Świetne wieści dla Ryanaira, gorsze dla pasażerów. Rekordowy zysk linii, ale bilety mocno zdrożały
Z najnowszych wyników Ryanaira można wysnuć wniosek, że wszelkie informacje o kryzysie są mocno przesadzone, bo linia… wróciła do notowania najlepszych wyników w swojej historii! Oprócz rekordowych zysków przewoźnik przewiózł aż 95,1 mln pasażerów (o 143 procent więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku), samoloty były średnio wypełnione w 94 procentach (wzrost o 15 punktów procentowych w skali roku), a przychody wzrosły o 207 procent w skali roku (wyniosły 6,62 mld euro).
Hurghada od 2660 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Djerba od 2341 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Alanya od 2189 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
– Obawy o wpływ rosnącej inflacji na model biznesowy Ryanaira okazały się mocno przesadzone, a skala ożywienia zaskoczyła nas. Spodziewaliśmy się, że apetyty na latanie może się zmniejszyć we wrześniu i październiku, a także zimą, ale na razie nie widzimy żadnych sygnałów, że tak się dzieje – mówi Michael O’Leary, prezes Ryanaira.
Jak dodaje, linia spodziewa się też świetnych wyników w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
– Rezerwacje w tym okresie wyglądają bardzo dobrze i wydaje się, że wielu ludzi, którzy przez ostatnie dwa lata byli uwięzieni z powodu koronawirusowych restrykcji, chcą w końcu znowu zobaczyć swoją rodzinę i przyjaciół. Widzimy więc, że mamy w tym okresie więcej rezerwacji niż zazwyczaj i to w nieco wyższych cenach – mówi O’Leary.
No właśnie. Ceny biletów…

Jest dużo drożej niż przed pandemią
O’Leary, który uchodzi za guru taniego latania, kilka miesięcy temu jasno zadeklarował, że z pwodu inflacji i rosnących cen ropy nadchodzi koniec ery biletów za 1 euro. I choć wciąż da się tanio latać po Europie, to jednak po wynikach finansowych linii widać, że bilety mocno zdrożały. W omawianym półroczu cena wzrosła co prawda średnio „tylko” o 7 procent, ale już w kluczowym sezonie wakacyjnym, a więc w lipcu, sierpniu i wresniu, ceny biletów wzrosły o ponad 14 procent w stosunku do analogicznego okresu w 2019 roku, czyli jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa. Szef Ryanaira wskazuje, że w sumie ceny mogłyby wzrosnąć jeszcze mocniej, ale wiosną przewoźnik musiał nieco wyhamować z podwyżkami, by ratować spadający popyt z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Solidnie rosły też w minionym półroczu przychody pozalotnicze – w komunikacie Ryanaira czytamy, że statystyczny pasażer wydaje już średnio 23 euro na pierwszeństwo wejścia na pokład, dodatkowy bagaż czy wybór miejsca w samolocie.
Co dalej? Pozytywne perspektywy, ale jest niepewność
Ryanair zachowuje ostrożny optymizm, jeśli chodzi o ten i przyszły rok. W bieżącym roku fiskalnym przewoźnik planuje przewieźć 168 mln pasażerów i zanotować zysk netto w wysokość 1-1,2 mld euro. To oznacza, że w sezonie zimowym linia zanotuje stratę, ale nie tak dużą, jak sądziła wcześniej.
– W czasie recesji ludzie nie rezygnują z podróżowania, tylko przerzucają się na najtańszego dostawcę usług, a takim jest Ryanair. Mamy silne fundamenty do dalszego wzrostu i w połączeniu z wzrostem cen uważamy, że przed nami przynajmniej 18 miesięcy wzrostu – mówi O’Leary.
Nie ukrywa jednak, że przed linią jest sporo wyzwań, a optymistyczne projekcje może zakłócić jeszcze szybszy wzrost inflacji, dalsza esklacja sytuacji w Ukrainie, a także kwestia dostawy nowych samolotów. Jak pisaliśmy na naszych łamach, Ryanair poinformował o opóźnieniach w dostawach nowych samolotów od Boeinga, które mogą mocno wpłynąć na plany rozwoju przewoźnika w przyszłoroczne wakacje.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?