Zmiana zasad na Mount Evereście. Minimum 35 tys. USD i „dowód kondycji”
Minimalna cena wyprawy ustalona na poziomie 140 tys. PLN, dowód sprawności fizycznej i zaostrzone wymogi wobec firm organizujących wspinaczkę – tak mają wyglądać nowe zasady na Mount Evereście. Regulacje, które mają zadbać o bezpieczeństwo wspinaczy i ochronę góry zaczną obowiązywać już w przyszłym roku.
Tylko w tym sezonie podczas wędrówki na Mount Everest zginęło 11 osób. Aż 9 z nich zmarło czekając… w kolejce do szczytu. Jeśli widzieliście słynne zdjęcie sprzed kilku miesięcy, na którym długi ogonek wspinaczy ustawia się, by w końcu mieć swoją szansę na zdobycie upragnionej góry, to pewnie nawet nie dziwi was ta informacja.
Tymczasem tłumy to ostatnia rzecz, która powinna przychodzić nam na myśl, gdy wyobrażamy sobie wspinaczkę na najwyższą górę świata. To m.in. dlatego o konieczności ograniczenia liczby ludzi wspinających się na Mount Everest mówi się od kilku lat. Wreszcie po setkach rozmów i konsultacji, nepalscy urzędnicy wydali w tej sprawie oficjalne oświadczenie. Zaprezentowali też konkretne pomysły i rozwiązania problemu.
Przede wszystkim urzędnicy chcą wymagać „dowodu dobrej kondycji”. To znaczy, że każdy ze wspinaczy chcących wejść na Mount Everest musiałby wcześniej udowodnić, że był już na innej poważnej wyprawie i że poradzi sobie także z najwyższym szczytem świata. Zezwolenie otrzymają też tylko ci, którzy zapłacą za wyprawę co najmniej 35 tys. USD. Ten wymóg ma sprawić, że firmy nie będą się licytować, która z nich zorganizuje wejście taniej, a co za tym idzie – nie będą obniżać standardów bezpieczeństwa. Trzecia zmiana dotyczy już bezpośrednio organizatorów. Aby firma mogła prowadzić turystów na Mount Everest będzie musiała wcześniej udokumentować 3-letnie doświadczenie w branży wypraw na duże wysokości.
Zgodnie z zapowiedziami nowe zasady zaczną obowiązywać już od wiosny 2020 roku. Na razie rząd nie zdecydował o zmniejszeniu liczby przyznawanych licencji. Taki pomysł rozważano w poprzednich latach. Wtedy też przepisy miały zabronić wchodzenia na szczyt osobom przed 18. i po 75. roku życia.
Skalę rosnącej popularności idealnie pokazują liczby. Od 1953 do 2010 r. łączna liczba wejść na szczyt to 3167 osób. Za to tylko w samym 2016 roku takich osób było aż 663. Obecnie mówimy już nawet o 1200 osób rocznie zdobywających pozwolenia od nepalskiego rządu. Specjaliści podkreślają jednak, że obecnie w tej grupie znajduje się wielu ludzi bez żadnego górskiego doświadczenia. Liczą bowiem, że ich bezpieczeństwo zagwarantuje przewodnik. Tym bardziej, że firmy ekspedycyjne robią, co mogą by na najwyższym szczycie świata zagwarantować naprawdę wygodne warunki. Najbogatsi klienci mogą liczyć nawet na ogrzewane namioty wyposażone w normalne łóżka z materacami, a nawet szafę i biurko. Nie wierzycie? Zobaczcie ofertę rosyjskiego biura 7 summits, który swoje wyprawy opiera o kilkadziesiąt osób do obsługi – w tym aż 6 kucharzy i 35 szerpów.
Trzeba też wziąć pod uwagę, że nieprzygotowanie do wspinaczki, które często kończy się śmiertelnie, to tylko jeden z wielu problemów, jakie tworzy masowa turystyka na najwyższym szczycie świata. Każdego roku ludzie zostawiają tam tony śmieci – w tym zużytego lub zniszczonego sprzętu alpinistycznego. Z danych Komisji Kontroli Zanieczyszczeń Parku Narodowego Sagarmatha (SPCC) wynika, że wspinacze w Nepalu tylko w 2017 r. zabrali ze sobą blisko 25 ton śmieci i dodatkowe 15 ton ekskrementów. Od kilku lat wszyscy wspinacze muszą też wpłacać kaucję, która jest zwracana, gdy zniosą odpowiednią ilość śmieci. Wielu jednak woli machnąć ręką na pieniądze i pogodzić się z ich utratą zamiast zadbać o czystość góry.