więcej okazji z Fly4free.pl

Od darmowej pizzy za opóźnienie po przepychanki z załogą. Jak linie traktują pasażerów w kryzysowych sytuacjach?

chaos na lotnisku
Foto: Autorstwa RootsShoots / Shutterstock

Nerwowych momentów w podróży bywa wiele, a linie lotnicze niejednokrotnie dostarczają nam stresu czy frustracji. Opóźnione lub odwołane loty, niespodziewane zmiany w polityce bagażowej, zamienianie samolotów na mniejsze lub starsze modele czy problemy techniczne na pokładzie. To wszystko powoduje, że pasażerowie nie zawsze z uśmiechem opuszczają lotnisko.

I choć często linie lotnicze umywają ręce od problemu, mówiąc co najwyżej „przepraszamy za niedogodności”, to na szczęście niektóre potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć pasażerów. Przypominamy więc sytuacje godne pochwały i te, które nigdy nie powinny się wydarzyć.

Pomylone kierunki, 2-dniowe opóźnienia i przepychanki

Chyba najsłynniejszą w ostatnich latach sprawą, która mogła wręcz pogrążyć linię lotniczą, była szarpanina pracowników przewoźnika z jednym z pasażerów na pokładzie linii United Airlines. W kwietniu ubiegłego roku tuż przed startem lotu z Chicago do Louisville okazało się, że samolot jest przepełniony, a na pokładzie brakuje miejsca dla czwórki pracowników linii, którzy musieli zostać przetransportowani na kolejny lot.

Postanowiono wyprosić kilku pasażerów, a wśród nich 69-letniego doktora Davida Dao. A ponieważ lekarz ze względu na planowaną operację odmówił opuszczenia samolotu, doszło do przepychanki i ostatecznie pracownicy razem ze służbami, siłą wyprowadzili go z powrotem do terminalu. Bardzo szybko w internecie pojawiły się nagrania z całego zajścia i ujawniły, jak brutalnie potraktowano mężczyznę, a w mediach rozpętała się burza.

W 2007 roku JetBlue przez 11 godzin trzymało pasażerów w samolocie, który ani drgnął z postoju. A ponieważ doszło do tego w Walentynki, gdy wielu pasażerów zamierzało spędzić wieczór na romantycznej kolacji, a nie płycie lotniska, problem rozrósł się do dramatycznych rozmiarów.

Z kolei w styczniu tego roku zima dała się we znaki na lotnisku JFK w Nowym Jorku. Po wylądowaniu samolotów wielu pasażerów nie mogło wysiąść z samolotu i przez kilka godzin oczekiwali na wpuszczenie do terminala. Rekordzistami były osoby, które na pokładzie Air China przyleciały z Pekinu – po 14-godzinnej podróży, kolejne 7 godzin spędzili na płycie lotniska.

Miesiąc wcześniej na taki sam czas pasażerów „uwięził” Ryanair. Kumulacja wściekłości podróżnych nastąpiła, gdy okazało się, że nie dostaną oni nawet wody, a jeśli chcą się czegoś napić, muszą za to zapłacić. Zresztą irlandzki przewoźnik ma o wiele więcej za uszami. Dwa miesiące temu opisywaliśmy sytuację pasażerów opóźnionego o 16 godzin lotu do Paryża, którym przyszło spędzić noc w terminalu, bo… zabrakło dla nich hotelu.

ludzie śpiący na lotnisku
Foto: IS/Archiwum Prywatne

Wizz Air zostawił pasażerów samych sobie, gdy 2 lata temu lot z Liverpoolu do Rygi opóźnił się o 28 godzin, a w easyJet z 3-godzinnego lotu między Manchesterem a Kawalą zrobiła się zrobiła się 27-godzinna wyprawa przez Bałkany z lądowaniem w innym państwie. NextJet wysłał za to pasażerów prawie 1000 km dalej niż planowali dolecieć i zapomniał ich o tym poinformować.

A mogła być pizza, informacje i zwiedzanie kabiny pilotów

W tym samym czasie w jakimś innym świecie, gdzie klient jest ważny i szanowany japońska firma kolejowa przeprosiła pasażerów, bo pociąg odjechał 25 sekund za wcześnie.

Z kolei Delta i American Airlines dostarczają swoim klientom pizzę, by złagodzić oczekiwanie na pokładzie, a piloci easyJet nie raz wpuścili dzieci do kabiny pilotów, żeby przynajmniej na chwilę oderwać ich od nudnego oczekiwania na start.

A pamiętacie tegoroczne śnieżyce, które paraliżowały głównie lotniska w Wielkiej Brytanii i Irlandii? Chaos był ogromny, loty odwoływane a pasażerowie zdezorientowani. Tymczasem akurat w tej sytuacji na wysokości zadania stanął… Ryanair. Linia, która nie zawsze jest kojarzona z najwyższą jakością obsługi, postawiła na intensywny i rzetelny kontakt z pasażerami przez media społecznościowe. Regularnie i z dużą częstotliwością publikowała kolejne informacje.

Tymczasem sytuacja była naprawdę kryzysowa – zamknięto szkoły, drogi, dworce i oczywiście lotniska. Realia zmieniały się niemal co godzinę, część lotów wykonywano, część odwoływano i irlandzki przewoźnik mógł bez żadnych obaw zasłonić się „siłą wyższą” i zwykłym „monitorujemy sytuacje, to wina pogody, radźcie sobie sami”.

Innym razem na niezbyt udanej decyzji British Airways postanowiło skorzystać Virgin i Wizz Air. Gdy brytyjskie linie nie chciały uznać błędów taryfowych, Węgrzy zaproponowali ich klientom alternatywne loty w sensownej cenie. A Virgin – w swoim oryginalnym stylu – zapewnił, że zawsze będzie honorował błędy taryfowe. I nie omieszkał wbić szpili konkurencji przypominając, że ich ceny są tak dobre, że za każdym razem mogą sprawiać wrażenie pomyłki.

Wystarczy trochę empatii i kilku marketingowców

A już poza kryzysowymi sytuacjami całkiem niedawno mieliśmy do czynienia z dwoma akcjami, które rozmiękczą serce nawet najmniej uczuciowych osób. Najpierw w lutym poznaliśmy historię Johna Walkera, który pomiędzy starymi dokumentami i kartkami urodzinowymi znalazł niewykorzystany bilet na lot z Nashville do Sacramento. Data planowanej podróży? 31 grudnia 1998 roku.

Ponieważ znajdowała się na nim informacja, że taki bilet można wymienić na inny, niedoszły pasażer postanowił spróbować. Po kontakcie z United, kilku problemach logistycznych z przepisaniem papierowego biletu na elektroniczny i setkach artykułów na całym świecie, Walker otrzymał voucher warty ponad 570 USD.

Za to w kwietniu do linii JetStar przyszedł odręcznie napisany list, w którym 9-letni Jasper zadaje kluczowe pytanie.

– Właśnie się zastanawiałem, czy dzieci mogą same latać w klasie biznesowej? Oszczędzam pieniądze na podwyższenie klasy na moim locie z Melbourne do Bangkoku. Mam już 85 AUD, ile jeszcze muszę zaoszczędzić? – zapytał.

Jak się okazało, chłopiec jest wielkim entuzjastą lotnictwa, a jego marzeniem jest przelot w klasie biznes. Pracownicy linii oddali swoje bony bożonarodzeniowe i dzięki temu sfinansowali wymarzony bilet nie tylko chłopcu, ale i jego tacie.

No, i tak się robi linie lotnicze.

Zwłaszcza, że zazwyczaj największym problemem nie jest sama nieplanowana sytuacja, której ryzyko wystąpienia jest już niemal wpisane w podróże lotnicze. Nieprzyjemne decyzje się zdarzają, a pasażerowie muszą je zaakceptować, chociażby dla swojego bezpieczeństwa. Jednak sposób, w jaki linie podchodzą do tego tematu to dziedzina, w której jest jeszcze wiele do zrobienia.

Lakoniczne oświadczenia, zbyt późna lub zupełnie nieprzemyślana reakcja albo ignorowanie problemu potrafi rozjuszyć nawet spokojnych klientów. A w dobie mediów społecznościowych o kryzys jest bardzo łatwo. Tymczasem wymazanie go z pamięci pasażerów albo chociaż załagodzenie sprawy trwa zwykle długie miesiące. A i tak prędzej czy później zostanie przypomniane.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Omg, 7 godzin na lotnisku?! Ja kiedyś po 4 godzinach myślałam, że zniosę jajko.... mąż był taki wściekły, że po powrocie z wakacji od razu zgłosił to do formy givt, żeby uzyskać odszkodowanie. Formalności chwilę trwały, bo linia lotnicza robiła problemy, ale się udało. Odłożyliśmy to na kolejne wakacje, ale mam nadzieję, że lot tym razem bez stresu ;)
umpfh, 9 września 2018, 23:14 | odpowiedz
Avatar użytkownika
To prawda, American zamowil nam pizze i kapitan osobiście ja roznosil wśród pasazerow przekierowanego lotu. Ale noclegu nie dali, bo przekierowanie z winy pogody.
Aga_podrozniczka, 10 września 2018, 5:56 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »