więcej okazji z Fly4free.pl

Perhentian, czyli raj na ziemi. Czy to najlepsze miejsce na wymarzone wakacje w Azji? Niewykluczone!

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne
Wyobraźcie sobie miejsce, w którym turkusowa woda, biały piasek i palmy wyglądają jeszcze lepiej od tych zdobiących katalogi biur podróży. Jedynym środkiem transportu będzie niewielka łódka, a każdego dnia będzie was budził delikatny szum fal. Brzmi jak prywatna wyspa otwierająca swoje podwoje tylko dla bogaczy? Nic z tych rzeczy – Perhentian to kierunek, gdzie na rajskie wakacje mogą pozwolić sobie również turyści z Polski.

Malezja to w mojej opinii jeden z najbardziej podróżniczo niedocenianych krajów w Azji Południowo-Wschodniej. Z jakiegoś względu daleko jej do popularności, jaką cieszą się Tajlandia lub Filipiny. To spore nieporozumienie, bowiem znajdziecie tam wszystko, czego można oczekiwać od egzotycznych wczasów: piękne plaże, dziewiczą przyrodę, endemiczne gatunki zwierząt, sięgające nieba góry, ciągnące się po horyzont zielone krajobrazy, zabytki UNESCO, niepowtarzalny tygiel kulturowy, a także rajskie wysepki, o których będzie ten tekst.

Dołóżcie do tego brak obowiązku wizowego oraz możliwość pozostania w kraju bez przerwy nawet przez 90 dni (w okresie pół roku), a okaże się, że to kraj z najbardziej liberalnym podejściem do turystyki w regionie. Stolica, czyli Kuala Lumpur to świetnie skomunikowany z Europą port lotniczy oraz jeden z najważniejszych hubów w regionie. To również wspaniałe miejsce na krótką przerwę w podróży. Niebagatelnym czynnikiem jest również pogoda: geograficzne położenie Malezji w strefie klimatu równikowego oznacza, że jest to doskonały kierunek na wycieczkę przez cały rok. Nieważne, który miesiąc wybierzecie na wizytę w tym kraju, znajdziecie miejsce, gdzie akurat trwa wysoki sezon.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Jak dostać się na wyspy Perhentian?

Najbliższym lotniskiem w okolicach archipelagu jest Kota Bharu, stolica stanu Kelantan oraz miejscowego sułtanatu. Dolecicie tam „za grosze” z Kuala Lumpur, nawet bez wyczekiwania na słynną promocję AirAsia. Dotowane przez państwo połączenie zapewnia każdego dnia kilka lotów do stolicy i zajmuje około godziny. Z tego względu jako alternatywy nie rozważałem nawet autobusu z Kuala Lumpur. Nie tylko nie czuję się stworzony do długich drogowych podróży transportem zbiorowym, w tym wypadku jest to w mojej opinii po prostu strata czasu.

Drugim mniej oczywistym połączeniem z Kota Bharu będzie lot z Kuching. To świetna szansa na zrobienie wycieczki „dwa w jednym”, bowiem spora część wysokiego sezonu pokrywa się zarówno na Borneo, jak i na Perhentian. Bilety będą nieco droższe niż te z Kuala Lumpur, ale również dostaniecie się tam z AirAsia w niecałe 2 godziny. Ja także zdecydowałem się na takie połączenie, by za jednym zamachem odwiedzić słynący z parków narodowych i dziewiczej przyrody Sarawak.

Występujące niemal o każdej porze roku burze w tej części Morza Południowochińskiego zdają się lekko kołysać naszym wieczornym lotem, zapewniając surrealistycznych doznań. Przy zgaszonych światłach wewnątrz kabiny każda błyskawica sprawia wrażenie użycia mocnej lampy błyskowej. Burza jest jednak daleko, w bezpośrednim sąsiedztwie samolotu nie pada. Wewnątrz kokpitu słychać jedynie miarowe kołysanie silników Airbusa A320 pomalowanego – nomen omen – w dzioborożce z Borneo.

Jak dostać się na Perhentian?
Z Europy najłatwiejszym i najbardziej logicznym szlakiem będzie lot do Kuala Lumpur oraz dalsza podróż w kierunku Kota Bharu. W tym miejscu znajdziecie przygotowany przeze mnie przykładowy plan na podróż w 2025 roku – zatem będzie jeszcze dużo czasu na dogranie wszystkich detali wycieczki!
Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Lotnisko w Kota Bharu, jak i samo miasto turystycznie nie mają wiele do zaoferowania. Port obsługuje jedynie krajowe połączenia, a sposobem zorganizowania mógłby próbować zawstydzić podwarszawski Modlin, przypominając bardziej terminal autobusowy, aniżeli port lotniczy. Na lotnisku nie znajdziecie wielu ciekawych rzeczy, choć moją uwagę przykuła znajdująca się już za kontrolą bezpieczeństwa… zamrażarka. Kupicie tam niekoniecznie lody, ale jak najbardziej mrożoną rybę lub mięso. Przyznaję, to rzeczywiście rzecz, której sam zazwyczaj zapominam zabrać w podróż.

Kelantan to sułtanat z prawdziwego zdarzenia. Oznacza to, że imię sułtana nosi nie tylko port lotniczy, ale również kilka meczetów, uczelnia, stadion i pewnie niejeden miejski plac. To również jeden z najbardziej konserwatywnych zakątków Malezji. Przekreślony znakiem zakazu prosiaczek sprawia wrażenie wroga publicznego numer jeden (przynajmniej patrząc na witryny restauracji i sklepów spożywczych), na terenie stanu obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu. Jeśli zrobienie zapasów jest dla was istotną sprawą przed wizytą na wyspach (gdzie owszem można go kupić, jednak w bardzo „zachodnich” cenach), podobno w drodze do Kuala Besut znajduje się znany wśród turystów z plecakami chiński sklep, gdzie sprzedają go spod lady. Dla mnie nie było to kluczową kwestią, zatem nie było mi dane przetestować tej możliwości.

Istotną sprawą powinna być natomiast wizyta w bankomacie przed udaniem się na archipelag. Niektóre restauracje i hotele akceptują płatność kartą, jednak wiele transakcji wciąż odbywa się tam z użyciem gotówki, a na żadnej z wysp nie znajdziecie bankomatu. Do przystani w Kuala Besut, skąd odpływają łodzie na Perhentian możecie dostać się jednym z lokalnych autobusów lub korzystając z aplikacji Grab. Tym razem stawiam na wygodę i wybieram tę drugą opcję. Za przejazd płacę 75 MYR (ok. 63 PLN), czego nie uważam za wygórowaną kwotę – do pokonania mamy nieco ponad 50 km. Dodatkową zaletą podróży z lokalnym kierowcą jest jego pomoc w zaaranżowaniu łódki: po szybkim telefonie w przystani kapitan czeka na mnie już przy kasie biletowej, dzięki czemu nie tracę czasu na przystani. Opłata za łódkę, terminal portowy oraz wstęp na teren parku morskiego (który obejmuje wyspy Perhentian) to kolejne 75 MYR które szybko zmieniają właściciela w kasie, a ja po chwili jestem w drodze na upragniony archipelag.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Pulau Kecil czy Besar?

Na archipelagu do wyboru macie zakwaterowanie na dwóch głównych wyspach: Kecil (mniejszej) oraz Besar (większej). W telegraficznym skrócie: na Pulau Kecil czeka więcej atrakcji, znajdziecie tam również szerszy wachlarz możliwości jeśli chodzi o bazę noclegową. Pulau Besar to kierunek dla rodzin z dziećmi i nowożeńców – wieczorem na wyspie nie dzieje się absolutnie nic. Jeśli chodzi o ceny zakwaterowania na archipelagu, wypada w tym miejscu powiedzieć, że (jak na Azję) jest drogo, a stosunek jakości do ceny w najlepszym przypadku wypada blado. Poza drogimi resortami na wyspach próżno szukać zakwaterowania w „zachodnim” stylu. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że jak na tak rajską scenerię na archipelagu ceny nie są jednak wygórowane, a na wyjazd będzie mógł pozwolić sobie nawet turysta z Polski.

Ostatecznie wybieram noclegi na mniejszej z wysp, nieco poza utartym szlakiem. Istnieje kilka ścieżek wytyczonych na wyspie, choć poza główną, łączącą jej wschodni oraz zachodni brzeg w najwęższej części, reszta przypomina raczej zapomniane drogi w dżungli. Podobno możliwe jest zrobienie „rundki” dookoła całej wyspy, choć mam co do tego poważne wątpliwości. W wielu miejscach szlak został pochłonięty przez gęstą roślinność, w kilku innych droga jest uszkodzona lub nie ma jej wcale. Wybrałem się na taką wycieczkę jeden raz i wystarczy – odpuściłem po mniej więcej 2/3 dystansu. Od teraz będę poruszał się po okolicy wyłącznie wodnymi taksówkami.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Najpopularniejszą bazą wypadową wybieraną przez podróżnych odwiedzających Pulau Kecil są okolice największej plaży na wyspie – Long Beach. Ewentualną alternatywą jest znajdująca się na zachodnim krańcu wysypy Coral Bay. W tych rejonach znajdziecie również drogie resorty oferujące zakwaterowanie we „współczesnym” standardzie. Pozostałe opcje noclegowe to kameralne miejscówki zlokalizowane przy niemal prywatnych plażach – do wielu z nich dotrzeć można wyłącznie wspomnianą wcześniej wodną taksówką.

Long beach to również miejsce, wokół którego koncentruje się nocne życie na wyspie. Wieczorem otwierają się tam restauracje serwujące świeże ryby i owoce morza, niewielkie bary na plaży, zaczynają się również imprezy oraz pokazy tańca z ogniem. W tym miejscu mogę jednak uspokoić osoby poszukujące spokojnego wypoczynku – wieczorne balangi z Perhentian w niczym nie przypominają tych znanych z tajskich wysp. Na miejscu będzie natomiast okazja na spróbowanie jednego z lokalnych wynalazków, czyli… lodów z solą morską!

Odradzam ewentualny pomysł zakwaterowania w tradycyjnej wiosce rybackiej. To miejsce, które zdecydowanie warto odwiedzić, by na własne oczy zobaczyć jak żyją mieszkańcy, którzy nie opuszczają wyspy w czasie monsunu. Sceneria w okolicy nie ma jednak wiele wspólnego z najbardziej powszechnym wyobrażeniem dotyczącym rajskich wczasów, a bezpośrednie sąsiedztwo jedynego na wyspie meczetu może skutecznie zaburzyć błogi wypoczynek – zwłaszcza w godzinach przed świtem.

Podstawowym (a często jedynynm) środkiem transportu na obu wyspach są wspomniane już wodne taksówki. O rajskim charakterze archipelagu świadczy m.in. brak skuterów i motorów, nie wspominając nawet o samochodach. Wodne taksówki docierają do niemal wszystkich zakątków archipelagu, a z najpopularniejszych miejscówek możecie złapać je niemal przez całą dobę. Pamiętajcie jednak, że cena taksówki liczona jest za osobę, natomiast po zmierzchu wzrasta ona dwukrotnie (i trzykrotnie po północy)! Znaczenie ma również pogoda, dlatego mimo pobytu w rajskiej scenerii warto zerknąć czasem do aplikacji z pogodą: w przypadku (zdarzających się nawet w porze suchej) burz kursowanie motorówek jest zawieszane. Dodatkowo, wysiadanie po ciemku z niewielkiej, kołysanej wzburzonym morzem łódki zazwyczaj nie jest najbardziej komfortową sprawą, którą można wyobrazić sobie na zakończenie wieczoru.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Najlepszy snorkeling w Azji?

Nie ma sensu ściemniać: Perhentian to nie jest kierunek na zwiedzanie lub zgłębianie miejscowej kultury. Nie znaczy to, jednak, że będzie to stracony czas. Przed przeprowadzką do Azji sam nie uważałem się za typ „plażowicza”, tutaj moje podejście zmieniło się jednak o 180 stopni. Perhentian to miejsce, które nie potrzebuje filtrów, a fotografie nie są w stanie oddać uroku okolicznych krajobrazów. Chciałbym napisać, że jest tam jak na zdjęciach, ale nie byłoby to prawdą – jest jeszcze piękniej!

Krystalicznie czysta turkusowa woda wspaniale współgra z delikatnym białym piaskiem na plażach oraz palmami dającymi w ciągu dnia zbawienny cień. Czyż nie brzmi to jak idealne tło do odkrywania podwodnego świata? Tamtejszy snorkeling to zdecydowanie najlepsze doświadczenie tego typu w Azji, które przebija chyba nawet Filipiny – zatem poprzeczka postawiona jest bardzo wysoko.

Co sprawia, że Perhentian to tak wyjątkowy zakątek? Poza wspomnianymi walorami krajobrazowymi dla mnie kluczowe znaczenie miał kameralny charakter tego miejsca. Nie spotkacie tam tłumów podróżnych stłoczonych w turystycznych łodziach, a wiele miejsc z rafą koralową dostępnych jest nawet bezpośrednio z plaży! Dodatkowego kolorytu nadają wszechobecne muszle w finezyjnych kształtach i kolorach oraz niesamowite bogactwo życia pod wodą. Perhentian to także miejsce, w którym na wolności żyją żółwie i składają jaja na plażach archipelagu. Sanktuaria te są pilnie strzeżone przez pracujących na wyspach wolontariuszy, wyobrażam sobie jednak że obserwacja pierwszej drogi z plaży do morza świeżo wyklutych żółwi musi być wspomnieniem, które zostaje z człowiekiem na zawsze.

Perhentian to również „ziemia obiecana” (choć może powinienem napisać: dno obiecane) dla adeptów sztuki nurkowania. Świadczą o tym nie tylko liczne szkoły nurkowe rozsiane po różnych miejscach archipelagu, ale także panujące na miejscu doskonałe warunki. Rafy koralowe, widoczność pod wodą dochodząca nawet do 20 m oraz ciepła woda, która sprawia, że można nurkować nawet bez pianki nie bez powodu przyciągają tu pływaków z całego świata. To również świetne miejsce na rozpoczęcie przygody z nurkowaniem: pierwsze (jednorazowe) nurkowanie dla totalnych laików to koszt rzędu 200 RM (ok. 170 PLN).

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Island hopping

Jak w przypadku każdego tropikalnego raju, wycieczka nie może obyć się bez popularnego „skakania” po pobliskich wysepkach. Jako osoba z tendencją do choroby morskiej długo musiałem przekonywać się do tego typu atrakcji. Jednak ten na Perhentian – ze względu na wspomniany kameralny charakter, możliwość skrojenia niemal dowolnie „na własną miarę” oraz oczywiście widoki – biją na głowę inne podobne doświadczenia z Azji. Wycieczki dostępne są w bardzo przystępnych cenach i łatwo zaaranżujecie je nawet w swoim pensjonacie. Dodatkowo kapitanowie skłonni są zabrać nawet niewielkie 2-4 osobowe grupy, co będzie idealnym wyborem dla pary lub paczki znajomych.

Skakanie po wysepkach odbywa się w charakterystyczny dla archipelagu niespieszny sposób. Brak dużej grupy współpodróżnych oznacza, że tym razem mogę w każdym z odwiedzanych miejsc spędzić dokładnie tyle czasu, na ile mam ochotę. Operatorzy łódek mają kilka „gotowych” planów podróży za niewygórowane pieniądze (ceny wahają się pomiędzy 50 a 90 MYR, ok. 40 – 80 PLN). Mnie najbardziej podobała się półdniowa wycieczka, w ramach której miałem okazję odwiedzić inne, niezamieszkałe wyspy archipelagu: Rawę, Serenggeh oraz Teku Burung.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Czy tak wygląda raj na ziemi?

Plaże na Perhentian to miejsce, w którym mam wrażenie, że przeniosłem się do innego świata, a czas zdaje się płynąć swoim własnym nurtem. Relaks i odpoczynek na archipelagu na myśl przywodzi mi skojarzenie z ekspresjonizmem abstrakcyjnym: tak jak tam chodziło wyłącznie o malowanie i spontaniczny akt twórczy, tak tutaj liczy się jedynie wypoczynek oraz tu i teraz. Delikatny biały piasek, turkusowa woda oraz palmy kokosowe to chyba najbardziej kompletna definicja „wakacji w tropikach”. To miejsce, w którym dotychczasowe problemy i rozterki zdają się być odległym wspomnieniem z innego świata.

Absolutna „konieczność” dla plażowiczów to w mojej opinii Romantic Beach, Turtle Beach oraz Teluk Damam. Plaż jest jednak zdecydowanie więcej i w zasadzie można by spędzić tam cały tydzień, w trakcie którego będziecie jedynie byczyć się pod palmą. Dalsze rekomendacje? Teluk Pauh będzie idealnym miejscem na spokojny relaks i snorkeling prosto z plaży, natomiast plaża Adama i Ewy to odosobniony zakątek, nie tylko z nazwy przypominający biblijny Eden.

Celowo nie wspominałem w tym miejscu o Long Beach oraz Coral Bay, do których prędzej czy później i tak dotrzecie będąc na archipelagu. Jednak nawet te „popularne” i turystyczne miejscówki wyglądają jak kadry wyjęte z pocztówek! Długa plaża to miejsce, które żywo przypomina słynną White Beach z Boracay, natomiast w koralowa zatoka to jedno z najlepszych miejsc na podziwianie zachodów słońca.

Do części z wymienionych przeze mnie miejsc możecie dotrzeć w ramach wycieczek typu island hopping, pozostałe będą wymagały zaaranżowania prywatnej wodnej taksówki. Możecie za to być pewni, że odwiedzając je poza „godzinami szczytu” (kiedy na wyspy przypływają turystyczne łodzie ze stałego lądu), istnieje duża szansa, że będziecie mieli plaże niemal na wyłączność!

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Bogactwo fauny i flory

Perhentian to również świetny kierunek podróży dla miłośników przyrody. W czasie przechadzek po wyspie bardzo możliwe, że natkniecie się na warana, jaszczurkę czubatą – bronchocela cristatella (endemiczny gatunek dla Azji Południowo-Wschodniej), kolorowe ptaki oraz kilku przedstawicieli rodziny makaków.

Prawdziwe bogactwo świata zwierząt kryje się jednak dopiero pod wodą. Poza wspomnianymi już żółwiami będziecie mieli szansę spotkać totalnie niegroźne i bardzo nieśmiałe małe rekiny, płaszczki, barakudy, meduzy, strzykwy znane jako „morskie ogórki” oraz dziesiątki rodzajów kolorowych rybek, które niczym Nemo towarzyszyć wam będą w trakcie pływania.

Cierpliwi i uważni obserwatorzy będą mieli okazję zobaczyć również niezwykłe przykłady nocnego życia na plaży. Za dnia schowane w wydrążonych w piasku tunelach, których długość może dochodzić nawet do 4 m, wieczorem pozostają niezwykle aktywne. Mowa o fantazyjnie wyglądających „krabach widomo” o charakterystycznych dużych oczach doskonale przystosowanych do widzenia w ciemnościach.

Foto: Rafa

Co jeszcze warto zobaczyć na Pulau Kecil?

Będąc w okolicach Long Beach warto poświęcić nieco czasu i energii, by „wdrapać się” na najwyższy punkt wyspy. Po drodze warto patrzeć jednak pod nogi i zaopatrzyć się w spray na moskity. Te drugie w lasach tną niemiłosiernie, natomiast w czasie przechadzki spotkałem kilka pająków wielkości ludzkiej dłoni. Bliższe spotkanie z nimi z pewnością nie należałoby do przyjemnych doświadczeń, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że na wyspie nie ma szpitala.

Około 20 minutowy trekking przez dżunglę wynagrodzony zostanie wspaniałym widokiem. Na jego szczycie znajduje się niewielka elektrownia wiatrowa, a w jej bezpośrednim pobliżu malowniczo położony punkt widokowy na drugą część wyspy. Do plaży położonej na dole prowadzą schody, które jednak poważnie ucierpiały w czasie monsunu. Szlak pozostaje oficjalnie zamknięty, a stopnie prowadzące na dół przypominają szeroki uśmiech z poważnymi brakami w uzębieniu, zatem to droga wyłącznie dla osób szukających guza. Również miejscowi operatorzy wodnych taksówek odradzali wycieczkę do laguny na dole, co stanowiło dla mnie wystarczające potwierdzenie, że tym razem nie warto pchać się tam na siłę.

Nie oznacza to jednak, że miejscówce brakuje najlepszego, czyli zjawiskowej panoramy okolicznej zatoki wraz z otaczającymi ją wysepkami. Widok ten był warty każdego kroku pod górkę w tym gorącym tropikalnym klimacie.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne

Kilka rad na sam koniec:

Kiedy jechać na Perhentian? Za dobry okres na podróż uważa się tradycyjnie miesiące pomiędzy marcem a październikiem, choć przy coraz bardziej widocznych zmianach klimatu może podlegać on pewnym fluktuacjom. Tradycyjnie „fatalnym” okresem jest czas między listopadem a lutym: wtedy właśnie w archipelag uderza monsun, większość hoteli pozostaje zamknięta, a komunikacja ze stałym lądem jest bardzo ograniczona. Natomiast miesiące uznawane tradycyjnie za wakacyjne (czerwiec, lipiec oraz sierpień) to szczyt sezonu. Spodziewajcie się wtedy wyższych cen oraz mniejszej dostępności miejsc noclegowych.

Pamiętajcie o zabraniu ze sobą niezbędnego zapasu gotówki (brak bankomatu), leków oraz najpotrzebniejszych przyborów toaletowych. Na wyspie nie będzie problemu z zakupem kremu do opalania, jednak nie ma tam nawet jednego dużego sklepu z prawdziwego zdarzenia, a ceny są zauważalnie wyższe niż na lądzie.

Azjaci to prawdziwi mistrzowie logistyki i nie inaczej jest w przypadku tego archipelagu. Niemal każdy resort lub pensjonat położony przy plaży dysponuje własnym „przystankiem”, z którego łatwo dopłyniecie zarówno na stały ląd, jak i w inne zakątki archipelagu.

Internet, choć powszechnie dostępny na archipelagu, nie odbiera jednak dobrze w każdym jego zakątku lub nie ma go wcale – szczególnie na niedostępnych, rajskich plażach. Pamiętajcie o tym, by zawczasu zamówić powrót wodną taksówką o umówionej godzinie. Z tego względu nie jest to również najlepszy kierunek na pracę zdalną (kto jednak byłby w stanie pracować, mając w zasięgu wzroku takie pokusy?!), warto również wcześniej pamiętać o ściągnięciu ulubionych książek do czytnika lub o spakowaniu tych papierowych.

Foto: Rafał Waśko / archiwum prywatne
Kierunek miesiąca: Azja
Więcej napisanych przeze mnie tekstów, poradników i wspomnień z Azji Południowo-Wschodniej możecie znaleźć pod specjalnym linkiem prowadzącym do trwającego na Fly4free azjatyckiego kierunku miesiąca.
Misją Fly4free.pl jest przedstawienie Ci najlepszych zdaniem naszej redakcji okazji na podróże. Opisujemy oferty znalezione przez nas w internecie i wskazujemy adresy internetowe, pod którymi samodzielnie możesz wykupić podróż lub elementy podróży. Ceny w artykułach są aktualne w chwili publikacji. Możemy otrzymywać wynagrodzenie od partnerów handlowych, do których Cię przekierowujemy.
Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Perhentian, a Redang.... Był ktoś na obu wyspach? Czy Redang odbiega od Perhentianów?
karollo, 1 maja 2024, 22:38 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »