Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 17 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 19 Mar 2017 15:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Wreszcie zmobilizowałem się, żeby opisać swój pobyt na Azorach. Żeby być dokładniejszym to nawet dwa pobyty, a żeby już być perfekcyjnie dokładnym, to za oboma razami byłem na największej wyspie tego archipelagu, na Sao Miguel czyli Wyspie Św. Michała.
Do tego wulkanicznego skrawka lądu, położonego na Oceanie Atlantyckim zawitałem w 2015 i 2016 roku. Oba pobyty przypadały na niemal dokładnie ten sam termin (przełom maja i czerwca) i trwały 7-8 dni każdy. Jak się zapewne domyślacie to nie mógł być zbieg okoliczności. Odwiedziny tej wyspy związane były z rundą Rajdowych Mistrzostw Europy – Sata Rallye Acores, przemianowaną od 2016 na Azores Airlines Rallye (tak, tytularnym i głównym sponsorem rajdu jest azorska linia lotnicza).

Aby zachować pewną chronologię i porządek, zdecydowałem się na trochę nietypowy zabieg. Otóż będę (przynajmniej na początku) opisywał kolejne dni z podziałem na rok 2015(a) i 2016(b).

Dzień 1a

Pierwszą podróż na Azory zaczynałem w Berlinie. Odlot o 6. z minutami, oraz „funkcjonalność” lotniska Schoenefeld, sprawiły, że noc z piątku na sobotę była niezmiernie krótka i już po 4. godzinie stawiłem się przy check-in. Bezpośredni lot do Lizbony linią TAP minął bez zakłóceń. Podano zapewne jakiś drobny poczęstunek, który oczywiście przespałem:)
Aeroporto de Lisboa jest świetnie skomunikowane z centrum miasta. Pozostało odebrać bagaż i zakupić dobowy bilet na metro. Specjalnie tak ułożyłem trasę by spędzić cały dzień w Lizbonie – wcześniej nigdy tu nie zawitałem. Nocleg miałem zarezerwowany w Pensão Fonte Luminosa, dogodnie położonym tuż przy stacji metra Alameda. Na meldunek było zbyt wcześnie, ale chociaż zostawiłem bagaż i zmieniłem ubiór na bardziej odpowiedni na końcówkę maja w południowoeuropejskiej stolicy.
Wielkiego planu na Lizbonę nie miałem – chciałem pospacerować, odwiedzić główne atrakcje, generalnie zobaczyć „z czym to się je”. Metrem dojechałem do stacji Cais do Sodre, położonej nad Tagiem. Tam rozpocząłem spacer, podczas którego zobaczyłem Praça do Comércio, czyli Plac Handlowy i fragment wybrzeża o nazwie Cais das Colunas.

Image

Następnie poszwendałem się po Rua Augusto wraz z przyległościami, a Rua Limoeiro doszedłem do Miradouro das Portas do Sol. Tam spędziłem kilka chwil by nieco odpocząc oraz porobić zdjęcia zabytkowym tramwajom. Kolejny cel to górujący nad Lizboną Zamek Św. Jerzego, czyli Castelo de S. Jorge. Tam zwabiła mnie przede wszystkim wspaniała panorama miasta. Widok jest rzeczywiście wspaniały. Po zrobieniu paru zdjęć przyszła pora na schodzenie, zwłaszcza, że kolejny punkt również zapowiadał się świetnie.

Image

Image

Image

Image

Tak też było – Elevador Santa Justa nie rozczarował. Na górze spędziłem parę dobrych chwil, a następnie udałem się w kierunku stacji metra Rossio i zahaczając po drodze o sklep dotarłem na nocleg. Kolejna noc również miała być bardzo krótka, ponieważ wylot do Ponta Delgada zaplanowany był na 6. rano.

Image

Image

Image

Image

Image


Dzień 1b

Moja ubiegłoroczna podróż zaczynała się w Warszawie i trwała jeden dzień. Lot Lufthansą via Frankfurt i tym razem do Porto, gdzie miałem mieć około 5h przerwę, przed kolejnym lotem Ryanair do Ponta Delgada. Oczywiście trasa nie była przypadkowa – w Porto nigdy nie byłem .
Już kilka chwil po zajęciu miejsca w pierwszym samolocie, na moim planie zaczęły pojawiać się rysy. Pilot ogłosił, że szalejące wokół Frankfurtu burza zakłóca cały ruch lotniczy i na wstępie będziemy stali na Okęciu około godziny. Szybka kalkulacja w pamięci czekających mnie przesiadek zburzyła błogi nastrój. Szczęśliwie z Warszawy odlecieliśmy po około 30 minutach. We Frankfurcie było kolejne opóźnienie i summa summarum mój czas na odwiedziny Porto trochę się skurczył. Wahałem się czy ruszyć do miasta, zwłaszcza że trochę czasu straciłem na poszukiwanie schowków na walizki. Finalnie zdecydowałem – ruszam do Porto. Chciałem przede wszystkim zobaczyć Ponte Luis I i widok z niego na dzielnicę Ribeira. Wsiadłem więc w tramwajo-metro i z przesiadką na stacji Trindade, dotarłem do mostu. Tam porobiłem zdjęcia niemal w każdą stronę i… zacząłem powrót w stronę lotniska. Postanowiłem, że miast czekać wagonik, który dowiezie mnie na stację Trindade, pokonam tę trasę pieszo. Zobaczę trochę więcej, a i kupię obowiązkowy magnesik. Po drodze natknąłem się na takie ogłoszenie: tydzień przed moją podróżą w okolicach Porto odbywała się runda Mistrzostw Świata WRC, której częścią był pokazowy odcinek po ulicach miasta.

Image

Na lotnisko dotarłem bez problemów. Szafka nie zrobiła psikusa i walizkę oddała, toteż pozostało nadać ją na lot do Ponta Delgada i udać się do saloniku. Cała dotychczasowa podróż szła nienajgorzej, więc na koniec klops – opóźnienie miało sięgnąć 2h. Zredukowano je potem do 90 minut, ale i tak zmęczenie dawało się już we znaki. Około 22 wylądowałem na wyspie, po czym 30 minut czekałem na bagaż – cóż końcówka dnia, nie była wybitnie udana

Image

Image

Image

Image

Image


Dzień 2a

Pobudka po 3. to nie jest to co lubię. Chciał nie chciał trzeba było wstać i udać się te 50m na przystanek autobusowy. Lekką nerwowość wprowadziła różnica pomiędzy tym co widniało na rozkładzie, względem tego co widać było w rzeczywistości, a w zasadzie nie było widać, ale szczęśliwie autobus z 8-minutową obsuwą, ale jednak pojawił się. Po dotarciu na lotnisko, musiałem jeszcze skorzystać z shuttle busa, który dowiózł mnie na terminal 2. Stamtąd linia Easy Jet zabrać mnie miała na Azory. Lot minął bezproblemowo, a wyspa przywitała cudnymi widokami i piękną pogodą. Samochód miałem wcześniej zarezerwowany w firmie Ilha Verde – dostałem granatowe Renault Clio. Ekspresowe meldowanie w hotelu, zmiana ubrań i pędem do samochodu. Tego dnia w planie miałem pierwsze zwiedzanie oraz testy rajdówek, który zwykle poprzedzają sam rajd.
Sao Miguel jest największą wyspą w archipelagu. Jest dość wąska, jej długość to około 90km, a szerokość oscyluje wokół 15km. Biorąc pod uwagę autostradę z Ponta Delgada do Ribeira Grande można dostać się w mniej więcej 20 minut. Tam też skierowałem swoje pierwsze kroki, a raczej obroty kół

Image

Image

Image

Po około 30-minutowym spacerku ruszyłem na zachód, tak by powoli zbliżać się do miejsca odbywania się wspominanych testów. Po drodze zatrzymałem się jeszcze w miejscowości Calhetas i przeciskając się ciasnymi uliczkami dojechałem do końca drogi, skąd rozpościerały się taki widoki.

Image

Image

Image

Czas gonił i musiałem już zmierzać na testy. Lokalizacja Remedios koło Santa Barbara. Żeby było prościej to na wyspie jest więcej miejscowości od tych nazwach Na szczęście miałem mapkę z zaznaczonym odcinkiem. Owa mapka zresztą niesamowicie rozbudziła mój apetyt na zdjęcia, ponieważ wynikało z niej, że trasa odcinka testowego będzie przebiegać nie więcej niż 200 metrów od oceanu. Mówię sobie – pięknie, nie ma możliwości żeby na dzień dobry nie miał pysznych kadrów z wodą i linią brzegową w tle. A jednak… Sao Miguel bywa pod tym względem okrutna Tutaj wiele dróg przebiega czymś co nazywałem wąwozami. Jest tylko przecinka na szerokość samochodu, a po obu stronach drogi skarpy lub bardzo wysoka roślinność. Tak było właśnie w tym przypadku. Droga biegła między polami uprawnymi, które ze względu na ukształtowanie terenu podzielone są na tarasy o różnicy wysokości dochodzącej do 4-5 metrów. Omal nie spadłbym z takiego jednego tarasu, kiedy biegnąc w kierunku trasu, jeden fragment pola zlał mi się z tym kolejnym, położnym o 2 moje wysokości niżej. Na szczęście w odpowiedniej chwili wyhamowałem.
Testy trwały do godzin popołudniowych, w całości przy pięknej pogodzie, choć po nawierzchni bardziej przypominającej szutry w Grecji czy na Sardynii. Jeździł Kajetan Kajetanowicz i polski zespół Subaru.
Kolejne dni do rozpoczęcia rajdu poświęciłem na poznanie całej wyspy.

Image

Image

Image

Image

Image

Dzień 2b

Jak pisałem wcześniej w 2016 roku do Ponta Delgada dostałem się z Warszawy w ciągu jednego dnia. Drugi dzień na papierze wyglądał podobnie jak rok wcześniej – testy Tym razem nie były one prywatne, ale zorganizowane dla wszystkich uczestniczących zespołów. Tego dnia dowiedziałem się, jak bardzo pogoda na Azorach może dać się we znaki. W Ponta Delgada było jeszcze znośnie, ale w miejscu testów istny koszmar. Wiało i lało. Lało nie tylko w góry, ale i z dołu i z boku Po 10 minutach wszystko było przemoczone. Swoje dołożyła również sama trasa odcinka. Jak widzicie na zdjęciach prowadziła oczywiście w takim roślinnym wąwozie. Ze względu na tłumienie dźwięku silników nie mogłem pozwolić sobie na maszerowanie drogą – musiałem górą, polami i łąkami. Połączenie rozmokniętego podłoża, rozkopanego dodatkowo przez niezliczone krowy oraz płynąca mieszanka błota i odchodów mocno dała mi się we znaki. Fotografuję rajdy już ładnych parę lat, ale takiego upodlenia dawno nie miałem. Po Okołu 2h dałem sobie spokój, przy czym dotarcie do „obozu” czyli tam gdzie był zorganizowany serwis dla samochodów, zajęło mi kolejne 2h. Byłem w takim stanie, że prawie nie chciano mnie wziąć do samochodu
Cały wieczór spędziłem głównie na lizaniu ran i próbie suszenia czegokolwiek.
O tym czy pogoda w kolejnych dniach była lepsza, oraz jak działa hotelowa pralnio-suszarnia dowiecie się w kolejnych odcinkach.

Image

Image

Image
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)


Ostatnio edytowany przez Tom K, 09 Kwi 2017 14:45, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
24 ludzi lubi ten post.
mashacra uważa post za pomocny.
 
      
Podróż na Okinawę za 3581 PLN. Loty (z bagażem) z Warszawy i noclegi w 4* hotelu Podróż na Okinawę za 3581 PLN. Loty (z bagażem) z Warszawy i noclegi w 4* hotelu
Urlop w Wietnamie za 3602 PLN. Loty (z bagażem) z Warszawy i noclegi ze śniadaniami w 4* hotelu Urlop w Wietnamie za 3602 PLN. Loty (z bagażem) z Warszawy i noclegi ze śniadaniami w 4* hotelu
#2 PostWysłany: 23 Mar 2017 00:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Dzień 3a

Pobudka zaplanowana dość wcześnie. Rzut okiem za okno – słoneczko. Niby fajnie, ale niestety na Sao Miguel niewiele to znaczy. Różnice w pogodzie są całkiem spore, zwłaszcza biorąc pod uwagę bardzo małe odległości. Mieszkałem w VIP Executive Azores Hotel. Hotel niezły, choć bez szału. Spory wybór na śniadanie. Ma całkiem dobre ceny w MakeMyTrip, choć tam najprzyjemniejsza taryfa nie obejmuje śniadań. Plusem jest garaż i spora dostępność miejsc na powierzchni, wokół hotelu. Minusem słabo (wtedy-2015) działające wi-fi.
Mniej więcej do południa miałem zajęcia związane z rajdem i tym Was nie będę zanudzał Potem rzut oka na mapę – byłem powyżej Furnas, około 10-12km od tej miejscowości. Zdecydowałem, że tam właśnie pojadę. Po drodze zahaczyłem o Miradoro do Castelo Branco. Castelo to huczne słowo, stoi tam tylko stara wieża, ale miejsce jest świetnym punktem widokowym na jezioro das Furnas. Niestety pogoda nie dopisała – niby nie padało, ale było dość pochmurno. Lagoa das Furnas ma specyficzne zielono-żółte zabarwienie, prawdopodobnie przez masowe zakwity glonów.

Image

Image

Do Furnas zbliżałem się od południowej strony i zatrzymałem się na wysokości początku wspomnianego jeziora. Jest tam parking, z którego wchodzi się do parku o tej samej nazwie jak jezioro. Park jak park, ale po kilku minutach dochodzimy do dużej kapliczki Ermida de Nossa Senhora das Vitorias.

Image

Po powrocie do samochodu przejechałem… może 1,5km i zjechałem na wysokości północnego krańca jeziora. Tam są sławne fumarolas, czyli szczeliny, przez które wydobywają się para wodna i inne gazy. Płaciłem przy wjeździe na parking, ale były to centowe sprawy. Sam wstęp w pobliże fumarolas wygląda na to, że jest bezpłatny. Chodzi się specjalnymi kładeczkami, ale w niektórych miejscach bijące ciepło można poczuć dość mocno. Wszędzie unosi się zapach siarki. Nie brakuje tam też licznych kopców z ziemi, w których przyrządzana jest jedna ze specyficznych, azorskich potraw: cozido das furnas – mieszanka warzyw i mięsa. Każdy aktualnie używany kopiec ma tabliczkę z nazwą restauracji, tak by było wiadomo co do kogo należy. Sam na smakowanie się nie skusiłem, ale znajomi próbowali. Podobno jak pokona się dość intensywny zapach, to jest dość smaczne

Image

Image

Kolejnym punktem programu było centrum Furnas, a raczej coś w rodzaju parku zdrojowego, w owym centrum usytuowanego. Park Terra Nossa jest główną atrakcją tego przepełnionego zapachem siarki miasteczka. Wstęp kosztuje 5 euro. Jest tam dość duży basen zewnętrzny z bardzo ciepłą wodą i dość… ekhm osobliwym kolorem wody Wejście do wody jest nie lada przeżyciem. Polecam uważać na biżuterię i odpowiednio dobrać kolor kostiumu. Na miejscu są przebieralnie i prysznice.

Image

Image

Po kąpieli udałem się dalej w stronę wschodniego wybrzeża. Krótki przystanek w Povoacao, w którym wiele ciekawego nie ma. Podszedłem do kościółka Igreja de Nª Sra do Rosário i dalej w drogę, w stronę Nordeste.

Image

Kręta droga prowadzi w górę. Po około 3km na skrzyżowaniu dróg będzie parking wraz z punktem widokowym (Miradouro do Por-do-Sol). Na wyposażeniu również ceglane paleniska a’la grill. Podobnych miejsc na całej wyspie jest mnóstwo. Sam widok na Povoacao i klifowe wybrzeże jest bardzo ładny. Niestety pogoda cały czas pochmurna, stąd kolory są bardzo przytłumione.
Mija kolejne kilka kilometrów malowniczej trasy i pora na kolejny przystanek. Tym razem w punkcie widokowym Ponta do Sossego. Obok punku widokowego z baaaardzo ciekawie (niemal na skraju zbocza) położoną toaletą jest tutaj sporych rozmiarów ogród. Nie brakuje oczywiście palenisk i … sporej ilości kotów.

Image

Image

Po 10 minutach kolejny przystanek – przy latarni morskiej Farol do Arnel. Do niej i do małego portu prowadzi kręta i stroma droga w dół. W zasadzie nie stroma, ale masakrycznie stroma. Po deszczu, który cały czas krążył w okolicy mógłbym mieć problem z podjechaniem, mimo że nawierzchnia jest betonowa. Zostawiłem więc samochód przy głównej drodze i udałem się na spacer. W dół oczywiście poszło trochę sprawniej

Image

Image

Po powrocie do samochodu, chwila jazdy i przystanek w położonym północno-wschodnim krańcu wyspy, Nordeste. Małej mieścine, w której życie toczy się powoli i leniwie. Zresztą w żadnym miejscu na Sao Miguel (może poza Ponta Delgada) nie ma oznak pośpiechu. Centrum wyznacza mały plac z kościołem Igreja de São Jorge.

Image

Image

Z Nordeste północnym odcinkiem głównej drogi na wyspie EN1-1a zacząłem zbliżać się w kierunku Ponta Delgada. Co nie oznacza, że nie było przystanków. Tuż przed Sao Bras, przy samej szosi znajduje się fabryka herbaty Cha Gorreana. Można tu zobaczyć kolejne etapy produkcji herbaty, spróbować jej czy kupić wybrane rodzaje. Świetna sprawa, kupujemy niemal prosto z krzaka:) W dodatku wokół są przepiękne i malownicze pola herbaciane. Oglądam, smakuję i kupuję parę pudełeczek - koszt około 1-1,5 Euro za 10 torebek.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Około 2km dalej jest druga fabryka, o nazwie Porto Formoso. W środku nie byłem, ale z jej tarasu roziąga się piękny widok na pola herbaciane i wybrzeże.

Image

Dzień zbliżał się do końca więc zakończyłem zwiedzanie. Niby niemal drugi kraniec wyspy, a w niecałą godzinkę dojechałem do Ponta Delgada. W programie kolacja, piwko i spać.
----------

W okolice północno-wschodniego krańca wyspy zarówno w 2015 jak i 2016 roku zawitałem jeszcze w czasie trwania rajdu. Jest tam rzecz ściśle z nim powiązana, na pewno warta wspomnienia, a nie wiem czy wiele przewodników podaje informacje na jej temat. Otóż w okolicy Nordeste zaczyna się droga, którą wiedzie kultowy odcinek rajdu o nazwie Tronqueira, liczący około 21km. Trasa wiedzie szutrową drogą o dość dobrej nawierzchni i biegnie mniej więcej równolegle do głównej szosy lączącej Nordeste i Pavoacao. Początek to dość szeroki fragment między platanami, powyżej Nordeste. Później droga się zwęża i wjeżdza w gęsty las. Miejscami poczujemy się jak w dżungli, jak nie przymierzając na planie Parku Jurajskiego. Po drodze będą ze dwa punkty widokowe. Jeśli się zdecydujecie na przejazd to polecam pokonać trasę od strony Nordeste, ponieważ bliżej mety jest przynajmniej jeden dość stromy zjazd i przy dość częstych opadach deszczu w tamtym rejonie, może nie być łatwo podjechać. Jeśli nie zdecydujecie się zmierzyć z całym odcinkiem, to absolutne „must see” znajduje się niedaleko jego mety, przy samym Pavoacao. Jest to przepiękna i długa aleja platanów, zdecydowanie lepsza niż ta na początku odcinka. Dojazd w sam jej środek jest bardzo prosty – z Pavoacao wyjeżdzamy na północ asfaltową drogą nr M522 (numeracja wg google maps) i gdy skończy się zwarta zabudowa, owa aleja będzie przecinać (prawo<-> lewo) naszą drogę.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W kolejnym odcinku znów... dzień trzeci, ale z pobytu w 2016 roku :mrgreen:
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off
27 ludzi lubi ten post.
mashacra uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 23 Mar 2017 08:54 

Rejestracja: 07 Kwi 2014
Posty: 1065
srebrny
Zdjęcia pierwsza klasa. Klikam "lubię to" :-)
Góra
 Profil Relacje PM off
Tom K lubi ten post.
 
      
#4 PostWysłany: 23 Mar 2017 09:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Lip 2012
Posty: 3700
srebrny
Bardzo przyjemne foty.
Jak mogłeś będąc na plantacji herbaty kupić miał herbaciany, skoro za ok. 3 EUR miałeś paczuszkę doskonałej orange pekoe, zbrodnia ;)
_________________
"Ten, kto znalazł się za drzwiami, pokonał najtrudniejszy etap podróży" - przysłowie duńskie
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
Tom K lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 23 Mar 2017 10:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
@‌cypel‌ Heh, masz rację. Chyba skusiłem się na dość zgrabne pudełeczka i możliwość wzięcia większej ilości na ppodarunki:) Miał, nie miał, w smaku każdy poczuł różnicę :P
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 23 Mar 2017 23:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Dzień 3b

Od poprzedniego wieczoru trwała walka o jakiekolwiek wysuszenie czegokolwiek. W pokoju hotelowym (tym razem spałem w Hotelu do Colegio) nie było żadnego grzejnika, a strasznie zwarta zabudowa (przez okno pokoju widziałem ścianę budynku naprzeciwko, dzieliło mnie od niego z 3,5 metra) nie pozwalała operował słońcu. Pomyślałem, że zejdę do recepcji i poproszę o jakiś przenośny grzejnik czy farelkę. No niestety takich luksusów nie mieli, ale pan zaproponował żebym wszystko spakował i przyniósł, a on to da do pralnio-suszarni hotelowej. Tak też zrobiłem i humor od razu był lepszy. Pakuneczek odebrałem niemal dobę później. Jedyne co choć trochę przeschło to softshell. Reszta zatęchła tak, jakby w ogóle nie była wyjęta z torby... Także ładnie podziękowałem i postanowiłem zawierzyć to jednak naturze i postawiłem wszystko przy otwartym oknie. Dwa dni później było suche:)
Podczas drugiego pobytu także łączyłem trochę spraw rajdowych z turystycznymi. Po śniadaniu udałem się po wypożyczenie samochodu (dzień wcześniej na „upadlające” testy zabrałem się z jednym z zespołów). Auto miałem zarezerwowane z Europcara, który dopiero otwierał swoje biuro w Ponta Delgada. Wiąże się z tym ciekawa historia. Otóż dzień wcześniej, gdy wracając ze wspomnianych testów zajechaliśmy na stację Repsol przy obwodnicy miasta, spostrzegłem iż za budynkiem stacji jest barak, cały obrandowany banerami Europcar. Wypożyczenie miałem ustalone z lotniska (o dziwo tańsza opcja niż miasto), ale domyślałem się, że pojechałbym na lotnisko tylko po to by zostać przywiezionym właśnie na owego Repsola. Toteż spytałem obsługę czy tak właśnie będzie i ku uciesze ich, oraz swojej umówiliśmy się na kolejny dzień na odbiór w tym miejscu. Odbiór przebiegł w miłej atmosferze, a do nowego Fiata Pandy byłem już przyzwyczajony, ponieważ niecały miesiąc wcześniej, takie auto służyło mi podczas Acropolis Rally of Greece. Uśmiech potęgowało słoneczko, które pojawiło się nad Ponta Delgada, ruszyłem więc zaczynając tym razem zachodnią stroną wyspy. Korzystając, z jak się wydawało super warunków, postanowiłem szybciutko wjechać w okolice perełki Sao Miguel, czyli kraterów Sete Cidades, wypełnionych bliźniaczymi jeziorami (Azul i Verde), o odmiennych kolorach. Po 15 minutach jazdy, wyspa po raz kolejny pozbawiła mnie złudzeń. Słońca ani widu ani słychu, mżawka i mgła. Dojechałem do punktu widokowego Vista del Rei, czyli początku drogi królewskiej okalającej jeziora (oczywiście prowadzi nią odcinek, jeden z bardziej znanych na świecie). Oczywiście przy ładnej pogodzie gorąco polecam to miejsce bo widok jest przedni, choć rosnące drzewa coraz bardziej go burzą. Dla żądnych wrażeń atrakcja. Obok stoi wielkie moloch –niedokończony i opuszczony hotel. Komuś ewidentnie nie spiął się biznesplan. Z tego co wiem ;) jest możliwość wejścia na sam dach, a stamtąd drzewa już nie powinny przeszkadzać.
No nic, popsioczyłem trochę na pogodę i postanowiłem ruszać dalej. Nauczony doświadczeniem skierowałem się ponownie w stronę wybrzeża, gdzie pogoda była lepsza. Do Sete Cidades obszernie wrócę,w którymś z kolejnych odcinków. Nieco na skróty, przy okazji objeżdzając jeden odcinek, dostałem się do głównej drogi EN1-1A, która okala całą wyspę. Po kilku kilometrach zjechałem z niej w stronę linii brzegowej, by zobaczyć latarnię morską Farol da Ponta de Ferraira.

Image

Image

Tuż obok znajdują się termy da Ferraira, do których prowadzi stromy zjazd serpentynami. Miejsce jest ciekawe widokowo, a i oferuje kąpiel w nietypowych warunkach. Poza basenem sztucznym (i hotelem), jest tam także naturalny (trzeba podejść około 400 metrów w kierunku zachodnim), w którym podgrzewane przez lawę dolne partie wód, mieszają się z powierzchniowymi i w rezultacie przy sprzyjających warunkach (spokojna pogoda, a co za tym idzie dość niski jej poziom) mamy kąpiel w 30-32 stopniach. Niestety oba moje pobyty w tym miejscu przypadły na pogodę dość słabą, z silnym wiatrem, co dodatkowo utrudniałoby kąpiel, grożąc roztrzaskaniem o skały (jest tam nawet rozwieszona lina, którą można się asekurować). No cóż, może kiedyś się uda. Pokręciłem się jeszcze chwilę po okolicy, po nabrzeżu pokrytym materiałem wulkanicznym, przybierającym zmyślne kształty. Do samochodu zapędziła mnie ulewa, która szczęśliwie skończyła się po 5 minutach.

Image

Image

Image

Image

Szczęśliwie, ponieważ już po niecałych 2km (wspominałem już chyba, że wyspa nie jest duża ) kolejny przystanek – Miradouro da Ponta do Escalvado – jeden w lepszych punktów widokowych na wyspie. Wyszło słońce z czego skrzętnie skorzytałem, podobnie jak ekipa Eurosportu, nagrywająca przebitki na potrzeby porajdowej relacji.

Image

Image

Image

Teraz czekało mnie dwa razy więcej jazdy, czyli aż 4km Miasteczko Mosteiros, na które ciekawy widok mamy już z drogi do niego prowadzącej. Po zjechaniu na dół udałem się na plażę i pospacerowałem wzdłuż brzegu, by sfotografować charakterystyczne skały.

Image

Image

Image

Image

Będąc na wybrzeżu cały czas obserwowałem co dzieje się „w górze” czyli potocznie mówiąc na wulkanie. Wyglądało na to, że pogoda znacznie się poprawiła, więc tym razem od północy, jednym z licznych stromych wjazdów (służących głównie rolnikom, no i turystom) postanowiłem udać się na koronę. Obserwacje byly słuszne – wypogodziło się i z punktu Miradouro da Cumeeira można było podziwiać wnętrze wygasłego wulkanu. Minusem jest to, że bardzo często niemiłosiernie tam wieje.
Przejechałem się jeszcze kawałkiem odcinka na szczycie krateru (cały odcinek, w najdłuższej, hardcorowej wersji przejechałem rok wcześniej, o czym będzie w kolejnym odcinku z literką „a” 8-) )po czym zjechałem w dół, z powrotem na północne wybrzeże. Wracając do Ponta Delgada zatrzymałem się jeszcze w miasteczku Capelas i pospacerowałem chwilę po uroczym placyku, z dość nietypową rzeźbą.

Image

Image

Po przystanku w Capelas skierowałem się w stronę Ponta Delgada. Po 25 minutach zawitałem do hotelu. Rytuał znany - generalnie odpoczynek.
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
mashacra uważa post za pomocny.
 
      
#7 PostWysłany: 25 Mar 2017 23:36 

Rejestracja: 22 Maj 2015
Posty: 32
Loty: 24
Kilometry: 60 505
herbata ta srednio mi smakowala,pilem bezposrednio z temosow wystawionych wewnatrz,wiec nie kupilem zadnej.tez bylem tam przy pochmurnej pogodzie ,tylko robilem trase zupelnie odwrotna w listopadzie 2015.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 27 Mar 2017 14:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
Przeczytane :) bardzo fajny sposób prowadzenia relacji.
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.
Góra
 Profil Relacje PM off
Tom K lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 29 Mar 2017 01:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Sete Cidades

Ta pozycja zasługuje na oddzielną wzmiankę. Jest to absolutnie główny punkt wypraw na Azory, typowa ich perełka. Gdy wpiszecie do google hasło „Azory”, w którymkolwiek z języków grafika wyrzuci Wam właśnie Sete Cidades, czyli Lagunę Siedmiu Miast, złożoną z bliźniaczych jezior: Azul i Verde, położonych w kraterze wygasłego wulkanu. To właśnie Sete Cidades sprawiało, że od wielu lat marzyłem o wyprawie na ten rajd i skadrowaniu rajdówki mając z jednej strony krater, z drugiej zaś ocean.
W dole, niejako w środku krateru położone jest małe miasteczko o nazwie Sete Cidades. Dalej droga wiedzie przez most, który oddziela oba jeziora. Co ciekawe, oba mają inny kolor. Verde przez masowe zakwity, głównie cyanobakterii, ma mocno zielone zabarwienie.
Podczas obu pobytów na Sao Miguel, miałem zarówno pecha jak i szczęście do pogody na Sete Cidades. W czasie zwiedzania zwykle pogoda mi nie dopisywała, wulkan był cały we mgle, lub widoczny ale przy mocno zachmurzonej pogodzie. Z drugiej strony to na czym mi najbardziej zależało, udało się zrealizować. Zarówno w 2015 jak i 2016 roku podczas rajdu pogoda była świetna, choć rok temu podczas porannego przejazdu odcinka… a zresztą sami zobaczycie na zdjęciach
W 2015 roku objechałem cały odcinek, który podczas tamtej edycji liczył niemal 30km i był jego najdłuższa, klasyczną wersją. Start zlokalizowany był przy początku Visa del Rei (Drogi Królewskiej) na skrzyżowaniu z opuszczonym hotelem. Prowadził krawędzią krateru niemal okrążając cały wulkan, od czasu do czasu zjeżdżając na wybrzeże. Meta zlokalizowana była w pobliżu miasteczka Remedios, po północnej stronie wyspy. Trasa odcinka niemal non stop prowadzi w roślinnym wąwozie. Bariera wzrokowa pewnie nieco wpływa na kondycję psychiczną ścigających się załóg, gdyż miejscami jadą niemal po samej krawędzi, najbardziej stromej ściany. Trasa częściowo pokrywająca się z odcinkiem, polecana jest także w przewodnikach, także śmiałkom polecam się z nią zmierzyć. Wrażeń na pewno nie zabraknie.

Image
Początkowy fragment Drogi Królewskiej, widok na Caldeira Seca

Image

Image

Image
Widok z Miradouro do Cerrado das Freiras, koło Jeziora Santiago, około 2km po przekroczeniu mostu dzielącego jeziora Azul i Verde.

Image
Mapa odcinka Sete Cidades, w wersji z 2015 roku

Image
Najbardziej charakterystyczny, rajdowy punkt widokowy

Image

Image
Przepaść miejscami jest bardzo blisko!

Image

Image
Tak, to to samo miejsce :)

A tutaj filmik (oczywiście nie mojego autorstwa) pokazujący magię tego odcinka



----------

Dzień 4a

Ostatni dzień zwiedzania, przed rozpoczynającym się nazajutrz rajdem.
Będąc w okolicy Sete Cidades postanowiłem wstąpić do miasteczka Mosteiros. Było o nim już w jednym odcinku, ale w 2015 roku, byłem jedynie we wschodniej jego części, także bardzo atrakcyjnej.

Image

Image

Image

Image

Następnie przejeżdżając niemal całym północnym wybrzeże dotarłem do jednego z częściej odwiedzanych punktów widokowych: Miradouro do Santa Iria, który oferuje wspaniałe widoki na klifowe wybrzeże.

Image

Po nacieszeniu się miejscem ruszyłem dalej, główną drogą na wschód wyspy. Po około 15km zjechałem z niej, zgodnie z drogowskazem na Ribeira dos Caldeiros. Jest tam park, z kilkoma wodospadami. Można wybrać się na dłuższy lub krótszy spacer. Ja w ramach ograniczonego czasu, pozostałem przy sporym wodospadzie położonym tuż przy drodze i parkingu.

Image

Image

Image

Następny punkt programu to kolejna wodna atrakcja – gorące źródła Caldeiras. Dzięki połączeniu natury z wygodą człowieka, powstało tam kilka basenów, w których jest mniej lub bardziej ciepła woda. Są przebieralnie, a za wstęp trzeba zapłacić drobne euro. Uwaga, miejsce to posiada bardzo mały parking, tuż przy drodze, która jest bardzo kręta i tym samym może być problem, jeśli zabraknie dla nas przestrzeni. Nie w każdym miejscu można się kąpać, bo w niektórych jest niemal wrzątek – przez pomyłkę ciężko wejść, woda aż bulgocze 8-) . Basenik, w którym połączenie gorącej i zimnej wody jest najkorzystniejsze był bardzo zatłoczony. Skorzystałem więc z innego, w którym woda daleka była nawet od letniej. Nie przeszkodziło mi to jednak w podziwianiu całego miejsca, w którym chwilami można poczuć się jak w środku dżungli.

Image

Image

Po wysuszeniu ruszyłem malowniczą drogą w stronę południowego wybrzeża. Dotarłem oczywiście do trasy EN1-1A otaczającej całą wyspę. Niestety zmuszony byłem odpuścić zwiedzanie wybrzeża i miasteczka Villa Franca do Campo, ale jednego punktu w tej okolicy nie sposób było pominąć. To kapliczka Nossa Senhora da Paz, która posiada karkołomne wręcz schody. Widok z góry wynagradza cały trud.

Image

Image

Image

Image

Tego dnia postanowiłem zobaczyć jeszcze Lagoa do Fogo, czyli kolejne jezioro w kraterze. Masyw ten widać z Ponta Delgada, stąd wiedziałem, że bardzo często spowity jest chmurami. Zresztą od początku myślałem, że to jezioro mgły, ale potem zorientowałem się że fogo oznacza ogień. Teraz widziałem, że jest szansa zobaczenia tafli wody, więc ruszyłem z wybrzeża mocno pod górę. Nie zawiodłem się. Chmury się przerzedziły i jeziora zaprezentowało się w całej okazałości.

Image

Image

Image

To był ostatni punkt programu jeśli chodzi o zwiedzanie. Tego samego dnia ulicami Ponta Delgada, zorganizowana pokazówkę mającą być luźną przygrywką do, rozpoczynającego się następnego poranka, rajdu.
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
mashacra uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 07 Kwi 2017 10:13 

Rejestracja: 22 Kwi 2015
Posty: 5
zdjęcia zachęcają do podróży :) czy Sao Miguel da się zwiedzić bez samochodu?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 07 Kwi 2017 11:00 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Forumowicze kiedyś dyskutowali na ten temat i orzekli, że chyba się da, natomiast jest to dość uciążliwe i na pewno zajmie duuuuuużo więcej czasu, a może nawet uniemożliwi dotarcie do niektórych miejsc.
Polecam jednak samochód. Odpowiedni temat na forum pozwala zapoznać się z opcjami i cenami. A sama jazda jest bardzo przyjemna, ruch raczej niewielki, drogi dobrej jakości, i dobrze oznaczone.
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 08 Kwi 2017 19:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Podsumowanie.

Przyszedł czas na małe podsumowanie. W sumie podczas obu pobytów spędziłem na wyspie jakieś 13 dni. Kilka razy objechałem ją dookoła, przejeżdżając pewnie większością asfaltowych dróg na wyspie. Mimo to mam pewien niedosyt. Nie udało się, z wiadomych względów, zobaczyć wszystkiego. Zwłaszcza nie przemierzyłem szlaków wokół Sete Cidades, w tym tego bardzo znanego, który trzymając się konwencji, wyszuka Wam się w googlach po wpisaniu „Sete Cidades” – prowadzącego do Miradouro da Boca do Inferno, z charakterystycznymi drewnianymi barierkami. Więcej czasu chciałbym poświęcić także na środkową część wyspy. W każdym razie, na pewno mam tam jeszcze co zobaczyć i chętnie tam znów zawitam.

Generalnie ten kierunek gorąco polecam. Jest to przepiękne miejsce, z osobliwym klimatem i pewną dozą egzotyki. Mimo, że z roku co rok Azory stają się coraz popularniejsze, nie można powiedzieć, że są zadeptywane. Rozwój ruchu turystycznego póki co odbywa się dość „harmonijnie”. Choć ceny zaczynają rosnąć. Porównując rok 2015 z 2016 zauważyłem spory wzrost cen wypożyczenia samochodu, przynajmniej w większych wypożyczalniach. Ceny podniosły także lepsze hotele i delikatnie, ale jednak sklepiki z pamiątkami.
Choć całą wyspę można zwiedzieć w 4 pełne dni, to warto zaplanować sobie na Sao Miguel więcej czasu. Pogoda nawet w letnich miesiącach bywa nieprzewidywalna. Może się zdarzyć, że np. Sete Cidades będzie we mgle, warto mieć więc czasowy backup. Głupio by było opuścić wyspę nie widząc tego sławnego miejsca. Myślę, że tydzień na wyspie powinien być w sam raz. Tak jak wspominałem po wyspie jeździ się bardzo przyjemnie, nie ma wielkiego ruchu zarówno na drogach jak i w bardziej znanych miejscach. Ja podczas dwóch pobytów nigdzie tłumu nie odczułem. Raz spotkałem większą wycieczkę młodzieży w fabryce herbaty.

Przewodnik – w marcu 2015 roku, gdy robiłem „risercz” przewodnikowy natrafiłem na pracę Państwa Hermann – przewodnik o wszystkich azorskich wyspach, podzielony na dwie części. Z pewnymi obawami, ale kupiłem go – 39zł za plik PDF z częścią 1. I powiem Wam, że był to strzał w dziesiątkę. Przewodnik jest świetny, przynajmniej jeśli chodzi o Sao Miguel. Jest tam opisane absolutnie wszystko co można zobaczyć na tej wyspie. Poszczególne atrakcje zebrane są w siedem sugerowanych tras. Dodatkowo w przewodniku jest trochę informacji i historii i kulturze, oraz sporo świetnych fotografii.

Na koniec kilka fotek z rajdu, z miejsc znajdujących się poza głównymi szlakami.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#13 PostWysłany: 08 Kwi 2017 20:14 

Rejestracja: 16 Sty 2011
Posty: 7863
HON fly4free
Azory to jedno z najfantastyczniejszych miejsc, które widziałem, a widziałem już ich (że tak nieskromnie powiem) sporo :)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#14 PostWysłany: 05 Maj 2017 07:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 24 Sie 2010
Posty: 4825
Loty: 307
Kilometry: 514 401
Ostrzeżenia: 1
HON fly4free
@‌Tom K‌ to miala byc kolejna przeczytana relacja po ktorej beda nastepne i nastepne do przeczytania.
Ale Ty tak skutecznie kusiles, kusiles az skusiles... DZIEKUJE !
Nie mam szans by wygospodarowac czas na dluzszy pobyt z powodow osobistych stad kolejny szybki wypad na wariata :)

Piatek: Krakow-Porto
Sobota: Porto-Lizbona, Lizbona-Ponta Delgada
Niedziela: Ponta Delgada-Lizbona, Lizbona-Porto
Poniedzialek: Porto-Krakow
Góra
 Profil Relacje PM off
Tom K lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 05 Maj 2017 09:13 
Moderator forum

Rejestracja: 08 Lis 2011
Posty: 988
Loty: 124
Kilometry: 370 562
Świetne zdjęcia!!!
Nie mam czasu na dokładne przeczytanie, na razie tylko tak na szybko, ale przeczytam. Wieczorem. A zdjęcia świetne.

Było coś o kosztach? Może byś dorzucił kilka informacji z pierwszej ręki, tak mniej więcej.

I nie wiem, czy już pisałem, ale zdjęcia świetne. ;)

Edit: Z tymi cenami, to już sobie poradziłem. Okazało się, że jednak mam trochę czasu. :lol: Azory trafiają na krótką listę "Do odwiedzenia".
_________________
Moje relacje:
<USA - Roadtrip z namiotem na dachu>; <Seszele Luksusowo? Budżetowo? Panie, a nie można obu? Można!>,
<Islandia - lodowe góry i maskonury.>, <Ej, ale będzie widać góry? - Kirgistan Kazachstan>
<Wuchta problemów - Hong Kong, Filipiny>
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 12 Maj 2017 19:50 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Lis 2012
Posty: 2939
Loty: 348
Kilometry: 658 488
niebieski
Trochę późno, ale byłem w rozjazdach. O kosztach nic nie pisałem, ponieważ charakter wyjazdu był para-służbowy stąd poniesione koszty nie były reprezentatywne :twisted:
_________________
Azory => Egzotyka tuż za rogiem, czyli azorski "double decker" :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 12 Maj 2017 20:37 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Maj 2017
Posty: 989
piękne fotografie - przywołałeś wspomnienia z mojej wizyty w marcu 2016, o dziwo podczas całego pobytu nigdy nie padało a temperatura oscylowała w granicach 17-20*C
obiecałem sobie ze jeszcze tam wrócę , kto wie może w przyszłym roku zaraz po powrocie z nowej zelandi lub w okolicach maja
tylko tym razem chciałbym odwiedzić chociaż 1 wyspę oprócz sao miguel

przy latarni morskiej też balem sie zjechac na dół a tam chyba z 40% spadek jest wiec zejście było szybkie a na końcu jest taki mały wodospadzik który wynagrodził mi powrotna wspinaczkę w drodze powrotnej
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
kaya lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 17 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group