Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 21 Lut 2018 03:16 

Rejestracja: 07 Lut 2018
Posty: 11
Iran, Iran, Iran…
Jeszcze 2 lata temu nie wiedziałem o tym kraju prawie nic, poza tym, że zamieszkują go Persowie, a obok jest niebezpieczny Irak, w którym dopiero co była wojna, więc tutaj też musi być źle i niebezpiecznie. Potem natrafiłem świetną relację jakiegoś podróżnika i podjąłem decyzję o wpisaniu Iranu na listę miejsc koniecznych do pojechania. Szukałem informacji, czytałem, dogadałem się na wyjazd z kumplem, trafiły się dość tanie bilety, więc zdecydowaliśmy, że kupujemy i na przełomie marca/kwietnia 2017r. lecimy.


Żeby lepiej zrozumieć i więcej wyciągnąć z tej relacji (szczególnie dla osób planujących swój wyjazd do tego pięknego kraju) zacznę od wstępu, które też jest jednocześnie podsumowaniem z zawartymi w nim poradami.

Termin: 21 marca 2017 (oraz najczęściej tego samego dnia każdego roku) przypadał Nowruz, czyli nowy, 1396 rok w kalendarzu perskim. Przy planowaniu podróży dobrze jest unikać okolic nowego roku, bo wielu Irańczyków podróżuje w tym czasie, ceny są wyższe, itd. My przylecieliśmy 30 marca, czyli już po tym świątecznym okresie.

Plan podróży: Zasadniczy plan podróży ukształtował się na podstawie zamieszczonych tutaj relacji i informacji dostępnych na blogach czy tripadvisorze. Zdecydowaliśmy się, że z racji mocno ograniczonego czasu zrobimy standardową trasę po głównych miastach, które są dobrze ze sobą skomunikowane + jeden mniej standardowy przystanek po drodze*. Tzn: Teheran - Shiraz - Yazd - Varzaneh* - Isfahan - Teheran (przy dłuższym wyjeździe polecam poczytać o wyspach Qeshm, Mashhad, Kerman, Kashan i okolicach na północ od Teheranu).

W jaki sposób podróżowaliśmy? Miało byś dość intensywnie, ale bez spieszenia się i gonienia od atrakcji do atrakcji. Było rzeczywiście intensywnie przez pierwsze dni, potem było więcej zażywania irańskiej gościnności i spokoju. W planie spanie głównie przez Couchsurfing tam gdzie się uda. Wiedzieliśmy, że na dłuższych trasach jeżdżą tanie autokary, więc na nie się zdecydowaliśmy. Kilka razy próbowaliśmy łapać stopa, ale słabo to wyszło. Atrakcje najczęściej są płatne, więc wybieraliśmy je z rozwagą, żeby zobaczyć to co warto, ale nie przepłacać za coś, co w zasadzie wiedzieliśmy gdzie indziej.

Bezpieczeństwo: Jest bezpiecznie, jednak, jak wszędzie w podróży, trzeba uważać. Czuliśmy się komfortowo, niezależnie od miejsca i pory dnia, ale trzeba wziąć pod uwagę, że jesteśmy mężczyznami podróżującymi z plecakami, którzy nie wzbudzają raczej agresji czy pożądania. Sami Irańczycy wydają się być często przestraszeni i zatroskani o nasze bezpieczeństwo i odradzają podróżowanie lokalnymi autobusami albo rozmawianie z obcymi, ale nas nic złego w tym kraju nie spotkało, a wiele dobrego, owszem.

Czy było warto, jaki jest Iran? Było warto. Iran jest niesamowity, ludzie są bardzo gościnni i pomocni. Czas płynie tam inaczej, herbatę pije się litrami, uśmiecha się od ucha do ucha. Wydaje mi się, że to kraj bardzo szanujący swoje tradycje i obyczaje, starający się jednocześnie stawać się coraz bardziej nowoczesnym i otwartym na resztę świata.

Ubiór: Panowie - koniecznie długie spodnie, krótkie rękawki są jak najbardziej ok. Panie - koniecznie hijab, najlepiej dłuższa koszulka kończąca się w okolicy ud, generalnie skromnie. W niektórych miejscach, np. w świątyniach wymagane jest nałożenie Chadoru, ale powinien być on nieodpłatnie do wypożyczenia w formie prześcieradła, którym trzeba się okryć. Kobiety w Iranie mają obowiązek nosić hijab i wygląć nieprowokująco. W rzeczywistości ubierają się zaskakująco odważnie mimo panującego rygorystycznego prawa i policji obyczajowej, która ma go przestrzegać. Hijab często zasłaniał jedynie część włosów od połowy głowy. Najbardziej restrykcyjnie kobiety były ubrane w Yazd, gdzie rzeczywiście często widzieliśmy je w Chadorach. Poniżej wrzucam grafikę wyjaśniającą różnicę między tradycyjnymi muzułmańskimi strojami kobiet. W Iranie przoduje noszenie Hijabu, spotyka się też panie w Chadorach, nie widzieliśmy ani jednej osoby w Niqabie ani w Burce.
Image

Waluta: Oficjalną walutą w Iranie jest Rial. Złoty jest warty około 10 000 riali, dlatego przeliczanie cen jest dość proste. Problemem za to są irańskie cyfry (wrzuciłem poniżej, przydaje się je znać) i sposób zapisywania cen przez Irańczyków. Żeby było "prościej" posługują się tomanami. 1 toman = 10 riali. Proste? Proste, ale żeby było jeszcze prościej czasami ceny zapisują w tomanach, a czasami w tysiącach tomanów, czyli jeśli coś obiad w menu ma cenę 12, oznacza to 1200 tomanów, czyli 12 000 riali, czyli około 12 zł, więc cena jest rozsądna. Po kilku dniach stało się to dość proste, ale na początku mieliśmy z tym trochę problemów. Polecam kierować się rozumem co do cen w stosunku do towaru, to zdecydowanie ułatwia sprawę (jest raczej tanio). Najśmieszniej jest, kiedy jakiś uprzejmy Irańczyk widząc białych turystów stara się im pomóc i podaje cenę w rialach, a my już jesteśmy przyzwyczajeni do tomanów :)
Image

Różne inne ważne informacje: Karty bankomatowe zagraniczne nie działają, trzeba przyjechać z dolarami lub euro w gotówce. Karty sim zagraniczne nie działają, da się kupić lokalne, niestety nie wiem dokładnie jak to działa, nam pomogli w tym lokalsi, a potem jakoś działało. Mam kilka stron z notatkami dotyczącymi Iranu i różnych atrakcji, zapraszam na priv jeśli ktoś chciałby więcej informacji.

Internet: Z Internetem jest słabo, niekiedy uda się znaleźć wi-fi, ale większość ludzi używa Internetu z telefonu, który nam działał w kratkę i bardzo powoli. Dodatkowo rząd blokuje niektóre "niewłaściwe" strony jak Facebook, Couchsurfing. Da się to łatwo obejść instalując aplikację z VPN-em, ale to dodatkowo spowalnia działanie tych stron. Wśród Irańczyków popularny jest Whatsapp i Telegraf, więc jeśli ktoś chce korzystać z Coucha to warto je mieć.

Couchsurfing: Bardzo polecam w Iranie! Wcześniej korzystałem sporadycznie, więc moje konto nie miało dziesiątek pozytywnych opinii, dlatego trochę się obawiałem, że może być ciężko znaleźć hostów. Około 2 tygodnie przed wyjazdem wrzuciłem publiczną podróż z opisem miast które chcemy zwiedzić w jakich datach. Napisało do mnie przez stronę lub Whatsappa 20-30 osób, z czego pewnie połowa rzeczywiście oferująca nocleg i chęć spędzenia razem czasu. Ostatecznie jedynie w Yazd nie udało nam się znaleźć hosta. Irańczycy mają bardzo ciężko, żeby wyjechać z kraju, więc są bardzo chętnie do kontaktu z obcokrajowcami w tej formie.

Koszty: Około 2150 zł na osobę za wszystko (9 pełnych dnia w Iranie, 11 dni łącznej podróży, 1360 zł wydanych w samym Iranie z czego ). Poniżej dokładne rozliczenie wydatków, kolorowe tabele pokazują kwoty za osobę, szare łączne za 2 osoby. Wyjazd był umiarkowanie budżetowy, czyli robimy i jemy wszystko co warto, przywozimy sporo pamiątek, ale staramy się to zrobić w najtańszy, opłacalny sposób (couchsurfing + hostele, lokalne knajpy, lot przez Pragę, na miejscu autokary). Da się dużo taniej, da się dużo drożej.
Image

O relacji
Pisałem ją w wersji roboczej podczas podróży, głównie w autokarach albo przed snem. Niestety od Yazd nie mam dokładnych notatek, więc będzie bardziej z pamięci i ze zdjęć. Relację podzieliłem na miejsca, w których po kolei byliśmy. Pisząc w cenie np. 10t, mam na myśli 10 tomanów, czyli około 10 zł. Uprzedzam, że staram się pisać dokładnie o miejscach, w których byłem, ale oceniam je subiektywnie i komentuję je oraz różne wydarzenia zgodnie ze swoimi obserwacjami i przekonaniami. To moja pierwsza relacja, a w tym poście jej pierwsza część, więc proszę o komentarze, czego więcej, czego mniej ?



PRAGA
29.03 w środę Wyjechaliśmy Polskim Busem z metra Mlociny o 19:00. Droga przebiegała spokojnie, udało się trochę przespać, chociaż nie dużo, bo w końcu to ciasny PB. Dojechaliśmy przed 5:00 na miejsce. Wszystko było zamknięte, wiec przesiedzieliśmy godzinę w poczekalni na dworcu, bo na dworze było zimno i nieprzyjemnie. O 6:00 poszliśmy do McDonalda, ogrzać się, zjeść coś i wypić kawę. Ja jeszcze zdrzemnąłem się półtorej godziny, a Mateusz porobił plany na Yazd, za którego zaplanowanie był odpowiedzialny. Po 9 poszliśmy na miasto. Pospacerowaliśmy wzdłuż rzeki, obeszliśmy stare miasto, wstąpiliśmy do paru sklepów, zjedliśmy coś, powiedzieliśmy na ławeczce i o 12 pojechaliśmy na lotnisko. Przed 13 byliśmy na miejscu, straszne kolejki były do odprawy i potem gate-ów, wylecieliśmy z półgodzinnym opóźnieniem, ale byliśmy na czas, więc pewnie jest to standard. Lot szybki, można było się przespać, chociaż nas przy odprawie rozsadziło. Lot był z przesiadką w Kijowie, gdzie zjedliśmy kanapki przygotowane jeszcze w Warszawie. Wieczorem mieliśmy lot do Teheranu. W samolocie głównie Irańczycy, bardzo dużo rodzin i hałasujących dzieci. Ukrainian Airlines miło mnie zaskoczył podając całkiem smaczny, darmowy posiłek i herbatę. Udało mi się zalać wodą nastolatkę mówiącą łamanym angielskim siedzącą obok mnie, ale więcej było śmiechu z tego niż złości (karuzela śmiechu długo się nie kręciła).

TEHERAN
Wylądowaliśmy o 1:30 w Teheranie. W momencie, kiedy samolot wylądował wszystkie kobiety, w większości Iranki w momentalnie powyciągały z toreb hijaby i owinęły sobie je wokół głowy zasłaniając tylna część włosów. Wystarczająco, żeby było uznane to za odpowiedni strój, jednocześnie na tyle odkryte, by było widać cała twarz i większość włosów. Wysiedliśmy, na dworze było chłodno. Trzeba pójść do okienka z wizami, które było prawie puste. Tam wszystko pokazują co trzeba zrobić, daliśmy paszporty, wydruk rezerwacji z hotelu (pan spytał o niego, mieliśmy przygotowany z bookingu uprzednio anulowany, tylko rzucił na niego okiem i było ok). Po ubezpieczenie idzie się do innego okienka, mieliśmy kupione w Warcie, z napisem "Destination country: Iran", w okienku pan popatrzył i dał stempelek, w razie braku własnego trzeba wykupić od nich za kilkanaście dolarów. Potem zapłaciliśmy 82,5$ w kasie, następnie, znowu do pierwszego okienka, chwila czekania i mamy wizy.
Potem odebraliśmy bagaż i wyszliśmy na otwartą część lotniska. Na lotnisku przez większość nocy było dość tłoczno, ale znaleźliśmy wolne krzesła, ja owinąłem się w prześcieradło zszyte w śpiwór i poszedłem spać, Mateusz, który przespał prawie całe loty, czuwał i przygotowywał notatki na Yazd. Koło 7:00 wstaliśmy, wymieniliśmy 435$ po kursie 37700 irr za usd (co dziwne według kursu z Internetu z jednego dolara płacili tego dnia 32500, nie wiem skąd wynikła ta korzystna dla nas różnica). Poszliśmy zgodnie z radami z forum na 1 piętro, gdzie są odloty, chcieliśmy złapać stopa, kogoś kto odwiózł na samolot bliskich, ale były tam same taksówki, zazwyczaj nieoznakowane, które nie mogły brać nikogo z przylotów. Trochę tak postaliśmy, ale prawie nic nowego nie jechało, a my byliśmy umówieni na konkretną godzinę, więc po negocjacjach pojechaliśmy do Golestan Palace za 50t (stała stawka z przylotów to 75t). Po trzech kwadransach, taksówkarz znający tylko kilka angielskich słów zostawił nas niedaleko pałacu.
Planując pobyt w Iranie naczytaliśmy się sporo negatywnych opinii o Teheranie i uznaliśmy, że spędzamy tam tylko jeden dzień, a potem jedziemy nocnym autokarem to Shiraz. Niestety, trafiliśmy na piątek, dzień święty dla Muzułmanów, więc nie wszystko co chcieliśmy zobaczyć było tego dnia dostępne (np. polski cmentarz). Na 9:00 byliśmy umówieni z Negar z Couchsurfingu na zwiedzanie Teheranu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc posiedzieliśmy w parku przed pałacem odpoczywając w kwietniowym, porannym słońcu. O 9:30, kiedy ciągle nie było ich widać, podeszliśmy do jakiś kobiet i poprosiliśmy, by zadzwoniły do Negar, bo nie mieliśmy jak użyć naszego telefonu. Panie okazały się mówić całkiem nieźle po angielsku, były zabawne i pomocne. Udało im się dodzwonić, była niedaleko i za kilka minut spotkaliśmy się z nią oraz z jej koleżanka i jej siostrą. Okazało się, że dziewczyny mają samochód, więc nie będziemy musieli korzystać w transportu miejskiego. Wcześniej ustaliliśmy wstępny plan tego co chcemy zobaczyć, umówiliśmy się, że zaczniemy od Golestan Palace, przy którym specjalnie się umówiliśmy, ale ceny są zawrotne (na zdjęciu poniżej), a nam szczególnie na tym nie zależało, więc zrezygnowaliśmy. W zamian dziewczyny zaproponowały zobaczenie pałacu, którego nazwy nie zapamiętałem. Po chwili siedzieliśmy w samochodzie mknąc po teherańskich ulicach starą, białą Sapią. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na śniadanie (omlet mocno pomidorowy, jajecznica i ich śmieszne, bardzo smaczne chleby). Dziewczyny nalegały, że jesteśmy ich gośćmi, więc za nas zapłacą, co też zrobiły. Uznaliśmy, że odwdzięczymy się później stawiając im obiad. Były chętne do opowiadania nam o swoim życiu, rzeczywistości i możliwościach dla młodych ludzi (były w wieku rozpoczynania/pierwszych lat studiów). Nie zgadzają się z radykalnymi rządzącymi krajem, hijab noszą, bo muszą i to tylko na ulicy. Chcą podróżować, studiować za granicą i żyć w europejskim stylu, gdzie młody człowiek ma wybór jak się ubiera, z kim i gdzie się spotyka, co mówi, czego słucha. Wydają się nie rozumieć, że "zachodnia Europa" nie jest rajem i nie powinna być traktowana jako wzór do bezmyślnego naśladowania z punktu widzenia funkcjonowanie społeczeństwa. Wolność jest świetna, ale nadużywanie jej prowadzi do całkowitego porzucenia wartości, na których wcześniej wolność została stworzona. Życzę Iranowi stopniowego i rozsądnego otwierania się państwa i społeczeństwa, z zachowaniem ich wspaniałych tradycji i tego co tworzy ich tożsamość oraz jednoczy ?

Image
Miliony monet
Image
Cennik atrakcji Golestan Palace
Image
Cukier do słodecznia herbaty na patyczkach

Prosto z lokalnej knajpki pełnej miejscowych z ciekawością przypatrujących się dwójce białych chłopaków w towarzystwie trzech Iranek poszliśmy do sklepu z telefonami, w którym dziewczyny zakupiły nam kartę sim. Kosztowało nas to 60t, możliwe że da się taniej, ale do końca wyjazdu rzeczywiście mogliśmy korzystać z tej karty. Stamtąd poszliśmy do wspomnianego wcześniej pałacu. Standardowo cena dla obcokrajowców była kilka razy wyższa, ale sprytnie zostaliśmy przemyceni jako miejscowi do parku pałacowego, co kosztowało nas 2,5t zamiast 15t. Sam pałac był ładny z zewnątrz, ale nie zachwycający. Niestety, widmo kolejnych wydatków, gdzie tym razem nie mogliśmy wtopić się w tłum zniechęciły nas do obejrzenia wnętrza budynku. Poszliśmy za to na targ-wystawę na terenie pałacu. Było tam kilkadziesiąt straganów, wiele z nich ze słodyczami, sprzedawcy oferowali nam różne przysmaki do spróbowania i za każdym razem pytali czy nam smakują. Większość była bardzo słodka, czasami kwaśna. Najbardziej smakował mi ghaz - biała, słodka pianka z pistacjami.

Po słodkiej przekąsce ruszyliśmy do Shrine oraz targu Tajrish które razem stanowią pewnie kompleks. Shrine - tak nazywają część meczetów, która jest specjalna. Nie jestem pewny tej informacji, ale meczet to po prostu meczet a w shrine są jeszcze szczątki jakiejś ważnej/świętej dla nich osoby. Mieliśmy problem ze znalezieniem miejsca do zaparkowania, korek był straszny, samochody trąbiły, choć znacznie mniej niż w niektórych azjatyckich państwach.

Targ był bardzo żywy, pełen ludzi, kolorów, zapachów, przypraw, ubrań, owoców. A wszystko to w pięknej budowli, jakby korytarzach z piaskowej cegły z okrągłymi sklepieniami. Tuż obok był ten Shrine. Dziewczyny musiały przywdziać chadory (w rzeczywistości białe prześcieradła, którymi trzeba było się okryć). Do shrine wejście dla mężczyzn jest oddzielne, zdjęliśmy buty i... Ciężko opis środek tego miejsca, wewnątrz wszędzie dywany, zazwyczaj czerwone, a wszystkie ściany pokryte są mozaikami z tysięcy małych luster i kolorowych elementów. Efekt jest oszałamiający, w połączeniu z dziesiątkami modlących się Irańczyków tym bardziej. Szliśmy po dywanie wzdłuż budynku, muzułmanie podchodzili do pomieszczenia z grobowcem, dotykali drzwi i samego grobowca, a potem swoich głów. Wyszliśmy, będąc pod wrażeniem tego miejsca, chaosu, a jednocześnie czci jaką okazywali Irańczycy upamiętnionemu tam zmarłemu.
Image
Tajrish Bazar
Image
Tajrish Bazar
Image
Szafran – standardowa cena około 10t/gram
Image
Plac przy Tajrish Shrine
Image
Nasze koleżanki w prześcieradłach:)
Image
Tajrish Shrine - wnętrze
Image
Tajrish Shrine - miejsce gdzie oddają część zmarłemu

Potem przeciskając się przez zapchane uliczki, stojąc wielokrotnie w korkach, które na szczęście szybko się rozładowywały dojechaliśmy na północ Teheranu, a konkretnie na wzgórze z którego widać panoramę miasta (niestety nie pamiętam nazwy tego tarasu widokowego, ale jest na pewno dość popularny). Dziewczyny chciały pokazać nam ogrom swojego miasta, który można dostrzec z tej perspektywy. Rzeczywiście widok jest niesamowity, niestety częściowo zepsuty przez smog, który unosi się nad miastem, a zimą jest podobno jeszcze gorzej.

Stojąc na wzgórzu i obserwując panoramę miasta oraz grupy Irańczyków, którzy postanowili urządzić sobie tam piknik poczuliśmy chłód, zmęczenie, a przede wszystkim wołanie naszych pustych żołądków. Poprosiliśmy dziewczyny, żeby zabrały nas w miejsce, gdzie możemy zjeść tradycyjne irańskie potrawy. Pojechaliśmy do restauracji, gdzie mogliśmy wygodnie rozsiąść się po turecku, gdzie po środku kelner rozłożył dużą, plastikową ceratą, na którą następnie przynosił dania. Tradycyjnie w Iranie, zamawia się wspólne dania, z których jedzą wszyscy. Korzystając z tego, że byliśmy w pięć osób, mogliśmy zamówić kilka potraw i spróbować różnych smaków. Z czystym sumieniem mogę polecić kashk badmjoon, dizi, różnego rodzaju kebaby ze świetnymi chlebami, a to wszystko popijane przepysznym i orzeźwiającym doogh (rozwodniony jogurt z ziołowymi przyprawami). Na pierwszy raz warto wybrać się z kimś, kto objaśni nam jak zabrać się do jedzenia dizi, bo zdecydowanie wymaga to wprawy!
Po długim posiłku, odbyła się kilkuminutowa „przepychanka” związana z opłaceniem rachunku, ostatecznie udało nam się przekonać nasze przewodniczki, że w ramach wdzięczności za ich czas, poświęcenie, koszty śniadania i paliwa zapłacimy przynajmniej za kolację.
Nadchodził wieczór, więc pojechaliśmy na dworzec, gdzie dziewczyny kupiły nam bilety do Shiraz po 50t(zdecydowanie polecam autokary klasy vip z 3 siedzeniami w rzędzie, rozkładanymi siedzeniami do pozycji leżącej i mnóstwem miejsca na nogi, a czasami i posiłkiem w cenie). Nadszedł czas pożegnania, wyszło trochę niezręcznie, bo jak pożegnać się z trzema dziewczynami, z którymi spędziło się cały pierwszy dzień i pewnie już nigdy więcej się nie zobaczy, w kraju gdzie istnieje policja obyczajowa, a wszelkie kontakty w miejscach publicznych typu buziak w policzek albo przyjacielskie przytulenie kobiety i mężczyzny jest zarezerwowane dla rodziny? Po podaniu dłoni i szybkim przytuleniu podarowaliśmy naszym przewodniczkom pamiątkowe kartki z Warszawy z krótkim podziękowaniem. Chwilę później bardzo zmęczeni, ale też szczęśliwi weszliśmy na pokład naszego vipowskiego autokaru, otrzymaliśmy posiłek (kurczaka z ryżem i soczek), rozłożyliśmy siedzenia do snu i ruszyliśmy w stronę Shiraz, gdzie po całonocnej jeździe mieliśmy obudzić się nad ranem.

Image
Widok na góry na północ od Teheranu
Image
Teheran z północy
Image
Naklejka na naszym autokarze


Koniec części pierwszej, będę wdzięczny za komentarze i sugestie, wezmę je pod uwagę przy przygotowywaniu kolejnych fragmentów relacji (zdjęcia
w większej ilości na pewno się pojawią).
Góra
 Profil Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
#2 PostWysłany: 21 Lut 2018 06:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Kwi 2016
Posty: 4716
Zbanowany
srebrny
Ciekawa relacja ze szczegolami, fajnie sie czyta. :)
Dokladnie tak jak lubie, mniej zdjec, a wiecej opisow z zycia codziennego w podrozy.
Pozdr. i czekam na cd.
_________________
Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe, uderzy w ciebie ze zdwojoną silą i nie bądź tchórzem i kłamcą.

Znów prymitywne ataki!

Socotra / Afganistan
Afryka / Goryle
Wyprawa na Biegun lodołamaczem atomowym, Antarktyda, Polska Stacja Arctowski, Arktyka etc.
Fotorelacje na życzenie przez PW
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 21 Lut 2018 06:49 

Nie widzę wielu obrazków.
Góra
 PM off  
      
#4 PostWysłany: 21 Lut 2018 09:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 28 Cze 2013
Posty: 43
Loty: 27
Kilometry: 62 305
Ja nie widzę ani jednego obrazka :), ale tekst relacji i informacje praktyczne bardzo mi się podobają.
_________________
Spłukani w podróży: https://www.brokeontheroad.pl/
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 21 Lut 2018 09:35 

Rejestracja: 08 Gru 2016
Posty: 130
Dobrze się czyta, informacje praktyczne tak jak lubię. Niestety większości zdjęć też nie widzę:(
Jeśli mógłbym prosić to więcej opisów jedzenia:) Uwielbiam kuchnię z tamtej części świata(w Iranie jeszcze nie byłem). Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 21 Lut 2018 10:09 

Anonymous napisał(a):
...w kraju gdzie istnieje policja obyczajowa, a wszelkie kontakty w miejscach publicznych typu buziak w policzek albo przyjacielskie przytulenie kobiety i mężczyzny jest zarezerwowane dla rodziny?


Ja również miałem podobny dylemat, ale Iranka mnie wyręczyła, wieszając się na szyję i całując parokrotnie w policzki. W miejscu publicznym. #metoo
Góra
 PM off
ZENNNEK lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 21 Lut 2018 10:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 09 Lut 2013
Posty: 1649
niebieski
Jeśli ktoś nie widzi zdjęć, a bardzo chciałby je zobaczyć i nie chce czekać do momentu poprawienia relacji, który mam nadzieję nastąpi, może kliknąć prawym klawiszem na "Image" i wybrać opcję "View image" albo podobną.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 21 Lut 2018 11:24 

Rejestracja: 14 Maj 2016
Posty: 1439
Zbanowany
niebieski
Nie mogę zobaczyć foto a tak chciałbym zobaczyć te piękne Iranki jak w ogóle zrobiłeś im zdjecia :P :P :P
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 21 Lut 2018 16:24 

Rejestracja: 07 Lut 2018
Posty: 11
Dzięki za miłe słowa, postaram się pod koniec tygodnia wrzucić kolejną część z Shiraz.

Okazało się, że ja też nie widzę zdjęć :D

// Czy ktoś mógłby mi pomóc z edytowaniem posta? w FAQ jest informacja " kliknij w przycisk zmień przy danym poście", niestety nie widzę tego przycisku, jak to zrobić?
Mogę też spróbować wrzucić w oddzielnym poście zdjęcia z pierwszej części.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 22 Lut 2018 01:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Kwi 2016
Posty: 4716
Zbanowany
srebrny
Anonymous napisał(a):
// Czy ktoś mógłby mi pomóc z edytowaniem posta? w FAQ jest informacja " kliknij w przycisk zmień przy danym poście", niestety nie widzę tego przycisku, jak to zrobić?

Pewnie jestes za krotko na forum, dlatego brak edycji.
Sprobuj skontaktowac sie z moderacja, mysle ze pomoga.

kontakt-z-administracja,19,101104

Pozdr.
_________________
Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe, uderzy w ciebie ze zdwojoną silą i nie bądź tchórzem i kłamcą.

Znów prymitywne ataki!

Socotra / Afganistan
Afryka / Goryle
Wyprawa na Biegun lodołamaczem atomowym, Antarktyda, Polska Stacja Arctowski, Arktyka etc.
Fotorelacje na życzenie przez PW
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 22 Lut 2018 11:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Lis 2014
Posty: 776
Loty: 145
Kilometry: 238 175
niebieski
Fajna relacja, dzięki za praktyczne wskazówki.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 24 Lut 2018 14:52 

Rejestracja: 07 Lip 2012
Posty: 598
niebieski
Anonymous napisał(a):
Karty sim zagraniczne nie działają


Działają, przynajmniej te polskie. Ale i tak dużo bardziej opłaca się kupić lokalną.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 01 Mar 2018 22:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 31 Mar 2014
Posty: 149
Loty: 405
Kilometry: 918 570
ojezzu, ile milionów wydałeś?
_________________
Ruszaj ze mną w podróż: http://www.przepodroze.pl
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 02 Mar 2018 17:16 

Rejestracja: 07 Lip 2012
Posty: 598
niebieski
Szczerze mówiąc nie wiem, bo pracodawca płacił. Natomiast jak wylądowałem w Baku z irańską kartą sim w telefonie to stawki pokazało mi z tego co pamiętam w okolicy 1000$ za minutę, za SMS też jakieś "miliony"... Nie pamiętam dokładnie, ale abstrakcyjne kwoty!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 02 Mar 2018 18:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Kwi 2012
Posty: 1254
Loty: 69
Kilometry: 142 806
srebrny
Ja za sms-a płaciłem 1,50 zł. Minuta rozmowy kosztowała 4,95 lub 9,95, nie pamiętam dokładnie, bo nie korzystałem.
_________________
Przez Bliski Wschód i Kaukaz - Relacja z wyprawy do Turcji, Iranu, Armenii i Gruzji
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 12 Mar 2018 16:36 

Rejestracja: 17 Cze 2017
Posty: 0
Ciekawa relacja, dobrze się czyta, za wyjątkiem Pana komentarza do zdania: "Chcą podróżować, studiować za granicą i żyć w europejskim stylu, gdzie młody człowiek ma wybór jak się ubiera, z kim i gdzie się spotyka, co mówi, czego słucha. " Rozmawiał Pan z tymi dziewczynami kilka godzin i ocenia Pan ich aspiracje, w dodatku jako mężczyzna, niemający pojęcia o ich codziennej sytuacji jako kobiet w świecie arabskim? Więcej to mówi o Panu jako o człowieku, niż o tych kobietach czy Iranie.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 12 Mar 2018 16:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 31 Sie 2012
Posty: 4547
Loty: 634
Kilometry: 780 222
HON fly4free
Iran to nie jest świat arabski.
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#18 PostWysłany: 14 Mar 2018 20:51 

Rejestracja: 07 Lut 2018
Posty: 11
-- 14 Mar 2018 21:44 --

Część II - Shiraz

Chwilę przed siódmą po zadziwiająco dobrze przespanej nocy, obudził mnie ciut zaspany Mateusz, który po sprawdzeniu niezawodnego podczas tego wyjazdu Maps.me, że za kilkanaście minut będziemy na miejscu. Skontaktowaliśmy szybko naszego kolejnego znajomego z Coucha – Milada, który mimo wczesnej pory zaoferował, że przyjedzie po nas samochodem. Z Miladem miałem okazji wymienić przed wyjazdem trochę wiadomości, wysłał mi kilka zdjęć z ich celebracji nowego roku i pytał czy pijemy alkohol, palimy sziszę i czy będziemy chcieli pójść z nim na imprezę. Odpowiedziałem twierdząco, a jakże, wzbudziło to jednak w nas coś pomiędzy podekscytowaniem możliwością pójścia na irańską imprezę, a niepokojem, bo nie jest to najczęściej pierwszy temat poruszany przez przyszłego hosta tuż po dogadaniu się nocleg. Z takimi uczuciami, ziewając i popijając przesłodzoną herbatę z plastikowego kubeczka czekaliśmy na naszego hosta.
Po pół godziny, Milad przyjechał swoim białym samochodem (jasne, że Sapią), okazał się bardzo otwartym, sympatycznym prawie 30-letnim potężnym facetem, o jak się później okazało bardzo uczuciowym usposobieniu, ale po kolei.

Po drodze do mieszkania mogliśmy obserwować Shiraz, gdzie znacząca większość budynków jest piaskowego koloru, przez co miasto sprawia wrażenie cały czas zakurzonego, a jednocześnie przyjaźniejszego niż europejskie turystyczne miasta-perełki. Mimo 3 z rzędu nocy spędzonej poza łóżkiem czuliśmy się dość wyspani, więc ustaliliśmy, że po prysznicu i śniadaniu od razu pojedziemy do Persepolis, a atrakcje w centrum zostawimy na dzień następny, ponieważ w niedzielę miał być ostatni, trzynasty dzień Nowruz – obchodzony jako Dzień Natury, w którym całe rodziny jadą za miasto, żeby wspólnie spędzić czas w otoczeniu przyrody. Założyliśmy, że Persepolis byłoby wtedy zbyt zatłoczone i wycieczka tam traciłaby sens. Z Miladem umówiliśmy się, że będziemy pokrywać koszty paliwa i jedzenia, które u niego zjemy. Nie wypadało odmówić osobie, u której będziemy spać przez następne trzy noce, chociaż nie chcieliśmy za dużo jeść u niego, tylko próbować się stołować w okolicznych knajpach.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że Milad na warunki mieszkaniowe nie może narzekać. Jego rodzina ma dwa mieszkania, z czego pierwsze zajmują jego rodzice razem z jego młodszym bratem, a drugie oddzielone tylko zewnętrznym korytarzem, dostał on na swój użytek. Oba z kilkoma pokojami i kilkoma lodówkami. Irańczycy przechowują bardzo, bardzo dużo jedzenia w domu, a lodówek używają do trzymania ogromnej ilości różnego typu ziaren, np. ciecierzycy albo soczewicy. Z domowych ciekawostek warto, żebym wspomniał jeszcze o ich kilku rzeczach. Po pierwsze, pod żadnym pozorem nie wchodzimy do domu w butach. Dotyczy to też zazwyczaj przedpokojów, dlatego przed drzwiami do mieszkań można spotkać wietrzące się buty. Po drugie, ich meble często służą jedynie za ozdobę albo pokazanie statusu(?), ponieważ posiłki tak czy inaczej spożywa się na środku pokoju na dywanie. Po trzecie, toalety tak jak w wielu wschodnich krajach najczęściej są dziurami w ziemi przeznaczonymi do kucania nad nimi, przy których jest wąż pomagający w obmyciu się, dlatego warto być zaopatrzonym w papier toaletowy, który nawet jeśli użyje się irańskiej metody obmywania, pomaga się wysuszyć ;) Jednak u Milada, jak to u światowego człowieka były dwa rodzaje toalet, tradycyjna i europejska z zapasem papieru toaletowego (spokojnie do kupienia w co bardziej turystycznych miejscach).

Image
Salon w mieszkaniu Milada

Image
Nasz pokój u Milada

Image
Śniadanie

Wracając do naszego dnia, rozłożyliśmy w jednym z pokoi. Nawet dostaliśmy jedno łóżko, które tym razem przypadło mi, a Mateusz spał na miękkim dywanie, który prawde mówiąc był chyba wygodniejszy do spania niż łóżko. Po szybkim prysznicu, zostaliśmy zaproszeni do drugiego mieszkania, gdzie poznaliśmy rodziców Milada. Sympatyczni państwo w średnim wieku, zupełnie nie mówili po angielsku, więc rozmowa urwała się po kilku uśmiechach, poinformowania, że przyjechaliśmy z Polski, co nie zostało zrozumiane, więc zgodnie z poradami pisanymi przez Polaków, spróbowaliśmy wytłumaczyć, że jesteśmy z "Lachostanu", co państwo tym razem zrozumieli i skwitowali skinieniem głowy i szerokim uśmiechem na ustach. Śniadanie składało się z jajek sadzonych, pysznego chleba, który jest duży, płaski i chrupiący, warzyw, miodu i warzyw.
Je się to wszystko odrywając nieduży kawałek chleba, nakładając na niego to na co ma się ochotę, np. Jajko sadzone i trochę miodu (polecam!), zwija się w mała kulkę i zjada. Dzięki temu cały proces jedzenia nie jest tak szybki, więc jednocześnie zdrowszy i sprzyjający rozmowom na dywanie. Ze zwrotem kosztów na śniadanie wyszło trochę niezręcznie, bo Milad powiedział, żebyśmy dali tyle co uważamy, a będąc raptem drugi dzień w nowym kraju nie wiedzieliśmy na ile, uczciwe wycenić takie śniadanie, żeby nie urazić jego oraz rodziny, a jednocześnie nie zapłacić kilka razy za dużo. Poprosiliśmy, żeby po prostu powiedział ile coś takiego powinno kosztować i daliśmy mu po 10t za osobę. Patrząc na to z perspektywy czasu, 20t to raczej koszt śniadania dla wszystkich osób, które tam jadły i to jeszcze z górką, ale było bardzo przyjemnie, także machnęliśmy na to ręką.

Po pół godzinie, siedzieliśmy w białej Sapii Milada i słuchając irańskiego popu mknęliśmy do Persepolis. W Iranie jeździ się szybko, a z respektowaniem przepisów bywa różnie, chociaż i tak jest pod tym względem lepiej niż w wielu innych azjatyckich krajach. Mimo wszystko, kilka dni zajęło nam przyzwyczajenie się do przechodzenia przez połowę jezdni patrząc tylko w lewo, potem chwili stania na środku, kiedy samochody z obu stron mijały nas o kilkadziesiąt centymetrów, a w końcu patrząc w prawo przechodzenia na drugą stronę ulicy. Po drodze Milad śpiewał i tańczył, był bardzo towarzyskim i wesołym kompanem drogi. Rozmawialiśmy o tym co mijaliśmy po drodze, o życiu w Iranie, o życiu w Polsce. W końcu przeszliśmy do ulubionego tematu naszego nowego przyjaciela, który w kolejnych dniach lubił poruszać przy byle nadarzającej się okazji i omawiać się na każdej możliwe płaszczyźnie. Wypowiadane z jego ciut zabawnym akcentem słowa "sex, pussy, dick" miały przez następne trzy dni stale do nas powracać, mimo, że wcale nie wracaliśmy celowo do tego tematu. Milad, jak wynika z jego opowieści jest prawdziwym irańskim casanovą i imprezowiczem, ale więcej o tym będzie później.

Do Persepolis dojechaliśmy po około godzinie, wejściówka dla obcokrajowców kosztuje 20t. Było bardzo dużo ludzi, głównie Irańczyków, trochę białych. Persepolis zostało zbudowane około 2500 lat temu i służyło za siedzibę króla, miejsce do przyjmowania zagranicznych gości i obchodzenia świąt. Dzisiaj można powiedzieć, że jest to niestety tylko ruina z tego co kiedyś tam stało, sporo podniszczonych murów, wysokich kolumn, kamieni. Teren jest wielki i z bliska, a potem z góry robi ogromne wrażenie (warto obejść wszystko i wejść na wzniesienie z tyłu). W pobliżu znajduje się 6 "ołtarzy" zaratusztrianizmu - tradycyjnej religii Iranu, moim zdaniem nie ma chodzić do każdego z ich, ponieważ odległości są spore, a kolejne są do siebie bardzo podobne. Milad, wczuł się w role przewodnika i opowiadał nam o tym w ciekawy sposób, choć na niektóre, bardziej dociekliwe pytania nie umiał odpowiedzieć. Za bardzo słabe i niestety potoczne uważam to, że wiele turystów wchodzi na ruiny i dotyka rzeźbień, co sprawia, że stopniowo niszczeją, także warto się spieszyć :)

Image
Persepolis

Image
Persepolis

Spędziliśmy tam około dwie godziny (dla amatorów tego typu atrakcji będzie to znacznie za krótko), a potem ruszyliśmy z powrotem w stronę Shiraz. Koszt paliwa w tę i z powrotem Milad wycenił na 100t. Nie pamiętam tamtejszych cen paliwa, ale na pewno jest znacznie taniej niż w Polsce, także przejechanie ok. 60km w każdą stronę zostało policzone znowu z górką. Wracając nie byliśmy jeszcze za bardzo głodni, ale nasz irański przyjaciel trochę wymusił na nas zjedzenie tradycyjnego, perskiego lunchu u jego znajomej, za który koniec, końców przyszło nam zapłacić kolejne 50t (2x25t). Z jednej strony super, że zorganizował dla nas coś takiego, z drugiej strony, zorganizował nam czas według jego wyobrażenia, a za to wszystko musieliśmy zapłacić, bo nie wypadało przecież inaczej. Z naszej strony, mogliśmy lepiej dogadać się przed przyjazdem, żeby uniknąć takich niezbyt przyjemnych sytuacji, polecam delikatnie stosować taką metodę korzystając z Coucha, a my potraktowaliśmy to jako nauczkę na przyszłość.

Po drodze zgarnęliśmy jeszcze jego przyjaciela, który jest pilotem Mahan Air i przestrzegał nas przed lataniem rosyjskimi liniami, bo rzekomo ich piloci cały czas latają pijani (chętnie usłyszę komentarz kogoś bardziej zaznajomionego z branżą, ale brzmiało jak branżowa legenda). Mówił bardzo dobrze po angielsku, był przyjazny, sympatyczny i ciekawy naszego życia i kraju. We czwórkę pojechaliśmy ich przyjaciółki, okazało się, że jest to jednocześnie była partnerka Milada, warto tutaj napomknąć, że ta pani była wdową, matką dwójki synów, którzy wyjechali do Turcji, do jak oni to nazywają „lepszego świata” i miała na oko grubo ponad pięćdziesiąt lat… Była jednak młoda duchem, wesoła, gościnna, w pomieszczeniu nie nosiła hijabu i mimo, że nie mówiła słowa po angielsku to dobrze się dogadywaliśmy. Jej mieszkanie było piękne, zachowane w tradycyjnym, bogatym stylu, a jednocześnie nowoczesne i przestrzenne. Obiad wyglądał znakomicie, był świetnie podany, ale niestety nie smakował aż tak dobrze jak się zapowiadał, mimo wszystko było to świetne doświadczenie. Po obiedzie Irańczycy sięgnęli po papierosy i jakby nigdy nic zaczęli je palić w mieszkaniu i w ten sposób z pełnymi brzuchami, na w pół leżąc, na w pół siedząc powoli rozmawialiśmy, a czas płynął, ale kto by go liczył w Iranie?

Image
Tradycyjny irański obiad

Dopadło nas kilkudniowe zmęczenie, więc zaproponowaliśmy powrót do domu i krótką drzemkę, nasz gospodarz namawiał nas imprezę z alkoholem i paleniem opium. Na alkohol nie mieliśmy siły i nie chcieliśmy wydawać więcej pieniędzy tego dnia, bo w kilka godzin nasz budżet niebezpiecznie się skurczył, a na odmówienie opium mieliśmy wystarczająco rozwagi. Dogadaliśmy się zatem, że Milad odwiezie nas do swojego domu, gdzie chwilę odpoczniemy i jak będziemy mieli ochotę to dołączymy do ich zabawy. Tak też się stało, odsapnęliśmy chwilę w mieszkaniu i poszliśmy przejść się do okolicy i zjeść kolację w pobliskim parku. Wzięliśmy ze sobą obiady z nocnego autobusu, które o dziwo zachowały się w dobrym stanie, po drodze kupiliśmy doogh zapakowany jak jogurt. Przeszliśmy się ulicami Shiraz, jak na azjatyckie miasto jest tam czysto, ludzi jest niewiele i jest dobrze zorganizowane. Po dłuższym spacerze znaleźliśmy nasz park, który okazał się większym placem zabaw z kawałkiem trawnika i kilkoma drzewami. Irańczykom to jednak zupełnie nie przeszkadzało, żeby urządzać tam wielogodzinne pikniki, tutaj kilka słów o jednym z ich ulubionych form spędzania czasu. Piknik jest zawsze dobrym pomysłem, wystarczy przecież koc niesiony pod pachą, wielki termos herbaty, który zawsze znajdzie się gdzieś w czeluściach bagażnika i przygotowany wcześniej obiad zapakowany w siatko albo chociaż pistacje, chrupki i cukierki jako przekąski. Dzieci biegają za piłką albo za tym co akurat stworzą w swojej wyobraźni, dorośli rozmawiają, często popalając shishę, panowie pokrzykują na dzieci, panie poprawiają hijab tak, żeby dobrze się trzymał, a jednocześnie odsłaniał znaczną część włosów, robią sobie zdjęcia lub komentują kolejne wrzucone posty znajomych na Instagrama. Starsze panie siedzą zazwyczaj najdokładniej otulone chustami i dobrodusznym wzrokiem przypatrują się całej gromadce swoich wnuków i dzieci. Piknik można zrobić wszędzie, ważne, żeby było to w przestrzeni publicznej, najlepiej w parku pod drzewem, ale trawnik w mieście albo na środku ronda też jest przecież odpowiednim miejscem, czyż nie?
Wracając do mojej opowieści, wzorem mieszkańców, rozłożyliśmy to co mieliśmy na trawie, usiedliśmy i zabraliśmy się za jedzenie obserwując ludzi na innych koca i czując, że też jesteśmy przez nich obserwowani. Co mi się bardzo podoba w Iranie, to w jak w wielu dalszych krajach tam też ma się poczucie inności i tego, że lokalsi się nam przypatrują, spoglądają ukradkiem czy wręcz gapią, tam jednak prawie zawsze były to przyjazne spojrzenia, pełne zafascynowania i uprzejmości, zupełnie inaczej niż np. w Indiach. Siedzieliśmy zatem dopijając słony jogurt po posiłku, kiedy z pobliskiego koca wstała młoda, Iranka o niecodziennej urodzie i podeszła do nas nieśmiało uśmiechając się, żeby poczęstować nas chrupkami, które mieli ze sobą. Zaczęliśmy rozmawiać, odpowiadając jej na pytania o to co tutaj robimy, dlaczego Iran, czym się zajmujemy i cały szereg podobnych pytań zadanych ze szczerym zainteresowaniem. W międzyczasie przychodziły dzieci z ich rodziny, który częstowały nas cukierkami, a prawdopodobnie jej babcia przyniosła nam herbatę w szklankach. Czuliśmy się niesamowicie, ich gościnność i serdeczność była wielka, a my niestety nie mieliśmy sposobu, żeby czymkolwiek się zrewanżować. Nasza nowa koleżanka spytała nas o nasze plany na Shiraz, mieliśmy na szczęście ze sobą notatki z listą miejsc, które chcemy zobaczyć w tym mieście. Wzięła ją od nas i wróciła do swojej rodziny dyskutując burzliwie o czymś ze swoją familią, po kilku minutach znowu do nas podeszła, tym razem ze swoją siostrą, która była równie urodziwa. Dziewczyny stwierdziły, że na naszej liście brakuje kilku pozycji i powinniśmy je zobaczyć, a najlepiej jeszcze dziś, co więcej chętnie pojadą tam z nami samochodem ich taty. Długo się nie zastanawialiśmy, bo lubimy przygody, a dziewczyny były sympatyczne, więc po kilku minutach z całą rodziną jechaliśmy w jednym z dwóch ich samochodów do ich domu, żeby dziewczyny mogły się przebrać w coś cieplejszego, bo słońce już zachodziło i robiło się zimno. Było to trzecie mieszkanie, które tego dnia odwiedzaliśmy, a właściwie tym razem był to dom i to nie byle jaki, mięciutkie, skórzane kanapy, obrazy, rzeźby, pełen luksus. Nasze koleżanki szybko się uwinęły, porozmawiały z ojcem (wydawał się ciut zatroskany, chociaż daleko nam do zakapiorów, ale traktował nas z dużym respektem, chociaż niestety nie mówił po angielsku). Wsiedliśmy tym razem do drugiego samochodu i pojechaliśmy do Tomb Hafez – grobu Hafeza, prawdopodobnie najsłynniejszego perskiego pisarza. Musieliśmy przejechać przez prawie całe miasto, więc dowiedzieliśmy się sporo o życiu naszych towarzyszek, o trudnościach związanych z wyjazdem z kraju nawet w celach turystycznych, nie mówiąc już o wyjeździe na studia albo do pracy. Rząd irański nie chce odpływu ludności, więc bardzo to utrudnia. W końcu dojechaliśmy do miejsca, które było sporym ogrodem z dużą ilością kolumn, fontann i wspaniale oświetloną kopułą, pod którą znajduje się nagrobek Hafeza. Wejściówka dla obcokrajowców to jedyne 20t. Oczywiście i tak chcieliśmy tam wejść i normalnie zapłacić, ale dziewczyny kupiły nam bilet i nie przyjmowały od nas za niego pieniędzy. Niestety trafiliśmy na popularny dzień i godzinę i były tam całe tłumy Irańczyków, którzy podchodzili do nagrobka i dotykając płyty oddawali hołd zmarłemu artyście. Mimo wszystko, było tam przyjemnie i spokojnie. Robiło się jednak późno, do mieszkania mieliśmy bardzo daleko, więc zaproponowaliśmy, że nie będziemy jechali już do kolejnych atrakcji, które wymagały sporo jeżdżenia i pośpiechu, tylko usiądziemy w kawiarni zaprosimy dziewczyny na lody. Rozsiedliśmy się na podeście z rozłożonym dywanem dając w końcu odpocząć od butów naszym zmęczonym stopom. Tradycyjne lody Shiraz (białe podawane z sokiem z cytryny, którym można je polewać) okazały się całkiem smaczne, za to żółte, szafranowe były przepyszne, bardzo polecam! Czas mijał nam przyjemnie, ale było już naprawdę późno, zaczął też do nas dzwonić Milad, chcąc wiedzieć czy dołączamy na imprezkę. Jak mu powiedzieliśmy gdzie jesteśmy zaczął nas przestrzegać, że nie powinniśmy jeździć z obcymi i spędzać z nimi czasu (no przecież palenie z nim opium to byłaby bezpieczniejsza rozrywka). Z uwagi na jego imprezowy stan, ciężko było się nam z nim dogadać, więc prosił o podanie telefonu dziewczynom. W końcu jakoś się porozumieli, że dziewczyny odwiozą nas do jego mieszkania, a on w spokoju zostanie u swoich znajomych, gdzie będzie kontynuował zabawę. Nas niestety pokonało zmęczenie, zaraz po wyjściu z samochodu i pożegnaniu się z dziewczynami wskoczyliśmy do łóżka/na dywan i zasnęliśmy po tym bardzo intensywnym dniu pełnym przygód i wrażeń.
Image
"Park" opisywany powyżej

Image
Zdobienia kopuły nad grobem Hafeza

Image
Kopuła nad grobem Hafeza

Image
Tradycyjne lody z Shiraz z sokiem z cytryn

https://s10.postimg.org/sqjf7vaxl/28829 ... 0051_n.jpg
Selfie z naszymi irańskimi koleżankami :)


Koniec części drugiej, to był zdecydowanie najintensywniejszy dzień ze wszystkich i wstawiłem też wiele swoich komentarzy, których z czasem będzie mniej. Kolejna część o dwóch następnych dniach w Shiraz, obiecuję, że pojawi się szybciej niż ta! ?

-- 14 Mar 2018 21:51 --

jo_aska napisał(a):
Ciekawa relacja, dobrze się czyta, za wyjątkiem Pana komentarza do zdania: "Chcą podróżować, studiować za granicą i żyć w europejskim stylu, gdzie młody człowiek ma wybór jak się ubiera, z kim i gdzie się spotyka, co mówi, czego słucha. " Rozmawiał Pan z tymi dziewczynami kilka godzin i ocenia Pan ich aspiracje, w dodatku jako mężczyzna, niemający pojęcia o ich codziennej sytuacji jako kobiet w świecie arabskim? Więcej to mówi o Panu jako o człowieku, niż o tych kobietach czy Iranie.


Tak jak pisałem na początku, w relacji będę zamieszczał moje komentarze i przemyślenia :)

Akurat w tym przypadku było to dokładnie to co dziewczyny nam mówiły opisując swoje życie w Teheranie i to jakby chciały by ono wyglądało, to nie jest "moja ocena". No nie i nie jest to świat arabski...
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#19 PostWysłany: 21 Mar 2018 16:10 

Rejestracja: 28 Kwi 2016
Posty: 3
świetna relacja, ciekawe opisy. Czekam na kolejne z Waszej podróży.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 21 Mar 2018 22:42 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Paź 2015
Posty: 432
Super relacja, chciało się czytać. Mega plus za zestawienie kosztów wyjazdu.
Tylko pozazdrościć wyprawy.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group