Fly4free.pl

Takie wycieczki to turystyczna pułapka. Podpowiadamy, jak nie dać się zrobić w balona!

turyści w slumsach
Foto: Bob Pool / Shutterstock
Od całego dnia zmarnowanego na siedzeniu w „aptece”, przez ustawione zwiedzanie sklepów z pamiątkami i obłędnie drogim rzemiosłem, aż po podglądanie biedy czy wykorzystywanie zwierząt – rodzajów wycieczek, z których nie warto korzystać jest całkiem sporo. Co z nimi jest nie tak, dlaczego nie warto dać się złapać i jak nie dać się złapać w klasyczną turystyczną pułapkę? Przeczytajcie!
ABC PODRÓŻOWANIA
Fly4free.pl to nie tylko ogromna i zaangażowana społeczność doświadczonych podróżników, ale także stale dołączające nowe osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z wyjazdami. To właśnie dla nich zebraliśmy najbardziej podstawowe informacje w jednym miejscu. Wszystkie artykuły przygotowane dla początkujących podróżników znajdziesz w naszym ABC podróżowania.

Nie zawsze i nie wszystko trzeba organizować na własną rękę. Wiele rzeczy można, wiele rzeczy warto, wiele rzeczy się da, a większość z nich po prostu się opłaca. Zdarza się jednak, że chcemy, żeby ktoś nas zawiózł/oprowadził/dokształcił (niepotrzebne skreślić). Liczymy, że dowiemy się więcej niż z przewodnika, chcemy bez problemów zobaczyć miejsce, do którego indywidualny turysta niekoniecznie ma łatwy dostęp albo po prostu – z grupą miało być miło, lekko i przyjemnie.

Rzeczywistość bywa jednak bolesna i czasem niepotrzebnie dajemy się wciągnąć w turystyczną pułapkę, która w najlepszym przypadku marnuje nas czas, a w najgorszym -dorzuca jeszcze zmarnowane pieniądze i poczucie wstydu, że zrobiliśmy coś – co nie do końca było zgodne z naszymi poglądami i podejściem do życia.

Tanie zwiedzanie miasta „only for you”? To nie może się udać!

Jeśli miałabym obstawiać, jak wygląda jeden z kręgów piekła – to na pewno znajdą się tam elementy źle zorganizowanej wycieczki fakultatywnej (głównie) dla klientów biur podróży. Idę o zakład, że 90 proc. ludzi, którzy kiedykolwiek wykupili taką ofertę będąc na wakacjach zorganizowanych, doskonale wie, o czym mówię. Chciałaś zobaczyć piramidy, ale wcześniej musisz odbębnić 3-godzinny pokaz ziół w aptece. Miała być wycieczka do Pamukkale, ale od 2 godzin oglądasz pokaz mody w fabryce skór i zastanawiasz się, czy te ceny to naprawdę powinny mieć tyle zer czy komuś się przysnęło na klawiaturze?

W programie była „krótka przerwa na kupienie pamiątek”, a w rzeczywistości odwiedzacie już trzeci sklep, w którym asortyment jest trzy razy biedniejszy i trzy razy droższy niż na lokalnym markecie. W każdym „godzinka wolnego czasu na zakupy”, choć całą przestrzeń można obejść w 10 minut. Zmieniają się miejsca, ale zasada zawsze pozostaje ta sama. Najpierw prezentacja produktów apteki/fabryki dywanów/wytwórni skór/perfumerii/sklepu z papirusami, rzeźbami, obrazami, potem szalenie okazyjna sprzedaż, rach-ciach, trzy godzinki z głowy. Jeszcze tylko rozliczenie właścicieli z pilotem wycieczki i bach, już można jechać do celu, gdzie dostaniecie kwadrans czasu wolnego na szybkie machnięcie fotek.

Taka wycieczka jest często dorzucana gratis do innych wykupionych wycieczek albo proponowała w ramach rekompensaty – za gorszy pokój niż na rezerwacji, za długie oczekiwanie czy inne problemy. Wtedy – na szczęście – marnujemy tylko czas, nerwy i możemy pluć sobie w brodę, że ciężko uciec z autokaru, który musi odhaczyć jeszcze trzy miejsca, zanim odwiezie nas do hotelu. Gorzej, jeśli skuszeni magicznymi sloganami w stylu „odkrycie lokalnego rzemiosła”, „niezwykłe lokalne doświadczeniem i poznanie tutejszych mieszkańców”, nie tylko daliśmy się wpuścić w maliny, ale jeszcze za to zapłaciliśmy!

Chcesz oszczędzić? Są lepsze sposoby. Porównaj oferty w lokalnych biurach podróży, które zazwyczaj mają dużo niższe ceny. Warto też poszukać tzw. „free city tour”, które są bardzo popularne w większych miastach. Do takiej wycieczki można dołączyć bez żadnych zapisów i opłat. Na koniec, wedle uznania zostawia się jedynie napiwek przewodnikowi, ale nie jest on obowiązkowy. I oczywiście – czytaj uważnie program i nie daj się mamić pięknymi słowami.

kobieta w slumsach
Foto: De Visu / Shutterstock

Chodź, będą emocje! Pooglądamy biedę i przestępstwa!

Takie wpychanie turystów do zaprzyjaźnionych fabryk, sklepów i lokali to klasyka polowania na naiwnego turystę. Czasem jednak jest zupełnie odwrotnie – to my pchamy się tam, gdzie niekoniecznie powinniśmy być. I choć można mówić, że to przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa, to w rzeczywistości powinno powstrzymać nas coś zupełnie innego – sumienie.

Kilka lat temu Airbnb zdecydowało się usunąć ze swojej oferty wycieczkę, która miała gwarantować nietypowe zwiedzanie Neapolu. Oferta wzbudziła gigantyczne kontrowersje, bo przewodnicy obiecywali poprowadzić trasę szlakiem neapolitańskiej mafii. „Mafia tour” kosztował 25 EUR, ale spotkał się z ostrą krytyką lokalnych władz.

– Organizacje przestępcze nie mogą stawać się atrakcjami turystycznymi – podsumował krótko Luigi de Magistris, burmistrz Neapolu.

I choć w czasach popularności seriali o narkobosach czy gangsterach, temat niewątpliwie jest chodliwy, a takie zwiedzanie wydaje się być świetną zabawą, to pod względem etycznym pozostawia szerokie pole do dyskusji. Zwłaszcza, że Comorra nie jest historią z przeszłości, a jej członkowie do dziś dopuszczają się licznych przestępstw – w tym porwań, zastraszeń i morderstw. Natomiast turyści najczęściej traktują podobne wycieczki nie jako źródło wiedzy, a świetną zabawę z dreszczykiem emocji.

Przykład Neapolu to oczywiście jeden z wielu, bo przestępczość i bieda od dawna interesują turystów. W Rio de Janeiro bez problemu możecie odwiedzić najgorsze fawele (nawet z prywatnym ochroniarzem!), w slamsach w Mumbaju powstał hostel, w Delhi możesz przez dobę udawać osadzonego, a w Meksyku działa organizacja turystyczna, która zabierze Cię na ekstremalną wycieczkę stylizowaną na nielegalne przekroczenie granicy z USA. 12 godzin tułaczki pod nazwą „Caminata Nocturna” to w rzeczywistości tor przeszkód połączony z wielkim show. Turyści są stale pośpieszani przez przewodników, atakowani przez podstawionych członków kartelu narkotykowego oraz ścigani przez fałszywych agentów patroli granicznych. A wszystko to za jedyne 25 USD.

Niektórzy idą jeszcze o krok dalej – celowo podróżują tam, gdzie toczy się wojna i biorą udział w ekstremalnych wycieczkach, które stworzyły osobną gałąź podróżniczą – tzw. mroczną turystykę. I wydają na to fortunę, bo np. 8-dniowa wycieczka do Syrii w brytyjskich agencjach turystycznych kosztowała ponad 6 tys. PLN. 

Oczywiście wiele zależy od naszych intencji, ale jeśli chcemy tylko podglądać biedę, pobawić się w nielegalnych imigrantów czy po prostu poczuć dreszczyk emocji, który w nieinscenizowanej sytuacji, dla jej prawdziwych uczestników jest walką o życie i śmierć, a później wracamy do wygodnego hotelu, żeby napełnić krwioobieg drinkami z opcji all inclusive – to warto sobie to odpuścić. Zazwyczaj takie oferty nie mają bowiem na celu niczego innego niż wyciągnięcie pieniędzy od turystów.

turyści w fabryce
Foto: Bob Pool / Shutterstock

Delfin na gwizdek, Masaj na życzenie

Nie zawsze jednak musi być od razu ekstremalnie. Podglądanie innych ludzi, podobno leży w naszej naturze. A agencje turystyczne – jak to zwykle bywa – mówią „mówisz i masz”. Chcesz zobaczyć Masajów podczas wycieczki w Kenii? Jasne – daj dolary i jedziemy do totalnie prawdziwej i mało znanej wioski, do której nikt nie ma wstępu! Dopiero na miejscu okazuje się, że wioska już na pierwszy rzut oka wydaje się być jednym wielkim przedstawieniem. Beduini na pustyni? No pewnie! Daj pieniążka i zaraz ci zorganizujemy wszystko, czego sobie życzysz – od ogniska, po zasypany piachem namiot, ale ze śniadaniem w wersji all inclusive, które razem z rzeczonymi Beduinami przyjeżdża prosto z miasta. Biedna szkoła w głębokiej Afryce? Oczywiście! Tylko nie zapomnij kupić zapasu cukierków i przygotować solidnej dotacji. Daj nam tylko chwilę, żebyśmy zdążyli „zagonić” odpowiednie dzieci.

Ileż to takich podrabianych ofert znajdziecie w biurach podróży, lokalnych agencjach turystycznych czy nawet wśród samozwańczych przewodników zaczepiających cię w hotelu, na plaży czy lokalnym targu. I wszystko jest ok – dopóki chcemy uczestniczyć w tym całym przedstawieniu, dopóki jesteśmy świadomi jego wad i dalej nam to pasuje. Jeśli jednak liczycie na coś prawdziwego… ups, właśnie daliście się nabrać.

Podobnie zresztą jest ze zwierzętami. Chcemy je podglądać, chcemy je poznawać i chcemy mieć pamiątkowe zdjęcia. Kto by nie chciał mieć zdjęcia z delfinkiem, prawda? NIEPRAWDA. Halo, to nie są lata 90., gdy dostęp do wiedzy był mocno ograniczony, a delfinarium wydawało się być świetną atrakcją. Nic nie stoi na przeszkodzie, by nadal obcować ze zwierzętami, ale w XXI wieku odwiedzanie miejsc, które budują swoją popularność na ich krzywdzie – jest wielkim obciachem. Słoń nie będzie mniej imponujący, jeśli nie będzie robił sztuczki z piłką, a małpa nie musi przeskakiwać przez płonący okrąg, żeby być równie interesująca.

Oczywiście wszystkie te miejsca, które tresują zwierzęta, chętnie i skrzętnie przemilczą ten fakt w swoich broszurach reklamowych. Zawsze są reklamowane jako miejsca przyjazne rodzinom i mają mnóstwo udogodnień, które ułatwią wam wizytę. Nic więc dziwnego, że tak wiele osób chętnie z nich korzysta – wszak wydają się być takie przyjazne, otwarte i radosne. Niestety najczęściej tylko po jednej stronie sceny.

kobieta na wielbłądzie
Foto: aleks333 / Shutterstock

***

Wiem, że czasem potrzeba wielu podróżniczych doświadczeń, żeby zrozumieć, że lepiej odpuścić i czegoś nie zobaczyć, niż zrobić z siebie turystycznego głupka, a potem przez wiele lat żałować swojej decyzji.

Bo daliśmy się nabrać, bo byliśmy naiwni albo tak… zadufani, że zapomnieliśmy o zwykłej empatii? Czasem ktoś nas namówi, czasem uwierzymy poleceniom innych. Czasem wpychamy się w takie rzeczy zupełnie nieświadomie, w dobrej wierze, ale po fakcie już wiemy, że to był błąd – wtedy koniecznie mówcie i piszcie o tym otwarcie. Nawet, jeśli ma spaść na was lawina hejtu („Przecież mogłeś doczytać!”, „Mogłeś sprawdzić!”, „Każdy debil to wie!”), może akurat choć jedną osobę przeciągniecie na właściwą stronę. Nie jest wstydem popełnić błąd. Wstydem byłoby nie wyciągać wniosków na przyszłość.

Nie dajcie się nabierać – nawet, jeśli do stracenia jest tylko wasz cenny czas – jak w przypadku kolejnej apteki i sklepu z pamiątkami. Jeśli chcecie wiedzieć więcej o Camorze, przeczytajcie książkę Roberto Saviano zamiast napychać kieszenie kontrowersyjnym przewodnikom. Jeśli marzycie o kontakcie ze zwierzętami, są lepsze formy niż pokaz efektów drastycznej tresury. Jeśli chcecie poznać ludzi, nie musicie udawać, że wierzycie w naprędce rozłożoną wioskę Masajów. Jeśli chcecie pomóc, nie trzeba pchać się do slumsów z grupą wyposażoną w aparaty i obiektywy warte więcej niż przeciętne lokalne lokum.

Tylko od nas zależy czy kiczowate, nietyczne czy bzdurne wycieczki będą znikać z ofert agencji turystycznych. Tylko my mamy władzę, jakiej każdy miejski polityk, każdy aktywista i każdy organizator wyjazdów może nam pozazdrościć. Pieniądze, którymi decydujemy o tym czy za podażą pójdzie także popyt.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Brawo! Świetny artykuł.  Należy tylko podkreślić jak bardzo są męczone, wręcz katowane, zwierzęta zanim staną się atrakcją turystyczną!!!
Orek2020, 29 stycznia 2020, 14:22 | odpowiedz
Żadnych szans na poprawę. Teraz za granicę ruszyła nowa kategoria rodzimych turystów, którzy... dzięki dobrej zmianie wstali z kolan.I już jeżdżą. Oni zawsze wiedzą lepiej. Im się należy. Dlatego muszą spróbować. Czasami czytają i... wierzą, że będzie jak napisano. Oto klijenci na których czekają BT. Dlatego nie liczcie, iż coś się zmieni...
Orek2020 Brawo! Świetny artykuł.  Należy tylko podkreślić jak bardzo są męczone, wręcz katowane, zwierzęta zanim staną się atrakcją turystyczną!!!
NICK42, 20 lipca 2023, 16:53 | odpowiedz
NICK42 piszesz jak by to tylko Polaków dotyczyło. Każdy ma swój styl wypoczynku i ma do tego prawo. Chcesz wypoczywać razem z Niemcem lub Francuzem to lataj tam, gdzie samoloty z Polski nie latają rejsowo i charterowo i tyle.  
NICK42 Żadnych szans na poprawę. Teraz za granicę ruszyła nowa kategoria rodzimych turystów, którzy... dzięki dobrej zmianie wstali z kolan.I już jeżdżą. Oni zawsze wiedzą lepiej. Im się należy. Dlatego muszą spróbować. Czasami czytają i... wierzą, że będzie jak napisano. Oto klijenci na których czekają BT. Dlatego nie liczcie, iż coś się zmieni...
Orek2020 Brawo! Świetny artykuł.  Należy tylko podkreślić jak bardzo są męczone, wręcz katowane, zwierzęta zanim staną się atrakcją turystyczną!!!
LCJ, 5 września 2023, 8:34 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »