Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 59 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 04 Sie 2018 10:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
3-tygodniowa wyprawa.Dość skomplikowana logistycznie, w sumie na starcie prawie 70 kg bagażu na pierwszym locie z Gdańska do Tromso 12.lipca.Powrót z Trondheim już z samym podręcznym, ale o tym nieco później.

Intro film:



Dystans pokonany: (w przybliżeniu)

1)166 km kajakiem
2)310 km rowerem
3)64 km pieszo

Poza dolotem i odlotem liniami Wizzair, dysponowałem 2-tygodniowym biletem Explore Norway linii Wideroe na Finnmark (nieograniczona ilość lotów na jednej z trzech stref).

Image

Lotów 10, lecz licząc techniczne stopy było ich około 16.Na locie z Vadso do Mehamn, poza załogą, leciała ze mną 1 osoba ;)

Mapka:

Image

Sporo najróżniejszych przygód, o których postaram się napisać w kilku postach, póki jeszcze wszystko siedzi w głowie ;)
_________________
http://www.zb-szwoch.pl


Ostatnio edytowany przez BooBooZB, 16 Sie 2018 19:39, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
37 ludzi lubi ten post.
 
      
Początek lata i wakacji w Grecji: tydzień z all inclusive na wyspie Lesbos z za 2377 PLN. Wylot z Katowic Początek lata i wakacji w Grecji: tydzień z all inclusive na wyspie Lesbos z za 2377 PLN. Wylot z Katowic
Wycieczka nad Adriatyk za 751 PLN. Loty z Wrocławia + 4* hotel w Rimini Wycieczka nad Adriatyk za 751 PLN. Loty z Wrocławia + 4* hotel w Rimini
#2 PostWysłany: 05 Sie 2018 10:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 1. i 2.

Sama idea wyprawy w takim kształcie kiełkowała u mnie przez dłuższy czas.Miałem w głowie kilka miejsc na północy Norwegii, do których chciałem koniecznie dotrzeć.Trzeba było tylko wymyślić sposób, by wszystko miało ręce i nogi podczas jednej wyprawy.Sam proces pakowania to kilka ładnych dni (m .in. pierwszy raz leciałem z rowerem).Uzupełnienia sprzętowe i sam plan były rozłożone w znacznie większym horyzoncie czasowym.

Doszło kilka nowych rozwiązań, by po raz kolejny ciąć wagowo wszystko co się da.I tym oto sposobem, nie leciałem z namiotem tylko płachtą biwakową, nie miałem materaca, a planowałem spać w kajaku lub na folii bąbelkowej. Z uwagi na mnogość lotów, w grę nie wchodziły też katusze gazowe podczas pierwszej części wyprawy, i wszedłem w posiadanie kuchenki na drewno.Lista rzeczy (niepełna) w poniższym pliku:

Image

Lot z Gdańska chwilę po 19.00 w czwartek 12.lipca. Niestety nie obyło się bez problemów i nieco zbyt dużym kartonem na rower. Uwględniłem wymiary dozwolone przez Wizzair, lecz nie uwzględniałem możliwości lotniska w Gdańsku. Trochę nerwów na samym początku, lecz karton ostatecznie poleciał ze mną.

Image

Jako, iż lecę mając 2 x 32 kg, po raz pierwszy mam Wizz Flex, Priority i miejsce 1A. Szaleństwo ;) Jakby burżujstwa było mało, świadom detoksu najbliższych tygodni, podczas lotu wjeżdża 1 granat, czyli wódka z colą na dobry początek wyprawy.

Ląduję po 22. Odbieram bagaż i zabieram się za składanie roweru. Oprócz mnie, rowery składa grupa 4 Polaków z Krakowa, którym jednak część bagażu została w Oslo.Czekała ich więc nocka na lotnisku.Mieli w planie trasę Tromso - Trondheim, wyruszyli następnego dnia około 12.

Kajak zostawiam w przechowalni bagażu.Na kolejny dzień zabukowany mam lot do Lakselv. O bilecie Explore Norway linii Wideroe pisano już na fly4free, więc nie będę się zbytnio rozpisywał => https://www.fly4free.pl/explore-norway-ticket/

Image

W skrócie - mamy do wyboru 1 z 3 stref i za 3470 NOK (ok. 1550zł) latamy ile wlezie w ramach określonej strefy (w moim przypadku Finnmark).Loty można zarezerwować nawet 3h przed samym startem, co bardzo mi odpowiadało z uwagi z elastyczność planu.Oczywiście za dopłatą, można latać przez dłużej niż 2 tygodnie bądź w ramach więcej niż 1 strefy.

Image

O 2 w nocy dojeżdżam rowerem do hostelu.Mam klepnięty nocleg w pokoju wieloosobowym, co jest najtańszą jak na Tromso opcją pod dachem(300NOK ~ 135zł).Mam lekki sen, toteż chrapanie jednego z kompanów nie czyni zaśnięcia łatwiejszym, a i adrenalina wyjazdowa jak zawsze na początku robi swoje. W hostelu, jak to w w większości hosteli kuchnia z wieloma rzeczami zostawionymi jako free food przez tych już wracający do domu. Lot do Lakselv mam nazajutrz o 16.25. Wcześniej dogadany jestem z Tromso Outdoor Activities na zostawienie u nich roweru i części zapasów na około 2 tygodnie.Za symboliczną jak na Norwegię opłatą.

Zostawiam rower i wybieram się już z samym małym plecakiem na krótki spacer po centrum Tromso. Odwiedzam Polar Museum - dla mnie bardzo ciekawe ekspozycje i w przystępnej formie. Jako, że Tromso było przed laty bazą wypadową do wielu wypraw arktycznych, tu właśnie pisała się historia. Wnikliwie analizowane są sylwetki Amundsena (byłem dość świeżo po przeczytaniu jego biografii), Nansena i innych wielkich. Na części pierwsze rozłożony jest cały Spitsbergen, wraz z jego fauną, chatami traperskimi i pionierskimi wyprawami.Spędzam tu prawie 2 godziny.

Image

Image

Image

Image

Image

Idę na przystanek i za 50 NOK autobusem jadę na lotnisko. Odbieram kajak z przechowalni. Nadaję bagaż i czekam na boarding. Zawsze mam większy lub mniejszy nadbagaż (1-3 kg), który jednak przechodzi bez problemów.

Image

Prognozy na najbliższe dni zwiastują nadejście arktycznych upałów. Cóż, lepiej tak niż 10 stopni i deszcz ;) Co równie dobrze mogłoby mieć miejsce w lipcu. Lot do LKL jest jedynym ze wszystkich, które następnie miałem zabukowane, kiedy to samolot był wypełniony. Po niespełna godzinie ląduję na lotnisku Banak.

Image

Wypożyczalnia pojazdów dość nietypowa ;)

Image

Około pół godziny czekania na autobus do samskiej stolicy - Karasjok. Cena za bilet Lakselv - Karasjok to 154 NOK. Powoli wszystko na dobre się zaczyna. W Karasjok robię niewielkie zakupy najtańszych dóbr, ale ważących swoje - płatki owsiane,makaron oraz coś na komary.Płynąc kajakiem waga nie ma aż takiego znaczenia. Przy nadawaniu bagażu oraz idąc pieszo - jak najbardziej. Z supermarketu udaje się na miejscowy kemping, gości sporo, bo jakby nie patrzeć środek sezonu.

Image

Po raz pierwszy rozkładam płachtę biwakową. Nadmuchuję też kajak do spania. Wieczorem spacer nad rzekę i lokalizacja miejsca do początku spływu. Prawdziwa przygoda zaczynała się jednak nazajutrz :P
_________________
http://www.zb-szwoch.pl


Ostatnio edytowany przez BooBooZB, 07 Sie 2018 13:52, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
32 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 05 Sie 2018 19:57 

Z hobo stove byłeś zadowolony?
Góra
 PM off  
      
#4 PostWysłany: 05 Sie 2018 20:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Jak najbardziej - korzystałem z takiej:

Image

Rozpalenie chwila moment, woda zagotowana bardzo szybko.Polecam i z pewnością będę używał w przyszłości, o ile będzie taka potrzeba i sprzyjające okoliczności (dostępny chrust, szyszki itd). ;)
_________________
http://www.zb-szwoch.pl


Ostatnio edytowany przez BooBooZB, 05 Sie 2018 21:27, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 05 Sie 2018 20:23 

Wygląda, jakby dobrze kontrolowała płomień. Rozważałem kuchenki Bushbox, ale jeszcze wokół tego tematu "pochodzę".
Fajnie, że korzystasz z tarpa. Robiłem tak w Pakistanie, do czasu aż spotkałem kobrę ;)
Góra
 PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#6 PostWysłany: 07 Sie 2018 13:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 3.

Przez najbliższe 3 tygodnie wyprawy ani na chwilę słońce nie schowa się za horyzontem.Pierwsza nocka pod tarpem oraz w kajaku za mną. Całkiem wygodnie, dno kajaka idealnie służy jako solidny materac. Patent już po raz pierwszy testowałem w maju br. podczas weekendowego wypadu na Geirangerfjord. Sporym utrudnieniem w zależności od miejsca pobytu jest brak zamknięcia (jak to w namiocie), a co za tym idzie brak jakielkolwiek ochrony przed komarami i meszkami. Oczywiście mam moskitierę i to z nią na głowie spędzam całą noc.

Camping w Karasjok kosztuje 130 NOK za 1 osobę z namiotem. Prysznice w cenie, dostępna spora kuchnia, a dla chętnych (za dodatkową opłatą) jacuzzi z widokiem na rzekę lub/i sauna.Na terenie campingu sporo kamperów.

Image

Rano szybkie śniadanie, pakowanie całego ekwipunku i około kilometrowy marsz nad rzekę. Pogoda bardzo dobra, jak zresztą prognozy zapowiadały.Moja przygoda zaczyna się od rzeki Karasjohki, płynącej w początkowej fazie przez płaskowyż Finnmarksvidda, miejscowość Kaukoteino, nim zahaczy o Karasjok.

Image

Rzeka ma spokojny nurt w początkowej fazie (o. 1-2 km/h), meandruje pośród piaszczystych łach po obu stronach rzeki. Moja prędkość to ok 6 km/h. Zawsze długo wyczekuję na ten moment. Miesiące planowania, godziny spędzone nad mapami, uzupełnienia sprzętowe, ale człowiek tak naprawdę nie może się doczekać by już wszystko się zaczęło na dobre.

Image

Mój kajak to ciągle ten sam, wysłużony już zarówno m.in. na licznych norweskich fiordach jak i w zatoce Disko na Grenlandii - Sevylor Pointer K2. Posiadam za to nowe wiosło, tym razem 4-elementowe o długości całkowitej 225 cm.Bardzo dobry zakup.

Po obu stronach rzeki jest sporo letniskowych domków, a przy plażach mnóstwo łodzi.Rzeka Karasjohka i Anarsjohka , które od momentu połączenia swoich sił tworzą rzekę Tanę (po saamsku - Wielka Rzeka) to królestwo łososia.Tana tworzy też naturalną granicę pomiędzy Norwegią, a Finlandią. Docelowo wpływa do Tanafjorden i morza Barentsa tworząc jedną z największych delt w Europie.

Cytuj:
W 1929 roku złowiono tu dotąd największego łososia atlantyckiego, ważącego 36 kg.


Image

Image

Po około dwóch godzinach dopływam do wspomnianego połączenia obu rzek.Po dwóch stronach wiodą asfaltowe drogi, lecz ruch na nich jest minimalny.W zależności od płycizn, raz po raz znajduje się na terenie Finlandii, by po chwili wrócić na stronę norweską. Z godziny na godzinę coraz bardziej uczę się czytać rzekę, tj. analizować jej pływy.Jak niegdyś stwierdził antropolog Loten Eiseley: Jeżeli na naszej planecie istnieje jakakolwiek magia, to zawiera się ona w wodzie. W dawnych czasach, najwybitniejsi żeglarze potrafili wykorzystać wiedzę na temat księżyca, wiatru, pływów i znaków na wodzie. Dla mnie, tu na rzece, najważniejsze było omijanie licznych płycizn i kamieni, w dalszej fazie rzeki doszły mniejsze i większe uskoki.

Image

By odciążyć odcinek lędźwiowy pleców, który najbardziej dostaje w ciry podczas długogodzinnego wiosłowania w pozycji siedzącej, trochę eksperymentuje, wiosłując jakiś czas na kolanach lub siedząc po turecku.Zdecydowanie pomaga.Późnym popołudniem dopływam do pierwszego uskoku. Jeśli chodzi o skalę trudności na rzekach, dzielimy je na 6, z których 1 to spokojna rzeka, a 6 praktycznie pewna śmierć dla amatora (wodospady itd).

Image

Pierwszy uskok jest łatwy (w skali trudności nr 2), choć z dość solidnymi wirami, niemiłą niespodzianką jest jednak chmara komarów towarzyszącego każdemu spiętrzeniu wody na rzece. Przed każdym uskokiem niezbędne założenie moskitiery lub/i okularów na oczy.Pokonuję tego dnia trochę ponad 40 km. Nieźle jak na start.Śpię po stronie fińskiej.

Image

Ponownie rozkładam płachtę nad kajakiem ;)

Image

Wieczór jest bardzo ciepły, do nowych rozwiązań po raz pierwszy odpalam kuchenkę na drewno, która jest niczym innym jak 5 blaszkami ze stali.Waga poniżej ćwierć kilograma.Ktoś mógłby rzec - przecież można rozpalić ognisko.Jasne, ale o wiele więcej zachodu, i jak już wspomniał @Don_Bartoss, owa hobo-stove dobrze "trzyma płomień".

Image

Na wyprawę zabieram 2 książki.Pierwszą, o dekadzie spędzonej na Grenlandii A.Jarniewskiego (Nie mieszkam w igloo) zostawiłem na deser w Tromso. Druga to widoczna na zdjęciu Wyspa.

Cytuj:
Jeszcze dalej niż Sołowki. Opowieść o Północy, jej mieszkańcach i czarującej przyrodzie.

Leży w południowej części Morza Barentsa. Samotnie, oddalona od kontynentu o osiemdziesiąt kilometrów. Niewielką powierzchnię zaludnia jeszcze mniejsza liczba mieszkańców: żyje tu niespełna czterysta osób. Latem zielona, zimą zastyga w bieli – ma w sobie wszystko, co konieczne dla miniaturowego modelu świata. Rosyjska wyspa Kołgujew to jedno z tych miejsc, o których świat na moment zapomniał. Zbyt odległa dla wycieczkowiczów i zbyt bliska dla fanów ekstremalnych wypraw. Kołgujew – to przedmiot marzeń i nadzieja Wasilija Gołowanowa, autora i bohatera opowieści o podróży, jaką z reguły odbywa się raz w życiu.

Gołowanow, rosyjski dziennikarz i reporter, udał się na daleką Północ w latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia. Zostawia za sobą rozgrzaną od dziejowych zmian Moskwę, córkę i ukochaną kobietę. Wsiada w pociąg i rusza przed siebie. Jego książka jest dziennikiem tej podróży. W opowieści przecinają się różne style i pasje autora. To reportaż z Nienieckiego Obwodu Autonomicznego, ukazujący początki odkryć i historię wyspy (a swego czasu schronili się tu nawet starowiercy). To hołd złożony jego mieszkańcom i zdumiewającej przyrodzie, a jednocześnie przestroga przed zbytnią ingerencją człowieka w delikatny i zarazem surowy ekosystem (dziś wydobywa się tam ropę). Miejscami jest też Wyspa… odważnym traktatem filozoficznym, wypływającym z pierwotnej potrzeby poznania świata i siebie.

Przede wszystkim książka Gołowanowa niech będzie dla czytelnika zachętą do podróży bez określonego celu. Śmiałej wyprawy à la Marco Polo.

W Rosji książka zdobyła nagrodę literacką „Jasnaja Polana” w kategorii „XXI wiek”.


Image

Minęło parę ładnych stron, nim "wkręciłem się" w książkę, ale ostatecznie mogę jak najbardziej polecić. Książka została na półce hostelu w Tromso.Enjoy ;)

Image
_________________
http://www.zb-szwoch.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 08 Sie 2018 21:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 4.

Image

Sen podczas dni polarnych pod płachtą biwakową nie jest w mym przypadku długi.Dobrze,że chociaż zmęczenie robi swoje.Rytuały dnia codziennego, jeśli chodzi o jadłospis są praktycznie niezmienne.Na śniadanie omlety z jajek w proszku i płatków owsianych z masłem orzechowym, podczas płynięcia, marszu czy jazdy rowerem - różnego rodzaju słodycze, batony, czekolada bądź suszona wołowina,a na obiadokolacje liofilizat wzbogacony o dodatkowy ryż/makaron/mięcho z puszki. Co by nie było, przy tak intensywnym wyjeździe, kilogramy i tak lecą.U mnie na wadze przez 3 tygodnie -6kg. Może powinienem organizować "wczasy" odchudzające ;)

Image

Z rana słonecznie, przyjemne wiosłowanie.W sumie kto by pomyślał, 25 stopni grubo za kołem podbiegunowym.Co ciekawe, żadnych kajakarzy nie stwierdzam na całej długości pokonanego przeze mnie dystansu. Spotykam za to sympatycznych Norwegów, za których sprawą po miłej pogawędce mam zdjęcie siebie w kajaku. A takowe mogę policzyć na palcach jednej roki.Ot, taki urok samotnych wojaży ;)

Image

Około południa zaczyna kropić, lecz są to przejściowe opady deszczu.Z czasem przebierają jednak na silę i nad Taną przechodzi ulewa.Kajak szybko wypełnia się wodą i nie pozostaje mi nic innego jak dobić do brzegu po stronie norweskiej.Obracam kajak i idę w kierunku jednej z farm.

Image

Opady nie ustają przez około 1,5 godziny.Z czasem chmury przenoszą się nad Finlandię. Spotykam przesympatyczną rodzinę, która pozwala mi się schronić, przebrać i skorzystać z łazienki. Na codzień nie piję kawy, ale tą, która mi zaserwowano wypijam z przyjemnością, mimo, że jest ohydna ;) Poznaje historię farmy, na której urzęduje 80 byków. Żyją do półtorej roku.W Finnmarku nie ma wiele tego typu farm, a samo rolnictwo Norwegii to tylko niewielki procent działalności z uwagi na ukształtowanie terenu. Na ścianach w domu widnieją zdjęcia w ludowych stronach Saamów, lecz obecnie mają one znaczenie bardziej symboliczne. Saamowie(czyli Lapończycy) to ostatni koczownicy Europy.

Cytuj:
Zamieszkują głównie Laponię – krainę historyczno-geograficzną w Europie Północnej obejmującą północne krańce Norwegii, Finlandii, Rosji (Płw. Kolski) oraz Szwecji. Lapończycy są potomkami pierwotnych mieszkańców Skandynawii.

Tylko jedna trzecia Lapończyków posługuje się językami lapońskimi (z grupy języków ugrofińskich), pozostali mówią językami urzędowymi krajów, w których mieszkają.

Silne procesy asymilacyjne wymusiły na większości Lapończyków przejęcie osiadłego trybu życia, choć przez długi okres granice poszczególnych krajów nie miały dla koczowniczych Lapończyków większego znaczenia. Lud ten nadal trudni się tradycyjnymi zajęciami: myślistwem (Lapończycy leśni), rybołówstwem (Lapończycy nadbrzeżni, głównie nad Oceanem Arktycznym) czy hodowlą reniferów (Lapończycy górscy).

Wśród Lapończyków ciągle żywy jest folklor, m.in. oryginalny kolorowy strój ludowy, rytmiczna forma śpiewu – tzw. joikowanie oraz zdobnictwo w rogu, kości i drewnie. Ciągle obecne są elementy szamańskich praktyk i animistycznych wierzeń.


Image

Na wychodne dostaje super prezent - na oko 2 kg wędzonego byczego mięcha. @meteorka2207 - tylko nie mów,że byś nie zjadła ;) Wcinam to ochoczo przez najbliższe dni.

Image

Pan domu jest strażnikiem rzeki, pływa łódką po Tanie sprawdzając czy wszyscy mają pozwolenia na połów.Nie są one drogie, od 8 euro za dzień, po kilkadziesiąt za miesiąc. Wędkarze łowią głównie "na muchę" lub "na blachę".Wielokrotnie w krótkich pogawędkach narzekają na wyjątkowo niski poziom rzeki tego lata. Z czasem moim oczom ukazuje się najwyższy szczyt Finnmarku - Rasttigaissa (1066 n.p.m.)

Image

Tego dnia jest finał mistrzostw Świata w Rosji, jednak nie dopływam na czas do żadnego miejsca, gdzie dałoby radę obejrzeć mecz. Mam jednak smsową relację live, i jak większość - lekko ubolewam nad porażką Chorwatów. Przepływam tego dnia przyzwoite 50km. Docieram do Levajok Fjelstue około 20. Poza gospodarzem nie ma praktycznie nikogo w domkach nad rzeką.Pytam o nocleg i za 450 NOK przychodzi mi spać w poniższej posiadłości. Jak się jednak okazało, terminal płatniczy nie działa i z rana wyjmuje z kieszeni wszystko co mam w gotówce, czyli 140 NOK. Jak na Norwegię, to nocleg w domku prawie za darmo.

Image

Wieczorem iście bycza uczta z wołowiny otrzymanej w prezencie :P

Mapka dnia 4.

Image
_________________
http://www.zb-szwoch.pl


Ostatnio edytowany przez BooBooZB 10 Sty 2019 22:23, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
22 ludzi lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 09 Sie 2018 21:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Sty 2017
Posty: 267
Wspaniały wyjazd! Tak samo ciekawa relacja! Mam nadzieję, że wkrótce będzie okazja o tym pogadać na żywo!
Obawiam się, że na mięsko bym się jednak nie skusiła


Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka
_________________
http://www.babistravelguide.blogspot.com

Image
Góra
 Profil Relacje PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 10 Sie 2018 10:54 

Rejestracja: 24 Paź 2012
Posty: 1316
srebrny
Eh, kolejny nowy rejon do odwiedzenia, jakos sama polnoc Skandynawii nie byla na mojej liscie ale trzeba to bedzie zmienic.

Widziales tam moze jakies wypozyczalnie kajakow?
_________________
Yukon - tworzy sie
Azerbejdżan - zakończona

Laponia | Komory | Bahrajn | Senegal | Santiago de Chile | Guca | Ladakh | Palestyna | Athos | Ziemia Ognista | Syberia zimą

Instagram: @podruuznik
Góra
 Profil Relacje PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 10 Sie 2018 11:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
-- 10 Sie 2018 11:29 --

Dzień 5.

Nie ma co ukrywać - dobrze spało się w domku. Nawet nie tyle, co chodzi o łóżko, a przede wszystkim o zasłonięcie okien. Obecnie już nawet w decathlonie można kupić namioty przyciemniane, ale nie ma jak się "przyciemnić" pod płachtą biwakową.Pozostaje opaska na oczy. Śniadanie, pakowanie i w drogę. Opuszczam Levajok Fjelstue.

Image

Image

Za około 10 km mam pierwszy uskok. Nie tyle trudny, (choć kajak raz zostaje na dłuższą chwilę na kamieniu), co długi. Przede mną sekcja Bajimus, Gaskkamus i Vuolimus Bihtta. Tu uskoki dochodzą do skali trudności 3.Nie mam ze sobą fartucha, mój kajak nie jest sportowy, nie ryzykuję, w szczególności po ubiegłorocznych doświadczeniach z Grenlandii. Z tyłu głowy miałem też informację od dobrego wujka @OradeaOrbea , który zapewniał, że w przypadku powtórki z Grenlandii osobiście mi łeb u-ye-bie (to chyba z języka starolapońskiego) ;)

Schodzę na brzeg, suszę kajak i kawał woła z ognia wjeżdzą na drugie śniadanie. Pogoda niezmiennie kapitalna.

Image

Image

Image

Cofam się do drogi i jak się później okazuje, czeka mnie dobre kilka godzin łapania stopa po stronie fińskiej.Średnio jedno auto na 10 minut i zazwyczaj nie w tą stronę co chcę. O marszu w tym upale, mając 35 kg na plecach nie ma mowy. Analizuję mapę i co jeszcze może mnie czekać na Tanie.Rzeka stale się poszerza, poziom wody zatrważająco niski, to i mnóstwo wystających kamieni. Szykowałyby się kolejne przenoski.

Image

Ostatecznie jeden starszy jegomość oferuje mi podwózkę do Utsjoki. Decyduję, iż na tym kończy się mój pierwszy etap podróży. Nieznacznie dalej czekałby mnie Storfossen rapid - jedyny potencjalnie śmiertelny uskok na całej rzece.Tana spada tam o 35 metrów na długości 2,5 km. W skali trudności - 4. 5-kilometrowa przenoska.

W Utsjoki na przystanku dostrzegam, iż późnym wieczorem odjeżdża stąd autobus do Vadso. I tego się trzymam. W miejscowym pubie korzystam z internetu i nawadniam się ;)

Image

Bukuje lot z Vadso do Mehamn nazajutrz o 5.rano. To będzie właśnie ten, który był niemalże prywatny. :P Wcześniej suszę kajak, robię i niewielkie zakupy w supermarkecie i krótki spacer po Utsjoki. Most nad Taną łączący Finlandię z Norwegią jest zarazem przejściem granicznym. Znajduje się też tutaj wioska Saamów.

Image

Image

Image

Przed 23 przyjeżdża autobus, mam około 2-godzinny transfer do Vadso, w pakiecie też zmiana czasu o 1h. O 2 w nocy już czasu norweskiego jestem na miejscu. 3 h do lotu, zero snu i 4 km na lotnisko. Z bólem serca biorę taksówkę i pod lotniskiem układam legowisko do spania.Przymykam oko na 2 godziny.

Image

Nazajutrz atak na Nordkinn - najbardziej na północ wysunięty przylądek lądu kontynentu europejskiego. Będzie się działo! ;)

Mapka 5.dnia

Image

-- 10 Sie 2018 11:34 --

Cytuj:
Widziales tam moze jakies wypozyczalnie kajakow?


Jeszcze w ubiegłym roku firma Alma Arktika organizowała jesienią spływy po Tanie z Angeli do Utsjoki. Nie wiem jak w obecnym. Domyślam się, że jest taka możliwość, w sensie wypożyczenia samego sprzętu plus transfery (lotniska Ivalo i Kirkenes).
_________________
http://www.zb-szwoch.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 10 Sie 2018 11:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Lis 2013
Posty: 2620
Loty: 194
Kilometry: 512 596
złoty
Szczerze mówiąc podziwiam Cię, czytałem kilka Twoich relacji. Nie dość, że mistrzostwo świata to jeszcze z relacji wynika, że normalny i skromny z Ciebie facet :) Pozdrawiam!
Góra
 Profil Relacje PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 10 Sie 2018 20:33 

Rejestracja: 18 Gru 2015
Posty: 102
Loty: 103
Kilometry: 244 869
super :D :)
Góra
 Profil Relacje PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 10 Sie 2018 22:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Lip 2011
Posty: 1054
niebieski
BooBooZB napisał(a):
[...] nie ryzykuję, w szczególności po ubiegłorocznych doświadczeniach z Grenlandii. Z tyłu głowy miałem też informację od dobrego wujka @OradeaOrbea , który zapewniał, że w przypadku powtórki z Grenlandii osobiście mi łeb u-ye-bie
I dobry wujek słowa by dotrzymał! :twisted:

Patent z tarpem / płachtą biwakową zamiast namiotu przetestowałem na Spitsbergenie i na Grenlandii. Ciężko wracać do noszenia namiotu (nawet jedynki), szczególnie jak się napiera na lekko w warunkach letnich. Chociaż w Twoim przypadku „na lekko” oznacza coś nieco innego - wagowo i sprzętowo - niż u innych 8-)

Pisz, pisz, czekamy na więcej!
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#14 PostWysłany: 12 Sie 2018 19:57 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 6.

Image

Pod zamkniętym na noc (i większość dnia) lotniskiem w Vadso śpię 2,5 godziny. Nadaję plecak z rekordowym nadbagażem, jeśli chodzi o rejestrowany (3 kg), ale przechodzi to bez większego problemu.Przepisy oczywiście przepisami, ale na pokładzie poza załogą będą 2 osoby ;) Lot do Mehamn trwa pół godziny.

Na lotnisku robię re-pack i do mniejszego plecaka zabieram rzeczy niezbędne na prawie 50-kilometrową wędrówkę. Rozważam opcję nocowania gdzieś po drodzę, lecz zarazem na wszelki wypadek bukuję lot do Alty nazajutrz o 12.35 przez Kirkenes. Biorę ze sobą tarpa, śpiwór, zapasy jedzenia oraz ciuchy na wypadek załamania pogody. Ta jest jednak piękna i nie zapowiada, by się zmieniała, co mimo ogólnego zmęczenia i niedospania zachęcała by niezwłocznie ruszać w drogę. Plecak z kajakiem, wiosłami i zbędnym na tym etapie ekwipunkiem zostawiam na lotnisku.

Image

Mało kto wie o przylądku Nordkinn i szlaku na Kinnarodden. Rozsławiony jest za to łatwo dostępny, bo z możliwością dojazdu pod sam globus samochodem - Nordkapp, który jednak tak naprawdę leży na wyspie Magerøya, więc najbardziej na północ wysuniętym przylądkiem lądu kontynentu europejskiego jest Nordkinn. Nie uświadczysz tu dziesiątek niemieckich i norweskich kamperów, setek turystów o północy oraz nie musisz ponosić jakiejkolwiek opłaty. Trzeba za to wykazać trochę wysiłku. ;)

Image

Image

Inspirację w dotarciu na Nordkinn znalazłem w relacjach Belga Willema van Doorne oraz Polaka Grzegorza Dzika, którzy trawersowali cały półwysep skandynawski (Dzik nawet podwójnie wracając z powrotem do Helsinek).Przy okazji pozwolę sobie jednorazowo zacytować Grzegorza:

Cytuj:
W Polsce jest tak, że przechodzisz lasem koło jakiejś wioseczki i z dwóch kilometrów słychać ujadające psy. Jeżeli chcę czuć, że jestem sam, to wybieram Skandynawię. Tam są największe pustkowia w Europie. Tam możesz poczuć się naprawdę zgubionym. To też jest taki challenge - wyzwanie, żeby sprawdzić, czy faktycznie lubisz dzikość i chcesz być z dala od cywilizacji, czy może jest inaczej. To jest przede wszystkim czysta natura, czyste powietrze, czysta woda. Poza tym nie lubię gorących klimatów.- Grzegorz Dzik


Szlak zaczyna się przy samym lotnisku, nie zahaczam więc o niewielkie miasteczko Mehamn (niespełna tysiąc mieszkańców), siedzibę niewielkiej gminy Gamvik. Przede mną długi marsz. Jestem na 71 - szym stopniu szerokości geograficznej północnej, a temperatura oscyluje w granicach 20 stopni. Coś nieprawdopodobnego :P Idę w krótkich spodenkach, co jednak w zależności od miejsca poważają meszki i komary, które raz po raz łamią podpisany niewerbalnie pakt o nieagresji. Im bardziej odsłonięty teren i więcej wiatru, tym lepiej, jak wszędzie na tej płaszczyźnie.

Nie uświadczysz już tutaj żadnych drzew, wegetacja roślin bardzo skromna i niska, a im bliżej końca kontynentu, tym na sile przybiera kamienna pustynia.

Image

Szlak na Kinnarodden oznaczony jest jak większość szlaków w Norwegii literą T i kopcami. Oznaczenie szlaku uważam za przyzwoite, choć jak zawsze należy pozostać skupionym. We mgle możliwe trudności. Z uwagi na taką,a nie inną liczbę kamieni, niezmiernie się cieszę, iż jest sucho. Ryzyko kontuzji przy mokrej nawierzchni zwiększyłoby się wielokrotnie.

Na tej wyprawie nie posiadam butów wysokogórskich.Zarówno w kajaku, idąc pieszo jak i jadąc rowerem jestem w jednych i tych samych butach z Decathlona - Forclaz 700 Mid. Spisały się dzielnie przez 3 tygodnie i kilka razy wcześniej, ale obecnie już dużo więcej z nich nie będzie.Swą misję jednak spełniły.

Image

Szlak chwilami do złudzenia przypomina grenlandzki ACT z niektórych dni. Suma podejść nie jest tu duża, lecz dystans robi swoje. Woda ogólnie dostępna ze strumyków, oczywiście krystalicznie czysta. Na szlaku nie spotykam nikogo, jedynie na samym końcu - do zliczenia na palcach jednej ręki i tu miłe zaskoczenie - dwóch chłopaków z Polski.Fajnie było przybić piątkę z rodakami na "krańcu świata". Chłopaki podróżowali dzielnie na stopa z Helsinek i mieli UWAGA po 16 lat. Budżet bardzo ograniczony. Ja się niezmiennie czuję młodo, ale Ci gówniarze mieli razem tyle lat co ja :shock: W prezencie, gdy nazajutrz spotkaliśmy się przy lotnisku, otrzymali ode mnie kawałek wędzonego woła.Michał, Tymek - jeśli jakimś cudem to czytacie - piona!

Image

Na Kinnarodden docieram po około 7,5 godziny. Ostatni etap z ze stromym zejściem i po chwili podejściem po kamieniach jest zdecydowanie najcięższy. Przez ostatnie 4-5 km nie ma też dostępu do wody pitnej - warto mieć to na względzie.W poniższym momencie na filmie osiągam cel: :P (2 min 2 sek).

Image



Image

Image

Fantastyczne uczucie i świadomość, iż patrząc na północ przed Biegunem znajduje się już tylko Svalbard (lekko na zachód) i Ziemia Franciszka Józefa (bardziej na wschód). Tam także kiedyś dotrę, tym razem kajak został na lotnisku ;) Wokół przylądka pływa słynna Hurtigruten. Jestem bardziej niż przekonany, iż tego dnia pasażerowie podziwiali Nordkinn z otwartego pokładu na 10 - tym piętrze.

Image

Wyciągam kopyta i odpoczywam. Tu zostawiłem sobie bufor w zależności od tego, ile bym tego potrzebował (od kilku do kilkunastu godzin, nawet opcjonalnie z noclegiem). Mam ten komfort, iż mogę spokojnie iść w nocy, słońce nie zajdzie. Czołówki ze sobą nie brałem, miałem jednak lampki w rowerze, przydały się (o tym później).

Image

Image

W drogę powrotną ruszam po 2 godzinach. Obiecuję sobie, że nie będę się spieszył i słowa dotrzymuję. Na słuchawkach towarzyszy mi muzyka przez większość trasy, choć warto czasem odlecieć w zupełną ciszę. Im większy dystans pokonany, tym bardziej miałem dosyć słuchania swego sapania i przyspieszonego bicia serca ;) Na wyprawie w odtwarzaczu mam około 150 ulubionych piosenek. Po wyprawie staram się ich zbyt często nie słuchać. I tak do kolejnego wyjazdu.

Image

Wraz z słońcem znajdującym się coraz niżej horyzontu, wytwarzają się coraz to lepsze możliwości do zdjęć. Powyższe podoba mi się najbardziej.

Na znacznej części szlaku jest zasięg GSM, lecz trzeba mieć świadomość, iż nie ma go zawsze, szczególnie w dolinach. Na samym przylądku jest.

Powrót mogę opisać krótko - powoli, konsekwentnie i do celu. Nieznacznie odnawia mi się kontuzja lewego kolana. Nie jest lekko, pod sam koniec mam już dość mocno spuchnięte stopy. Pod koniec gubię szlak, i co za tym idzie, pod swoim adresem rzucam sporo nieparlamentarnych słów. Tak jednak bywa. Nie gubi się jedynie ten, co w ogóle nie wychodzi z domu. Zmęczenie zrobiło swoje.

Image

Po 18 godzinach jestem z powrotem pod lotniskiem w Mehamn. Słaniam się na nogach. Nie mam specjalnie sił, by rozłożyć tarpa. Wbijam się do pomieszczenia na narzędzia z wybitymi szybami. Odlatuję do Morfeusza w mniej niż minutę.

Image

Eh, co to był za dzień. Prawie 50 km, nigdy tyle w ciągu jednej doby dotychczas nie przeszedłem.Was it worth it? Of course, it fuckin was! :P

Image
_________________
http://www.zb-szwoch.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
29 ludzi lubi ten post.
 
      
#15 PostWysłany: 13 Sie 2018 21:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Wrzucam jako przerywnik relacji, co by nie było zbyt jednostajnie dzień po dniu ;) Bo pisania jeszcze trochę zostało.Nigdy nie byłem w żadnym klubie kajakowym, ani też na żadnym kursie.Ale od małego miało się pewne ciągoty...(tu jeszcze w blond włosach :shock: ).Może to był jakiś zalążek jednej z samotnych podróży ;)

Image
_________________
http://www.zb-szwoch.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
      
#16 PostWysłany: 15 Sie 2018 14:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Sty 2017
Posty: 5
Czekamy na ciąg dalszy! :P
Góra
 Profil Relacje PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 15 Sie 2018 17:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 Paź 2013
Posty: 1322
Loty: 131
Kilometry: 226 854
niebieski
Czyta się Twoją relację właściwie "jednym tchem". Super.
Góra
 Profil Relacje PM off
BooBooZB lubi ten post.
 
      
#18 PostWysłany: 16 Sie 2018 18:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 7.

Po przebudzeniu dość mocno czuję wczorajszy marsz na Kinnarodden. A właściwie jestem zdeformowany, stopy mam wciąż opuchnięte. Do tego to "cudowne" uczucie, gdy wiesz, że totalnie przepocony poszedłeś spać ;) .Samo życie, wielokrotnie przerabiane podczas wypraw.Od 2 lat jestem jednak niezmiernie zadowolony z koszulki Icebreaker Oasis - z wełny merynosa.To ta z długim rękawem,w której jestem na większości zdjęć.Po wielu dniach wysiłku fizycznego, a także nierzadko przespanych w niej nocy, nadal nie powoduje odruchu wymiotnego.A to już dużo ;)

Image

O 12.35 mam lot do Alty z przesiadką w Kirknenes. Do tego 2 techniczne stopy bez opuszczania samolotu.Jeden w Berlevag, drugi chyba w Batsfjord, nie pamiętam, bo spałem. ;) Na lotnisku w Mehamn spotykam raz jeszcze chłopaków z Polski poznanych na Kinnarodden. Swą wędrówkę, jak większość osób, rozłożyli na 2 dni. Po skorzystaniu z dobrodziejstw lotniska, czyli wi-fi i łazienki planowali ruszyć dalej. Nieco ubolewali nad oczywistym, stopa łapie się najłatwiej w takiej kolejności:
1)samotna dziewczyna
2)2 dziewczyny
....
3)samotny facet
4)dwóch facetów i więcej.
Raz łapali stopa ponad 15 godzin.Ale jak widać - było warto.

Image

Niezmiennie latam ze swym dmuchanym kajakiem w plecaku. Mało jest linii lotniczych, które oficjalnie pozwalają nadawać normalnych rozmiarów kajak / łódkę.Właściwie można je zliczyć na palcach jednej ręki:
Cytuj:
Alaska Airlines
Frontier Airlines
Southwest
Virgin America


Do tego jest kilka, które nie zapewniają oficjalnie o możliwym przewozie kajaka, ale mają bardziej open-minded policy dotyczącą przewozu dużego sprzętu sportowego.Mowa konkretnie o:
Cytuj:
Air Canada
Air New Zealand
Air France
All Nippon Airways (ANA)
Austrian Airlines
Avianca
Brussels Airlines
Emirates
EVA Air
Lufthansa
Singapore Airlines
Swiss Air
Thai Airways
Turkish Airlines


Co do dmuchańców, to nie ma większych problemów. Owszem, gabaryty są spore, ale nawet w Wizzie nie ponoszę dodatkowej opłaty za sprzęt sportowy. Chyba mało kto lata z kajakiem ;) Inna sprawa, że po tym wyjeździe, łatany wielokrotnie, jest już dość bliski wyzionięcia ducha.

Nadchodzi apogeum upałów.Przez cały dzień temperatura w cieniu oscyluje w granicach 38 stopni. Poniższe zdjęcie robiłem na kempingu w Alcie po godzinie 23.00.

Image

Na lotnisku stwierdzam, że żaden z autobusów nie jedzie w kierunku, którym bym chciał. Nie ma mowy, bym już dziś ruszał na Alta Canyon. Cel na dziś to Solvang Camping i dzień buforowy, trochę odpoczynku. Jest środek dnia, ludzie wracający z pracy dość niechętnie biorą na stopa. A jednocześnie świadomość, że im dłużej jestem ze swoim całym bagażem w tym ukropie, tym mniej odpocznę na kempingu. Biorę więc taksówkę.

Image

Camping leży przy ujściu rzeki Transfelva do fiordu. Tego dnia każdy kto może spędza czas na wodą.

Image

Sam camping, nie powala, ale norweskie standardy niezmiennie są wysokie.Za rozbicie tarpa / namiot płacę 110 NOK.Prysznice w cenie, kuchnia duża. Sporą część dnia czytam książkę / słucham muzyki, lecz przede wszystkim ustalam plan ataku na Alta Canyon. Z firmą Glod Explorer, jedyną zajmującą się spływami rzeką Altaelvą, mailowałem od dłuższego czasu. Wszystko brzmiało obiecująco. Do czasu. Powiedzieli bym odezwał się jak już będę w Alcie bądź w pobliżu. Jedyne co mnie interesowało to transport w jedną stronę. Dostać się na początek spływu jest niezwykle trudno, prowadzi tam bowiem prywatna droga, dostępna jedynie dla pracowników hydroelektrowni bądź miejscowych posiadających w okolicy domki letniskowe.Firma GLOD ostatecznie odpisała, oferując mi podwózkę do Sautso (ok. 40km) za ... 2950 koron. To dwukrotność mojego biletu Explore Norway linii Wideroe na Finnmark. Oczywiście im podziękowałem, jednocześnie nie rezygnując z samej idei spływu. Alta Canyon chodził mi po głowie od około 2 lat. Miał to być swego rodzaju epicentrum mojej wyprawy.I tak też było ;)

Image

Image

A wieczorem, doszło do sytuacji, swego rodzaju deja - vu z wyprawy Przez 4 fiordy na dach Skandynawii i jezioro Gjedne. (https://www.fly4free.pl/forum/przez-4-fiordy-na-dach-skandynawii-i-jezioro-gjende,1507,98744) Koło północy, jeden z backaperów campingujących na Solvang pyta:

Cytuj:
Excuse me, do you really sleep in a fu*kin kayak?


:P

c.d.n.
_________________
http://www.zb-szwoch.pl


Ostatnio edytowany przez BooBooZB, 10 Sty 2019 22:35, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
18 ludzi lubi ten post.
 
      
#19 PostWysłany: 18 Sie 2018 23:51 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 8.

Dość wczesna pobudka, choć oczywiście bez budzika, jestem w końcu na wakacjach, a że lubię wakacje akurat w takim wydaniu to już mój problem ;) Dla odmiany liofilizat na śniadanie i codzienne pakowanie ekwipunku do dwóch plecaków. Krótki marsz do głównej drogi i łapanie stopa. Dzień buforowy pozwolił nieco zregenerować się zarówno jeśli chodzi o opuchliznę na stopach, jak i totalnie pogryzione przez komary nogi. Na pierwszego stopa czekam godzinę, choć mam tu tylko krótką podwózkę do kolejnego skrzyżowania.

Kolejna godzina czekania na drugą podwózkę. Kierowca wiezie mnie "najdalej jak się da", bo potem prowadzi już tylko droga prywatna.

Image

Tu już nie jest tak dobrze. Istnieje obawa, że prawie nikt nie będzie tędy jechał. Przy swoim plecaku mam kompas z termometrem i w słońcu pokazuje on 41 stopni. Nie widzi mi się marsz z 35 - kilowym ekwipunkiem.Co więcej, przy szlabanie podniesionym do góry wisi stryczek, który oczywiście rodzi pewne skojarzenia ;) Ale nie ma co tracić głowy :P



Po 3 godzinach pod szlaban zajeżdża auto z motorówką i zabiera mnie ze sobą. Jak się okazuje, jest to gospodarz Jotka Fjelstue, czyli chaty górskiej (a właściwie kilku) położonych w iście magicznym miejscu. Na miejscu stacjonuje też jego rodzina. Piękno polega też na niedostępności, do Jotki można dotrzeć wyłącznie drogą wodną, skuterem śnieżnym i psim zaprzęgiem (w zimie) bądź quadem. Czytałem o tym miejscu wcześniej, a nawet kontaktowałem się mailowo. Jako,że jest już połowa dnia, a zbieg okoliczności pozwala mi na bezproblemowe dotarcie do Jotki, decyduję się błyskawicznie. Ważne, że jestem coraz bliżej kanionu Alta.

Image

Wodujemy motorówkę i płyniemy przez dwa jeziora - Gaskajavri i Nedre Joatkavannet, cóż, nieco szybciej niż kajakiem ;)



Image

Docieramy do Jotki.

Image

Jest to jedna z trzech chat górskich położonych na trasie z Alty do odwiedzonego już przeze mnie na początku wyprawy Karasjok (okolo 4 dni marszu). Jest tu ponad 30 łózek w kilku chatkach i swego rodzaju restauracja. Od 1923 roku działa też stacja meteorologiczna. Domek, który niegdyś był szpitalem mam w całości dla siebie za 350 NOK.

Image

Image

W domku nie ma prądu, ale jest radyjko na baterię (same hiciory!), kuchenka na gaz, a nawet wi - fi z głównego domu. Na zewnątrz dziesiątki psów zaprzęgowych. Przez chwilą zapachniało Grenlandią z psim ujadaniem na przedmieściach Ilulissat i Sisimiut. Może, gdyby nie było tych drzew. ;)

Image

Psy poza szczeniakami i ich mamą oczywiście są na łańcuchach. Zajmuje się nimi dziewczyna ze Słowenii, z którą ucinam krótką pogawędkę nazajutrz rano. Jotka jest kapitalnym miejscem na planowanie kilkudniowej wyprawy psim zaprzęgiem. Z uwagi na odległość od Alty i brak "zanieczyszczenia nieba światłem" jest to też świetne miejsce do podziwiania zorzy polarnej.W drugiej połowie lipca słońce jednak nie zachodzi, ale mam możliwość zasłonięcia okien na noc.

Od gospodarzy dowiaduje się,że na Alta Canyon ze swoim kajakiem nie będzie dotrzeć mi łatwo, ale nie jest niemożliwe.Wspominali też o możliwych 2-4 niezbędnych przenoskach na rzece, mimo że sami nią nigdy nie spływali. Alta canyon to największy kanion w północnej Europie. Będzie ciężko, a nawet bardzo ciężko, ale dotrę tam już kolejnego dnia.

Image
_________________
http://www.zb-szwoch.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
 
      
#20 PostWysłany: 19 Sie 2018 12:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Gru 2014
Posty: 711
niebieski
Dzień 9. - Alta Canyon

O 10 jestem w kajaku. Wcześniej czekam dłuższą chwilę, by gospodarze się przebudzili, chcąc uregulować im należność za nocleg. W porównaniu do dnia poprzedniego, mam sprzyjający wiatr w plecy i do pokonania 3 jeziora, czyli muszę się nieco cofnąć.

Image

Woda jest krystalicznie czysta, a pogoda wręcz monotematycznie piękna. ;) Sprawnie przepływam jeziora Nedre Joatkavannet, Gaskajavri i Gjerdevannet łączące się Oivosjavri. Na brzegu zostawiam kajak do suszenia i próbuje zlokalizować dalszą drogę. Niezbędna moskitiera, komary bardzo dają się we znaki. W dodatku tutaj wydają się być jakoś bardziej zmutowane.



Na mapie widzę,że nie pozostaje mi nic innego jak zacząć wspinaczkę i spróbować przetrawersować prawy grzbiet kanionu w możliwe niskim miejscu i bez pionowych ścian. Do boju! Robiąc częste przerwy osiągam po godzinie szczyt i odpoczywam.Mym oczom po raz pierwszy ukazuje się kanion. Tego ranka pada mi bateria w aparacie i przez 1,5 dni zdjęcia i filmy są niestety wyłącznie z telefonu.

Image

Prawdziwe schody dosłownie i w przenośni dopiero się jednak zaczynają. Zejście do rzeki Altaelvy jest naprawdę strome. Przez chwilę nawet rozważam wycofanie się, lecz za dobrze znam siebie i podświadomie wiem, że ostatecznie tego nie zrobię. Duży plecak zrzucam i ciągnę za sobą niczym pulki. Mniejszy mam na plecach. Powolutku schodzę w dół, a nierzadko wręcz zsuwam się uprawiając tzw. dupoślizgi.

Tu ma miejsce chyba najbardziej niebezpieczna sytuacja podczas całej wyprawy. W pewnym momencie, nie wiem czy się potykając,w każdym razie tracąc równowagę, zaczynam spadać w dół, koziołkując raz po raz, w sumie z 10 razy, nim zatrzymuje się na jakimś drzewie. Nic mi nie jest, na szczęście po drodze nie nadziałem się na nic wystającego, bo mogłoby się to skończyć tragicznie bądź ciężkim urazem. W amoku całej sytuacji gubię kijek trekkingowy (miałem ze sobą tylko jeden), ale jego brak dostrzegam dopiero wieczorem.



Około 14.30 szczęśliwy, choć zamroczony docieram do płynącej przez kanion rzeki Altaelvy. Najchętniej położyłbym się na jakiś czas, lecz byłbym żywcem jedzony przez meszki. Pompuję kajak i ruszam w dół rzeki.

Image

Image

Choć zdjęcia mogą tego nie oddawać, widoki zapierają dech w piersi. Rzeka na początku ma dość łagodny nurt, lecz niezmiennie trzeba pozostać czujnym na wystające z wody kamienie.

Rzeka Altaelva ma w sumie niespełna 50 km. Zaczyna swój bieg przy granicy z Finlandią i płynie w kierunku regionu Troms. Przecinając Sautso, płynie 7 km wzdłuż największego kanionu w północnej Europie, dalej przez Storelvdalen, by ostatecznie wpłynąć do fiordu Alta. Ujście rzeki znajduje się przy samym lotnisku.

O rzece można już zresztą przeczytać zaraz po lądowaniu w Alcie, czekając na bagaż.

Image

Rzeka słynie z połowu łososia. Pozwolenia można wykupić w Alta Laksefiskeri, wydawane są jednak w ograniczonych ilościach. Wędkarze rzekę pod prąd pokonują solidnymi łodziami motorowymi, które zobaczę jednak dopiero w dolnych partiach rzeki. Wnioski należy składać na początku roku, a wszystkie karty są sprzedawane podczas losowania. Przy zakupie karty dozwolone jest wyłączne prawo do miejsca połowu, a łowić można wyłącznie za pomocą wędki.

Raczej nikogo nie zaskoczę - podczas swojego spływu nie spotkałem żadnego kajarza ;) Nie było też nikogo płynącego canoe.Po około dwóch godzinach mam pierwszą przenoskę. Nie do pokonania pod prąd nawet dla speed - boatów. Kajak z całym ekwipunkiem biorę na 2 raty, na szczęście dystans spiętrzenia wody nie jest długi - około 200 metrów. Przenoskę wykorzystuję też na przerwę obiadową. Chwilę dalej dostrzegam pierwszych ludzi.



Image

Image

Image

Image

Cytuj:
Aż do XVI wieku głównie Samowie prowadzili połowy w Altaelvie. Na początku kolejnego wieku duński król bardziej zainteresował się w północnymi wodami, i zaczął wydzierżawiać rzekę za roczną opłatą. Trwało to do ok. 1730 r. W XIX wieku wielu Brytyjczyków, którzy podróżowali po Norwegii, zaczęli rekreacyjnie przyjeżdżać stricte na połów łososia. Sir Hyde Parker jest jednym z pierwszych, którzy przybyli do Altaelvy w 1836 roku.


Tego dnia przepływam przez około 6 uskoków o skali trudności 2. Praktycznie bez sytuacji z gatunku podbramkowych, lecz kilkukrotnie sporo wody wlewa się do środka. Niejednokrotnie człowiek chciałby rzec No risk, no fun, lecz po moich doświadczeniach ubiegłorocznych zmieniam dewizę na Fun, but safety first. Wiosłuję do godziny 19.00 i mam za sobą najcięższy dzień ze wszystkich dotychczasowych.

Image



Rozbijam się na piaszczystej plaży w miłych okolicznościach przyrody. Nie mam już kijka trekkingowego, więc tarpa wraz z mokrymi rzeczami rozwieszam z pomocą 8-metrowej linki pomiędzy drzewami. Rozpalam ognicho :P

Image

Image

Ktoś mnie czasem pyta, jak się egzystuje podczas samotnych podróży. Czy wieczorem zadaje sobie pytania (z przymrużeniem oka) kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Nic z tych rzeczy, bardziej myśli się o ogarnięciu "dobytku", co się będzie jutro jadło, jaką trasę się pokona i jaka będzie pogoda. Do tego oczywiście pewne rozkminki co u najbliższych. Na rzece jest zasięg GSM, a wiedziałem, iż tego dnia spora część fly4free imprezuje w stolicy (20.lipca). Pozdrawiam drogą smsową z prośbą o wypicie jednego lub dwóch za tych, co na północy ;)

Poza wypełniaczami czasu (książka i mp3) łapię siebie na tym, że przez dłuższe chwile bezwiednie potrafię gapić się w rzekę bądź ognisko.Przez kilka minut. Totalnie zawieszony, bez smartfona, internetu i żadnych innych tego typu.Piękna sprawa...

Mapka dnia 9.

Image
_________________
http://www.zb-szwoch.pl
Góra
 Profil Relacje PM off
20 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 59 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group