Jak będziemy teraz wsiadać do samolotu? Koronawirus także tu zrobi rewolucję
Ścisk, kolejki, upychanie bagażu podręcznego w schowkach – proces wejścia na pokład samolotu nie zawsze jest przyjemny, a w dobie pandemii koronawirusa doszedł do tego jeszcze istotny aspekt bezpieczeństwa. Dlatego pierwsze linie lotnicze postanowiły kompletnie zmienić reguły, według których pasażerowie będą wpuszczani na pokład.
Proces wchodzenia na pokład to jedna z najbardziej uświęconych lotniczych tradycji, niezależnie od tego, w jakiej klasie podróżujemy. Wielu pasażerów oddaje się przy tej okazji niezrozumiałym rytuałom, jak choćby ustawianie się w długiej kolejce do bramki na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem boardingu (na naszych łamach próbowaliśmy rozwiązać tę zagadkę). Dla innych jest to oznaka statusu – od dawien dawna zazwyczaj jest tak, że jako pierwsi wchodzą pasażerowie z klasy pierwszej/biznes/premium economy, a dopiero potem – osoby z biletami w klasie ekonomicznej. Z drugiej strony – nie brakuje głosów, że ten przywilej jest trochę bezsensowny, bo w ten sposób siedząc wygodnie w klasie premium narażamy się na to, że grubo ponad setka pasażerów będzie nas obijała po drodze swoimi torbami i walizkami, ale taka jest tradycja.
Oprócz tego linie stosują mnóstwo technik wchodzenia na pokład, które mają jeden cel – sprawić, aby boarding był jak najszybszy i jak najbardziej sprawny, bo samolot, który stoi na lotnisku, nie zarabia pieniędzy. To prawidło zmieniło się jednak wraz z nastaniem koronawirusa. I wszystko wskazuje na to, że także przy wchodzeniu do samolotu czekają nas zmiany, a kluczowe będzie nasze bezpieczeństwo i zachowanie dystansu. Jako pierwsza na nowy system boardingu zdecydowała się linia United. Co zrobiła?
Przewoźnik zdecydował, że (przynajmniej do końca maja) będzie wpuszczał na pokład samolotu pasażerów w kolejności od tylnych rzędów. Oznacza to, że nie licząc pasażerów uprzywilejowanych (czyli np. niepełnosprawnych, weteranów czy rodzin z małymi dziećmi) w pierwszej kolejności zaproszeni na pokład będą pasażerowie z pięciu ostatnich rzędów. I tak kolejno – aż do pierwszych rzędów, w których siedzą pasażerowie klasy biznes i premium.
Przewoźnik liczy na to, że w ten sposób uda mu się zminimalizować liczbę osób stojących w samolotowej alejce, a co za tym idzie – zwiększyć możliwości tworzenia dystansu między pasażerami. Według przewoźnika, powinno to skrócić czas wchodzenia na pokład, a jednocześnie zapewnić pasażerów, że w czasie boardingu nie będą stłoczeni na małej przestrzeni.
Inne linie na razie nie ogłosiły szczegółów swoich zmian w procedurze boardingu, ale zdają sobie sprawę, że wchodzenie na pokład nie będzie tak gładkie jak wcześniej. I też starają się reagować na ewentualne zmiany – dobrym przykładem jest linia American Airlines, która wydłużyła czas, gdzie pasażerowie mają być obecni przy bramce przed wylotem. Do tej pory było to 15 minut przed godziną wylotu w przypadku lotów krajowych i 30 minut przy lotach międzynarodowych. Obecnie zaś czas ten wynosi odpowiednio 30 i 45 minut.
To ciekawe przykłady zmian, choć oczywiście pozostaje pytanie, co z tanimi liniami lotniczymi typu Ryanair czy Wizz Air, które raczej nie korzystają z rękawów, a upodobały sobie autobusiki lub spacery pasażerów po pasie startowym. Czy tu też będziemy mieli do czynienia ze zmianami przy wchodzeniu na pokład? Czas pokaże.