LOT przymierza się do wielkiej wymiany floty. Wilk: Zamówimy przynajmniej 50 nowych samolotów
O dużym zamówieniu na nowe samoloty dla LOT dużo mówiło się już przed wybuchem pandemii, teraz temat wraca, bo narodowy przewoźnik stopniowo zbliża się do podjęcia decyzji. O planach przebudowy floty mówił 2 miesiące temu w Dubaju prezes LOT Rafał Milczarski, teraz zaś więcej szczegółów na temat całego harmonogramu podał nam Maciej Wilk, członek zarządu LOT ds. operacyjnych. Jak więc będzie zmieniała się flota narodowego przewoźnika? Zacznijmy od początku.
- Złote Piaski od 1924 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa Blanca od 1824 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
- Costa del Sol od 2112 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Pandemia wymusiła na LOT pewne zmiany – przewoźnik zrezygnował m.in. z odebrania 2 ostatnich Boeingów 787-9 Dreamliner oraz 10 Boeingów 737 MAX 8 (w sprawie odszkodowania za uziemienie tych samolotów toczy się obecnie sprawa w sądzie między LOT i amerykańskim producentem). Ale to nie jedyne zmiany – za kilka miesięcy rozpocznie się proces wycofywania z floty Bombardierów Q400, czyli popularnych Dashy.
– Jesteśmy w trakcie uzgodnień z leasingodawcami w sprawie ostatecznego harmonogramu oddawania Bombardierów Q400. Program zwrotów zacznie się w pierwszych miesiącach 2022 roku i potrwa nawet kilkanaście miesięcy – samolotów jest 12, więc sukcesywnie będą znikały z naszej floty – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Wilk.
Oznacza to, że flota przewoźnika, która obecnie liczy 75 maszyn, skurczyłaby się do 63 samolotów. Dlatego LOT planuje wprowadzić do floty zastępcze maszyny, ale tylko tymczasowo. Jakimi maszynami LOT będzie więc wykonywał trasy krajowe i inne regionalne połączenia?
– Na pewno nie będzie kolejnych leasingów w systemie ACMI. Myślimy o zastępstwie za Q400, które mogłyby być rozwiązaniem pomostowym przed docelową wymianą floty i zamówieniem nowych samolotów. Z pewnością będą to samoloty zamawiane w formule dry-lease, ale w ramach tego przedsięwzięcia nie należy się spodziewać w naszej flocie nowych typów samolotów – mówi Wilk.
– Nie można upraszczać, że Bombardiery zastąpione zostaną przez najmniejsze Embraery, bo choć wycofanie samolotów turbośmigłowych sprawia, że skoncentrujemy się na samolotach odrzutowych, to alokację samolotów dostosowujemy do popytu na danej trasie. Zdarza się więc, że na trasie do Lwowa latamy Boeingami 737, a np. do Londynu mniejszymi samolotami – taka elastyczność z naszego punktu widzenia jest bardzo dużą zaletą – dodaje członek zarządu LOT.
Nowe samoloty: Decyzja do pół roku, pierwsze sztuki za 2-3 lata
Jak więc będzie wyglądała kwestia zamówienia nowych samolotów?
– Zgodnie z tym, co już wcześniej komunikowaliśmy, stoimy przed rozłożoną na kilka lat operacją stopniowej wymiany floty zarówno w segmencie regionalnym, jak i narrowbody. Przed wybuchem pandemii mieliśmy projekt przejęcia dużej liczby Embraerów od brazylijskiej linii Azul, który ostatecznie nie został sfinalizowany. To, co zmieniło się przez ostatnie 2 lata, to ekologiczna agenda, która poszła tak mocno do przodu, że przewoźnicy muszą przestawiać się na samoloty nowszej generacji, bardziej wydajne i ekologiczne. Jakie samoloty wybierzemy? Jesteśmy w trakcie ewaluacji, a obecnie wybór jest między Embraerami E2 i Airbusami A220 – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Wilk.
Będzie to na pewno duże zamówienie. Wilk dodaje, że w dłuższej perspektywie czasu narodowy przewoźnik planuje niemal całkowicie wymienić swoją flotę regionalną.
– Pod kątem budowy, części zamiennych i innych czynników Embraer serii 1 i serii 2 to jest w 90 procentach inny samolot. Obecnie w naszej flocie mamy 49 samolotów regionalnych, więc możemy spokojnie założyć, że niezależnie od tego, na jaką maszynę się zdecydujemy, będzie to zamówienie na przynajmniej 50 samolotów, które będą sukcesywnie, na przestrzeni lat zastępowały dotychczas użytkowane maszyny – mówi Wilk.
– To jest strategiczna decyzja, która będzie miała kluczowe znaczenie dla naszej działalności przez kolejne 2 dekady, bo będą to zapewne ostatnie samoloty, które zamówimy, o w pełni spalinowym napędzie. Maszyny, które wybierzemy teraz, będą latały przynajmniej do lat 40-tych XXI wieku – dodaje.
A co dalej? To oczywiście wciąż wielka niewiadoma, bo choć prace nad samolotami hybrydowymi lub zeroemisyjnymi trwają, to są one jednak wciąż na dość wstępnym etapie.
– Nie należy się spodziewać dużych samolotów pasażerskich o w pełni elektrycznym napędzie, chyba że pojawi się rewolucja w bateriach i ich żywotności. Myślę, że nie jest nierealne pojawienie się samolotów hybrydowych, gdzie faza startu byłaby oparta na zasilaniu paliwami kopalnymi, a sam lot na wysokości przelotowej byłby realizowany na bateriach. Docelowo uważam też, że pojawią się samoloty zasilane wodorem lub innym ekologicznym paliwem, ale samo zaprojektowanie takiej maszyny to kwestia przynajmniej kilkunastu lat – mówi Maciej Wilk.
Co jeszcze wiemy o planach LOT?
Jednocześnie na razie LOT nie prowadzi analiz pod kątem dywersyfikacji zamówień na samoloty szerokokadłubowe. – Dreamlinery sprawdzają się dobrze i posłużą przewoźnikowi
W przyszłym roku LOT zakłada pełną utylizację floty, co oznacza, że wszystkie samoloty będą latały, choć oczywiście z mniejszą czestotliwością, co związane jest ze skromniejszą siatką połączeń w stosunku do czasów sprzed pandemii koronawirusa. Przewoźnik raczej nie będzie już też wynajmował swoich samolotów innym liniom, tak jak niedawno wietnamskim liniom Bamboo Airways.
Pomoc publiczna? Na razie nic nie wiadomo
Flotowe plany LOT zasługują oczywiście na uznanie, choć nie możemy przy tym zapominać, że spółka nie jest w idealnej kondycji finansowej. Świadczy o tym choćby niedawna deklaracja prezesa Milczarskiego, w myśl której LOT miałby aplikować o drugą transzą pomocy publicznej. Ostateczna decyzja co do wysokości tej pomocy miała być znana do końca roku, ale jak udało nam się ustalić, na razie nie zapadły w tej sprawie żadne wiążące decyzje. Ani w kwestii pomocy ani kwoty, o jaką LOT będzie aplikował.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?