Ucz się na cudzych błędach! Podróżnicza niewiedza może kosztować fortunę
Od wymiaru bagażu, przez opłatę za sprzątanie aż po wybranie złego pośrednika – w podróży nawet najdrobniejsze przeoczenie czy nieświadomy błąd może mieć bardzo wysoką cenę. Przypominamy najważniejsze rzeczy, na które warto zwrócić uwagę planując podróż, by nie musieć dopłacać, martwić się i srogo rozczarować, gdy na samym końcu podliczymy rzeczywiste koszty.
Teoretycznie większość z nas jest świetnie przygotowana do podróży – najczęściej na długo przed jej datą. Nie brakuje jednak ludzi, dla których świat tanich lotów, tanich noclegów czy nawet atrakcyjnych ofert biur podróży to absolutna nowość albo znana, ale wciąż niezrozumiała droga przez mękę usłana pułapkami, kruczkami i małym drukiem.
I choć staramy się nie dać złapać na najbardziej oczywistych sprawach (jak popularne oszustwa podróżnicze), to jednak przez dużo mniejsze, a często wręcz drobne pomyłki i niewiedzę, wielu ludzi potrafi wpakować się na minę w postaci dodatkowych opłat, kar czy innych kosztownych konsekwencji. Dziś podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę, by nie zamienić własnego urlopu w niekończący się rachunek pełny niezaplanowanych wydatków.
Opłata za opłatą, czyli tanie linie lotnicze
Niedawna sytuacja na lotnisku w Katowicach. Wizz Air rozpoczyna wpuszczanie pasażerów na pokład, ale wcześniej prosi praktycznie każdą osobę o włożenie bagażu do tzw. sizera, czyli metalowej miarki, która ma szybko zweryfikować rozmiar naszego plecaka lub walizki. Choć linia ma do tego pełne prawo, taka bezwzględna kontrola każdego z pasażerów nie zdarza się zbyt często – głównie ze względu na ograniczony czas. Ludzie nie kryją więc zaskoczenia, a momentami i oburzenia. Wiele osób tłumaczy, że „zawsze z takim lata”, ktoś inny przyznaje, że nawet nie miał pojęcia, że w ubiegłym roku znacząco zmniejszono wymiary dopuszczalnego bagażu. Robi się spore zamieszanie, niektórzy próbują się jakoś przepakować, coś na siebie założyć, inni posłusznie decydują się dopłacić.
Z jednej strony jestem zaskoczona, bo wydaje mi się, że tak często ostrzega się ludzi przed ponadwymiarowym bagażem, tyle mówi o dodatkowych opłatach i zmianach, że nikt nie mógł tego przegapić. Z drugiej – sama przecież najczęściej bazuję na swoich przyzwyczajeniach, bo przecież „gdyby coś się zmieniło, to bym wiedziała”. Tymczasem rutyna zgubiła już niejednego pasażera. Zresztą podejrzewam, że wielu z Was ma podobnie i nie przed każdym wyjazdem sprawdza stronę z dozwolonymi wymiarami i limitem kilogramów. Przecież latacie tyle, że takiego Ryanaira czy Wizz Aira to znacie na pamięć, prawda? A można się zdziwić i przy bramce będzie płacz, zdziwienie i minimum 25 EUR odjęte z budżetu.
Tym bardziej, że wymiar bagażu to dopiero początek pułapek w tanich liniach, które mogą nas słono kosztować. Zgubisz kartę pokładową, rozładujesz telefon albo zapomnisz jej wydrukować tam, gdzie mobilne nie są obsługiwane? Bach, Ryanair ściągnie od Ciebie 20 EUR. Nie odprawisz się, bo zawsze latałeś z tradycyjnymi przewoźnikami albo po prostu miałeś to zrobić po drodze i zapomniałeś? Bum, 30 lub 55 EUR z Twojej kieszeni trafia do kasy przewoźnika (kolejno Wizz Air i Ryanair). Oczywiście, to twoja wina, twoja niewiedza i twoje roztargnienie, ale jednak lepiej uczyć się na błędach ludzi, którzy już to przerobili niż sprawdzać na własnej skórze.

Ufaj, ale sprawdzaj
Ograniczone zaufanie tyczy się jednak nie tylko linii lotniczych i naszej własnej wiedzy, ale też niemal każdej strefy podróżowania. Znajdujesz świetną cenę biletów do kupienia przez pośrednika (czyli OTA)? To super, ale lepiej sprawdź dokładnie opinie na jego temat. Choć wiele takich serwisów działa bez zarzutu i można im zaufać, nie brakuje też takich, które lubią wykorzystać nieświadomych klientów.
Może się więc okazać, że nasze bilety zostaną anulowane, ale pieniądze wrócą na konto za wiele tygodni. Może być też tak, że nie będziesz w stanie samodzielnie dodać sobie bagażu, zrobić odprawy czy chociażby wybrać miejsca w samolocie (nawet, jeśli taki wybór jest darmowy) i wszystkie te rzeczy będziesz musiał załatwiać przez pośrednika – oczywiście dopłacając mu za fatygę.
Nie zapominajmy że możemy naciąć się też na dodatkowe „opłaty za rezerwację”, prowizje za używanie konkretnych metod płatności albo konieczność zapłacenia za bagaż rejestrowany, choć kupując bezpośrednio na stronie linii byłby w cenie. Takie sztuczki sprawiają, że choć sam bilet wydawał się być tańszy niż gdzieś indziej, ostateczna cena nie jest już tak atrakcyjna. Dlatego, jeśli nie chcesz się przejechać finansowo, lepiej wybieraj sprawdzone OTA i uważnie czytaj, za co płacisz.
Nie inaczej próbują nas oszukiwać strony z rezerwacjami noclegów. Pokazywaliśmy Wam na łamach Fly4free.pl, że w stosunku do wyświetlanej ceny, pokój w hotelu potrafi być nawet dwa razy droższy niż się wydawało. A to dopłata za sprzątanie – na przykład 250 PLN (!), jakiś podatek niewliczony w cenę (19 proc.), opłaty turystyczne (np. 6 proc. od całej kwoty albo 3 EUR za dobę w Amsterdamie czy przykładowe 4,4 EUR w Paryżu). I nagle zamiast 99 PLN, które chcieliśmy zapłacić za nocleg, musimy zacząć typować sześć właściwych cen. Na szczęście coraz częściej takie strony są zmuszane do pokazywania ostatecznej ceny już na poziomie wyszukiwarki ofert, ale do pełnej transparentności jeszcze daleka droga.
Nie inaczej bywa na Airbnb, choć tam nasza czujność powinna skupić się na gospodarzach, których kreatywne podejście do marketingu, oszustw i przekrętów nie zna granic. Jeśli tylko będziemy musieli nieco dopłacić, to pal licho, ale co, jeśli przez swoją naiwność zostaniemy bez noclegu i pomocy serwisu? Bo i tak się zdarza!
Coś ultrataniego zawsze powinno wzbudzać naszą dociekliwość. Inaczej może się okazać, że na oszczędnościach wyjdziemy jak Zabłocki na mydle. Co nie znaczy, że tanie oferty to zawsze oszustwo i nigdy nie powinno się z nich korzystać. Wręcz przeciwnie, warto ich szukać, warto je kupować i warto się nimi cieszyć. Tylko ostrożnie.

Z biurem jesteś bezpieczny? A gdzie tam!
Najgorzej mają ci, którzy czując i przyznając, że nie bardzo potrafią poradzić sobie z samodzielnym zorganizowaniem wyjazdu, decydują się na zakupy w biurze podróży. Pozornie powinni bowiem zostać otoczeni opieką, wręcz poprowadzeni za rękę przez całe wakacje, tak by na końcu bezpiecznie wrócić do domu z głową pełną pięknych wspomnień.
Niestety nie zawsze tak jest. Biura podróży też uwielbiają zarabiać na naszej naiwności, ale jeśli tylko będziemy uważnie analizować błędy naszych znajomych, rodziny czy nawet obcych ludzi, którzy z frustracji i bezsilności opisali sprawy w internecie, już jesteśmy o krok do przodu.
Nie chcesz tracić pieniędzy? Przede wszystkim dokładnie sprawdź biuro podróży, któremu zamierzasz zaufać. Dowiedz się, czy nie jest zadłużone albo czy nie ma innych problemów, które mogłyby wskazywać na rychłe bankructwo. Poczytaj opinie i zweryfikuj oczekiwania z rzeczywistością.
Skup się na opłatach związanych z rezygnacją, bo choć teraz wydaje ci się, że pojedziesz na tysiąc procent – bliżej wyjazdu sytuacja może się znacząco zmienić. Wystarczy przecież, że ktoś zachoruje, złamiesz nogę albo dostaniesz wezwanie do sądu. Życie lubi zaskoczyć. Niektóre umowy są tak skonstruowane, że biuro zabierze nam w takiej sytuacji nawet 90 proc. całej wpłaconej kwoty, mimo że nie skorzystamy z oferty.
Co jeszcze? Pamiętaj o potencjalnych opłatach dodatkowych – zapytaj, czy leżaki będą za darmo, czy animacje są wliczone w cenę, w jakich godzinach możemy korzystać z all inclusive? Nie zapomnij też sprawdzić cen wycieczek fakultatywnych, bo te potrafią zwalić z nóg. Wyobraź sobie na przykład, że jedziesz na wczasy do Egiptu i niby wszystko w porządku, all inclusive na wypasie, ale chciałbyś jeszcze zobaczyć piramidy, pojeździć na quadach albo ponurkować niedaleko rafy koralowej.
Takie wycieczki kupowane bezpośrednio od polskiego operatora potrafią kosztować fortunę. Przykładowo Kair + Giza z Hurghady w jednym ze znanych biur podróży zaczyna się od 389 PLN za osobę, quady od 199 PLN, a snorkeling od 119 PLN. Tanio nie jest. Jeśli wcześniej nie sprawdzimy cen i nie porównamy np. z lokalnym biurem podróży, to najczęściej tylko przepłacimy. Może się więc zdarzyć, że urlop zamieni się w jedno wielkie rozczarowanie, gdy po prostu nie przygotowaliśmy się na takie kwoty.
***
Nie ma więc znaczenia, czy podróżujecie na własną rękę, z biurem podróży czy oddajecie się w doświadczone ręce znajomych, którzy mają ogarnąć za was najważniejsze rzeczy. Każdy popełnia błędy – z niewiedzy, z braku doświadczenia, z powodu sztuczek, ukrywania pewnych rzeczy albo sprytnie skonstruowanych umów. Czasami robimy to z roztargnienia, nadmiaru spraw do załatwienia czy no cóż… rutyny.
Najważniejsze jednak, by wtedy kiedy tylko się da nie testować wszystkich kruczków, dodatkowych opłat i haczyków na własnej skórze. Bo choć może być nam żal ludzi, którzy dali się wpuścić w maliny, w gruncie rzeczy zawsze warto skorzystać z ich doświadczenia i wyciągnąć wnioski.
Bo jeśli uczyć się na błędach, to najlepiej jednak na cudzych. Szczególnie, jeśli potrafią kosztować nawet kilka tysięcy PLN.