Bali znów się zamyka i przedłuża kwarantannę. Ale i tak przyjechało tu tylko… 43 turystów
Gdy kilka tygodni indonezyjski rząd zapewnił, że Bali otworzy się na turystów – wielu wielbicieli tej wyspy zaczęło poszukiwać biletów lotniczych i naprawdę ucieszyło się na nadchodzące zmiany. Tymczasem obietnica – choć została zrealizowana – okazała się kompletnym fiaskiem. I co gorsza, nieprędko będzie okazja, by to zmienić bo Bali znów zwiększa ograniczenia.
W październiku Indonezja ogłosiła listę 19 krajów, z których podróżni ponownie mogą wjeżdżać na Bali. Wśród nich są m.in. Włochy, Chiny, Indie, Japonia, Nowa Zelandia, Węgry, Hiszpania czy Francja, ale także… Polska!
Jeśli zaś chodzi o formalności – każdy z turystów musi mieć wizę, zaświadczenie o szczepieniu przeciw koronawirusowi, negatywny wynik testu PCR zrobionego przed wyjazdem, ubezpieczenie zdrowotne obejmujące COVID-19 i rezerwację hotelu. Dodatkowo drugi test był robiony na lotnisku, a na koniec czekała nas 3-dniowa kwarantanna. Trudno się dziwić, że niewielu podjęło się takiej przeprawy, a i linie lotnicze nie były zbyt chętne by ponownie uruchamiać regularne połączenia na wyspę..
I gdy wydawać by się mogło, że liczby mówią same za siebie, a kraj zdecyduje się poluzować obostrzenia – staje się coś zupełnie odwrotnego. Indonezja zdecydowała się bowiem zaostrzyć zasady i teraz zamiast 3-dniowej kwarantanny, na turystów czeka 10 dni w samotności. I tak – trzeba ją odbyć w licencjonowanym hotelu. I choć nie jest to zamknięcie granic w pełnym tego słowa znaczeniu, to w praktyce – dokładnie tym się stanie.
Ale Bali to nie jedyne miejsce, które w ostatnim czasie ponownie zaostrza restrykcje. Podobnie stało się w Maroku, który dziś ponownie przedłuża zakaz lotów, w Izraelu, który zupełnie zamknąć granicę, w Brazylii, która również dołożyła dodatkową kwarantannę czy choćby w Portugalii, która zaczęła wymagać testów na COVID-19 nawet od w pełni zaszczepionych turystów.