Fly4free.pl

„Ale jak to sama?!”. Wyjazd samemu – obciach czy zbawienie?

Foto: Felix Russell-Saw/Unsplash
Żyjemy w czasach, gdy miliony ludzi stawiają w życiu wyłącznie na siebie. Doceniamy samorealizację, samorozwój i samoakceptację. A gdy chcesz sam ruszyć w podróż, ludzie patrzą na ciebie jak na wariata. Czy słusznie?

Podróżowanie w pojedynkę nie jest niczym nowym, ale wciąż wzbudza ludzką ciekawość. Możesz mieszkać samotnie, chodzić do kina bez znajomych, uczestniczyć w kursach czy ciężko pracować bez wsparcia innych, ale kiedy tylko zająkniesz się o pomyśle na samotną podróż wzbudzasz powszechną konsternację.

I widzisz to spojrzenie w stylu: „to co? nie masz znajomych?!”. Tylko, czy podróże solo naprawdę są takie przerażające, nudne i bezsensowne?

Od jednodniowych wagarów do wielkich wojaży

Powody, dla których ludzie ruszają w podróż bez towarzystwa bywają różne. Jedni chcą odreagować po burzliwie zakończonej relacji z drugim człowiekiem, inni „szukają siebie”, a są też tacy, którzy po prostu nie chcą i nie lubią się dogadywać z innymi.

W moim przypadku sprawa była aż nadto banalna. Miałam dość wyciągania ludzi na siłę, odwołanych wyjazdów, zmienianych w ostatniej chwili planów, bo kolega się rozmyślił, koleżanka jednak ma inne zajęcia, a komuś tam akurat nie dopiął się budżet. To się zdarza, wiadomo. Tylko ja nie chciałam już, żeby te wszystkie mniej lub bardziej nierozwiązywalne problemy, a czasem zwykłe wymówki, wpływały na to, kiedy ja sama w końcu spakuję plecak.

Aż w końcu odważyłam się. Nie myślcie, że od razu sprzedałam lodówkę, wzięłam trzy podkoszulki, trochę pieniędzy i popędziłam na podbój całego globu znikając z pola widzenia znajomych i rodziny na trzy lata.

Zaczęło się zupełnie inaczej. Obudziłam się o szalonej porze, koło czwartej nad ranem w jeden z tych poranków, kiedy przez otwarte okno czujesz, że to będzie ciepły wiosenny dzień. W perspektywie miałam sprawdzian z chemii, której szczerze nie znosiłam i kolejny dzień w licealnej ławce.

Ale zamiast zeszytu z przepisywanymi na oślep notatkami i kieszeni pełnych ściąg, wpakowałam do plecaka termos, kanapki i kurtkę, a na nogi założyłam toporne buty za kostkę. Trzy godziny i 15 złotych później wagarowałam na szlaku prowadzącym do Doliny Pięciu Stawów. W normalnej sytuacji szukałabym kompana do tych wagarów, a że nikt nie był aż tak pokręcony, to pewnie skończyłoby się na jedynce ze sprawdzianu albo w najlepszym przypadku, „szlajaniu” po jakimś parku.

Fot. Holly Mandarich/Unsplash

Ale ten pierwszy raz się zawzięłam i pomyślałam „zrobię to sama”. To pewnie było głupie, bo nie dość, że zerwałam się ze szkoły, to jeszcze nikomu nie powiedziałam dokąd jadę. Gdyby coś się stało, to nie sądzę, by ktokolwiek szukał mnie ponad 100 km od szkoły, a już tym bardziej na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Po powrocie szybko się wydało, bo nikt normalny w takich buciorach nie chodzi na chemię, ale ten jeden dzień wyrwany z rzeczywistości, spędzony tylko z samą sobą pokazał mi, że bez koleżanek i kolegów wcale nie jest gorzej.

Najpierw będą pytania

A teraz wyobraź sobie podróż idealną. Taką, w której możesz spędzić w jakimś miejscu dokładnie tyle czasu, ile chcesz. W której nikt nie dyktuje ci, co masz robić. Wchodzisz do tej knajpy, która ci się spodoba, śpisz tam, gdzie akurat wyczerpią ci się życiowe akumulatory. Modyfikujesz trasę spontanicznie, nie konsultujesz decyzji, nie ma ani jednej kłótni, a nawet nie idziesz zobaczyć czegoś, co „koniecznie musisz”. Brzmi nieźle, prawda?

Mniej więcej tak wyglądają właśnie wyjazdy bez towarzystwa. Nie ma jednak wątpliwości, że wciąż wzbudzają spore zainteresowanie wśród tych, którzy ich nie próbowali. I pewnie jeszcze długo będą.

Choć takich podróży mam już za sobą całkiem sporo, to i ta za każdym razem mama pyta mnie:  „ale dziecko, jak to sama chcesz jechać?!”. Znajomi dorzucają klasyczne: „nie boisz się?”, „po co ty to robisz?”, „a nie masz kogoś, żeby pojechał z tobą?”, „kobieta, sama?! Chyba oszalałaś!” i moje ulubione: „a nie będzie ci smutno?”.

Nie będzie. Chociaż kiedyś myślałam inaczej.

„Zróbmy jak chcesz”

Kiedy ruszam w samotną podróż, to mam wrażenie, że doświadczam tej wyprawy o wiele bardziej niż innych. Może się mylę, ale jadąc ze znajomymi, gadamy głównie ze sobą nawzajem i tylko przy okazji szukamy kontaktu z miejscowymi. Kiedy jadę sama, znajduję takie okazje na każdym kroku.

Moi znajomi śmieją się, że mam magnes na dziwaków. Przyciągam do siebie zawsze tych ludzi, do których nie podszedłbyś z własnej woli za żadne skarby. A często okazują się oni być fenomenalnymi opowiadaczami historii, gościnnymi ludźmi czy chociażby miłą odskocznią od czekania na autobus.

Na dworcu w Berlinie, w środku nocy spotkałam bezdomną dziewczynę, która dosiadła się do mnie, jakbyśmy były starymi znajomymi. Wątpię, że gadałybyśmy kilka godzin, gdyby w tej podróży towarzyszyła mi duża ekipa znajomych. Była Rosjanką, świetnie mówiącą w trzech językach. Opowiadała o tym, jak przejeżdża z kraju do kraju, jakie ma problemy z paszportem i wizami, że tuła się już tak dłuższy czas.

Zazdrościła mi, że wracam do Polski – bezpiecznego w jej odczuciu kraju, który jak śpiewał jeden z discopolowych gwiazdorów, daje mi wolność i swobodę. Tłumaczyła, że teraz tylko porządne zaciągnięcie się papierosem przypomina jej o tym, że jeszcze naprawdę żyje.

Jej brudny, mocno zużyty, zielony kocyk z IKEA zapadł mi w pamięć na wiele lat. Do dziś pamiętam jej głos, historię, zmęczone oczy. Gdybym była w grupie, pewnie nawet by do nas nie podeszła. Jestem pewna, że wielu z moich znajomych nie zamieniłoby z nią słowa. A dla mnie to była jedna z najbardziej inspirujących rozmów w życiu.

W Jordanii paliłam sziszę z przypadkowo spotkaną rodziną, w Egipcie gotowałam rosół poznanej pół godziny wcześniej parze, nie raz i nie dwa dałam się w różnych krajach „zaciągnąć” do czyjegoś domu, choć z perspektywy czasu wydaje się to być absolutnie nierozsądne.

Kończyło się pysznym obiadem, czasem spontanicznym noclegiem, a nawet wielką ucztą i zaproszeniem na wesele. Łatwiej „wepchać się” do czyjegoś domu, gdy jesteś tylko ty. Dla lokalnego gospodarza jedna osoba może nie być szczególnym kłopotem, ale ugoszczenie na przykład pięciu osób bywa już poważnym nadwyrężeniem budżetu i gościnności.

Podobnie z autostopem czy couchsurfingiem. Jedna osoba nie stanowi kłopotu, kilka osób musi się zazwyczaj rozdzielać i organizować zajęcia w podgrupach.

Fot. Sylwia Bartyzel/Unsplash

Nie musisz też zgadzać się na cokolwiek. Nie ma żadnego „zrobimy jak chcesz”. Masz ochotę wstać na wschód słońca, to nie trzeba od razu namawiać drugiej osoby i rano zwlekać jej z łóżka. Masz dość i chcesz zamknąć się na jeden wieczór w hostelu? Proszę bardzo. Chcesz cały dzień chodzić tropem murali zamiast zwiedzać najważniejsze zabytki? Twoja sprawa. A może po prostu chcesz leżeć i patrzeć na ocean? Możesz, bo nikt nie zapyta: „długo jeszcze?”.

Nie musisz uzgadniać terminów, możesz działać spontanicznie i podjąć decyzję o wyjeździe bez żadnych konsultacji. Choć nie wątpię, że trzeba jednak mieć w sobie pewną dozę rozsądku, odwagi i szaleństwa jednocześnie. Bywają przydatne.

Nie zawsze jest kolorowo

Na szczęście – za co dziękuje losowi – poza drobnymi niepokojącymi sytuacjami, nie spotkało mnie nigdy nic złego. Mimo mojej niezbyt groźnej postury i płci, nie stałam się celem żadnej agresji, nie było afery z powodu odrzuconej propozycji randki ani nikt nie próbował zrobić mi krzywdy.

Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że przez bycie kobietą doświadczałam o wiele więcej życzliwości i ciepła od napotkanych ludzi. Niejednokrotnie martwili się o mnie konduktorzy, handlarki, policjanci, a raz nawet stewardessy. Nie dlatego, że na pierwszy rzut oka wymagałam pomocy. Po prostu z dobrego serca udzielali mi rad, pomocy albo schronienia.

Nie zawsze jest jednak radośnie i cudownie. Nie weźmiesz sobie pad thaia na pół z kimś. Musisz zjeść całego. Nie zrzucisz ważnej decyzji na współtowarzysza. Nie możesz powiedzieć: „mam chwilowo dość, teraz ty to wszystko ogarniaj”. Nie zachwycisz się z kimś widokiem ani nie potrzymasz za rękę w chwili grozy.

Kiedy złapiesz jakieś choróbsko, będziesz w samotności cierpieć w hostelowym łóżku. Dalej sam będziesz dźwigał swój plecak i musisz samodzielnie wszystko przewidzieć. Sprawdzić zasady panujące w danym kraju, zastanowić się, gdzie dziś śpisz, jak się nie dać oszukać, które taksówki są w porządku, gdzie się nie pchać, a gdzie iść koniecznie? Pamiętać o tym, że mama nie pozwala przyjmować cukierków od obcych i pilnować, z kim smakujesz lokalnego alkoholu.

Nikt nie zrobi ci przepięknych zdjęć rodem z najlepszych magazynów, ale za to skupisz się na otoczeniu i spotkanych ludziach. Co najwyżej dopełnisz obrazu jakimś tam cykniętym na szybko selfie. Nikt nie rozłoży za ciebie namiotu ani nie pożyczy pieniędzy.

Nie podzielisz się wrażeniami z nikim, tak jak gdyby ten ktoś był z tobą na miejscu. Wydasz więcej na pokoje dla „singli”, nie podzielisz kosztów taksówki. Nie masz pod ręką nikogo, kto ci pomoże albo popilnuje ciebie i dobytku, kiedy będziesz odsypiać trudy podróży.

I o tym na pewno trzeba pamiętać.

Pozwól sobie na podróżniczy egoizm

Nie ukrywam. W wielu swoich podróżach byłam sama. Nigdy jednak nie czułam się samotna. Nie wiem, czy wyjazdy w pojedynkę są lepsze czy gorsze od tych, gdy masz pod ręką bliską osobę. Nie wiem, czy każdy związek jest gotowy na wakacje spędzone osobno, a każda rodzina przetrwa trzy tygodnie bez wojażującej w tym czasie mamy. Każdy jest inny i ma inne priorytety.

Sama też jestem najbardziej stadnym zwierzęciem, jakie możecie sobie wyobrazić. Garnę się do ludzi niemniej niż oni do mnie. A jednak zwariowałabym, gdybym od czasu do czasu nie ruszyła w drogę bez „balastu” w postaci koniecznych kompromisów, stosu uzgodnień i znajdowania złotego środka.

Ile ważnych decyzji, ile przemyśleń i pomysłów rodzi się na takich wyjazdach, wie tylko ten, kto choć raz posmakował samodzielnej wyprawy. I chętnie namawiałabym każdego, żeby przynajmniej spróbował.

Fot. Roberto Nickson/Unsplash

To nie musi być od razu miesięczna podróż po Azji Południowo-Wschodniej, choć Tajlandia wydaje się być krajem doskonałym dla samotnych podróżników. Na początek nada się weekend w górach, city-break w Barcelonie albo nawet popołudnie za miastem. Byle raz w życiu nie oglądać się na innych i zrobić to, na co naprawdę ma się ochotę.

Podróżniczy egoizm w sensownej dawce wcale nie jest taki zły. Bo skoro można już samemu wziąć kredyt, samemu adoptować dziecko albo mieszkać bez męża czy współlokatora, to czemu wciąż czujemy strach przed samotnym wyjazdem? I czemu tak wielu ludzi wciąż nie dowierza, że robimy to z przyjemnością, a nie z braku innych opcji?

O tym i o innych aspektach podróżowania solo będziemy rozmawiać już w niedzielę 22 października na World Travel Show. To największe targi podróżnicze w Polsce, które odbędą się w dniach 20-22 października w Ptak Travel Expo w Nadarzynie pod Warszawą. Portal Fly4free.pl  jest patronem internetowym tego wydarzenia i jednym z wystawców.

Dlatego zapraszamy was na nasz panel o przełamywaniu podróżniczych barier. Tych mniejszych i większych. Ale atrakcji na World Travel Show będzie znacznie więcej i poinformujemy was o nich już wkrótce. Tymczasem możecie już kupować bilety na targi podróżnicze – są one dostępne TUTAJ.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Mam dużo znajomych, wspaniałych przyjaciół i żadnego potencjalnego towarzysza do podróży. Pierwszy city break w Budapeszcie (Autorko, również moje ulubione pytanie:) ) "Nie będzie Ci smutno? ", " Nie boisz się? " i z tym spojrzeniem, który informuje Cię, że nie masz przyjaciół. Nigdy mi nie przeszkadzało, że byłem sam w Budapeszcie, Pradze, Berlinie, Barcelonie... Wręcz przeciwnie i właśnie z tych powodów, o których jest mowa w artykule nie zabiorę nikogo ze sobą w podróż do miejsca, w którym nie byłem. A jeżeli chodzi o zdjęcia, zawsze daje osobom, które mają mega sprzęt, dzięki nimi mam super zdjęcia! Raz wziąłem brata Katowice - Gdańsk - Molde - Gdańsk - Warszawa - Katowice... To była moja ostatnia podróż z towarzystwem ? Mimo, że lubię wokół siebie ludzi, którzy mnie otaczają, czasem potrzebuje od nich wszystkich odpocząć :)
powsinoga98, 5 października 2017, 20:10 | odpowiedz
Avatar użytkownika
REWELACYJNY ARTYKUŁ. Krótko i na temat.Kto nie spróbował, nigdy nie dowie się o co chodzi w podróżowaniu w pojedynkę. Resortowcy z wielkimi walizami, watahy pseudo znajomych, którym nie zamykają się usta,panikarze, roszczeniowcy i fanatyczni dusigrosze potrafią RAZ NA ZAWSZE POTRAFIĄ ODUCZYĆ i ZNIECHĘCIĆ DO WSZELKIEGO RODZAJU SPĘDÓW I WYJAZDÓW GRUPOWYCH.
minimalista1974, 5 października 2017, 20:55 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ja mam znojomych-kanapowców, na wszelkie propozycje wycieczek (dłuższych, krótszych) dostaje milion pytań : na jak długo, a gdzie będziemy spać, ile to będzie kosztować itp. W sumie całkiem niedawno zaczęłam sama jeździć na krótkie jednodniowe wycieczki. I nie żałuję. Jeżeli miałabym czekać aż któryś z moich znajomych się zdecyduje to nigdzie bym nie pojechała. A tak to przynajmniej nie musiała m wysluchiwac że korki, że dużo ludzi, że za ciepło, za zimno, że deszcz.... Na przyszły rok mam już częściowo zaplanowany "poważniejszy" wyjazd, 4-dniowy w Portugalii (sama w obcym kraju ;) juz nie mogę się doczekać :) pozdrowienia dla autorki tego wspaniałego artykułu :)
Kasiek-kr, 5 października 2017, 21:31 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Męczy mi szukanie osoby do podroży którzy zdecydują się na 100%. W tym roku podróżowałem samodzielnie do czterech krajów. Mimo że nie słyszę, posługuję się językiem migowym, mimo trudności w ogóle poradziłem sobie. Większość trafiłem na miłych lokalesi który da się dogadać bez problemu pisemnie, migi. Trochę dostałem dziwne pytanie od ktoś np. "nie słyszysz to niemożliwe że udało się tobie zorganizować samodzielna wycieczka", "pewnie będziesz nudził się i nie masz z kimś pogadać" itp.. P.S. za miesiąc czeka mnie jeszcze samodzielna podroż do Ameryki Płn.
Alexis93, 5 października 2017, 21:44 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Podrozuje prawie wylacznie w pojedynke. Nie tylko po Europie. Nie uwazam tego za cos nadzwyczajnego. Szczerze mowiac, balabym sie planowac z podroz z kims z moich stacjonarnych przyjaciol I znajomych, po prostu wiem, ze mamy rozne potrzeby i nie obeszloby sie bez daaaaaleko idacych kompromisow. Byc ze soba przez 24h na dobe na drugim koncu swiata to zupelnie cos innego niz lubic sie i spotykac od czasu do czasu na kilka godzin. Jest bardziej prawdopodobne, ze bedzie mi bardziej po drodze z kims spotkanym na miejscu niz z wyciagnieta na sile kolezanka, bo w podrozy ludzie poznaja sie inaczej niz w domu - nie zawsze znaja swoje nazwiska, ale wiedza, ze te wspolne 24h na dobe przez jakis czas to nie problem.
pugs, 5 października 2017, 21:59 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Bardzo fajny artykuł, podsumowuje moje osobiste doświadczenia. Po traumatycznych doświadczeniach z wyjazdem z koleżanką, która okazała się upiornym towarzyszem podróży kolejny raz spróbowałam sama - i było fantastycznie. Lubię samotne wyjazdy ale jednak często szukam towarzystwa na niektóre wyjazdy z bardzo prozaicznego powodu - kasy. Podróżując solo koszty rosną znacząco i nie chodzi przecież o koszt kupowanego na spółkę padtaja, ale dzielenia kosztu noclegów, wynajmu samochodu, paliwa itd co jest znacznie bardziej odczuwalne dla kieszeni.
mania9, 5 października 2017, 22:32 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jak dobrze przeczytać taki artykuł przed samotną podróżą do Kijowa ;-)
leszczu123, 5 października 2017, 23:37 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Zdecydowanie wolę samotne podróże i te male i te duże. Dla nie nie ma nic lepszego niż perspektywa 2 tygodni czy chociaż jednego dnia odpoczynku od ludzi :)
Otas, 6 października 2017, 7:51 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Zdarzyło mi sie samemu być raz w Meksyku przez dwa tygodnie, wiadomo że podróżowanie samemu ma swoje plusy i minusy, tak samo jak podróżowanie z kimś :)
pegie84, 6 października 2017, 9:25 | odpowiedz
Avatar użytkownika
mania9 .Lubię samotne wyjazdy ale jednak często szukam towarzystwa na niektóre wyjazdy z bardzo prozaicznego powodu – kasy. Podróżując solo koszty rosną znacząco i nie chodzi przecież o koszt kupowanego na spółkę padtaja, ale dzielenia kosztu noclegów, wynajmu samochodu, paliwa itd co jest znacznie bardziej odczuwalne dla kieszeni.
I to mnie właśnie najbardziej boli w podróżowaniu samemu. Że często płacąc za nocleg samemu wychodzi drożej niż w 2 lub 3 osoby. Co do reszty to zgadzam się w 110% z autorką artykułu.
kos.daw, 6 października 2017, 11:06 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Też miałam ten sam dylemat. Ponieważ zaczęłam podróżować dosyć późno bo w wieku 50+ bardzo bałam się czy sobie sama poradzę. Długo czekałam aż ktoś się zdecyduje ze mną polecieć i to zmusiło mnie do podjęcia decyzji, lecę sama bo inaczej w ogóle nigdzie nie pojadę. Mój pierwszy raz na lotnisku, stres, czy aby na pewno dobrze robię, wahania a może jednak zrezygnować, może sama nie dam rady? A tu jednak wszystko się udało. Dziś nie szukam już towarzysza podróży, z przyjemnością obmyślam nowe trasy i je realizuje i nikt mi nie mówi , że nie ta pora, nie ten czas i w ogóle. Ludzie są wspaniali, wszędzie można kogoś spotkać, w ten sposób nawiązałam mnóstwo znajomości a stres odleciał bardzo daleko. Dla mnie samotne podróżowanie jest dużo lepsze niż siedzenie w domu i myślenie gdzie by tu pojechać.
Jaga1802, 16 lutego 2018, 18:55 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Chyba zadzwonie dzis do moich znajomych i wycaluje ich przez telefon. Podróżuje od 10 lat, mam 32, wiec kawalek zycia i totalnie ich zarazilam swoja pasja! Uwielbiam z Nimi podrozowac, zwykle sa to duze grupy, powyzej 10 osob, ale umowa jest jedna: na miejscu kazdy robi to co chce, nie ma biadolenia, ze jeden chce isc na szlak, a drugi lezec na plaży. To postepuje jak choroba zakaźna, teraz to oni dzwonia proponujac mi wyjazd! Sa jednak podroze, na ktore wybieram sie tylko z mezem, zwykle jest tu wiekszy poziom ryzyka, zmeczenia i nie ma planu- gdzie spimy, co robimy - decydujemy na miejscu:) Poznajemy wielu ludzi z roznych stron swiata i tego nam brakuje w podrozowaniu w grupie.
Magma, 17 lutego 2018, 9:08 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Kasiek-kr Ja mam znojomych-kanapowców, na wszelkie propozycje wycieczek (dłuższych, krótszych) dostaje milion pytań : na jak długo, a gdzie będziemy spać, ile to będzie kosztować itp. W sumie całkiem niedawno zaczęłam sama jeździć na krótkie jednodniowe wycieczki. I nie żałuję. Jeżeli miałabym czekać aż któryś z moich znajomych się zdecyduje to nigdzie bym nie pojechała. A tak to przynajmniej nie musiała m wysluchiwac że korki, że dużo ludzi, że za ciepło, za zimno, że deszcz…. Na przyszły rok mam już częściowo zaplanowany „poważniejszy” wyjazd, 4-dniowy w Portugalii (sama w obcym kraju ? juz nie mogę się doczekać ? pozdrowienia dla autorki tego wspaniałego artykułu ?
Kasiek-kr Ja mam znojomych-kanapowców, na wszelkie propozycje wycieczek (dłuższych, krótszych) dostaje milion pytań : na jak długo, a gdzie będziemy spać, ile to będzie kosztować itp. W sumie całkiem niedawno zaczęłam sama jeździć na krótkie jednodniowe wycieczki. I nie żałuję. Jeżeli miałabym czekać aż któryś z moich znajomych się zdecyduje to nigdzie bym nie pojechała. A tak to przynajmniej nie musiała m wysluchiwac że korki, że dużo ludzi, że za ciepło, za zimno, że deszcz…. Na przyszły rok mam już częściowo zaplanowany „poważniejszy” wyjazd, 4-dniowy w Portugalii (sama w obcym kraju ? juz nie mogę się doczekać ? pozdrowienia dla autorki tego wspaniałego artykułu ?
Portugalia jest bezpieczna. I przepiękna:) Byłam tam dwukrotnie - i dwukrotnie sama:) Z ciekawostek - nieświadomie spałam sama w otwartym mieszkaniu(tj. z uchylonymi drzwiami wychodzącymi na ulicę). Zorientowałam się rano przy wyjściu na dwór. A ulica wieczorami była dość ruchliwa, bo to centrum imprezowej części Lagos. W Lizbonie za to byłam "podrywana" nie chamsko i nie nachalnie, z pełną kulturką, częstowana porto i takie tam. Oczywiście, pilnowałam się:) Jednym słowem - Portugalia jest bezpieczna - według mnie.
ascendant in aries, 20 lutego 2018, 21:37 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »