All inclusive? To przeżytek. Teraz na topie są wyjazdy w ciemno, a czasem nawet za darmo!
Jedni są gotowi płacić za podróże tysiące złotych, inny najchętniej nie wydaliby ani grosza. Łączy ich jedno – zapotrzebowanie na przygodę. Sprytne firmy zauważyły potencjał i ruszają na podbój sektora podróżniczego z zupełnie nowych stron. Tylko czy któraś z ich ofert ma szansę naprawdę zrewolucjonizować branżę?
Gdy czyta się nowe pomysły firm, produkty, które sprzedają albo posady, które oferują, można odnieść wrażenie, że klasyczne podróżowanie odchodzi do lamusa. Z folderów reklamowych wylewają się hasła „niepowtarzalny”, „bezkonkurencyjny”, „oryginalny”, „przełomowy” czy „innowacyjny”.
I choć trzeba to traktować z przymrużeniem oka, bo wiadomo, że reklama i marketing to jedno, a rzeczywistość i ludzkie wybory to drugie, to i tak warto przyglądać się temu, co biura podróży, portale rezerwacyjne czy firmy z przeróżnych branż wymyślają. Choćby z czystej ciekawości.
Wszystkie ręce na turystyczny pokład
Nie ma wątpliwości, że podróże to dziś żyła złota. Kto tylko może korzysta z popularności, a przede wszystkim powszechności wojaży i rozszerza swój asortyment oraz usługi tak, by jak najwięcej upić ze źródełka zwanego modą na podróżowanie.
Air Asia czy Ryanair nie chcą już być tylko liniami lotniczymi, a podróżniczymi gigantami, które połączą sprzedaż noclegów, wypożyczanie samochodów, sprzedawanie lokalnych wycieczek, a z czasem nawet usługi e-commerce.
Dla równowagi portale agregujące noclegi, którym takie pomysły mogłyby zagrażać, też nie zamierzają spocząć na laurach. Booking oferuje zniżki na atrakcje turystyczne, dodał własną wyszukiwarkę biletów lotniczych, pozwala rezerwować stoliki w restauracjach. Airbnb najpierw przebąkiwało coś na temat własnej linii lotniczej, ale ostatecznie poszło w oferowanie atrakcji zamiast przelotów. Już od kilkunastu miesięcy sprzedaje „indywidualne i oryginalne” wycieczki z lokalnymi przewodnikami, a teraz dodatkowo wchodzi w sektor nieruchomości premium i uruchamia sprzedaż zupełnie nowego produktu – Airbnb Adventures.
Dziesięć dni konnej wyprawy po stepach Mongolii, tropienie lwów z wojownikami z plemienia Samburu w Kenii czy szukanie śladów UFO w Arizonie – to tylko kilka z opcji, które proponują na swoich łamach. Ba, w ramach promocji nowej usługi Airbnb rozpoczyna także sprzedaż wyprawy dookoła świata w kultowe i ikoniczne 80 dni za… 19 tys. PLN.
Dwa lata temu nawet LIDL zaczął w Polsce sprzedawać wycieczki. I szybko udowodnił, że choć wielu ekspertów było sceptycznych co do kupowania biletów lotniczych w tym samym miejscu co pasztetu albo ogórków, to market nie zamierza ograniczać się do prostych ofert wypadu do Chorwacji czy Bułgarii samochodem. I zamknął wszystkim usta oferując naprawdę spektakularne oferty jak rejs dookoła świata trwający 114 dni. Chętni mogli odwiedzić 30 państw na 5 kontynentach. Oczywiście pod warunkiem, że byli w stanie wydać na to… 69 999 PLN.

Chcesz zaszaleć? Bierz wyjazd w ciemno
Gdy jedni skrupulatnie planują podróże nawet z kilkunastomiesięcznym wyprzedzeniem, inni lubią spontaniczne wypady, na których plan klaruje się niemalże tu i teraz, na bieżąco. To właśnie dla tych drugich ludzi, biura podróży wymyśliły wyjazdy… zupełnie w ciemno. Na czym polegają? To proste – wiemy kiedy, ale nie wiemy dokąd pojedziemy, choć często możemy zawęzić kierunek zgodnie z naszymi preferencjami dotyczącymi: klimatu, zainteresowań, budżetu i wytrzymałości.
Wyjazdy dzielą się bowiem na te bardziej wymagające i mniej. Na przykład brytyjski serwis zakupów grupowych oferował weekendowe „zagadkowe ucieczki” dla dwojga. Wszyscy płacili jedną kwotę – 99 GBP, ale mogli wylosować zarówno Budapeszt, jak i Bali. Wiedzieli jednak, że wylądują w jakimś miłym, z gruntu bezpiecznym miejscu.
Co innego spotkało tych, którzy wybrali biuro podróży Get Lost Travel. Ich oferta zakłada bowiem, że zostawiają klienta w wybranym przez nich miejscu z odpowiednim ekwipunkiem, a cała zabawa polega na tym, by na czas dotarł do wyznaczonego celu. Wśród zapowiedzianych krajów miała znaleźć się między innymi Gujana czy Mongolia. Można więc z całą pewnością założyć, że zadanie nie ograniczy się do dojścia znad basenu do baru i zdobycia trzech drinków z all inclusive za jednym zamachem.

Jesteś spłukany? Ktoś opłaci twoją podróż
Zwykle jednak wszystkie „przełomowe” i „bezkonkurencyjne” oferty biur podróży czy firm są również po prostu bardzo drogie. Nawet, jeśli w porównaniu do innych opcji takiego samego wyjazdu, można by było uznać je za tanie, to mało kto może tak o, wysupłać ze świnki skarbonki wspomniane 19 czy niemal 70 tys. PLN.
Dlatego jeśli jesteś spłukany, ale masz za to sporo szczęścia w życiu, możesz załapać się na zupełnie darmowe wyjazdy. A czasem jeszcze lepiej – na takie, za które ktoś zapłaci tobie. Mowa o wszystkich posadach marzeń, które pojawiają się przynajmniej kilka razy w miesiącu.
Czasem trzeba podróżować i testować nowe smaki, odwiedzać restauracje z grillowanym mięsem albo zajadać się Nutellą we Włoszech. Innym razem poszukiwani są samotnicy – ci, którzy zaopiekują się latarnią morską, będą przez 2 miesiące… leżeć w siedzibie NASA albo będą głaskać i karmić koty na greckiej wyspie. Wszystkie te opisy dotyczą prawdziwych rekrutacji, w których można było wziąć udział zaledwie w przeciągu ostatniego roku.
Niektóre z firm po prostu pokrywają wszystkie koszty wyjazdu i utrzymania w trakcie takiego nietypowego zlecenia. Inne kuszą dużymi kwotami – 440 tys. PLN za testowanie luksusowych, nadmorskich kurortów, 37 tys. PLN za 2 miesiące jeżdżenia na nartach w najbardziej znanych kurortach świata, 380 tys. PLN za podróż dookoła świata albo 30 tys. PLN miesięcznie za testowanie rajskich wysp, ekskluzywnych limuzyn i jachtów.
Oczywiście każda nadaje się dla innego typu ludzi i na każdą chętnych można liczyć w tysiącach. Ale dopóki rekrutacja nic nie kosztuje, to dlaczego by nie próbować? A jeśli nie jesteście przekonani, że taka praca może odmienić życie, przeczytajcie koniecznie o dziewczynie z polskimi korzeniami, której udało się taką posadę zdobyć. 28-latka w trzy miesiące zarobiła 100 tys. PLN, dzięki podróżowaniu po przepięknych zakątkach świata.
A umówmy się, że żadna firma nie robi tego charytatywnie. Jeśli wiec są gotowi płacić takie pieniądze, to nie ma wątpliwości, że ich zysk będzie znacznie wyższy.
**
Widać więc, że podróżnicze źródełko zamiast wysychać, może napoić jeszcze wiele firm, biur podróży czy serwisów. Na pewno nie wszystkie pomysły się sprawdzą, część z nich upadnie zanim zdążą się rozkręcić, a na ich miejsce pojawią się jeszcze bardziej zadziwiające. Sposobów na podróżowanie będzie przybywać w ekspresowym tempie, bo jak niedawno udowadnialiśmy na łamach Fly4free.pl, młodym ludziom nie wystarczy już, żeby było tanio. Chcą od wyjazdów zdecydowanie więcej.
A przecież ostatecznie to właśnie klient decyduje, o tym, co jest ciekawe. Bo nawet najdziwniejszy pomysł, oferta lub produkt zyskuje sens, gdy ktoś jest w stanie za niego zapłacić.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?