Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



 [ 48 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 05 Lut 2024 10:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Poniedziałek 05.02.2024

Słońce wstało dziś po 7 rano. Prawdopodobnie, bo we Wrocławiu kolejny dzień paskudnej pogody i od tygodnia słońca za bardzo nie widać. Od naszego powrotu dni znów przelewają nam się przez palce, nawet nie wiem kiedy minął poprzedni tydzień. Można śmiało napisać, że przelecieliśmy przez niego bez większego zastanowienia. Szkoła, praca, obowiązki, w weekend urodziny dziecka, wolna niedziela i jakoś zeszło. Nowy tydzień, który właśnie zaczyna się deszczem i wiatrem, minie nam tak samo szybko.

A tymczasem gdzieś w innej części świata rano wzeszło słońce nad sawanną. Słonie, nosorożce, zebry, żyrafy, antylopy ruszyły w poszukiwaniu ulubionego jedzenia. Dzieci z wioski ruszyły w drogę do szkoły. Będzie ciepło, może po południu spadnie deszcz, wszakże mamy porę deszczową.

Patrzę teraz przez okno i zastanawiam się, dlaczego jestem tu, a nie TAM. Intelekt oczywiście mi to wyjaśnia, rozumiem gdzie jestem, jakie mam zobowiązania i ograniczenia. Ale serce podpowiada mi, że tak nie musi być na zawsze. Że może być inaczej. I chcemy, żeby było kiedyś inaczej. Zaskakujące jest to, że po tych wszystkich podróżach, które już za nami, nigdy nie mieliśmy tego uczucia, że część z nas została w zupełnie innym miejscu świata, i że będziemy musieli tam wrócić.

W tej relacji popatrzymy wstecz. Będę przewijał od końca kartki z naszego dziennika podróży.
Image
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
29 ludzi lubi ten post.
Gadekk uważa post za pomocny.
 
 
#2 PostWysłany: 05 Lut 2024 10:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Sty 2015
Posty: 2011
Loty: 354
Kilometry: 626 152
HON fly4free
Czekam na więcej. Tym bardziej, że o ile dobrze myślę będzie o Zimbabwe i jestem ciekaw, czy coś się tam zmieniło od mojego pobytu w 2018.


Ostatnio edytowany przez igore, 05 Lut 2024 11:06, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Relacje PM off  
 
#3 PostWysłany: 05 Lut 2024 11:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27 Sie 2021
Posty: 405
srebrny
Zakładka, bo czuję, że warto.
_________________
Image
Góra
 Relacje PM off  
 
#4 PostWysłany: 05 Lut 2024 11:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27 Lis 2011
Posty: 869
Loty: 223
Kilometry: 424 456
srebrny
zawiert napisał(a):
A tymczasem gdzieś w innej części świata rano wzeszło słońce nad sawanną. Słonie, nosorożce, zebry, żyrafy, antylopy ruszyły w poszukiwaniu ulubionego jedzenia.


Każdego ranka gdzieś w Afryce budzi się gazela. Wie, że musi być szybsza od najszybszego lwa, bo w przeciwnym razie zginie. Każdego ranka gdzieś w afryce budzi się lew. Wie, że musi być szybszy niż najszybsza gazela, bo w przeciwnym razie umrze z głodu. Nie ma znaczenia, czy jesteś lwem, czy gazelą - ważne, że gdy wstaje słońce, musisz być gotowy do biegu". - Christopher McDougall

Tak mi się skojarzyło jakoś ;)
_________________
Image
Góra
 Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
 
#5 PostWysłany: 07 Lut 2024 11:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Poniedziałek 29.01.2024

Przed godziną 6 przylatujemy do Dubaju. Jakoś nigdy wcześniej nie było okazji ani lecieć Emirates, ani przesiadać się w Dubaju. Na wyjście do miasta nie ma najmniejszej szansy, bo przebukowali nas na najszybsze możliwe połączenie i do Wiednia ruszymy za jakieś 2,5 godziny. No nic, może innym razem.
Lotnisko (przynajmniej ten terminal, na który przylatujemy i z którego lecimy do Wiednia) nie robi najlepszego wrażenia - jeden długi ciąg duty-free. Spodziewałem się bardziej czegoś na wzór Singapuru, ale może po prostu jesteśmy na złym terminalu. Ostatecznie odpuszczamy sobie zwiedzanie lotniska, po poprzedniej nocce w samolocie wolimy po prostu przeczekać pod gate na następny lot (chociaż nie jest to proste, bo nie ma nawet gdzie usiąść).

Korzystając z okazji, że w końcu jest stabilny internet lotniskowy, zaczynam planować dalsze etapy powrotu do domu. Po tym, jak Kenya Airways skasowała nam lot sytuacja się uprościła i utrudniła jednocześnie. Zamiast przylecieć do Wiednia w poniedziałek późnym wieczorem, przenocować w Wiedniu (nocleg opłacony, bezzwrotny) i jechać następnego dnia pociągiem o 16-tej do Wrocławia (pociąg opłacony, bezzwrotny) mamy apetyt na wcześniejszy powrót do domu. Jest kilka argumentów za tym rozwiązaniem - przede wszystkim jeden dzień w szkole szybciej (ferie już się skończyły), jeden dzień urlopu zachowany na później. Finansowo oczywiście oznacza to, że musimy jakoś z tego Wiednia wrócić w poniedziałek, a nie we wtorek - i właśnie na rozwiązanie tego logistycznego kłopotu poświęcam 2h czekania na lot w DXB.

Wyboru w zasadzie nie ma - jest Flix z przesiadką 12h jazdy (bez żartów), Flix do Katowic i tam albo biegiem na TLK albo czekamy kilka godzin w nocy na następny transport. Zostaje rozwiązanie najbardziej oczywiste - bezpośredni pociąg z Wiednia do Wrocławia, ale obarczone pewnym mankamentem - cena biletu w aplikacji intercity to 100Eur/os. Okazuje się jednak (z drobną pomocą forum), że można ten bilet rozbić na mniejsze kawałki i tym sposobem jeszcze w Dubaju kupuję na cd.cz bilet Wiedeń-Bohumin oraz w aplikacji Intercity Chałupki-Wrocław. Wychodzi 100zł/os a nie 100Eur/os. Jak rozwiązać temat 6-kilometrowego odcinka Bohumin-Chałupki na tym etapie jeszcze nie wiem.

Lot z DXB do VIE wypada słabo, wepchnęli nas na ostatnie wolne miejsca i każdy z naszej rodziny siedzi gdzie indziej, dostajemy tylko miejsca B albo J, samolot jest dużo starszy od tego z Harare i czuć to w każdym aspekcie, ale te 6h jakoś mija i punktualnie przylatujemy do Wiednia. W Wiedniu wszystko sprawnie, odbiór plecaków (wszystkie dotarły), ubranie zimowych ubrań, przejazd na Wien Hbf (z przesiadką wychodzi 2E/os). Jeszcze coś na ząb na dworcu wiedeńskim i możemy ruszyć do Polski.

Pociąg Danubius ma pewną specyficzną cechę - powstaje z połączenia (w Bohuminie) dwóch pociągów - z Wrocławia i Krakowa. I tak się składa, że bilet kupiony na czeskiej stronie umieścił nas w przedziale wagonu jadącego do Krakowa, a z kolei odcinek z Chałupek mamy w wagonie, którego nie ma (bo doczepiają go w Bohuminie). Oznacza to, że czeka nas przesiadka na ostatniej stacji przed polską granicą, do tego najlepiej taka, żeby zbyt nie rzucać się w oczy konduktorom. Na sam koniec tych naszych wygibasów jeszcze czeka nas miła niespodzianka - w Raciborzu na peronie stoją rodzice z przygotowaną wałówką - mama zlitowała się nad nami i w obliczu pustej lodówki we Wrocławiu postanowiła zaopatrzyć nas w jedzenie na drogę i na kolejny dzień. Z dodatkowymi kilogramami jedzenia dojeżdżamy punktualnie do Wrocławia, łapiemy tramwaj na nasze osiedle i około 23:00 jesteśmy ostatecznie w domu.

Pogoda jest łaskawa, jak wyjeżdżaliśmy było -10 stopni, po powrocie na naszym osiedlu jest prawie +10 stopni - dobrze, ułatwi to powrót do polskiego klimatu. A będzie to powrót niełatwy, bo jednak nasze myśli i serca zostały gdzieś daleko stąd.

(powinien być jakiś obrazek pokazujący podróż w klasie ekonomicznej, ale z braku takowego....)
Image
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
 
 
#6 PostWysłany: 07 Lut 2024 19:04 

Rejestracja: 17 Wrz 2015
Posty: 428
złoty
Interesująca koncepcja z pisaniem od tyłu, aż sam jestem ciekaw jak to wyjdzie w całości. Póki co zapowiada się świetnie ;)
DAD napisał(a):
Każdego ranka gdzieś w afryce budzi się lew. Wie, że musi być szybszy niż najszybsza gazela, bo w przeciwnym razie umrze z głodu.

Jako Pan Maruda dodam, że jednak najczęściej rano lew nie budzi się z myślą o polowaniu na gazelę, a co najwyżej odpoczywa nażarty po nocnym polowaniu (lub jeszcze częściej po nieudanej próbie nocnego polowania) :D
Góra
 Relacje PM off
travellista lubi ten post.
 
 
#7 PostWysłany: 08 Lut 2024 14:39 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Koncepcja pisania do tyłu albo wypali albo nie. :) Ostatecznie będzie można przejechać do końca i czytać od drugiej strony.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off  
 
#8 PostWysłany: 09 Lut 2024 09:15 

Rejestracja: 15 Lut 2016
Posty: 499
Loty: 131
Kilometry: 163 087
niebieski
Trzeba było pisać totalnie od końca, czyli zacząć od tego, że wysiadacie z tramwaju we Wrocławiu itd. itp. :))
_________________
34/51: ALB, AUT, BEL, CRO, CYP, CZE, DEN, ESP, FIN, FRA, GBR, GEO, GER, GRE, HUN, ITA, KOS, LAT, LTU, MDA, MKD, MLT, MNE, NED, NOR, POL, RUS, SLO, SRB, SUI, SWE, SVK, TUR, UKR
Góra
 Relacje PM off
katka256 lubi ten post.
 
 
#9 PostWysłany: 09 Lut 2024 09:53 

Rejestracja: 28 Sty 2013
Posty: 185
Loty: 80
Kilometry: 144 996
niebieski
@zawiert, na kolejowych grupkach krąży informacja że polscy konduktorzy nie mogą nic kontrolować poza granicą Polski, więc w praktyce nikt nie bawi się w kontrolę koncówki - legalnie odcinek wynosi 1300 m :) aczkolwiek braku nadgorliwców nikt nie gwarantuje... Jest obecnie taka oferta jak visit Ostrava, bilet z Wrocławia kosztuje w niej 15€. Z Opola 8,5€. Można kombinować dalej...

Żuki sympatyczne. A konwencja pt. opisywanie po dniu, przynajmniej mi, się podoba; łatwiejsze do ogarnięcia niż dzielenie w jeszcze mniejszej skali i cofanie :D
Góra
 Relacje PM off
kubus95 lubi ten post.
 
 
#10 PostWysłany: 09 Lut 2024 12:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Niedziela 28.01.2024

To nasz ostatni dzień w tym miejscu. Próbuję sięgnąć gdzieś głęboko we wspomnienia z innych podróży i trudno mi sobie przypomnieć wiele takich miejsc, gdzie po kilkunastu dniach nadal chcieliśmy tam zostać i nigdzie nie wyjeżdżać, a już tym bardziej wracać do domu. Zwykle bywało odwrotnie, czy to u Latynosów, czy w Azji S-E - przychodził moment, gdzie już było dość egzotyki i człowiek tęsknił za domem. A tutaj o dziwo nie.

O 6 rano z naszego okna obserwujemy wschodzące słońce, podczas gdy ekipa z kuchni robi nam wcześniejsze śniadanie, bo nasz transport zabiera nas wcześniej, niż normalne pory posiłków. Żegnamy się po kolei z ludźmi, którzy pracowali dla nas przez ostatnie 2 tygodnie - kuchnia, ogród, Bev i Paul. Przy pożegnaniach nasza narracja zmienia się z "żegnajcie" na "do zobaczenia" ("na pewno nie w tym roku, bo i tak nie ma już u Was miejsc, ale pewnie w przyszłym roku").

Droga powrotna do Harare wygląda teraz zupełnie inaczej, niż 16 dni temu. Bardziej w oczy rzucają się niezagospodarowane pola, zniszczone budynki, połamane słupy energetyczne. Odcinek do pierwszego asfaltu (35 km) zajmuje nam ponad godzinę, ale dalej idzie już sprawnie (jeśli pominiemy jedną ciężarówkę, która postanowiła nas staranować na rondzie gdzieś na rogatkach Harare).

W Harare jedziemy prosto pod katedrę, gdzie trafiamy na końcówkę mszy po angielsku. Ludzie śpiewają, ale brzmi to słabo, jakoś nie pasuje do wyobrażeń o mszach w Afryce zbudowanych na podstawie różnych przekazów i filmików. Ale nie jest to nasza msza, chwilę po tej angielskiej jest kolejna, tym razem w szona, czyli bardziej lokalnie. Oczywiście języka szona nie znamy, ale za dużego wyboru nie było (nie pierwszy raz w podróży język mszy będzie zupełnie odjechany, w sumie kolejna msza po francusku dla nas by brzmiała tak samo obco). Tutaj już jest zupełnie inaczej - śpiewy (na 4 głosy), instrumenty, bębny - jest życie! Po mszy musimy sprawnie stawić się "w głównej bramie do katedry, ale nie na ulicy, tylko punktualnie o umówionej godzinie dokładnie w bramie, przyjadę brązowym samochodem".

Instrukcje (wskazujące, że może w Harare jest mniej bezpiecznie, niż nam się wydaje) pochodzą od p. Konsul Honorowej - Krystyny Grabowskiej. I rzeczywiście punktualnie, w umówionym miejscu, pojawia się brązowy samochód (chociaż ku naszemu zaskoczeniu nie jest to minivan, a zwykły sedan). Pani Konsul wydaje się być lekko zdziwiona liczebnością naszej ekipy (uprzedzaliśmy, że jest nas 5), ale dla nas wpychać się w auto mniejsze niż nasza rodzina to w sumie standard w każdej podróży, więc szybko i sprawnie ładujemy się do środka i ruszamy ulicami Harare do domu Państwa Grabowskich. Mijamy obiekty rządowe i wjeżdżamy w okolicę niskich domów ogrodzonych wysokimi murami.

Państwo Grabowscy zapraszają nas do siebie na werandę, widać, że jesteśmy tutaj oczekiwani, chociaż zmiana naszych planów podróży (musieliśmy przestawić loty z godziny 24 na godzinę 18) wyraźnie wprowadziła lekkie zamieszanie - mieliśmy być dużo później i pracownicy kuchni mają wychodne do wieczora. Spędzamy tam miłe kilka godzin, jest lunch i deser. Widać, że Państwo Grabowscy są mocno związani z Polską (w radio gra polska muzyka, w salonie jest włączony telewizor i transmisja live z finału WOŚP), ale równie mocno osadzeni w Zimbabwe. Pani Krystyna, poza funkcją Konsula Honorowego, jest lekarzem i pracuje w klinice. Pan Wiesław z kolei to ważna postać w świecie futbolowym w tej części Afryki. Jak sam mówi - na lotnisku jak przylatuje do Harare to wszyscy go witają i szybciej jest odprawiony niż załoga samolotu stojąca w priorytetowej kolejce 'crew'.

Opowiadamy im gdzie byliśmy i co widzieliśmy. "A byliście w Vic Falls? Albo w Kariba? Ah nie, no to nic nie widzieliście". Grabowscy opowiadają o realiach życia w Harare, korupcji, przekrętach za miliony itd. Nie wszystko można opisać i publikować, sporo z tych opowieści wisi gdzieś w czeluściach Internetu w wywiadach publikowanych na różnych portalach. Kto chce, to znajdzie.

My zgadzamy się co do tego, że pogoda w Zimbabwe bardzo zachęca do życia w tym kraju, i że ludzi są mili. Nasi gospodarze zaznaczają, że tu jest zupełnie inaczej niż w RPA (to już kolejne osoby, które mocno nas ostrzegają przed podróżą do kraju Mandeli).

Po trzech godzinach przyjeżdża po nas kierowca i zabiera nas na lotnisko. Żegnamy się z Państwem Grabowskimi, na murze okalającym ich ogród wisi Godło Polski i biało-czerwona flaga. Zawsze ten widok jakoś porusza nasze serce, nawet jeśli do domu wcale nam się nie spieszy.
Dojazd na lotnisko zajmuje 20 minut, na lotnisku pustki, zwłaszcza w nowej części terminala (wybudowanej przez Chińczyków, jak wszystkie nowe inwestycje w Zimbabwe). Zabawnie tutaj wyglądają procedury, dobrze licząc to nasze paszporty przechodzą przez ponad 10 rąk - widać, że pozatrudniali na siłę i teraz cztery osoby przy jednym biurku oglądają paszport przez 2 sekundy podając sobie z rąk do rąk po to, aby zrobić stempelek na karcie pokładowej.

Samolot Emirates już stoi i czeka na boarding, dwie godziny później opuszczamy na jakiś czas Afrykę. See you soon, Africa.

Image
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
 
 
#11 PostWysłany: 09 Lut 2024 14:55 

Rejestracja: 07 Sty 2015
Posty: 1772
niebieski
Oryginalny pomysł i na pewno wyjdzie z tego ciekawa relacja.
Niemniej jednak mi ciężko się czyta z tego względu, że do końca wpisu nie wiem o jakim miejscu jest mowa (ostatni dzień i wschód itp.). Może specjalnie tak piszesz, ale jeśli nie, to postaraj się wpleść gdzieś nazwę miejscowości.
Góra
 Relacje PM off  
 
#12 PostWysłany: 09 Lut 2024 14:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2561
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Przecież było wspomniane Harare.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off  
 
#13 PostWysłany: 09 Lut 2024 15:14 

Rejestracja: 07 Sty 2015
Posty: 1772
niebieski
zawiert napisał(a):
Droga powrotna do Harare wygląda teraz zupełnie inaczej, niż 16 dni temu.


@cart
tak widziałem, ale do Harare dojechali. Tylko skąd?
Góra
 Relacje PM off  
 
#14 PostWysłany: 09 Lut 2024 15:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
@kumkwat_kwiat nie chciałem spoilerować za bardzo, ale umówmy się, że w następnym wpisie padnie nazwa miejsca. Nie mam tej relacji napisanej na boku i zredagowanej, pisze na bieżąco w wolnej chwili.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
kumkwat_kwiat lubi ten post.
 
 
#15 PostWysłany: 09 Lut 2024 15:32 

Rejestracja: 07 Sty 2015
Posty: 1772
niebieski
@zawiert
To Twoja relacja, zatem pisz zgodnie ze swoim zamysłem.
Wg. mnie sama nazwa miejsca nie spojleruje za dużo, a wręcz wzmaga ciekawość (można coś sobie czytać czy googlać). Bo ewidentnie wynika, że bardzo się tam Wam podobało. :D
Góra
 Relacje PM off
zawiert lubi ten post.
 
 
#16 PostWysłany: 11 Lut 2024 23:12 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Sobota 27.01.2024
To ostatni dzień naszych wspólnych wycieczek z Bright'em. Był naszym przewodnikiem i opiekunem przez ostatnie dwa tygodnie i jesteśmy mu wdzięczni za wszystko, co nam pokazał. Za to co obiecał pokazać, ale zapomniał pokazać, też. :)

Wstajemy znowu punkt 5:00 i robimy drugi rejs kajakiem na wschód słońca. Bogatsi o wczorajsze doświadczenia wiemy, gdzie dokładnie pojawi się słońce i gdzie się ustawić, chociaż oczywiście nie udaje nam się powtórzyć ujęć z dnia poprzedniego - na niebie jest dzisiaj jakoś inaczej. No nic - przystajemy w szuwarach i obserwujemy niebo. Potem szybki powrót i poranne zajęcia. Nadal nie ma prądu, ale też nie ma Internetu, co trochę mnie martwi, bo chcę zrobić odprawę na niedzielny lot.

Chociaż zwyczajowo w Imire to niedzielne popołudnie upływa w atmosferze wspólnego BBQ, na naszą prośbę grillowanie przestawiają na sobotę. Zanim jednak przyjdzie czas popołudniowego relaksu, zostają nam dwa ostatnie punkty regularnego programu dnia.
Image

Dzielimy się na dwie grupy - Marta i dwie młodsze dziewczyny w końcu się doczekały i mają spacer na koniach w towarzystwie Bright'a. Reszta (ja - ciągle z psychicznym urazem do konnej jazdy po kolumbijskim debiucie, Tosia, która konie miała tydzień wcześniej oraz druga rodzina) udaje się dużym wozem do drugiej części rezerwatu, gdzie znowu (ale tego nigdy dość) idziemy podglądać wzorcową rodzinę czarnych nosorożców, a także na spacer po bardziej zarośniętej części sekcji Chiwawe i do tamtejszego miejsca zakwaterowania. Od dwóch tygodni wiemy, że poza naszym domem Numwa jest drugie miejsce nocowania wolontariuszy, ale jakoś nie było sposobności, aby zobaczyć to miejsce osobiście. Aż do teraz. Wyjazd jest świetny, jedyne co mi nie pasuje to to, że znowu nie załapałem się na przejażdżkę pickupem Railly'ego, ale to są drobnostki. W drugim obozie jest pusto - jest tylko Maddie, która prowadzi 6-tygodniowy kurs "wildlife" oraz jedna uczestniczka tego kursu - emerytka z USA, przygotowująca się do pierwszych egzaminów. Nosorożce jak zawsze w formie, chłopaki z APU też.
Image

Image


Wracamy na śniadanie, po którym - już wszyscy razem - ruszamy z Bright'em na ostatni wypad w teren. Bright postanawia zrobić nam szkolenie z "bush survival skills" - nie ma tam wprawdzie nic odkrywczego, ale dzieciom się podoba i widać, że Bright bardziej chce przekazać coś młodszym dzieciakom z tej drugiej rodziny niż nam, dorosłym. Po spacerze w buszu, bogaci w nowe umiejętności, wracamy na resztę popołudnia do naszego domu, na pamiątkę zabieramy linę zrobioną z kory drzewa (zdaniem Bright'a można ją podobno wykorzystać jako żyłkę w wędce, albo cięciwę w łuku...). Żegnamy się z naszym przewodnikiem - już go nie zobaczymy więcej, weekendy od popołudnia ma wolne, i mimo że mieszka rzut beretem od naszego domu, ani na grilla ani na niedzielne pożegnanie nie przyjdzie.

Image



Czas mija nam leniwie, kuchnia przygotowuje jedzenie, dzieciaki siedzą w basenie, a my czytamy dalej Godwina. Ciekawe, że ja się zniechęciłem do "Strachu" po przeczytaniu może 1/3 książki, ale Marta dzielnie czyta dalej. Gdy już mamy zacząć BBQ niespodziewanie pojawia się i prąd, i sygnał LTE, a w raz z nim informacja, że skasowali nam lot powrotny. Dokładniej to nie skasowali, a zmienili z bezpośredniego z Harare do Nairobi, na taki, który leci jeszcze przez Lusakę i ma tam stop techniczny. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że w nowym układzie przesiadka w Nairobi jest niewykonalna. Z braku lepszych opcji próbuję Whatsappa linii lotniczej i o dziwo już po 20 minutach mam agenta na czacie i propozycje alternatywnych lotów. Pierwsza - zamiast lotu 01:20 mamy lecieć 18:30, czyli dużo później. Pytam, czy ten sam lot można przyspieszyć, i okazuje się, że tak. Zamiast więc lecieć liniami kenijskimi przez Nairobi, będziemy lecieć Emirates przez Dubaj - fajnie, bo jeszcze tego nie mamy w naszym dzienniku lotów. Oznacza to co prawda sporo komplikacji (przefasonowanie planu na niedzielę w Harare, wymyślenie co potem w Wiedniu), ale ostatecznie bierzemy co jest (próbuję desperacko poprosić czy zamiast Wiednia może być Wrocław albo Warszawa, ale aż tak elastyczni to oni nie są).

Z nowymi biletami na mailu mogę wrócić na nasze BBQ i cieszyć się tym ostatnim popołudniem i wieczorem w Imire. Udało się zaprosić Maddie i jej kursantkę, więc po jedzeniu mamy jeszcze trochę czasu na rozmowę z Maddie, pożegnanie się i składanie obietnic powrotu. Odkrywamy też ze zdziwieniem, że mimo faktu zostawienia części bagaży tu na miejscu (rzeczy dla szkoły), to zupełnie nie jesteśmy w stanie się spakować w mniej plecaków, niż gdy tutaj przylatywaliśmy. Chyba nasze ubrania urosły, tak jak urosły nasze marzenia i plany.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
 
#17 PostWysłany: 13 Lut 2024 12:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Piątek 26.01.2024
Wstajemy o 5 rano aby w końcu złapać wchód słońca. Dwa ostatnie dni były pochmurne, a jak chcemy mieć jakieś zdjęcia, to musimy się spieszyć.
Image

Program tego dnia ma dla nas kilka nowości, których do tej pory nie było - "BFE" i "Sunset drink", jednak i tak trzeba zacząć od pracy, która sama się nie wykona. Jedziemy więc do zagrody słoni i wykonujemy swój dyżur przy sprzątaniu. Młodsze dzieci walczą widłami, dorośli obsługują taczki, i po 20 minutach słonie mają posprzątane, a my jesteśmy gotowi na spacer. Mac i Mandewu czekają nieopodal na nas i swoich opiekunów - dzisiaj idzie z nami cała czwórka strażników - Blessing, Petrus, Polite i MrBrown. Mimo, że od paru dni nie padało, poranki są bardzo mokre i jesteśmy zadowoleni z faktu, że zakup wodoodpornych spodni ochronnych nie był zbędnym wydatkiem. Przynajmniej wszyscy poza naszą Olą, bo jej spodnie przepadły gdzieś między Wrocławiem a Imire, nikt nie wie kiedy i jak.
Image
Blessing

Image
MrBrown

Image
Polite

Ze słoniami spotykamy się regularnie i czujemy się przy nich już całkiem swobodnie, wiemy co wolno, a czego nie, chociaż Ada rzecz jasna musi przekraczać granice i wdrapuje się blisko Mac'a aby głaskać go po ciosach. Jeszcze brakuje, aby jak Nel u Sienkiewicza zaczęła się huśtać na jego trąbie... Ciekawe też jest to, że druga rodzina, która we wtorek przy pierwszym spotkaniu ze słoniami zwyczajnie się ich bała, dziś jest bardziej śmiała i nawet pozują do zdjęcia w okolicy słoni.
Image

Image

Image

Image

Po jakimś czasie dochodzimy do miejsca, gdzie dzisiaj słonie spędzą dzień. Blessing mi tłumaczy, że każdego dnia słonie muszą iść w inny teren rezerwatu, inaczej ich apetyt i straty w roślinności nie byłyby równo rozłożone po ograniczonym terenie. Słonie odpoczywają, a my gramy w różne gry i zabawy z rangerami i Bright'em. Podczas gdy Bright urządza nam sprawdzian z wiedzy o dzikich zwierzętach w postaci zabawy "zgadnij kim jestem", Bev i Paul przyjeżdżają ze śniadaniem. Podobno zawsze w piątki jest "BFE", czyli breakfast with elephants, tylko poprzednim razem pogoda pokrzyżowała nam plany. Cóż więcej dodać - mamy cudowny, spokojny piknik w cieniu drzew a zaraz obok nas słonie spokojnie jedzą swoje zielone smakołyki. To jest zdecydowanie jedno z tych doświadczeń, które chce się zapisać w pamięci z etykietą "nigdy tego nie zapomnę" (szczęśliwie, można ich mieć o wiele wiele więcej).
Image

Image

Po śniadaniu mieliśmy pojechać na lokalna farmę, zobaczyć jak miejscowi hodują żywność, ale z racji, że farmer wyjechał, dostajemy inne zadanie - naprawa drogi. Ja lubię te wysiłkowe punkty programu, ale jakoś bardziej do mnie trafiały w poprzednim tygodniu, gdy oprócz naszej piątki było jeszcze 6 dorosłych kobiet i wszyscy serio podchodzili do pracy. Ten tydzień, gdy mamy drugą rodzinę z mniejszymi dziećmi i nieco innym podejściem :) jest ok, ale jak trzeba pracować fizycznie to są chwile, w których wyraźnie brakuje rąk do pracy. Ładujemy całą przyczepę żwiru i jedziemy w głąb rezerwatu, aby uzupełnić wypłukane fragmenty drogi. Bright tłumaczy, że w czasie lata (tj. pory deszczowej), jeśli nie uzupełni się drobnych ubytków w miejscu, gdzie droga opada w dół do strumieni, to w kilka tygodni droga ta stanie się nieprzejezdna wskutek erozji. Trzeba więc regularnie uzupełniać braki żwirem i siłą ludzkich mięśni - nie jest to specjalnie skomplikowane, ale wywijanie łopatą w pełnym słońcu przez godzinę potrafi dać w kość.

Po lunchu jest trzecia aktywność tego dnia, i tym razem dzielą nas na dwie grupy. Druga rodzina, z mniejszymi dziećmi, chce się spotkać z lokalnymi mieszkańcami wioski i zapoznać z kulturą Szona[/], zwłaszcza zależy na tym ojcu tamtej rodziny (pierwszy raz zabrał swoje dzieci z Polski do swojej ojczyzny). My w wiosce już byliśmy i zdecydowanie nie chcemy powtórki, więc Paul proponuje, że pójdziemy w góry, wspiąć się na pobliski szczyt z którego świetnie widać okolicę.
Wycieczka na Mutemwa jest ciekawe i pouczająca. Widać, że Paul to doświadczony facet, były wojskowy. Co chwilę robi kontrolne przerwy, sprawdza, czy jest u nas wszystko w porządku, pilnuje nawodnienia itp. A jednocześnie opowiada [i]ze swojej perspektywy
o tym, co i my widzimy dość wyraźnie - ogromne połacie niezagospodarowanej ziemi, gdzieniegdzie ruiny budynków, ktoś w oddali uprawia pole wołami. Droga na szczyt jest wymagająca, bo idziemy cały czas pod górę po litej granitowej skale, pod sporym kątem. Gdyby nie to, że od kilku dni nie pada i skała jest zupełnie sucha, wejście na górę byłoby nierealne i zwyczajnie głupie. Na szczycie mamy widok 360* na całą okolicę, gdzieś w oddali widać Imire, w drugą stronę widać już Wedza Mt. i maszty GSM na jej szczycie.
Image

Powrót do domu okazuje się trudniejszy - wejść po stromej skale było prosto, zejść już mniej. Ada oczywiście się popisuje i kończy się to zdartymi łokciami i kolanami.

Na koniec dnia, już po kolacji, jedziemy na zachód słońca. Gdy nie ma w grupie małych dzieci to wolontariusze wspinają się na Castle Kopi, dla nas jest alternatywna propozycja, wiata nad jeziorem. Słońce szybko znika za horyzontem, ale prawdziwa gra barw i kolorów zaczyna się dopiero po zachodzie. Siedzimy w ciszy i rejestrujemy kolejne obrazy do naszego zbioru "nigdy tego nie zapomnę".
Image

Image
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
 
 
#18 PostWysłany: 15 Lut 2024 12:34 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Czwartek 25.01.2024

W Polsce chodzimy spać po północy, i trudno nam się zebrać rano aby wstać na 8. Tutaj za to bez problemu wstajemy o 5:30, człowiek jest wypoczęty i zadowolony. Nie wiem, kwestia słońca, temperatury, witaminy D... Może też miejsca i tego, że głowa jest wolna od codziennej gonitwy.

Dzień zaczynamy od "Nature walk", mamy spacerować w buszu i oglądać (i rozpoznawać) ptaki, ale idzie nam to umiarkowanie dobrze, bo ptaków zasadniczo nie ma. Bright zabiera nas pod Castle Kopie, opowiada o historii tego miejsca, pokazuje widoczki - dla nas to mało ciekawe, ale druga rodzina jeszcze tutaj nie była, więc dla nich to wszystko nowości i ciekawe rzeczy. Spacer jest miły, pogoda zapowiada się wspaniała.

Po śniadaniu mamy wizytę u lokalnej grupy wsparcia dla kobiet. Jest to miejsce, w którym widać mocne zaangażowanie Judy Travers, mamy Railly'ego. Jedziemy więc na teren pobliskiej szkoły, gdzie w dwóch kontenerach (takich jak na statkach) została urządzona pracownia i magazyn dla lokalnej grupy wsparcia dla kobiet i dziewczynek. Panie, które mieszkają w okolicy, postanowiły zająć się wspieraniem lokalnej społeczności, w szczególności walczyć z wykluczeniem menstruacyjnym. Opowiadają nam o swojej pracy, o swoim projekcie i tym, że próbują ten projekt również rozpropagować ideę pomocy kobietom w ościennych krajach (ich projekt funkcjonuje już w Zambii i Mozambiku). Głównym przedmiotem ich pracy jest szycie specjalnych paczuszek, które rozdawane są kobietom (głownie dziewczynom w wieku szkolnym). W skład pakietu (elegancko opakowanego) wchodzi wielorazowa podpaska, dwa wkłady wielorazowe, para majtek (bo jak się okazuje nie wszystkie dziewczynki mają majtki, więc na nic taka wielorazowa podpaska jak nie ma do czego jej dopiąć) oraz mydło. Pani śmieje się, że mydło trudno jest tutaj dostać, ale dzięki Tomasowi mają duży zapas mydła od czasu jego ostatniej wizyty w Imire. Znowu pada to imię - Tomek. Widać, że jest on tutaj znany i dużo dla tego miejsca dzięki jego pomocy zostało zrobione.

Image

Image
Misiek służy dla lepszego zobrazowania jak działa ich projekt.

Image

Normalnie bylibyśmy zaangażowani w szycie tych wielorazowych podpasek, ale akurat dzisiaj poprosili nas o pomoc w porządkach. Przyjechał nowy kontener z darami (np. kilkanaście elektrycznych i ręcznych maszyn do szycia), więc trzeba uporządkować to co przyjechało, pomóc Judy przenosić rzeczy i ogólnie ogarnąć temat. Jesteśmy na terenie szkoły średniej, więc przy okazji prac porządkowych możemy się przyglądać nauce zawodów praktycznych, konkretnie to budowlanki. Jest miejsce budowania ścian (układają na sucho cegły jedna na drugiej), w innej tynkowanie, w trzeciej kopanie fundamentów. Wszystkie zajęcia prowadzone są w mundurkach, więc chłopcy mają spodnie na kant, długie białe koszule i krawaty. I kopią rowy, a konkretnie to kopie dwóch a reszta patrzy - nie dlatego, że im się nie chce, ale dlatego, że w szkole są tylko dwie łopaty na stanie. Widać, ze brakuje dosłownie wszystkiego, tak samo jak w podstawówce, którą odwiedziliśmy innego dnia.
Jakie jest największe marzenie Pań z grupy wsparcia? Solar, bo teraz przy notorycznym braku energii nie mogą szyć. Jaki jest koszt takiego pakietu? Materiały kosztują $4, ale panie zbierają po $5 za pakiet, kupujemy jeden aby pokazać go znajomym w PL. Czegoś im potrzeba? Tak, mydła, majtek, skarpetek. Tego brakuje. Jak dziewczynka ma okres, nie przyjdzie do szkoły. Jak nie przyjdzie do szkoły przez kilka dni, zaczyna mieć braki. Jak ma braki, to przestaje chodzić do szkoły.
Image
Przy okazji panie też szyją afrykańskie kiecki, więc moim córkom udaje się w końcu wybrać jakieś ciekawe rzeczy do zabrania do Polski. (kiecki są w pudle na głowie tej pani)

Image

Wracamy na lunch, a po lunchu kolejne zadanie, widać, że niektóre z punktów programu są robione ad-hoc. Widzieliśmy jak przez ostatnie kilka dni wymieniano bramy w Imire na nowsze, na rolkach. Bramy teraz trzeba zakonserwować przeciwko rdzy, jedziemy więc malować ogromną bramę. Kilka osób nakłada podkład, reszta warstwę wierzchnią. Przyglądam się też jak inne podejście mają ludzie w Zimbabwe (Bright) względem naszego, polskiego. My staramy się optymalizować różne rzeczy, oszczędzić fabrę, nie chodzić bez sensu 10x, nie dźwigać głupio ciężarów. A tutaj już któryś raz jest tak, że praca jest robiona ale czegoś brakuje. Przykład: po skończeniu malowania nowiusieńkie pędzle ubrudzone farbą Bright wrzuca do jednego pudełka. Mówię mu - trzeba coś z nimi zrobić bo będą do śmieci za kilka godzin, jak farba zaschnie. Bright na to, że jutro (!) pojedzie w inne miejsce i może będą tam mieli jakiś rozpuszczalnik. Bo tu gdzie mieszkamy, to nie ma. Ostatecznie wygrywa polska myśl techniczna - Bright za moją namową spuszcza 500ml benzyny z kosiarki do trawy i udaje się uratować narzędzia do malowania, przynajmniej raz jeszcze ktoś z nich skorzysta.
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
13 ludzi lubi ten post.
 
 
#19 PostWysłany: 15 Lut 2024 13:21 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lut 2014
Posty: 3111
Loty: 485
Kilometry: 924 188
złoty
Wciągnęłam się niczym w książki Michniewicza;-) Czekam na kolejne odcinki.
_________________
Image
Góra
 Relacje PM off
zawiert lubi ten post.
 
 
#20 PostWysłany: 15 Lut 2024 21:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Maj 2014
Posty: 1761
Loty: 218
Kilometry: 476 321
srebrny
Pan T.M. jest winny tej całej historii, którą tutaj publikuję, ale wrócimy do tego tematu za jakiś czas. Postaram się utrzymać moje założenie i dodawać odcinek co drugi dzień. Zobaczymy kiedy mi pamięć zacznie wysiadać :)
_________________
R.

Pierwsze raz w Afryce: https://www.fly4free.pl/forum/a-na-koniec-ktos-ci-powie-ze-nic-z-tej-afryki-nie-widziales,213,175117
Pojechaliśmy z nastolatkami w kilkumiesięczną podróż dookoła świata: W sto dni dookoła świata
Góra
 Relacje PM off
elwirka lubi ten post.
 
 
 [ 48 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

  
phpBB® Forum Software © phpBB Group