Zmiany klimatu to nie żarty. Te turystyczne miejsca tracą na nich najwięcej
Czy jest to możliwe, że w całkiem niedalekiej przyszłości takie miejsca jak Wenecja, Morze Martwe czy Malediwy nie będą już przyciągać tłumów turystów, bo… nie będzie po co tam jechać? To drastyczny scenariusz, ale nie można go wykluczyć. Choć na temat zmian klimatu częściej mówi się w kontekście Antarktydy i topniejących lodowców, tylko w ostatnich miesiącach niepokojące zjawiska odnotowano w wielu innych miejscach.
"Cofające się" plaże w Tunezji
W ciągu ostatnich trzech dekad w Tunezji odnotowano najwyższe wskaźniki erozji spośród krajów Afryki Północnej, czego efektem jest „cofanie się” wybrzeża aż o średnio 70 cm rocznie. Tunezyjska Państwowa Agencja Ochrony Wybrzeża i Planowania (APAL) wskazała, że bezpośrednimi przyczynami takiego stanu rzeczy jest podnoszący się poziom mórz, spowodowany głównie topnieniem lodu na skutek globalnego ocieplenia, a także rosnąca temperatura wody.
Najdotkliwiej skutki erozji wybrzeża odczuwają tunezyjscy rybacy i rolnicy, ale także podmioty działające w sektorze turystycznym. W ostatniej dekadzie w kraju odnotowano spadek liczby biznesów na plażach, na których wcześniej wręcz roiło się od turystów. To z kolei przekłada się na spadek przychodów z tego źródła i w konsekwencji ogranicza możliwość rozwoju infrastruktury czy wręcz uniemożliwia prowadzenie działalności skupionych na turystach.
Susza i "błotne kanały" w Wenecji
Przez długi czas Wenecja była kojarzona z regularnymi powodziami lub chociażby wzrostem poziomu wód w kanałach. W ostatnich miesiącach sytuacja diametralnie się zmieniła. Miasto dotknęła susza, której skutek był opłakany – słynne łodzie i gondole nie miały jak wypłynąć, ponieważ kanały zamieniły się w błotne korytarze. To samo spotkało taksówki wodne czy karetki pogotowia. Takie zjawisko określane jest przez Włochów jako „acqua bassa”, będące przeciwieństwem „acqua alta”, czyli zalewania przez wodę m.in. Placu św. Marka.
Naukowcy zajmujący się środowiskiem podnieśli alarm i wskazali, że te zaostrzone zmiany pływów zostały spowodowane zmianami klimatycznymi. Do tego jako przyczynę uznano wysokie ciśnienie, które od wielu tygodni utrzymuje się w Europie Zachodniej. Problem w Wenecji postępuje od kilku lat, ale nie jest to jedyny włoski region, który odczuwa drastyczne skutki niedoboru wody.
Rekordowo mało śniegu w Alpach
W połowie lutego stowarzyszenie ekologiczne Legambiente ostrzegało, że we włoskich Alpach odnotowano aż o 53 proc. mniej śniegu w porównaniu ze średnią z ostatnich 10 lat. To nie byle jaki problem, ponieważ śnieg jest ważnym źródłem wody wiosną i latem, kiedy topi się i spływa w dolne partie terenu. Dzięki temu możliwe jest tworzenie zapasów, które są niezwykle przydatne w najcieplejszych miesiącach roku, gdy susza jest powszechnym zjawiskiem.
Na tym jednak nie koniec problemów. Mała ilość śniegu w Alpach sprawiła, że rzeki i jeziora w północnych Włoszech po prostu wyschły. Szczególnie widoczne było to na jeziorze Garda, gdzie doszło do wypłynięcia wąskiego pasa lądu, który łączy brzeg z małą wyspą San Biagio. Eksperci obawiają się, że zarówno teren Alp, jak i inne obszar na północy kraju mogą w kolejnych latach jeszcze bardziej cierpieć z powodu braku wody.
Wysychające Morze Martwe
Położone na pograniczu Izraela, Palestyny i Jordanii Morze Martwe od wielu lat jest popularnym celem podróży. Przyciąga zarówno ze względu na niezwykle wysokie stężenie soli, które pozwala osobom nieumiejącym pływać unosić się na powierzchni, ale także z uwagi na kulturowe i religijne powiązania. Coraz więcej jednak wskazuje na to, że z biegiem czasu eksplorowanie tego zbiornika będzie utrudnione, a może i nawet niemożliwe.
Od momentu rozwoju tego regionu, który rozpoczął się na początku tego stulecia, Morze Martwe kurczy się w tempie około jednego metra rocznie, a w miejscach, w których woda opadła, pojawiają się zapadliska. Głównym powodem jest w tym przypadku coraz bardziej gorący klimat na Bliskim Wschodzie, który utrudnia samoregenerację jeziora. Eksperci szacują, że w takiej sytuacji do 2050 roku może ono całkowicie wyschnąć.
"Nowe Malediwy", czyli sztuczne wyspy
Idylliczne plaże, biały piasek, mnóstwo palm i rozwieszone hamaki – prawdopodobnie taki obraz kreuje się w myślach wielu osób na Malediwach. Przyszłość tego kraju składającego się z 1190 wysp może wyglądać zupełnie inaczej. Planowane jest budowanie nowych wysp, które w większości mają być zurbanizowane i usiane wieżowcami. Ale dlaczego to rajskie miejsce miałoby się aż tak zmienić?
Oczywiście, chodzi o zmiany klimatyczne i podnoszący się poziom wód. Ponad 80 proc. powierzchni lądowej kraju znajduje się mniej niż metr nad poziomem morza. Według Goddard Space Flight Center należącego do Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej USA od 1993 r. do listopada 2022 r. globalny poziom mórz podniósł się o 103 milimetry. Nowatorskie inwestycje mają więc sprawić, że Malediwy nie znikną pod wodą, nawet kosztem diametralnej zmiany wyglądu kraju.
Nie tylko zmiany klimatu, ale i trzęsienia ziemi
Analizując wpływ otoczenia zewnętrznego na popularne miejsca turystyczne, nie sposób na chwilę nie ominąć zmian klimatycznych i skupić się na innych destrukcyjnych zjawiskach, takich jak trzęsienia ziemi. Powiązanie obu tych kwestii jest sprawą dyskusyjną – naukowcy próbują ustalić, czy rosnące temperatury generują wyższe prawdopodobieństwo wstrząsów. Niezależnie od tego, czy tak faktycznie jest, trzeba mieć na uwadze, że trzęsienia również zagrażają popularnych miejscom turystycznym.
W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami tragicznej w skutkach serii wstrząsów w Turcji, które pozbawiły życia tysiące osób. Co prawda nie doszło do nich w najbardziej turystycznych częściach kraju, jak Antalya czy nawet Stambuł, ale jako że kraj ten leży w jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie regionów na świecie, nie można wykluczyć kolejnych drastycznych zjawisk.
Ze skutkami trzęsień ziemi mierzy się także Grecja. We wrześniu 2021 roku wstrząsy o magnitudzie 5,8 nawiedziły Kretę, natomiast we wrześniu ubiegłego roku do trzęsienia doszło w pobliżu Zakintosu. W drugim przypadku skutek był od razu widoczny – zamknięto dla plażowiczów plażę w okolicach Zatoki Wraku za sprawą osunięcia się fragmentu klifu. W tegoroczne wakacje to niezwykle popularne miejsce również nie będzie dostępne dla turystów.
Biorąc pod uwagę Europę, z ryzykiem trzęsień ziemi należy się liczyć tak naprawdę we wszystkich śródziemnomorskich krajach, takich jak Chorwacja, Włochy czy Cypr. Trudno jest określić potencjalny ich wpływ na turystyczne miejsca, ale mając na uwadze tragiczne wydarzenia w Turcji, trzeba zakładać, że takie zjawiska zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?