Fly4free.pl

Wojna stała się atrakcją turystyczną. Ekstremalne wycieczki na front biją rekordy popularności

Foto: Sadik Gulec/Shutterstock
Pięciodniowy Assad Tour po Syrii, autokarowa wycieczka ze zbieraniem naboi w Doniecku albo podglądanie wojny przez lornetkę – to tylko kilka pomysłów na wycieczki pełne adrenaliny. A te stają się coraz popularniejsze.

Choć brzmi to absurdalnie, wojenne wyjazdy do Syrii, Iraku czy na Ukrainę stały się prawdziwą żyłą złota. Dla wielu ludzi podglądanie śmierci stało się kolejnym punktem do „odhaczenia” na liście turystycznych atrakcji świata.

Podczas, gdy przeciętny człowiek za wszelką cenę unika niebezpiecznych regionów i terenów ogarniętych wojną, oni ignorując wszelkie ostrzeżenia chcą jechać właśnie tam, gdzie trwa konflikt zbrojny. A firmy dają turystom dokładnie to, czego oczekują.

Wojna przez lornetkę

Każdego dnia na izraelskie Wzgórza Golan zjeżdżają jeepy pełne turystów. Na miejscu dostają lornetki i bez trudu mogą obserwować, co dzieje się za syryjską granicą. Im więcej wybuchów tym lepiej.

– Zawsze jesteśmy w kontakcie z armią i ONZ. Nie boimy się, ale chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa. Ta granica jest stosunkowo spokojna, a kiedy trzeba, odwołujemy grupę – opowiada jeden z przewodników w The Jerusalem Post.

Przyjeżdżają tam całe rodziny z dziećmi. Potem obiad, mały offroad po okolicy i z powrotem do hotelu. Ale to nie jedyna okołowojenna rozrywka jakiej można zaznać w Izraelu.

Dosłownie od kilku dni turyści mogą wykupić „pakiet doświadczeń specjalnie zaprojektowanych dla turystów”. Wśród rozrywek są nauka strzelania, szkolenie sztuki przetrwania i zaaranżowany scenariusz akcji antyterrorystycznej. Całość odbywa się pod czujnym okiem byłych członków izraelskich sił zbrojnych.

Choć na pierwszy rzut oka wygląda to na niewinną „zabawę w wojnę”, obserwatorzy sytuacji politycznej zwracają uwagę na silny aspekt propagandowy tych szkoleń. Organizatorzy mają bowiem stwarzać i potęgować strach przed Palestyńczykami, który ludzie później zabiorą do swoich krajów.

Jednak nie brakuje też takich turystów, którym podglądanie i „udawanie” nie wystarczy.

Bombowe selfie

Po syryjskiej stronie granicy też nie brakuje turystycznych atrakcji przygotowanych specjalnie dla amatorów mocnych wrażeń. Turyści przyjeżdżają tu chociażby z Bejrutu. Wynajmują przewodnika i jadą zobaczyć konflikt z bliska.

Dwa lata temu rosyjska firma chciała pójść o krok dalej i wpadła na pomysł organizowania podobnych wyjazdów w bardziej zorganizowanej formie. Pięciodniowe wycieczki, które miały kosztować od 1000 do 2000 USD wzbudziły ogromne zainteresowanie jeszcze zanim udało się uzyskać stosowne pozwolenia. Na razie wiadomo, że firma zarejestrowała nazwę „Assad Tour” i wciąż chce zabierać turystów do Syrii, ale trudno o oficjalną informację w tej sprawie.

Nie brakuje jednak podobnych wyjazdów do Iraku, Afganistanu czy Libanu.

– Chcesz iść na wiec Hezbollahu, a później zjeść sushi w centrum miasta? Musisz przyjechać do Bejrutu – reklamuje się jedna z firm oferujących wojenne wycieczki.

Ale po ekstremalne wrażenia wcale nie trzeba jechać daleko. Wojna na Ukrainie też znalazła się na liście oferowanych kierunków. „Zobacz, gdzie toczy się walka i zrób sobie niezwykłe selfie, którym zaimponujesz znajomym” – reklamuje się jedna z firm organizujących takie wyjazdy. Najtańsze wycieczki trwają 2 godziny i kosztują od 50 USD. Najdroższe dochodzą nawet do 2000 USD i trwają cztery dni, a w pakiecie zawierają m.in. pobyt w luksusowym SPA.

Wyjazd na linię frontu odbywa się małym busem eskortowanym przez ochronę. W cenie turyści otrzymują kamizelki kuloodporne, a w ramach pamiątki można zabrać ze sobą znalezione naboje. Po drodze zobaczą zniszczone mosty, ostrzelane budynki i pojazdy pancerne.

Trzeba jednak pamiętać, że żadna z firm organizujących podobne wyjazdy nie zapewnia ubezpieczenia. To musimy sobie załatwić sami.

A może wojna i edukacja?

Niemniej kontrowersyjne, choć na pewno bezpieczniejsze są też inne atrakcje przygotowane z myślą o żądnych wrażeń turystach. W Izraelu przez lata popularnością cieszyły się tygodniowe pakiety wycieczkowe, które miały pozwolić na „odkrywanie izraelskiej walki o przetrwanie i bezpieczeństwo na Bliskim Wchodzie”. Na wyjeździe, który koszt wynosi ponad 3000 USD, organizatorzy zapewniali luksusowy transport i pięciogwiazdkowy hotel.

W programie między innymi spotkanie z przedstawicielami Mosadu, podglądanie rozprawy terrorysty z Hamasu w sądzie wojskowym, wyjazd do punktów kontrolnych w strefie Gazy, zwiedzanie baz wojskowych, a nawet prelekcja z agentami rozpracowującymi grupy terrorystyczne.

Rozrywka dla bogatych

Ale na takie wyjazdy nie może sobie pozwolić każdy. Ceny za ekstremalne przygody potrafią zwalić z nóg.

– Mamy klientów z 40 krajów świata, w wieku od 20 do 80 lat. Średnio 25 do 40 proc. z nich to kobiety. Łączy ich jednak fakt, że mają sporo pieniędzy. Nasze wyjazdy mają cenę adekwatną do jakości, ale na pewno nie są tanie – opowiada w Middle East Eye, James Willcox, właściciel firmy organizującej ekstremalne wyjazdy.

W ofercie biura znajdziemy między innymi Afganistan, Irak czy Somalię.

– Bezpieczeństwo jest kwestią numer jeden. Dlatego zmniejszyliśmy ryzyko. Jeszcze nie podróżowaliśmy do Jemenu ani do Arabii Saudyjskiej – opowiada Willcox.

Trudno jednak nie podejrzewać, że organizacja nawet najbardziej kontrowersyjnych i ekstremalnych podróży jest uzależniona wyłącznie od zainteresowania turystów.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »