„Ryzykownie niczym w zagranicznym biurze podróży”. Czy zawsze oszczędzimy?
W imię oszczędności, turyści często szukają okazji na wyjazdy z zagranicznymi biurami podróży, decydując się na oferty m.in. z rynku brytyjskiego i niemieckiego. Czy warto skorzystać z propozycji touroperatorów z innych krajów?
Od kilkudziesięciu godzin cały świat turystyczny rozpalony jest wydarzeniami, które zainicjowało ogłoszenie upadłości przez najstarsze biuro podróży na świecie, czyli Thomas Cook. Ruszyła lawina, która – miejmy nadzieję, że chwilowo – dotknęła także turystów korzystających z usług biura podróży Neckermann Polska.
W całym tym zamieszaniu oraz ogłoszonej przez rząd Wielkiej Brytanii operacji o kryptonimie „Matterhorn” (akcja sprowadzenia do kraju 150 tys. turystów, którzy zostali na lodzie po bankructwie brytyjskiego touroperatora) możemy zadać sobie pytanie: jak dużo naszych rodaków korzystało z usług brytyjskiego biura podróży Thomas Cook PLC? I czy warto kupować swoje wczasy, wycieczki i wyjazdy wakacyjne w zagranicznych biurach podróży?
Okazuje się bowiem, że robi tak sporo Polaków. Dlaczego?

Cena czyni cuda
Po pierwsze: ponieważ jest… tanio. Być może to prozaiczny powód, ale spora część z naszych rodaków przy wyborze biura podróży kieruje się przede wszystkim ceną. Jeżeli „za granicą” dostaną lepszą ofertę, to bez większych sentymentów pożegnają ofertę polskich biur podróży.
Oczywiście, pewną barierą w chęci skorzystania z oferty brytyjskich czy niemieckich biur podróży jest bariera językowa. Tutaj bez wątpienia polskojęzyczna obsługa klienta, polskie katalogi oraz całość działań i „pracy z klientem” działa na korzyść rodzimych firm lub polskich oddziałów zagranicznych koncernów turystycznych. Nie każdy z potencjalnych turystów z Polski czuje się na siłach, aby zamówić i zrealizować wyjazd z niemieckim biurem podróży.
…ale obserwując ceny za pobyty wakacyjne w niektórych atrakcyjnych turystycznie regionach świata, możemy dostrzec, że zbliżona oferta (zakwaterowanie, forma wyżywienia, transport) bywa znacznie tańsza w zagranicznych biurach. Różnicę widać szczególnie w przypadku wyjazdów na Majorkę, greckie wyspy lub cypryjskie plaże.
Odpowiedź na pytanie „dlaczego” jest zatem dość prosta. Ale to nie jest jedyny powód, który wymieniają polscy turyści, korzystający z usług zagranicznych biur podróży. Innym jest…

...lepsza jakość oferty
Tak, to nie żart. Mit o tym, że jadąc z niemieckim biurem podróży, dostaniemy lepszy hotel, smaczniejsze posiłki i bardziej urozmaicony program atrakcji (porównując to z ofertami polskich biur), jest dość powszechny.
Czy to tylko mit?
– Miałam okazję wyjechać 3 lata temu na wakacyjny wypoczynek do hotelu w okolicach Larnaki, mój partner jest Niemcem, więc kupił wczasy w niemieckim biurze. Wszystko było przygotowane pod niemieckiego turystę: foldery w języku niemieckim, animatorzy prowadzący część zajęć w tym języku. Jedzenie było naprawdę super, a mam porównanie, bo w tym samym czasie na Cyprze była moja koleżanka z pracy, która kupiła wycieczkę w biurze w Krakowie – opowiada Marta Paszko. – Po powrocie konfrontowaliśmy swoje odczucia: okazało się, że jej wyjazd był… taki nieco średni. Narzekała na monotonność jedzenia, na zachowanie polskich turystów w hotelu, na jakość serwisu sprzątającego. A zapłaciła sumarycznie o ponad 1200 PLN na osobę więcej za wyjazd – dodaje Marta.
Tego typu opowieści można spotkać dość często. To trochę jak z historiami o jakości chemii gospodarczej i środków czystości, która jest (podobno) lepsza w sklepach za zachodnią granicą naszego kraju.
Ale faktycznie, spoglądając wstecz na swoje doświadczenia, przypominam sobie miejsca i hotele, które w całości „pozycjonują się” na turystów z danego kraju (z Wielkiej Brytanii czy Niemiec) – i w niektórych przypadkach czuć było różnicę, porównując to z innymi hotelami, gdzie dominowali turyści z Polski. Przykład? 4* hotel w Ponta Delgada, stolicy portugalskich Azorów, kilka miesięcy temu.
Skąd ta lepsza jakość i niższa (niekiedy) cena?

Jak w domu
Powyższe pytanie bezpośrednio wiąże się z… preferencjami wyjazdowymi niektórych nacji. Pokażmy to na przykładzie: statystyczny obywatel Wielkiej Brytanii uwielbia wyjeżdżać na wczasy na Majorkę, grecką wyspę Zakintos czy Kretę.
Turystów z Niemiec przyciąga z kolei szczególnie Hiszpania (Fuerteventura, Teneryfa, Gran Canaria, Baleary), ale również kontynentalne kurorty w tym kraju – biuro TUI AG szacuje, że w czubie ulubionych destynacji naszych zachodnich sąsiadów są także Riwiera Egipska i rejon miast Side oraz Alanya w Turcji.
Na rodzimych rynkach (brytyjskim i niemieckim) dosłownie roi się od atrakcyjnych ofert wyjazdu w te konkretne miejsca na świecie – to bardzo konkurencyjny biznes, więc promocje, upusty cenowe i super-okazje są na porządku dziennym. I teraz postawmy się w roli turysty z Polski, który marzy o wakacjach właśnie w jednym z tych miejsc, które zostały wymienione w poprzednim akapicie…
* * *
Oczywistym jest to, że decydując się na skorzystanie z usług brytyjskiego czy niemieckiego biura podróży, będzie mieć do wyboru nieporównywalnie większą ofertę… a końcowa cena całego wyjazdu będzie zapewne niższa, niż przy wykupieniu wczasów u jednego z polskich touroperatorów.
Ale patrząc na ostatnie wydarzenia, czyli ogłoszenie upadłości przez Thomas Cook PLC (przypomnijmy, to jedno z największych biur podróży na świecie, szczycące się mianem tego najdłużej operującego na rynku), zasadnym wydaje się być zadanie pytania:
– Okej, ale co z bezpieczeństwem w przypadku, gdy wykupię wczasy w zagranicznym biurze, a ono splajtuje?

Bezpieczeństwo?
Cóż, odpowiedź na tak sformułowane pytanie jest prosta: ewentualne bezpieczeństwo, kwestie powrotu, wszelkie formalności związane z wybrnięciem z takiej przykrej sytuacji, są takie same (lub zbliżone) na całym świecie.
Każde biuro podróży posiada gwarancje ubezpieczeniowe, które mają pokryć koszty ewentualnego sprowadzenia turystów do kraju – dodatkowo w grę wchodzi wiele innych „bezpieczników”, które uruchamiane są w momencie plajty danego touroperatora. Trzymając się przykładu biura Thomas Cook: cała akcja sprowadzenia turystów do Wielkiej Brytanii, która szacowana jest na setki milionów funtów, będzie sfinansowana poprzez specjalny system ochrony finansowej podróżnych (ATOL).
Z tego punktu widzenia, decyzja o tym, z usług jakiego biura podróży zdecydujemy się skorzystać (polskiego / zagranicznego / oddziału globalnej firmy) jest nieco drugorzędna: w przypadku kłopotów na pewno wrócimy do kraju.
* * *
Pytanie na czasie: co z biurem podróży Neckermann Polska? Biuro ma gwarancję ubezpieczeniową w wysokości 25 mln PLN, a turyści objęci są Turystycznym Funduszem Gwarancyjnym.

Instrukcja postępowania?
Co jednak w przypadku, gdy to właśnie nam zdarzy się taka nieciekawa przygoda: zbankrutuje nasze biuro podróży lub splajtuje linia lotnicza, z której usług mieliśmy skorzystać? Czy mamy jako pasażerowie jakiekolwiek prawa i ewentualną możliwość kontynuowania podróży? Z kim się kontaktować i co z odszkodowaniem?
Na część z tych pytań odpowiedzieliśmy w tekście, dotyczącym bankructwa przewoźników lotniczych. Mamy nadzieję, że nie będziecie musieli korzystać z rad, które w nim zawarliśmy.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?