Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 33 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 26 Maj 2018 12:19 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
Zapraszam do relacji z dwóch państw Rogu Afryki – Dżibuti i Somalii, a ściślej Somalilandu, będącego częścią Somalii tylko na papierze. Północni i wschodni sąsiedzi Etiopii to państwa dość rzadko odwiedzane, a w polskojęzycznym Internecie informacji o nich jak na lekarstwo, więc mam nadzieję, że relacja choć trochę pomoże zapełnić tę lukę, a być może nawet niektórych zachęci do podjęcia podobnej podróży w przyszłości.

Nie jestem szczególnie doświadczonym podróżnikiem i mam wiele luk w topowych turystycznych atrakcjach, ale mimo tego od czasu do czasu ciągnie mnie w miejsca, w które zapuszcza się niewielu. A podróżując zwykle z rodziną, otrzymawszy najtrudniejszą do uzyskania wizę na samodzielną podróż – tę od żony – staram się ją wykorzystać na podróż do miejsc, w które małych dzieci bym raczej nie zabrał. Swoje zrobiły też dogodne godziny lotów – Ethiopian lata tak, że mogłem majowy tydzień wykorzystać maksymalnie – zaczynając w przedmajówkowy piątek po pracy, kończąc w pomajówkowy poniedziałek z samego rana. 3 dni urlopu, pełnych 9 dni w podróży – to lubię!

Na początek sprawa wiz. Za starych dobrych czasów wizę do Dżibuti załatwiało się we francuskiej ambasadzie w Warszawie, ale te chwile dawno minęły. Najbliższą obecnie placówką jest ambasada w Berlinie, część załatwia wizy w Addis Abebie, ale dla większości podróżników do niedawna najłatwiej było uzyskać wizę bezpośrednio na lotnisku. Pod koniec 2017 r. podróżniczy światek zmroziła wiadomość, że władze Dżibuti ni stąd ni zowąd zaprzestały wydawania wiz na lotnisku. Po dużym zamieszaniu szybko wycofały się z tego zakazu, ale niepewność pozostała. Na szczęście w lutym Dżibuti oficjalnie rozpoczęło wydawanie e-wiz, które od 1 maja 2018 mają być obowiązkowe. E-wiza jest łatwa, szybka, choć niestety nietania. Wiza do 3 dni kosztuje 60 USD, powyżej 120 USD, co plasuje ją w pierwszej dziesiątce najdroższych na świecie, a ważąc koszt wizy rozmiarem kraju Dżibuti jest chyba najdroższe.

Wiza do Somalilandu jest jeszcze trudniejsza – można ją zdobyć wyłącznie w placówkach w Waszyngtonie, Londynie, Addis Abebie lub właśnie Dżibuti. O szczegółach opowiem w kolejnej części relacji.

Jeśli w ogóle mowa o jakimkolwiek sezonie turystycznym w Dżibuti, wypada on w miesiącach zimowych. Mimo to liczyłem, że na przełomie kwietnia i maja ktoś się jeszcze skusi – temperatury, choć wysokie, na papierze wyglądały jeszcze do wytrzymania. Na samolot z Addis Abeby czekało całkiem sporo białych ludzi i wśród nich chciałem znaleźć chętnych do wspólnych wycieczek i podziału kosztów. Zagadałem kilkanaście osób, ale okazało się, że nikt nie leci do Dżibuti w celach turystycznych – wszyscy albo tam pracują, albo jadą na konferencje pod egidą organizacji międzynarodowych. Mimo wszystko poszukiwanie się opłaciło – znalazłem przynajmniej osobę chętną na podział kosztów taksówki z lotniska.

Polska sieć (Orange) nie działa ani tu, ani w Somalilandzie.

Ale zanim wsiadłem do taksówki, przeszedłem małą ścieżkę zdrowia na lotnisku. Mimo, że miałem wizę (chyba jako jedyny w formie elektronicznej), i tak wyszedłem z kontroli jako ostatni. Miałem wrażenie że niektórzy po raz pierwszy w ogóle widzą e-wizę swojego kraju na oczy. Nic dziwnego bo do 30 kwietnia nie opłacało się jej wyrabiać. Wiza na lotnisku na ponad 3 dni kosztowała 90 usd, czyli o 30 mniej niż e-wiza. Ja kupowałem wizę, bo słyszałem o obowiązku posiadania biletu powrotnego, a przecież chciałem wydostać się z Dżibuti lądem. Mimo to musiałem pokazać kopie biletów z samej Warszawy do Dżibuti (ale już nie powrotnych) i potwierdzenie, że rzeczywiście pracuję tam gdzie deklarowałem (wizytówka wystarczy, ja akurat miałem potwierdzenie opłacania składek z logo firmy).

Już na początku uderzył mnie straszny upał. Mimo, że temperatura wynosiła nie więcej niż 35 stopni, a wilgotność nieprzesadne 60-70%, coś powodowało, że czułem się tam gorzej, niż w piekarniku. Nawet będąc w Indiach, z temperaturami dochodzącymi do 40 stopni, nie czułem się tak zmęczony upałem. Tu wystarczyło wyjść z klimatyzowanego pokoju żeby umyć zęby, aby pot płynął ze mnie strugami.

Baza hotelowa w Dżibuti jest dość uboga, a kraj aż do przesady drogi. Na szczęście udało mi się znaleźć hotel o wiele tańszy niż reszta. W hotelu Chinatown za dość spartańskie warunki (ale z klimatyzacją) płaciłem 40 usd za dobę ze śniadaniem. Prosty lunch kosztował tam 10 usd, kolacja 15 usd, co w porównaniu z cenami w restauracjach nastawionych bardziej na zachodniego klienta było mocno konkurencyjną ceną. W popularnej, zachwalanej w Lonely Planet, restauracji „Melting Pot” najtańsze i najprostsze dania zaczynały się od 10 euro. Alternatywą są supermarkety, konkretnie francuski Leader Price, w którym można się przyzwoicie zaopatrzyć w spożywkę w cenach niewiele wyższych niż w Polsce. Mimo, że kraj jest muzułmański, alkohol jest tu łatwo dostępny (wydaje się po klienteli, że nie tylko dla niemuzułmanów) i relatywnie tani. Ulubioną substancją odurzającą miejscowych jest jednak czat (quat) – lekko narkotyczne zielsko sprowadzane z Etiopii, żute w ogromnych ilościach przez niemal każdego. Obecność zachodnich żołnierzy sprawia, że w Dżibuti można znaleźć też inne rozrywki dla dorosłych – sam spacerując po mieście dostałem propozycję płatnego seksu.

Jeśli chodzi o samo miasto, to delikatnie mówiąc nie powala. Jest chaotycznie i brzydko, z masą śmieci i brzydkich budynkami wokół. Nawet w tak zwanym centrum królują brzydkie blaszane budy, a na ulicach pasą się kozy.

Załącznik:
IMG_4083.JPG
IMG_4083.JPG [ 200.8 KiB | Obejrzany 13658 razy ]

Załącznik:
IMG_4096.JPG
IMG_4096.JPG [ 169.68 KiB | Obejrzany 13658 razy ]


Jest parę ładniejszych budynków - przeważnie rządowych - ale całość przedstawia się słabo. Kolonialne dziedzictwo francuskie jest tu prawie nieobecne.

Załącznik:
IMG_4087.JPG
IMG_4087.JPG [ 170.18 KiB | Obejrzany 13658 razy ]

Załącznik:
IMG_4097.JPG
IMG_4097.JPG [ 226.44 KiB | Obejrzany 13658 razy ]

Załącznik:
IMG_4105.JPG
IMG_4105.JPG [ 312.18 KiB | Obejrzany 13658 razy ]


Kulturalnie Dżibuti to prawdziwa pustynia – dość powiedzieć, że w stolicy nie ma ani jednego muzeum! Symbolem miasta może być Meczet Hamoudi tuż obok centralnego rynku, ale szczerze mówiąc, szczególnie spektakularnie to on nie wygląda. Już prędzej do takiego tytułu mogłyby aspirować inne meczety w okolicy.

Załącznik:
Komentarz do pliku: Meczet Hamoudi
IMG_4100.JPG
IMG_4100.JPG [ 143.26 KiB | Obejrzany 13658 razy ]

Załącznik:
IMG_4101.JPG
IMG_4101.JPG [ 144.16 KiB | Obejrzany 13658 razy ]

Załącznik:
IMG_4102.JPG
IMG_4102.JPG [ 174.99 KiB | Obejrzany 13658 razy ]


Miejscowi najwidoczniej lubią sport i kąpiele w morzu, boiska i plaże były czasem wręcz zatłoczone.

Załącznik:
IMG_4089.JPG
IMG_4089.JPG [ 193.19 KiB | Obejrzany 13658 razy ]

Załącznik:
IMG_4092.JPG
IMG_4092.JPG [ 332.6 KiB | Obejrzany 13658 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
44 ludzi lubi ten post.
6 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Urlop w 4* hotelu (z wyżywieniem) na Costa Dorada za 2147 PLN. Wylot z Krakowa Urlop w 4* hotelu (z wyżywieniem) na Costa Dorada za 2147 PLN. Wylot z Krakowa
Rejs (w kajucie z balkonem) z Barcelony przez Majorkę i Sycylię do Rzymu oraz loty z Krakowa za 2218 PLN Rejs (w kajucie z balkonem) z Barcelony przez Majorkę i Sycylię do Rzymu oraz loty z Krakowa za 2218 PLN
#2 PostWysłany: 31 Maj 2018 21:10 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
Cz. II - Jezioro Asal

Dżibuti nie jest znane w świecie z posiadania atrakcji turystycznych, choć nie oznacza to, że nie ma ich w ogóle. Kraj jest malutki, ale dość zróżnicowany, i posiada plaże, całkiem wysokie góry (z najwyższym szczytem przekraczającym 2000 metrów n. p. m.), niedaleko których leży najniższy punkt Afryki (153 m p.p.m.) pustynie, jeziora, a nawet kawałek lasu (chronionego w ramach Parku Narodowego Forêt du Day). Jak wszystkie chyba kraje z basenu Morza Czerwonego ma też niezłe warunki do nurkowania. W Dżibuti nie ma żadnego miejsca z listy UNESCO, choć niewykluczone, że ten stan się wkrótce zmieni – w 2020 r. kraj chce poddać pod głosowanie kandydaturę swojej największej atrakcji turystycznej – jeziora Assal (Asal), będącej celem mojej jedynej wycieczki poza stolicę Dżibuti.

Jezioro leży zaledwie jakieś 100 kilometrów od stolicy, ale dostanie się tam jest albo skomplikowane, albo drogie. Niedaleko jeziora można niedrogo dostać się transportem publicznym (wszystkie autobusy w stronę Tadżury), ale od przystanku do samego jeziora jest jeszcze około 15 kilometrów. Droga do jeziora jest wprawdzie uczęszczana, ale raporty innych podróżników wskazują, że nie zawsze udaje się złapać stopa. Chciałem wybrać ten sposób zwiedzenia, ale po sprawdzeniu temperatury zrezygnowałem – to właśnie Asal znajduje się w najniższym punkcie Afryki i temperatury na początku maja sięgają tam 40 stopni. Pozostało dostanie się tam jak turysta, choć dżibutańskie agencje życzą sobie za taką przyjemność jakieś 150 dolarów. Mnie udało się trochę taniej – gospodarz z hotelu Chinatown zaoferował się zawieźć mnie tam za 120 dolarów. Nie zmienia to faktu, że za tak niewielką odległość to jest mocna przesada – ale cóż, taki kraj.

Droga była bardzo dobra na niemal całym odcinku, choć trzeba było uważać na pojawiające się od czasu do czasu dziury w nawierzchni. Po drodze mijaliśmy liczne przykłady kooperacji z Chinami – poprzez linię kolejową po różnego typu zakłady przemysłowe. Chińczycy traktują sprawę poważnie i jak tak dalej pójdzie, skolonizują Afrykę ekonomicznie.

Załącznik:
IMG_4110.JPG
IMG_4110.JPG [ 472.68 KiB | Obejrzany 13504 razy ]


Bliżej jeziora krajobraz zmieniał się na nieco bardziej górzysty i można było podziwiać widoki całkiem sporych przepaści.

Załącznik:
IMG_4114.JPG
IMG_4114.JPG [ 341.57 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4120.JPG
IMG_4120.JPG [ 379.99 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4122.JPG
IMG_4122.JPG [ 593.21 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4124.JPG
IMG_4124.JPG [ 686.38 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4187.JPG
IMG_4187.JPG [ 461.1 KiB | Obejrzany 13504 razy ]



Po prawie dwóch godzinach dojechaliśmy do jeziora. O ile upał w stolicy był trudny do wytrzymania, tutaj, przy kilku stopniach więcej, naprawdę testowałem swoje możliwości. Strach pomyśleć, jak to wygląda w szczycie sezonu (dziś, tj. 31 maja, temperatura wynosiła 46 stopni). Nic dziwnego, że na brzegu nie było praktycznie nikogo, poza dwoma czy trzema sprzedawcami pamiątek. Biegające po okolicy dzieci z najbliższej wioski jedyne czego chciały, to butelek wody dla siebie i rodziców.

Załącznik:
IMG_4171.JPG
IMG_4171.JPG [ 538.39 KiB | Obejrzany 13504 razy ]


Samo jezioro jest wspaniałe i zasługuje na miejsce na mapie przyrodniczych osobliwości klasy światowej. Asal jest bowiem najbardziej słonym jeziorem świata poza Antarktydą (zasolenie wynosi 348 promili – dla porównania, Morze Martwe ma zaledwie 260 promili). Jest też największym na świecie rezerwuarem soli, intensywnie zresztą eksploatowanej.

Załącznik:
IMG_4135.JPG
IMG_4135.JPG [ 374.14 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4140.JPG
IMG_4140.JPG [ 666.23 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4146.JPG
IMG_4146.JPG [ 458.54 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4151.JPG
IMG_4151.JPG [ 381.6 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4153.JPG
IMG_4153.JPG [ 495.62 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4160.JPG
IMG_4160.JPG [ 463.59 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4164.JPG
IMG_4164.JPG [ 342.26 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4165.JPG
IMG_4165.JPG [ 424.03 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4168.JPG
IMG_4168.JPG [ 354.37 KiB | Obejrzany 13504 razy ]



Do jeziora wpływają nieliczne strumienie ze słodką wodą. Na płyciznach woda była tak gorąca, że praktycznie nie dało się włożyć tam stopy. W strumieniach pływają rybki oczyszczające naskórek.
Załącznik:
IMG_4180.JPG
IMG_4180.JPG [ 860.55 KiB | Obejrzany 13504 razy ]

Załącznik:
IMG_4182.JPG
IMG_4182.JPG [ 739.26 KiB | Obejrzany 13504 razy ]



W drodze powrotnej czekała nas niemiła niespodzianka – wszystkie samochody jadące w kierunku stolicy zostały zatrzymane i skierowane na poboczny parking. Na parkingu czekaliśmy prawie trzy godziny, bo ponoć tą drogą miał jechać premier kraju. Ostatecznie nikt tam nie jechał, a ja serdecznie współczułem tym, którzy musieli tyle czekać w upale w najczęściej nieklimatyzowanych samochodach.
Góra
 Profil Relacje PM off
25 ludzi lubi ten post.
5 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 05 Cze 2018 17:08 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
Cz. III - jak się dostawałem do Somalilandu

Na jeziorze Asal chciałem poprzestać zwiedzanie Dżibuti i trzeba było pomyśleć o załatwieniu wizy do Somalilandu. Wizę bardzo łatwo dostać, problemem jest tylko fakt, że placówek dyplomatycznych tego nieuznawanego przez nikogo kraju jest jak na lekarstwo. W Europie jest tylko jedna – w Londynie, a poza tym jedna w Ameryce Północnej (Waszyngton) i dwie w Afryce – w Addis Abebie i właśnie w Dżibuti. O ile mi wiadomo, trzy pierwsze wydają wizy niemal od ręki.


Jako, że wycieczka nad Asal się przedłużyła, dopiero kolejnego dnia wybrałem się do konsulatu Somalilandu. Konsulat znajduje się niedaleko szpitala Peltier i ambasady Etiopii i jest otwarty codziennie od 8 do 13 za wyjątkiem świąt. Miałem pewne obawy co do czasu oczekiwania wiedząc że normalnie nie wydają wiz tego samego dnia, a kolejnym dniem było święto 1 maja. Musiałbym więc kwitnąc w Dżibuti jeszcze dwa dni, co wcale mi się nie uśmiechało. Okazało się że po raz kolejny powinienem się raczej obawiać mojej papierowej e-wizy Dżibuti, którą pracownicy konsulatu oczywiście widzieli pierwszy raz na oczy. Pani z sekretariatu po rozmowie z big bossem przyszła i powiedziała że na jej podstawie nie mogą mi wydać wizy do Somalilandu i że muszę dodatkowo uwierzytelnić, że jestem w Dżibuti legalnie (!). Dla mnie to by była katastrofa i w żadnym wypadku nie mogłem do tych fanaberii urzędniczych dopuścić. Wlazłem więc razem z pracownicą jeszcze raz do big bossa, pokazując, że przecież pod pieczątką wjazdową jest numer e-wizy. Po wymianie argumentów zgodzili się na wydanie wizy i to w dodatku tego samego dnia! Ucieszyłem się i po kilkunastu minutach oczekiwania, biedniejszy o 11tys franków (62 USD) dostałem swoją wizę do Somalilandu. Pani z sekretariatu uczuliła, żebym koniecznie miał przy sobie potwierdzenie płatności, o czym zresztą skądinąd wiedziałem.


Kilka godzin później wybrałem się na ulicę, z której odjeżdżają półciężarówki do Hargejsy, stolicy Somalilandu. Jakby ktoś był ciekawy, miejsce jest w centrum, a koordynaty to 11.58502, 43.149675. Samochody wyjeżdżają około 16, ale ja byłem tam już po 13. Szybko znalazłem kierowcę i zapłaciłem 7 tys. franków (około 40 USD) za super wygodne miejsce na pace pick-upa.

Załącznik:
IMG_4200.JPG
IMG_4200.JPG [ 530.74 KiB | Obejrzany 13393 razy ]

Załącznik:
IMG_4201.JPG
IMG_4201.JPG [ 657.24 KiB | Obejrzany 13393 razy ]


O, właśnie tutaj:

Załącznik:
IMG_4205.JPG
IMG_4205.JPG [ 764.27 KiB | Obejrzany 13393 razy ]


W takich właśnie warunkach miałem przejechać kilkanaście godzin, z czego większość w nocy i po nieutwardzonej drodze. Zapowiadało się więc na prawdziwą przygodę i byłem mocno podekscytowany. Zaledwie po godzinie od wyjazdu osiągnęliśmy granicę w Loyadzie. Tam każdy pasażer wysiadł i mieliśmy przejść granicę na piechotę.

Załącznik:
IMG_4206.JPG
IMG_4206.JPG [ 443.54 KiB | Obejrzany 13393 razy ]


Już na pierwszej kontroli zatrzymała mnie policja (w Dżibuti nie ma straży granicznej, kontrolę graniczną wykonuje właśnie policja), stanowczo twierdząc, że nie mam tu czego szukać i mnie nie puszczą. Twierdzili, że skoro mam pieczątkę z lotniska, mam opuścić kraj przez lotnisko. Nikt wcześniej nie opisywał w Internecie tego typu problemów i byłem kompletnie zaskoczony. Choć długo prosiłem, policjanci byli nieugięci, nieuprzejmi a nawet agresywni. Rad nierad złapałem podwózkę z powrotem do stolicy.


Trzeba było kupić bilet lotniczy. Stacjonarnie było już za późno, a że kolejnym dniem było święto 1 maja, musiałem zdać się na OTA. Znalazłem nawet dogodne połączenie na 2 maja, ale tu okazało się, że zabezpieczenia kart płatniczych mogą uczynić płatność niemożliwą. Większość kart wydawanych w Polsce ma obecnie 3d secure potwierdzane smsem, ale przecież przy braku roamingu zastosowanie tego sposobu jest niemożliwe. Ja akurat byłem świadomy tego ryzyka (to w końcu już mój czwarty kraj bez roamingu) i miałem jedną kartę niezależną od telefonu, ale pechowo nie chciała zadziałać. Bilet ostatecznie kupił mi kolega (dziwny przewoźnik FlexFlight, kupowany przez Gotogate), ale jak przybyłem na lotnisko okazało się, że nikt nie słyszał o takim locie. Tym razem byłem już naprawdę zdenerwowany, co prawda wiza kończyła mi się dopiero następnego dnia, ale miałem już serdecznie dość Dżibuti. Szczęście w nieszczęściu, za godzinę miał odlatywać samolot Air Djibouti do Mogadiszu, ale z przystankiem w Hargejsie. Zapytałem szybko o bilet i zapewniono mnie, że znajdzie się miejsce. Po raz pierwszy płaciłem za bilet lotniczy gotówką (120 euro) bezpośrednio pracownikowi przy check-inie!


W końcu udało mi się opuścić Dżibuti, z mojej perspektywy zdecydowanie najgorszy kraj na nieco ponad 50 odwiedzonych. Po krótkim i spokojnym locie (w lokalnym kolorycie, jedna z pasażerek wiozła kankę z mlekiem) wylądowaliśmy w Hargejsie. Może trochę na wyrost, ale od razu mi się spodobało – było zdecydowanie bardziej zielono i o dobrych kilka stopni chłodniej, niż w Dżibuti. Po przejściu kontroli paszportowej wszyscy musieli podejść do specjalnego okienka celem uiszczenia „opłaty wlotowej”. Okazało się, że ta opłata to 60 USD, czyli tyle, ile wiza! Na szczęście po pokazaniu dowodu płatności za wizę puścili mnie bez żadnych dodatkowych opłat.


Zanim przejdę do relacji z kraju, warto dodać kilka słów wstępu. Somaliland, choć na mapach politycznych pokazywany jest jako część Somalii, w rzeczywistości nie ma z nią prawie nic wspólnego. Kraj, mimo że kulturowo podobny do Somalii właściwej, przez wiele lat był odrębny (jako jedyny w Rogu Afryki skolonizowany przez Brytyjczyków i nazywany Somali Brytyjskim) i w najnowszej historii tylko w latach 1960-1991 stanowił jedność z Somalią. Po wybuchu wojny domowej Somaliland szybko ogłosił secesję i od tego czasu pozostaje de facto niezależnym państwem. Somaliland miał bardzo ciężki start – Hargejsa, jeszcze za czasów dyktatora Siada Barre była doszczętnie zbombardowana i w momencie ogłaszania niezależności była prawie że miastem duchów. Mimo to, w skrajnie nieprzyjaznych warunkach Somalilandczykom udało się nie tylko obronić (a nawet powiększyć) swoje granice, ale przede wszystkim stworzyć stabilny politycznie organizm. W państwie, które jest do tej pory bardzo silnie klanowe, od wielu lat organizowane są wolne wybory, przeprowadzane w zasadzie bez większych niepokojów. Indeks praw i wolności obywatelskich jest tu wyższy niż w Etiopii czy Dżibuti, nie wspominając nawet o upadłej Somalii czy Erytrei. Od wielu lat kraj opiera się też napływowi terrorystów, dzięki czemu wewnątrz Somalilandu nie ma zamachów i jest zasadniczo spokojnie.
Góra
 Profil Relacje PM off
39 ludzi lubi ten post.
4 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#4 PostWysłany: 05 Cze 2018 17:52 

Rejestracja: 20 Gru 2011
Posty: 3045
złoty
Super relacja, niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.... Planowałem dokładnie taką trasę jak, ale w kontekście Twoich przygód mam poważne wątpliwości.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 07 Cze 2018 12:50 

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 395
Loty: 178
Kilometry: 329 695
niebieski
Somaliland i Erytrea byly w planach, ale gdzies wyczytalam, ze nie da tam sie samemu poruszac, ale trzeba korzystac z transport publicznego a ja chcialam jezdzic rowerem. Ostatecznie zabralam rower na Kube. Ciekawa jestem jak wyglada sprawa z podrozowaniem po tych krajach. Pisz dalej!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 07 Cze 2018 13:31 

Rejestracja: 25 Sie 2011
Posty: 8849
Loty: 990
Kilometry: 952 329
platynowy
Woy napisał(a):
Cz. III - jak się dostawałem do Somalilandu
O, właśnie tutaj:

Załącznik:
IMG_4205.JPG




Fajną masz bródkę ;)

Relacja świetna, szkoda, że te Dżibuti tak rozczarowuje. Trochę myślałem, żeby tam pojechać, ale teraz się zastanawiam, szczególnie, że koszty nie są małe.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 08 Cze 2018 08:28 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
@agnieszka.s11
Po Somalilandzie możesz się poruszać czym chcesz, nie ma ograniczeń - pod warunkiem, że towarzyszy Ci uzbrojony strażnik. Samodzielne korzystanie z transportu publicznego jest możliwe, ale łączy się z ryzykiem wykrycia na checkpoincie i zawrócenia całego autobusu.

@Sudoku
Kolega z Mogadiszu ?. Nawet trochę po angielsku umiał i przez te naście godzin byśmy się pewnie dobrze poznali, ale cóż...
Góra
 Profil Relacje PM off
Grzes830324 lubi ten post.
Grzes830324 uważa post za pomocny.
 
      
#8 PostWysłany: 08 Cze 2018 09:09 

Rejestracja: 24 Paź 2012
Posty: 1316
srebrny
Samodzielne korzystanie z transportu publicznego jest mozliwe, jak sie ma odpowiedni permit. Nawiasem mowiac w Erytrei bylo tak samo.
W praktyce permit to po prostu wyciagniecie pieniedzy, im wiecej miejsc wpiszesz na pozwoleniu tym wiecej placisz - moze po prostu za rower trzeba zaplacic wiecej?
_________________
Yukon - tworzy sie
Azerbejdżan - zakończona

Laponia | Komory | Bahrajn | Senegal | Santiago de Chile | Guca | Ladakh | Palestyna | Athos | Ziemia Ognista | Syberia zimą

Instagram: @podruuznik
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 08 Cze 2018 09:33 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
@pbak
Permit o ile wiem obejmuje Las Geel, ale z każdego źródła czytałem, że straznik i tak musi być. W praktyce wielu podróżników podróżowało samodzielnie ukrywając się na ostatnim siedzeniu autobusu, ale były też próby nieudane.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 08 Cze 2018 09:48 

Rejestracja: 24 Paź 2012
Posty: 1316
srebrny
Straznik jest na miejscu w Las Geel ale my bez problem dojechalismy tam lokalnym transportem. Tam samo pojechalismy sami dalej do Berbery i wrocilismy do stolicy, bez zadnego ukrywania sie.
_________________
Yukon - tworzy sie
Azerbejdżan - zakończona

Laponia | Komory | Bahrajn | Senegal | Santiago de Chile | Guca | Ladakh | Palestyna | Athos | Ziemia Ognista | Syberia zimą

Instagram: @podruuznik
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 08 Cze 2018 15:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 31 Mar 2014
Posty: 149
Loty: 405
Kilometry: 918 570
Somaliland <3
_________________
Ruszaj ze mną w podróż: http://www.przepodroze.pl
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#12 PostWysłany: 10 Cze 2018 11:02 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
Miał w tym miejscu być wpis o stolicy, ale w związku z różnicą zdań (czy raczej doświadczeń) z kolegą @pbak dotyczącą zwiedzania Somalilandu poza jego stolicą, opiszę moją wycieczkę i procedury z nią związane.

Somaliland, jako się rzekło, jest krajem bezpiecznym dla turystów i władze bardzo dbają o to, by tak pozostało. Można by stwierdzić, że dbają aż za bardzo, skutecznie zniechęcając obcokrajowców do samotnego opuszczania stolicy. Być może można to zrobić samodzielnie, ale, inaczej niż twierdzi @pbak, większość źródeł internetowych wskazuje, że legalnie można się poruszać tylko po uprzednim wynajęciu uzbrojonego strażnika (czytaj: policjanta po godzinach). Przyjemność taka kosztuje od 10 do 25 dolarów. Żeby nie być gołosłownym, poniżej stosowne linki:

https://onestep4ward.com/a-backpacking- ... omaliland/
http://www.joaoleitao.com/adventure/vis ... omaliland/
https://thehotflashpacker.com/somaliland-travel/
https://www.tripadvisor.com.au/ShowTopi ... iland.html
https://www.gabrielahereandthere.com/vi ... -traveler/


Choć trzeba przyznać, niektórzy twierdzą też, że konieczność posiadania eskorty nie dotyczy wszystkich miejsc i że np. trasa Hargeisa-Berbera jest do zrobienia samodzielnie.

http://www.emiaroundtheworld.com/somali ... a/?lang=en
https://en.wikivoyage.org/wiki/Somaliland

Wydaje się, że problemu tu nie rozstrzygnąłem, ale jeśli się ma czas, warto próbować podróży samodzielnej. Biorąc jednak pod uwagę, że znajdujemy się w części świata, w której procedury mogą się zmienić z dnia na dzień, a samowola urzędnicza jest dość znaczna. Niestety, sam nie dorzucę nic ze swojego doświadczenia, bo poza Hargejsę udałem się kupując w hotelu Oriental przepłaconą wycieczkę w formule all inclusive, czyli z kierowcą, eskortą i zezwoleniem Ministerstwa Turystyki, koniecznym do zwiedzenia Laas Geel. Potem tego żałowałem i gdybym poczekał jeszcze dzień czy dwa, zdecydowałbym się na wycieczkę samotną. Byłem jednak świeżo po doświadczeniach z Dżibuti i chwilowo nie miałem ochoty na kolejne przygody z policją i administracją.

Jeśli mowa o atrakcjach turystycznych Somalilandu, to bez wątpienia nasuwa się jedno – rysunki naskalne w Laas Geel. Malowidła znajdują się jakąś godzinę drogi od Hargejsy, niedaleko głównej szosy do Berbery. Namalowane co najmniej 5000 lat temu, zostały odkryte dla społeczności międzynarodowej dopiero w 2002 roku! Mimo braku jakiejkolwiek ochrony, z uwagi na korzystne warunki atmosferyczne i praktyczny brak turystów, malowidła są w świetnym stanie. Gdyby coś takiego odkryto w Europie, zaraz cały kompleks byłby otoczony ścisłym nadzorem, a wizyty turystów limitowane. A tutaj, wszystko jest praktycznie w wolnym dostępie. Laas Geel to jeden z największych braków na liście UNESCO i chyba niestety tak pozostanie dopóki społeczność międzynarodowa nie zacznie uznawać Somalilandu jako niezależne państwo.

Załącznik:
IMG_4264.JPG
IMG_4264.JPG [ 776.63 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4270.JPG
IMG_4270.JPG [ 876.44 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4281.JPG
IMG_4281.JPG [ 684.37 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4289.JPG
IMG_4289.JPG [ 780.84 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4292.JPG
IMG_4292.JPG [ 823.76 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4297.JPG
IMG_4297.JPG [ 688.95 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4301.JPG
IMG_4301.JPG [ 772.66 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4302.JPG
IMG_4302.JPG [ 790.2 KiB | Obejrzany 12972 razy ]


W drodze do Laas Geel i w wielu innych miejscach w Somalilandzie można spotkać takie oto ogromne żółwie:

Załącznik:
IMG_4252.JPG
IMG_4252.JPG [ 965.81 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4254.JPG
IMG_4254.JPG [ 884.14 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4257.JPG
IMG_4257.JPG [ 974.85 KiB | Obejrzany 12972 razy ]


Droga do Berbery jest bardzo dobra, choć są nieliczne miejsca ze słabym asfaltem i dużymi dziurami, więc prowadzić trzeba ostrożnie. Przed każdą większą wioską trzeba się zatrzymać przed szlabanem lub sznurkiem, obok którego policjant kontroluje pojazdy. Były to jedyne momenty, w których mój strażnik nakładał czapkę – wtedy nikt o nic nie pytał i szlaban się podnosił (a sznurek opuszczał) prawie że automatycznie.

Berbera jest dużym portem, służącym jako towarowe okno na świat zarówno Somalilandowi, jak i sąsiedniej Etiopii. Niestety, w samym mieście nie ma kompletnie nic ciekawego, może poza pseudo pomnikami na głównych skrzyżowaniach. W mieście jest o kilka stopni cieplej, niż w Hargeisie.

Załącznik:
IMG_4362.JPG
IMG_4362.JPG [ 362.8 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4372.JPG
IMG_4372.JPG [ 577.9 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4376.JPG
IMG_4376.JPG [ 451.23 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4377.JPG
IMG_4377.JPG [ 345.58 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4381.JPG
IMG_4381.JPG [ 418.61 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4383.JPG
IMG_4383.JPG [ 339.84 KiB | Obejrzany 12972 razy ]



Kilka kilometrów od Berbery znajduje się publiczna plaża, popularna wśród miejscowych. Mimo konserwatywnego islamu, widziałem młodych chłopców kąpiących się razem z dziewczynami, te ostatnie oczywiście w przepisowym stroju. Zwracam uwagę na dziewczynę ubraną w barwy narodowe Somalilandu.

Załącznik:
IMG_4365.JPG
IMG_4365.JPG [ 461.93 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4370.JPG
IMG_4370.JPG [ 574.95 KiB | Obejrzany 12972 razy ]


Z Berbery udaliśmy się jeszcze do Shiikh, małego miasteczka w górach. Tu też trudno wskazać jakieś atrakcje turystyczne, choć można za takie uznać ładne widoki górskiego krajobrazu. Ogólnie można powiedzieć, że Somaliland jest całkiem zielony i, przynajmniej w zachodniej części, krajobrazów pustynnych jest na lekarstwo. Wszędzie wiernie łaził za mną strażnik z kałachem, ale dla wszystkich było jasne, że jest to niepotrzebne.

Załącznik:
IMG_4251.JPG
IMG_4251.JPG [ 468.92 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4314.JPG
IMG_4314.JPG [ 482.44 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4316.JPG
IMG_4316.JPG [ 564.5 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4317.JPG
IMG_4317.JPG [ 483.14 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4336.JPG
IMG_4336.JPG [ 571.76 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4339.JPG
IMG_4339.JPG [ 568.87 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4341.JPG
IMG_4341.JPG [ 581.86 KiB | Obejrzany 12972 razy ]

Załącznik:
IMG_4349.JPG
IMG_4349.JPG [ 526.12 KiB | Obejrzany 12972 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
24 ludzi lubi ten post.
7 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#13 PostWysłany: 17 Cze 2018 16:33 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
Zapraszam do ostatniej części relacji z mojej podróży. Dziękuję za uwagę wszystkim czytelnikom, szczególnie lajkującym i uznającym relację za pomocną! Na wszystkie pytania chętnie odpowiem.

Moje pierwsze wrażenie w Hargejsie było bardzo miłe. W odróżnieniu od piekarnika w Dżibuti, tutaj temperatura była kilka stopni niższa i nawet wczesnym popołudniem można było spacerować bez spływania potem. Moje drugie wrażenie było nieco gorsze – dopadła mnie taksówkowa mafia i za krótki, bo 6-kilometrowy kurs z lotniska do miasta musiałem zapłacić 20 dolarów. Postanowiłem się zemścić i już do końca mojego pobytu w mieście nie używałem taksówek, wszędzie chodząc na piechotę. Na lotnisko przed powrotem też doszedłem piechotą – nie ma z tym problemu i pomimo kilku checkpointów nikt pieszych nie zaczepia.

Drogi przejazd taksówką był jedynym przypadkiem naciągania podczas mojego pobytu. Najwidoczniej miejscowi mają kontakt z ludźmi z Zachodu głównie na lotnisku i nie mieli jak wyrobić sobie złych nawyków. Potwierdzałoby to moje doświadczenie – podczas czterech dni spędzonych w Somalilandzie nie widziałem ani jednego białego! Nie oznacza to, że białych nie ma w ogóle, ale ci, którzy są, pracują głównie w organizacjach międzynarodowych i nie opuszczają zamkniętych ośrodków.

Brak turystów sprawia, że każdy biały jest traktowany sam jest traktowany jak atrakcja. Nie policzę, ile razy zostałem zaczepiony z pytaniami jak się mam, jak się nazywam, czy podoba mi się Somaliland, czasem też o rodzinę i z rzadka o wyznanie. Wszystko odbywało się w bardzo przyjaznej atmosferze, Somalilandczycy są szczerze zachwyceni tym, że turyści ich odwiedzają i że im się podoba (a mnie naprawdę się podobało). Raz tylko spotkałem mułłę, który po pięciominutowym wykładzie chciał przekonwertować mnie na islam, ale i to było w tonie przyjaznym. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo fizyczne, nie odczułem absolutnie najmniejszych objawów jakiegokolwiek zagrożenia, a miasto przemierzałem na piechotę o zupełnie różnych porach.


20 dolarów za taksówkę tak zapadło mi w pamięć, bo poza tym Somaliland jest śmiesznie wręcz tani. Nie sądziłem, że kiedykolwiek znajdę kraj tańszy od Indii czy Kambodży, ale w Somalilandzie tak właśnie było. Hotel można bez problemu znaleźć za 10-12 USD, śniadanie za 2-3 USD (i to w wersji bogatej z mięsem). Rekordowo za hamburgera i kufelek zimnego soku z ananasa zapłaciłem 70 centów, a za zbożowy placek (podstawowe śniadanie tutaj) i kubek kawy tylko pół dolara. Bardzo smaczne placuszki ze zdjęcia poniżej kosztowały 5 centów za sztukę.

Załącznik:
IMG_4436.JPG
IMG_4436.JPG [ 602.44 KiB | Obejrzany 12791 razy ]


Jeśli o waluty chodzi, dla mniejszych transakcji w Somalilandzie obowiązuje szyling somalilandzki. Kurs w czasie mojej podróży wynosił nieco ponad 10 tys. szylingów za dolara, ale nie warto przywiązywać się do tej wartości, bo z powodu sporej inflacji już za parę miesięcy przelicznik może być inny. Najwyższym nominałem jest 5000 szylingów, co tłumaczy, dlaczego szylingi nie są używane w większych transakcjach. Dolary amerykańskie są akceptowane wszędzie, resztę również wydaje się w dolarach, a jedynie końcówki (poniżej 2-3 USD) zazwyczaj w szylingach. Pieniądze wymienia się u ulicznych cinkciarzy, trzymających tysiące banknotów za drucianymi siatkami wprost na ulicy. Cinkciarze mają rządową licencję i oszustwa raczej się nie zdarzają, ale ostrzegam – nie ma sensu wymieniać niczego oprócz dolarów. Chciałem wymienić euro i, mimo że światowy kurs do dolara wynosił wtedy 1,2, na miejscu nie chcieli zapłacić więcej niż 1,05. Na wymianie drobnych franków dżibutyjskich straciłem jakieś 60% wartości.

W Somalilandzie funkcjonuje oryginalny sposób płatności telefonem. Rzeczywiście prawie każdy sprzedawca (włącznie z handlarzami na bazarze) ma swój unikalny numer, na który można dokonać szybkiego przelewu w uzgodnionej kwocie. To ciekawostka, ale jeśli ktoś liczy na inne przejawy zaawansowanych technologii, srodze się zawiedzie. Nigdzie nie można tu zapłacić kartą, a bankomaty w centrum miasta są dwa (przynajmniej tyle pokazuje mapa google) i tylko w jednym udało mi się wyciągnąć dolary używając polskiej karty.

Hargejsa urzeczywistnia moje wyobrażenie afrykańskiego miasta. Jeszcze nigdzie nie widziałem takiego zgiełku, rozgardiaszu i gorączki jak tutaj – tłok i gwar jest praktycznie przez cały dzień, od 6 rano do 11 wieczorem. Po zapylonych ulicach jeździ masa samochodów, chodzą woziwodowie (ładunek ciągną osiołki), uliczni handlarze z taczkami i oczywiście tłumy pieszych. Niemal każdy skrawek terenu jest zajęty pod handel, w promieniu jakichś 100m od mojego hotelu naliczyłem kilkanaście aptek, a sklepów z różnością chyba setki. Również hoteli w centrum jest do wyboru do koloru, a średnie obłożenie w nich to jakieś 10-20%. Nie wiem, jak to się opłaca właścicielom, tym bardziej, że ciągle powstają nowe. W odróżnieniu od Dżibuti, tu nie zauważyłem ani jednej przerwy w dostawie prądu. Sklepy, zamiast znanych u nas szyldów, reklamują się malunkami na ścianach. Czasami wygląda to naprawdę fajnie.


Załącznik:
IMG_4213.JPG
IMG_4213.JPG [ 588.58 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4215.JPG
IMG_4215.JPG [ 607.12 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4217.JPG
IMG_4217.JPG [ 588.95 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4226.JPG
IMG_4226.JPG [ 609.83 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4232.JPG
IMG_4232.JPG [ 555.73 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4233.JPG
IMG_4233.JPG [ 510.47 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4235.JPG
IMG_4235.JPG [ 721.64 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4238.JPG
IMG_4238.JPG [ 502.53 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4434.JPG
IMG_4434.JPG [ 707.88 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4435.JPG
IMG_4435.JPG [ 634.67 KiB | Obejrzany 12791 razy ]


Hargejsa jest chyba jedną z niewielu stolic, w których ulice wyglądają gorzej niż w reszcie kraju. Nie ma tu prawie w ogóle asfaltu, przez co wszystko pokrywa się warstwą kurzu. Brak asfaltu ma jedną zaletę- uspokaja ruch, który jest tu chyba nawet gorszy niż w takich Indiach. Mimo, że obowiązuje ruch prawostronny, większość samochodów ma kierownicę po prawej – nie wiem czemu, może sprowadzają je z Kenii? Nikt się zresztą nie przejmuje zasadą trzymania się prawej strony – kierowcy potrafią jechać po lewej stronie nawet, gdy przeciwległe pasy są oddzielone murkiem. Sygnalizacja świetlna występuje jedynie na dwóch skrzyżowaniach, ale na żadnym nie działała prawidłowo :)

Miasto jest dość zaśmiecone, ale nic nie przebija okolic rzeki, która po prostu tonie w śmieciach. Ciężko tam przejść bez zatykania nosa, ale wszechobecnym kozom najwidoczniej się tam podoba. Poza kozami można spotkać krowę, ale co ciekawe, psów i kotów praktycznie nie ma.

Załącznik:
IMG_4221.JPG
IMG_4221.JPG [ 565.22 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4230.JPG
IMG_4230.JPG [ 566.31 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4391.JPG
IMG_4391.JPG [ 769.27 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4396.JPG
IMG_4396.JPG [ 723.51 KiB | Obejrzany 12791 razy ]



Kraj jest zdecydowanie bardziej ortodoksyjnie muzułmański niż Dżibuti – tam widziałem nawet kilka kościołów chrześcijańskich, tu propagowanie innych niż islam religii jest zakazane, podobnie jak sprzedaż alkoholu. Mimo wszystko kobiety częściej zakrywają tylko włosy niż całą twarz. Nigdzie jeszcze nie słyszałem tak częstych i długich nawoływań do modlitwy. Zaczynają się już o 4.30 rano i podczas pierwszej nocy zostałem bardzo wcześnie obudzony. Potem z premedytacją wybrałem hotel z wentylatorem, który pracując zagłuszał uliczny zgiełk. Meczety, których w centrum nie brakuje, w porze modlitw są wypełnione po brzegi.

Załącznik:
IMG_4390.JPG
IMG_4390.JPG [ 461.54 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4394.JPG
IMG_4394.JPG [ 413.23 KiB | Obejrzany 12791 razy ]



W Hargejsie brakuje typowych atrakcji turystycznych. Symbolami miasta są pomniki samolotu i czołgu, pamiętających czasy bombardowań sprzed uzyskania niepodległości. W mieście jest jedno muzeum (wstęp dla obcokrajowców 3 USD), ale w środku niewiele jest do oglądania.

Załącznik:
IMG_4218.JPG
IMG_4218.JPG [ 438.89 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4220.JPG
IMG_4220.JPG [ 619.73 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4222.JPG
IMG_4222.JPG [ 614.05 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4392.JPG
IMG_4392.JPG [ 613.36 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4395.JPG
IMG_4395.JPG [ 495.96 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4441.JPG
IMG_4441.JPG [ 549.46 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: muzeum w Hargejsie
IMG_4443.JPG
IMG_4443.JPG [ 555.54 KiB | Obejrzany 12791 razy ]



Atrakcją turystyczną z prawdziwego zdarzenia może być tu targ wielbłądów, a ściślej biorąc wszelkich zwierząt hodowlanych. Somalia jest krajem z największą na świecie populacją wielbłądów, więc gdzie jak tutaj wybrać się na taki targ. Jest to jedno z miejsc, gdzie swobodnie można robić zdjęcia i fotografować wielbłądy w każdej konfiguracji. Obok części wielbłądziej jest część kozia i krowia.

Załącznik:
IMG_4403.JPG
IMG_4403.JPG [ 544.02 KiB | Obejrzany 12791 razy ]


Załącznik:
IMG_4407.JPG
IMG_4407.JPG [ 599.94 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4409.JPG
IMG_4409.JPG [ 673.05 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4410.JPG
IMG_4410.JPG [ 564.25 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4414.JPG
IMG_4414.JPG [ 324.77 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4418.JPG
IMG_4418.JPG [ 640.25 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4421.JPG
IMG_4421.JPG [ 529.05 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4425.JPG
IMG_4425.JPG [ 709.8 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4427.JPG
IMG_4427.JPG [ 672.57 KiB | Obejrzany 12791 razy ]

Załącznik:
IMG_4431.JPG
IMG_4431.JPG [ 770.52 KiB | Obejrzany 12791 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
8 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#14 PostWysłany: 25 Cze 2018 23:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Lut 2012
Posty: 124
Loty: 149
Kilometry: 338 219
Ha, proszę, co ja tu widzę :) Skądś znam tę relację!
_________________
"Sprawozdania" z moich podróży: http://migot.geoblog.pl/podroze :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 27 Cze 2018 01:46 

Rejestracja: 25 Wrz 2015
Posty: 175
Loty: 164
Kilometry: 274 594
Czekam na dalszą opowieść, to jest prawdziwa Afryka, szacunek, targ wielbłądów wymiata, oby moje zamierzenia się spełniły
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 14 Lip 2018 11:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Sty 2018
Posty: 1698
Loty: 261
Kilometry: 277 323
złoty
@Woy
A jak wyglądała kwestia płatności kartą i bankomatów^^? :-)
_________________
Image
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 14 Lip 2018 12:36 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 481
złoty
Bankomaty są i w Dzibuti (sporo) i niewiele w Somalilandzie (jak wspomniałem, w Hargejsie w jednym udało mi się wyciągnąć US$). Kartą w Dzibuti czasem da się płacić, w Somalilandzie nie widziałem nigdzie takiej możliwości.
Góra
 Profil Relacje PM off
Arekkk uważa post za pomocny.
 
      
#18 PostWysłany: 15 Lip 2018 11:39 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Wrz 2011
Posty: 2595
Loty: 240
Kilometry: 293 130
Świetna relacja, przydałoby się jakieś podsumowanie kosztów :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 23 Lip 2018 10:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17 Lut 2013
Posty: 1402
Loty: 494
Kilometry: 1 102 778
Zbanowany
Dzięki za relację, o ile kiedyś zastanawiałem się, czy przy okazji w tamte strony nie zajrzeć, to teraz już na pewno wiem, żeby tego nie robić, pomogłeś mi zaoszczędzić czas i pieniądze :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
oskiboski lubi ten post.
 
      
#20 PostWysłany: 11 Sie 2018 20:48 

Rejestracja: 06 Sie 2014
Posty: 370
Loty: 115
Kilometry: 240 990
niebieski
Jesli jeszcze tu zagladasz powiedz czy Somaliland skoro nieuznawany na arenie miedzynarodowej wbijal Ci wize I pieczatki w paszport czy dawali to na jakichs kartkach jak np Cypr Polnocny?
_________________
zapraszam serdecznie :-) na nasz ig: Podróżnicy z Kórnika :-)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 33 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group