Bogatym turystom znudziły się tropiki. Teraz wolą zdobywać „Krainę Lodu”
Już nie Malediwy, Bahamy czy Seszele, ale… rejsy wycieczkowe na Arktykę i Antarktydę są najmodniejszym i najdroższym przeżyciem, które chcą odhaczyć najbogatsi podróżnicy. A branża wychodzi im naprzeciw, tworząc niezwykłe oferty.
Przez lata najbardziej luksusowe podróże oznaczały wyjazdy do rajskich i egzotycznych miejsc naszego globu. Kierunki były różne, ale łączyły je jednak piękne plaże, kolorowe drinki i wysokiej jakości obsługa, która była w stanie sprostać nawet najbardziej zaskakującym zachciankom bogaczy. Jednak teraz, gdy większość ekskluzywnych wysp i kurortów, jest świetne skomunikowana z resztą świata, takie wyjazdy przestały robić… wrażenie. Zmiana podróżniczego frontu była więc jedynie kwestią czasu.
Sprawdź najlepsze oferty na wczasy Reklama
Dziś triumfy świecą rejsy, które zabiorą bogatych turystów nie tam, gdzie mogą obserwować palmy i biały piasek, a bezkresne połacie lodu. Hitem stały się wyprawy na Antarktydę lub Arktykę. A właściwie do ich wybrzeży, bo jak się okazuje, ludzie chcą je oglądać, ale najchętniej z okien ogrzewanej kabiny i bez ograniczania wygód.
– Oczekiwania ludzi się zmieniły – tłumaczy Bob Simpson, wiceprezes Abercrombie & Kent w rozmowie z portalem Skift. – Nie można umieścić dzisiejszego luksusowego podróżnika w kabinie o powierzchni 9 mkw z podwójnym łóżkiem i małym okienkiem w kajucie – dodaje.
Dlatego luksusowe rejsy wycieczkowe, nawet jeśli tylko „zahaczają” o najbardziej dziewicze miejsca świata, oferują wszystko, to, czego mógłby oczekiwać bogaty człowiek. Wysokiej klasy alkohole, wygodne łóżka, SPA i wykwitną kuchnię. Do dyspozycji gości pozostają też różne dodatkowe środki transportu – od helikopterów, przez pontony, rowery górskie aż po kajaki, które w razie potrzeby pozwolą obserwować widoki z innej perspektywy. Oczywiście tylko na chwilę, bo nie po to wydaje się fortunę, żeby marznąć na wyczerpującej wyprawie.
– Doświadczenie stało się walutą. Ludzie chcą opowiadać ciekawe historie swoim przyjaciołom i rodzinie. Pojechaliśmy na Grenlandię i widzieliśmy wszystkie te rzeczy – mówi Rick Meadows, prezes innej luksusowej firmy Seabourn. – Opowiadają to w pokoju pełnym ludzi, którzy nigdy tego nie przeżyją.
Dodatkową mobilizacją dla bogatych turystów są zmiany klimatyczne. Gdy lodowce topią się szybciej niż kiedykolwiek, ludzie mają poczucie, że to może być ostatnia okazja szansa na zobaczenie tej czy innej „krainy lodu”. Niestety tzw. „turystyka ostatniej szansy” przynosi więcej szkody niż pożytku. A ci, którzy chcą czym prędzej nadrobić podróże do zagrożonych miejsc, tylko przyczyniają się do ich degradacji.