Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 47 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
Offline
#21 PostWysłany: 22 Sie 2016 17:21 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
No nie wiem czy ja nadawałabym się na ambasadorkę jakiegokolwiek regionu. Nie jestem zbyt ekspresyjna, więc ciężko usłyszeć ode mnie jakieś ochy i achy. U mnie powiedzenie "było spoko" to już przekaz wielkich emocji ;-)
Ogólnie ciężko nazwać Kazachstan mekką globtroterów. Kraj na pewno jest zróżnicowany, być może gdybym więcej czasu poświęciła na góry, to krajobrazy byłyby bardziej zapierające dech w piersi. Jednak mój plan celowo został tak skomponowany, bo ja po prostu lubię być w podróży i chciałam przekrojowo poznać Kazachstan.
Spodziewałam się, że Kazachstan będzie bardziej taki prowincjonalny. Jednak zaskoczył mnie. Kraj jest bogaty, dobrze się rozwija, inwestuje w edukację młodych ludzi zagranicą i chce być naprawdę international. Ja sądziłam, że będzie to powtórka z odwiedzonego przeze mnie Kirgistanu, gdzie kilka lat temu w autach złapanych na stopa, leciały z kasety "Biełyje Rozy" a w wioskowym sklepie (czyli oknie domu) można było kupić wódkę, wino albo oranżadę i to by było na tyle. Otóż w Kazachstanie tak nie ma, więc chyba jednak są o poziom wyżej od Ukrainy.
Druga sprawa jest taka, że oni nie czują swojego turystycznego potencjału, więc nie wszystko jest na wyciągnięcie ręki.
Ja cieszę się, że tam byłam. Zweryfikowałam swój pogląd na ten kraj. Może nie ma tam aż tak wiele spektakularnych miejsc, ale mimo wszystko jest pewne bogactwo. Góry, barany, ośnieżone szczyty a za chwilę kaniony, wydmy, wielbłądy. Mieszanka kulturowa: Ujgurzy, Kazachowie, Rosjanie, Koreańczycy - każdy jest inny, a nie bez znaczenia jest, że przekłada się to na pyszną kuchnię :-)


Ostatnio edytowany przez Karolina_s, 23 Sie 2016 07:37, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Tylko 564 PLN za przedłużony weekend na Malcie 🤩😎 Loty z Warszawy i 3 noce w hotelu Tylko 564 PLN za przedłużony weekend na Malcie 🤩😎 Loty z Warszawy i 3 noce w hotelu
🌴Twoje wielkie włoskie wakacje! 🌞 Wczasy w 4* hotelu przy z wyżywieniem w Kalabrii za 2829 PLN 🇮🇹🍝 🌴Twoje wielkie włoskie wakacje! 🌞 Wczasy w 4* hotelu przy z wyżywieniem w Kalabrii za 2829 PLN 🇮🇹🍝
Offline
#22 PostWysłany: 22 Sie 2016 17:33 

Rejestracja: 24 Paź 2012
Posty: 1409
niebieski
Z mojego punktu widzenia: w porownaniu do Rosji czy Ukrainy Azja Srodkowa jednak jest rozna wiec warto sie wybrac. Ale wtedy o wiele ciekawszy jest Uzbekistan czy Kirgizja. Kazachstan raczej nie zachywyca od razu, raczej powoli wciaga swoja normalnoscia.
_________________
Yukon - tworzy sie
Azerbejdżan - zakończona

Laponia | Komory | Bahrajn | Senegal | Santiago de Chile | Guca | Ladakh | Palestyna | Athos | Ziemia Ognista | Syberia zimą

Instagram: @podruuznik
Góra
 Profil Relacje PM off
Karolina_s lubi ten post.
 
      
Offline
#23 PostWysłany: 22 Sie 2016 17:35 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Dobrze powiedziane :-)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Offline
#24 PostWysłany: 22 Sie 2016 19:30 

Anonymous napisał(a):
Warto tam lecieć ? :roll: Jest coś diametralnie innego niż na Ukrainie, w Rosji, Gruzji ?

Moim zdaniem warto. Na Ukrainie byłem, w Gruzji nie byłem ale w ogóle bym Kazachstanu z tymi krajami nie porównywał. Kulturowo jest od Ukrainy trochę inny: tzn. niby muzułmański ale wódkę piją jak w Rosji. Nikt Cię tam za rękaw ciągał nie będzie byś walił czołem w południe o dywan.
Tylko tak - lecieć warto ale nie na żadne wczasy. Oczywiście, chcesz zostawić sporo kasy, wynająć auto na miejscu, spać w hotelach 3* i 4* gwiazdkowych - da się. Nie wszędzie ale w dużych miastach (Ałmaty, Astana) to jest możliwe. Tam gdzie przyroda są jurty, cen nie znam ale podejrzewam że osiągalne, można konie wynająć. Wszystko można.
Ale jest to kraj idealny do taniego podróżowania. Autostopem 250 km ledwo zipiącym Kamazem? Proszę bardzo, nigdy nie czekałem dłużej niż 20 min. Nowa Toyota ze skórzana tapicerką i rozsądnym audio wewnątrz? Też się zatrzyma. Ludzie, poza metropoliami, żyją skromnie ale godnie. Nic mnie tam złego nie spotkało, nikt mnie oszwabić nie próbował i nie byłem też taką sensacją jak w Chinach, gdzie robiono sobie ze mną zdjęcia jak z wielbłądem.
Góry to mają takie, że jak stałem na dworcu w Ałmaty czekając na busa i moim polsko-rosyjskim próbowałem pogadać z Kazachem, jak je zobaczyłem to musiałem dwoma rękami szczękę przytrzymywać. Drugi raz mnie to spotkało jak spróbowałem kazachskich dżemów, a trzeci jak mnie kobiecy ideał wziął na stopa pod koniec podróży ;)
Melony, arbuzy - to radzę omijać z daleka bo potem w Polsce nie weźmiesz tych marketowych do ust. Tak więc masz wybór: albo żyć w poczuciu, że wiesz jak smakuje melon, albo spróbować tego kazachskiego. Żeby nie było, że nie ostrzegałem :) Lepioszki są jak Madras Curry kupowane w Carrefourze w Dubaju - po prostu wzorowe. Nic do poprawy. U nas tego nie znajdziesz, niczym nie zastąpisz. Dokładając do tego dżem, zagryzając melonem, jesteś w raju i żadnych dziewic Ci nie potrzeba bo rąk brakuje :) Piszę trochę w żartach ale jak lubisz dobrze zjeść to zjesz, chociaż dania główne w restauracjach mi akurat nie podchodziły tak do końca. Tłuste, ciężkie i dużo cebuli. Ale co kto lubi, te ich pilawy bardzo polecam. Na zimno też dobre. Wódki mniejszej niż 0,2l nie widziałem.
Co jeszcze bym napisał... aha, przeciwnie niż u Autorki, u mnie wszystko działało. Bus stał tam gdzie miał stać, dowiózł tam gdzie miał dowieść, a w drodze powrotnej odebrał z miejsca noclegu.
Językowo jest jak we Francji, a nawet lepiej bo oprócz swojego znają chociaż jeden język obcy - rosyjski. W Ałmaty, jak w Paryżu, ktoś zna kogoś, kto zna angielski. Łatwiej złapać grypę niż znaleźć taką osobę, ale jak już się uda to wszystko Ci powie. Turystyki tam w sumie nie ma, w hostelu w pokoju dzielonym spałem sam.
Co więcej mogę dodać? Kazachstan potrafi przeformować wyobrażenia o podróżach. Na celowniku mam Kirgistan i trekking Ala-Kol (wygoogluj). Nie wiem czy uda się w 2017 ale w 2018 nie widzę innej opcji. Uzbekistan też mam na oku więc jak zwykle zadecyduje promocja. :)
Tu moja relacja: https://don-bartoss.fly4free.pl/blog/13 ... kazakstan/


Ostatnio edytowany przez Anonymous 22 Sie 2016 22:21, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#25 PostWysłany: 22 Sie 2016 19:47 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Dzień 11 5 sierpnia 2016 r. Aralsk
Agencja Aral Tenizi to NGO, które działa na rzecz odbudowy, czy też odtworzenia choć częściowo zasobności dawnego Morza Aralskiego. Oprócz tego pomaga w organizowaniu wyjazdów dla turystów.
Powinno być czynne od 9ej, zatem o tej porze zalegamy na klatce schodowej. Po kilkunastu minutach przychodzi dziewczyna, która, jak się potem okazało, jest tam asystentko-sekretarką. Gadamy z nią, ona potwierdza, że zorganizowanie kierowcy jest możliwe. Niestety dopiero po godzinie wydusiła z siebie, że jej szefowie pojechali do jakiejś głównej siedziby do Ałmaty i dzisiaj nie wrócą, a ona nie zna numeru do kierowcy. No to pięknie, grunt to mieć refleks.
Kiedy my się mordowałyśmy ze swoim łamanym ruskim, okazało się, że przez cały czas piętro niżej siedziała nauczycielka angielskiego, która prowadzi tam zajęcia. Dogadałyśmy się z nią, że zdobędzie numer do kierowcy i do niego zadzwoni. Gdy wyszłyśmy na chwilę z budynku, pojawił się chłopak z którym wczoraj gadałyśmy. Faktycznie pożyczył od brata UAZ i może z nami jechać. Problem z wczoraj nie zniknął, tzn. on nadal nie rozumie gdzie mamy jechać. Prowadzimy go do nauczycielki angielskiego. Okazało się, że kierowca z agencji, który mówi po angielsku jest za miastem i nie możemy skorzystać z jego usług. Ponieważ z grona sekretarka agencji, miejscowy chłopak, nauczycielka - chyba tylko ta ostatnia ruszała się kiedykolwiek z Aralska i wie że chodzi nam o cmentarzysko statków, prosimy ją o wytłumaczenie chłopakowi gdzie ma nas zawieźć. Nie był łatwo, ale w końcu się udało. Negocjacje cenowe nie były łatwe, ale skończyło się na 15000 KZT (165 zł).
Oczywiście przed wyjazdem shopping i wizyta na stacji benzynowej.
Ta najbardziej podstawowa trasa wiedzie do Zhalanash (ok. 70 km od Aralska) i potem trzeba jechać dalej aby natknąć się na wraki.
Niestety zostały już tylko dwa, bo pozostałe zostały pocięte i przetopione. Więc jeśli ktoś chce je jeszcze zobaczyć to w niedługim czasie powinien się pakować i lecieć do Kazachstanu.
Dalej pojechaliśmy nad brzeg Morza Aralskiego, a raczej tego co z niego zostało.
No tak, bo trzeba wyjaśnić, że samo to, że kiedyś była tam woda a teraz nie ma i jest tylko spalona słońcem ziemia, warstewka soli i próbujące się przez to wszystko przebić chwasty, może nie robi specjalnego wrażenia. Ale kiedy zastanowimy się nad tym, jak wielka to była woda, zasięg terytorialny głębokość itd. Że region ten był największym ośrodkiem rybołówstwa w tej części Azji i nie tylko już trochę zmienia nasze postrzegania. A gdy dotrze do nas, że to wszystko przez to, że ktoś wymyślił sobie zmianę biegu rzeki w celu nawadniania pól (nieefektywnego - bo 90% kanałów było nieszczelnych) to wtedy wiemy, że jesteśmy w jądrze akcji jednej z największych katastrof ekologicznych XX w. Powierzchnia Morza Aralskiego wynosiła ok. 70 tys. km2, teraz to ledwie 3 tys. Poniżej grafika ze strony aramcoworld.com obrazująca morze kiedyś i dziś.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Aralskie morze przed i po
20.png
20.png [ 270.71 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Wracając do naszej wycieczki, wszędzie otwarta przestrzeń, której widok uwielbiam.
Załącznik:
Komentarz do pliku: W drodze do Zalanash - morze wokół ;-)
1.JPG
1.JPG [ 215.01 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: W drodze do Zalanash
2.JPG
2.JPG [ 262.72 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: W drodze do Zalanash
3.JPG
3.JPG [ 322.31 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Nasza Bestia
4.JPG
4.JPG [ 236.64 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: W drodze do Zalanash
5.JPG
5.JPG [ 219.62 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: W drodze do Zalanash
6.JPG
6.JPG [ 252.64 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Na horyzoncie majaczy miasteczko Zhalanash. Tutaj powiedzenie "w samym środku niczego" nabiera sensu.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Zhalanash
7.JPG
7.JPG [ 302.21 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Kupujemy od miejscowych butelkę mleka od wielbłąda - sfermentowanego lekko - nazywa się to chyba szubat, moim zdaniem lepsze niż kumys.
I jedziemy dalej szukać wraków. Nareszcie są.... siedzą pod nimi wielbłądy. Myślę, że jeszcze 2, 3 lata i zwierzaki nie będą miały się gdzie skryć przed słońcem. To brutalna prawda... niestety :-( Swoją drogą to dość surrealistyczne obraz zobaczyć na stepie ziemie usłaną w muszelkach.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Cmentarzysko statków
8.JPG
8.JPG [ 251.44 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Cmentarzysko statków
9.JPG
9.JPG [ 335.06 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Cmentarzysko statków
10.JPG
10.JPG [ 271.33 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Dalej kierujemy się szukać linii brzegowej... i oto jest Morze Aralskie! Cel został osiągnięty. Bardzo chciałam tu się znaleźć, zanim wraki znikną, muszelki i warstwa soli zostaną przykryte przez rośliny, a wspomnienia o dawnej świetności tego regionu przepadną w niepamięć.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Aralskie More
11.JPG
11.JPG [ 310.99 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aralskie More
12.JPG
12.JPG [ 283.91 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aralskie More
13.JPG
13.JPG [ 133.57 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Kwatera rybaków
14.JPG
14.JPG [ 304.92 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Wycieczka sprawiła przyjemność nie tylko nam, ale również naszemu kierowcy, który nigdy tu nie był. Mnie też cieszy, że ten młody chłopak mógł sobie coś zarobić, bo tak jak duża część mieszkańców jest bezrobotny.
Nasz UAZ wszędzie wjedzie, więc jeszcze zajeżdżamy do lepianek, w których zimą zamieszkują rybacy.
Wycieczka dobiega końca, wracamy naszą malowniczą trasą do Aralska. Nie spieszyliśmy się zbytnio, więc wycieczka trwała ponad 6h.
Naszą dobę hotelową w Aralu wykorzystujemy do granic możliwości. Więc wybieramy się jeszcze do pobliskiego muzeum. Co prawda pracownik stojący na zewnątrz jest zajęty sms-owaniem, więc stara się nas odwieźć od tego pomysłu, że kosztuje aż 300 KZT (3,30 zł), że w sumie jest bardzo małe i nic tam tak na dobrą sprawę nie ma. Siła argumentów potężna, jednak nie dajemy się zniechęcić.
Może muzeum faktycznie nie jest zbyt potężne, ale z budynku przechodzi się do wnętrzna statku, gdzie są gabloty z eksponatami. Ogólnie fajne rozwiązanie, myślę że warto wydać te kilka groszy.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Muzeum w Aralsku
15.JPG
15.JPG [ 308.88 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Muzeum w Aralsku
16.JPG
16.JPG [ 211.38 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Muzeum w Aralsku
17.JPG
17.JPG [ 210.16 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Jeszcze tylko prysznic, pakowanie i śmigamy na miasto. Dzisiaj jest jeszcze więcej wesel niż wczoraj, a nam i tak mimo tego nie udaje się wkręcić na żadne - uważam to za jedną z większych porażek wyjazdu.
Załącznik:
Komentarz do pliku: To uczucie gdy jest impreza, a ciebie na niej nie ma :-(
18.JPG
18.JPG [ 319.87 KiB | Obejrzany 7268 razy ]

Niesamowite jest to, że tutaj jest spore bezrobocie a mimo tego bankomaty są oblegane cały wieczór (w ciągu dnia też, ale na mniejszą skalę). Myślę, że to kwestia jakichś dotacji państwowych. Bo gdyby rzecz działa się na Ukrainie to pewnie całe miasteczko dawno by się rozpiło i zapadło w depresję.
Dzień kończymy tak, jak reszta mieszkańców, relaksem w parku.
Później jeszcze trochę wegetujemy na dworcu, aż w końcu nadpędza nasz żelazny dyliżans (3:41). Bilety kupiłam jeszcze będąc w Polsce - datę musiałam skorelować z naszym lotem z Aktobe. Najniższa klasa na trasie Aral More - Akrobe kosztowała mnie 1799 KZT (19,79 zł), prawie 11h w podróży. Tym razem były aż 3 piętra łóżek, ale przyznam że wygodniej wchodziło się na nie niż w wersji 2 piętrowej, był zamykany przedział i coś w podobie klimatyzacji. Ach... no i nogi mi się mieściły, bo łóżko był dłuższe :-) Nie ma co porównywać do pół-trumienki ;-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Nasza pociągowa komnata
19.JPG
19.JPG [ 214.07 KiB | Obejrzany 7268 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#26 PostWysłany: 27 Sie 2016 20:53 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Dzień 12 6 sierpnia 2016 r. Aktobe
Duża część dnia minęła nam w pociągu. Choć był to nasz najbardziej komfortowy przejazd koleją, to jednak cieszyłam się, że to już ostatni odcinek. Przed 15tą meldujemy się w Aktobe.
Ogólnie nasza wizyta tutaj jest zdeterminowana lotem do Astany. Mogłyśmy z Aralska wrócić się do Kyzyłordy albo podążać ku nowemu, czyli tutaj. Wariant pociągowy od razu odrzuciłam.
Jakoś za dużo uwagi, a nawet wcale, nie poświęcałyśmy rozpracowaniu atrakcji w Aktobe. A co gorsza nasz przewodnik w ogóle pominął to miasto. Postanowiłyśmy zatem udać się do centrum. Wskazano nam odpowiedni autobus. Jechałyśmy i jechałyśmy, no i potem to już wiedziałyśmy, że miasto to już raczej jest za nami a nas wywiozło na przedmieścia. No ale postanowiłyśmy jechać do pętli, bo u nas czasu jak lasu. Na ostatnim przystanku zostałyśmy wysadzone z busa. Więc druga strona ulicy i czekamy na kolejny transport. Tym razem z Panią bileterką ustaliłyśmy, że miasto nie ma centrum, albo że jest ich kilka - zależy jak to zinterpretować. Ale Park Prezydencki to będzie dobre miejsce na hipotetyczne centrum. Przez całą drogę już ściskało nas w żołądku, marzyłyśmy tylko o żarciu.
Ku naszej rozpaczy w Parku nie było nic treściwego do jedzenia, wróciłyśmy do mijanej wcześniej knajpy ale tam były ceny z kosmosu. Wypatrzyłyśmy jeszcze jedną ale przekraczanie ulic tutaj to jak samobójstwo. Skrzyżowania są ze światłami, ale dla pieszych nie ma wyświetlaczy, więc trzeba zgadywać czy to ta optymalna dla nas sekwencja. Wypatrzone miejsce okazało się zamknięte. Przeżywałyśmy mały dramat, bo o 17ej było tutaj 38 stopni, więc te nasze spacery z plecakami kosztowały nas trochę energii. W końcu po pół godzinie dotarłyśmy na jakieś osiedle i skończyło się na doner kebab 500 KZT (5,50 zł).
Ale przecież nie piszę tego po to, aby przedstawić nasz jadłopis. Otóż w knajpie dopadła nas jakaś kobieta. Zaczęła opowiadać, że jej matka czy babka pochodziła z Polski. Zamieniłyśmy kilka zdań i Pani wyszła ze swoimi kebsami. Nie minęło kilka minut, po czym wróciła jak bumerang... z tabletem! W skrócie to wszystko zmierzało do tego żebyśmy zostały konsultantkami Avonu.... tfu... Siberian Health. Zaczęły się pokazy katalogów, oglądanie strony internetowej i że ogólnie może mamy wolny czas na jesieni, bo przecież w Petersburgu będą wielkie targi Siberian Health i mogłybyśmy się wybrać. Grzecznie powiedziałyśmy, że to przemyślimy i kontynuowałyśmy swój posiłek. Po czym kobieta znowu wyszła i powróciła z siatą kosmetyków. I rozpoczęła się prezentacja... Podsumowując, zdobyłam niezwykle interesującą wiedzę, że płyn do higieny intymnej znakomicie sprawdza się jako szampon. Ogólnie wszystko nadawało się do wszystkiego. O dziwo kosmetyki dostałyśmy za free w ramach przyjaźni kazachsko - polskiej :-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
1.JPG
1.JPG [ 183.89 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
2.JPG
2.JPG [ 229.21 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
3.JPG
3.JPG [ 195.08 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
4.JPG
4.JPG [ 304.52 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
5.JPG
5.JPG [ 225.26 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
6.JPG
6.JPG [ 193.52 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
7.JPG
7.JPG [ 258.35 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe
8.JPG
8.JPG [ 329.27 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe - jak do ślubu to tylko papamobile
9.JPG
9.JPG [ 280.8 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Pokręciłyśmy się trochę po parku i uznałyśmy, że nie możemy ominąć pobliskiego centrum handlowego. W ramach drobnych zakupów, nasz dobytek powiększył się o kolejny komplet biżuterii ze srebra.... ach ten women's backpacking ;-)
Kupiłyśmy też znakomity sok z granata, którym uraczyłyśmy się w parku, próbując znaleźć jakiś skrawek cienia. I tak postanowiłyśmy oszczędzać energię.
Nadszedł czas aby się zbierać. Przy okazji jakaś rodzina nas zaczepiła i zrobili sobie z nami zdjęcie, uzasadniając, że Polacy i Kazachowie to wielcy przyjaciele. Nic dziwnego, że kilka dni po naszym powrocie prezydent Kazachstanu udał się naszym śladem do Polski :-)

Musiałyśmy jeszcze namierzyć przystanek, szczęśliwie nie był on daleko i nie trzeba było ryzykować życiem przechodząc na drugą stronę ruchliwej ulicy - było przejście podziemne.
Autobus nie podjeżdżał pod sam terminal, ale podłączyłyśmy się do pracownika lotniska, który zmierzał właśnie do pracy. Terminal był kompletnie pusty, można by pomyśleć że nie działa.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Aktobe - w drodze do lotniska
10.JPG
10.JPG [ 199.62 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Lotnisko w Aktobe
11.JPG
11.JPG [ 192.24 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Lotnisko w Aktobe
12.JPG
12.JPG [ 179.67 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Lotnisko w Aktobe - jak do security to tylko po "czerwonym" dywanie
13.JPG
13.JPG [ 198.02 KiB | Obejrzany 7135 razy ]

Niby jeszcze ponad 2h do odlotu, ale to dosyć dziwne. Dzięki tej atmosferze intymności udało nam się wziąć prysznic w umywalce, przepakować, zadzwonić do Polski - net działał...yupi :-)
Potem zaczęło się pojawiać więcej ludzi, ale pozostała kwestia check-in...niecałe 1,5h do startu a wszystko zamknięte. Nie wytrzymałyśmy napięcia i poszłyśmy do informacji. Okazało się, że tutaj jest inna strefa czasowa i mamy godzinę zapasu. Trochę nas to zaskoczyło, bo pociąg jednak przyjechał według "naszego czasu". Przynajmniej wyjaśniły się te pustki przy naszym wejściu do lotniska.
Check-in i kontrola poszła sprawnie. Wystartowaliśmy planowo (23:05).
Posiłek nie był bardzo bogaty, ale stanowiła go bułeczka/kieszonka, coś w rodzaju samsy, ale nie smażona w głębokim tłuszczu, wypełniona warzywami i kurczakiem. Po Belavii to jak kolacja w restauracji z gwiazdką Michelin. Z napojów pojawił się alkohol w postaci piwa. Zaszalałyśmy, ale współpasażerowie skierowali na nas swoje spojrzenia. Trochę dziwne, bo ciężko na ulicach odnieść wrażenia, że to kraj muzułmański. W sklepach półki uginają się od alkoholu...
Lądujemy zgodnie z rozkładem, ale na bagaże czekamy ze 30 min. Była prawie 3 h gdy opuściłyśmy halę przylotów. Od początku wiedziałyśmy, że nie będziemy szukać noclegów, tylko zostaniemy kilka godzin na lotnisku. Pewnie zastanawiacie się dlaczego zarezerwowałam lot o takiej porze, otóż był on jakieś 4 razy tańszy niż pozostałe, więc wybór był prosty.
Szczęśliwie również na lotnisku w Astanie są krzesła bez podłokietników, więc można się dobrze wyspać. Choć było trochę chłodno, więc śpiwór musiał być grany. Noc tak, jak my spędzało wiele osób, nikt nie budził, nie przepędzał, więc jak na lotnisko to bardzo komfortowo.
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#27 PostWysłany: 27 Sie 2016 21:59 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Dzień 13 7 sierpnia 2016 r. Astana - Malinovka - Astana - Burabaj
Po porannej toalecie opuszczamy lotnisku (nie był to zdecydowanie blady świt). Autobusem numer 10, 90 KZT (0,99 zł) udajemy się na dworzec autobusowy/kolejowy. Swoją drogą zeszłoroczny przewodnik podaję cenę biletu 60 KZT - 50 % podwyżki, jednak co stolica to stolica ;-)
Podróż zajmuje około godziny. Jemy śniadanie niedaleko dworca.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Astana - dworzec
04.JPG
04.JPG [ 240 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Najpierw udajemy się na dworzec kolejowy, pobieramy mapki z informacji turystycznej, a następnie przemieszczamy się na sąsiadujący dworzec autobusowy (jest tylko jeden w Astanie). Chcemy jechać do Malinovki, gdzie znajduje się Muzeum Pamięci Ofiar Represji Politycznych i Totalitaryzmu. Nie spodziewałyśmy się raczej drugiego Oświęcima, ale chciałyśmy zobaczyć jak tutaj to wygląda.
Na dworcu odnajdujemy właściwą marszrutkę, jeszcze dopytujemy o to kierowcy. Siedzenia zapełniają się, więc już szykujemy się do drogi, kiedy... okazuje się, że trzeba kupić bilety w kasie, a nie jak dotychczas u kierowcy. Z nami wyleciało jeszcze dwóch miejscowych. Kolejna oznaka tego, że jesteśmy w stolicy a nie na dzikiej prowincji. Choć ten kierowca, którego pytałyśmy, mógł nam zdradzić tą wiedzę tajemną. W kasie już oczywiście nie było biletów na ten kurs, więc musiałyśmy czekać 1,5h na kolejny. Było wi-fi, choć ta niby dworcowa sieć nie działała, tylko jakaś inna która była bez hasła.
Czas szybko zleciał, więc teraz jako pełnoprawne pasażerki z biletem usadowiłyśmy się na swoich miejscach. Bilet kosztował 400 KZT (4,40 zł, ok. 50 min).
Muzeum jest niedaleko drogi, przy której wysadził nas autobus. Teren nie jest bardzo rozległy, ale bardzo zadbany. Budynek muzeum był w częściowym remoncie, ale ekspozycję można było zwiedzać - bilet 200 KZT (2,20 zł).
Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
4.JPG
4.JPG [ 234.71 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
5.JPG
5.JPG [ 212.22 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
6.JPG
6.JPG [ 216.93 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
7.JPG
7.JPG [ 202.5 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
8.JPG
8.JPG [ 215.95 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
9.JPG
9.JPG [ 218.05 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
10.JPG
10.JPG [ 342.83 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
11.JPG
11.JPG [ 224.58 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
12.JPG
12.JPG [ 209.52 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
13.JPG
13.JPG [ 200.81 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Malinovka
14.JPG
14.JPG [ 281.01 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

W drogę powrotną postanowiłyśmy złapać stopa. Bo nie wiadomo ile trzeba czekać na busa, poza tym może nie być miejsc, a ze stopem uwinęłyśmy się w 5 minut.
Nasz Pan kierowca wysadził nas w Astanie, ale żeby ponownie dostać się na dworzec musiałyśmy skorzystać z dwóch autobusów. Po drodze wymieniamy pieniądze w jakimś banku w centrum handlowym. Kurs 1$ = 348 KZT.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Astana
1.JPG
1.JPG [ 326.22 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Astana
2.JPG
2.JPG [ 313.35 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Astana
3.JPG
3.JPG [ 278.04 KiB | Obejrzany 7115 razy ]

Było już popołudnie, więc kolejny cel to Burabaj. Idziemy dowiedzieć się o marszrutkę. Niestety bilety na najbliższy kurs są wykupione, o czym poinformowała nas w kasie Pani ze złotym uśmiechem.
Najbliższy marszrutka z wolnymi miejscami odjedzie o 18ej. Nie chcę nam się kombinować, więc bierzemy te bilety 1670 KZT (18,37 zł, 270 km). Pani okazała się niezwykle miła, opuściła swoją kasę i zaprowadziła nas do sklepu z pamiątkami. Pracowała tam dziewczyna mówiąca po angielsku, z którą już wcześniej rozmawiałyśmy przy okazji zakupów. Pani kasjerka kazała jej przetłumaczyć, żebyśmy przyszły do niej 20 min. przed odjazdem marszrutki, a ona nam wskaże co i jak. Nie wiedziałam, że sprawiamy wrażenie tak nieogarniętych.
Kolejne godziny oczekiwania - okolice dworca zwiedziłyśmy gruntownie, jakiś posiłek i dotrwałyśmy do 17:40. Tak informacyjnie to na obydwu dworcach są przechowalnie bagaży.
Pani w kasie dała nam kartę z numerem rejestracyjnym naszego busika, podziękowałyśmy i poszłyśmy do busika.
Mieliśmy wg przewodnika jechać ok. 3h, ale kierowca już na wstępie zapowiedział, że będą to 4h. Busik był z lekka ciasnawy, ale po 1h duża część pasażerów wysiadła po drodze.
Myślałyśmy, że dojedziemy wcześniej i będzie czas na znalezienie kwatery, ale niestety kierowca dobrze oszacował czas. W Szczucińsku wysiedli pozostali pasażerowie, z wyjątkiem nas. Potem kilkanaście km jechaliśmy przez ciemny las. Pomyślałam: co my tu do licha robimy, taka głusza, zaraz namiot będzie grany?! Po czym nagle, wjechaliśmy do innego świata - Las Vegas w środku niczego. Burabaj to lokalny kurort, w nocy neony, dyskoteki. Po wyjściu z busa, musiałyśmy przejść na drugą stronę ulicy, żeby usłyszeć własne myśli.
Gdybyśmy wiedziała, że miejscowość jest oblężona przez wczasowiczów to wysiadłybyśmy gdzieś po drodze, w jakiejś mniejszej wiosce. Na ale trudno, jest jak jest. Hotele przy głównej ulicy, nie miały miejsc, albo były bardzo drogie. Ktoś nam doradził Hotel Progres, kilkaset metrów od "centrum". Dobrze, że miałyśmy czołówkę, bo w innym wypadku na tej dziurawej drodze połamałybyśmy kończyny. Pokój kosztował 5000 KZT (55 zł), co jest wyjazdowym rekordem, a warunki były chyba najbardziej średnie. Jednak marzyłyśmy o normalnym łóżku i prysznicu, a poza tym to tylko jedna noc, więc nie ma sensu tracić czasu na szukanie czegoś innego.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#28 PostWysłany: 27 Sie 2016 23:02 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Dzień 14 8 sierpnia 2016 r. Burabaj - Astana
Odespałyśmy ostatnie dwie noce spędzone w transporcie. Nasz pokój nie ma prywatnej łazienki, ale ta na korytarzu znajduje się via a vis naszych drzwi. W hotelu korzystamy jeszcze z wifi, żeby zawiadomić naszego hosta z couchsurfingu, że dzisiaj wieczorem będziemy w stolicy.
Prosimy pracownicę hotelu o przechowanie naszego bagażu i ruszamy do miasta. Jemy śniadanie i zaczynamy zasadniczą cześć naszego pobytu tutaj.
Wokół jeziora jest kilkanaście kilometrów ścieżek rekreacyjnych. W dużej części są one utwardzone, więc można jeździć na rowerach, rolkach itd. Najpierw odbijamy w lewo, większość piaszczystych plaż jest prywatna i trzeba płacić za wstęp. Jest też wiele miejsc publicznych, gdzie można się rozłożyć za free. Blisko miasta jest sporo ludzi, muzyka itd. Jednak wystarczy odejść 10 min i już mamy ciszę i spokój. Po kilkudziesięciu minutach zawracamy i kierujemy się w przeciwną stronę, bo chcemy dotrzeć do Goluboy Zaliv (Blue Bay). To ok. 5 km od miasta. Droga jest łatwa i przyjemna, robimy sobie przystanki. Nad zalewem można wynająć łódki jeśli ktoś ma na to ochotę. My wchodzimy na pobliską górkę, żeby mieć lepszy widok. Okolice jeziora Burabaj są bardzo fajne nawet na dłuższy pobyt, jeśli ktoś chce się polenić.
Załącznik:
1.JPG
1.JPG [ 333.86 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
2.JPG
2.JPG [ 340.06 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
3.JPG
3.JPG [ 322.14 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
4.JPG
4.JPG [ 294.21 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
5.JPG
5.JPG [ 277.26 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
6.JPG
6.JPG [ 199.37 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
7.JPG
7.JPG [ 180.66 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
8.JPG
8.JPG [ 235.25 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
10.JPG
10.JPG [ 201.31 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
11.JPG
11.JPG [ 244.17 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
12.JPG
12.JPG [ 300.8 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
13.JPG
13.JPG [ 230.2 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Załącznik:
14.JPG
14.JPG [ 248.7 KiB | Obejrzany 7091 razy ]

Nasz plan jest napięty, więc gdy już nacieszyłyśmy oczy widokami wracamy do miasta. Aby nieco przyspieszyć łapiemy stopa, który ostatecznie okazał się płatny, no ale to nasza wina bo nie spytałyśmy gdy wsiadałyśmy do auta.
W hotelu korzystamy jeszcze z prysznica, zabieramy bagaże i idziemy do centrum. Do Astany jest jeden autobus dziennie o 11ej więc jesteśmy już kilka godzin spóźnione. Musimy jechać na dworzec do Szczucińska i potem przesiąść się do Astany. Marszrutka nam zwiała, ale jeżdżą co ok. 30 min. Czekamy. Taksiarz proponuję nam shared taxi za 250 KZT (2,75 zł), bus kosztuje 150 KZT (1,65 zł).
Jednak nie ma jeszcze pasażera nr 3 i 4 więc mówimy, że wolimy busem. Jednak po kilku minutach znajdują się brakujące osoby i już jedziemy.
W Szczucińsku można skorzystać z shared taxi do Astany 2000 KZT (22 zł) lub z marszrutki. Chętnie skorzystałybyśmy z auta, ale nie ma żadnych pasażerów, a w tym przypadku kompletowanie nie poszłoby tak zwinnie. W kasie kupujemy bilety na marszrutkę 1710 KZT (18,81 zł), ok. 40 min do odjazdu, więc trochę kręcimy się wokół dworca.
Gdy podjeżdża bus, wszyscy pakują się do środka. Przyszła Pani sprawdzaczka biletów (w Astanie też tak było przed odjazdem), a kierowcy nadal nie było. Więc na własną rękę wrzuciłyśmy plecaki do tyłu. Okazało się, że brakuje dla nas jednego miejsca. Jednak pani sprawdzaczka szybko wyłapała pasażera na gapę. Gdy w końcu nadszedł kierowca wyskoczył z mordą, kto śmiał samowolnie wrzucić bagaże, a potem że to kosztuje 300 KZT (3,30 zł) od plecaka. Wyraziłyśmy swoje oburzenie, bo przy takiej kalkulacji to taxi byłoby tańsze, a kierowca być może nie byłby takim skończonym chamidłem.
Na razie nie płaciłyśmy i stwierdziłyśmy, że zobaczymy co wydarzy się w Astanie.
Podróż minęła bez większych emocji, oprócz tego, że kierowca był niemiły dla każdej osoby. Jednak na dworcu wzięłyśmy swoje plecaki i już nie pisnął słówkiem o płaceniu za bagaże - gdyby było inaczej odwiedziłybyśmy swoją znajomą panią kasjerkę, bo nigdy nikt nie chciał od nas nic za bagaż.
Z naszym hostem umówiłyśmy się, w jego mieszkaniu. Podjechałyśmy busem z dworca i następnie piechotką. Zgodnie z planem o 19:30 zadzwoniłyśmy pod wskazany numer mieszkania. Niestety nikt nam nie otworzył. Czekałyśmy pół godziny i musiałam poprosić kogoś o użyczenie telefonu, bo nadal nie miałyśmy lokalnej karty sim.Nasz host chyba o nas zapomniał, ale zjawił się po kilkunastu minutach. Dał klucze, wsadził do windy i życzył miłego wieczoru. No cóż, rozgościłyśmy się i wyszłyśmy po zakupy i spacer po okolicy. Nie bez znaczenia jest to, że mieszkałyśmy jakieś 250 m od Bayterka, więc lepszej lokalizacji nie można sobie wymarzyć.
Nasz host zjawił się po 23ej. Trochę pogadaliśmy. Ogólnie jest inżynierem z Turcji i pracuje tutaj na kontrakcie do końca roku, oczywiście jest to związane z nadchodzącym EXPO. Niedawno odwiedzić Kraków. Ze względu na wykonywaną pracę zwiedził już kawał świata. Ponadto bez owijania w bawełnę oświadczył, że nie ma dla nas za bardzo czasu, bo pracuje po kilkanaście godzin dziennie, więc mamy klucze i możemy robić co chcemy. No cóż będziemy zwiedzać same...
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#29 PostWysłany: 28 Sie 2016 09:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Lip 2011
Posty: 780
Loty: 243
Kilometry: 491 464
niebieski
Przepiekne to jezioro Burabaj :) Uwielbiam takie klimaty, wiec z pewnoscia tam zawine kiedy tylko bede w Kazachstanie :)
_________________
Image
Relacja z Malawi
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Offline
#30 PostWysłany: 28 Sie 2016 09:50 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Mi również jezioro bardzo przypadło do gustu, choć przyznaję, że po pierwszych minutach wieczorem byłam lekko przerażona. Jednak za dnia sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Jeśli ktoś planuje spędzić kilka dni w Astanie to zdecydowanie korzystniej jest rozdzielić ten czas na Burabaj i stolicę.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Offline
#31 PostWysłany: 28 Sie 2016 10:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Lip 2011
Posty: 780
Loty: 243
Kilometry: 491 464
niebieski
Czym bylas przerazona? Malo bezpiecznie? Myslalem ze czegos nie doczytalem, wiec jeszcze raz przeczytalem ten fragment relacji, ale chyba nie napisalas co Cie tam wieczorem przerazilo :)
_________________
Image
Relacja z Malawi
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Offline
#32 PostWysłany: 28 Sie 2016 10:13 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Mam na myśli to, że w wakacyjny wieczór była na głównej ulicy jedna wielka dyskoteka, gdzie basy miażdżyły mózg ;-) A ja pojechałam tam, żeby uciec od tlocznej Astany. Z bezpieczeństwem w całym Kazachstanie nie było problemu :-)
Góra
 Profil Relacje PM off
gecko lubi ten post.
 
      
Offline
#33 PostWysłany: 28 Sie 2016 12:35 

Rejestracja: 14 Mar 2014
Posty: 1240
Loty: 116
Kilometry: 157 931
niebieski
Karolino krótkie pytanie, korzystałaś z naszych kart płatniczych zarówno płacąc nimi i korzystając z bankomatów w Kazachstanie czy tylko USD i wymiana na miejscu?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Offline
#34 PostWysłany: 28 Sie 2016 12:47 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
@krystoferson112 Miałam zapas gotówki. Ale raz płaciłyśmy kartę mastercard ($) z kantoru aliorbank i poszło bez najmniejszych kłopotów. Po przeliczeniu kursu po powrocie wyszło bardzo podobnie jak przy wymianie waluty na miejscu, dokładnie 15000 KZT -> 43,33 $ (dolar był kupiony w aliorze po ok. 3,8358). Zatem myślę, że nie powinno być problemu. Odniosłam wrażenie, że Kazachowie są uzależnieni od bankomatów i banków, w jakimś centrum handlowym, stało ich w rządku po ścianą, kilkanaście obok siebie - nie przesadzam.
Oczywiste jest to, że zapas gotówki trzeba mieć, zwłaszcza jeśli chodzi o płatności za marszrutki. Ale w wielu sklepach są terminale, to samo dotyczy hoteli. Ostatni, wspomniany hotel Progres, mimo że raczej standardem nie grzeszył to miał terminal płatniczy.
Góra
 Profil Relacje PM off
krystoferson112 uważa post za pomocny.
 
      
Offline
#35 PostWysłany: 28 Sie 2016 12:51 

@krystoferson112, płaciłem dwoma kartami MC polskich banków i przechodziły bez problemu. Możesz też zabrać USD i wymienić (kantor lotniskowy w ALA nie odstawał rażąco kursem od tych w centrum, pewnie w Astanie będzie podobnie).
Góra
 PM off
krystoferson112 uważa post za pomocny.
 
      
Offline
#36 PostWysłany: 28 Sie 2016 14:31 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Na tą część czekali chyba wszyscy kibice naszej reprezentacji :-) Enjoy it!

Dzień 15 9 sierpnia 2016 r. Astana
Nasz host wyszedł rano do pracy, więc miałyśmy chatę dla siebie ;-)
Zaplanowałyśmy przy śniadaniu roboczy plan zwiedzania i w miarowym tempie zaczęłyśmy się zbierać. Ogólnie w ciągu jednego dnia można zwiedzić większą część miasta na piechotę. Tak też zrobiłyśmy i my!
Pierwszą dosyć spektakularną budowlę miałyśmy już po wyjściu z bloku, bo naprzeciwko znajdował się Hotel Beijing Palace, następnie udałyśmy się w kierunku mostu i po prawej ukazał nam się nieco kosmiczny budynek Centrum Nazarbayeva.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Beijing Palace
1.JPG
1.JPG [ 294.29 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Khan Shatyr
2.JPG
2.JPG [ 184.42 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Dalej już za wielką wodą, przeszłyśmy przez ogród Prezydencki - akurat działały zraszacze - było bosko w tej wodnej mgiełce :-) Moja ogólna refleksja na temat miasta i kraju jest taka, że chyba największe pieniądze wydaje się tutaj na utrzymanie zieleni, niemalże o każdej porze dnia i nocy, w każdym mieście, ktoś zajmuje się utrzymaniem tutejszych parków, skwerków itd. Dla przykładu, kiedy wylądowałyśmy w Aralsku w środku nocy, to ktoś pielił skwerek położony niedaleko dworca.
W Parku znajduje się coś a'la Luwr, czyli Palace of Peace and Reconciliation, w środku znajduje się między innymi opera, można wejść do środka za drobną opłatą, jeśli ktoś ma na to ochotę. My nie miałyśmy.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Palace of Peace and Reconciliation
3.JPG
3.JPG [ 164.84 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Już z tego miejsca widać okazały Meczet Sułtana Khazret.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Khazret Sultan Mosque
4.JPG
4.JPG [ 204.98 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Można wejść do środka, choć my najpierw wybrałyśmy złe wejście i wbiłyśmy do jakiejś knajpy (tak, tak mieszczącej się w meczecie). Wejście do świątyni jest bardziej z lewej strony. Strój można mieć dowolny, bo i tak każdy musi założyć taki szlafrok - dostępny za free. Przestrzeń wewnątrz robi wrażenie, kopuła meczetu jest największą w kraju. No i panuje tam milusi chłodek, co jest ogromną pokusą, żeby zostać tam dłuższą chwilę.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Khazret Sultan Mosque
5.JPG
5.JPG [ 253.78 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Khazret Sultan Mosque
6.JPG
6.JPG [ 246.76 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Na prawo od meczetu znajduje się kolejny kosmiczny budynek, ale jest to w pełni uzasadnione gdyż mieści się w nim Akademia Sztuki.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Akademia Sztuki
7.JPG
7.JPG [ 176.17 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Obok zobaczymy pomnik/statuę o wysokości ponad 90 metrów, wykonaną z białego marmuru - to Kazakh Eli monument. Całość wieńczy figura świętego ptaka - Samruka. Pomnik ma symbolizować niepodległość kraju.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Kazakh Eli Monument
8.JPG
8.JPG [ 222.42 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

W sąsiedztwie znajduje się Pałac Niepodległości - to zdecydowania najmniej spektakularna budowla w okolicy.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Pałac Niepodległości
9.JPG
9.JPG [ 204.18 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

No i na samym końcu nasz główny cel, czyli Muzeum Narodowe, którego bryła dosyć mocno przypomina operę w Oslo :-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Muzeum Narodowe
10.JPG
10.JPG [ 187.66 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Wstęp do Muzeum kosztuje 500 KZT (5,50 zł) plus dodatkowo 1000 KZT (11 zł) za wejście do Hall of Gold - są tam te złote ludki/wojownicy.
Muszę przyznać, że muzeum mi się podobało, są tam duże otwarte przestrzenie, nowoczesne ekspozycje, wszystko tematycznie. Choć merytorycznie się nie wypowiem, jestem totalnym laikiem. Historia to przedmiot, na którym zdecydowanie najczęściej ściągałam w szkole - szczęśliwie skutecznie ;-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Muzeum Narodowe
11.JPG
11.JPG [ 184.71 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Muzeum Narodowe
12.JPG
12.JPG [ 204.73 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Ok. 13:30 w głównym holu został uruchomiony pokaz filmu na dużym ekranie z muzyką, a wielki orzeł który wisiał przy suficie zaczął "frunąć" - fajnie to wyglądało, zwłaszcza jeśli ktoś wybiera się z dzieciakami. Choć nie jestem pewna czy zawsze odbywa się to o tej samej godzinie.
Później przeniosłyśmy się ponownie na naszą stronę, gdzie zaczęłyśmy od Nur-Astana Mosue i dalej Centrum Handlowe Khan-Shatyr - warto wejść do środka, całość jest wykonana z przezroczystej folii, dzięki czemu nawet zimą panuje tutaj wysoka temperatura.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Khan Shatyr
13.JPG
13.JPG [ 187.66 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Khan Shatyr
16.JPG
16.JPG [ 314.7 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Po drugiej stronie ulicy znajduje się plac z fontannami i miejsce do sesji foto z "I love Astana" :-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Astana
15.JPG
15.JPG [ 209.11 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

My idziemy dalej do budynku Opery i potem jeszcze do centrum handlowego zapolować na małe koniaczki, bo to już ostatni dzwonek ;-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Opera w Astanie
17.JPG
17.JPG [ 199.57 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

W okolicy można spotkać architektoniczne inspiracje z całego świata, a to holenderski wiatrak, za chwilę Pałac Kultury w wersji maxi.
Załącznik:
Komentarz do pliku: PKiN made in Kazakhstan ;-)
18.JPG
18.JPG [ 182.83 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Trochę Holandii w Azji też nie zaszkodzi
19.JPG
19.JPG [ 215.41 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Do domu wracamy Bulwarem Nurzhola, prowadzącym do Bayterka.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Nurzhol Bulward
20.JPG
20.JPG [ 178.7 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Znajdują się tutaj figury nawiązujące do państw biorących udział w nadchodzących EXPO. Jesteśmy i my :-)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Trochę Holandii w Azji też nie zaszkodzi
21.JPG
21.JPG [ 232.03 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Po tym aktywnym i długawym spacerze udajemy się do domu na obiadokolację.
Wieczorem idziemy dokonać rzeczy najważniejszej, czyli wjechać na szczyt Bayterka. Bilet kosztuje 500 KZT (5,50 zł). Musiałyśmy odczekać jedną windę do wjazdu, ale ogólnie wszystko idzie sprawnie. Wszystko byłoby świetnie gdyby nie okrutnie brudne i ukurzone szyby, co znacząco pogarszało widok. Jednak pomimo tego mankamentu na pewno fajnie skorzystać z okazji i wjechać na górę.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Widok z Bayterka
22.JPG
22.JPG [ 257.04 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Później zajęłyśmy miejscówki przy Ploshchad Poyushchykh Fontanov - podrugiej stronie ulicy Turkistan, idąc od Bayterka. O 21ej odbywa się tam pokaz śpiewających fontann. Trochę mnie to widowisko rozczarowało tak szczerze mówiąc, ale jak już jesteśmy na miejscu to czemu nie skorzystać?!
Załącznik:
Komentarz do pliku: Singing Fountain
23.JPG
23.JPG [ 191.33 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Bayterek by night
24.JPG
24.JPG [ 140.95 KiB | Obejrzany 6934 razy ]

Po krótkim spacerku wróciłyśmy do chaty.
Czekałyśmy ze 2h na naszego gospodarza, jednak sen nadszedł szybciej niż on ;-)
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#37 PostWysłany: 28 Sie 2016 15:34 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Dzień 16 10 sierpnia 2016 r. Astana - Ałmaty - Medeu - Ałmaty
Samolot do Ałmaty mamy dopiero o 14ej, a program na Astanę już wyczerpałyśmy wczoraj. Zatem rano pakowanie i ogólnie ogarnianie sytuacji. Żegnamy się z hostem i jeszcze trochę kręcimy po okolicy, ostatnie spojrzenie na Bayterka. Około 11ej meldujemy się na przystanku nieopodal wspomnianego Bayterka, autobusem nr 12 dotrzemy bezpośrednio na lotnisko. To ok. 15 km, więc podróż zajmuje kilkadziesiąt minut. Musimy chwilę poczekać na check-in, ten czas wykorzystujemy na małą reorganizację bagażu. Dzisiaj będziemy podróżować linią SCAT. Startujemy mniej więcej o czasie. Catering okropny, buła z niezbyt smaczną szynką, wafelek i napoje bez %.
Przylatujemy do Ałmaty o czasie, ale oczekiwanie na bagaż to jakaś porażka. Planowo lądowanie miało być o 15:35, a lotnisko opuszczamy dopiero o 16:25... koszmar. Bo mamy ambitne plany na popołudnie, korzystając z okazji, że tym razem w mieście nie pada ;-)
Na wstępie okazało się, że autobus 79 już nie jeździe z lotniska, zastąpił go nr 92, 80 KZT (0,88 zł). Trochę to zburzyło mój ściśle opracowany plan dojazdu do miasta. Chcemy jechać do Medeu. Musimy najpierw dojechać pod Hotel Kazakhstan w Ałmaty. Zaprzyjaźniona Pani w autobusie w odpowiednim momencie przerzuca nas na inny bus 121, 70 KZT (0,77 zł), którym w korku docieramy pod Hotel. Z tego przystanku musimy wsiąść w bus nr 12 do Medeu, 70 KZT (0,77 zł). Przewodnik podaje nr 6, ale ten bus już nie jeździ. Tak, tak, komunikacja publiczna w Ałmaty nie jest największym sprzymierzeńcem turysty ;-)
Do Medeu jedziemy ok. 30-40 min. Dojeżdżamy pod lodowisko, aby skorzystać z kolejki linowej na Chimbulak trzeba wysiąść chwilę wcześniej. Kolejka kosztuje 2500 KZT (27,50 zł) w dwie strony do Chimbulaka, lub 3500 KZT (38,50 zł) do przełęczy. My nie chcemy tyle płacić za to żeby jechać i podziwiać widok zza zasyfionych szyb. Jak biorą tyle kasy to mogliby się nieco bardziej postarać.
Jednak nie rezygnujemy z Chimbulaka. Przy lodowisku jest przystanek Ecobus, gdzie nowe minibusy zawożą na górę za 200 KZT (2,20 zł) za przejazd w jedną stronę. Odjeżdżają gdy się zapełnią, ale jest to ok. 10-15 min.
W połowie drogi zajechał nam drogę samochód z robotnikami, którzy naprawiali drogę. Wytraciliśmy prędkość i musieliśmy cofać, żeby wystartować do przodu. To jakie bluzgi puścił nasz kierowca w kierunku robotników, gdy ich potem mijaliśmy, to nawet ja zrozumiałam z moim kiepskim ruskim ;-)
Chimbulak to naprawdę piękne miejsce, nie spodziewałam się takiej infrastruktury w Kazachstanie. Kolejka na przełęcz w ogóle nie jeździła, pewnie to dlatego, że z dołu przyjeżdżały puste wagoniki.
Załącznik:
DSC05918.JPG
DSC05918.JPG [ 179.55 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05926.JPG
DSC05926.JPG [ 148.43 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05931.JPG
DSC05931.JPG [ 180.09 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05941.JPG
DSC05941.JPG [ 168.33 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05942.JPG
DSC05942.JPG [ 191.55 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05945.JPG
DSC05945.JPG [ 149.43 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05946.JPG
DSC05946.JPG [ 151.35 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05947.JPG
DSC05947.JPG [ 193.71 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05949.JPG
DSC05949.JPG [ 221.65 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05951.JPG
DSC05951.JPG [ 143.85 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05955.JPG
DSC05955.JPG [ 196.2 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
DSC05958.JPG
DSC05958.JPG [ 195.86 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
P8101963.JPG
P8101963.JPG [ 262.67 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Załącznik:
P8101985.JPG
P8101985.JPG [ 266.37 KiB | Obejrzany 6918 razy ]

Gdy nacieszyłyśmy się widokami, zapakowałyśmy się w busik i zjechałyśmy na dół. Uciekła nam niestety 12-tka, ale za jakieś 20-30 minut przyjechała kolejna.
Wysiadłyśmy pod hotelem Kazakhstan. Ludzie na przystanku radzili nam żeby podjechać w okolice dworca Sayakhat, stamtąd powinno jechać coś na lotnisko. Tak też zrobiłyśmy. To co dzieje się tutaj na ulicach po 20ej to jakiś koszmar, ludzie stoją na środku ulicy, próbując złapać "taxi-stopa", autobusy wypchane po dach itd. Nasz przewodnik twierdził, że na lotnisko ostatni autobus jedzie ok. 21ej. Mamy zatem jeszcze kilka minut do godziny zero. Jednak pytani ludzie mówią że nic już nie będzie jechało. Gdy maszerujemy na przystanek, zaczepiają nas taksiarze, chcą 1000 KZT (11 zł). Uznałyśmy, że do odlotu mamy jeszcze całą noc, więc zbadamy jeszcze sprawę autobusu. Znajdujemy odpowiedni przystanek i czekamy. Po ok. 10 minutach podjeżdża bus nr 92 - huuuura! Było to o 21:20.
Po drodze zatrzymaliśmy się na kilka minut na przystanku - okazało się, że czekaliśmy na drugi bus 92, z którego pasażerowie przesiedli się do nas. Zatem wiele wskazuje na to, że to faktycznie był ostatni autobus lotniskowy. Trochę to dziwne, bo lotnisko działa całą dobę i nocą średnio co godzinę jest jakiś lot.
Po drodze widziałam jeszcze autobus 79, ale skręcił on kilkaset metrów przed lotniskiem w lewo.
Na lotnisku przystosowujemy swój strój do warunków europejskich. Zwiedzamy wszystkie możliwe sklepiki, a na koniec lądujemy na dole w restauracji, gdzie przy herbacie czekamy na nasz lot. Jeśli ktoś chce to na dole (hala przylotów) jest przechowalnia bagażu, w rogu, przy jadłodajni.


Dzień 17 11 sierpnia 2016 r. Ałmaty - Mińsk - Brześć - Terespol - Biała Podlaska - Warszawa
Nasz samolot odlatuje o 5:10. Dwie godziny wcześniej nadajemy, bagaż, przechodzimy przez kontrolę paszportową - nikt nie pytał o żadną rejestrację w czasie pobytu w Kazachstanie. Obeszłyśmy duty free, a resztę czasu spędzamy na oglądaniu Igrzysk Olimpijskich, przed wejście do gateów są 4 duże TV :-)
Startujemy o czasie, tym razem catering był dużo lepszy - danie na ciepło: ryż z duszonym kurczakiem w mleczku kokosowym z warzywami, napoje tak jak poprzednio bez alko.
Tym razem nie przeciekaliśmy :-)
W Mińsku lądujemy o czasie (7:20), temperatura 14 stopni, duża mgła a potem deszcz. Znowu mija mnóstwo czasu w oczekiwaniu na bagaże. Cały samolot przeszedł kontrolę paszportową, a bagaży nadal nie było. Nasz pociąg odjeżdża o 9:28, dotychczas te 2h wydawały mi się bezpieczną ilością czasu na przesiadkę z samolotu do pociągu, ale teraz z każdą minutą mam coraz większe wątpliwości.
Gdy już zgarnęłyśmy plecaki, pognałyśmy na przystanek. Autobus po kilku minutach przyjechał. Najpierw jedzie górą przy odlotach potem zjeżdża na dół na przyloty. Płacimy 3,79 BYN, choć mam wrażenie, że kierowca przyjmował płatności w każdej walucie: ruble, dolary, euro.
Niestety nie odjechaliśmy od razu, tylko czekaliśmy, ostatecznie wystartowaliśmy ok. 8:15.
Podróż potrwała godzinę, deszcz i lekkie korki wydłużyły przejazd. Nie wiem czy nie lepiej było wysiąść wcześniej na jakiejś stacji metra - może byłoby szybciej.
Z wywieszonymi ozorami pognałyśmy na nasz peron - uff, zdążyłyśmy.
4-osobowy przedział miałyśmy dla siebie, trochę pospałyśmy.
Do Brześcia dojechaliśmy idealnie o czasie 14:03. co dawało nam 12 minut na przesiadkę na pociąg do Terespola. Niestety musiałyśmy przebiec cały dworzec, bo byłyśmy niemal w ostatnim wagonie. Ludzie trochę nas przyblokowali w przejściu podziemnym. No i oznakowanie było beznadziejne, wielkim drukiem były strzałki na kible, a perony międzynarodowe jakimś mikrodrukiem - wejście jest tuż przy kasach.
Zdyszane pod drzwiami meldujemy się 7 minut przed czasem. Perony były puste, ale nadgorliwy ochroniarz czy celnik powiedział, że nas nie wpuści i wskazał palcem na tabliczkę z napisem, że trzeba być min. 10 min przed odjazdem. Żadne błagania, prośby, nawet miejscowych, nie pomogły i przez te przeklęte 3 minuty nie przekroczymy granicy w 20 minut. Nie miałyśmy wcześniej wykupionych biletów więc nic nie straciłyśmy. Następny pociąg był za 4h, uznałyśmy, że musimy ogarnąć jakiś inny sposób.
Ktoś wskazał nam dworzec autobusowy. Większą część drogi pokonałyśmy w milczeniu, bo chyba każda z nas w myślach wyklinała tego gościa, który nas nie wpuścił.
Autobus do Terespola odjeżdżał o 15:40, koszt to 6 BYN (ok. 12 zł). Poszwędałyśmy się trochę po okolicy i bazarze. Autobus był zajęty do ostatniego siedzenia, ale wszyscy oprócz nas to miejscowi.
Do granicy dojechaliśmy sprawnie, kontrola po stronie białoruskiej też szybko, ale potem zaczął się maraton zakupowy w duty free i ukrywanie wszystkiego. To zajęło najwięcej czasu. Kontrola polska nie była zbyt wnikliwa, bo nic nie znaleźli ;-) ale wszystko to trwało. Około 16:30 byłyśmy na dworcu kolejowym w Terespolu. 3,5h do kolejnego pociągu do Warszawy. Postanowiłyśmy poszukać jakiegoś busa, ale niestety nic nie było. Przewędrowałyśmy całe miasto - nie sądziłyśmy że jest tak duże - aż do drogi przy granicy. Nasz autostop zatrzymał się zanim zaczęłyśmy go łapać :-) Miły gość podwiózł nas do Białej Podlaskiej, skąd o 18:45 busem firmy Garden Service (28 zł) ruszyłyśmy do Warszawy. Po 3h znalazłyśmy się w punkcie startu naszej wycieczki :-)
P.S. Zaraz będziemy podsumowywać, tylko zdmuchnę kurz z liczydła ;-)
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#38 PostWysłany: 28 Sie 2016 16:40 
Redaktor F4F
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Maj 2010
Posty: 1150
Loty: 188
Kilometry: 335 734
Podsumowanie
Wyjazd do Kazachstanu uważam za bardzo udany. W większości plan został zrealizowany. Pewnie niektóre rzeczy można by zrobić lepiej, szybciej, taniej, czy bardziej komfortowo, ale czy to aż tak ważne?!
Poniżej znajdziecie sumaryczne zestawienie kosztów wyjazdu. Wydaję mi się, że niczego nie pominęłam. Z tego co kojarzę, to w podanej kwocie zawiera się tylko 5 noclegów, bo tyle ich właśnie było w czasie wyjazdu. Pozostałe to namiot, couchsurfing, środki lokomocji i dworcowe poczekalnie.
Nie rozdzieliłam wydatków na te przeznaczone na transport, żywność itd. gdyż aż tak dokładnie tego wszystkiego nie rozpisywałam. Wszystkie ceny przejazdów długodystansowych znajdziecie w tekście.
Załącznik:
koszty_kazachstan.png
koszty_kazachstan.png [ 16.99 KiB | Obejrzany 6894 razy ]


Dzięki, że towarzyszyliście mi przez całą relację. To doskonale motywuje do pisania kolejnych części. Mam nadzieję, że relacja zachęci Was do odwiedzenia Kazachstanu i/lub pomoże w planowaniu własnego wyjazdu.

P.S. Szukającym w Ałmaty marszrutki do Saty życzę sukcesu ;-)

Gdyby ktoś chciał wydrukować relację, ale bez zbędnych zdjęć, to pdf znajdziecie tutaj https://drive.google.com/file/d/0ByyooB_5WRvITS04bTc3a09jcUk/view?usp=sharing
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
Offline
#39 PostWysłany: 28 Sie 2016 17:12 

Rejestracja: 14 Mar 2014
Posty: 1240
Loty: 116
Kilometry: 157 931
niebieski
Pani redaktor super się czytało dziękuje w imieniu kibiców reprezentacji Polski :D i nie tylko.
Góra
 Profil Relacje PM off
marcino123 lubi ten post.
 
      
Offline
#40 PostWysłany: 28 Sie 2016 17:30 

Myślałem, że końcówka mnie niczym nie zaskoczy, a tu kolejka na Przełęcz Talgar też nie jeździła? :)
Fajna relacja, miło było poczytać, powspominać i zobaczyć nowe miejsca, w których nie byłem.
Góra
 PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 47 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group