Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 103 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna
Autor Wiadomość
#41 PostWysłany: 19 Wrz 2018 10:22 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
Budzik dzwoni o 5:30. Wstaję natychmiast, bo wiem, że jedna drzemka może pokrzyżować moje plany. Pakuje się, wypijam butelkę wody i schodzę do recepcji. Tutaj płacę za transport na lotnisko, a recepcjonista osobiście odprowadza mnie na miejsce z którego o 5:59 ma jechać autobus. Rzeczywiście dokładnie o tej godzinie podjeżdża pod hotel. Nieprawdopodobne.

Image

Image

Image

Rozkład pokazuje, ze na terminal 2 pojedziemy od 90 do 120 minut, a na terminal 1 od 120 do 150 minut. W praktyce są te czasy znacznie krótsze, jednak odległość pomiędzy terminalami rzeczywiście jest bardzo duża. Od razu udaję się do stanowiska odprawy linii Asiana, żeby dowiedzieć się jak się sprawy mają. Pani potwierdza, że jestem na liście pasażerów na godzinę 11:30, ale ten samolot jest już opóźniony i wyleci po 14… To totalnie psuło moje wszelkie plany, bo kolejny dzień spędziłbym na lotnisku i w samolocie. Zaczynam dopytywać o jakąkolwiek opcję przebukowania mnie na inny lot. W końcu dzwoni, pyta, po czym wskazuje mi na zdjęciu moje miejsce w samolocie (5K). Podobno ostatnie wolne. Rejs miał się odbyć już o 10:30, więc idealnie.

Image

Image

Image

Udałem się w stronę kontroli bezpieczeństwa (nie wiem czy jest fast track) i dalej od saloniku klasy biznes Asiana (dla klasy pierwszej jest osobna poczekalnia). Ten nie robi specjalnego wrażenia. Rano oczywiście mocno zatłoczony, że trudno znaleźć miejsce siedzące. Na śniadanie oferta jest dosyć standardowa. Fajnym dodatkiem są jajka robione przez kucharkę.

Image

Image

Image

Image

Cały czas obawiałem się, że mój lot z uwagi na tajfun zostanie ponownie odwołany lub co najmniej opóźni się. Nastąpiło to drugie, ale nieznacznie i nie z powodu pogody, ale jakiś innych okoliczności na lotnisku w Seulu. Rejs do Hong Kongu trwał 3:15h. Tym razem miałem okazję testować klasę biznes linii Asiana na pokładzie Airbusa A330 w układzie 2-2-2. Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Dużo sympatyczniejszy personel, który z każdym z pasażerów na początku osobiście się przywitał, co jest zawsze miłym gestem.

Image

Image

Image

Fotel posiadał prosty w obsłudze kontroler do rozkładania, jednak nie można było tutaj uzyskać pełnego łóżka. Oczywiście na tak krótkiej trasie to żadna wada. W każdym fotelu jest oczywiście gniazdo elektryczne i ponownie dostaliśmy kapcie oraz słuchawki. W podłokietniku znalazł się także pilot do sterowania pokładowym systemem rozrywki, chociaż ekran także był dotykowy.

Image

Image

Image

Image

Do jedzenia do wyboru była wołowina lub owoce morza. Tym razem postawiłem na to pierwsze i zdecydowanie się nie zawiodłem. Jedno ze smaczniejszych dań podczas ostatnich lotów. Zaczęło się jednak od przystawki, a kiedy lecieliśmy nad Jeju podano danie główne. Do wyboru było kilka rodzajów sosów. Postawiłem na najostrzejszy, ale nie było wcale tak źle.

Image

Image

Lądowanie w Hong Kongu przy lekkim wietrze, ale spokojne. Podjechaliśmy pod rękaw, więc mogłem samolot opuścić jako jeden z pierwszych. To pozwoliło uniknąć dalej kolejek i szybko wyjść z lotniska. Kupiłem bilet na autobus do dzielnicy Mongkok, który kosztował 33 HKD (ok. 15 złotych). Czas przejazdu to mniej więcej godzina. Już po drodze można było zobaczyć skutki wczorajszego tajfunu. Rzeczywiście widać, że jego siła była nadzwyczajna.

Image

Image

Image

Image

Z przystanku ruszyłem w kierunku hotelu Hilton Garden Inn Hong Kong Mongkok, gdzie miałem zarezerwowany nocleg. Zaczęło się od rozczarowania, kiedy poinformowano mnie, że basen na dachu jest zamknięty właśnie z powodu silnych wiatrów. W związku z tym zostawiłem rzeczy w pokoju i postanowiłem pójść na obiad do Tim Ho Wan, czyli najtańszej restauracji z gwiazdką Michelina na świecie. To w zasadzie bardziej bar, do którego miałem 1,5 kilometra spaceru. Tim Ho Wan (co po kantońsku znaczy: „Niech się wiedzie") otworzył dawny mistrz dim sumów z hongkońskiego Hotelu Czterech Pór Roku. Jak jest w środku? Słabo – wystrój niespecjalny, nieuprzejma obsługa i brak porządku.

Image

Image

Image

Image

Na początek dostałem jadłospis oraz dzbanek gorącej herbaty. Na karteczce zaznaczyłem dwie pozycje, które chciałem zamówić, po czym mi ją zabrano i musiałem poczekać jakieś 5 minut na pierwsze danie. Smaczne, takie 7.5/10. Później drugie, przeciętne, takie 6/10. I to na tyle z mojej przygody w tym miejscu. Jakbym miał ponownie się tu wybrać to tylko w przypadku, gdyby to miejsce było mi po drodze. Inaczej wybrałbym na pewno inną restaurację.

Image

Image

Image

Image

Pogoda zaczynał się lekko psuć, więc wróciłem do hotelu, wziąłem prysznic i chwilę odpocząłem. Następnie ruszyłem na południe Kowloon, żeby wziąć udział w jednej z największy atrakcji miasta, czyli Symfonii Świateł. Jakieś 45 minut zajęło mi dotarcie na promenadę Tsim Sha Tsui, gdzie czekał już tłum turystów. Pokaz trwa zaledwie 10 minut, ale jest przepiękny i na pewno warto w tym uczestniczyć.

Image

Image

Image

Image

Image

Tuż obok znajduje się mój ulubiony hotel IC, do którego postanowiłem zajrzeć i napić się zimnego piwa z takim widokiem jak widzicie poniżej. Smakuje zdecydowanie lepiej. Po godzinie 21 w tej restauracji obowiązuje już minimalna wartość zamówienia, chociaż miejsc było sporo wolnych.

Image

Image

Image

Image

Wracam do hotelu odwiedzając jeszcze kilka miejsc zaznaczonych na mapie. Wstępuję także do marketu na drobne zakupy. Na miejscu korzystam z vouchera na drink powitalny i tu duże zaskoczenie. Pani w barze informuje mnie, że przysługuje mi zarówno piwo jak i danie z menu (jakieś pierożki dim sum), ale kuchnia jest już zamknięta. Co zrobić, w takim razie proszę tylko o piwo i siadam wygodnie na fotelu. Po chwili otrzymuję jednak nie tylko piwo, ale także tutejsze ciasteczka, a kiedy już wszystko zjadam i wypijam to dostaję dokładnie drugi taki sam zestaw. Ten już biorę do pokoju.

Image

Image

Image

Image

Image

To moje ostatnie godziny w Azji. Kolejnego dnia czeka na mnie lot ANA do Tokio i szybka (obym zdążył) przesiadka na rejs do Los Angeles.
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.
Góra
 Profil Relacje PM off
39 ludzi lubi ten post.
 
      
Porto na 5 dni za 1349 PLN. Loty Lufthansą z 3 miast + hotel Porto na 5 dni za 1349 PLN. Loty Lufthansą z 3 miast + hotel
Na koniec świata! Australia, Fidżi i Nowa Zelandia w jednej podróży z Budapesztu za 4421 PLN Na koniec świata! Australia, Fidżi i Nowa Zelandia w jednej podróży z Budapesztu za 4421 PLN
#42 PostWysłany: 19 Wrz 2018 10:47 

Rejestracja: 06 Lip 2011
Posty: 3578
złoty
Czy tylko ja nie widzę zdjęć?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#43 PostWysłany: 19 Wrz 2018 10:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Sie 2011
Posty: 7369
HON fly4free
U mnie ok.

Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off
greg1291 lubi ten post.
 
      
#44 PostWysłany: 19 Wrz 2018 11:30 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 05 Lip 2014
Posty: 1330
Loty: 135
Kilometry: 171 041
niebieski
Zdjęcie wyświetlają się normalnie, kolejna dobra część relacji.
_________________
Image
Pomagam w sprawach związanych z Kanadą i obwodem Kaliningradzkim.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#45 PostWysłany: 19 Wrz 2018 12:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Sty 2015
Posty: 967
Loty: 380
Kilometry: 582 836
srebrny
@greg1291 Niektóre adblocki uwalają obrazy z tego hostingu. Dodaj go do wyjątków, albo zmień przeglądarkę.
_________________
Don't be evil
Góra
 Profil Relacje PM off
greg1291 lubi ten post.
 
      
#46 PostWysłany: 19 Wrz 2018 19:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
@Apocalipse z dhostingu? Powinno śmigać elegancko, nigdy nie miałem problemów. @macio106 dziękuję :)
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.
Góra
 Profil Relacje PM off
greg1291 lubi ten post.
 
      
#47 PostWysłany: 20 Wrz 2018 19:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Paź 2015
Posty: 432
Kolejna relacja na którą warto było czekać. Azja zaliczona i czekam na dalszy rozwój RTW.

Gratuluję i zazdroszczę podróży ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#48 PostWysłany: 20 Wrz 2018 21:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 28 Cze 2017
Posty: 219
Loty: 341
Kilometry: 755 789
niebieski
to jest meeega relacja! czekam na ciąg dalszy :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#49 PostWysłany: 21 Wrz 2018 03:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
Kolejny dzień w którym muszę działać od wczesnego poranka. W hotelu Hilton Garden Inn w Hong Kongu śniadanie jest serwowane od 6:30, a mój lot jest już o 9:40. Postanawiam jednak, że pójdę coś zjeść, wziąłem ze sobą plecak i w restauracji byłem kilka minut przed w pół do siódmej. Chwilę po mnie przyszły kolejne osoby z walizkami. Oferta śniadaniowa jest bardzo przyzwoita, więc nie żałuję, że tu zostałem. Takiego wyboru nie miałbym w żadnym z saloników na lotnisku. Wybór był znaczny zarówno dań kuchni zachodniej, jak i lokalnej. Była też stacja, gdzie przygotowywano omlety, gofry i naleśniki.

Image

Image

Image

Opuszczam hotel w biegu przed 7, kierując się na przystanek autobusu A21, który jest najtańszą opcją dotarcia na lotnisko. Długo nie jedzie, ale schodzą się inni podróżni, więc jest nadzieja. Trasa na lotnisko zajmuje znacznie mniej, niż pokazuje to Google Maps, więc jestem na miejscu chwilę po 8:00. Udaję się do automatu po swój bilet linii ANA do Tokio i dalej United do Los Angeles. Nie mogłem zrobić odprawy przez Internet, bowiem kazano mi zgłosić się do agenta na lotnisku, a tutaj jakoś przeszło bez problemu. Całe szczęście bo kolejka do agentów była spora. Również tłum czekał do kontroli bezpieczeństwa, ale poszło sprawnie.

Image

Image

Image

Image

Image

Zdążyłem nawet jeszcze wskoczyć do saloniku Plaza Lounge, ale to tylko dlatego, że lot miałem z gate’u 40, a on znajduje się właśnie obok niego. Tutaj kolejny problem – kolejka do wejścia to ponad 10 osób, ale czytników karty Priority Pass są co najmniej trzy na wyposażeniu, więc również nie trwa to długo. Obchodzę poczekalnie, zjadam coś słodkiego i ruszam na boarding. Mam pewność, że prześpię cały lot, bo poprzedniej nocy nie spałem ani chwili (trochę celowo, trochę w sumie nie chciało mi się).

Image

Image

Image

Wejście do samolotu przebiega sprawnie i kulturalnie. Zajmuję moje miejsce z przodu klasy ekonomicznej i…. zasypiam. Miałem napisać coś więcej o locie ANA, ale trudno mi cokolwiek powiedzieć poza tym, że fotele są naprawdę bardzo wygodne, dużo jest miejsca na nogi i system rozrywki wygląda na rozbudowany. Na 30 minut przed lądowaniem budzi mnie stewardessa z pytaniem/troską o to czy coś zjem, bo wie, że spałem podczas posiłku i jakiejś przekąski (która była moment wcześniej). Ja ledwo przytomny dziękuję i wracam do spania, aż do momentu aż samolot dotknął płyty lotniska Narita. Oh, od razu poczułem się lepiej, ale… byłem głodny. Czas na przesiadkę to 1,5 godziny, więc szybkim krokiem udaję się do najbliższego lounge, którym w tym wypadku był salonik linii KAL. Przypomniałem sobie, że byłem w nim już kilka lat temu wracając z Tokio Aeroflotem przez Moskwę. Nic się tu nie zmieniło. Nadal trudno o miejsce, wybór jedzenia i picia bardzo ograniczony.

Image

Image

Image

Image

Image

Wracam na boarding UA33 do Los Angeles. I tutaj ciekawostka, że nikt ani razu nie sprawdził mojej wizy, którą mam w drugim paszporcie, nawet o nią nie zapytał. Tak więc w przypadku jej braku byłbym niewpuszczony do USA na lotnisku w LA. Ale po kolei. Tutaj zostałem wylosowany do dodatkowej kontroli, która przebiegła w sympatycznej atmosferze. A po wejściu na pokład i zajęciu miejsca przyszła do mnie stewardessa czy chcę się przesiąść bo jest jeden wolny rząd w Economy Plus. To sprawiło, że miałem dużo miejsca na nogi, fotel wolny obok mnie i 10 godzin lotu przed sobą. Tym razem zjadłem obiad – całkiem smaczny kurczak i obejrzałem jeden film. Po tym poszedłem spać, żeby obudzić się na godzinę przed lądowaniem. I tutaj po raz kolejny muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym rejsem. United ze swoim 787 daje radę i wszystko było naprawdę na najwyższym poziomie – od obsługi, jedzenia, po chociażby aspekt czystości toalet czy temperatury na pokładzie. Mimo, że to klasa ekonomiczna to nie przyleciałem zmęczony i mogłem od razu ruszyć na spacer po Mieście Aniołów.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Z uwagi, że LA nie lubię, zwiedzałem je i okolice kilka razy samochodem to tym razem w planie miałem pojechać do San Diego (z którego mam kolejny lot). Szybko sprawdziłem na Google Maps jak najszybciej dostać się na dworzec autobusowy Greyhounda, którego bilet miałem kupiony na godzinę 16:00. Przeszedłem się wzdłuż terminalu i znalazłem przystanek autobusowy, skąd odbywają się kursy do Union Station, a to już zaledwie 2 mile od wspomnianego dworca. To był dobry wybór, bo za kilka dolarów dojechał prawie do centrum Los Angeles i spacerem poszedłem na autobus, ale wybrałem znacznie dłuższą drogę, celowo, bo miałem jeszcze sporo czasu i chciałem zobaczyć uliczki Downtown. Tutaj nic się nie zmienia dalej sami bezdomni, namioty na chodnikach, smród i człowiek nie może czuć się do końca pewnie. Nic przyjemnego, zdecydowanie nie polecam.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na dworzec dotarłem za 15 minut czwarta, ale okazało się, że autobus jest opóźniony. Tutaj kolejna ciekawostka – godzinę jego przyjazdu zmieniano co 3 minuty, po prostu na obecną godzinę przez co nikt nie miał pojęcia o której on rzeczywiście przyjedzie. Jak się domyślacie część pasażerów stała w kolejce żeby zająć lepsze mniejsza, więc istna paranoja. Ja usiadłem w poczekalni obok i kątem oka badałem sytuację, piszą relację. Opóźnienie wyniosło prawie 2 godziny! A na końcu zmieniono bramkę i prawie bym jeszcze przegapił odjazd, ale zdążyłem. Na pokładzie autobusu jest wygodnie, ale siedzenia są już bardzo zniszczone. Teoretycznie działa WiFi, ale przerywa, wyłącza się i trudno cokolwiek zrobić w sieci.

Image

Image

Image

Image

Image

Przejazd trwał około 3 godzin. Najdłużej jechaliśmy odcinek z centrum Los Angeles do Long Beach, bo były spore korki. Dalej szło już sprawnie i późnym wieczorem dotarłem do San Diego. Wybrałem na tę noc hostel D’Lucky w samym centrum, tylko dlatego, że był blisko dworca. Spacer tam zajął mi jakieś 15 minut. Po drodze mijałem stadion baseballowy, gdzie akurat odbywał się mecz – ale emocje!

Image

Image

Image

W hostelu płatność gotówką lub kartą (tutaj $3 więcej). Cena noclegu to $27 ze śniadaniem w Sali czteroosobowej. Trafiłem do pokoju z trzema chłopakami w wieku około 25 lat. Jeden z nich jest meksykaninem i uczęszcza na Uniwersytet w USA. Chwilę pogadaliśmy, zaproponował mi nawet wspólne zwiedzanie z nim i jego koleżanką z San Diego, ale byłem zbyt zmęczony, więc poszedłem tylko do 7/11 po coś do picia i wróciłem do hostelu. Tutaj dwóch pozostałych kolegów zaczęło bifor przed jakąś imprezą, więc poczęstowano mnie jakimś lokalnym whisky. Słyszałem tylko o 2 w nocy jak wrócili, a rano cały czas pili wodę ;) Zabawa musiała być udana.
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.
Góra
 Profil Relacje PM off
30 ludzi lubi ten post.
 
      
#50 PostWysłany: 21 Wrz 2018 19:20 

Rejestracja: 16 Sty 2011
Posty: 7936
HON fly4free
@przemos74: podziwiam Twoją umiejętność zgrabnego łączenia opcji luksusowych ze skrajnie budżetowymi i płynnego przechodzenia między jednymi i drugimi. Mi to marnie wychodzi, co podnosi mi (czasami niemiłosiernie) budżety wyjazdowe :D
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#51 PostWysłany: 21 Wrz 2018 21:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Mar 2013
Posty: 2923
Loty: 476
Kilometry: 1 136 630
niebieski
Tanie podrozowanie jest trudne ;-)
_________________
Carpe Diem.
Góra
 Profil Relacje PM off
marcinsss lubi ten post.
 
      
#52 PostWysłany: 22 Wrz 2018 07:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
Nocleg w hostelu uznaję za bardzo udany. Przespałem dobrze całą noc i obudziłem się dopiero o 8! To rekord podczas tego wyjazdu. A zauważcie, że przespałem dwa poprzednie loty praktycznie całe, więc organizm był trochę przemęczony. Zeskakuję z mojego piętrowego łóżka (koledzy po imprezie leczą kaca), zdejmuję pościel i ruszam na śniadanie. W kuchni spotykam dziewczyny z Polski, które pracują w tym hotelu. Mają około 20 lat i sprzątają m.in. w kuchni. Na śniadanie są standardowe amerykańskie przysmaki czyli masło orzechowe i donuty. Do tego kawa i herbata. Nie jestem specjalnie głodny – chyba wychodzi mi lekkie przejedzenie z poprzednich dni, więc szybko wymeldowuję się i ruszam spacerem w kierunku wybrzeża San Diego. Już teraz mogę powiedzieć, że miasto to ma totalnie dwa odmienne oblicza – w nocy było strasznie, downtown brudne, masa bezdomnych, krzyki na ulicach i biegające karaluchy czy szczury. W dzień dzielnica ta wygląda lepiej, ale kiedy właśnie przemieścimy się na wybrzeże to mamy obraz fantastycznego, zadbanego i bogatego miasta z palmami, wieżowcami, drogimi hotelami, restauracjami, promami itd.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Ja kieruję się do hotelu Intercontinental San Diego, który został otwarty kilka tygodni temu i wszystkie rodzaje pokoi w nim były sprzedawane za punkty, przez co mogłem zarezerwować bardzo drogi apartament w widokiem na port w cenie Standard Room. Co prawda koszt to 50k punktów, ale już teraz mogę powiedzieć, że zdecydowanie było warto. To jeden z lepszych hoteli w jakich byłem w ostatnim czasie.

Image

Image

Image

Image

Image

Na miejsce dotarłem po godzinie 11, więc znacznie przed godziną check inu. W recepcji jednak poinformowano mnie, że pokój jest dla mnie już gotowy, wręczono dwa vouchery na drinka powitalnego i wskazano drogę do winy. Mój executive suite był na siódmy piętrze na końcu korytarza i rzeczywiście robił doskonałe wrażenie od samego wejścia. Pachniał nowością. Wyposażony był w aneks kuchenny z ekspresem do kawy na kapsułki, mini barem i zlewem. Dalej był spory stół do spożywania posiłków i kanapa z telewizorem. Następnie fotele i przejście do sypialni, gdzie znajdowało się łóżku King Size (bardzo wygodne). Obok niego szafka z niezbędnymi gniazdkami (kilka USB itd.), budzikiem, sejfem i lampkami nocnymi. W łazience zarówno wanna i prysznic z dwoma bardzo dużymi kompletami kosmetyków, a także sól do kąpieli. W osobnym pomieszczeniu była toaleta oraz druga umywalka, a z niego można było bezpośrednio wrócić do kuchni. Fajnymi bajerami, których nie widziałem w hotelach wcześniej było np. lustro z panelem dotykowym sterującym jego podświetleniem czy lusterko do makijażu, które podświetlało się wykrywając ruch. Również ciekawostką (przynajmniej dla mnie) był korek w wannie działający połówkowo – naciskamy jedną stronę to jest otwarty, a kiedy drugą to jest zamknięty.

Image

Image

Image

Image

Image

Świetny hotel, więc najchętniej spędziłbym w nim cały dzień, ale nie po to leciałem tyle tysięcy kilometrów, więc biorę sprzęt foto-wideo i ruszam na spacer. Na początku wzdłuż wybrzeża, a później odbijam na wschód, mocno pod górkę, żeby dotrzeć do Parku Balboa, gdzie znajduje się większość atrakcji polecanych na TripAdvisorze w San Diego. Ma on aż 490 hektarów i znajduje się w samym sercu San Diego. Jego nazwa pochodzi od hiszpańskiego morskiego odkrywcy – Vasco Núñez de Balboy. Po drodze jeszcze minąłem np. restaurację Nowozelandzką, która rzeczywiście przypomina taki typowy budynek z tego regionu, a do tego flaga kraju i znak z kiwi.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W Parku Balboa wpierw mijam wybieg dla psów, a następnie kieruję się w stronę mostu i takiej jakby katedry (w rzeczywistości to The Museum of Man) widzianej w oddali. Park zachwyca licznymi budynkami w stylu kolonialnym. Są tutaj rzadkie gatunki drzew i roślin, piękne alejki, muzea, teatry i ZOO, to wszystko sprawia, że w Balboa Park można spędzić cały dzień.

Image

Image

Image

Image

Zauważam też, że dużo osób jeździ tutaj na hulajnogach, więc postanawiam spróbować. Łapię WiFi, pobieram apkę ze sklepu Google Play, instaluję, wprowadzam dane, dodaję kartę kredytową i kiedy już mam wziąć rower to aplikacja prosi mnie o skan prawa jazdy, a to zostawiłem w hotelu, eh.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jest tutaj wspaniała palmiarnia (zdjęcia poniżej), światowej sławy zoo (wstęp to aż $55) oraz kilkanaście różnych muzeów, od historycznych do sztuki nowoczesnej, a nawet sala tortur w europejskim stylu.

Image

Image

Image

Pomimo, że nie udało mi się z hulajnogą to próbuję szczęścia z rowerem. Do hotelu mam kawał drogi, a zwiedzanie na rowerze to też pewna atrakcja. Wypożyczenie przebiega znacznie skuteczniej i już po chwili śmigam ulicami San Diego.

Image

Kolejnym ważnym aspektem tego miasta jest położone bardzo blisko lotnisko, dzięki czemu samoloty co dosłownie kila minut latają bardzo nisko nad miastem. Z kilku punktów robi to niesamowite wrażenie. Co prawda nie udało mi się zrobić żadnego spektakularnego zdjęcia, ale na pewno w sieci takowe są. Warto zobaczyć.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracam do hotelu około godziny 17 i udaję się na basen, żeby złapać trochę promieni słońca i popływać w basenie. Woda dosyć zimna, ale nie lodowata, więc daję radę, ale inni goście tylko sprawdzają i odchodzą z nietęgą miną. Z basenu rozciąga się bardzo ładny widok, jest on po tej samej stronie co mój pokój. Można tutaj też przyjść i posiedzieć przy drinku. Właśnie, swój pierwszy voucher wykorzystałem właśnie teraz i zamówiłem mojito. Było z nim wszystko w porządku poza tym, że nie odczułem zawartości alkoholu, ale może to tylko takie wrażenie;)

Image

Image

Kiedy zaczyna się ściemniać ruszam na spacer wzdłuż wybrzeża, kupuję drobne pamiątki dla najbliższych i wskakuję do 7/11 kupić coś do zjedzenia. Jak pewnie zauważyliście tego dnia poza śniadaniem nic nie jadłem, nadal czuję się pełen, więc tylko coś skromnego i wracam do hotelu. Idę na drugiego drinka. Tym razem proszę o rekomendację barmana, a ten po chwili przynosi mi taki zielony trunek, mówiąc, że jeżeli lubię cierpkie smaki to będę zadowolony. Rzeczywiście było to bardzo dobre i mocniejsze niż poprzednie. Spędziłem trochę czasu na tarasie restauracji obserwując lądujące w oddali samoloty na lotnisku w San Diego, po czym wróciłem do pokoju spakować się i poszedłem spać.

Image

Jestem pozytywnie zaskoczony „tym” San Diego. Ósme co do wielkości miasto w USA i piąte w rankingu najbogatszych aglomeracji zrobiło na mnie dobre wrażenie!
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.
Góra
 Profil Relacje PM off
30 ludzi lubi ten post.
 
      
#53 PostWysłany: 22 Wrz 2018 10:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Mar 2013
Posty: 2923
Loty: 476
Kilometry: 1 136 630
niebieski
San Diego jest bardzo przyjemne, ma sporo atrakcji, tylko pare dzielnic nie jest za ciekawych. Czytalam o tym co omijac na forum Hiltona. Ja zatrzymalam sie przy lotnisku na polwyspie z bardzo fajnym widokiem na panorame miasta, marine i widac stamtad jak samoloty startuja. Bardzo mi sie podobalo sniadanie tuz przed wschodem slonca z widokiem startujacych samolotow.

Przy nabrzezu jest muzeum morskie i lotniskowiec, ktory mozna zwiedzac - https://www.midway.org/ Od razu mowie, ze jest duzy i trzeba sporo nachodzic sie. San Diego Zoo jest bardzo znane i polecane. Mozna kupic bilet na poranny spacer i wejsc przed tlumami, mi sie podobalo i spedzilam tam prawie caly dzien.
_________________
Carpe Diem.
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#54 PostWysłany: 24 Wrz 2018 10:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
Z góry przepraszam jak za długie te wpisy są, ale jak tematy okołolotnicze to trochę się rozdrabniam :)

Pobudka punktualnie o 5:00. Ale o 2:40 budzą mnie jakieś koszmary, myślałem, że zaspałem. Jestem już spakowany, więc nie zajmuje mi więcej niż 15 minut opuszczenie pokoju. W recepcji oddaję klucze i zamawiam Ubera. Nie mam w US pakietu danych, więc polegam na WiFi, przez co czekam, aż dostanę potwierdzenie. Trwało to 5 minut (przejazd współdzielony, ale jadę sam) i zjeżdżam na dół i biegnę w stronę kierowcy. Ten czeka, pomaga mi z bagażem i odwozi na lotnisko. Koszt 3,5 USD.

Image

Na lotnisku w San Diego o poranku spory ruch. Jeszcze przed wejściem odprawiam się w automacie i oddaję jedną torbę do nadania (przygotowuję się na spacer po Dallas i chcę mieć lżejszy bagaż). Agent zagaduje mnie i okazuje się, że jego narzeczona jest właśnie z Santa Cruz w Boliwii, które jest właśnie moim miejscem docelowym. Opowiada, że mają świetne jedzenie i doskonały klimat. Hmm, sprawdzimy!

Image

Ruszam do kontroli bezpieczeństwa, a następnie chwilę zastanawiam się czy przysługuje mi wejście do saloniku Admiral Club. Mój pierwszy lot jest w klasie ekonomicznej, ale całe itinerary w klasie pierwszej/biznes, sprawdzam to w siec i odpowiedź jest twierdząca. Powinienem zostać wpuszczony do lounge. Tak też się dzieje, po zeskanowaniu biletu jestem zaproszony do środka. Poczekalnia wyjątkowo przeciętna. Zjadam szybkie śniadanie i uciekam dalej, bo wszelkie atrakcje z menu są dodatkowo płatne. Poza tym jest 6 rano (no dobra, to nie ma większego znaczenia:)).

Image

Image

Boarding odbywa się idealnie o czasie. Zajmuję miejsce tuż za ścianką klasy biznes, w tzw. Main Cabin. Miejsca na nogi nie jest wystarczająco, ale lot ma trwać tylko 2:50 minut, więc dam radę. System rozrywki nowy i rozbudowany, ale specjalnie mnie nie interesuje. Szybko zasypiam, a następnie budzę się 2-3 razy przed lądowaniem. Lot spokojny, bez historii. W jego czasie rozdawano napoje, ale wtedy spałem.

Image

W Dallas po długim kołowaniu do rękawa wychodzę z samolotu American Airlines i szybko udaję się do wyjścia. Mam 4,5 godziny oczekiwania na lot do Miami. Postanawiam wybrać się do centrum miasta i coś zobaczyć. Kupuję bilet całodzienny na komunikację za 6 USD i pociągiem jadę do centrum. Transfer w jedną stronę zajmuje blisko godzinę. W mieście mam naprawdę bardzo mało czasu, żeby cokolwiek zobaczyć, więc robię ekspresowy spacer i wracam na przystanek. Powrót zajmuje mi tyle samo czasu. Z jednej strony wycieczka bez sensu z drugiej nigdy nie byłem w Dallas i nie chciałem siedzieć w poczekalni 4 godzin.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po powrocie na lotnisko czeka mnie transfer autobusem do terminalu D, skąd będę leciał do Miami. Trwa on blisko 20 minut. Tam spora kolejka i brak fast tracku dla klasy biznes/pierwszej. Następnie okazuje się, że w terminalu D nie ma saloniku dla pasażerów American Airlines i trzeba udać się pociągiem do terminalu A lub C. Niestety nie mam na to wystarczająco czasu, więc ostatecznie wchodzę dosłownie na 5 minut do saloniku DWF Club na Priority Pass, który jest w zastępczym pomieszczeniu i absolutnie nie radzi sobie z obsługą gości. Wypijam tam butelkę wody i wychodzę.

Image

Image

Image

Image

Wejście na pokład samolotu American Airlines Boeing 777-200 jest o czasie. Świetna, nowa kabina, wygodny układ siedzeń i sympatyczna załoga. Od razu wiem, że szkoda, że ten lot ma trwać tylko trochę ponad dwie godziny. Na wejściu podawany jest napój powitalny, ale w plastikowych kubkach – dlaczego? Nie mam pojęcia. Po starcie wszystko już wygląda znacznie lepiej. Dostajemy gorące ręczniki, a dalej napoje w eleganckich szklankach i orzeszki. Nie ma jednak wyboru jeżeli chodzi o wino czy szampana. Personal nie rozdał także menu.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na około 30 minut po starcie serwowana jest kolacja. Do wyboru mięso lub makaron. Wybieram to pierwsze i absolutnie nie żałuję – doskonały kawałek wołowiny i do tego smaczna sałatka. IFE robi robotę – duży wybór filmów, również tych najnowszych. Obsługa dolewa alkohol szybciej niż jestem w stanie go spożywać, więc pod koniec rejsu muszę odmawiać, żeby opuścić pokład o własnych siłach. Jeszcze kilka słów o fotelu. Ten jest bardzo wygodny, przypomina mi mocno ten z Dreamlinera Air Canada, kiedy leciałem na weekend na Alaskę. Największą jego zaletą jest absolutne zachowanie prywatności, możliwość uzyskania pozycji zupełnie leżącej i bardzo duży stolik do pracy. To prawdopodobnie najwygodniejsza konfiguracja jaką do tej pory latałem w klasie biznes. Warto jeszcze dodać, że pierwotnie na ten rejs był wskazany Boeing 737, ale podczas odprawy zobaczyłem, że będę miał okazję podróżować szerokim kadłubem. Sami się domyślacie jaka była moja radość. To zdecydowanie najbardziej komfortowy lot podczas tej podróży (zobaczymy co będzie dalej).

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W Miami lądowanie jest już po zmierzchu. Tuż przed załoga rozdaje jeszcze ciepłe ciastka, podobne do tych, które dostaje się w hotelach Double Tree by Hilton w czasie check inu. Samolot bardzo szybko podjeżdża pod rękaw i możemy opuścić pokład. Mój kolejny lot odbywał się z bramki 61, więc mogłem podążać w jej kierunku, a przy gate’cie 30 wszedłem na niespełna godzinkę do flagowego saloniku American Airlines. Poczekalnia ta zrobiła na mnie doskonałe wrażenie. Do tej pory przyzwyczajony byłem, że saloniki amerykańskich linii lotniczych są stare, źle wyposażone i w zasadzie nie warto zwracać na nie uwagi. Tutaj jest zupełnie inaczej. Lounge pachnie nowością, jest przestronny, z doskonałą obsługą, bardzo dużym wyborem jedzenia i picia oraz niezłym WiFi. Zajadam się tutaj malinami, truskawkami, a na koniec czekoladowymi kulkami i pralinami, a wszystko to popijam lampką szampana. Tak, jedną ;) Dla pobudzenia wypijam jeszcze kawę. Tutaj kolejny plus – automaty mają tyle rodzajów kawy do wyboru, jak nigdzie indziej.

Image

Image

Image

Image

Punktualnie o 22 rozpoczyna się boarding na lot do Santa Cruz. Zapytacie mnie dlaczego tam lecę? Ponieważ to przyjemny sweet spot, kiedy ma się do wykorzystania 30k mil AA i nie chce się wydać więcej niż kilka dolarów. Już teraz mogę Wam spokojnie polecić tę trasę, a dostępność jest naprawdę bardzo szeroka, więc dodatkowo możecie sami wybrać miejsca przesiadek i ich długość.

Image

Image

Image

Lot do Boliwii odbywa się na pokładzie samolotu Boeing 757, czyli na wąskim kadłubie. Warto jednak zaznaczyć, że kabina klasy biznes jest wyraźnie odseparowana i odnowiona. Układ 2-2 jest naprawdę bardzo wygodny i pomimo sporych obaw mogę spokojnie polecić ją na dłuższą trasę. Tym razem już przed lotem zostają nam rozdane menu z posiłkami na kolację do wyboru, a także możemy zdecydować czy chcemy być budzeni na śniadanie na godzinę przed lądowaniem.

Image

Image

Tutaj podobnie jak poprzednio – zaczynamy od szampana (lub innego napoju, który zamówimy) i orzeszków na ciepło. Tuż po kolacji rozkładam fotel do pozycji zupełnie płaskiej i oddaję się w objęcia Morfeusza. Śpi mi się bardzo dobrze, nie budzę się na śniadanie i dopiero na 10 minut przed lądowaniem spoglądam przez okno widząc tysiące świateł, to znak, że jesteśmy już bardzo blisko Santa Cruz. Lądowanie spokojne, przejazd do rękawa i pożegnanie z załogą. Na miejscu od razu udaję się wypłacić pieniądze z bankomatu (Revolut działa, Alior działa także) i kupić kartę SIM, żeby mieć dostęp do Internetu. Sporej wielkości pakiet danych kosztuje ok. 15 złotych, ale są także mniejsze już od kilku złotych wraz z kartą SIM.

Image

Podsumowując ten długi dzień i noc, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony lotami na pokładzie założyciela sojuszu Oneworld. Najlepsze wrażenie zrobił na mnie oczywiście krótki lot z Dallas do Miami na pokładzie Boeinga 777-200 z konfiguracją siedzeń 1-2-1 (odwrócona jodełka). Zdecydowanie preferuję ten układ z uwagi na dostęp do przejścia przez każdego z pasażerów i sporą prywatność w trakcie rejsu. Do tego bardzo wygodne sterowanie fotelem i możliwość uzyskania zupełnie płaskiej pozycji. Na pochwałę zasługuje także dostęp do schowków na rzeczy osobiste, dobrej jakości słuchawki, gniazdka do ładowania urządzeń elektronicznych i oczywiście świetny serwis. To wszystko sprawia, że w moim osobistym rankingu American Airlines jest bardzo wysoko.

Teraz przede mną długi dzień w Santa Cruz w Boliwii. Kolejny lot za około 20 godzin, tym razem do Panamy na pokładzie Copa Airlines.
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.


Ostatnio edytowany przez przemos74, 24 Wrz 2018 11:27, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
29 ludzi lubi ten post.
 
      
#55 PostWysłany: 24 Wrz 2018 11:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Sie 2011
Posty: 7369
HON fly4free
Taki drobiazg (pewnie z niewyspania :D ):
"Teraz przede mną długi dzień w Santa Cruz w Bogocie" - miało być chyba "w Boliwii". Swoją drogą, wygląda na ciekawe miejsce na przystanek w czasie RTW. Też to rozważę ;)

Mam przy okazji pytanie, czy duża ilość krótszych połączeń (i odpowiednio większa ilość przystanków) to Twój świadomy wybór, czy raczej wynik dostępności nagród za mile? A może obu czynników po trochu?

Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#56 PostWysłany: 24 Wrz 2018 11:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Cze 2013
Posty: 2203
Loty: 807
Kilometry: 1 954 890
srebrny
Dzięki! Rzeczywiście snu brakuje najbardziej:)

Połączenie SNA-VVI było dostępne tylko z 2 stopami, ale ich konfiguracji (lotnisko, długość) było dużo do wyboru.
_________________
Relacje: weekend w Australii i na Alasce.
Góra
 Profil Relacje PM off
oskiboski lubi ten post.
 
      
#57 PostWysłany: 24 Wrz 2018 11:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Mar 2013
Posty: 2923
Loty: 476
Kilometry: 1 136 630
niebieski
Energetyczny jestes Przemos74, ja mialam nieplanowany postoj w Dallas, okolo 20h z noclegiem, ale nie pojechalam do centrum, bo bylo goraco i parno. Gdybym zatrzymala sie na samym lotnisku, to wybralabym sie, ale wyladowalam troche dalej i odpuscilam wycieczke shuttle busem i transportem publicznym. Moze nastepnym razem jak mnie tam rzuci. Co do saloniku na DFW, to bylam w AA Premium Club w terminalu D, nie wiem czy to ten sam, ktory opisujesz. Bonusem bylo podwiezienie wozkiem do bramki BA, ktora byla jakies 10 numerow dalej. To bylo 2 tygodnie temu, wiec niedawno. https://andystravelblog.boardingarea.co ... ounge-dfw/
_________________
Carpe Diem.


Ostatnio edytowany przez Aga_podrozniczka, 24 Wrz 2018 12:42, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#58 PostWysłany: 24 Wrz 2018 12:34 

Rejestracja: 02 Paź 2011
Posty: 804
niebieski
Przemos to w końcu Przemo czy Mateusz? ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#59 PostWysłany: 24 Wrz 2018 12:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Mar 2013
Posty: 2923
Loty: 476
Kilometry: 1 136 630
niebieski
Ja uzywam nicka forumowego na forum.
_________________
Carpe Diem.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#60 PostWysłany: 24 Wrz 2018 15:14 

Rejestracja: 16 Sty 2011
Posty: 7936
HON fly4free
Zgadzam się co do oceny 77W AA - w moim rankingu nowa kabina tam to jedna z najwygodniejszych konfiguracji C - ta w AA jest IMO np. lepsza od tego samego układu w QR w 350 (bo katarowe fotele są mniej prywatne niestety).
Co do plastikowych kubków przed wylotem - to generalnie standard w amerykańskich liniach (tak samo jest w UA i DL) i niektórych innych.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 103 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group