Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 17 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 07 Sie 2017 20:24 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
Jestem uzależniony. Czas najwyższy to przyznać. Podobno akceptacja jest pierwszym krokiem do przezwyciężenia nałogu. Tyle że ja nie chcę go zwalczać! Jak wielu z Was uzależniłem się bowiem całkowicie od poznawania nowych kultur, podziwiania przepięknych krajobrazów oraz poszukiwania przygód. Bez podróży ciężko mi wyobrazić sobie życie. Ilekroć więc mój dotychczasowy styl życia odmieniał się – nachodziły mnie czarne myśli.

W okresie studiów co prawda nie posiadałem budżetu który pozwalałby zrealizować wszystkie podróżnicze marzenia, ale w zamian cieszyłem się (patrząc z perspektywy czasu) nieograniczoną ilością wolnego. W czasach świetności – na Erasmusie – na podróżowaniu spędziłem niemal cały rok. Erasmus jednak się skończył, czas było wrócić do "normalności"tzn. prawdziwego studiowania. Zacząłem odczuwać niepokój. Co oczywiście teraz nawet dla mnie brzmi śmiesznie, gdyż jako "normalny" student nadal dysponowałem 3,5 miesięcznymi wakacjami z dodatkiem długich przerw świątecznych oraz ferii. Nadal więc mogłem spędzać na podsycaniu swojego uzależnienia kilka miesięcy rocznie.
Jednakże koniec studiów jawił się niczym ostateczne pożegnanie z podróżowaniem. 20 dni urlopu?! Jadąc gdzieś dalej jechałem zawsze na minimum miesiąc.. Na szczęście okres stażowy okazał się okresem pełnym możliwości, wspomagany odrobiną "zaradności" niemal dorównał pod względem możliwości podróżowania studiom. Co innego przejście na etat.. Na etacie 20 dni urlopu to 20 dni i ani dnia więcej. Brr, jak to wytrzymać? :/ Da się. Jako prawdziwie uzależniona osoba dałem sobie radę. Okazuje się bowiem że 20 dni urlopu, gdy doda się do nich prawie wszystkie możliwe weekendy i wydłuży o dni wolne, nadal pozwala na znaczną ilość podróży. Nim jednak zdołałem ucieszyć się z ustawowego zwiększenia ilości dni wolnych do 26 pojawiła się ONA. Julka. Wywróciła mój świat do góry nogami. Czy zdołała wygrać z moim nałogiem?

Gdy na horyzoncie pojawia się nowy członek rodziny stajemy się nagle Rodzicem. Śmiem twierdzić że nikt nie jest na to gotowy. Nagle należy odłożyć na bok wszystkie nasze egoistyczne zachcianki i zamienić je na Odpowiedzialność. Koniec z podróżowaniem. Przynajmniej tak powiadają :)

Jeśli i Wy boicie się nowego oraz obawiacie się że spodziewane dziecko może ograniczyć Wasze podróże – ta relacja jest napisana dla Was. Bo jak mawiali rzymianie - volenti nihil difficile. Podróże z dzieckiem to świetna sprawa. Nawet jeśli ma tylko 3 miesiące a wy lecicie do Jordanii :)

Image

CDN
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
40 ludzi lubi ten post.
 
      
Tydzień na Langkawi za 2841 PLN. Loty z Berlina i noclegi w 4* hotelu Tydzień na Langkawi za 2841 PLN. Loty z Berlina i noclegi w 4* hotelu
Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN Odkryj Portugalię: Porto i Azory w jednej podróży z Wrocławia za 825 PLN
#2 PostWysłany: 07 Sie 2017 20:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Kwi 2016
Posty: 4716
Zbanowany
srebrny
Ciekawie sie zapowiada, czekam na CD i pozdr. :)
_________________
Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe, uderzy w ciebie ze zdwojoną silą i nie bądź tchórzem i kłamcą.

Znów prymitywne ataki!

Socotra / Afganistan
Afryka / Goryle
Wyprawa na Biegun lodołamaczem atomowym, Antarktyda, Polska Stacja Arctowski, Arktyka etc.
Fotorelacje na życzenie przez PW
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 08 Sie 2017 11:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Cze 2010
Posty: 258
Loty: 223
Kilometry: 481 406
niebieski
Jako podwójny tata z ciekawością poczytam... i przypomnę sobie jak to się jeździło w trójkę a nie w czwórkę :) Da się tylko... wolniej, kosztowniej. Im mniejsze dziecko tym lepiej się podróżuje - bo taki pięciolatek ma już swoje "kierunki". pozdrawiam i wielu udanych wypraw życzę
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 08 Sie 2017 12:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 28 Lip 2014
Posty: 610
Loty: 80
Kilometry: 124 571
niebieski
Jako że oczekuję na pierwsze dziecko, też z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg relacji.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 08 Sie 2017 13:14 

Rejestracja: 22 Wrz 2012
Posty: 1263
niebieski
W lutym tego roku odbyłem pierwszą podróż z wówczas moją 11 miesięczną córką na Cypr. Było to niemałe przeżycie ponieważ:
- przylot do Larnaki był po godzinie 21, następnie oczekiwanie na bagaż i na wypożyczenie samochodu...
- po raz pierwszy w życiu prowadziłem samochód z kierownicą po prawej stronie,
- wąskie, jednokierunkowe uliczki w Larnace,
- ciemno było i pomyliłem drogę - musiałem sporo objeżdżać,
- głodne dziecko płaczące z tyłu.

Na szczęście później już wszystko było super. Tydzień później kolejny lot do GDN i z powrotem do WAW, a w sierpniu lecimy do AHO.
Także zdecydowanie TAK dla podróży z dziećmi, niech uczą się podróży od małego :-)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
Ves123 uważa post za pomocny.
 
      
#6 PostWysłany: 08 Sie 2017 23:13 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
Mimo że w moim gronie rodzinnym to ja uchodzę za osobę uzależnioną, a moja żona jedynie za ofiarę mych wynaturzonych zainteresowań – gdy pojawiły się tanie bilety do Eilatu długo się nie zastanawialiśmy. Po kilku miesiącach odwyku nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
" - Kochanie, a może by tak polecieć do Jordanii, są tanie bilety do Eilatu?
- A ciepło tam jest w marcu?
- Co najmniej kilkanaście stopni.
- A bezpiecznie?
- Jeden z najspokojniejszych krajów w regionie
- No to kupuj " :)
Nie musieliśmy długo się zastanawiać. Do Jordanii chcieliśmy polecieć głównie ze względu na Petrę oraz Wadi Rum, nie kojarzyliśmy raczej innych atrakcji tego kraju. Na doczytanie co warto zwiedzić na miejscu mieliśmy jednak jeszcze czas. Ważniejsze okazały się kryteria praktyczne. Odpowiednia temperatura (nie może być za gorąco ani za zimno bo dzieci nie mają jeszcze odpowiednich mechanizmów termoregulacyjnych, przy czym gorsze są wysokie temperatury – w zimnie zawsze można ubrać kolejną warstwę), brak chorób tropikalnych (szczepienia na dur brzuszny można wykonywać od 2 roku życia, szczepienie na żółtaczkę typu A od 1 roku życia, chemoprofilaktyka malaryczna najwcześniej możliwa jest od 9kg masy ciała), znośnie długi lot (do 3-4h na pierwszy lot – tam by dziecko było w stanie go w większej części przespać) i nie najgorsze warunki higieniczne – to podstawowe warunki które muszą być spełnione przy podróży z małym dzieckiem. W przypadku kilku miesięcznego malucha nie musimy przejmować się odpowiednią kuchnią (dziecko je tylko mleko – jeśli modyfikowane to zabieramy pokarm ze sobą, jeśli karmimy piersią mama może jeść wszystko) ani doborem rozrywek (rozrywkami jest spanie, jedzenie i wodzenie wzrokiem za kontrastowymi zabawkami / hałaśliwymi przedmiotami). Właśnie dlatego niektórzy twierdzą że najlepszym okresem na pierwszą podróż z dzieckiem jest wiek 3-7 miesięcy (potem zaczyna być za bardzo ruchliwe, domaga się cały czas uwagi, a i rozrywki robią się bardziej wyszukane). Ale dlaczego akurat od 3 miesięcy? Myślę że chodzi głównie o oswojenie się rodzica z nową rolą i umiejętność sprawnego radzenia sobie z dzieckiem, potrzeba też czasu na wytworzenie się więzi (mamy mają ją zapewnioną hormonalnie, tata zaś czeka na ten pierwszy uśmiech ;) ) i wzajemną naukę. Być może niektórzy potrzebują znacznie krótszego czasu. Dla nas 3 miesiące były w sam raz. Zwłaszcza że @Monia musiała nauczyć się chustać Małą :)
Od razu więc napiszę – jeśli myślicie o podróżowaniu tak jak dawniej, a nie marnej protezie zwiedzania – zapomnijcie o wózkach czy noszeniu na rękach. Wybór jest tylko jeden – chusty. Pozwalają one w sposób bezpieczny i wygodny dla dziecka pokonywać takie same trasy jak pokonywaliście wcześniej. Maluchy uwielbiają przebywać w chuście gdyż zapewnia im ona potrzebą bliskość. Rodzicom zaś zapewnia mobilność i lekkość w podróży. Nie znaczy to że nie warto brać wcale wózka. Wózek przyda się w sam raz – jako dodatkowy bagaż ;) Linie lotnicze pozwalają wziąć bezpłatnie wózek dziecięcy, zaś kosze/torby pod wózkami są zazwyczaj baardzo pojemne :) (nawet jeśli do tej pory mogliście lecieć z podręcznym na 2tyg do Brazylii – z dzieckiem gwarantuję że będziecie potrzebować więcej rzeczy). My, jako że zamierzaliśmy na miejscu wziąć auto, zamiast gondoli zainstalowaliśmy na stelażu od wózka fotelik samochodowy. Tym samym nie musieliśmy płacić za wynajem fotelika na miejscu (nie zawsze też wypożyczalnie mają odpowiednie foteliki dla najmniejszych dzieci), a na krótkie dystanse mógł on służyć nam jako zwykły wózek (wózek przydaje się np na lotnisku kiedy podczas kontroli bezpieczeństwa gdzieś dziecko trzeba odłożyć na chwilę by umieścić bagaże na taśmie, nie denerwując współpasażerów że zajmuje nam to godzinę czasu).
Skoro więc mentalnie byliśmy gotowi wyruszyć w naszą pierwszą podróż w trójkę – czas było zaplanować sam wyjazd. Zamierzaliśmy z lotniska w Ovdzie przejechać do Eilatu, przejść granicę w Wadi Araba, i w Aqabie wypożyczyć auto. Na miejscu mieliśmy raptem 4 doby, postanowiliśmy więc nie zapuszczać się dużo dalej niż do rezerwatu Dana - na szczęście Petra i Wadi Rum leżą na południu Jordanii. Do Ammanu wrócimy kiedy indziej. Dodajmy do tego możliwość nocowania w Hiltonie w Aqabie za 5k punktów plus naszą wielką chęć nurkowania w morzu czerwonym – i już mieliśmy wstępny plan. Czas zacząć jordańską przygodę!

Image

CDN
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#7 PostWysłany: 09 Sie 2017 08:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Wrz 2013
Posty: 495
Loty: 35
Kilometry: 111 384
Chusta to najlepsza rzecz pod słońcem! Wynosiłam swoje dzieci w niej przez kilka pierwszych miesięcy;)
Czekam na relację;) a na kolejny etap polecam plecaki z nosidłem.

Załączniki:
nosi.jpg
nosi.jpg [ 11.86 KiB | Obejrzany 11795 razy ]
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 09 Sie 2017 09:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Mar 2013
Posty: 2921
Loty: 476
Kilometry: 1 136 630
niebieski
Wlasnie dales mi pomysl na kolejny wyjazd (nie z dzieckiem, ale miejsce z tanim hotelem).
_________________
Carpe Diem.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 26 Sie 2017 12:41 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
Pierwsze wrażenia – podróżowanie z dzieckiem wymaga dobrego opanowania logistyki ;) Zestaw rzeczy które należy zawsze posiadać pod ręką jest spory, a jeśli dołoży się do tego rzeczy które nie są konieczne ale zawsze mogą się przydać – robi się już imponujący. Trzeba więc dobrze umieć się spakować, odpowiednio lokując rzeczy w zależności od szybkości z jaką musimy po nie sięgnąć (przy czym kategoria „natychmiast” jest najobszerniejsza). Koniecznie trzeba też zjawić się na lotnisku odpowiednio wcześniej – nawet jeśli wózek zabieracie ze sobą pod drzwi samolotu a nie nadajecie – i tak musicie się zgłosić do stanowiska odprawy po odpowiednie naklejki. Przejście przez lotnisko też zabiera więcej czasu.
Pamiętacie jak zawsze Was wkurzały osoby podróżujące z dziećmi – a to że za długo im się schodzi na kontroli bezpieczeństwa, a to że dziecko płacze podczas lotu? Otóż tym razem odczujecie całą tą presję na sobie. Nie dość że możecie się stresować samym faktem podróży z małym dzieckiem, by była ona jak najbardziej komfortowa dla malucha, to jeszcze zaczniecie się stresować krzywymi spojrzeniami jakie posyłają Wam inni ludzie oraz oceniającymi komentarzami. Przy czym pojęcie stresować jest obszerne i zależy od Waszego charakteru – jedni będą się przejmować że przeszkadzają współpasażerom podczas gdy inni wkurzą się (uwierzcie – gdy słyszy się „a może jest głodna?” lub „nie jest jej zimno? może powinna Pani czapeczkę założyć” po raz pierdyliardowy – ciężko zachować spokój ;) ) Tak czy inaczej nerwów będzie więcej niż kiedyś. Nie jest to już ta beztroska przyjechania na lotnisko 30min przed odlotem, nonszalanckiego prześliźnięcia się przez kontrolę z pół pustym plecakiem i przyjścia na koniec wchodzenia na pokład by uniknąć kolejek.
Image

Jeśli chodzi o naszą podróż okazało się że Julka jest wyjątkowo współpracującym dzieckiem. Podczas całego lotu (nie krótkiego – 4h w A320 potrafią zmęczyć i osobę dorosłą) praktycznie cały czas spała, z małymi przerwami na jedzenie. Drożności trąbek słuchowych się nie wybiera, ale na szczęście u Julki obyło się bez jakiegokolwiek bólu uszek podczas wznoszenia czy lądowania. Tym samym podróż samolotem, element którego obawialiśmy się najbardziej, minął nam bez najmniejszych kłopotów. Można było odetchnąć – ciepłym izraelskim powietrzem.
Ile byśmy nie podróżowali – jak zawsze ucieszył nas ten powiew ciepłego wiatru po wyjściu z samolotu. Człowiek wylatuje z mroźnej lutowej Polski by już za parę chwil z błogością delektować się wiosennym, jeśli nie nawet letnim klimatem – uwielbiamy :) A potem nadszedł czas na niesławną gościnność Żydów ;) Oczywiście mam na myśli wszechobecne kontrole, które choć same w sobie były bezproblemowe (mimo naszych wizyt w Iranie czy innych niekoniecznie zaprzyjaźnionych państwach), jak zawsze zajmowały dużo czasu i wymagały godzin czekania w różnych kolejkach. Kontrola bezpieczeństwa i kontrola paszportowa na przylocie, przejazd busem do granicy, opłacenie wyjazdu przejściem lądowym, kontrola bezpieczeństwa i kontrola paszportowa na wyjeździe, po czym krótkie ale jednak też zajmujące czas kontrole już po stronie Jordańskiej oraz podróż busem do Aqaby – horror. Wystarczy powiedzieć że od przylotu do zameldowania się w Hiltonie w Aquabie minęły ponad 4h…Czy poszliśmy odespać zmęczenie?
Image

Gdzieżby! W Jordanii jesteśmy raptem niepełne 4 dni – trzeba je wykorzystać maksymalnie :) Gdy dziewczyny karmią się i doprowadzają do porządku ja idę wypożyczyć auto. Podczas tych kilku dni mamy zamiar intensywnie zwiedzać, własny transport jest więc niezbędny. Pierwszą wycieczkę zaplanowaliśmy jeszcze na ten sam dzień – snorklowanie w Morzu Czerwonym. Z tego co czytaliśmy najlepiej nadaje się do tego plaża tuż za portem/przystanią promową (29.449458, 34.970608) – nie wiem czy rzeczywiście jest to najlepszy spot bo innych miejsc nie odwiedzaliśmy, ale potwierdzam że jest rewelacyjnie :) Cudowne ryby rafowe w bardzo dużej ilości plus korale w niezłej kondycji – nic tylko oglądać morskie piękno. Podziwiać mieliśmy na zmianę, jedna osoba musi w końcu zostać z Julką. Jednak wieczorowa pora plus nie najcieplejsza woda sprawiły że podwodny świat podziwiałem sam, podczas gdy dziewczyny oglądały zachodzące słońce. Nie jest to swoją drogą widok zbyt imponujący – w powietrzu unosi się mnóstwo pyłu, co ogranicza spektakularność. Zanim udaliśmy się na spacer po samej Aqabie podjęliśmy próbę znalezienia bazy nurkowej, by ustalić nurkowania na jutrzejszy poranek. Tu klapa na całej linii. Prawdopodobnie część najtańszych miejsc które spisałem z internetu już nie istnieje lub jest nieczynna poza sezonem, część ma zaś błędne adresy w google. Kręcimy się więc przez pół godziny nie mogąc zlokalizować ani jednego miejsca w zapadłych już ciemnościach. Zniechęceni wracamy do Aqaby. Trudy podróży postanawiamy wynagrodzić sobie lokalnym jedzeniem w polecanej na forum restauracji Al Shami. Gdy spożywamy pyszne grillowane potrawy - w tle z pobliskiego meczetu muezin wzywa wiernych na modlitwę. Wieje letni wiaterek. Julka grzecznie śpi. Do szczęścia brakuje nam już tylko czegoś słodkiego – decydujemy się na kunefe i baklawę z lokalnej cukierni. Jest dobrze. Chyba polubimy się z Jordanią :)
Image

CDN
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 26 Sie 2017 21:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Paź 2013
Posty: 1322
Loty: 131
Kilometry: 226 854
niebieski
Och, jaki komfort podróżowania z dzieckiem. Pamiętamy to z żoną i mile wspominamy. To było jak mieliśmy jedno, teraz z trójką jest wiele "zabawniej"
Potwierdzam że dzieci nie muszą ograniczać naszego wyjazdu.
Zazdroszczę Wam fajnego kierunku.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 26 Sie 2017 22:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 28 Gru 2013
Posty: 659
niebieski
Ja właśnie wróciłam z objazdówki po Rumuni (prawie 3 tygodnie) z moją 4-miesięczną córeczką i mam dokładnie takie same odczucia w większości spraw, jakie masz Ty :). Wcześniej byliśmy "na próbę" w Bratysławie. Chusta również okazała się idealnym rozwiązaniem. Nie dość, że maluszek uwielbia poznawać świat z tej nowej perspektywy, to na dodatek dźwigając dodatkowe kilogramy, znacznie szybciej wraca się do formy ;).
Potwierdzam też, że wózek to idealna "walizka" na przedmioty, które nie mieszczą się w podręcznym. W połączeniu z fotelikiem samochodowym to najlepszy zestaw podróżującego rodzica :).
A co do presji otoczenia, cóż... Stres, że zapanowanie nad własnym dzieckiem będzie niemożliwe jest dość duży. Kiedy jednak pierwszy lot minął bez zakłóceń, przed kolejnymi boardingami zaczęły mnie bawić spojrzenia współpasażerów. W ich oczach zawsze widzę przerażenie i nieme zaklinanie rzeczywistości, żeby przypadkiem nie okazało się, że mają miejsce w pobliżu niemowlaka :) Takie życie :).

Podróże z dziećmi są inne, ale wcale nie gorsze. Znajdą się i tacy, co stwierdzą, że nawet lepsze :). Wymagają nieco więcej wysiłku podczas planowania, ale za to można sobie wkońcu pozwolić na niespieszne zwiedzanie i poznawanie dnego miejsca bez presji zobaczenia wszystkiego naraz i w jak najkrótszym czasie.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 31 Sie 2017 10:57 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Wrz 2013
Posty: 495
Loty: 35
Kilometry: 111 384
Z moich obserwacji mogę powiedzieć, że najwięcej niefajnych komentarzy, spojrzeń dostajemy od Polaków.... Gdzie byśmy się nie ruszyli z dzieciakami poza Polskę ludzie reagują całkiem inaczej na dzieciaki. Nie ma krzywych spojrzeń, dobrych rad a jest mega dużo serdeczności, dzieciaki często dostają coś na słodko, czy nawet balony. Wiele razy kiedy to ja się stresowałam moją rozbrykaną dwójką słyszałam od obcych ludzi że to są dzieci i oni rozumieją ich potrzebę szaleństwa i abym się nie przejmowała. Ostatnio we Lwowie w Kościele babka z ochrony upomniała mnie, że staram się uspokoić moje trutnie i kazała mi natychmiast przestać co było nie lada hecą dla młodych .
Swoją drogą przy różnych długich kolejkach bardzo przydatne są dzieciaki bo nas często przerzucają ludzie sami na początek kolejki czy to w jakiejś atrakcji, kontroli itp. Szczególnie kiedy małej zabierze się smoczka.... ;p;p
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
travelerka lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 22 Wrz 2017 11:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Maj 2014
Posty: 137
Loty: 39
Kilometry: 102 845
czekamy bardzo na ciąg dalszy, szczególnie że zainspirowani kupiliśmy bilety na lot z dzieciakiem na koniec listopada :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 24 Wrz 2017 13:27 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
postaram się wrzucić niedługo następną część ale albo praca, albo wyjazdy :) a jak jest czas wolny - to mam ochotę tylko odsypiać rodzicielstwo ;) a tymczasem Julka do końca roku będzie miała już 20 lotów :P
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
PawelGa lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 06 Lut 2018 22:25 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
Od naszej podróży do Jordanii minął prawie rok, Julka ma na koncie już 25 lotów, a relacja wciąż niedokończona (bliżej jej do niezaczętej ;) ) – cóż, to tylko pokazuje że po narodzinach dziecka pewne rzeczy się zmieniają – np. pojęcie wolnego czasu przestaje istnieć :P Na szczęście jedna rzecz nie musi ulec zmianie – nadal można odkrywać świat :)

Pierwszy dzień w Jordanii postawił nas niespodziewanie przed nie lada wyzwaniem natury etyczno-rodzicielskiej. Nie jestem pewien czy je zdaliśmy ;) Z rana mieliśmy w planach nurkowanie w Morzu Czerwonym. Tylko jak to zorganizować kiedy dwójka rodziców uwielbia nurkowania? Pod wodę dziecka (na razie) nie zabierzemy. Zostawić samo na (niebezpiecznej) łódce? Nie ma mowy. Wyszło nam że jedyne rozwiązanie to nurkować na przemian. Najpierw jeden rodzic czeka z dzieckiem gdy drugi podziwia podwodny świat, by następnie zarzucić butle na plecy i dać drugiej osobie pozbyć się resztkowego azotu pilnując pociechy. Taki był plan.. Red Sea Dive Center zweryfikowało go dość szybko.

Centrum nurkowe wybraliśmy głównie ze względu na korzystną cenę (30JOD za pojedyncze nurkowanie, 50JOD za dwa fun dive'y). Wstaliśmy stosunkowo wcześnie by spróbować naszego szczęścia z załapaniem się na poranne nurkowania, co zakończyło się sukcesem – ekipa dopiero się zbierała i miała zaplanowane odwiedziny w pobliskim wraku leżącym tuż przy rafie. Gdy wyklarowałem właścicielowi naszą sytuację i potrzebę nurkowania na przemian usłyszałem, że nie ma problemu, ale też nie ma takiej potrzeby. Możemy przecież zostawić Julkę z jego siostrą, z chęcią się nią pozajmuje. I choć zabrzmi to szalenie – zgodziliśmy się!

By zrozumieć dlaczego trzeba pojechać do Jordanii z dziećmi. Oni wszyscy jako naród je po prostu uwielbiają. Podczas gdy ja byłem zajęty rozmową z właścicielem do dziewczyn podeszła siostra właściciela i rozpływając się w zachwytach zaczęła się bawić z Julką (choć bawić to dużo powiedziane w przypadku 3 miesięcznego dziecka ;) ). W dodatku uwielbienie łączy się tu z doświadczeniem. Nawet jeśli ktoś w tym wielodzietnym narodzie nie ma jeszcze własnych dzieci to ma na pewno siostrę, brata czy kuzyna który kilkoro dzieci ma. W Polsce spotkaliśmy się czasem gdy ktoś chcąc okazać dziecku zainteresowanie zachowywał się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany – zaczepiając dziecko zamiast sprawić mu radość był w stanie je przestraszyć. Nie w Jordanii. Gdy zobaczyliśmy jak fachowo siostra właściciela obchodzi się z Julką – wiedzieliśmy że o lepszą nianię było by ciężko :)

Jako że nie dysponuję sprzętem do podwodnej fotografii musi wystarczyć Wam opis – warto było porzucić na 1,5h córkę ;) Nurkowaliśmy na Cedar Pride – 110 m długości wraku. Niestety bez penetracji, ale na wejściu znajduje się ładna rafa z dużą ilością kolorowych małych ryb (wrażenie pływania w rybnej zupie), koniki morskie. Niestety za gościnną opiekę nad Julką odwdzięczyłem się divemasterowi rozbitym nosem – pod sam koniec, podczas safety stop, rozpiął mi się pas balastowy i musiałem się awaryjnie wynurzać, zderzając się z naszym przewodnikiem :/ Centrum nurkowe mogę więc śmiało polecić – są najtańsi, świetnie opiekują się niemowlętami i nie obrażają się za obrażenia cielesne :P

Usatysfakcjonowani mogliśmy opuścić Akabę. Kolejny przystanek – Wadi Rum. Duża część z osób na pewno kojarzy tą piękną pustynię z niezwykłymi formacjami skalnymi. Grała ona w końcu Marsa w niedawnym hollywoodzkim hicie „Marsjanin”.
Image
Image
Image
Jak można zwiedzać te „nieziemskie” widoki? Jeśli macie sporo czasu i większą ilość gotówki - wykupując wycieczkę z nocowaniem pod rozgwieżdżonym niebem, śpiewem beduinów i jeżdżeniem na wielbłądzie. Albo nie mając czasu - wynajmując jak my za 35JOD na 3h jeepa z kierowcą w visitors center. Nas taka długość wycieczki w zupełności usatysfakcjonowała.
Image
Image
Tu jednak muszę wyraźnie napisać – to NIE jest atrakcja dla niemowląt. Choć starsze dzieci z pewnością będą zachwycone podskakiwaniem na wybojach i możliwością siedzenia na pace – na Julce nie wywarły te atrakcje odpowiedniego wrażenia. Po raz pierwszy (i ostatni w tej podróży) nie wyglądała na zbyt szczęśliwą.
Image
Image
Image
Rodzice zbyt szczęśliwi za to nie byli gdy odkryli, że ich wypożyczony samochód nie ma świateł. Tzn niby światła ma, ale nie oświetlają one drogi. W celu przeżycia dojazdu do Wadi Musy, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg, testowaliśmy różne techniki. Przyklejaliśmy się do ciężarówki i jechaliśmy tuż za nią. Modliliśmy się by w Jordanii w odróżnieniu od Egiptu nie było osób które jeżdżą bez świateł (bo my na pewno byśmy ich nie zauważyli). W końcu obraliśmy taktykę podpatrzoną od lokalsów z aut o podobnym stanie technicznym – jeździli oni na długich światłach mając w nosie że oślepiają pozostałe osoby ;) Skoro piszę te słowa, oznacza że udało nam się przeżyć jazdę, natomiast nie należała ona do przyjemnych. Po dojeździe do hotelu przekonaliśmy się że to nie koniec nieprzyjemności tego dnia - pokój okazał się być straszną klitką bez pościeli na łóżkach i z odpadającymi kafelkami w łazience. O tym dowiedzieliśmy się jednak dopiero po 30min – tyle bowiem przetrzymał nas recepcjonista mimo późnej pory i 3 miesięcznego dziecka. Wszystko dlatego że nie chciał nam (i naszemu potwierdzeniu) uwierzyć, że w cenie noclegu wliczone jest również śniadanie.. (Al Anbat Midtown Hotel – odradzam). Wymęczeni całodniowymi wrażeniami padaliśmy z nóg. Ale prawdziwy wielki sprawdzian czekał nas dopiero kolejnego dnia. Czy Julka da radę na prawie 20km trekingu?

CDN
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 21 Mar 2018 22:41 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
Petra. Nazwa ta pobudza wyobraźnię wielu podróżnych. Zaliczana do jednego z 7 nowych cudów świata. Stolica królestwa Nabatejczyków, stolica rzymskiej prowincji Arabii. Po wielu wiekach prosperity na skutek trzęsień ziemi oraz zmian tras handlowych stopniowo popadła w zapomnienie. Mimo że znana lokalnym nomadom, czekała ukryta wśród wąwozów i kolorowych skał na ponowne odkrycie przez Europejczyków do XIX wieku. Teraz ciężko znaleźć kogoś kto o niej nie słyszał. Nawet osoby które nie potrafią zlokalizować na mapie Jordanii z łatwością wskażą że to właśnie tam Indiana Jones szukał Świętego Grala. Ci którzy Jordanię na mapie znajdą zacisną zęby i opłacą wstęp do jednego z najdroższych zabytków na świecie (w najgorszym wariancie – wycieczki jednodniowej – ponad 420zł!). Bo warto. Dla mnie osobiście najlepiej Petrę opisuje starożytna nazwa Rakmu – wielobarwna. Nie trzeba bowiem być zapalonym historykiem by zakochać się w Petrze. Jest ona po prostu przepiękna – monumentalne formacje wykute w różnokolorowych skałach (od barwy złocistego miodu po rdzawą czerwień) ciągną się na przestrzeni wielu kilometrów i wprost zachęcają do obejrzenia (i sfotografowania) ich wszystkich.
Image
Image
Image
Image

No właśnie – skalne miasto rozciąga się na przestrzeni wielu kilometrów. Według niektórych nie sposób go zobaczyć w pełni nawet w dwa dni. A my mieliśmy tylko jeden i w dodatku z 3 miesięczną córeczką. Bylibyśmy więc pewnie nieszczęśliwi i sfrustrowani że omija nas tak wiele, gdyby nie jedna rzecz – chusta :) Oczywiście producenci i przewrażliwione mamy z forów internetowych napiszą że chusta nadaje się jedynie na spacery a nie na chodzenie po górach czy długie wędrówki. Stanowczo zaprzeczamy – to najlepszy przyjaciel aktywnego rodzica malucha. Jak wygląda zwiedzanie w chuście? Kołysanie kroków rodzica, ciepło płynące od ciała i świeże powietrze sprawiają że szkrab błyskawicznie zapada w sen. Budzi się jedynie na karmienie i do zmiany pieluchy. Te dwie czynności będą wyznaczały nam rytm postojów. Poza tym – zwiedzamy jak zwiedzaliśmy do tej pory :)
Image
Image

(no ok – ktoś te dodatkowe kilogramy musi nosić, ale że ja jako ojciec nie zdałem egzaminu z wiązania chusty przed najwyższą izbą kontroli w postaci mojej żony – problem ten mnie nie dotyczył ;) żeby nie było – egzamin był przeprowadzany na pluszowym misiu ;) )
Image

Jako że jest to nasze pierwsze testowanie chusty (i Julki) w terenie, żonie opowiadam o planie minimum – odwiedzeniu Skarbca Faraona (który ani faraona na oczy nie widział ani skarbcem nie był, najprawdopodobniej służył za grobowiec), amfiteatru rzymskiego, grobowce królewskie. No i najważniejsze – wejściu na półkę skalną z widokiem na skarbiec!
Image
Image
Image
Image


Jako że dziewczyny radzą sobie świetnie (na szczęście przerwa na karmienie i przewijanie wypadła korzystnie w namiocie z widokiem na Skarbiec) – wspominam że warto byłoby odwiedzić jeszcze Monastyr (którego nazwa wyjątkowo nie jest myląca - rzeczywiście w okresie bizantyjskim pełnił funkcję chrześcijańskiego klasztoru). Drugi najbardziej znany budynek w Petrze znajduje się kawałek od reszty miejsc (z czego zresztą korzystają lokalsi oferując do niego jazdę na osłach). Mimo to uzyskuję aprobatę, tym samym udaje nam się zrealizować mój prawdziwy plan minimum ;)
Image
Image
Image

19km spacer Julka znosi nad wyraz dzielnie. Dopiero pod koniec zaczyna przeszkadzać jej zimny wiatr w momencie gdy dziewczyny muszą się nakarmić (siłą rzeczy są one bardziej w tym momencie eksponowane na warunki atmosferyczne). Mimo to uważam że egzamin terenowy zdały na 5+. Nie mam więc już wątpliwości że poradzą sobie z prawdziwymi wyzwaniami które naszykowałem dla nich w maju (ale o tym – w kolejnej relacji ;) ).
Image

Trudy pieszej wędrówki postanawiamy wynagrodzić sobie w sklepie z lokalnymi słodkościami. Jordańczycy to bardzo przyjazna nacja – sprzedawca dowiedziawszy się ode mnie jak mam na imię wręcza mi sporo darmowych łakoci („Yakub! It's a muslim name!"). Teraz jesteśmy gotowi na kolejną atrakcję dzisiejszego dnia – a jest nią rezerwat przyrody Dana. Jest to największy tego typu obszar w Jordanii, mimo to jest często pomijany przez turystów. Obejmuje on płaskowyż wznoszący się na wysokość 1500 m n.p.m. który pośród wąwozów opada w stronę pustyni Wadi Araba. Główną atrakcję stanowi wąwóz Wadi Dana - trasa liczy sobie 14 km, wiodąca z wysokości 1200 m n.p.m. w dół do ok 300 m n.p.m. Choć początkowo zamierzaliśmy przejść jego fragment to zabrakło nam czasu. Dodatkowo pogoda na miejscu odmienna jest od tej panującej nad Morzem Czerwonym – jest po prostu zimno! Zadowalamy się więc jedynie krajobrazami z punktów widokowych.
Image

Noc spędzamy w niemal wymarłej wiosce Dana. Według słów naszego gospodarza (nocowaliśmy w Dana Moon Hotel który bardzo polecam) – w wiosce nikt nie mieszka poza właścicielami hoteli i bratem jednego z nich. No właśnie – czy hoteli to nie za dużo powiedziane? ;) Przygotujcie się na nieco spartańskie warunki – kamienne izby, wnętrze ogrzewane jedynie piecykiem typu koza (jednym na cały obiekt, znajdującym się przy wejściu do budynku), wspólne prysznice (za to z gorącą wodą). Całość wynagrodzi jednak przesympatyczny właściciel-gaduła, który w dodatku jest całkiem niezłym kucharzem. Dzieli się on z nami praktycznymi wskazówkami. Teoretycznie za wstęp do rezerwatu pobierana jest opłata 8 JOD która idzie pół na pół dla właściciela hotelu w którym turyści nocują i rządu. Ale z tej opłaty w żaden sposób nie jest utrzymywany sam rezerwat, więc nasz gospodarz namawiał do nie płacenia jej, twierdząc że to jest wykorzystywanie turystów – oferuje nam pokazanie jak ominąć płatne wejście. Po dniu pełnym wrażeń i przykryciu grubą warstwą koców Julka zasypia szybko. Jutro czekają ją kolejne atrakcje ;)

CDN
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 25 Lip 2018 15:00 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Sty 2011
Posty: 7790
Najwyższy czas zakończyć relację – wydaje się że zacząłem ją pisać dopiero co, a Julka w międzyczasie zdążyła wyrosnąć z kołysek samolotowych i nabawić się zdolności odczuwania jet lag’u ;) (a pewnie większość osób które zaczęły śledzić relację przed wycieczką do Jordanii zdążyła już 2 razy z niej wrócić ;) )

Ostatni dzień w Jordanii okazał był jednym z fajniejszych dni. Wszystko za sprawą wyjątkowego miejsca o którym po raz pierwszy przeczytaliśmy na forum – kanionu Wadi Hasa. Zwany też Wadi Zared, jest jednym z ładniejszych i łatwiej dostępnych kanionów, gdzie brodząc w orzeźwiającej wodzie możemy podziwiać wąskie i strome czerwone ściany. Kanion bez żadnego sprzętu można zwiedzić wchodząc do niego w pobliżu miejscowości Safi (Gawr as-Safi). Dla poszukujących przygód możliwe jest rozpoczęcie wycieczki z górnego bieguna kanionu, tu jednak z tego co wyczytałem w internecie pewne doświadczenie i umiejętności (lub przewodnik) się przydadzą.

Zanim tam dojedziemy musimy się obniżyć do poziomu Morza Martwego – czyli prawie 2000m! Widoki po drodze są rewelacyjne.
Image
Image
Image

Sam kanion zapowiada się niepozornie. Ot polna droga, z owcami zgromadzonymi wokół strumienia wijącego się pośrodku. Oprócz owiec spotykamy dużo lokalnych mieszkańców którzy wybrali się w to miejsce na piknik. Nic dziwnego, jest tu przyjemnie ciepło (w odróżnieniu od upalnie ciepło panującego w innych miejscach ;) ), zaś pobliska woda idealnie nadaje się do ochłody. Mieszkańcy, jak w całej Jordanii, reagują entuzjastycznie i z dużą sympatią na widok Julki, chcą robić sobie z nami zdjęcia.
Image
Image
Image

My jednak postanawiamy udać się nieco dalej niż ich miejsca piknikowe. W tym celu wchodzimy do wody. Początkowo żona miała opory przed tym pomysłem „Jak to, z takim maluchem chodzić w rwącym potoku?” natomiast rzeczywistość szybko ją przekonała że nie ma się czego obawiać.
Image

Strumień w najgłębszych miejscach sięga nam do kolan, w większości miejsc idziemy też lądem, przekraczając wodę tylko od czasu do czasu. Jest pięknie!
Image
Image
Image

Oczywiście w głąb kanionu można zapuścić się tak daleko jak chcecie. My natomiast wybraliśmy się tylko na krótki, 2h spacer. Julka ma swój rytm, o który ciężej zadbać w kanionie ;)

Z Wadi Hasa kierujemy na powrót do Akaby. Tu znów czeka na nas wygodny Hilton. Oddajemy auto i cieszymy się drobnymi przyjemnościami, m.in. smacznym jedzeniem, tym razem z Syrian Palace. Podobnie jak ostatnio nie omijamy w drodze powrotnej do hotelu cukierni :)

I to by było właściwie tyle. Następnego dnia busik podwozi nas na granicę, którą tym razem przekraczamy dość sprawnie, mimo tłumów Jordańczyków czekających na jej otwarcie i możliwość udania się do pracy do Izraela. Większy stres mamy czekając na autobus który miał zawieźć nas na lotnisko, przyjeżdża sporo spóźniony. Od kierowców innych busów (mimo że jeden z nich jest z tej samej firmy!) nie mogliśmy się nic dowiedzieć, byli wręcz nieuprzejmi (eh, to nie Jordania..). Na lotnisko docieramy jednak bez przeszkód. Lot do domu przebiega sprawnie, Julka przesypia prawie całą drogę. Wydaje się że polubiła się z samolotami :)

PS

Nic bardziej mylnego:P Gdy obecnie wychodzimy na plac zabaw i nad nami przelatuje samolot z radością go udaje krzycząc „wuuu”. Jednak zapytana czy lubi samoloty i chciała by gdzieś polecieć bez wahania odpowiada „Nie!” ;)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 17 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group