Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 27 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 17 Lut 2017 12:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
"Niech się wypchają z tymi swoimi wizami" - w ten sposób myślałem za każdym razem, gdy na FLY4FREE pojawiała się oferta tanich lotów do Stanów. Z czasem przestało chodzić o koszt wizy (chociaż przy rodzinie 2+3 kupno 5 wiz jednak jest sporym wydatkiem), a o zasady - uparłem się i tyle. Bush obiecywał, Obama obiecywał, Trump obiecywał ale i tak nic z tego nigdy nie wyszło.

W tak zwanym międzyczasie sprawdziliśmy inne miejsca na świecie, a oferty lotów do USA ciągle przewijałem na ekranie mojego komputera. W końcu jednak nadszedł ten moment, w którym trzeba było upór odstawić na bok i zastanowić się, czy wolimy czekać w nieskończoność na zniesienie wiz, czy po prostu spróbujemy jakoś się zmierzyć z tym tematem.

Dalej, jak wiecie, sprawy dzieją się bardzo szybko.

Wrzesień 2016:
Ja: Kochanie, tanie bilety do USA z Polski.
Marta: Ale nie mamy wiz.
Ja: To może bez dzieci?
Marta: Dzwoń do mamy.
(5 minut później)
Mamusia: tak?
Ja: Mamo, kiedy masz ferie zimowe?
Mamusia: Hm... Od 16 stycznia.
Ja: A możemy dziewczynki do Was na ferie przysłać, chcemy z Martą gdzieś na tydzień wyjechać?
Mamusia: jasne.
(5 minut później)
Ja: Kochanie, kupiłem Ci na urodziny bilety do Nowego Jorku.
Ja (myśli): w pracy mnie uduszą.
Marta: ale nikomu nie powiemy gdzie lecimy, ok?
Ja: dobra.

Nawet nie wiecie jak trudno utrzymać coś takiego w tajemnicy.

Listopad 2016
Postanawiamy odwiedzić znajomych w Warszawie 11.11.2017. Znajomym i rodzinie mówimy, że jedziemy na Marsz Niepodległości :), ale przy okazji umawiamy się w ambasadzie USA na 10.11. Dzieci zostają na śniadaniu ze znajomymi, a my pędzimy na 8 rano załatwiać formalności.
8:00 - dzień dobry, proszę wnioski
8:05 - zdjęcia są niewyraźne, proszę tu jest fotobudka
8:06 - Marta, masz 40 zł drobnych? Ja mam 10 zł.
8:07 - Uff, mamy drobne, słabo by było, gdyby nie przypadkowe pieniądze w portfelu
8:08 - odciski palców
8:09 - poczekalnia
8:40 - nasz numerek wywołany do okienka
8:41 - "Na ile lecicie?", "Gdzie pracujecie w Polsce?", "Udanego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych"
8:42 - załatwione

Grudzień
Planowanie. Zupełnie nie mamy do tego głowy. Marta czyta bloga http://www.littletownshoes.com/ i kupuje książkę "Z Nowym Jorkiem na NY" (ta sama autorka co blog). Kupujemy karty New York Pass (o nich nieco później), na całe 5 dni. Rezerwujemy pokój przez Airbnb na Williamsburgu (Brooklyn) - jest dużo taniej niż na Manhattanie i z dobrym dojazdem.
Planujemy dojazdy - sprawa nie jest oczywista. Mieszkamy we Wrocławiu, dzieci trzeba dowieźć na Śląsk, lecimy z Warszawy, wracamy do Pragi. W końcu decydujemy się zostawić auto na Śląsku i dojazdy załatwić przy pomocy PKP/CD. Do tego nocleg w Warszawie (był plan na spanie na Okęciu ale szybko nam przeszło).

Styczeń
W Polsce atak zimy. Trochę się boimy, że przesiadka w Berlinie na lot do NY będzie zagrożona (mamy tylko 55 minut na lotnisku Tegel). Albo, że PKP stanie w polu i nie dojedziemy na czas. Trudno, trzeba minimalizować ryzyko - pojedziemy porannym pociągiem ze Śląska do Warszawy, a dalej to już jakoś będzie - lot jest na jednym bilecie, więc najwyżej AirBerlin będzie musiało nam coś innego zaproponować jak nam ucieknie lot na lotnisko JFK. Przy pakowaniu jak zawsze te same założenia: jeden plecak jako rejestrowany, reszta do mniejszego w podręcznym. Daliśmy radę spakować 5 osób w jeden plecak to damy radę spakować też dwie.

15.01.2017
Ruszamy. Dzieci zostają ze wspaniałymi dziadkami, a my zaczynamy przygodę od Kolei Śląskich. Ostatni raz na tej trasie jechałem pociągiem kilkanaście lat temu i niestety czasy przejazdu pozostały niezmienione. Tabor kolejowy za to został zmieniony na zupełnie nowy, więc podróż do stolicy Śląska jest komfortowa i przyjemna. Na Śląsku przesiadka, mamy chwilę na kupienie wody mineralnej w przydworcowej galerii, gdzie w toalecie można spotkać widok na Manhattan - to chyba specjalnie dla nas :)
Załącznik:
Komentarz do pliku: Startujemy
IMG_20170115_102235.jpg
IMG_20170115_102235.jpg [ 278.62 KiB | Obejrzany 15186 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Katowice
IMG_20170115_132255.jpg
IMG_20170115_132255.jpg [ 262.33 KiB | Obejrzany 15186 razy ]


Dalsza podróż nie jest już taka przebojowa - przyjeżdża (punktualnie) stary TLK - znowu czuję się jak 15 lat temu - nic się nie zmieniło w tej części PKP (owszem, bywają miejsca ucywilizowane, ale dalej takie kwiatki jak stare śmierdzące wagony występują). W Warszawie szybki skok do autobusu 175 i po 20 minutach jesteśmy w moim "ulubionym" hotelu lotniskowym - Gromada.
O Hotelu wiele pisał nie będę, cena była kryterium wyboru, nic więcej (niecałe 100 PLN/noc za dwie osoby). Zdjęcie z regulaminu hotelowego, który w języku polskim i angielskim czeka na nas w każdym pokoju, dobrze oddaje klimat tego miejsca.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Gromada
IMG_20170115_214310.jpg
IMG_20170115_214310.jpg [ 230.81 KiB | Obejrzany 15186 razy ]
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
 
      
Stena Line: 24-godzinny rejs przez Bałtyk z noclegiem na statku od 119 PLN/osoba (kod zniżkowy) Stena Line: 24-godzinny rejs przez Bałtyk z noclegiem na statku od 119 PLN/osoba (kod zniżkowy)
Przygoda w Wietnamie: Ho Chi Minh, Da Nang i Hanoi w jednej podróży z Warszawy za 3365 PLN Przygoda w Wietnamie: Ho Chi Minh, Da Nang i Hanoi w jednej podróży z Warszawy za 3365 PLN
#2 PostWysłany: 18 Lut 2017 20:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
16.01.2017, poniedziałek
Budzimy się rano, a w mojej głowie już tylko Frank Sinatra śpiewający o NY.
Małe deja vu - rok temu ten sam hotel, ta sama pora, ta sama brzydka pogoda. Wtedy zwariowany wyjazd z dzieciakami, Piotrkiem i Anią do Tajlandii. Dzisiaj dzieciaki z dziadkami (nadal nie wiedzą gdzie lecimy), Piotrek z Anią za to kibicują nam online. Tym razem nie ma potrzeby, abyśmy się spieszyli, więc z Gromady na Okęcie udajemy się spacerem. W głowie ciągle "start spreading the news... I'm coming today".
Na Okęciu trzeba trochę poczekać, aż odprawa AirBerlin zostanie uruchomiona. W końcu stajemy w kolejce, nadajemy bagaż i - uwaga - musimy podać adres hotelu, w którym się zatrzymamy. W przeciwnym razie system nie puści nas dalej. Oczywiście nikt później nie sprawdza, czy do tego hotelu trafimy, ale trzeba mieć coś przygotowanego na czas odprawy.
Później śniadanie w najdroższym w Polsce Maku, wizyta w kaplicy lotniskowej i możemy ruszać.

Nasz lot (w obie strony) jest bardzo dobrze skomunikowany - po 50 minut na przesiadkę w Berlinie na lotnisku Tegel (TXL). Wszystko fajnie, o ile nie ma opóźnień. Ale za oknem zima, mróz, śnieg - więc o opóźnienia bardzo łatwo. A trudno się spodziewać, że lot z Berlina na JFK będzie czekał na dwie osoby z Warszawy. Mając to na uwadze z lekkim zaniepokojeniem obserwujemy monitor przy bramce, na której pojawia się informacja o 20 minutach opóźnienia. Otwieram FlightRadar24 i szukam, gdzie też podziewa się nasz samolot (powinien lecieć z Berlina do Warszawy i od razu wracać na Tegel) i lotu nie ma. Dopiero po chwili rozumiem, że nie wszystko na FR24 musi być widoczne, zwłaszcza jeśli jest to mały turbośmigłowy Dash. W końcu przylatuje, ale tak mały samolot nie ma szansy na rękaw, będzie konieczna przejażdżka autobusem na płytę lotniska. Przed samolotem podstawiony wózek, na który zabierana jest większa część bagaży podręcznych (kolejne opóźnienie, myślę sobie). W końcu startujemy, opuszczamy Warszawę, pilot zapowiada, że nadgonimy trochę opóźnienie. Oby miał rację.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Załadunek do Dasha
IMG_20170116_104327.jpg
IMG_20170116_104327.jpg [ 184.34 KiB | Obejrzany 15066 razy ]


W Berlinie szybka przesiadka. Wprawdzie trzeba czekać, aż autobus zwiezie nas do terminala, ale później (nie jest to oczywiste na lotnisko TXL) nie trzeba zmieniać terminali i od razu przechodzimy pod nasze bramki. Tam pracownicy lotniska sprawdzają nam bilety i paszporty (wiza), a następnie przechodzimy kontrolę paszportową prowadzoną przez policję - w końcu opuszczamy UE. Po kontroli następuje coś dla mnie zupełnie niezrozumiałego - wychodzimy na płytę i spacerem idziemy w stronę Airbusa A330-200. Pierwszy raz przytrafia mi się wsiadanie do szerokokadłubowego samolotu po schodkach z płyty. Ale to lotnisko TXL, tutaj nic mnie nie powinno dziwić.

W AirBerlin jest trochę jak w tanich liniach - wszystkie wygody są ekstra płatne. Do "wygód" należy wybór miejsca w samolocie, który w najtańszej wersji nie jest dostępny. Oczywiście można sobie dopłacić do miejsca, można wybrać miejsca XL (czyli z nieco większą przestrzenią na nogi), ale z racji ograniczania niepotrzebnych wydatków my bierzemy wersję minimum. W tym wypadku oznacza to, że miejsca przydzielana są podczas odprawy na pierwszy odcinek - wówczas dostaje się boarding pass jeden na wszystkie odcinki. Warto o tym pamiętać - na tym etapie istnieje możliwość poproszenia o jakieś miejsce w samolocie. W Warszawie o tym nie wiedzieliśmy i usadzono nas w tylnej części samolotu w środkowym rzędzie (układ siedzeń to 2-4-2). No nic - jakoś damy radę.

Miejsca na nogi jest, rzekłbym, wystarczająco. Samolot napakowany w 100% (przypomnę, jest poniedziałek rano). Ogólnie ja lubię latać A330/A340, wydają mi się wygodniejsze od B777 (którymi też leciałem). Serwis pokładowy w normie, do wyboru dwa dania, jedno parszywe bez smaku (chyba nigdy nie należy brać pasta, bo zawsze będzie to rozgotowany makaron), napoje jak w zasadzie w każdym innym samolocie. System rozrywki słaby - dość ograniczony wybór filmów (trzy kreskówki), do tego sterowanie tylko z poziomu ekranu dotykowego tabletu wmontowanego w siedzenie - w moim ktoś uszkodził lewy dolny róg i nie ma jak wcisnąć pauzy podczas oglądania filmu. Da się to obejść przez wielokrotne klikanie w dziwnych miejscach ekranu, ale jest to uciążliwe. Słuchawki douszne rozdawane w samolocie - tragedia. Jedyna opcja to użyć własnych. Na szczęście lot to tylko 7h, jakoś damy radę. Pod koniec lotu drugi serwis, jedzenie na zimno, kotlety mielone jak u mamy ;)
Załącznik:
A330.jpg
A330.jpg [ 192.94 KiB | Obejrzany 15066 razy ]

Załącznik:
a330_2.JPG
a330_2.JPG [ 188.03 KiB | Obejrzany 15066 razy ]


Po przylocie pierwsze zetknięcie się z systemem imigracyjnym. Na JFK wpadamy na terminal 8, ale zapewne na wszystkich terminalach jest podobnie. Jest dużo otaśmowania i wiele kolejek. Kiepsko oznaczonych. Lokalsi idą od razu do automatów, my ustawiamy się w najdłuższym wężyku, który prowadzi do budek, gdzie rozmawia się z oficerem. Jednak po odstaniu kilkunastu minut obsługa stwierdza, że stoimy w złej kolejce i mamy iść do jakiejś trzeciej, tam gdzie np. obywatele Niemiec (czyli to nie zależy od wizy). Tam z kolei idziemy do automatu, który albo skanuje poprawnie nasz paszport i mamy stanąć w tej samej kolejce, w której stoją od początku lokalsi, albo też dostajemy wydruk z wielkim X i musimy czekać do okienka z kolejki, w której już staliśmy. Dziwne to takie i strasznie chaotyczne, dość powiedzieć, że nasza "automatyczna" kolejka idzie najwolniej i do oficera o jakże swojsko brzmiącym nazwisku Zawislak docieramy chyba jako jedni z ostatnich pasażerów naszego lotu. Oficer Zawiślak pyta nas tylko po angielsku na jak długo i po co przyjechaliśmy i w ten oto sposób po minucie dostajemy pieczątkę i słyszymy "Welcome in New York". Pozostaje nam tylko odebrać plecak, który szczęśliwie został nadany na TXL do właściwego samolotu i udać się w stronę naszego miejsca noclegowego - na Brooklyn.
Załącznik:
jfk_cabs.JPG
jfk_cabs.JPG [ 291.24 KiB | Obejrzany 15066 razy ]


Teraz krótko o komunikacji między JFK a miastem, oraz o poruszaniu się po mieście. Otóż - w NY, jeśli jedziemy na kilka dni, jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest tygodniowy bilet MetroCard (kupimy go na pierwszej możliwej stacji metra - np. Jamaica). Ale, żeby nie było tak kolorowo - ten bilet tygodniowy nie działa na AirTrain, czyli na automatyczną kolejkę, która łączy ze sobą różne terminale JFK (jest ich 8) oraz dwa wyjścia do miasta. I o ile kolejka między terminalami jest darmowa, to wyjście z AirTrain'a na Jamaica station albo na Howard Beach station kosztuje $5 od osoby, niezależnie czy mamy jakikolwiek bilet na metro czy nie (ok, jest jakiś bilet łączony metro+airtrain, ale moim zdaniem on dla turystów się nie sprawdzi).
Oczywiście istnieją sposoby uniknięcia opłaty $5 (opiszę je przy okazji powrotu na lotnisko), jednak my zdecydowaliśmy, że skoro w Polsce jest godzina 22 i powoli robimy się zmęczeni, to nawet kosztem większych wydatków chcemy uprościć maksymalnie podróż na Brooklyn. Co zatem zrobiliśmy:
1. AirTrain na Jamaica Station ($5/os)
2. Na Jamaica Station kopiliśmy tygodniowe MetroCard w kiosku (tutaj pierwsze zetknięcie z napiwkami - gazeciarz $3 reszty sprawnie wrzucił sobie do słoika z napiwkami, nawet nie zdążyłem zaprotestować).
3. Z Jamaica Station zamiast jechać metrem J/Z (1-1.5h) wybieramy LIRR (czyli pociąg) - na tego trzeba kupić ekstra bilet, ale za to jesteśmy na Brooklynie po 20 minutach. Potem jeszcze 3 przystanki metrem i trafiamy na naszą ulicę, gdzie czeka już na nas pokój w 'lofcie'.
Załącznik:
flughafen-jfk-plan.jpg
flughafen-jfk-plan.jpg [ 136.94 KiB | Obejrzany 15066 razy ]


Jeszcze na koniec dnia mała ciekawostka - z LIRR do naszego mieszkania musimy podjechać linią G. Metro G jeździ tylko po Brooklynie, między innymi na Greenpoint, czyli miejsce, gdzie nasi rodacy od dawna stanowili sporą grupę mieszkańców. Skoro zatem jest sporo Polaków (jeszcze wspomnimy o tym w relacji), to i trzeba dostosować się do tych okoliczności. I choć w metrze o tej porze po polsku nikt nie mówi, a kolor skóry raczej nie wskazuje na słowiańskie korzenie, to w całym wagonie radośnie można podziwiać takie oto plakaty (ktoś zapewne nielegalnie umieścił takie ulotki). Ciężko nazwać to występem artystycznym, Marta nawet nie wie kto to ten Pan, ale widać, że nawet tutaj jest zapotrzebowanie na ten rodzaj muzyki.
Załącznik:
Train_G_Popek.JPG
Train_G_Popek.JPG [ 159.7 KiB | Obejrzany 15066 razy ]
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata


Ostatnio edytowany przez zawiert, 19 Lut 2017 19:04, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 19 Lut 2017 13:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Paź 2013
Posty: 372
Loty: 95
Kilometry: 232 936
niebieski
Dużo praktycznych informacji. Lubię takie relacje! Śledzę Was :) Piszcie piszcie! :)
_________________
Moje relacje:
2017 - Tajlandia/Kambodża
2016 - Bałkany
2015 - Zachodnie Wybrzeże USA
2014 - Maroko
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 20 Lut 2017 00:35 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 08 Lis 2012
Posty: 1366
Loty: 247
Kilometry: 401 466
srebrny
Ja jestem z tych co Nowy Jork kochają :) Twoje relacje czyta się bardzo dobrze, z chęcią przeczytam wskazówki na kolejny raz.
Do Air Berlin mam słabość - dzięki nim cieszę się do końca maja szafirowym statusem w oneworld i podarowali mi też voucher na €400, dzięki któremu po raz kolejny zwiedziłem, a jakże, Nowy Jork ;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 20 Lut 2017 10:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Mar 2013
Posty: 2923
Loty: 476
Kilometry: 1 136 630
niebieski
Haha, ja z tych co ma zamiar unikac nowojorskiego metra i Air Berlin w ekonomicznej. Dokladny opis na pewno przyda sie innym. Milo, ze ktos ma tyle entuzjazmu :-)
_________________
Carpe Diem.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 20 Lut 2017 18:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
17.01.2017, wtorek
Zanim opiszę jak wyglądał ten (długi) dzień, kilka wskazówek organizacyjnych:
W Internecie znajdziecie bardzo wiele poradników jak zwiedzać Nowy Jork (prawie) za darmo. Z pewnością jest to możliwe, jednak trzeba liczyć sie z pewnymi ograniczeniami takiego podejścia. Naszym zdaniem główną wadą tego rozwiązania jest to, że nie tylko my mamy taki pomysł. Innymi słowy - wszędzie tam, gdzie chcemy iść "za darmo", najpewniej będzie dziki tłum. My byliśmy w najpodlejszym sezonie, zaraz po Świętach, kiedy w NY jest potencjalnie najmniej ludzi i najniższy sezon, a tłumy do darmowych atrakcji były i tak znaczące. Dość powiedzieć, że kolejka do Muzeum Guggenheima w dzień darmowy mimo podłej pogody zajmowała sporą część chodnika przed muzeum oraz zakręcała w następną ulicę. A nie jest to topowe muzeum w okolicy :) (oczywiście kwestia gustu i zainteresowań).

Kolejna wada tego rozwiązania konieczność dostosowania swojego grafiku pod specyficzny grafik darmowych atrakcji, bo w jednym muzeum jest za darmo w poniedziałek, w innym w środę rano itp - co oznacza krążenie po NY za promocyjnymi atrakcjami. Jak mamy dużo czasu to może się to nawet udać. Jak jedziemy do NY na kilka dni (tak jak my) - w moim odczuciu nie będzie to gra warta świeczki.
W takim razie jakie są dostępne opcje? Korzystając z rady z bloga littletownshoes zdecydowaliśmy się na kartę miejską. W NY jest kilka kart do wyboru, a nam po analizie wszystkich za i przeciw wyszło, że najlepsza będzie New York Pass https://www.newyorkpass.com. O karcie możecie sobie poczytać w Internecie - opcji jest kilka: dzień, trzy, pięć itd. Karta, no cóż, do tanich nie należy. My zdecydowaliśmy się na kartę 5-dniową, która w promocji kosztowała jakieś $200 od osoby. Więc jak już taką kartę mamy, to trzeba ją jak najlepiej rozplanować, aby ten wydatek się nam zwrócił.

Atrakcji karta oferuje sporo, ja wymieniam te, na które my się zdecydowaliśmy:
- punkty widokowe (na Rockefeller Center oraz Empire State) - warto zaliczyć i jedno i drugie
- muzea: 9/11 Memorial & Museum (warto), Historii Naturalnej (trudno powiedzieć, dalej wyjaśnię czemu), Brooklyn Museum (raczej warto), Intrepid Sea, Air and Space (warto, ale za wahadłowiec trzeba dopłacić), Madame Tussauds (kicz!), MET (warto)
- BigBus - autobus hop-on-hop-off, The Ride (warto)
- Rejsy po Hudson i East River
Karta oferuje też sporo "walking tours", ale ta atrakcja, która najbardziej nas interesowała (Food on Foot Tours) nie była dostępna w martwym sezonie. Niestety większość tych atrakcji wymaga wcześniejszej rezerwacji, a ewentualne "no show" kosztuje $50. Nam ten model przy kiepskiej aurze nie odpowiadał, dlatego też nie skorzystaliśmy z tych atrakcji. Tyle o karcie - my "wyrobiliśmy" pieniądze zainwestowane w kartę, ale nie wiem czy był to idealny wybór. Jeśli macie dodatkowe pytania o kartę, to chętnie odpowiem.

4:00
Budzimy się w naszym mieszkaniu na Brooklynie, z racji jetlagu myślimy, że już jest 10 rano, czyli dla rodziców trójki małych dzieci godzina absolutnie nieodpowiednia do spania. Zmuszamy się do niewstawania jeszcze prawie godzinę, ale o 5 rano poddajemy się i ruszamy w miasto. Mamy plan przejść się spacerem przez Most Brooklyński w stronę Manhattanu, skąd następnie ruszyć w miasto.

Z naszego mieszkania łapiemy metro linii G ze stacji Broadway (na Brooklynie też jest Broadway), a następnie przesiadamy się w linię A/C jadącą w stronę Manhattanu, aby wysiąść na stacji High Street. Tu, jak i podczas całej naszej podróży, bardo pomocna okazuje się aplikacja na telefon Citymapper, która doskonale znajduje nam różne opcje połączeń metrem i autobusami. Jest bardzo wcześnie rano, ale w rejonie High Street, czyli przy wejściu na most Brooklyński, ruch samochodowy całkiem spory. Zauważamy też jedną ciekawą rzecz - jest ciemno. Wiadomo, jest noc, to ciemno być musi, ale chodzi o to, że miasto jest ciemniejsze niż miasta w Polsce w nocy - jest zdecydowanie mniej sztucznego światła pochodzącego od latarnii ulicznych. Mimo tego absolutnie nie czujemy się ani przez chwilę nieswojo/niebezpiecznie - fakt, na ulicy nie ma prawie wcale ludzi, w metrze również pojedyncze osoby, ale jest raczej cicho i spokojnie. Przez chwilę szukamy wejścia na most, w końcu Marta zaczepia jakiegoś przechodnia, który wskazuje nam wejście pod wiaduktem.
Załącznik:
BrooklynBridgeEntrance.PNG
BrooklynBridgeEntrance.PNG [ 293.95 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Niestety jest ciemno, więc spacer mostem w stronę Manhattanu nie dostarcza nam aż tylu wrażeń wizualnych, ilu się spodziewaliśmy. Po drodze mija nas może 2-3 biegaczy oraz takie śmieszne, małe radiowozy, kształtem przypominające zabudowanego tuk-tuk'a. Po jakiejś godzinie od wyjścia z domu jesteśmy na Manhattanie.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Ciemna noc na moście
20170117-01.JPG
20170117-01.JPG [ 243.38 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Zejście z mostu prowadzi nas do City Hall - małego budynku z miniaturowym parkiem. Właśnie - to jest dziwne w NY - oni parkiem są w stanie nazwać obszar 5x5m z jednym krzakiem i jednym drzewem. Ten "park" przy City Hall jest już otwarty, my natomiast ruszamy w stronę Broadway'u. Stąd, idąc w lewo, tj. na połunie, można dojść do Financial District (Wall St.), ale my nie chcemy tam iść pierwszego dnia. Ponieważ w Polsce jeszcze kupiliśmy online New York Pass, musimy odebrać dzisiaj nasze karty - można to zrobić w chyba 3 miejscach, wszystkie znajdują się raczej w Midtown, jeden nieopodal Empire State, dwa pozostałe przy Times Square. Idziemy kupić coś do picia w sklepie i przy okazji zaliczamy wyglądający na bezpieczny (wewnątrz sklepu) bankomat (ATM).
Tutaj małe wtrącenie o płatnościach: jest to nasza 4 daleka podróż (po Brazylii, Malezji i Tajlandii) i NY wypada najgorzej, jeśli chodzi o płacenie kartami. Karta Wizz Raiffeisen zablokowała się przy pierwszej próbie zapłacenia za Colę w automacie (transakcja odrzucona, przyszedł SMS od banku, że karta zablokowana i po temacie) - pierwszy raz miałem tę kartę za granicą i widać w tym banku takie zwyczaje są w normie. Podstawowa karta przeznaczona na ten wyjazd, tj. dolarowa karta Kantor Alior Bank, działała w jakichś 75% przypadków, z czego te 25% nieudanych to akurat te kluczowe, po bilet na metro, w kolecje po coś itp. W zasadzie przez tydzień nie znalazłem też żadnego sposobu na przewidzenie, jak karty należy użyć - czasami trzeba było powiedzieć DEBIT (co z resztą jest napisane na karcie), czasami działało powiedzenie CREDIT, czasem wołało o pin, czasem o podpis, czasem o nic nie wołało. Czasem przechodziła płatność zbliżeniowa, a czasem pasek magnetyczny. Strasznie uciążliwa sprawa, stąd też wolałem wypłacić trochę więcej gotówki z bankomatu i mieć święty spokój.

Zaopatrzeni w wodę i gotówkę złapaliśmy metro prowadzące na Times Square, gdzie po raz pierwszy mieliśmy możliwość zobaczenia czym to ruchliwe miejsce jest w rzeczywistości. Pierwsze spostrzeżenie - o 7 rano nie ma tutaj wcale tłumów (widocznie jeszcze za wcześnie). W jednym z budynków leci na żywo kręcony "Good morning America", na całem jasie telebimów reklamy, prognoza pogody, najnowsze wiadomości. Przez chwilę kręcimy się w tym miejscu, aż w końcu skręcamy w 42nd West Street (jak się potem okaże będzie to nasza najczęściej odwiedzana ulica, no może razem z 34th) - tutaj mieści się muzeum Madamme Tussauds, w którym o 8 rano będą do odebrania nasze City Passy. Zapas czasu postanawiamy przeznaczyć na śniadanie w knajpie po drugiej stronie ulicy - będzie to omlet, jakieś podłe odgrzewane ziemniaki i tosty. Do tego coś ciepłego do picia i jesteśmy łącznie lżejsi o niespełna $20 - cóż, nikt nie mówił, że będzie tanio. Za to możemy na spokojnie zjeść śniadanie w ciepłym miejscu i poczekać na kolejne rzeczy.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Telewizja śniadaniowa made in USA
20170117-02.JPG
20170117-02.JPG [ 187.03 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Punktualnie o 8 odbieramy karty New York Pass. W tym samym miejscu można aktywować atrakcję Big Bus (taki piętrowy autobus bez dachu działający w trybie hop-on-hop-off), ale na razie nie chcemy z tego korzystać (w ramach NYP ma się dwa dni BigBus'a). Na ten dzień zaplanowaliśmy sobie muzea, a na deser The Ride, podobno topową atrakcję w ramach karty NYP (przynajmniej cena $74 za atrakcję "bez karty" jest topowa). Bilety na "The Ride" można odebrać w ramach karty NYP tylko na dany dzień. Co więcej - tylko na jedną z dwóch wieczornych przejażdżek. Co więcej - liczba miejsc jest mocno ograniczona. Jaki jest tego efekt - ano taki, że w sezonie trzeba ustawić się w kolejce wcześnie rano i liczyć na szczęście - inaczej o The Ride możemy zapomnieć. Oczywiście nie ma sezonu, dlatego w sklepie z pamiątkami przy 8th Avenue, gdzie wyłącznie można odebrać bilety na The Ride, o 8 rano obsługa nas informuje, że bilety na The Ride wydawane są od godziny 9 i spokojnie możemy iść sobie na spacer, bo i tak nikt tutaj wcześniej nam ich nie da, a i nie zabraknie biletów dla nas bo jest niski sezon.
Idąc za radą sklepikarza robimy sobie mały spacer po okolicy - tuż obok mieści się siedziba New York Times, obok niej Atlantis Terminal (terminal autobusowy i węzeł przesiadkowy metra). My idziemy dalej w stronę rzeki Hudson, gdzie natrafiamy na The Actors' Chappel (http://www.actorschapel.org). To samo wrażenie powtórzy się w NYC jeszcze kilka razy - w centrum hałaśliwego miasta można spotkać bardzo dużo kościołów (nie tylko katolickich, ale też np. episkopalnych), a wejście do każdego z nich będzie wiązało się z tym, że będzie cicho, ciepło, i przytulnie. Do tego w The Actors' Chappel w nawie bocznej obraz, który każdy zna z Polski, a który my spotykamy w wielu miejscach świata - obraz namalowany wg opisu św. Faustyny Kowalskiej.

O godzinie 9 odbieramy bilety na "The Ride" i ruszamy zwiedzać miasto. Plan jest taki - najpierw Central Park, potem MET, następnie Muzeum Historii Naturalnej, a na deser The Ride i ewentualnie Empire State. Wsiadamy do metra i dojeżdżamy na róg 5th Avenue i 59 Street aby zrobić sobie zdjęcie przy Hotelu Plaza. Tej zimy nasze dzieci zostały zaznajomione z obowiązkową pozycją kinematografii, czyli serią o Kevinie, więc Hotel Plaza momentalnie zostaje przez nie rozpoznany (mamy kontakt 'z bazą' przez WhatsApp'a). Niestety, w chwili, w której robimy sobie selfie z Hotelem Plaza, zaczyna siąpić deszcz - czyni to zwiedzanie Central Parku jeszcze mniej przyjemnym, niż było do tej pory, zatem kierujemy się parkowymi alejkami od razu w stronę METu (Metropolitan Museum of Art).
Załącznik:
Komentarz do pliku: Z pozdrowieniami od Kevina
20170117-03.JPG
20170117-03.JPG [ 235.52 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


MET
Nigdy nie byłem w takim muzeum. Owszem, British Museum w Londynie robiło wrażenie, ale MET bije je na głowę. Trudno cokolwiek rozsądnego napisać w kilku zdaniach - muzeum jest przeogromne, oferuje dostęp do wszystkich gatunków sztuki jakie możemy sobie wyobrazić. Ile czasu trzeba sobie przewidzieć na MET - nie wiem, my poddaliśmy się po 5 godzinach, a z pewnością nie mieliśmy jeszcze wszystkich sal odwiedzonych, nie mówiąc już o dokładniejszym podziwianiu wszystkich eksponatów.
Uwaga techniczna odnośnie MET: należy spodziewać się kolejek, zwłaszcza na wejściu (sprawdzanie bagażu). W środku, jak zgłodniejemy, będzie drogo.
Uwaga finansowa odnośnie MET: bilet do MET kosztuje $25 (dzieci do lat 12 za darmo). Ale, MET oferuje model "dowolnej opłaty" (pay as you wish). Oznacza to, że jak powiemy w kasie "poproszę bilet", to cena będzie $25, ale jak powiemy "chciałbym zapłacić za wstęp $5", to bilet też dostaniemy. Chodzi (podobno) o sposób, w jaki to mówimy.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Sztuka z Oceanii
20170117-04.jpg
20170117-04.jpg [ 178.45 KiB | Obejrzany 14721 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: I jaja Faberge
20170117-05.jpg
20170117-05.jpg [ 157.23 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Zmęczeni ogromem sztuki oraz powierzchni muealnej opuściliśmy MET około 14-tej aby w drodze do kolejnego Muzeum posilić się nieco. W ten sposób trafiliśmy do Zabar's, knajpki i delikatesów polecanych w przewodniku Lonely Planet. Więcej o tej knajpce, jak i o innych miejscach w których się stołowaliśmy, można przeczytać tutaj: https://www.fly4free.pl/forum/nowy-jork-gdzie-warto-zjesc,763,106997. Na potrzeby tej relacji dodam tylko, że warto tam pojechać może nie dla samego jedzenia i paskudnej kawy, ale aby odwiedzić delikatesy, które były dla mnie wielkim odkryciem. Lubimy w domu gotować i gdybym w Polsce miał taki sklep w rozsądnej odległości (i z rozsądnymi cenami, rzecz jasna), to nie byłoby w kuchni żadnych ograniczeń jeśli chodzi o składniki, z których chcemy przygotować przeróżne potrawy. Zabar's ma własną palarnię kawy i własne herbaty, więc jak ktoś lubi to można zrobić tam zakupy pod tym kątem także.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Sekcja serowa w delikatesach Zabar's
20170117-06.JPG
20170117-06.JPG [ 308.23 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Posileni zupą i knish'em w Zabar's udaliśmy się do American Museum of Natural History. To muzeum, podobnie jak MET, operuje w modelu "pay as you wish", przy czym wszystkie "ekstra" ekspozycje są płatne (w zasadzie to samo dotyczy karty NYP). My byliśmy w muzeum około 16-tej i zdecydowanie to było zbyt późno. Niestety, muzeum samo w sobie wywarło na nas nienajlepsze wrażenie. Oglądaliśmy tylko stałą ekspozycję (bez np. planetarium), i to nawet nie do końca w całości, bowiem tego dnia w muzeum urządzano bankiet i kilka sal było najzwyczajniej w świecie przerobionych na bankietowe i oczywiście nie było do nich wstępu (np. do sali z płetwalem błękitnym). Jeśli chodzi o samo muzeum to mam mieszane uczucia - wszyscy je zachwalają, w przewodnikach przeczytamy, żeby koniecznie tam iść, a mi się tam zwyczajnie nie podobało. Większość ekspozycji była słaba, parszywa, zakurzona itp. Mamy porównanie z podobnym muzeum w Londynie, gdzie jest dużo, dużo lepiej. Więc, jeśli nigdy nie byliście w takim obiekcie, to oczywiście warto tam pójść, a jeśli macie już kilka za sobą, to z czystym sumieniem można sobie to nowojorskie darować.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Przykład parszywej ekspozycji
20170117-07.JPG
20170117-07.JPG [ 106.07 KiB | Obejrzany 14721 razy ]

Załącznik:
Komentarz do pliku: Tutaj zarezerwowana na imprezę sala z płetwalem
20170117-08.JPG
20170117-08.JPG [ 178.77 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Z muzeum zostaliśmy wygonieni dość szybko - muzeum jest czynne do 17:45 i przez ostatnie pół godziny jesteśmy dość aktywnie zachęcani do opuszczenia obiektu. W tym momencie mój telefon poinformował mnie, że przespacerowaliśmy jakieś 20km, i jedyne czego pragnęliśmy z Martą to znaleźć jakieś miejsce do siedzenia. Na szczęście kolejna (i ostatnia) atrakcja przewidziana na ten dzień - The Ride - była atrakcją siedzącą. Bez zbędnej zwłoki zatem przemieściliśmy się metrem (stacja przy Muzeum Historii Naturalnej robi świetne wrażenie) na róg 42st i 8Av. Tam, niestety, trzeba było swoje odstać w deszczu, aż po 19-tej pojawił się On - The Ride. Niestety, mogliśmy sobie na niego popatrzeć stojąc dalej w deszczu - do środka bowiem wpuszczono nas dopiero o 19:30, czyli dokładnie tak, jak to zapowiadał bilet. To nic, że kazali być z wyprzedzeniem w umówionym miejscu.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Stacja metra American Museum of Natural History
20170117-09.jpg
20170117-09.jpg [ 211.8 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


The Ride
Cóż, jest to atrakcja jedyna w swoim rodzaju. Pewnie, jest w tym trochę kiczu, jest to udawane i wszyscy o tym wiedzą i się z tym nie kryją, ale należy to postrzegać w kategoriach 'show' samego w sobie. Otóż, wchodzi się do autokaru, w którym ustawiono trzy rzędy foteli (na stopniach, więc nikt nikomu nie zasłania), ale wbrew logice siedzi się bokiem do kierunku jazdy - twarzą w stronę lewego okna. Okno w tym autobusie to tak naprawdę tafla okien, od podłogi, po przeszklony sufit. W autobusie jest nagłośnienie, monitorki, światełka i przede wszystkim dwoje konferansjerów, którzy sprawiają, że cała wycieczka na długo zostaje w pamięci. Sama jazda trwa około 90 minut, autobus przejeżdża w okolicy Times Square, a raczej między W42 i Central Parkiem - nie są to jakieś znaczne odległości, ale poruszamy się dość powoli i często robimy przystanki. W czasie przystanków oglądamy różnego rodzaju "performance" na chodniku - to breakdance, to balet, to śpiew, go gra na instrumencie. I wszystko to dzieje się hm.... obok tętniącej życiem ulicy NY. I, rzecz jasna, NIKT nie zwraca na to uwagi.
Zabawa świetna, koniecznie trzeba to zaliczyć, gdy ma się NYPass. Bez NYPass... cóż, nie wiem czy dałbym za to $74. Na szczęście my nie mieliśmy tego dylematu i świetnie się bawiliśmy.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Wewnątrz The Ride, Times Square
20170117-10.JPG
20170117-10.JPG [ 271.88 KiB | Obejrzany 14721 razy ]


Jak już The Ride wysadził nas na Times Square jedyne, na co mieliśmy ochotę, to znaleźć się w naszym pokoju i zdjąć buty - w końcu na nogach byliśmy od 5 rano, a była już 21 - na dzisiaj wystarczy. Złapaliśmy metro w kierunku domu i około 22 wylądowaliśmy w naszym lofcie. Jeszcze szybka kolacja (zrobiliśmy zakupy na wynos w Zabar's) i zasłużony odpoczynek.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#7 PostWysłany: 20 Lut 2017 18:49 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Kwi 2014
Posty: 4054
Podoba mi się Twoja relacja: mapki, informacje. Bardzo chętnie także skoczyłabym do NYC na kilka dni, i taki rodzaj zwiedzania bardzo mi pasuje. Aczkolwiek zasmuciłeś mnie niepochlebną opinią o muzeum historii naturalnej. Spodziewałam się więcej i to to pozytywnych wrażeń.
_________________
Ιαπόνκα76
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 20 Lut 2017 19:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
@‌Japonka76‌:
Z Muzeum Historii Naturalnej jest kłopot - możliwe, że na nasz odbiór tegoż wpływ znaczący miało zmęczenie, ale zdecydowanie byłem rozczarowany. W październiku z dzieciakami byliśmy w londyńskim i było dużo lepsze. W tym nowojorskim mamy kilka niedogodności, które się nawarstwiają:
- chaos - mamy ssaki afrykańskie i nagle trafiamy na ludność Amazonii, a za chwilę na dinozaury
- kurz - większość gablot to takie małe hmm.. scenki, np. sawanna, pustynia, tajga itp - 3-4 wypchane lub plastikowe zwierzaki plus trawa - wszystko zakurzone. I na środku sal różne wielkie zwierzaki
- ciemno - słabo oświetlone, zwiedzaliśmy muzeum po zmroku i było ciemno i przygnębiająco
- blokowane atrakcje (bo ktoś wynajął sobie salę na bankiet), ale powiedzmy to jest mniejszy problem i raczej często się to nie przytrafia
- godziny otwarcia - tylko do 17:45, oraz natrętne wyganianie z Muzeum (normalnie jakbym był w markecie Obi we Wrocławiu - ostatnie pół godziny co chwila przez megafon słyszy się, że mamy spadać)
Z tego co (przez mgłę) pamiętam to w Wiedniu też bardziej mi się tego typu muzeum podobało. Możliwe, że np. część obserwatorium jest fajna, ale nam nie było dane jej zwiedzać.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 20 Lut 2017 19:48 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 06 Kwi 2014
Posty: 4054
Rozumiem. Też mam porównanie tylko do londyńskiego muzeum, a słyszałam, że to nowojorskie jest dużo większe i ma więcej ciekawych eksponatów. A jak widać, wcale tak nie jest. Może to tylko kwestia dobrego marketingu. Szkoda :(
_________________
Ιαπόνκα76
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 20 Lut 2017 20:54 

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 2049
Loty: 4
Kilometry: 17 154
srebrny
Jeśli robisz zakupy w Zabars to nie możesz narzekać na nowojorskie ceny :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#11 PostWysłany: 22 Lut 2017 16:36 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
18.01.2017, środa
Dzisiaj budzimy się około 7 rano - widać progres, głównie spowodowany intensywnym zwiedzaniem poprzedniego dnia. Na dzisiaj plany mamy już mniej ambitne - chcemy pozwiedzać Dolny Manhattan, a potem pojechać na lotniskowiec Intrepid. A potem to się jeszcze zobaczy.

Ruszamy, znowu, bez śniadania. Nie chcemy niczego kupować na siłę pod domem, bardziej zależy nam na tym, żeby jak najszybciej dostać się do Financial District i w ten sposób zminimalizować uciążliwości porannego szczytu komunikacyjnego. Idziemy więc na (najbliższą) stację linii J/Z przy Hewes St. Na stacji czekamy na nasz wagon, i doczekać się nie możemy. Wprawdzie pociąg M przyjeżdża co kilka minut, to J przyjechać nie ma ochoty - za każdym razem przejeżdża po środkowym torze, omijając naszą stację. Dopiero po 3 takich seriach wpadam na błyskotliwy pomysł, że może nasza stacja jednak jest pomijana w godzinach szczytu i trzeba pojechać z przesiadką. Oczywiście pomysł jest dobry, wsiadamy do linii M, a następnie na Marcy Av. przesiadamy się do linii J (przy okazji - podobno od linii J/Z pochodzi pseudonim rapera Jay-Z). Przez naszą gapowatość, oraz fakt, że metro w NYC wcale nie jeździ z maksymalną częstotliwością (czyt. trzeba zwykle poczekać na pociąg kilka minut), od naszego wyjścia z domu do momentu, w którym wysiedliśmy z zatłoczonego wagonu na stacji Broad St. mija ponad godzina. A to oznacza, że straciliśmy sporo czasu. Oznacz to również, że jesteśmy coraz bardziej głodni.
Po wyjściu ze stacji metra lądujemy od razu przy siedzibie nowojorskiej giełdy (NYSE - nr 1 na mapce), na której ku mojemu zachwytowi wisi gigantyczny banner mojego pracodawcy. Po serii selfie i mailu
do szefa z pozdrowieniami z Wall St. :) ruszamy w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. O tej porze ruch na ulicach jest dość spory, zatem najlepszym rozwiązaniem jest po prostu popatrzeć gdzie idą po jedzenie miejscowi i gdzie jest tłoczno. W ten sposób trafiamy do miejsca, gdzie ludzie w drodze do pracy wpadają po kanapki na ciepło, by zabrać je na wynos do pracy (niestety, nie jestem w stanie odtworzyć z pamięci, ani ze StreetView, gdzie to dokładnie było). Śniadanie w każdym razie jest pyszne, a my nabrawszy sił do dalszego zwiedzania ruszamy dalej.

W tym miejscu następuje obowiązkowe zdjęcie przy słynnym szarżującym byku (oficjalne z twarzą byka i nieoficjalne z innej byka strony) oraz mail z pozdrowieniami dla Tomka, który zawodowo gra na giełdzie (byk - nr 2 na mapce).
Załącznik:
Komentarz do pliku: Byk
20170118_01.JPG
20170118_01.JPG [ 283.32 KiB | Obejrzany 14493 razy ]

W tym miejscu zaczyna się jedna z najbardziej znanych ulic w NYC - Broadway. Idziemy kilka minut na północ, aby na wysokości Wall St. wejść do jednego z najbardziej znanych kościołów w NYC - Trinity Church (nr 3 na mapce). Kolejne kilkadziesiąt metrów dalej i już skręcamy w lewo (na zachód) w Liberty St., aby mijając ogromny WTC4 i budowę WTC5 trafić na plac, gdzie do 2001 roku stały dwie wieże WTC, a w którym teraz znajduje się 9/11 Memorial Museum i Tribute Center.

Muzeum 9/11
Cały obszar, w którym stały kiedyś wieżowce WTC, jest teraz miejscem pamięci po zamachach z września 2001. W północno-zachodnim rogu placu stoi teraz Freedom Tower, czyli One World Trade Center - najwyższy budynek w NYC (tego dnia spowity chmurami). W miejscu, w którym wznosiły się wieże, są ogromne baseny/fontanny, na których wypisano nazwiska wszystkich ofiar tamtych wydarzeń. Między basenami znajduje się wejście do Muzeum, a samo muzeum mieści się głęboko pod ziemią, w dużej mierze pod basenami. W okolicy bardzo dużo policji, większość z nich uzbrojona w broń maszynową. Wejście do muzeum przypomina kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Fontanna w miejscu fundamentów jednej z wież WTC
20170118_02.JPG
20170118_02.JPG [ 222.06 KiB | Obejrzany 14493 razy ]


Samo muzeum (dostępne w ramach karty NYP) robi bardzo dobre wrażenie (o ile można użyć takiego określenia w stosunku do takiego miejsca). Niezależnie od tego czy zgadzamy się w pełni z wersją oficjalną tamtych wydarzeń, czy też mamy mniejsze lub większe wątpliwości, możemy w tym muzeum skupić się na różnych aspektach. Główna część, do której trafiamy po wejściu, to nazwijmy to 'tribute' - jest kilka fragmentów konstrukcji (belki stalowe, fundamenty), są opowieści ogólnie o tych budynkach (jaki to był cud techniki, jak to budowano, technologia, kto tam pracował) itp. Jest obok sekcja poświęcona ofiarom - czy to w postaci różnych prac artystycznych (np. niebieskie kwadraty symbolizujące niebo tego dnia nad NYC w liczbie odpowiadającej liczbie ofiar tamtych wydarzeń), jest sala w której na ścianie są zdjęcia (prawie) wszystkich ofiar (2-3 osoby są bez zdjęcia) oraz dotykowe panele, przy pomocy których możemy przywołać historię każdej z ofiar (zdjęcia, nagrania, komentarze). W wielu miejscach muzeum stoją dyskretnie chusteczki higieniczne, wielu ludzi jest wzruszonych w trakcie zwiedzania. W końcu jest też część zamknięta, do której wchodzi się aby minuta po minucie prześledzić co dokładnie działo się 11. września. Ta część, rzecz jasna, jest najbardziej przejmująca. Jest dużo dramatycznych nagrań (zarówno audio jak i video), dużo zdjęć, dużo przejmujących opisów. Ja zapamiętałem najbardziej fragment konstrukcji budynku, coś jakby strop po wyburzeniu, grube może na 1.5m, eksponowany za szybą. A pod fragmentem opis: ten fragment to sprasowanych w czasie zawalania 4-5 pięter budynku; nie wiadomo czy w tym fragmencie są ludzkie szczątki.

Co ciekawe, jest też plansza (2x3m) mówiąca o niedowiarkach - są np. fragmenty gazet a na nich zdjęcia ludzi z transparentami "Internal job", "What happened with WTC7?" (bo pewnie wiedzieliście, że zawaliły się trzy budynki, no nie?) ale to miejsce jest zrobione na zasadzie "Niektórzy mają jakieś dziwne teorie, ale oficjalne raporty rządowych agencji mówią inaczej". Zaraz obok natomiast prezentują odnalezione w ruinach boarding passy zamachowców oraz nagrania, które z rozmów telefonicznych odbytych za pomocą telefonii GSM z pokładu samolotu, który jako czwarty rozbił się gdzieś w środku niczego.
Załącznik:
Komentarz do pliku: Ostatnie zdjęcie Manhattanu przed atakami
20170118_03.JPG
20170118_03.JPG [ 116.97 KiB | Obejrzany 14493 razy ]

Załącznik:
20170118_04.JPG
20170118_04.JPG [ 177.57 KiB | Obejrzany 14493 razy ]

Załącznik:
20170118_05.JPG
20170118_05.JPG [ 207.12 KiB | Obejrzany 14493 razy ]


Tak czy inaczej warto odwiedzić to miejsce. Może jedna mała wskazówka - daliśmy się nabrać na audioguide ($11), który spokojnie można sobie odpuścić. No chyba, że chcemy posłuchać komentarzy Roberta De Niro oraz nagrań świadków tych wydarzeń. Zdecydowanie nie jest to potrzebne aby zrozumieć muzeum i wszystkie "eksponaty". Szkoda pieniędzy.

Załącznik:
LowerManhattan.PNG
LowerManhattan.PNG [ 384.07 KiB | Obejrzany 14493 razy ]


Po wyjściu z 9/11 robimy małą zmianę planów - zamiast jechać na lotniskowiec (za mało czasu zostało tego dnia) wybieramy spacer, który doprowadzi nas do metra A/C, skąd z kolei udamy się na Brooklyn aby coś zjeść i zwiedzić Brooklyn Museum. W ramach spaceru mijamy kilka ciekawych miejsc: potężny budynek bez okien (nowojorska centrala telefoniczna - 33 Thomas Street) (nr 6 na mapce), Arcade Bakery (ukryta w hallu budynku piekarnia - koniecznie trzeba dam zajrzeć)(nr 5 na mapce), remiza strażacka znana z Pogromców Duchów (niestety przykryta przez rusztowania) (nr 7 na mapce).
Załącznik:
Komentarz do pliku: Przed remizą z Ghost Busters
20170118_06.JPG
20170118_06.JPG [ 246.92 KiB | Obejrzany 14493 razy ]


Brooklyn
Porządnie głodni szukamy miejsca, gdzie będziemy mogli się posilić. Pierwsza pozycja z przewodnika odprawia nas z kwitkiem - jest 3:05PM, właśnie robią przerwę przed wieczorem. Idziemy do kolejnego miejsca - Tom's Restaurant, również polecana w przewodniku, i jest to strzał w dziesiątkę. O knajpie pisałem tutaj: https://www.fly4free.pl/forum/nowy-jork-gdzie-warto-zjesc,763,106997

Posileni pysznymi burgerami ruszamy sprawdzić pobliskie Brooklyn Muzeum. Wizyta jest hmm.. ciekawa, przekrój "sztuki" jest bardzo szeroki, od pisma klinowego po akty z Iggym Popem. Powierzchnia muzealna jest ogromna, ale dość słabo wypełniona.
Załącznik:
Komentarz do pliku: W Brooklyn Museum
20170118_07.jpg
20170118_07.jpg [ 274.33 KiB | Obejrzany 14493 razy ]

Po 2h kończymy zwiedzanie i łapiemy autobus B84, który zawozi nas praktycznie pod sam dom. Jeszcze tylko szybko załatwiamy temat wydruku biletów w pobliskim punkcie ksero, i możemy śmiało regenerować siły przed następnym dniem. A, zapomniałbym dodać - przejażdżka autobusem B84 ma ciekawe walory turystyczne, bowiem trasa tego autobusu prowadzi przez fragment Brooklynu zamieszkały przez społeczność ortodoksyjnych Żydów. Było dla nas sporym zaskoczeniem, że praktycznie każda napotkana osoba płci męskiej w obrębie kilkunastu ulic była ubrana na czarno i miała pejsy, osobliwa okolica, jakby z innego świata.

A, na deser wskazówka jak dot. autobusów miejskich w NYC. Linie metra nazywają się literkowo albo cyferkowo, a co z busami? Ano autobus najczęściej w swojej nazwie będzie miał dzielnicę, w której kursuje. I tak M to Manhattan, Bx - Bronx, Q - Queens, B - Brooklyn. Jak autobus jedzie przez 2 dzielnice, to nazwą go np. QM1. No i są jeszcze X, które z Manhattanu jadą na Staten Islands. Niby skomplikowane, ale w sumie można się w tym dość szybko zorientować. Aha - na Manhattanie użyjemy metra, aby przemieszczać się w kierunku góra-dół (wybaczcie brak stron świata - chodzi mi o poruszanie od Lower Manhattan w górę do Bronx), a w "poprzek" - autobusu.
Skoro już jesteśmy przy komunikacji, metro też ma swoje zasady. I tak - zawsze mamy trzy wyróżniki: line,service,color (nie tłumaczę tego, żeby nie robić sztucznego nazewnictwa). Linia - to nam niewiele powie, dotyczy to bowiem geograficznego ułożenia torów (np. 8th Avenue Line) połączonego z spółką, która utrzymuje trasę. Service to coś, co wyróżnia trasę, zwykle stacje końcowe. Do tego istotny jest kształt znaczka - okrągłe oznaczają zwykłe linie, kwadraty obrócone o 45* (diamond) - linie ekspresowe. Do tego często trasa () i <> mogę się różnić. W końcu jest kolor, który grupuje ze sobą linie jeżdżące w znacznej mierze po tej samej trasie. Kolorów jest 10, a linii możemy doliczyć się 25 (A,B,C,D,E,F,G,J,L,M,N,Q,R,W,S,Z,1,2,3,4,5,6,<6>,7,<7>).
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 02 Mar 2017 09:53 

Rejestracja: 10 Lut 2017
Posty: 38
Loty: 14
Kilometry: 40 184
@‌zawiert‌

Super opis. Czekam na kolejne czesci z nyc
Natomiast przy okazji mam prosbe czy mogłbyś napisac wiecej jak poruszac sie po ny metrem.
Tzn te oznaczenia, czy jest na pociagu oznaczenie ze dany pociag jest tylko local badz express
Bylbym wdzieczny;)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#13 PostWysłany: 02 Mar 2017 10:13 

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 2049
Loty: 4
Kilometry: 17 154
srebrny
Masz pociąg oznaczony literką bądż cyferką w odpowiednim kolorze.Za moich nowojorskich czasaów local lub express wyświetlało się na składzie pociągu. Przesiadki na niektórych stacjach trwają parę minut.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#14 PostWysłany: 03 Mar 2017 11:52 

Rejestracja: 21 Lut 2016
Posty: 119
Loty: 115
Kilometry: 322 543
niebieski
@‌Bartekg85‌
Jako że dwa tygodnie temu byłem m.in. w NYC do poruszania się całą komunikacją polecam aplikację MyTransit NYC z której korzystałem. Wszystkie środki komunikacji w NYC, aktualne informacje o stanie komunikacji czyli o opóźnieniach, robotach i zmianach/zamknięciach (których jest sporo nocą lub w weekend). Dodatkowo mapa komunikacji, aktualne rozkłady jazdy wszystkich dostępnych środków transportu, trip planner.
Samo poruszanie się po NYC nie sprawia żadnych kłopotów, kwestia 1-2 dni i wszystko staje się proste i czytelne ;). Przede wszystkim w metrze główna sprawa to kierunek czyli Uptown & Downtown (nie z każdego wejścia do metra pojedziemy w obu kierunkach).

@‌zawiert‌
Czekam na dalszą relację z ciekawością jak Wasze wrażenia z pobytu w NYC z uwagi że w połowie lutego robiłem tą samą trasę AB (też wrześniowy deal :D ) z tym że po kilku dniach w NYC wyskoczyłem na kilka dni na FL i powrót z NYC do Pragi AB ;)

Pozdrawiam,
Sergio_
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 04 Mar 2017 18:01 

Rejestracja: 20 Lis 2014
Posty: 3368
złoty
@zawiert czekamy ;)

Wyslane z telefonu.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 18 Mar 2017 10:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
Niecierpliwych czytelników przepraszam, byliśmy 3 tygodnie w dalekiej podróży, ale powoli wracamy do życia. Relacja z NYC będzie skończona jako pierwsza, później zajmę się wyprawą inną niż wszystkie ;)
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 21 Mar 2017 15:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
19.01.2017, czwartek, dzień spełnionych marzeń
Jakie jest jedno z Waszych pierwszych skojarzeń jeśli chodzi o USA? U mnie gdzieś wysoko na liście jest NBA. Pamiętam swoje dzieciństwo, kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych w TVP można było oglądać mecze koszykówki. Oczywiście moją ulubioną drużyną była Chicago Bulls, Jordan, Pippen, Kukoc... I te charakterystyczne melodyjki, które grano na meczach. Wprawdzie TVP później przestała transmitować NBA, ja nie miałem kablówki, a później już bardziej interesowała mnie piłka nożna, to jednak marzenie z dzieciństwa - zobaczyć mecz NBA - pozostało. Gdy więc bilety do Nowego Jorku były już kupione oczywistym dla mnie się stało, że mecz NBA znajdzie się na liście "top things to do".

Technicznie realizacja takiego marzenia jak to moje nie jest trudna - w NY są dwie drużyny (NY Knicks oraz Brooklyn Nets), więc szansa, że akurat jedna z tych drużyn będzie grała u siebie jest dość spora. Kupić bezpośrednio w kasie klubowej biletu raczej się nie da - wszystkie bilety są z reguły wyprzedane, dlatego pozostaje nam skorzystać z obiegu wtórnego. Cała akcja jest dość dobrze rozwiązana - jest kilka platform sprzedaży biletów. Możemy iść na http://nbatickets.nba.com/, gdzie zostaniemy przekierowani na Ticketmaster. Drugą platformą jest Stubhub https://www.stubhub.com/nba-tickets/grouping/115/. Zasada jednej i drugiej platformy jest taka sama: ktoś odsprzedaje bilety, my sobie wybieramy sektor z sali, cenę, miejsca. Płacimy za bilety plus prowizję operatora. I - tu uwaga - na trzy dni przed meczem - bilety są dostępne online. Firmy twierdzą, że jest to zabezpieczenie przed ewentualnymi nadużyciami - dla mnie była to lekka niewygoda, ale ostatecznie znalezienie punktu, w którym możemy sobie coś wydrukować nie stanowi absolutnie żadnego problemu, więc spokojnie można sobie na taką opcję pozwolić. Ile to kosztuje? Bilety na mecz Knicks-ów zaczynały się od $50, ale widziałem też w obiegu wtórnym takie za ponad $1000. Tyle tytułem wstępu, dlatego że mecz był w tym dniu dopiero "na deser".

Ale wróćmy do tego dnia. Wstajemy rano i nauczeni doświadczeniem poprzednich wypraw do centrum tym razem sprawę załatwiamy dość sprawnie. Dzień chcemy zacząć od "Top of the Rock", czyli jednego z dwóch punktów widokowych dostępnych w ramach karty NYP. W internecie, także na forum F4F, można znaleźć sporo dyskusji na temat tego, który punkt widokowy jest lepszy. Są trzy - Rockefeller, Empire States oraz Freedom Tower (One World Trade Center). My w ramach naszej karty byliśmy na pierwszym i na drugim (WTC nie ma w ramach karty NYP), ale pierwszy i drugi event różnił się godziną, widokami i naszym odbiorem tego wydarzenia.
Dzień zapowiada się naprawdę dobrze - nie ma chmur, nad nami tylko błękit nieba. Dzięki linii metra M jesteśmy przy Rockefeller około pół godziny za wcześnie, więc robimy sobie spacer po okolicznych ulicach (48E,49E,50E), chemy nawet podejść do katedry św. Patryka przy 5th Ave, ale jakoś w końcu nam się nie udaje. Nieopodal znajduje się też Trump Tower, ale w tym czasie nie jest to może najlepsze miejsce do zwiedzania.
Image
Na lewo - Rockefeller, na prawo - katedra św. Patryka, przed nami - Trump Tower

Image
Katedra św. Patryka

Punktualnie o godzinie 8:00AM zjawiamy się przed wejściem na Top of The Rock - poza nami jest 5-6 osób - zaleta martwego sezonu. Po odebraniu biletu obowiązkowy spacer milionem korytarzy, punkt w którym robią nam zdjęcie, i dalej do windy. Na szczycie mamy do dyspozycji 3 poziomy tarasów widokowych. Na niższych poziomach widok nieco psują nam szyby (ok 2.5m wysokości), ale na najwyższym poziomie już nic nam nie przeszkadza. Widok jest, cóż tu więcej pisać, wspaniały. Świeci słońce, jest piękna pogoda, widać wszystko, co powinno być widać - z jednej strony Central Park, z drugiej piękny Empire State Building i w tle Dolny Manhattan. Strasznie nam się podoba na szczycie, ale zapachy dobiegające z kominów wentylacyjnych restauracji z jednego z wyższych pięter przypominają nam, że jeszcze nie jedliśmy śniadania. Pora wracać na ziemię. Kilka fotek:
Image

Image

Image
Najwyższy apartamentowiec w NYC

Image
Empire i Lower Manhattan

Image
Kula na Times Square

Image
Na prawo od Empire mamy Freedom Tower, a nad beretem Marty, ledwo-co-widoczna malutka Statua Wolności

Image


Przewodnik LP kolejny raz podpowiada nam ciekawe miejsce do jedzenia - kubańską knajpkę na manhattanie. Śniadanie jest pyszne i pożywne - będzie musiało nam wystarczyć na dłuższy czas. O knajpie pisałem tutaj: https://www.fly4free.pl/forum/nowy-jork-gdzie-warto-zjesc,763,106997. W drodze na śniadanie (i powrotnej) wstępujemy do Biblioteki Miejskiej (znane sceny z wielu filmów, jak choćby Ghost Busters), oraz robimy krótki rekonesans na Grand Central Terminal.
Image

Po śniadaniu ruszamy dalej - kolejnym przystankiem jest zacumowany przy Hudson River lotniskowiec - Intrepid Sea, Air and Space Museum. Marta stwierdza, że to jest pierwszy moment podczas tego wyjazdu, w którym jestem serio ucieszony. Może. W dzieciństwie uwielbiałem "Top Gun", serial "JAG", filmy o okrętach podwodnych. I oczywiście wszystko, co było oznaczone NASA. W pamięci mam nawet takie migawki z wczesnego dzieciństwa, kiedy to jestem u kuzynów w mieszkaniu we Wrocławiu (1992 rok, może odrobinę później) i pokazują mi zdjęcia z testów wahadłowca (lądowanie na pasie startowym) - ale takie wiecie, A4, prawdziwe, kolorowe. Dobra, ale dość wspomnień - pora brać się do zwiedzania.

Image
Muzeum jest, oczywiście, dostępne w ramach karty NYP, jednak niestety za zwiedzanie wahadłowca trzeba dopłacić $10. Oczywiście dopłacamy. Muzeum, jak sama nazwa wskazuje, jest poświęcone okrętom, samolotom i kosmosowi. My oglądamy najpierw Concord'a (w malowaniu British Airways), następnie zwiedzamy USS Growler (łódź podwodna), na której możemy porozmawiać z emerytowanymi żołnierzami, którzy kiedyś służyli na tym okręcie. Super sprawa, nikt nikogo nie pogania, marynarze mają dużo czasu i ciekawie opowiadają.
Po wyjściu z łodzi podwodnej przechodzimy na górny pokład lotniskowca, gdzie możemy oglądać kilka ciekawych samolotów z różnych okresów XX wieku - dla mnie najciekawsze są oczywiście F-14 Tomcat (znany z Top Gun'a), F-16, SR-71 Blackbird. Jest też kilka helikopterów oraz Mig produkowany w PZL Mielec.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jak już znudzi nam się oglądanie samolotów możemy przejść do ogromnego hangaru umieszczonego w rufowej części okrętu. W hangarze znajduje się OV-101 Enterprise, czyli pierwszy wahadłowiec, który jednak nigdy na orbicie się nie znalazł. Enterprise służył do testów, jednak późniejsze zmiany konstrukcyjne zastosowane w Columbii o Challengerze sprawiły, że nie opłacało się przerabiać Enteprise. Grunt, że od 2012 roku można bo sobie obejrzeć na pokładzie lotniskowca i nie żałuję wydanych pieniędzy na tę dodatkową część zwiedzania.
Image

Image

Jak już się człowiek nacieszy wahadłowcem, są jeszcze trzy pokłady lotniskowca do zwiedzenia. Można pooglądać jak mieszkali marynarze, można zobaczyć model lotniskowca z klocków LEGO (gigantyczny), można porozmawiać z emerytami o tym jak wyglądała służba na takim pływającym potworze. Zwiedzanie jest fajne, ale po 2 godzinach Marta zaczyna być zmęczona. Do tego pogoda zaczyna się psuć, pojawiają się chmury - pora się zbierać.
Image

Image
Model lotniskowca z LEGO

Tuż obok lotniskowca znajduje się przystań Circle Line Sightseeing Cruises - rejsów po rzece Hudson i nie tylko. W ramach karty NYP mamy do dyspozycji: Best of NYC cruise, Hello Brooklyn cruise, Harbor Lights sunset cruise, Landmark cruise, Liberty cruise, BEAST Speedboat. Nam godzinowo i tematycznie najbardziej pasował Landmark cruise - podczas 90-minutowego rejsu popłynęliśmy po rzece Hudson aż do Statuy Wolności, następnie po East River do mostu Williamsburg Bridge i z powrotem do miejsca, z którego wyruszyliśmy. Nam to wystarczyło, nie planowaliśmy bliższego spotkania ze Statuą WOlności, takie z pokładu łodzi w zupełności nam wystarczyło.
Image

Image

Po rejsie złapaliśmy szybko metro i udaliśmy się na kolejny długo wyczekiwany punkt programu - do Katz Delicatessen. (https://www.fly4free.pl/forum/nowy-jork-gdzie-warto-zjesc,763,106997). Wizyta była hmm... niezapomniana. Ja poradziłem sobie z kanapką, Marta dała radę tylko z połową, drugą część musieliśmy zabrać ze sobą na wynos (i przemycać na mecz NBA). Solidnie najedzeni złapaliśmy ponownie metro i pojechaliśmy na 34 st, gdzie mieści się legenradny obiekt - Madisone Square Garden.
Image

Hey! Hey! NBA!
Pora na deser - spełnienie marzenia z dzieciństwa. Tak się szczęśliwie stało, że podczas naszej wizyty w NY lokalna drużyna - Knicks nie dość, że grała mecz u siebie, to jeszcze z rywalami ze stolicy - Wizzards, czyli z "naszym" Marcinem Gortatem. Lepiej być nie mogło! Bilety kupiłem jakiś miesiąc wcześniej ($80/os, górne sektory) - byliśmy na miejscu grubo ponad godzinę przed meczem i przed halą był istny dziki tłum. Na wejściu mocna kontrola (jak na lotnisku) - bramki, zakaz wnoszenia jedzenia i picia (ok, kanapkę udało się przemycić ;)). Później zajmowanie miejsc w sektorach. Na parkiecie rozgrzewka, jakieś czasoumilacze, konkursy - dokładnie tak jak sobie to wyobrażałem. Wraz z upływającymi minutami na trybunach robi się coraz to ciaśniej, w powietrzu (niestety) dość mocno daje się wyczuć zapach hot-dog'ów i innego jedzenie rozprowadzanego na trybunach. Potem już jest tak, jak to zwykle na takich imprezach (byłem na meczach siatkówki w Polsce) - gasną światła, prezentacja drużyn, hymn i te sprawy.
Sam mecz - sportowo dla mnie dość ciekawy, Wizzards w ostatniej chwili wygrali ku niezadowoleniu 95% kibiców na sali. Interesujące było to, że przez praktycznie prawie cały mecz trybuny średnio były zaangażowane w grę - czasem tylko skandowane było "Di-fens!, Di-fens!". Za to ostatnie minuty, gdy Knicks mieli szansę wygrać, większość kibiców spędziła na stojąco.
Image

Image

Image

Image
Rozgrzewka. Na górze po środku widać Marcina Gortata :)

Czy podobało mi się na meczu? Pewnie! Ale chyba spodziewałem się odrobinę większego "wow!". Oczywiście momentami było też zabawnie: jak pewnie można się spodziewać, większość trybun zajmowali kibice lokalnej drużyny. W pewnym momencie ktoś z Wizzards przejął piłkę i wykonał efektowny wsad, bardzo efektowny, aż zachęcający do wstania z krzesełka i jakiegoś okrzyku. Marta wstała i krzyknęła "yeeees". Ale tylko Marta. Nikt w promieniu kilkunastu metrów tego nie zrobił. Ups - dobrze, że to nie mecz piłki kopanej w Polsce :)

Po meczu mieliśmy wstępnie plan odwiedzić jeszcze Empire State, ale o godzinie 23 mieliśmy już wystarczająco dużo wrażeń z tego dnia - zamiast na 34th street udaliśmy się do metra linii M (w połowie drogi między MSG a Empire), skąd pomknęliśmy do naszego brooklynskiego mieszkanka.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#18 PostWysłany: 21 Mar 2017 16:32 

Rejestracja: 02 Sty 2013
Posty: 2049
Loty: 4
Kilometry: 17 154
srebrny
@‌zawiert‌ , świetna relacja! Kibicowsko to w stanach tylko nhl ( a i to też nie wszędzie).Czy w Katz cały czas są te drewniane ., rozpadające się krzesła?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 21 Mar 2017 17:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
Owszem, nadal są drewniane:

_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#20 PostWysłany: 16 Maj 2017 13:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1691
Loty: 205
Kilometry: 463 041
srebrny
Kurcze... prawie 2 miesiące bez aktualizacji, przepraszam, nadrabiam.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 27 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group