Najbardziej odjechane pomysły wyjazdowe? Ogranicza nas tylko fantazja… i pieniądze
Znudzony kolejnym sztampowym planem na podróż? A może czas na coś naprawdę wyjątkowego?
Plany wakacyjne już ułożone? Bilety do Hiszpanii, Grecji albo Turcji w kieszeni, a w głowie wizja dwutygodniowego odpoczynku w 4* resorcie z wszystkimi wygodami? Względnie wyznaczona na Mapach Google samochodowa trasa na chorwackie wybrzeże?
Touroperatorzy twierdzą, że Polacy w dalszym ciągu uwielbiają klasykę: wakacje kojarzą się z wypoczynkiem w jednym z „turystycznych” krajów. Ale rośnie liczba ofert dla tych, którzy szukają czegoś innego. Uzależnionych od adrenaliny, żądnych przygód lub po prostu mających chęć na coś niesztampowego i wyjątkowego.
Rozmawiam z Markiem, który zajmuje się przygotowywaniem wyjazdów spersonalizowanych dla wymagających klientów.
– W grę wchodzi triada: chęć, pieniądze i czas. Jeżeli wszystkie trzy elementy występują jednocześnie, jesteśmy w domu. Ale często klienci mają czas i chęć na coś nietypowego, lecz nie mają pieniędzy. Albo odwrotnie: pieniądze nie grają roli, chęci są – tylko czasu brakuje.
– Niezbyt rozumiem…
– Jeżeli przychodzi do mnie ktoś, kto zarabia kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy PLN miesięcznie, to często słyszę: ma być nietypowo, ekstremalnie… ale najwyżej 7 dni, panie Marku, bo muszę do firmy wracać.
– I co wtedy robisz?
– Szyję. Szyję wyjazdy na miarę. Jak krawiec.
Sprawdźmy, co można uszyć, mając fantazję, czas (i niekiedy spore pieniądze).
Współczesny Robinson?
W dzieciństwie zaczytywałeś się w książce „Przypadki Robinsona Crusoe”, twoim ulubionym serialem jest „Lost”, a film „Cast Away: Poza światem”, w którym gra Tom Hanks, widziałeś 30 razy? Chyba jest coś dla Ciebie.
Firma Docastaway specjalizuje się w organizacji wyjazdów dla współczesnych Robinsonów. Liczysz się ty… oraz bezludna (no, prawie) wyspa. Zostajesz dostarczony na jedną z niezamieszkałych wysp – najczęściej w grę wchodzi Indonezja oraz Filipiny. Reszta? Cóż, radź sobie sam. Na wyspach są domki na drzewach, niektóre oferują coś w rodzaju domków kempingowych.
Cena? Prawdziwy Robinson obywał się bez pieniędzy. Ty musisz wysupłać minimum 4900 PLN za tydzień pobytu na jednej z wysp.
– Ze względu na idealne odosobnienie tych dziewiczych pustynnych wysp, poczujesz się jak rozbitek, a jednocześnie będziesz cieszyć się komfortem relaksującego wypoczynku na plaży – kuszą przedstawiciele firmy.
Dla tych, którzy nie są gotowi na bycie Robinsonem w wersji hard, istnieje wersja prostsza: „tryb komfortowy”. W tym przypadku również przebywasz na odległej od cywilizacji wyspie… ale masz do dyspozycji stylowe bungalowy i posiłki w formie bufetu.
A dla prawdziwych smakoszy przygody, tych z gatunku osób, które zamiast jeść miód żują pszczoły, a zamiast pić kawę – przegryzają jej ziarna popijając wrzątkiem – coś specjalnego. Już sama nazwa działa na wyobraźnię: to Wyspa Diabła.
Założenia? Ekstremalne, samotne przeżycie. Wulkaniczna wyspa nie oferuje żadnego schronienia, będąc położona na środku Oceanu Spokojnego i dziesiątki kilometrów od cywilizacji. Rozrywka? Możesz wspiąć się na szczyt wulkanu – nie będziesz relaksować się na plaży, ponieważ… nie ma plaży. Idealne miejsce na długi pobyt survivalowe lub detoks od internetu i ciągłego sprawdzania mediów społecznościowych.
Ach, jeszcze drobnostka. Przygotuj 1590 PLN. Na każdy dzień pobytu.
Uwaga, niedźwiedź!
No dobrze, a jeżeli kusi Cię dzika przyroda… a jednocześnie nie chcesz wydać worka złotych monet?
– Svalbard! Nie znam innego miejsca tak łatwo dostępnego z Polski, które oferuje aż taki poziom „dzikości” – w głosie mojego przyjaciela z Sosnowca słychać entuzjazm.
Popieram to w całej rozciągłości. Wyobraź sobie, że stosunkowo niedaleko od naszego kraju jest coś, co wymyka się wszelkim klasyfikacjom. To tutaj poczujesz, że prawie wszystko jest „naj” – a jednocześnie dostaniesz się tu dzięki tanim liniom. Będziesz opędzać się od reniferów, uciekać przed niedźwiedziem polarnym, nie zobaczysz ciemności (lub słońca) przez kilka miesięcy… i wypijesz najlepszą whisky na świecie. Witaj na Spitsbergenie, 1100 km od bieguna północnego.
Mówisz, że to będzie droga przyjemność, a twoja karta kredytowa prewencyjnie sama zamazuje swoje cyferki i numer CVV w obawie, że będziesz chcieć jej użyć? Bez obaw, da się to zrobić naprawdę tanio! Nie wierzysz? Byłem tam kilka miesięcy temu – i wszystko dokładnie opisałem na naszych łamach. Siadaj i czytaj – a nuż znajdziesz w tym inspirację dla swojej kolejnej podróży? Albo spójrz na poniższy kolaż moich zdjęć… i zacznij planować wyjazd.
Wybuchowa przyjemność?
Pamiętasz grę komputerową S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla? Chcesz pochwalić się wizytą w bardzo nietypowym miejscu? Gotowy na post-apokaliptyczną przygodę w pobliżu uszkodzonego reaktora elektrowni atomowej na Ukrainie? Spełnianie marzeń jest bezcenne – to konkretne marzenie kosztować będzie około 240 PLN (70 USD).
Spróbujesz zweryfikować swoje oczekiwania wobec tego miejsca, mając wciąż w gardle gorzki posmak płynu Lugola, który musiałeś wypić w celu ochrony przed promieniowaniem radioaktywnym w 1986 r. (lub pili go twoi rodzice)?
Cóż, miejsce jest nietypowe. Niedługo pochylimy się na naszych łamach nieco bliżej nad fenomenem Czarnobyla – ciekawostką jest to, że moja ostatnia wizyta w tym miejscu miała miejsce… przedwczoraj. I nie byłem tam sam, ale z grupą blisko 30 naszych czytelników!
Przyszykuj się na widok „radioaktywnego” liska, na przejazd w pobliżu kopuły, która przykryła blok reaktora w Czarnobylu (uwierzysz, że osłona ma 162 m długości, 108 m wysokości i jest największą ruchomą konstrukcją na świecie?). Zobaczysz również miasto, w którym czas się zatrzymał, zrobisz zdjęcie przy pomniku Lenina… i zjesz kotlet z pracownikami, zajmującymi się likwidowaniem skutków wybuchu.
Na deser będziesz mógł obejrzeć słynne Oko Moskwy – jedną z najdziwniejszych konstrukcji na świecie. System Duga, niesamowity radar, który sąsiaduje z elektrownią w Czarnobylu. I to wszystko tak blisko Polski – całodzienną wycieczkę w podanej wyżej cenie, obejmującą wymienione atrakcje, możesz zamówić w jednej z wielu agencji w Kijowie.
Polecam. Nie tylko miłośnikom wizji rodem ze Stalkera i MadMaxa. Tylko nie gryź tabliczki, jak autor 😉
Ahoj, przygodo
OK, Czarnobyl brzmi zbyt kosmicznie, wolisz bardziej klasyczną rozrywkę? Pakuj swoją walizkę, skorzystaj z jednej z licznych promocji na loty do Stanów Zjednoczonych, które zamieszczamy na naszych łamach (pamiętasz, niedawno pisaliśmy chociażby o możliwości lotu z Europy do Bostonu za genialnie niską cenę 638 PLN w dwie strony) – a potem już tylko droga przed tobą.
O czym mówię? O wypożyczeniu samochodu kempingowego… i ruszeniu w trasę dookoła Stanów Zjednoczonych. Albo Kanady. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby być i tu i tu 😉
Na rynku jest wiele firm, które oferują szyte na miarę wyjazdy: jedyne, czego potrzebujesz, to dolecieć do Stanów Zjednoczonych. Nie jest to jednak tania przyjemność: taki 17-dniowy pakiet, obejmujący wynajem kampera, wybrane wstępy do miejsc na planowanej trasie, część posiłków oraz inne atrakcje, kosztuje nawet 20 tys. PLN.
Znacznie taniej zrobić to w stylu „Fly4free”: samodzielnie wynająć kampera przez internet, zdać się na swoją własną trasę po USA lub Kanadzie, posiłki przygotowywać w samochodzie – w końcu do tego służy kuchnia w kamperze, prawda?
I nagle okazuje się, że wymarzona podróż, Niagara, bezdroża Teksasu, plaże Florydy, cuda przyrody Yellowstone – nie muszą kosztować fortuny.
A może coś z biurem?
Kręci ciebie egzotyka i coś nietypowego, ale boisz się organizacji na własną rękę? Możesz skorzystać z oferty jednego z wielu biur podróży, które mają coś dla każdego. Czasy, gdy touroperator mógł zaproponować jedynie „trójkąt bermudzki” (Włochy, Grecję, Hiszpanię) bezpowrotnie minęły.
– Spełniamy marzenia Polaków o egzotycznych podróżach w każdy zakątek globu. Dziś możesz wybrać z ponad 200 propozycji wyjazdów kulturowo-poznawczych na 7 kontynentów, podczas których dbamy o każdy szczegół wyprawy – zachwala jedno z polskich biur podróży, specjalizujące się w nietypowych wyjazdach.
Jakie jest ograniczenie? Chyba tylko wyobraźnia. I (niestety) pieniądze. Szybki rzut oka na genialnie zapowiadającą się trasę, obejmującą Argentynę i Chile (z Przylądkiem Horn), albo Antarktydę. Ups, boli.
…ale nikt nie powiedział, że TAKIE wyprawy są tanie. Często cena wynika bezpośrednio z kosztów organizacji wyjazdu na drugi koniec świata. Niektóre z miejsc są niedostępne innym sposobem – pozostaje tylko postąpić według dewizy „płać i płacz”.
Dookoła kuli
Nic z powyższego nie sprawiło, że zabiło szybciej twoje serce? OK, wyciągamy propozycję z kategorii „waga ciężka”. Podróż dookoła świata, RTW (round the world).
Kiedyś planowanie takie podróży przypominało naradę wojenną przed bitwą pod Waterloo: mapy sztabowe, multum informacji, brak konkretów, sprzeczne dane, dużo białych plam i spora doza niepewności. Teraz? Klikasz kilka razy w internecie – i masz w koszyku wycieczkę dookoła świata. Tylko zapłać, w przerwie między zakupem pomidorów i chleba.
Żartuję? Ależ skąd! Moja redakcyjna koleżanka, Aneta Zając, napisała na naszych łamach o nowej ofercie… w sklepach Lidl, które oprócz wymienionych wiktuałów sprzedają również wycieczkę, trwającą 114 dni i przebiegającą przez 30 państw na 5 kontynentach.
A może jednak chcesz złożyć sobie taką podróż RTW samodzielnie? Pomożemy! Ponieważ jesteśmy w miejscu, gdzie porady dotyczące taniego podróżowania są w cenie – istnieje pewna trasa dookoła świata, którą można pokonać w (relatywnie) rozsądnych ramach budżetowych.
Miałem przyjemność opisać taką przykładową podróż – zachęcam do przeczytania szczegółów, dotyczących idei taniego wyjazdu marzeń.
Do odważnych świat należy
Lot balonem nad Afryką? Nurkowanie z delfinami na Seszelach? Odwiedziny na biegunie północnym? To nie jest lista wyzwań podróżniczych z kategorii „niemożliwe do wykonania”. To zestawienie: „czekaj, gdzie moja karta kredytowa, mam nadzieję, że to udźwignie”.
Oczywiście, piszę to z lekkim przymrużeniem oka – niemniej, jeżeli mamy fantazję i pieniądze, to świat NAPRAWDĘ stoi przed nami otworem.
To co, gdzie się wybierasz następnym razem?






Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?