Z tych miejsc na bank nie będziesz mieć zdjęcia. Popularne miejsca mają dość „pstrykania fot”
Zakazy fotografowania, opłaty za wniesienie aparatu, coraz to nowsze obostrzenia dotyczące chociażby selfie czy wyznaczania konkretnych miejsc, z których możemy zrobić zdjęcie. Atrakcje turystyczne, organizatorzy imprez, a czasem lokalne władze coraz częściej wprowadzają tego typu ograniczenia. A turystom pozwalają na coraz mniej.
Pamiętacie jeszcze te czasy, gdy nawet z długiej podróży przywoziło się 24 albo, w najlepszym przypadku, 36 zdjęć? Jedna klisza, bez klikania do skutku i bez podglądania, kto jaką minę zrobił – przynajmniej do czasu wywołania. Dokładnie tak już pewnie nigdy nie będzie, ale biorąc pod uwagę, że coraz więcej miejsc zakazuje robienia zdjęć, wprowadza za nie opłaty i na wiele sposobów utrudnia uwiecznienie ulotnych momentów – może się okazać, że liczba zdjęć przywożonych z wakacji będzie regularnie maleć.
Zobaczcie, o jakich zdjęciach musicie zapomnieć, gdzie nie wejdziecie z aparatem bez dodatkowych opłat, gdzie zakazane są selfie sticki i które fotografie mogą przysporzyć Wam… nawet solidnych kłopotów.
Bezwzględny zakaz – coraz popularniejszy
Całkowity zakaz robienia zdjęć wbrew pozorom wcale nie jest rzadkością. Obowiązuje np. w dzielnicy barów Golden Gai w Tokio czy na słynnym targu rybnym w Tsukiji. Kilka miesięcy temu pojawił się także w dzielnicy gejsz w Kioto, gdzie zakazano robienia zdjęć na wszystkich prywatnych ulicach i w słynnej Kaplicy Czasek w Kutnej Horze. Zdjęć nie zrobicie także w Opactwie Westminsterskim w Londynie, w Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie, w środku Tadż Mahal, a także na wielu imprezach masowych. Coraz częściej artyści proszą bowiem, by schować telefony, nie nagrywać, nie robić zdjęć, aby po pierwsze – przeżyć wydarzenie naprawdę, a po drugie – nie psuć zabawy innym, którzy dopiero będą mieli okazję w nim uczestniczyć (np. w kolejnym mieście na trasie).
W chińskiej prowincji Syczuan zakazem fotografowania objęto… pandy. Ze względów bezpieczeństwa i z powodu zbyt dużego zainteresowania, a często i głupiego zachowania turystów, lokalne władze postanowiły zabronić fotografowania tych zwierząt. Władze Hanoi poszły o krok dalej – zamiast wprowadzać zakaz fotografowania, po prostu zamknęły popularną ulicę – Train Street.
Takie zakazy pojawiają się też w sklepach z pamiątkami czy w tych, które po prostu są popularne wśród turystów. Wszystko dlatego, że ludzie robili zdjęcia przedmiotów i wychodzili – nie kupując nic konkretnego. Właściciele oburzają się więc, że ich sklep to biznes a nie muzeum i mają do tego pełne prawo.
Często za możliwość robienia zdjęć będziecie musieli po prostu zapłacić przy okazji kupowania biletu wstępu. Tak jest np. w Casa Azul, muzeum i dawnym domu Fridy Khalo czy w Casa Barragan – domu i pracowni Luisa Barragána. Często jest to kwota jedynie symboliczna, a czasem obowiązuje tylko tych, którzy chcieliby później wykorzystywać zdjęcia komercyjnie. Np. za sesję ślubną w Tatrach, Tatrzański Park Narodowy pobiera jednorazową opłatę 150 PLN – chyba że fotograf wykupił roczny abonament.
Oczywiście z egzekwowaniem zakazów bywa różnie – na Instagramie znajdziecie mnóstwo zdjęć Kaplicy Sykstyńskiej, wieży Eiffla czy z wydarzeń masowych, które były objęte zakazem. Nie da się upilnować każdego człowieka, a samokontrola turystów nie zawsze sprawdza się w 100 procentach. To, czy zastosujecie się do regulaminów, często zależy wyłącznie od was samych, bo nikt z batem nad wami stać nie będzie.
Okazuje się jednak, że są nawet osoby, które w pełni świadomie są gotowe zrezygnować z „trzaskania” zdjęć na lewo i prawo. Za granicą pojawiły się już firmy, które organizują wyjazdy bez możliwości robienia zdjęć telefonem, bo te… oddaje się na początku wyjazdu. Wciąż można jednak korzystać z tradycyjnego aparatu. Kilkanaście dni temu Wyspa Man też próbowała odciągnąć turystów od telefonów. Jeśli zrezygnują z ich używania, w zamian dostaną specjalne pudełka z analogowymi gadżetami – w tym aparatem fotograficznym.

Kłopotliwe fotografie z martwym prawem w tle
Wróćmy do tej nieszczęsnej wieży Eiffla. Wiedzieliście, że legalnie można ją fotografować tylko za dnia? Wszystko rozgrywa się o prawa autorskie do oświetlenia, które oficjalnie uznaje się za instalację artystyczną chronioną prawem. Gdy oświetlenie jest włączone, zdjęcia są zakazane. Choć oczywiście – wszyscy i tak je robią.
Brzmi to jak absurd, bo to jedno z martwych praw, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nie jest to jednak jedyna taka sytuacja na świecie. W teorii problematyczne może być także robienie zdjęć lądujących i startujących samolotów, gdy przez przypadek zdarzy nam się uchwycić pracę niektórych służb, których fotografować nie powinniśmy.
Warto zresztą pamiętać, że w wielu krajach obowiązują dodatkowe przepisy w tym temacie. Niemal wszędzie na świecie kłopotliwe może stać się robienie zdjęć obiektom rządowym i administracyjnym czy wszelkim służbom – wojsku, policji itd. (chyba że sami na to pozwalają – wszak czasem funkcjonariusze sami chętnie pozują do zdjęć). Trzeba na to uważać, bo często takie obiekty mają piękną formę architektoniczną – są np. skrywane w pałacach, zabytkowych budynkach itd.
W Wielkiej Brytanii zakaz zdjęć obejmuje też część budynków należących do rodziny królewskiej – np. w Tower of London nie wolno fotografować królewskich kosztowności i klejnotów. Zdjęć nie zrobicie też w magazynach z bronią i wszędzie tam, gdzie dokładna dokumentacja mogłaby później ułatwić działania terrorystyczne.

Zwykłe zdjęcie – w porządku, selfie i dron – odpada
Coraz więcej miejsc decyduje się też na inne zakazy związane z robieniem zdjęć. Choć dopuszczają możliwość fotografowania, to powstrzymują turystów przed „trzaskaniem selfie”, gdzie popadnie. Dlatego po prostu zabraniają wnoszenia selfie sticków.
Taki zakaz obowiązuje już w tysiącach miejsc. Do najpopularniejszych należy m.in. Disneyland, Mekka, Zakazane Miasto w Pekinie, Pałac w Wersalu, Musee d’Orsay w Paryżu, Koloseum w Rzymie, Ermitaż, British Museum, Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, muzeum Guggenheima, stadion Wembley, O2 Arena, Wimbledon, Opera Królewska w Sydney,
Muzeum Van Gogha w Amsterdamie wyznaczyło za to specjalne strefy do robienia zdjęć. Dzięki temu turyści spragnieni fotografowania, nie przeszkadzają tym, którzy chcą w spokoju kontemplować sztukę.
Podobne punkty chciał wyznaczyć także irlandzki polityk – Jim Daily. W najpopularniejszych turystycznie miejscach miały powstać tzw. selfie seats, które jednocześnie zagwarantują dobry kadr, ale i bezpieczeństwo turystów.
W Bombaju pojawiły się za to strefy, gdzie selfie zostało zakazane. Indie należą bowiem do czołówki krajów, w których dochodzi do śmiertelnych wypadków podczas robienia tego rodzaju zdjęć. Na razie bez zakazu, ale z ostrzeżeniami funkcjonuje park Yellowstone. Podobny zakaz rozważało też wprowadzić Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Ostatecznie jednak nigdy nie wszedł on w życie. Do turystów zaapelowano jedynie o rozsądek i szacunek.
Coraz bardziej problematyczne są także drony. Nie wolno ich używać m.in. w Angkor Wat, na Wielkim Murze, w Koloseum, w Parku Narodowym Krugera w RPA czy w okolicy Statuy Wolności. Jeśli chcecie robić nimi filmy lub zdjęcia, warto sprawdzić lokalne przepisy lub korzystać z aplikacji, które pokazują tzw. strefy „no-fly”. Są też kraje, które całkowicie zakazały dronów – m.in. Iran, Kuba, Indie, Barbados, Kuwejt, Madgaskar, Senegal, Korea Północna czy Maroko. Ich nielegalne używanie może skończyć się wysoką grzywną lub poważnymi problemami z prawem. Lepiej więc dwa razy się zastanowić zanim zaryzykujecie.
Znacie inne miejsca, które wprowadziły takie obostrzenia, wymagają dodatkowych opłat lub po prostu zakazały zdjęć? Dajcie znać w komentarzach!