Fly4free.pl

Kredytow (konsumpcyjnych) i zbednych wydatkow mozna unikac niezaleznie od tego czy zyje sie na garnuszku rodzicow czy samodzielnie. Gorzej z hipotecznym jak mieszkanie nie spadlo z nieba (w spadku).

_________________
Carpe Diem.

@MaSell z nosa ten argument ale tak to jest jak brakuje merytorycznych to się pisze ad personam, prawda?
Rozumiem, że jesteś jasnowidzem i stąd ta pewność, że akurat jestem w pracy, nie pomyślałeś, że może na L4, że może na urlopie albo na przerwie? A teraz tego argumentu użyj do pozostałych osób na forum.EOT

-- 16 Wrz 2016 14:53 --




Aga, nie pisz tak, bo zaraz się zlecą mądrale, którzy będą twierdzić, że przecież nie ma obowiązku posiadania na własność mieszkania, bo można wynajmować .
A to, że w PL rynek wynajmu długoterminowego praktycznie nie istnieje i koszt najmu często jest większy niż rata kredytu to już o tym nie pamiętają.

A co do kredytów-uważam, że w polskich warunkach trudno się bez niego obejść, choćby na podstawowe sprzęty jak pralka czy lodówka. Jak się wyprowadzałam od rodziców to mnie nie było stać żeby za gotówkę kupić lodówkę, która wtedy kosztowała 3/4 mojej wypłaty więc wzięłam kredyt, po spłacie wzięłam kolejny na pralkę a przez rok pranie robiłam u rodziców.Ot polska rzeczywistość.

Jak nie kredyt hipoteczny, to wynajem, zyc gdzies trzeba i koszty stale sa nie do unikniecia, w kazdym kraju. Ja zaczynalam ze stara lodowka Minsk i prehistoryczna pralka, dalo rade.

_________________
Carpe Diem.

To nie argument tylko żart, ewentualnie pstryczek w nos. Argumentem może być to, że nie żyjąc na garnuszku rodziców powinno być łatwiej z dwóch powodów:
- dwie wypłaty rodziców muszą starczyć na wykarmienie dwójki rodziców i jednego darmozjada, więc na jedną osobę przypada 2/3 wypłaty
- żyjąc na własny rachunek wychodzi jedna wypłata na osobę, oraz co najważniejsze, nabiera się szacunku do pieniądza i jego wartości, bo nie spada z nieba. Każdy mający więcej niż dwie szare komórki powinien zastanowić się dwa razy, zanim to wyda. Rozumiem że na początku występuje efekt "wow, mam masę pieniędzy i mogę je wydać na wszystko", ale zachwyt nie trwa wiecznie.

O kredytach nic nie wiem bo nigdy nie korzystałem. Jakbym nie miał lodówki i nie byłoby mnie na nią stać to nauczyłbym się bez niej żyć do momentu aż by mnie było stać.

_________________

@Aga_podrozniczka - żebyśmy się dobrze zrozumiały: w mieszkaniu do którego się wprowadzałam tych sprzętów nie było , była stara kuchenka elektryczna niezniszczalnego Boscha, dzielnie służy mi do dziś i szacuję, że ma gdzieś ok. 25lat

Nie chcac schodzic za bardzo na off-top, wprowadzilam sie do pustego mieszkania (nowe od dewelopera) i kompletowalam wyposazenie przez jakis czas, zabierajac tylko wyposazenie wlasnego pokoju od rodzicow. Przynajmniej duzo osob miescilo sie na imprezach, bo nie bylo mebli Uzywane sprzety pozyskane z roznych zrodel na poczatek.

Jakos nigdy nie myslalam o kredytach konsumpcyjnych na wyposazenie mieszkania. Po prostu kupowalam rzeczy z czasem. Moze jak sa jakies prawdziwe 0%, to nie sa takie zle, o ile takie w ogole istnieja.

Pare lat temu zrobilam sporo dobrych uczynkow oddajac meble i inne rzeczy uzytku domowego po rodzicach. Ludzie cieszyli sie z firanek, maszynek do miesa itp. Moze ktos dzieki temu mial na podroze, bo nie musial wydawac na talerze Na pewno jest mnostwo tego typo ogloszen na Gumtree i innych stronach.

_________________
Carpe Diem.

Temat lodówek czy pralek w kontekscie oszczędzania nie jest do końca trafiony. Kupić trzeba (zazwyczaj), i czasem zamiast przez rok jeździć z praniem do rodziców, lepiej wziąc, na 10x0 czy cos takiego. Po roku i tak będzie nasza, a przez ten rok juz korzystamy. Można w uproszczeniu przyjąć, że zamiast odkładać 100PLN przez 10 mięsięcy, płacimy tę samą 100-wę, za sprzęt który możemy wykorzystać. Tak naprawdę nawet jeśli to nie jest 0% to w pewnych przypadkach takie korzyści (również niefinansowe) są większe niż drobny koszt kredytu.
Ale żeby nie było - w pierwszym mieszkaniu przez jakiś czas myliśmy naczynia w łazience, bo kuchnia sie dopiero 'zbierała'.

Generalnie niebranie kredytów jest wprost oszczędnością, ale nie zawsze sie da, szczególnie towarów o bardzo znaczenej wartości (typu mieszkanie).
Ale w takim przypadku - jak wyżej pisała @Aga_podrozniczka - traktujemy to jako koszt stały a oszczędzamy na innych rzeczach.

_________________

Po ostatnich dniach stweirdzam, że najlepiej żyć w zwiazku. Samotnosc generuje straszne koszty. Zwiażek tez, ale calosciowo wychodzimy na plus

_________________
Tolerancja kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa człowieka

Serio? U mnie jest na odwrót Jakim cudem związek generuje u Ciebie mniejsze koszty niż życie w samotności?

Po prostu właściwie ulokowane uczucia

Dwie pensje,jeden czynsz, jedna lodówka,nadgodziny bo w domu ciepły obiad a nie Mcdonald w drodze do domu

_________________
Tolerancja kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa człowieka

No nie no, oczywiście że budżet w związku rozkłada się zupełnie inaczej niż w samotności - ze znacznie większymi marginesami które można bez zmartwień roztrwonić na podróże
Zamiast dwóch mieszkań utrzymuje się jedno, z jednego gotowania wyżywia się dwie gęby - wbrew pozorom 'lanczyki na mieście' zżerają niesamowicie dużo budżetu, a (przynajmniej w naszym przypadku) głównym powodem korzystania z nich na codzień jest 'Niechcemisięgotować'. Dodatkowo nie bez znaczenia jest podwójne bezpieczeństwo finansowe - nie trzeba juz budować tak grubej poduchy finansowej (no bo inna jest odpowiedż na pytanie "a co zrobię jak będę miał wypadek i przez pół roku nie będę mógł pracować" gdy jest się samemu, a gdy jest ta druga osoba).

Z moją wybranką serca pod jednym dachem mieszkam już ponad 3 lata, i jakość podróży przy nie tak znowu zmienionym poziomie dochodów jakimś cudem zmieniła się z "Słowenia - Hiszpania - Niemcy" na "Islandia - Australia - Kanada". Oczywiście cała ta swoboda finansowa bierze w łeb, jak tylko pojawia się trzeci członek rodziny. Ale póki co... podróżujemy

Dużo prawdy, Aclan, dużo prawdy

Z innej beczki: który serwis przyniósł Wam najlepsze rezultaty, jeśli chodzi o pozbywanie się gratów z chaty?
Przy ostatniej przeprowadzce miałem trochę sprzedaży i OLX zrobił najlepszą robotę. Jak to jest u Was?

_________________
My FlightRadar24

Bzdura. Niestety wielokrotnie powtarzana w różnych rozmowach w świecie realnym i wirtualnym. Rata może czasem jest trochę niższa, ale dochodzą koszty eksploatacji. Przy wynajmie nie płacisz czynszu. Znajdź kredyt na mieszkanie w podobnej lokalizacji i o podobnym standardzie z kosztami przy kredycie niższymi niż koszty przy wynajmie - chętnie skorzystam

Pomijam już taki drobiazg, że mieszkanie wynajmowane bardzo często jest wyposażone w podstawowe sprzęty typu pralka, lodówka, meble.

_________________
34/51: ALB, AUT, BIH, BUL, CRO, CYP, CZE, DEN, ESP, FIN, FRA, GBR, GEO, GER, GRE, HUN, ITA, KOS, LAT, LTU, MDA, MKD, MLT, MNE, NED, NOR, POL, ROM, RUS, SLO, SRB, SWE, SVK, TUR

Mieszkanie kupowane również często jest w te sprzęty wyposażone. Co więcej, zarówno te sprzęty, jak i mieszkanie koniec końców są Twoje.

Wynajęcie mieszkania w mojej lokalizacji kontra rata kredytu gdybym wybrał opcję 30-letnią z dodaniem czynszu to praktycznie taka sama kwota. Co lepsze, niech każdy wybierze.

_________________

Pewnie połowa kawalerek w Krakowie będzie się kwalifikować. Pomijam fakt, że z ciekawości spojrzałem na portal pośredniczący w wynajmie i dwa losowo wybrane ogłoszenia to "opłata dla wynajmującego plus czynsz". Właściciele często zostawiają umeblowanie i sprzęty w sprzedawanym mieszkaniu (rynek wtóny). W moim przypadku (centrum Krakowa) kwota raty (z czynszem i opłatami) i kwota za wynajem kształtują się podobnie. I podstawowa rzecz: po x latach spłacania kredytu mieszkanie będzie Twoje . Zgadzam się z @Djorkaeff: "co lepsze, niech każdy wybierze"

Ech.... ale jakoś mnie taka wypowiedź nie dziwi, wcale.
Wyobraź sobie, że w Katowicach dokładnie tak to działało i w niektórych dzielnicach nadal działa, sama mieszkanie komuś wynajmowałam więc doskonale wiem jak to wygląda z obu stron.

Podpisuję się pod tym co napisali @igore i @Djorkaeff i to chyba zamyka ten temat.

no singielka chyba zartujesz ??? czy moze podac jakis przyklad w katowicach gdzie koszt wynajmu jest nizszy niz rata kredytu ?
to nie mozliwe, no chyba ze w familikach na obrzezach czy w przypadku kredytu na np. 10 lat
jakis czas temu liczylem rentownosc najmu dla inwestora w wiekszych polskich miastach i w katowicach byla jedna z najwiekszych tj. w miare wysokie czynsze
a ceny zakupu duzo nizsze, niz w innych wiekszych miastach, np. 4000 pln/metr w okolicach centrum to jakis zart chyba, w kazdym razie wydaje mi sie ze wynika
z niekorzystnej sytuacji demograficznej aglomeracji slaskiej.

A jak zechcesz/ będziesz musiał przeprowadzić się do innego miasta, to z tym mieszkaniem zostajesz. Ja wiem, można wynająć - ale wcale nie jest tak różowo. Może w większych miastach nie ma z tym wielkiego problemu, ale w pipidówach mieszkania stoją puste... A płacić trzeba.
Ja mieszkanie wynajmuję. To samo, od wielu lat. Zepsuła mi się niedawno zmywarka. Jeden telefon do właścicielki rozwiązał problem. Zamów sobie, jaką chcesz, a kwotę odlicz od opłaty za mieszkanie.

sa raty 0 procent jak najbardziej. dla sprzetow polecam oleole.pl, w przypadku mebli czesto sa raty zero procent w black red white lub agata meble.
korzystalem kilkakrotnie.