To nie żarty! LOT goni Ryanaira i Wizz Aira w walce o dominację w regionie. Jakie ma szanse?
– Chcemy stać się ulubioną linią pasażerów w Europie Środkowej – powtarza od dawna prezes LOT Rafał Milczarski. Do tej pory brzmiało to trochę jak cytat z opowiadania science-fiction, ale patrząc na liczby i plany przewoźnika widać, że staje się to coraz bardziej realne.
Koncepcja “podboju” Europy Środkowej przez LOT nie jest nowa – już kilka lat temu pod nazwą “New Europe” sprzedawał ją były prezes tej firmy, Sebastian Mikosz. Czy to realny plan? Na pierwszy rzut oka to ogromny rynek, obejmujący ponad 175 mln mieszkańców, ale z drugiej strony, gdy spojrzymy na otoczenie konkurencyjne w regionie, to okaże się, że realizacja tak śmiałego planu jest możliwa.
Spójrzmy więc na Europę Środkową z perspektywy czołowych przewoźników: w większości krajów dominują low-costy, głównie Ryanair i Wizz Air. Narodowi przewoźnicy? Albo ich nie ma (Słowacja, Węgry) albo są słabi i nie mają szczególnie świetlanych perspektyw (Rumunia, Chorwacja, Bułgaria, Czechy). W tej sytuacji przez lata dominującym “tradycyjnym” przewoźnikiem w wielu krajach regionu była Lufthansa, która stworzyła skuteczną sieć dowozową z krajów regionu do swoich hubów we Frankfurcie i Monachium.
I wtedy zjawia się LOT, cały na biało...
…i zaczyna rosnąć jak na drożdżach. Z bardzo ciekawego raportu CAPA wynika, że LOT jest trzecią największą linią lotniczą w regionie, a jego oferowanie (czyli liczba dostępnych foteli) daje mu 7,5 proc. udziałów w tym regionalnym rynku. Uściślijmy przy tym, że CAPA za rynek Europy Środkowo-Wschodniej uznaje aż 22 następujące kraje: Czechy, Węgry, Bułgaria, Chorwacja, Serbia, Litwa, Łotwa, Estonia, Gruzja, Azerbejdżan, Białoruś, Mołdawia, Armenia, Albania, Polska, Rumunia, Ukraina, Macedonia, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Słowenia.
Co ciekawe, do 2009 r. w Europie Środkowo-Wschodniej to właśnie LOT był największą linią lotniczą, jednak stracił wówczas ten tytuł na rzecz Wizz Aira, który dzierży go do dzisiaj. Oferowanie węgierskiej linii gwarantuje jej 16,6 proc. udziałów w rynku Europy Środkowej. To o ponad 5 punktów procentowych więcej od Ryanaira, którego market share wynosi 11,4 proc. Dalej jest LOT… i w sumie to tyle. Następne miejsca w regionie zajmują kolejno Ukraine International Airlines (obecna tylko na Ukrainie), Lufthansa i Aeroflot.
Wróćmy jednak do LOT, który obecnie jest trzeci, ale jego dystans do reszty stawki cały czas się zmniejsza.
Pisaliśmy już na łamach Fly4free.pl o tym, że LOT jest najszybciej rosnącą linią lotniczą w Europie. Z bardzo ciekawego raportu CAPA wynika, że w 2018 roku oferowanie foteli w LOT zwiększyło się o 25,4 proc. W skali roku. Spośród innych szybko rosnących linie, równie dynamiczne wzrosty zanotował TAROM (wzrost oferowania o 22,1 proc. , choć pamiętajmy, że to linia prawie 3 razy mniejsza od LOT), Wizz Air (21 proc.), UIA (17,7 proc.), Air Batltic (17 proc.) i Turkish Airlines (11,1 proc.).
Czy da się prześcignąć low-costy?
LOT jest w o tyle dobrej sytuacji, że celuje w nieco innego pasażera niż Ryanair i Wizz Air, które zdecydowaną większość ruchu obsługują, przewożąc pasażerów z Europy Środkowej do Europy Zachodniej.
Z kolei LOT ma zupełnie inaczej postawione priorytety: jego głównym celem jest dowożenie pasażerów z całego regionu do swojego głównego hubu (docelowo Centralny Port Komunikacyjny, obecnie – Lotnisko Chopina w Warszawie), gdzie będą się przesiadać na dalekie trasy międzykontynentalne do Ameryki Północnej czy do Azji. I patrząc po oferowaniu, wywiązuje się z tego zadania dość dobrze. LOT jest zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o połączenia wewnątrz regionu Europy Środkowej.
Z drugiej strony, widzimy, że oferowanie LOT-u na dalekich trasach wciąż nie jest do końca optymalne. W ciągu roku liczba foteli na trasach do Ameryki Północnej zwiększyła się co prawda aż o 32 proc. w skali roku, jednak wciąż wynosi ona “ledwie” 520 tys. foteli. Tu jednak LOT wini przepustowość portu w Warszawie.
– Możliwości rozwojowe Lotniska Chopina sa już na skrajnym wyczerpaniu. Taka jest rzeczywistość. Nie jest przypadkiem to, że my zaczynamy latać na dalekich trasach z innych lotnisk, np. Z Budapesztu, Krakowa czy Rzeszowa. Gdybyśmy mogli latać z Chopina, to byśmy jeszcze więcej latali z Warszawy – mówi w rozmowie z “Business Insiderem” Rafał Milczarski, prezes LOT.
Perspektywy wzrostu?
Teoretycznie – bardzo duże. Z jednej strony – LOT otworzył w ciągu ostatnich 2 lat kilkadziesiąt nowych tras, z drugiej widać, że przewoźnik ma problemy z niedoborem floty. Pierwszy problem to kwestia zbyt szybkiego wzrostu połączonego z problemami przepustowości na Lotnisku Chopina czy kłopotów z handlingiem – pisaliśmy o tym kilka dni temu na naszych łamach. Poważnym kłopotem są też usterki silników w Dreamlinerach, w związku z którymi przewoźnik musi się posiłkować leasingowaniem samolotów od innych linii.
Także z tego powodu… LOT nie planuje już ogłaszać żadnych nowych tras w tym roku. Dotyczy to także wyczekiwanej od dawna kolejnej dalekiej trasy, którą według wszelkich znaków na niebie i ziemi miało być połączenie do Delhi. Choć Rafał Milczarski, prezes LOT przyznaje, że wciąż jest zainteresowany pojawieniem się w Indiach, choć może nie tak szybko, jak pierwotnie planowano.
Jednak patrząc szerzej, LOT faktycznie coraz mocniej rozwija się poza Polską. Jego zaangażowanie w estońską linię Nordica okazało się strzałem w dziesiątkę. Po pierwszych miesiącach wydaje się też, że strzałem w dziesiątkę było też otwarcie dalekich tras do Chicago i Nowego Jorku z Budapesztu – bilety sprzedaje się dobrze, a sam LOT już otwarcie mówi, że to właśnie w stolicy Węgier zbuduje swój drugi hub przesiadkowy. Rezultatem są tego także krótsze trasy z tego lotniska – np. do Krakowa (pasażerowie z tego miasta w założeniu mają feedować dalekie połączenia zarówno z Warszawy jak i Budapesztu) oraz na lotnisko London City. Wkrótce na to ostatnie lotnisko LOT może polecieć także z kolejnego kraju, a konkretnie z Litwy – LOT jest bowiem zainteresowany uruchomieniem lotów na trasie Wilno-Londyn City, na które przetarg zorganizował litewski rząd.
Teoretycznie LOT może rozwinąć się jeszcze szybciej – kilkanaście dni temu media pisały o tym, że chorwacki rząd zaprosił naszego przewoźnika do przejęcia linii Croatia Airlines. Transakcja ta wydaje się jednak dość ryzykowna dla LOT, trudno więc wieszczyć jej powodzenia. Tak samo jak jakąkolwiek formę współpracy z rumuńskim narodowym przewoźnikiem, czyli linią TAROM, o czym wspominał prezes tego przewoźnika. Niezależnie od wszystkiego wydaje się jasne, że LOT rośnie i rozwija się w regionie, budując podstawy pod Centralny Port Komunikacyjny. Przypomnijmy: pierwotne założenia mówią o tym, że w momencie otwarcia CPK LOT będzie obsługiwał ok. 20 mln pasażerów, czyli grubo ponad 2 razy więcej niż teraz.
Zagrożenia?
Oczywiście, są. Jedno z nich już się zresztą materializuje – to fala opóźnień i problemy z odwołanymi lotami będące być może efektem tego, że LOT rośnie zdecydowanie zbyt szybko. Druga rzecz to oczywiście rosnące ceny ropy, w wyniku których wyhamować może nawet najbardziej dynamiczna ekspansja. Czy LOT jest przygotowany na dalszy wzrost kosztów?
– W przypadku podwyżek paliwa duże linie są w stanie dłużej niż LOT utrzymać niskie ceny biletów. Polityka cenowa versus utrzymanie kosztów na efektywnym poziomie będzie dla nas wyzwaniem w kolejnych latach – mówił niedawno w rozmowie z “Wyborczą” Adrian Kubicki, rzecznik LOT.
Czy Waszym zdaniem LOT może faktycznie stać się „ulubioną” linią lotniczą pasażerów w Europie Środkowej?