Najlepsze kierunki na samotny wyjazd. Dla poszukiwaczy przygód, samotników i żądnych wrażeń
Bez towarzystwa wyjeżdża się z różnych powodów – znajomi nie lubią podróżować lub mają do tego zupełnie inne podejście, nagle trafia się nadprogramowe wolne albo po prostu komuś trudno odnaleźć się w większych grupach w trakcie wojaży. Niezależnie od motywacji, na pewno warto przynajmniej raz w życiu wypróbować ten model podróżowania. Nigdy nie wiadomo, czy nie stanie się waszym ulubionym, choć jak już kiedyś rozważaliśmy na łamach Fly4free – ma niemal tyle samo wad, co zalet.
Lista kierunków powstała w oparciu o dyskusję wewnątrz redakcji i – jak zwykle w takich sytuacjach – nie zabrakło sporów. Każdy z nas ma inne doświadczenia i inne preferencje wyjazdowe. Udało nam się jednak ustalić kryteria, które czynią dany kierunek “przyjaznym dla solo podróżników”. Przede wszystkim wybieraliśmy miejsca, w których transport publiczny umożliwia łatwe przemieszczanie się albo prężnie działa autostop – odpadają kraje, w których niemal koniecznym jest wynajęcie auta ze względu na słabą siatkę połączeń lub odległości oraz te, w których dzielenie kosztów wydaje się być najsensowniejsze, jeśli nie chcemy zbankrutować.
Jednocześnie szukaliśmy tych miejsc, w których nawet samotny podróżnik nie będzie narzekał na brak rozrywek i jeśli zechce, łatwo znajdzie towarzystwo wśród mieszkańców lub innych podróżników. Na koniec listę podzieliłam na trzy kategorię – tak by każdy znalazł coś w sam raz dla siebie.
Światła wielkich miast
To kategoria, w której ja odnajduję się lepiej niż ryba w wodzie. Uwielbiam miasta i to właśnie je wybieram zwykle na samotne wojaże. Gdyby przyszło wskazać mi jedno najlepsze – nie mam szans, od razu odklepuję i jestem podróżniczo znokautowana. Więcej niż jedno? W takim razie wrzucam do worka wyświechtaną, ale ukochaną mi Barcelonę, zwłaszcza poza sezonem – z rewelacyjnym jedzeniem kupowanym na targu La Boqueria, z promieniami słońca i bryzą w trakcie odpoczynku na miejskiej plaży, z otwartymi i gościnnymi ludźmi, ale też ze świetnym transportem publicznym. Te trzy rzeczy sprawiają, że stolicę Katalonii z przyjemnością odwiedzam nawet, gdy nie ma chętnego na wspólny wyjazd.
Dorzucam też Lizbonę, z rybami i owocami morza, które śnią mi się po nocach, ciasnymi i wąskimi uliczkami, w których dwoje to już niemal tłok i mój ukochany Lwów – miasto, które uznaje za jedno z najfajniejszych w Europie. Z restauracjami, w których rachunek nie przekracza 30 PLN, a często nie wynosi nawet połowy z tego. Gdzie towarzystwo znajduje się w 10 minut, a i kieliszka trudno odmówić, więc lody przełamuje się tu szybciej niż w wyniku globalnego ocieplenia.
– Dla mnie Budapeszt, Porto, Lizbona i koniecznie coś z Hiszpanii – może Sewilla? – zachęca Mariusz Piotrowski – O, i Brugia też jest super. W ogóle polecam europejskie city breaki i nocowanie w hostelach. W takich miejscach często można znaleźć świetne międzynarodowe towarzystwo do zwiedzania i imprezowania – dodaje.

Fot. Enrico Perini/Pexels
Podobne spostrzeżenia ma Rafał, z którym szybko ustaliliśmy wspólny front.
– Ze swojej strony dorzuciłbym więcej Portugalii – nie tylko Lizbona, ale też Porto. Niedrogi kraj, bogata kultura i historia, każdego roku nieprzypadkowo odwiedzany przez miliony turystów – wylicza Rafał Waśko. – Do tego Bruksela, nie brakuje atrakcji ani na miejscu ani w kraju, a niemal cały można objechać na tanim bilecie kolejowym. No i tu każdy przyjechał “skądś”, więc nikt nie czuje się obco – zapewnia.
Przez naszą dyskusję przetoczył się też Berlin, Londyn, Praga i większość włoskich miast. We wszystkich możecie dobrze pojeść, spotkać mnóstwo ciekawych osób z całego świata i nigdzie nie powinniście czuć się źle. Do tego dobra komunikacja, cały wachlarz rozrywek – od tradycyjnego zwiedzania po bogate życie nocne, szeroka oferta hosteli i niezbyt wygórowane ceny sprawiają, że nawet nie zdążycie zatęsknić za znajomymi. A nawet jeśli, to w kilka chwil ogarniecie nowych.
Poszukiwacze przygód
Mimo całego mojego wielkiego uwielbienia do miast, niemal każdy podróżujący samotnie człowiek zaczyna pragnąć czegoś więcej. Europejskie stolice zna już jak własną kieszeń, a serce domaga się przygody. Wtedy, no cóż, nie pozostaje nic innego jak przejrzeć oferty na stronie głównej Fly4free i ruszyć trochę dalej niż pozwala dowód osobisty.
I dopiero wtedy zaczynają się schody. Bo choć nie ma miejsca, w które nie da się pojechać samemu, a ograniczeniem są jedynie koszty i fantazja, to jednak są kraje, które przyjmą strudzonego wędrowca i jego plecak z szeroko otwartymi ramionami.
– Przede wszystkim „stany”. Ale nie mam tutaj na myśli Stanów Zjednoczonych, o nie – śmieje się Paweł Kunz. – Kirgistan! Kazachstan! Tadżykistan! Ktoś, kto pojedzie tam na samotną wyprawę, wróci zachwycony. Nie tylko pięknymi pejzażami, ale gościnnością mieszkańców, otwartością wobec przyjezdnych. W Europie czegoś takiego już nie doświadczymy, niestety – dodaje Paweł.
Paweł na swojej liście idealnych kierunków dla podróżujących solo jednym tchem wymienia także Szkocję („To kraj, do którego uwielbiam wracać. Samotnie. Za każdym razem odnajduję w nim coś innego… i jeszcze nie zdarzyło mi się, abym poczuł że coś tracę, odkrywając ów kraj w pojedynkę”) oraz Czarnogórę („Kuchnia, ludzie, Boka Kotorska, Perast, piękne plaże i czarne szczyty. Wszystko podlane bałkańską serdecznością”).
Od siebie dorzucam Gruzję, bo nie wiem, czy jest kraj, w którym bardziej nakarmią, napoją i ugoszczą. Zwłaszcza Polaków. Choć transport jest tutaj delikatnie mówiąc nienajlepszy, to jednak stopa złapiecie w kilka chwil. A przy okazji podwózki nie raz i nie dwa dostaniecie też zaproszenie na lokalną ucztę.

Fot. Artem Bali/Unsplash
Wszyscy zgodziliśmy się też, że doskonałym miejscem jest nieco oklepana, ale wciąż fantastyczna Azja Południowo-Wschodnia: Tajlandia, Kambodża, Wietnam, Indonezja. Szybko wpadniecie tu w zwyczaj „nicnierobienia”. Siedzenia gdzieś, wpatrywania się w krajobrazy, ludzi, a nawet uliczny ruch. To robi się najlepiej, gdy nikt nie pyta: “czy możemy już iść?”. A gdy zapragniecie towarzystwa, znajdzie się na każdym kroku – niezależnie, czy chcecie pójść na jogę, na drinka czy całą górę pad thaia.
Odrobina oddechu i samotności
Bywa jednak i tak, że zamiast gwarnej i kolorowej Azji wypełnionej dźwiękami klaksonów, szukamy miejsca dla kontemplowania swojej samotności. Miejsc cichych, które pozwalają odciąć się od codziennego życia i dają szansę usłyszeć własne myśli.
Nie nadają się dla wszystkich, ale dla niektórych okażą się fantastyczną odskocznią od kolejnego weekendu ze znajomymi. To takie miejsca, które sprawdzają się, gdy masz dość. Są plasterkiem na problemy i koją jak “chuchanie” mamy na skaleczone kolano.
Dla mnie od zawsze takim miejscem są Tatry. Może nie Dolina Chochołowska w trakcie wiosennego wysypu krokusów, ale spokojniejsze szlaki, gdzie możesz złapać oddech i zamiast zastanawiać się nad terminami, problemami czy kolejnym projektem w pracy, po prostu idziesz – krok po kroku. Aż w końcu stajesz na szczycie i uśmiechasz się na myśl o przebytej drodze. A ile pomysłów, zmian i genialnych wizji zaczyna się w trakcie samotnego podboju gór, wiedzą tylko ci, którzy je pokochali.
To kategoria, która daje duże pole do popisu podbojom Polski. Tysiące agroturystycznych, niewielkich pensjonatów, które pozwalają zapomnieć o bożym świecie. Spacery do lasu, kąpanie się w pobliskim jeziorze, czytanie książek w hamaku. Totalny reset. Jeśli nigdy nie próbowaliście czegoś takiego w pojedynkę, to naprawdę warto.
Bardziej uduchowieni mogą spróbować swoich sił w przybytkach, które nie tylko pozornie odcinają od internetu. Weekend w klasztorze brzmi nietypowo, ale może okazać się niezwykłym doświadczeniem. Pod warunkiem, że nie zaczniecie się nudzić po pięciu minutach – co pewnie spotkałoby mnie samą.
Podobnie jest ze słynnym szlakiem Camino de Santiago, gdzie tysiące ludzi pielgrzymuje każdego roku, by podczas wędrówki zajrzeć w głąb siebie. A przynajmniej tak opowiadają w w swoich relacjach. Oczywiście jest to opcja głównie dla tych, którym po drodze z religią, ale cała reszta zawsze może potraktować to jako zwykły sprawdzian silnej woli i wytrzymałości.

Fot. Steve Carter/Unsplash
Nie jesteś już sam
Ostatnie badania pokazują, że aż blisko 25 proc. z podróżników ma w planach samotną podróż. Nawet biura podróży zauważyły, że ten odłam turystyki jest niszą w branży i można go zagospodarować, oferując wyjazdy dla osób bez towarzystwa.
Większość samotnych podróży ogranicza się do weekendów, ale zdarzają się też dłuższe – tygodniowe i dwutygodniowe wypady. W ubiegłym roku Airbnb wskazało najchętniej wybierane kierunki wśród wszystkich rezerwacji dla jednej osoby. Na liście znalazły się m.in. Buenos Aires, Toronto, Oslo, a także miasta z Meksyku, Wietnamu, Niemiec, RPA i Brazylii.
Wachlarz miejsc jest więc szeroki i niezależnie od tego, która kategoria najbardziej wpisuje się w wasz charakter i temperament, liczę, że na naszej redakcyjnej liście znaleźliście coś dla siebie. A jeśli z waszych doświadczeń wynika, że czegoś tu zabrakło, koniecznie dajcie znać w komentarzach.