Prostujemy półprawdy o lotnisku Warszawa-Radom. 7 rzeczy, które musimy sobie na starcie wyjaśnić
Była wielka feta, przemówienia i wszechobecny zachwyt nad architekturą nowego terminala. I słusznie, bo uruchomione w czwartek z wielką pompą Lotnisko Warszawa-Radom (relacjonowaliśmy obszernie to wydarzenie na łamach Fly4free.pl) to w tej chwili najnowocześniejszy port lotniczy w kraju. Ale w ostatnich dniach, a także podczas samej inauguracji pojawiło się wiele tematów, które zasługują na omówienie lub komentarz. Pojawia się sporo manipulacji, trochę półprawd, a także klasycznych „fake newsów” (ulubione słowo premiera Mateusza Morawieckiego), które zasługują na zajęcie jasnego stanowiska. Jakie to sprawy? Zapraszamy do lektury.
Ayia Napa od 2609 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Djerba od 2895 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Riwiera Albańska od 1719 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Modlin)
1. Próbuje się nam wmówić, że lotnisko Warszawa-Radom to nie jest temat polityczny
Czytam na portalu pasazer.com wywiad z rzeczniczką PPL Anną Dermont, który zaczyna się od słów.
– Już po ogłoszeniu decyzji o przebudowie lotniska cywilnego w Radomiu w 2018 roku w przestrzeni medialnej inwestycja stała się przedmiotem dyskusji i wielu kontrowersji, ponieważ bezpodstawnie dodano do niej polityczną otoczkę związaną z portem lotniczym Warszawa-Modlin, pompowaną przez jedynego działającego tam z resztą do dziś przewoźnika – mówi Dermont.
Skoro lotnisko nie powstało z pobudek politycznych, tylko stricte rynkowych, to jak w takim razie interpretować słowa Marka Suskiego, który jesienią 2021 roku podczas konferencji prasowej na placu budowy radomskiego lotniska powiedział.
– Pamiętam, kiedy razem z posłem Adamem Bielanem poszliśmy do prezesa Kaczyńskiego, by przekonać go do pomysłu budowy nowego lotniska w Radomiu. Prezes powiedział wtedy: Tak, Radom to miasto, które poniosło ogromne straty w okresie PRL, były wydarzenia czerwcowe, ścieżki zdrowia, potem zabrano Radomiowi status miasta wojewódzkiego (…). Prezes powiedział tak: Zrobimy wszystko, by pokazać mieszkańcom Radomia, że nowe władze dbają o to miasto (…) Budowa tego lotniska to jest nowy dowód na to, że chcemy się bohaterom radomskiego czerwca odwdzięczyć za tę piękną kartę w historii Polski – cytowaliśmy jego słowa na łamach Fly4free.pl.
Słowa te zresztą Suski mniej więcej powtórzył w czwartek, tym razem jednak dodając, że prezes Kaczyński oprócz uhonorowania Radomia dostrzegł tam też oczywiście duży biznesowy potencjał.
Jeśli to nie jest dowód na „polityczną otoczkę” towarzyszącą temu projektowi, to nie wiem, co innego mogłoby nim być.
Tym bardziej, że…
2. Sami politycy PiS przyznają, że gdyby mieli kontrolę nad Modlinem, Radomia by nie było
Mówił o tym choćby w czerwcu 2021 roku Marcin Horała, czyli rządowy pełnomocnik ds. Budowy CPK. Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury wypalił on, że gdyby kilka lat wcześniej marszałek Mazowsza – mający 1/3 udziałów w spółce zarządzającej Modlinem – zgodził się na ich odsprzedanie państwu, to inwestycji w Radomiu by nie było (pisze o tym m.in. Rynek Lotniczy).
Kilka lat wcześniej równie jasno mówił o tym ówczesny szef PPL, Mariusz Szpikowski.
– Jeśli zapadnie decyzja o budowie CPL, musimy mieć rozwiązanie pomostowe. Dlatego niechętnie, ale zainwestuję pieniądze w rozbudowę lotniska w Modlinie, bo w obecnej sytuacji nie mamy innego wyjścia. Ale tylko pod warunkiem, że zostanie poprawiona infrastruktura – zostaną dobudowane drogi, np. łącznik z autostradą A2, lepszy dojazd z południa Warszawy, a także linia kolejowa prowadząca na lotnisko (…) Nie mamy możliwości zmuszenia linii do wyprowadzki z Chopina, ale w granicach obowiązujących przepisów trzeba będzie zrobić tak, by dla niektórych przewoźników wybór Modlina był naturalny – mówił latem 2016 roku Szpikowski.
3. Jak to jest z tymi krytykami i niedowiarkami?
Zarówno premier Mateusz Morawiecki jak i uroczy prowadzący inaugurację Krzysztof Ziemiec, sporą część swoich przemówień poświęcili krytykom, sceptykom i niedowiarkom, którzy albo w ogóle nie wierzyli w to, że lotniska uda się zbudować, a nawet jeśli wierzyli, to byli przekonani, że będzie malutkim hangarem połączonym z ziemną lepianką. Tymczasem my pokazaliśmy niedowiarkom! Ha!
I wszystko jest super, tyle tylko, że… żaden krytyk budowy lotniska nigdy nie kwestionował tego, że lotnisko nie powstanie. Nawet wtedy, gdy projekt notował kolejne opóźnienia (o których ostatecznie się nie mówi, bo przypadły na okres pandemii koronawirusa, więc tak naprawdę wyszły nawet tej inwestycji na plus) albo gdy jego kosztorys drastycznie wzrósł (ostatecznie budowa kosztowała niemal 2 razy więcej niż wskazywały na to estymacje ze słynnego raportu firmy Arup). Ba, gdyby rządzący powiedzieli, że zbudują w Radomiu wierną kopię Burdż Chalifa, też byłbym skłonny w to uwierzyć. Bo też nie o samą budowę chodziło niewiernym Tomaszom, ale o to, jak trudno będzie to lotnisko wypełnić pasażerami. I jak trudno będzie zachęcić do latania z niego linie lotnicze. I o to, że zapowiedzi o tym, że tanie linie i czartery ot tak przeniosą się 1:1 z Warszawy do Warszawy-Radomia są kompletnie nierealistyczne. I paradoksalnie, na razie nic nie udowodniono. Ja naprawdę kibicuję radomskiemu lotnisku (fakt, trochę na zasadzie, że skoro już wydano te 800 milionów, to niech terminal pęka w szwach od podróżnych), ale nie mogę nie zauważyć, że rok temu lotnisko planowało obsłużyć w pierwszym roku operacji 250 tysięcy pasażerów, a dzisiaj prezes PPL ostrożnie mówi o nieco ponad 100 tysiącach podróżnych. Skąd tak duże różnice? Odpowiedź jest prosta.
4. Lotnisko dla tanich linii bez tanich linii
To jest absolutny paradoks: lotnisko Warszawa-Radom powstało, by przejąć ruch niskokosztowy i czarterowy z Lotniska Chopina. I zrobić tam miejsce dla LOT, bo narodowy przewoźnik skarżył się, że na stołecznym lotnisku brakuje mu miejsca na ekspansję. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że linia, dla której robiono miejsce w Warszawie, jest na starcie… jedynym regularnym przewoźnikiem portu Warszawa-Radom. Mało tego, z wyliczeń wynika, że w pierwszych miesiącach działania portu odpowiada za ponad 80 procent oferowania na lotnisku.
Oczywiście, oferuje bilety w bardzo dobrych cenach, ale przecież nie takie było założenie. Minister Marcin Horała, którego zapytałem o tę kwestię, uspokaja, że to dopiero pierwszy dzień działania lotniska i inni przewoźnicy na pewno się zgłoszą. I oby miał rację, bo pojawienie się kogoś z dwójki Ryanair/Wizz Air wydaje się niezbędne do sprawnego funkcjonowania lotniska w zimowym rozkładzie lotów (który zaczyna się pod koniec października i na który do tej pory nie ogłoszono ani jednego połączenia – czarterowego ani regularnego).
5. PPL promuje Radom (słusznie!), jednocześnie atakując drugie low-costowe lotnisko ze swojego portfolio
To jest co najmniej mało profesjonalne. Nie ma bowiem praktycznie ani jednego wywiadu prezesa Wojtery czy innych przedstawicieli PPL bez szpilek (w najlepszym razie) czy zmasowanej krytyki lotniska w Modlinie. Przykład? Czytam wywiad prezesa Wojtery w serwisie Business Traveller. Pada pytanie o to, że ten dojazd do Radomia to jednak nie jest taki krótki ani wygodny. Odpowiedź prezesa? „Siódemka” do Gdańska jest remontowana i będzie modernizowana jeszcze długo, więc do Modlina też będzie się jechało dłużej.
I ja oczywiście rozumiem promowanie lotniska Warszawa-Radom za wszelką cenę (i uważam, że PPL promuje swoje nowe lotnisko bardzo dobrze). Nie rozumiem jednak, dlaczego PPL zapomina, że, że lotnisko w Modlinie… to jest lotnisko PPL, w którym państwowa spółka ma ponad 33 procent udziałów. To zaś oznacza, że PPL mimo wszystko powinno zależeć na tym, aby Modlin też prosperował. A te wszystkie komentarze… nie wiem, może jestem przewrażliwiony, ale takie przeciwstawianie dwóch lotnisk z jednej grupy właścicielskiej zalatuje mi działaniem na szkodę spółki.
I nie wystawia dobrego świadectwa PPL, który ma ambicje, by wzorem takich firm jak Swedavia czy hiszpańska AENA stać się wielkim integratorem polskich portów regionalnych. Przejmować udziały w mniejszych lotniskach i kształtować ich politykę…
6. Podziękowania Marka Suskiego
Zasługi słynnego posła dla budowy lotniska w Radomiu są jasne i nie zamierzam ich umniejszać. Tym bardziej, że w swoim liście potwierdził je sam Prezes. Ale jakoś tak nie mogę przejść do porządku dziennego do podziękowań posła Suskiego, który wymienił z nazwiska posła i byłego prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka.
– Andrzej Kosztowniak rozpoczął budowę lotniska, kiedy był prezydentem. Bez niego to lotnisko by nie ruszyło i nie bylibyśmy dziś tu, gdzie jesteśmy – mówił o jego zasługach Suski.
Z kolei premier Mateusz Morawiecki mówił o „zdjęciu klątwy z Radomia”. Doskonale wiemy, o co chodzi: krzywdzące stereotypy, chytrą babę z Radomia, lotnisko, na którym zgubił się John Travolta.
Co to ma wspólnego z Kosztowniakiem? Otóż ten jakże chwalony polityk faktycznie położył podwaliny pod radomską awiację, ale nie napisał jej zbyt chwalebnej karty. A nawet wręcz przeciwnie. Kosztowniak stał bowiem za budową lotniska, ale nie Warszawa-Radom, tylko Portu Lotniczego Radom. Tego samego, na którym przez długie miesiące hulał wiatr, w które wpompowano grube miliony złotych i które było tematem żartów i kpin w całej Polsce. I można oczywiście przyznać Suskiemu rację, choć to dość karkołomna logika: gdyby nie kompletna klęska Portu Lotniczego Radom, nigdy nie powstałby Port Lotniczy Warszawa-Radom. Ale żeby od razu uznawać z tego powodu polityka za ojca chrzestnego sukcesu?
7. Czy lotnisko Warszawa-Radom jest lotniskiem dla Warszawy?
Nie mam zamiaru nabijać się z nazwy, bo naprawdę, w całej Europie są dziesiątki przykładów prowincjonalnych lotnisk (podobnie jak pan Wild kilka dni temu w Katowicach – mam nadzieję, że nikogo nie obrażę tym stwierdzeniem), które biorą sobie nazwę najbliżej położonej metropolii (nawet jeśli nie jest położona zupełnie blisko).
Pozostaje jednak pytanie o to, czy uda się spełnić wstępne założenie lotniska, czyli przekonać do niego samych warszawiaków. Czy sam PPL w to wierzy? W ostatnich miesiącach nastąpił zwrot, jeśli chodzi o narrację w temacie głównych odbiorców portu lotniczego – teraz mówi się o tym, że jest to okno na świat dla mieszkańców Radomia i okolic, ale też Kielc i całego województwa świętokrzyskiego. I jest to oczywiście prawda. Tak samo jak to, że lotnisko jest też ogromną szansą na cywilizacyjny rozwój Radomia. Ale faktem jest też, że bez pasażerów z Warszawy to lotniskom nie ma szans na komercyjny sukces czy osiągnięcie rentowności. Można to zrobić tylko poprzez ofertę, która będzie wyróżniała Radom na tle innych lotnisk. Nie tylko Modlina i Lotniska Chopina, ale też takich portów jak Katowice czy Gdańsk. Bo paradoksalnie – przy wysokich cenach biletów na warszawskim rynku, Radom będzie konkurował o serca pasażerów z Warszawy także z tymi lotniskami. A czy przy rozbudowanej sieci autostrad i dróg ekspresowych odległość tych lotnisk od Warszawy sprawia, że nie mogą być one alternatywą dla podróżnych ze stolicy? Kalkulując ceny biletów dla 4-osobowej rodziny? Jak najbardziej mogą.






