Fly4free.pl

Pieczątki i wizy w paszportach. Masz się czym pochwalić? Sprawdzamy czy to fetysz czy relikt przeszłości

Wizy w paszporcie
Foto: ArtWell / Shutterstock

Są tacy, których paszport pęcznieje od wiz oraz stempli z najbardziej odległych państw świata. Inni mają puste strony, marząc o ich wypełnieniu. Wbrew pozorom, niekiedy nie jest to takie łatwe i proste. „Złe wizy” mogą być przyczyną sporych problemów.

Pokaż mi swój paszport, a powiem Ci… gdzie podróżowałeś.

Jeszcze w latach 80-tych powyższy cytat byłby jak najbardziej prawdziwy. Paszport był najważniejszym dokumentem dla każdego podróżnika – swoistym „pamiętnikiem wyjazdowym”. Wizy, pieczątki, adnotacje. Z Europy, Azji, Ameryki Południowej. Kolorowy zawrót głowy.

Czasy jednak się zmieniają. Coraz częściej „papierową” wizę zastępuje jej wersja elektroniczna. Równie ważna, ale w odróżnieniu od tej „klasycznej”, nie możemy potem pochwalić się nią w paszporcie. Otwarcie granic w przypadku części kontynentów (i wszystkie dobrodziejstwa, które z tego powodu wynikają) także spowodowały, iż mamy mniejsze szanse na zapełnienie swojego paszportu pięknymi pieczątkami.

Pokazując to na przykładzie: gdy wsiądę do samochodu w Krakowie, mogę dojechać nad brzeg Atlantyku bez wyciągania paszportu z kieszeni, mimo faktu przejazdu przez 4-5-6 i więcej państw.

W efekcie może dojść do śmiesznej sytuacji: widząc paszport swojego znajomego, w którym nie będzie żadnej wizy ani pieczątki, nie możemy z góry wyrokować, że ta osoba nie podróżuje. Wręcz przeciwnie, być może non-stop jest w drodze. Ale eksploruje te miejsca, gdzie Polacy nie potrzebują paszportu…

Czy naprawdę stemple graniczne odchodzą do lamusa?

Foto: Paweł Kunz, Fly4free.pl / archiwum prywatne

Nieautoryzowane wpisy w paszporcie

Niedawno na naszych łamach wymieniałem kraje, do których Polacy mogą się udać „na dowód”, nie mając paszportu. Nie jest ich wcale aż tak mało. Podróż do któregokolwiek z tych państw nie pozostawi śladu w waszym dokumencie z okładką w kolorze burgundzkiego wina.

Czy to aż takie ważne? Wizy wyznacznikiem podróży?

– Uwielbiam nowe wpisy w paszporcie. To coś, co zawsze wprawia mnie w dobry humor. Lubię wracać do oglądania niektórych z nich. Od razu przed oczami staje mi obraz danego kraju.

Poznajcie Jacka, wizoholika. To przypadek nieco ekstremalny, bo Jacek „podbija” sobie paszporty (liczba mnoga, ponieważ co 3-4 lata zmienia paszport) samodzielnie. Jak to możliwe?

– W niektórych krajach popularne jest stemplowanie paszportu pieczątkami okolicznościowymi. Korzystam z tego ile wlezie. Stempelek z Machu Picchu, z Liechtensteinu, z wysp na Pacyfiku. Paszport wygląda bardzo kolorowo, wspomnienia wracają – mówi mi Jacek.

Problem w tym, że takie działanie może sprowadzić na nas… spore kłopoty. Na forum Fly4free.pl toczyła się dyskusja na ten temat. Padały różne argumenty – jednym z nich był fakt, iż z formalnego punktu widzenia, nie można tego robić.

Dlaczego? Ponieważ wszystkie wpisy w paszporcie muszą być dokonywane jedynie przez upoważnione do tego organy. Osoba pracująca w punkcie informacji turystycznej w Liechtensteinie na pewno takim organem nie jest 😉

Warto wspomnieć o możliwych konsekwencjach. Od tych łagodnych (pytania ze strony Straży Granicznej, co robi dany wpis w paszporcie) po naprawdę poważne – w skrajnych przypadkach dokument może być potraktowany jako nieważny. I wtedy skala naszych problemów znacząco wzrośnie.

Muszę się do czegoś przyznać – ja również nie jestem niekiedy wolny od tego grzechu. Przeglądając moje archiwalne paszporty, widzę tam kilka tego typu kwiatków. Tak, z Liechtensteinu również, co widać na załączonym zdjęciu 😉

Pieczątka z Liechtensteinu
Foto: Paweł Kunz, Fly4free.pl / archiwum prywatne

Problemy związane z posiadaniem wizy

Zostawiając nieco z boku kwestię fetyszu podróżniczego i sposobu, dzięki którym niektórzy znacząco powiększają swoje wyjazdowe ego („Popatrz na moje wizy i pieczątki w paszporcie”), muszę wspomnieć o sytuacjach, w których posiadanie wpisu w naszym dokumencie podróżnym – niezbędnego do wjazdu na teren danego państwa – może ściągnąć na nas duże problemy. Przykład? Kwestia podróży do Izraela.

Internet pęka od opowieści osób, które musiały gęsto się tłumaczyć izraelskim pogranicznikom z posiadanych pieczątek w paszporcie. Wiza z Iranu może (ale nie musi) spowodować długie przesłuchanie, dotyczące celu naszej podróży.

Podobnie działa to w drugą stronę: wpis z Izraela może utrudnić lub wręcz uniemożliwić podróż do części krajów arabskich. Na szczęście, aktualnie na lotniskach w Izraelu otrzymujemy wizę wjazdową w postaci osobnej kartki, która nie jest wklejona w paszport. To mocno ułatwia sprawę.

Może być jeszcze gorzej. W ubiegłym roku grupkę moich przyjaciół z forum Fly4free.pl, z którą podróżowałem do Izraela, spotkała przykra i bardzo nerwowa sytuacja. Przypomnę fragment tej opowieści.

* * *

[…] W moim aktualnym paszporcie mam wklejoną wizę do Iranu. Mam w nim także wizy do m.in. Kazachstanu, Chin, Rosji, kilku krajów afrykańskich. Dodatkowo, w tym roku już byłem w Izraelu. Jednym słowem: paszport obieżyświata. Lecimy grupką 6-osobową, każdy z nas odwiedził wiele krajów i przekraczał niejedno przejście graniczne. Wszyscy szykujemy się na ciekawy dzień.

[…] Na pierwszy ogień idę ja. Kilka pytań o cel podróży, zdziwienie, że przylatuję na kilkanaście godzin, pobieżne kartkowanie paszportu (żadnych pytań o moją wizę irańską, to ważne w kontekście późniejszych zdarzeń) i za chwilę mam w ręce wizę wjazdową do Izraela […] Trójka z nas przechodzi relatywnie szybko, ale potem… zaczynają się problemy. Kolejna osoba (Tomek) ma w paszporcie wizę turecką i irańską. Następuje długie „maglowanie”, wypytywanie się o cel wizyty w Izraelu, powody odwiedzin w Turcji. Pytania są dziwne, urzędnik spokojnym głosem każe Tomkowi przejść do innego pomieszczenia, gdzie ma nastąpić dalsze przesłuchanie. Ostatnią osobą z naszej grupy jest Kamil, który w ubiegłym roku razem z żoną zwiedzał przez tydzień Iran. Tutaj sytuacja podobna: nietypowe pytania, dokładne kartkowanie paszportu… których finałem jest skierowanie na dodatkowe przesłuchanie. Nie pozwolono nam na pozostanie z naszymi kolegami.

[…] Pojawia się zdyszany Tomek – po blisko 2 godzinach „maglowania” Tomek został wypuszczony. Razem z nimi przetrzymywano również dwójkę innych Polaków, prowadzący przesłuchanie nie chce wierzyć, że ktoś może przylecieć do Izraela na kilkanaście godzin. Mur niezrozumienia: wszyscy byli uprzejmi, ale stanowczy. Świetnym angielskim zakomunikowali, że muszą uzyskać dodatkowe informacje. Jak relacjonuje Tomek, gdy opowiadał urzędnikowi, że w Iranie m.in. jeździł na nartach – był szczegółowo wypytywany o góry w Iranie, włącznie z powątpiewaniem, czy w tym kraju da się jeździć na nartach. Nasi koledzy widzieli, że próbowaliśmy się z nimi skontaktować, trwało przesłuchanie, nie odbierali telefonów.

Co działo się z Kamilem?

[…] Prześwietlali mnie skrupulatnie: rodzina, stan cywilny, gdzie pracuję i jak pracuję. I dodatkowo: co robi moja żona, czym się zajmuje dokładnie jako geolog. Potem prowadzący podsunął mi karteczkę, abym podał dane dotyczące mojego pracodawcy i mojego domu. A tam konieczność odpowiedzi na pytania o telefony i adresy e-mail, oraz imiona rodziców i dziadków. Jak wpisałem numer firmowy, a nie dodałem adresu mailowego do naszej kancelarii – to od razu pytano, dlaczego go nie podałem…

[…] zostałem zasypany pytaniami o znajomych w Turcji albo Iranie. Nie mam takich, więc powiedziałem, że to mnie chyba nie dotyczy. Prowadzący wziął mój telefon i wpisał prefix numeru do Iranu i Turcji. Okazało się, że mam numer WhatsApp kogoś z Iranu, prawdopodobnie któregoś z taksówkarzy albo właścicieli hosteli. Sam byłem zdziwiony – a mina prowadzącego sprawiła, że zacząłem się pocić.

Jaki był finał tej historii? Zapraszam do przeczytania całego artykułu, który opisywał ów wyjazd.

Pieczątka...z Radomia?!

Spora część moich podróżniczych znajomych jest mocno „zakręcona” na punkcie odbytych lotów, kolejnych odwiedzonych państw, kolorowych wiz z nietypowych miejsc. Dla nich wyjazd bez pieczątki jest jak obiad bez deseru: był smaczny, ale jednak czegoś brakowało.

Niekiedy przybiera to zabawną postać: kilka miesięcy temu wybraliśmy się w podróż na Ukrainę, której głównym celem był… przelot na trasie Lwów – Radom. Po co? Aby móc uzyskać w Porcie Lotniczym w Radomiu pieczątkę w paszporcie, dokumentującą przebycie owej trasy. Mina pograniczników w Radomiu (przylecieliśmy do Polski spoza strefy Schengen, mogliśmy poprosić o taką pieczątkę) – bezcenna 😉

Dziwne? Może tak. Głupie? Dla części osób na pewno. Inni widzą w tym kolejne hobby.

Wizy w paszporcie
Foto: Paweł Kunz, Fly4free.pl / archiwum prywatne

Czy warto zdobywać nowe wpisy w paszporcie?

Mania stemplowania ma swoje dobre i złe strony. Pamiętajmy, że paszport nie jest z gumy – a miejsce na kolejne wpisy kurczy się w szybkim tempie. Kwestię „ozdobnych” wpisów w tym dokumencie najlepiej skomentował chyba jeden z naszych czytelników, macq91:

– Szkoda miejsca na takie stemple. Potem brakuje stron w paszporcie.

Co do legalności takich działań, spójrzcie sami na odpowiedź, którą otrzymał od Naczelnika Wydziału Paszportów jeden z moderatorów naszego forum Fly4free.pl, Zeus:

Informacja o paszportach i pieczątkach
Foto: Zeus / Forum Fly4free.pl

Obywatel świata

Wróćmy do tych, którzy wizy w paszportach traktują jako coś niezbędnego. Sławek Muturi to jedna z takich osób: był wszędzie. Od Afganistanu do Zimbabwe. Odwiedził każdy kraj na świecie – jego kolekcja paszportów budzi respekt. Trudno się dziwić: przy realizacji takiego planu, ilość wolnego miejsca w paszporcie kończy się błyskawicznie.

Co wtedy? Wymiana dokumentu… i (raczej prędzej, niż później) powtórka sytuacji. Dla Sławka ozdobna pieczątka z Liechtensteinu albo Machu Picchu oznaczałaby brak miejsca na kolejne wizy, niezbędne do podróży. W ilu krajach był Sławek?

– To zależy, jakie kryteria przyjąć. Dla niektórych wykładnią jest Organizacja Narodów Zjednoczonych, która ma 193 członków. Ale jak sam dobrze wiesz, jest wiele terytoriów i państw, które ciężko sklasyfikować. Bo jak na przykład podejść do takiego Kosowa? Polska uznaje je jako odrębne państwo, ale już na przykład Hiszpania czy Rumunia – nie. Co z Portoryko, z Guam, z Gibraltarem, z Grenlandią? Ja byłem we wszystkich krajach z listy ONZ. A dodatkowo odwiedziłem kilkadziesiąt innych terytoriów. Kiedyś liczyłem, wyszło mi 224.

Zachęcam do przeczytania całego wywiadu ze Sławkiem Muturi, który miałem przyjemność przeprowadzić – to fascynujący rozmówca i doświadczony podróżnik.

Paszporty Sławka Muturi
Foto: Paweł Kunz, Fly4free.pl / archiwum prywatne

Paszport dowodem na odbycie podróży?

Co z tymi wizami i pieczątkami? Na pewno NIE SĄ wyznacznikiem tego, jakimi jesteście podróżnikami. To nie jest wyścig, w którym „więcej” oznacza „lepiej”.

Miła pamiątka? Obowiązek, który należy spełnić, aby móc odwiedzić dany kraj? Hobby? Myślę, że każdy powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie we własnym zakresie 😉

…a z tymi spośród was, którzy chcą obejrzeć kilkanaście rzadkich stempli i wiz w paszportach, podzielę się linkiem do archiwalnej galerii w jednym z artykułów na naszym portalu – znajdziecie ją tutaj.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »