Tych rzeczy najbardziej nie znosisz przed podróżą. Na szczęście wkrótce większość zniknie
Niewielu jest ludzi, którzy lubią lotniska. Jednych stresuje procedura odprawy i kontroli, inni potwornie się nudzą, a reszta po prostu próbują „jakoś przeczekać”. Choć w wielu przypadkach są ostatnim krokiem przed wakacjami, spotkaniem z rodziną czy ciekawą podróżą służbową, to jednak najchętniej spędzalibyśmy na nich jak najmniej czasu.
Ale w ostatnich latach porty lotnicze zmieniają się w szybkim tempie. W efekcie niedogodności, na które narzekamy, stają się coraz mniej uciążliwie i w końcu mogą zostać kompletnie wyeliminowane. Jakie to problemy?
Odprawa
Choć większość z nas podróżując dokonuje samodzielnej odprawy, to na pewno choć raz napotkaliście problem z tym związany. Na przykład okazało się, że nie można nigdzie wydrukować karty pokładowej, a akurat lecimy z lotniska, które nie obsługuje aplikacji mobilnej. Albo innym razem był jakiś problem z internetem czy właśnie okazało się, że linia lotnicza zmienia zasady i już nie będziesz w stanie bezpłatnie wcześniej odprawić się na lot tam i z powrotem, jak to niedawno miało miejsce w Wizz Air. Nie mówiąc już o tradycyjnej odprawie przy stanowisku linii lotniczych, gdzie w kolejce możemy spędzić dobre kilkanaście minut.
Tak czy inaczej, dla wielu pasażerów odprawa jest czymś oczywistym i w ich przekonaniu w obecnej formie będzie istnieć jeszcze wiele lat. Nic bardziej mylnego.
Parę dni temu amerykańskie linie Delta zapowiedziały, że ich pasażerowie będą odprawiani automatycznie, czyli system sam przydzieli im miejsce i wyśle kartę pokładową. Usługa jest na razie testowa i ma liczne ograniczenia – jest dostępna tylko dla ludzi, którzy używają aplikacji mobilnej Delta, lecą na locie krajowym i są członkami programu lojalnościowego Sky Miles. Sporo obostrzeń. Jednak linia zakłada, że nawet przy takich warunkach automatyczna odprawa pozwoli na zwiększenie efektywności tranzytowej.
Nie jest to jednak nic nowego, bo już 10 lat temu nieistniejące dziś Continental Airlines wprowadziły automatyczną odprawę pasażerów. Część klientów linii doceniło nowy system, jednak wielu przyznało, że nie miało to wpływu na postrzeganie całej podróży jak bardziej komfortowej.
Pojawia się jednak pytanie, czy taki rodzaj odprawy będzie finansowo opłacalny dla linii lotniczych. Eksperci już wskazują, że omijając proces odprawiania będziemy o wiele mniej podatni na dokupienie dodatkowych usług – jak pierwszeństwo wejścia na pokład, dodatkowe miejsce na nogi czy większy bagaż. O wiele trudniej będzie też ocenić, ilu pasażerów planuje stawić się na lot.
Byłoby jednak naiwnością sądzić, że linie nie przekalkują tego na sto różnych sposobów zanim ściągną z nas obowiązek samodzielnego odprawiania.
Można się jednak spodziewać, że w ciągu najbliższych lat do grona linii lotniczych oferujących taką formę odprawy będą dołączać kolejne. Nie ma wątpliwości, że pasażerowie będą musieli spełniać coraz mniej warunków, aż ostatecznie wszystkie odprawy będą dokonywać się samoczynnie. A nam pozostanie stawienie się na lotnisku w odpowiedniej porze.
W końcu jeszcze kilkanaście lat temu elektroniczny bilet wydawał się być mrzonką z przyszłości, a dziś korzysta z niego spora część pasażerów.
– Wszechstronność smartfonów sprawia, że pewnego dnia linie lotnicze wyeliminują papier, a liczba platform takich jak Facebook, WhatsApp czy Twitter pozwoli przeprowadzać transakcje między pasażerem a linią nawet bez pobierania dodatkowej aplikacji – przekonuje w rozmowie z portalem Skift, Henry Harteveldt analityk branży turystycznej. – Myślę, że w ciągu dwóch lat taka praktyka stanie się normą, a przynajmniej procedurą stosowaną na szeroką skale – dodaje.
Overbooking
Nie jest tajemnicą, że niejednokrotnie linie lotnicze sprzedają więcej biletów niż mają miejsc w samolocie. Wynika to z popartej wieloletnim doświadczeniem kalkulacji. Biorąc pod uwagę, że nie wszyscy pasażerowie stawiają się na lotnisku – chociażby z powodu nagłych problemów, korków czy choroby – to skoro lot jest popularny, czemu mieliby nie sprzedać kilku miejsc więcej. Rozwiązanie wydaje się być sensowne, ale czasem chłodna kalkulacja okazuje się mieć niewiele wspólnego z prawdą.

Fot. ChameleonsEye/Shuttertock
Na szczęście wiele osób nigdy nie doświadczyło tego uczucia, gdy obsługa naziemna informuje: „Niestety, ale nie zmieścisz się do samolotu”. Bywają też pechowcy, którym przytrafia się to notorycznie. Gdy linie lotnicze orientują się, że mają za dużo pasażerów w stosunku do liczby miejsc na pokładzie, zazwyczaj na początku próbują znaleźć ochotników gotowych przesiąść się na inny lot – z reguły późniejszy, a w zamian oferują rekompensatę finansową. Zazwyczaj udaje się zakończyć sprawę bez większych problemów, a pasażerowie – prędzej czy później docierają na miejsce.
Słynna sprawa doktora Dao z lotu United Airlines, który nie chciał zwolnić swojego miejsca, więc został poturbowany i wyciągnięty siłą przez pracowników lotniska może być nauczką dla innych przewoźników i pokazuje jak tragiczne skutki może mieć overbooking.
Doktor Dao zapowiedział, że pozwie linie lotnicze na wiele milionów USD. Dwóch funkcjonariuszy biorących udział w całym zajściu zostało zwolnionych, a dwóch innych zawieszono. Cała sprawa odbija się United czkawką się do dzisiaj, wiele osób zapowiedziało bojkot linii, a każde ich drobne potknięcie jest wykorzystywane przez portale informacyjne na całym świecie. Bolesny kryzys amerykańskiej linii jest też przestrogą dla innych.
Choć trudno byłoby uwierzyć, że linie lotnicze zrezygnują zupełnie ze zwyczaju sprzedaży nadprogramowych biletów, to na pewno zwiększą ostrożność i zdecydowanie bardziej skupią się na polubownym załatwieniu sprawy.
Horrendalne ceny
Kilka euro za małą butelkę wody, krakowski obwarzanek za 8 PLN, kanapka za 25 PLN – to tylko nieliczne ceny, na widok których przecieramy oczy ze zdumienia. A lotniska potrafią zaskoczyć stawkami dyktowanymi przez wysokie czynsze, przepisy (jak chociażby ten o zakazie przewożenia płynów powyżej 100 ml) i naszą nieroztropność. Kto choć raz zapomniał ładowarki i chciał ją kupić na lotnisku, ten wie, że bywa to bolesne doświadczenie dla portfela.
Jednak niektóre porty wychodzą naprzeciw oczekiwaniom pasażerów i na przykład stawiają bezpłatne poidełka jak Lotnisko Chopina, na którym od września nie musimy płacić za wodę.
Z kolei Komisja Europejska apeluje o obniżenie ceny wody butelkowanej w całej Europie sugerując, że akceptowalny byłby koszt 1 EUR za półlitrową butelkę. I na siedmiu polskich lotniskach można w tej cenie bez problemu kupić wodę. Najtaniej jest w Rzeszowie (2 PLN), a najdrożej w Poznaniu (6,5 PLN).
Inne porty lotnicze obierają odwrotną strategię i zdają się zupełnie nie przejmować oburzonymi pasażerami. Wychodzą więc z założenia, że nie ma sensu obniżać cen, bo kto ma kupić, to i tak to zrobi, a reszta jakoś „przebieduje”. Przełamania takiej sytuacji chciałby choćby Michał O’Leary, znany z kontrowersyjnych pomysłów dotyczących branży lotniczej.
Szef Ryanaira pod koniec czerwca zapowiedział, że zamierza „przykręcać śrubę lotniskom” i nawiązać współpracę ze sklepami wolnocłowymi. Jego wizja zakłada, że zamiast znanych nam do tej pory tradycyjnych lokali handlowych, będziemy mieli do czynienia jedynie z wystawami, gdzie dokonamy wyboru. Sama transakcja, jak i dostawa odbędzie się jednak poza lotniskiem, co w opinii irlandzkiego przewoźnika ma pozwolić na znaczną konkurencję cenową.
– Sklepy wolnocłowe powinny współpracować z Ryanairem i olać lotniska, które wykorzystują je do zarabiania kokosów poprzez absurdalnie wysokie czynsze – powiedział Michael O’Leary na konferencji Future Travel Experience w Dublinie. – Nasza strona będzie idealną platformą sprzedaży dowolnych produktów czy usług, bo jesteśmy po prostu tańsi – zapewnił.
Kolejki
Stąpanie z nóżki na nóżkę przez kilkadziesiąt minut potrafi podnieść ciśnienie niejednemu pasażerowi. Choć wszyscy jesteśmy świadomi, że dokładne oglądanie paszportowego zdjęcia czy dopytywanie o cel wizyty, istnieje tylko dla naszego dobra i bezpieczeństwa, to chyba nikt nie narzekał, gdyby takie kontrole odbywały się szybciej.

Fot. Leon T/Shutterstock
Jednak wbrew pozorom czas spędzony w kolejkach wcale nie jest proporcjonalny do wielkości portu lotniczego czy liczby odprawianych pasażerów. Dla przykładu lotnisko w Dubaju, które jest jednym z największych na świecie przekonuje, że czas kontroli paszportowej wynosi u nich średnio pięć sekund. Całkiem imponujący wynik.
Na szczęście porty lotnicze w przyszłości będą coraz częściej rezygnować z kontroli jakie znamy do tej pory. W ubiegłym tygodniu wspomniany port lotniczy w Dubaju razem z linią Emirates zapowiedział uruchomienie „akwarium dla pasażerów”, które ma zastąpić i przyśpieszyć tradycyjną kontrolę paszportową. Każdy człowiek będzie przechodził przez specjalnie zaprojektowany tunel, gdzie skanery przeanalizują jego twarz. On w tym czasie będzie oglądał niezwykle realistyczne, ale wciąż wirtualne akwarium wyświetlane na ścianach przejścia.
Na inny pomysł wpadło lotnisko w Amsterdamie, które też borykało się z problemem ogromnych kolejek do stanowisk kontroli bagażu. Na lotnisku Schiphol pojawiły się osobne bramki dla ludzi, którzy podróżują bez bagażu, z małym plecakiem lub laptopem. O tym, czy ktoś kwalifikuje się do innej kolejki decydowali funkcjonariusze, dzięki czemu nikt nie miał wątpliwości, czy jego bagaż jeszcze się nadaje czy już jest za duży.
Okrutna nuda
Długie oczekiwanie na przesiadki, wylot w środku nocy, opóźnienia lotów, strajki, bankructwa biur podróży i wspomniany już overbooking powodują, że czasami musimy spędzić na lotnisku długie godziny. Na szczęście coraz częściej lotniska próbują zająć nas czas i zapewnić całą masę rozrywek.
Porty lotnicze mają też przestać być jedynie miejscami, do których przyjeżdżamy, by jak najszybciej wsiąść do samolotu. Wręcz przeciwnie. Stale rosnąca atrakcyjność ma być przynętą na pasażerów, a ich przesiadki i czas oczekiwania szansą na zarobienie dodatkowych pieniędzy czy to przez samo lotnisko czy miasto, w którym się znajduję.
Nie bez przyczyny parę lat temu Dubaj reklamował się hasłem „A co, jeśli przesiadka będzie lepsza niż reszta podróży?”.
Już teraz porty lotnicze konkurują ze sobą, wymyślając kolejne atrakcje zlokalizowane wewnątrz wielkich hal. Ogrody zen w nowym terminalu lotniska Changi w Singapurze, lodowisko w Seulu, automaty do gier w Las Vegas, kino w Hongkongu czy Frankfurcie, gigantyczne akwarium w Vancouver, a nawet kryty basen w Doha i oczywiście ultra ekskluzywne saloniki.
Coraz trudniej będzie więc mówić o nudzie, za to coraz częściej przeczytamy czy usłyszymy, że: „było za mało czasu, żeby zobaczyć wszystko”.
Procedury kontroli
Już dawno ktoś zauważył, że choć szereg kontroli, skanery i liczna obsługa zatrudniona w portach lotniczych jest stosunkowo skutecznym sposobem zapewnienia bezpieczeństwa, to musi być jakiś łatwiejszy sposób na odprawę. I prawdopodobnie się nie pomylił, mimo że wciąż wiele bagażowo-paszportowych procedur jest dla nas kłopotliwa.

Fot. Andrey Burkov/Shutterstock
Nikt nie lubi kolejny raz wyciągać woreczka z kosmetykami, odkładać całej elektroniki czy ściągać butów. Jest jednak duża szansa, że takie procedury przejdą do historii.
Eksperci przekonują, że w ciągu kilkunastu lat zapomnimy jednak zupełnie o tradycyjnych bramkach, punktach kontroli i kontaktach z funkcjonariuszami. Będziemy swobodnie poruszać się po lotniskach, na których zostanie maksymalnie ograniczona liczba ścian czy innych przeszkód, a tysiące czujników, skanerów i innych innowacyjnych technologii będą działać na rzecz naszego bezpieczeństwa bez naszej aktywności.
– Już wkrótce lotnisko będzie „wiedziało” wszystko o swoich gościach. Będziemy mieć infrastrukturę, która nieustannie sprawdza ludzi – twierdzi Seth Young, dyrektor Centrum Studiów Lotniczych z Ohio State University. Skoro wiemy, że 99,9 proc. pasażerów nikomu nie zagraża, to czemu marnujemy czas, żeby sprawdzać każdego z nich? – tłumaczy.
Choć sami eksperci mówią o kilkunastu, a czasem nawet kilkudziesięciu latach, nie ma wątpliwości, że taka przyszłość jest bliżej niż nam się wydaje. Nowoczesny terminal, który niedługo zostanie oddany do użytku na lotnisku Changi w Singapurze już teraz naszpikowany jest elektroniką, która ma ułatwić i uprzyjemnić naszą podróż. Będzie tam działać chociażby oprogramowanie do rozpoznawania twarzy czy zupełnie zautomatyzowany system nadawania i sprawdzania bagażu.