więcej okazji z Fly4free.pl

Loty wrócą, gdy tylko będzie popyt? To może być trudniejsze niż nam się wydaje

pusty samolot
Foto: pio3 / Shutterstock

Gdy przyjdzie czas, że popyt na podróże lotnicze wzrośnie, wszyscy chcielibyśmy, by linie niemal z dnia na dzień przywróciły pełne siatki połaczeń. Ale w rzeczywistości może być zupełnie inaczej. Linie lotnicze coraz częściej rezygnują bowiem z regularnych przeglądów i zabiegów konserwacyjnych, żeby ograniczyć koszty. Bo i tak nie wiedzą, kiedy wrócą do latania.

Nie ma wątpliwości, że linie lotnicze tkwią obecnie w największym kryzysie w swojej historii. Choć niektóre kraje otworzyły się przynajmniej częściowo, liczba lotów – zwłaszcza w porównaniu do stanu sprzed pandemii – wciąż jest niewielka. Wszyscy pocieszają się jednak, że gdy to tylko będzie możliwe, przewoźnicy niemal z dnia na dzień wrócą do pracy na pełnych obrotach. Ale to nie do końca prawda…

Loty można wznowić w każdym momencie? Nie do końca

Początkowo wszystkim wydawało się, że pandemia koronawirusa i wstrzymanie połączeń lotniczych nie potrwa długo. Nikt nie spodziewał się, że w nowej rzeczywistości przyjdzie nam żyć nie tylko przez długie miesiące, ale być może i lata. Nic więc dziwnego, że na początku linie próbowały na różne sposoby utrzymać swoje samoloty gotowe do pracy. Nawet, jeśli nie było chętnych pasażerów.

Miłośnicy lotnictwa szybko wychwycili, że mimo zawieszenia ruchu lotniczego, na niebie wciąż można zaobserwować chociażby słynne loty-widmo. Niektóre z nich po prostu startowały z lotniska, żeby zrobić w okolicy parę kółek i wylądować w tym samym miejscu. W innych przypadkach, linie lotnicze decydowały się wykonać pełny lot – mimo, że na pokładzie znajdowała się jedynie załoga. W obu przypadkach chodziło właśnie o utrzymanie pełnej gotowości – czy to przez utrzymanie lotniczych slotów, o które linie lotnicze do dziś toczą bój m.in. z Komisją Europejską czy przez stałe „przeloty” maszyn, które miały zapewnić, że nie trzeba będzie ich od nowa dopuszczać do latania.

Teraz jednak podejście linii mocno się zmieniło. Jak informuje agencja Reuters, coraz więcej przewoźników decyduje się opóźnić konieczne zabiegi konserwacyjne w uziemionych samolotach, żeby obniżyć koszty. Każda linia lotnicza musi bowiem regularnie wykonywać szereg zabiegów, które sprawiają, że dany samolot w ogóle może przewozić pasażerów. To m.in. sprawdzenie wyjść awaryjnych, masek tlenowych, kamizelek ratunkowych, ale i czysto techniczna konserwacja maszyny.

Oczywiście wszystkie te rzeczy kosztują, a skoro samoloty i tak są uziemione – a termin ich powrotu do pracy wciąż pozostaje nieznany – wiele linii decyduje się zaprzestać wymaganych czynności. W ten sposób obniża koszty, ale też… blokuje sobie ekspresowy powrót do latania. Ale to i tak się liniom opłaca.

– Takie posunięcie umożliwia liniom lotniczym zatrzymanie upływu czasu w kontekście niektórych części. W innym przypadku wymagałyby one kontroli lub utraciłyby termin ważności do użytku – tłumaczy Reuters.

Zarówno Airbus jak i Boeing czy Embraier przekonują, że z technicznego punktu widzenia nie jest to żaden problem. Wszyscy producenci wydali też specjalne zalecenia i instrukcje, co i o ile można przesunąć w czasie.

Unikalne, indywidualne oceny dla każdego modelu Boeinga uwzględniają wszystkie klimaty na całym świecie i mogą wspierać wszystkich operatorów – powiedział rzecznik Boeinga.

Każdy samolot i tak będzie musiał wykonać wszystkie czynności zaplanowane na nieoperacyjny czas, a także zostanie sprawdzony, zanim wróci na niebo. I choć nie ma nic złego w takich decyzjach linii, to najprawdopodobniej będzie oznaczało to pewne opóźnienia. Zwłaszcza, gdy do powrotu do pracy ruszą wszyscy na raz.

W lotnictwie cofnęliśmy się do poziomu z 1999 roku. A kiedy wrócimy do normy?

Ubocznym efektem takiego stanu rzeczy jest też ogromne zainteresowanie… lotniczymi parkingami, które gwarantują równie niezwykły co smutny widok. Zostawienie uziemionych samolotów na płycie lotniska to często gigantyczny koszt, na który w obecnych czasach linie lotnicze nie mogą sobie pozwolić. Lotnicze parkingi to nie tylko tańsza opcja, ale też wygodniejsza – w każdej chwili można bowiem zlecić ponowną konserwację maszyn.

Kiedy jednak będzie taka potrzeba? Tu spekulacje są już bardzo różne. IATA, czyli Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych szacuje, że powrót do normy zajmie nam nawet trzy kolejne lata – aż do 2024 roku. Wiele maszyn może być więc uziemionych jeszcze przez długie miesiące – i w tym kontekście, decyzja przewoźników wydaje się być całkiem sensowna. I to mimo, że wszyscy oczekiwalibyśmy przywrócenia lotów tak szybko, jak to będzie tylko możliwe. Wszystko wskazuje jednak na to, że nawet, gdy popyt wróci do czasów sprzed pandemii, to podaż będzie normować się bardziej stopniowo i powolnie.

Warto jednocześnie przypomnieć, że według wyliczeń opublikowanych kilka miesięcy temu, koronawirus zaprzepaścił aż 21 lat rozwoju branży lotniczej.

wykres
Foto: Cirium Core

W 2019 roku odbyło się 11,7 mln międzynarodowych lotów, a dla porównania w 2020 roku już zaledwie 3,8 mln, co daje spadek o 68 procent. A trzeba pamiętać, że początek 2020 r. to było jeszcze w miarę normalne latanie.

– Podróże i turystyka stanowią ponad 10 procent światowego PKB i są branżą, która w dużej mierze napędza inne biznesy i gospodarkę. Tymczasem z naszych danych wynika, że globalny ruch pasażerski w liniach lotniczych w 2020 roku spadł do poziomu z 1999 roku. 21 lat wzrostu zniknęło w ciągu kilku miesięcy – mówi Jeremy Bowen, dyrektor generalny firmy Cirium, która właśnie opublikowała coroczny ranking dotyczący branży lotniczej.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »