Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 4 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 11 Lip 2015 12:37 

Rejestracja: 26 Sie 2013
Posty: 13
Loty: 49
Kilometry: 113 351
Witajcie!

W ubiegłym roku wybrałam się po raz drugi do Stanów Zjednoczonych, odwiedzając kilka ciekawych i w większości szlagierowych miejsc turystycznych, o których postaram się ciekawie opowiedzieć w poniższej relacji. Gdybym tylko miała więcej czasu i pieniędzy to zapewne dodałabym do tej listy jeszcze kilka innych „perełek” :-).

Data: 26.09.2014 – 15.10.2014 (20 dni włącznie z przelotami)

Trasa: Denver->Green River/Moab(Dead Horse State Park& Arches National Park)->Big Water (Lake Powell, Glen Canyon Dam)-> Flagstaff-> Grand Canyon-> Bullhead City-> Hoover Dam-> Las Vegas-> San Diego-> Los Angeles-> Yosemite National Park-> San Francisco-> New York
Załącznik:
mapa 1.jpg
mapa 1.jpg [ 97.21 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Przelot: Bilet łączony z innym miejscem przylotu i wylotu, kupiony bez żadnych promocji : WAW-AMS-MSP-OKC-SFO-JFK-AMS-WAW – 3202 zł.
Bilet na trasie OKC – DEN – 400 zł.

Przejazd samochodem: wynajem samochodu na 3 os.(Toyota Corolla Sedan) na 13 dni z pełnym ubezpieczeniem, drugim kierowcą, jednym pełnym bakiem i zwrotem auta w innym miejscu – 4230 zł/3 os. (niestety sam zwrot auta w innym miejscu kosztował nas 250$ więc tanio nie było ).

Noclegi: 3 x Oklahoma (u przyjaciół więc za free :-) ), 1xGreen River (Knights Inn) – 72$, 1xBig Water (High Desert Lodge) – 110$, 1xFlagstaff (Travelodge Flagstaff) – 70$, 1xBullhead City (Best Western) – 78$, 2xLas Vegas (Days Inn) – 114$, 2xEncinitas (Days Inn Encinitas) – 187$, 1xLos Angeles (Saharan Motor Hotel-Hollywood) – 138$, 1xJune Lake (Whispering Pines Motel) – 110$, 2xOakland (Imperial Inn) – 199$, 3xNew York (Corona Hotel) – 567$

Wstępy: Parki: Dead Horse State Park, Arches National Park, Grand Canyon National Park, Yosemite National Park - 60$/3os. ; Stratosphere (Las Vegas) – 20$/1os.; Universal Studio – 100$/1os.; USS Midway Museum – 20$/1os.; Empire State Building – 30$

Koszt na osobę: 3602 zł. przeloty + 1890 zł. noclegi + 1740 zł. samochód (włącznie z paliwem) + 655 zł. wstępy + 1500 zł. (jedzenie, parkingi, taksówki, kartki, znaczki i inne drobne wydatki) = około 9400 zł./1os.

Podróż tą zaczęłam planować (mniej świadomie) kiedy po raz pierwszy wyjeżdżałam z USA a bardziej świadomie od początku nowego roku. Powiedziałam sobie wówczas, że mam ochotę na kolejną amerykańską przygodę, tylko tym razem bardziej zaawansowaną ;-).

Po pierwszym pobycie w Stanach wiedziałam już co mniej więcej chcę zobaczyć, jak kolejny raz się tam wybiorę ale było tego zdecydowanie za dużo jak na 3 tygodnie, które planowałam spędzić za oceanem. Musiałam więc okroić swój plan do realnych możliwości i poszukać chętnych na wspólne wojaże. Z początku chętnych miałam 4 osoby jednak albo termin zbytnio im nie pasował albo szacunkowe koszty okazywały się zbyt wysokie albo na zbyt długo dni planowałam wyjazd. No więc w okolicach maja zostałam sama ze wstępnym planem, który obawiałam się, że będę musiała zmienić jeśli wybiorę się w jednoosobową podróż.

Pewnego dnia swobodnie temat poruszyłam w domu u rodziców z ciekawości jak zareagują kiedy zaproponuję im wspólny wyjazd. Mama oczywiście od razu powiedziała, że nie ma mowy bo po zeszłorocznej bardzo ciężkiej chorobie nie wyobraża sobie takiej podróży, szczególnie tyle godzin w samolocie. Ale tata ku mojemu zdziwieniu zareagował bardzo pozytywnie, mówiąc, że może już nigdy nie będą mieli takiej okazji i skoro mieli tak ciężki ubiegły rok to właśnie dlatego powinni korzystać z życia.
I tak się stało, że miesiąc później byłam już z nimi w Warszawie, w ambasadzie amerykańskiej po wizy.
W połowie lipca odebrali paszporty ze świeżo wklejonymi wizami a ja wiedziałam, że teraz nasz wyjazd jest już prawie realny.
Po zakupie biletów z końcem lipca czekało mnie jeszcze dużo pracy związanej z rezerwacjami hoteli, samochodu, zrobieniem mapek, opisów miejsc i innymi przygotowaniami. Ale w końcu nadszedł dzień wyjazdu.

Owego dnia przed wyjazdem spałam jedynie 2h bo musieliśmy wyruszyć na lotnisko o 2:00 w nocy. Wszyscy podekscytowani i troszkę przerażeni wielogodzinną podróżą, która nas czekała za czym wylądujemy w Oklahomie.

Dzień pierwszy-piątek 26 wrzesień
Pierwszy lot do Amsterdamu przebiegł bez żadnych sensacji i braku najmniejszych opóźnień. Na lotnisku oczywiście czekała nas krótka rozmowa z celnikiem po co, w jakim celu i do kogo lecimy. Po tym, kolejna kontrola bezpieczeństwa i mogliśmy wsiadać już do samolotu. Niestety wystartowaliśmy z opóźnieniem, którego nie udało się pilotowi nadrobić w drodze.
Przez prawie cały lot nie zmrużyłam oka bo wiedziałam iż rodzice od czasu do czasu potrzebują mojej pomocy przy zamawianiu posiłków czy napojów i martwiłam się o mamę jak znosi lot.
Po 8h wylądowaliśmy w Minneapolis i zamiast mieć 2,5h na przesiadkę na kolejny samolot, mieliśmy już tylko półtorej godziny. Obawiałam się, ze możemy nie zdążyć na samolot do Oklahomy bo wszystko szło zbyt wolno. Prosiłam kilkakrotnie aby nas przepuszczono w kolejce do kontroli bezpieczeństwa ale celnik cały czas powtarzał, że na pewno zdążymy.
Jak tylko przeszłam kontrolę biegłam co sił przez całe lotnisko by sprawdzić czy nasz samolot jeszcze czeka. Nie było żadnych wywoływań naszych nazwisk więc miałam nadzieję, że może mają opóźniony start i jeszcze wsiądziemy na pokład. Jednak jak tylko dobiegłam do bramki okazało się, że nasz samolot już kołuje na pasie startowym a nam pozostaje teraz zmienić rezerwację lotu na jakiś późniejszy jeśli takowy jeszcze będzie tego samego dnia. Pomyślałam sobie, że wakacje zapowiadają się świetnie skoro już na wstępie zaczęły się kłopoty.
Rodzice się zestresowali gdyż my nie polecieliśmy ale za to nasze bagaże i owszem. Po szybkiej zmianie rezerwacji na ostatni lot tego dnia, zadzwoniłam do przyjaciółki żeby ją poinformować, że niestety ale nie ma nas w samolocie. Poprosiłam ją aby odebrała nasze bagaże gdyż w większości lotnisk w Ameryce taśmy bagażowe są niestety a może wówczas dobrze, dostępne dla ludzi z zewnątrz.
Mieliśmy 6h przymusowy postój na lotnisku, który zmęczył nas już totalnie.
Był piątek po południu więc z każdą upływającą godziną ludzi ubywało a my znaleźliśmy wygodne kanapy, na których mogliśmy troszkę odpocząć. W międzyczasie okazało się, że moja przyjaciółka nie odebrała nam bagaży bo wpadła na lotnisko spóźniona z powodu wypadku na autostradzie i nasze bagaże zostały już zabrane do punktu odbioru bagaży i zamknięte na klucz.
Nasz ostatni lot tego dnia był fatalny (bynajmniej dla mnie). Byłam śpiąca, zmęczona, kilka razy nabiłam sobie guza o schowek bagażowy nad siedzeniami (gdyż samolot był dość mały a ja zapominałam by się schylić jak wstawałam :-) ). A na dodatek klimatyzacja z każdej strony tak mocno chłodziła, że jak już wysiadłam z samolotu to miałam problem z zatokami i gigantycznym katarem.
Zamiast o 16:00 byliśmy o 22:00 w Oklahomie a nasza podróż właśnie trwała już 27 godzin. Na szczęście udało nam się bez problemu odebrać nasze bagaże i pojechaliśmy do domu moich przyjaciół. Wieczór jeszcze trochę trwał gdyż czekała na nas kolacja i opowiadaliśmy jak przebiegła nam cała podróż. W końcu po północy padliśmy do łóżek i choć nie spałam prawie 30h to obudziłam się po 5h myśląc, że jestem już bardzo wyspana. No cóż jet lag dał o sobie znać :-).

Weekend 27-28.09
Cały weekend minął nam bardzo spokojnie na zwiedzaniu Oklahomy i okolic, spacerach, odpoczynku i w moim przypadku staraniu się wyleczyć zatoki, które zaczęły mi doskwierać jeszcze bardziej niż w piątek.
Załącznik:
IMG_3941.JPG
IMG_3941.JPG [ 122.05 KiB | Obejrzany 11410 razy ]

Załącznik:
_MG_3936.jpg
_MG_3936.jpg [ 206.57 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Poniedziałek 29 wrzesień
Pobudka o 4:00 rano gdyż o 6:00 mieliśmy lot do Denver. Noc trwała zdecydowanie za krótko :-). Troszkę bałam się tego lotu gdyż naczytałam się, że często w okolicach Denver są turbulencje z uwagi iż teren jest bardzo górzysty. Nałykałam się tabletek przeciwko chorobie lokomocyjnej by nie było nieprzyjemnych niespodzianek i w sumie niepotrzebnie bo lot należał do jednych z najprzyjemniejszych w jakich uczestniczyłam do tej pory :-).

Prosto z lotniska wsiedliśmy w busa kierując się do wypożyczalni samochodów.
Cała procedura wynajmu auta trwała może 10 min. za to decyzja co do konkretnego typu auta zajęła nam prawie pół godziny :-). Pani pokazała nam, w których autach możemy wybierać a my chodziliśmy od jednego do drugiego, każde dokładnie oglądając. Koniec końców wybraliśmy Toyotę Corollę (chyba bardziej dlatego, że znaliśmy to auto i wiedzieliśmy, że jest wygodne i raczej niezawodne) :-).
Załącznik:
IMG_4157.JPG
IMG_4157.JPG [ 214.75 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Przed godziną 8:00 wyruszyliśmy z pod lotniska w kierunku naszego pierwszego punktu wycieczki czyli miejscowości Green River niedaleko Arches National Park. To była nasza najdłuższa droga w ciągu całej samochodowej trasy po Ameryce i liczyła 366 mil (585 km). Trasa okazała się bardzo urokliwa i bardzo prosta :-). Całe prawie 600km jedną drogą – I-70W wzdłuż Gór Skalistych.
Załącznik:
20140929_100729.jpg
20140929_100729.jpg [ 157.1 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Około godziny 15:00 dotarliśmy na miejsce i zameldowaliśmy się w hotelu. Jak wyszliśmy na popołudniowy spacer poczułam się jakbym brała udział w jakimś amerykańskim thrillerze ;-). Hotel obok dużej stacji benzynowej z miejscami parkingowymi dla tirów, kilka niedużych domków gdzie kilka z nich przypominało opuszczone rudery z horrorów i stragan z arbuzami. Iście sielankowy krajobraz ;-). Pomyślałam sobie wówczas, jak dobrze, że tylko spędzamy tutaj jedną noc ;-).
Załącznik:
20140929_170134.jpg
20140929_170134.jpg [ 57.55 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Wtorek 30 wrzesień
Z hotelu wyjechaliśmy około 8:30 i po godzinie byliśmy w parku stanowym Dead Horse Point. Na parkingu było tylko kilka samochodów więc turystów niewielka ilość. Uwielbiam zwiedzać kiedy nie muszę ludziom deptać po nogach :-).
Widoki jakie zobaczyliśmy były naprawdę przepiękne. To było nasze pierwsze tego typu miejsce, które rodzice zobaczyli a już byli zauroczeni :-).
Załącznik:
IMG_3995.JPG
IMG_3995.JPG [ 112.5 KiB | Obejrzany 11410 razy ]

Załącznik:
IMG_4014.JPG
IMG_4014.JPG [ 201.5 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Kolejnym punktem naszej wycieczki tego dnia był Arches National Park, do którego z poprzedniego miejsca dojechaliśmy w przeciągu 30 min (drogą 313 na północ a później 191 na południe).
Park ten jest dość sporych obszarów więc wiedzieliśmy, że wszystkiego nie uda nam się zobaczyć w przeciągu kilku godzin. Dlatego wybrałam te miejsca, które chcieliśmy zobaczyć i te, które dostępne były prawie na wyciągnięcie ręki z samochodu ;-).

Pierwszym miejscem, do którego chcieliśmy dotrzeć był Delicate Arch. Przy krętej drodze, która prowadziła na parking, mijaliśmy inne piękne punkty widokowe, przy których się zatrzymywaliśmy aby zrobić zdjęcia.
Załącznik:
IMG_4034.jpg
IMG_4034.jpg [ 129.7 KiB | Obejrzany 11410 razy ]

Po zaparkowaniu samochodu wyruszyliśmy pieszo w trasę aby dojść do łuku. Planując ten „spacer” korzystałam z bardzo fajnego filmiku, zamieszczonego na jednej ze stron internetowych dot. podróży po Ameryce. Wiedziałam, że teren w niektórych miejscach będzie miał spore nachylenia, które na pewno utrudnią marsz mojej mamie. Ale zdecydowaliśmy, że wszyscy wyruszamy, zaopatrzeni w dobre obuwie, nakrycia na głowy i każdy z butelką wody. Marsz do łuku zajął nam troszkę ponad godzinę ale byłam dumna z mamy, że się nie poddała i mogła z nami podziwiać widoki.
Załącznik:
IMG_4052.JPG
IMG_4052.JPG [ 154.49 KiB | Obejrzany 11410 razy ]

Załącznik:
IMG_4050.JPG
IMG_4050.JPG [ 142.77 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy innych równie znanych miejscach widokowych jak np. South and North Windows, zrobiliśmy kilka fotek i około godziny 16:00 ruszyliśmy w dalszą trasę, która miała nas zaprowadzić do miejscowości Big Water niedaleko Lake Powell.
Załącznik:
IMG_4056.JPG
IMG_4056.JPG [ 156.17 KiB | Obejrzany 11410 razy ]


Kierując się na południe drogą 191 a później 163 miałam nadzieję, że uda nam się przejechać przez Monument Valley (znanego z filmu Forest Gump, kiedy to główny bohater, grany przez Toma Hanksa, po wielomiesięcznym biegu, zatrzymuje się i stwierdza, że się zmęczył i wraca do domu) jeszcze za widoku. Ale niestety nastała ciemność jak byliśmy już tylko „rzut kamieniem” od słynnego miejsca.
Załącznik:
_MG_4062.jpg
_MG_4062.jpg [ 98.22 KiB | Obejrzany 11410 razy ]

Około godziny 21:00 dojechaliśmy do naszego hotelu gdzie po kąpieli i kolacji położyliśmy się spać.

Środa 1 październik
Następnego dnia po śniadaniu na początek pojechaliśmy nad jezioro Powell’a. Jest to sztuczny zbiornik wodny utworzony na rzece Kolorado położony na pograniczu stanów Utah i Arizona. Jednak uważane za jeden z najpiękniejszych sztucznych zbiorników.
Załącznik:
IMG_4090.JPG
IMG_4090.JPG [ 210.78 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Kilka kilometrów od wcześniejszego miejsca widokowego nad jeziorem, zajechaliśmy przed centrum informacji turystycznej przy tamie – Glen Canyon znajdującej się w miejscowości Page. Jest to czwarta co do wielkości tama w Stanach Zjednoczonych, której długość wynosi 475m. szerokość u podstawy 91m. a wysokość to aż 179m. Mnie osobiście wizualnie bardziej się podobała niż tama Hoovera :-).
Załącznik:
IMG_4110.JPG
IMG_4110.JPG [ 178.16 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Załącznik:
IMG_4114.JPG
IMG_4114.JPG [ 224.53 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Załącznik:
IMG_4108.JPG
IMG_4108.JPG [ 173.19 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Kiedy już wchłonęliśmy wiedzę nt. tamy, ruszyliśmy na południe od miasta Page w stronę Horseshoe Bend, który tego dnia był naszym kolejnym celem do zobaczenia. „Podkowa” znajduje się dosłownie 10 min. jazdy od Page ale łatwo można ją przeoczyć gdyż mała tabliczka informacyjna o tym miejscu jest dość trudno dostrzegalna z głównej drogi 89.
Po zaparkowaniu samochodu na niewielkim parkingu udaliśmy się kilkaset metrów (pod niewielkie wzniesienie a później w dół szlaku) aby zobaczyć ten wielokrotnie uwieczniany na zdjęciach przepiękny widok.
W miejscu tym rzeka Kolorado płynąca w kierunku jeziora Powell „zawija się” w malowniczym kanionie tworząc niepowtarzalny kształt podkowy.
Załącznik:
20141001_142644.jpg
20141001_142644.jpg [ 214.21 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Niecałą godzinę później wyjechaliśmy z pod Horseshoe Bend kierując się drogą 89S i później Route 66 w stronę Flagstaff. To było nasze miejsce docelowe na późne popołudnie i nocleg. Miasto położone jest na wysokości 2100 metrów i wieczorem odczuliśmy znaczną różnicę temperatur pomiędzy ostatnim miejscem przez nas odwiedzanym a Flagstaff. Czym mniej kilometrów dzieliło nas od miasta tym ładniejszy krajobraz obserwowaliśmy. A to za sprawą gór San Fransisco, u podnóża których leży własnie Flagstaff. 16 km. na północ od miasta znajduje się najwyższy szczyt Arizony – Humphreys Peak.
Załącznik:
IMG_4132.JPG
IMG_4132.JPG [ 138.26 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Załącznik:
IMG_4138.JPG
IMG_4138.JPG [ 163.48 KiB | Obejrzany 11356 razy ]

Załącznik:
IMG_4150.JPG
IMG_4150.JPG [ 114.65 KiB | Obejrzany 11356 razy ]


Czwartek 2 październik
Ten dzień praktycznie w całości przeznaczyliśmy na zobaczenie większości punktów widokowych Wielkiego Kanionu Kolorado (południowej jego części – South Rim). Z Flagstaff do pierwszego punktu widokowego (Desert View Watchtower) mieliśmy jedynie 82 mile więc po ponad godzinie byliśmy na miejscu.

Jeśli nie zamierzacie udawać się na piesze wędrówki po kanionie tylko zobaczyć jak „z góry” wygląda, to na pewno południowa część oferuje dla przyjezdnych znacznie bardziej rozbudowaną infrastrukturę. Jest tam doskonale wyposażone centrum informacji turystycznej oraz łatwy dostęp do kilkunastu punktów widokowych. Można je podziwiać z samochodu jadąc wzdłuż Rim Dr. (Desert View Dr.) i tak my właśnie poczyniliśmy lub korzystając z darmowego autobusu kursującego z Grand Canyon Village. Co ważne, południowa krawędź jest (w przeciwieństwie do krawędzi północnej) otwarta dla turystów przez cały rok.
Punkty widokowe: Desert View Watchtower, Navajo Point, Lipan Point, Moran Point, Grandview Point, Yaki Point, Mather Point (Grand Canyon Visitor Center), Hopi Point, Mohave Point
Załącznik:
IMG_4166.JPG
IMG_4166.JPG [ 203.7 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4181.JPG
IMG_4181.JPG [ 226.55 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4204.JPG
IMG_4204.JPG [ 234.5 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4187.JPG
IMG_4187.JPG [ 202.1 KiB | Obejrzany 11353 razy ]


Po kilku godzinnym zaliczeniu prawie wszystkich punktów widokowych, do których można było dotrzeć samochodem wyjechaliśmy w stronę kolejnego hotelu. Mieliśmy trochę ponad 200 mil do miasta Bullhead City, w którym zarezerwowałam nocleg.
Kiedy planowałam całą podróż szukałam jakiegoś miejsca, które nie będzie bardzo daleko od Wielkiego Kanionu ale też będzie dość blisko do następnego punktu wycieczki a mianowicie tamy Hoovera. Dlatego padło akurat na Bullhead City i około godziny 19:00 byliśmy na miejscu. Temperatura w tym miejscu była już znacznie wyższa nawet wieczorową porą. Dało się odczuć gorący wpływ pustynnego powietrza. Po kolacji zrobiliśmy sobie krótki spacer i poszliśmy spać.
Załącznik:
IMG_4213.JPG
IMG_4213.JPG [ 103.76 KiB | Obejrzany 11353 razy ]


Piątek 3 październik
Na ten dzień jedyne co mieliśmy zaplanowane to przejazd do zapory Hoovera i dotarcie do Las Vegas dlatego mieliśmy więcej czasu niż w poprzednich dniach. Wstaliśmy trochę później niż zwykle i leniwie po śniadaniu wyruszyliśmy w stronę Las Vegas.
Półtorej godziny później zaparkowaliśmy samochód niedaleko zapory i poszliśmy na „rekonesans” ;-).
Tego dnia zwiedzających było bardzo dużo, pomimo iż sezon urlopowy raczej dobiegał końca. Choć w tym miejscu ludzi przez cały rok jest dość sporo.
Nie będę szczegółowo opisywać samej zapory gdyż w niejednej już relacji mogliście o niej poczytać. Jedno co mi się tutaj nie podobało to fakt, że w dotychczasowych miejscach, które odwiedziliśmy informacja turystyczna była dostępna dla turystów bez żadnych opłat a tutaj niestety za wejście do centrum informacji turystycznej i wszelkie inne „atrakcje” do zobaczenia trzeba było płacić po kilka czy kilkanaście $.
Załącznik:
IMG_4219.JPG
IMG_4219.JPG [ 171.25 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4229.JPG
IMG_4229.JPG [ 174.98 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4233.JPG
IMG_4233.JPG [ 251.94 KiB | Obejrzany 11353 razy ]


Wczesnym popołudniem pojechaliśmy do Las Vegas. I za czym zameldowaliśmy się w hotelu najpierw udaliśmy się do hotelu Stratosphere Las Vegas aby z punktu widokowego położonego ponad 300m. nad ziemią podziwiać rozpościerający się krajobraz.
Dla mnie to była druga przygoda z Las Vegas bo dokładnie rok temu byłam w tym miejscu po raz pierwszy. Znałam już dobrze topografię miasta a bynajmniej najważniejszych miejsc więc było mi dużo łatwiej zaplanować dwa kolejne dni aby rodzice mogli zobaczyć kryjące się tu atrakcje.
Oczywiście po dwóch dniach moi rodzice mieli podobne zdanie co ja, że to miasto, największe wrażenie robi zdecydowanie nocą.
Zrobiliśmy sobie pamiątkowe rodzinne zdjęcia, przy których tata upierał się, że musi je mieć i choć ja wówczas sceptycznie podchodziłam do tego typu „wyrzucania” pieniędzy to jednak teraz jak patrzę np. na magnes na lodówce ze zdjęciem ze Stratosphere, to buzia sama mi się uśmiecha.

Opis kilku ważniejszych miejsc a raczej hoteli w Las Vegas znajdziecie w mojej pierwszej relacji z USA.
Załącznik:
IMG_4257.JPG
IMG_4257.JPG [ 187.66 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4296.JPG
IMG_4296.JPG [ 156.61 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4348.JPG
IMG_4348.JPG [ 171.97 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4353.JPG
IMG_4353.JPG [ 191.04 KiB | Obejrzany 11353 razy ]

Załącznik:
IMG_4358.JPG
IMG_4358.JPG [ 193.92 KiB | Obejrzany 11353 razy ]


Niedziela 5 październik
Po niecałych dwóch dniach spędzonych w „mieście grzechu” ;-) ruszyliśmy na południowy-zachód do San Diego (a dokładniej do Encinitas bo tam mieliśmy kolejne dwa noclegi). Pewnie gdyby nie fakt, że mam tam dobrych znajomych, których chciałam odwiedzić to pojechalibyśmy prosto do Los Angeles omijając ten kraniec Ameryki. Chociaż z perspektywy czasu zupełnie tego nie żałuję i dobrze się stało, że mogliśmy zagościć w San Diego (nie tylko ze względów turystycznych ;-) ).

Niedziela okazała się bardzo długim dniem. Sama podróż zajęła nam prawie 7h z dwoma postojami po drodze na zakupy i jedzenie.
Wieczorem udaliśmy się kilkanaście mil na południe od Encinitas do moich znajomych na wspaniałą kolację. Dostaliśmy od nich cenne wskazówki co warto zobaczyć w San Diego i po 23:00 wróciliśmy do hotelu.
Załącznik:
IMG_4512.JPG
IMG_4512.JPG [ 124.5 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Poniedziałek 6 październik
Cały dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie San Diego i odpoczynek. Zaczęliśmy od pięknego miejsca, które nazywa się Lajolla. Jest to prześliczne, małe miasteczko kilkanaście mil na północ od San Diego a na południe od Encinitas więc było idealnie po drodze :-). Miasto stało się synonimem zamożności, kiedy w latach 80-tych zaczęły powstawać tutaj bogate wille dla znanych biznesmenów oraz gwiazd filmu, sztuki i muzyki. Ceny w budynkach apartamentowych położonych nad brzegiem Pacyfiku często przekraczały dwa miliony za trzypokojowe mieszkanie. Lajolla posiada przepiękne nabrzeże uformowane z klifów skalnych, można tutaj również podziwiać foki i słonie morskie.

Załącznik:
IMG_4413.JPG
IMG_4413.JPG [ 112.42 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
IMG_4417.JPG
IMG_4417.JPG [ 105.2 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
IMG_4407.JPG
IMG_4407.JPG [ 221.25 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Po uroczym spacerze pojechaliśmy do San Diego na plażę aby troszkę zrelaksować się nad oceanem. Był to nasz pierwszy pobyt w życiu nad Pacyfikiem dlatego choć trochę chcieliśmy poczuć tego „klimatu” ;-).
Załącznik:
IMG_4447.JPG
IMG_4447.JPG [ 183.39 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
IMG_4438.JPG
IMG_4438.JPG [ 136.02 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Niedaleko plaży wybraliśmy się na jedzenie i zdecydowaliśmy się na skosztowanie tamtejszych hamburgerów. Nie ukrywam, że od czasu do czasu jestem miłośniczką dobrych, soczystych z dużą ilością warzyw hamburgerów. I stwierdzam, że te co jedliśmy właśnie tam były najsmaczniejszymi jakie jedliśmy podczas całej podróży :-).
Załącznik:
20141006_130313.jpg
20141006_130313.jpg [ 174.76 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Kiedy już pomoczyliśmy nogi w wodzie, zażyliśmy kąpieli słonecznych :-) i zjedliśmy hamburgery, pojechaliśmy do portu aby udać się na zwiedzanie lotniskowca-muzeum USS Midway. Może dla miłośników takich atrakcji byłoby to wielkie wydarzenie, jednak dla mnie łódź robiła większe wrażenie z zewnątrz ( i z oddali) niż ze środka jak już ja zwiedzaliśmy.
Załącznik:
20141006_141225.jpg
20141006_141225.jpg [ 154.92 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
20141006_144751.jpg
20141006_144751.jpg [ 171.61 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
20141006_150006.jpg
20141006_150006.jpg [ 176.42 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
IMG_4463.JPG
IMG_4463.JPG [ 124.04 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
IMG_4467.JPG
IMG_4467.JPG [ 108.37 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Na późne popołudnie mieliśmy zaplanowaną wizytę na wyspie Coronado, którą z miastem łączy most niemal 2,5km. długości. Ale niestety z uwagi na fakt iż chcieliśmy jeszcze pojechać na plażę w Encinitas to zmieniliśmy plany bo byśmy nie zdążyli zrobić jednego i drugiego przed zmrokiem. Więc na zdjęciach uwieczniony został jedynie most prowadzący na wyspę :-).
Załącznik:
IMG_4470.jpg
IMG_4470.jpg [ 99.62 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Plaża w Encinitas:
Załącznik:
IMG_4500.jpg
IMG_4500.jpg [ 172.29 KiB | Obejrzany 11349 razy ]

Załącznik:
IMG_4504.jpg
IMG_4504.jpg [ 137.65 KiB | Obejrzany 11349 razy ]


Wtorek 7 październik
Z samego rana wyjechaliśmy z Encinitas udając się do Los Angeles. Mieliśmy tylko trochę ponad 100 mil i na całe szczęście nie było po drodze żadnych korków. Tak więc przed godziną 11:00 byliśmy zameldowani w hotelu i szykowaliśmy się do zwiedzania.
(W drodze do Los Angeles)
Załącznik:
IMG_4515.JPG
IMG_4515.JPG [ 140.32 KiB | Obejrzany 11331 razy ]

Załącznik:
IMG_4529.JPG
IMG_4529.JPG [ 89.53 KiB | Obejrzany 11331 razy ]


Co do Los Angeles miałam chyba największe wymagania a to dlatego, że tyle amerykańskich filmów czy seriali jest tutaj kręconych i wiele miejsc zna się z telewizji więc człowiek ma pewne wyobrażenia. No ale jak wiadomo telewizja kłamie ;-). I teza ta bardzo szybko się potwierdziła, w sumie to już przed naszym hotelem i w drodze do Alei Gwiazd. Jak rezerwowałam hotel na Sunset Blvd aby było dość blisko do wszystkich miejsc, które chciałam zobaczyć, to wydawało mi się, że w dzielnicy Hollywood zobaczę coś zupełnie innego niż np. bezdomnych ludzi śpiących na trawnikach.

Kiedy jechaliśmy samochodem po Hollywood Blvd wręcz nie mogłam uwierzyć, że przy tej ulicy odbywa się rozdanie Oskarów. Dolby Theatre nie robi żadnego wrażenia (no w moim przypadku może negatywne) a gdybym jechała szybciej niż jechałam, to kto wie czy był w ogóle go zauważyła ;-).
Załącznik:
IMG_4538.JPG
IMG_4538.JPG [ 217.44 KiB | Obejrzany 11331 razy ]

Załącznik:
IMG_4541.JPG
IMG_4541.JPG [ 147.08 KiB | Obejrzany 11331 razy ]


Tego dnia (pewnie jak każdego innego) przy Hollywood Blvd było kilka ekip telewizyjnych, które kręciły jakieś filmy czy seriale i niektóre części ulicy (a raczej chodników) były poodgradzane. Miejsce rozdania statuetek wygląda jak stragan ulicznych prezenterów a to muzyki, a to tańca, a to śpiewu bądź „przebierańców” z różnych znanych komiksów.
Po krótkim spacerze Aleją Gwiazd doszłam do wniosku, że ładniejsze gwiazdy znajdują się w Łodzi, na ulicy Piotrkowskiej przy hotelu Grand :-).

Po tym sporym rozczarowaniu udaliśmy się na ulicę Beachwood Drive aby cyknąć kilka fotek ze znakiem „Hollywood” - dla mnie oczywiście to był „must have” ;-). Na całe szczęście nie było w tym miejscu zbyt wielu chętnych na tego typu zdjęcia, poza innymi dwoma samochodami więc cała akcja poszła dość sprawnie :-).
Załącznik:
IMG_4564.JPG
IMG_4564.JPG [ 190.69 KiB | Obejrzany 11331 razy ]


Kolejnym przystankiem z mojej listy życzeń ;-) było Beverly Hills. Tu muszę przyznać, że widać troszkę bardziej zadbane Los Angeles. Ale nic dziwnego skoro w tym rejonie mieszkają raczej bardziej zamożni ludzie. W przeciwieństwie do centralnej czy południowej części Ameryki jak na razie zauważyłam, że zachód cechuje tendencja do lepszego prowadzenia trybu życia. Tutaj wielu ludzi biega, jeździ na rolkach, deskach, ćwiczy w parkach. Ludzie nie jedzą tak tłusto i w ich jadłospisie goszczą warzywa i owoce.
Załącznik:
IMG_4579.JPG
IMG_4579.JPG [ 176.6 KiB | Obejrzany 11331 razy ]

Załącznik:
IMG_4578.JPG
IMG_4578.JPG [ 137.84 KiB | Obejrzany 11331 razy ]


Jeśli mowa o jedzeniu, to kiedy zgłodnieliśmy wybraliśmy się do znanej w całym Los Angeles budki z hot-dogami Pink’s. Znalazłam w Internecie wiele informacji nt. tych sławnych hot-dogów więc postanowiliśmy sprawdzić co kryje się za tą sławą :-). Budka mieści się na rogu ulic La Brea Ave a Melrose Ave. Historia serwowania w tym miejscu bułek z kiełbaskami sięga 1939 roku. Podobno zawsze przed budką jest kolejka ludzi. My trafiliśmy na brak kolejki, poza jedną osobą przed nami więc nie wiem czy to prawda ;-). Zamówiliśmy po hot-dogu oczywiście patriotycznie Chicago Polish Dog :-). I faktycznie okazało się to co przeczytałam w Internecie, że hot-dog jest wówczas z kiełbaską a nie parówką. Coś jak nasza toruńska czy zwyczajna :-). W środku budki znajduje się kilka stolików a na każdej ścianie są zdjęcia znanych osobistości z autografami. Hot-dogi były naprawdę smaczne ale czy aż tak dobre by być takie sławne?..hmm kwestia gustu ;-).
Załącznik:
IMG_4571.JPG
IMG_4571.JPG [ 120.39 KiB | Obejrzany 11331 razy ]

Załącznik:
IMG_4576.JPG
IMG_4576.JPG [ 194.14 KiB | Obejrzany 11331 razy ]


Z najedzonymi brzuchami udaliśmy się na plażę w Santa Monica aby poczuć się jak w serialu Słoneczny patrol ;-).
Załącznik:
IMG_4597.JPG
IMG_4597.JPG [ 119.34 KiB | Obejrzany 11331 razy ]

Załącznik:
IMG_4603.JPG
IMG_4603.JPG [ 139.06 KiB | Obejrzany 11331 razy ]


Niestety nic więcej nie udało nam się zobaczyć tego dnia bo wszystkie poprzednie miejsca zajęły nam prawie 8h i wróciliśmy do hotelu. Po miłym wieczorze spędzonym nad basenem poszliśmy spać.

Środa 8 październik
To był bardzo długi dzień ale również bardzo ekscytujący :-).
O godzinie 10 mieliśmy kupione już bilety w Universal Studios i rozpoczęliśmy kilkugodzinną zabawę. Na samym wstępie musiałam koniecznie zobaczyć prowadzony wywiad tego dnia z Evą Longorią. Za nic w świecie nie mogłam tego przegapić w szczególności, że byłam wielką fanką Gotowych Na Wszystko :-). Tak się złożyło, że akurat 8 października Eva była gościem w programie prowadzonym przez Mario Lopeza o czym przeczytałam dzień wcześniej sprawdzając plan naszej wizyty na następny dzień. Ostatni autograf, który rozdała tego dnia w Universal Studios należy do mnie :D. W sumie załapałam się na niego prawie „rzutem na taśmę” ;-).
Załącznik:
IMG_4756.JPG
IMG_4756.JPG [ 181.76 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
Eva Longoria.jpg
Eva Longoria.jpg [ 172.17 KiB | Obejrzany 11316 razy ]


Po tak mile rozpoczętym dniu ruszyliśmy najpierw na zwiedzanie miejsc studyjnych, jeżdżąc wagonikami po sporym obszarze nagraniowym, który służył i służy nadal, wielu filmom, serialom czy teledyskom. Byliśmy w wielkim szoku jakie sztuczki filmowe są tworzone na potrzeby pewnych scen. Jak szybko można wywołać ulewę, z której powstaje rwąca rzeka, zobaczyć jak rekin powoduje wybuch niewielkiej stacji z paliwem itp… To było naprawdę świetne przeżycie, które mam nadzieję jeszcze kiedyś powtórzę ;-). Po godzinnej przejażdżce chodziliśmy od jednego punktu atrakcji do kolejnego. Uważam, że 5-6h spędzonych w Universal Studios to za mało :-). Mnie przydałyby się dwa dni bo niektóre atrakcje z chęcią bym powtórzyła. Jeśli ktoś ma problemy żołądkowe to odradzam pewne kolejki górskie jak np. Mumię. Ja w połowie drogi modliłam się aby ta jazda już się skończyła :-). Ale stwierdzam, że ten „duży plac zabaw” jest zarówno dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Każdy znajdzie coś dla siebie i będzie się tam świetnie bawił cały dzień.

Załącznik:
IMG_4653.JPG
IMG_4653.JPG [ 158.17 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4657.JPG
IMG_4657.JPG [ 110.62 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4660.JPG
IMG_4660.JPG [ 136.07 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4690.JPG
IMG_4690.JPG [ 201.27 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Wisteria Lane z Gotowych Na Wszystko - kto oglądał serial ten będzie wiedział o co kaman ;-)
Załącznik:
IMG_4700.JPG
IMG_4700.JPG [ 201.38 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4699.JPG
IMG_4699.JPG [ 236.64 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4694.JPG
IMG_4694.JPG [ 208.11 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Jedna z lepszych atrakcji (według mnie) Transformers :-)
Załącznik:
IMG_4724.JPG
IMG_4724.JPG [ 191.79 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4718.JPG
IMG_4718.JPG [ 116.69 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4720.JPG
IMG_4720.JPG [ 139.73 KiB | Obejrzany 11316 razy ]


Przed godziną 16:00 wyruszyliśmy w długą trasę (320 mil), która zaprowadziła nas do miejscowości June Lake położonej niedaleko parku narodowego Yosemite. Dotarliśmy na miejsce około 22:00 i wysiadając uderzyła nas nagle bardzo niska temperatura. Spodziewałam się, że będzie chłodno bo to miejsce położone w górach ale chłodno w tym przypadku to było mało powiedziane :-).
Hotel choć nieduży to bardzo fajnie urządzony i mieliśmy do dyspozycji w pokoju również kuchnię dobrze wyposażoną. Tego wieczoru nie widzieliśmy jakie ładne pejzaże rozciągają się z okna naszego pokoju, za to nazajutrz widoki były przepiękne.
Załącznik:
IMG_4769.JPG
IMG_4769.JPG [ 198.05 KiB | Obejrzany 11316 razy ]

Załącznik:
IMG_4767.JPG
IMG_4767.JPG [ 223.19 KiB | Obejrzany 11316 razy ]


Czwartek 9 październik
Choć wstaliśmy wcześnie rano to nikt nie narzekał na cokolwiek bo widok sprzed hotelu rekompensował każde zmęczenie czy niewyspanie :-).
Na samym początku w drodze do Yosemite udaliśmy się do centrum turystycznego w Lee Vining i nad Jezioro Mono. Jest to słone jezioro położone na wschód od parku. Wiedziałam ze zdjęć, że jezioro jest naprawdę urokliwe jednak nam nie udało się poznać jego piękna gdyż zawitaliśmy tam tylko na chwilę.
Załącznik:
IMG_4774.JPG
IMG_4774.JPG [ 240.57 KiB | Obejrzany 11239 razy ]

Załącznik:
IMG_4781.JPG
IMG_4781.JPG [ 174.54 KiB | Obejrzany 11239 razy ]


Po krótkim postoju w miejscu starej przystani udaliśmy się w kierunku drogi US 120, która prowadzi przez Park Narodowy Yosemite. Jest to najstarszy park narodowy w USA. Otoczony ze wszystkich stron górami Sierra Nevada. Najwspanialszy widok na Dolinę Yosemite rozpościera się z drogi, którą mieliśmy w planie przejechać – Tioga Road (US 120).
Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę na poznanie dokładniej tego pięknego parku może udać się na piesze wędrówki bo szlaków do tego nie brakuje. Ale na tą atrakcję najlepiej zarezerwować sobie kilka dni. My chcieliśmy jedynie przejechać całą drogę od Lee Vining, której jest trochę ponad 100 mil i dalej udając się w stronę San Francisco.
Załącznik:
IMG_4797.JPG
IMG_4797.JPG [ 219.94 KiB | Obejrzany 11239 razy ]

Załącznik:
IMG_4787.JPG
IMG_4787.JPG [ 179.81 KiB | Obejrzany 11239 razy ]


Załącznik:
IMG_4805.JPG
IMG_4805.JPG [ 248.04 KiB | Obejrzany 11239 razy ]

Załącznik:
IMG_4818.JPG
IMG_4818.JPG [ 181.08 KiB | Obejrzany 11239 razy ]


W drodze do naszego docelowego tego dnia punktu, przejeżdżaliśmy przez miasteczka, które często wyglądały jak wycięte z filmów o dzikim zachodzie :-). Poniżej miasto Groveland leżące przy drodze US 120.
Załącznik:
IMG_4833.JPG
IMG_4833.JPG [ 203.98 KiB | Obejrzany 11239 razy ]

Załącznik:
IMG_4836.JPG
IMG_4836.JPG [ 138.1 KiB | Obejrzany 11239 razy ]


Późnym popołudniem przybyliśmy do Oakland, które było naszym miejscem noclegowym na następne dwa dni. Zarezerwowałam hotel dość blisko Oakland Bay Bridge, który dzielił nas z San Francisco. Aby dostać się do miasta potrzebowaliśmy tylko niespełna 30 min jazdy samochodem biorąc pod uwagę nieznaczne korki, które napotkaliśmy następnego dnia rano.

Piątek 10 październik
Tego dnia aż nie wierzyłam, że już mijały nam dwa tygodnie jak rozpoczęliśmy naszą podróż. Czas tak szybko minął i już tyle ciekawych miejsc odwiedziliśmy. Jednak przed nami na następne kilka dni zostały dwa miasta, które były od zawsze na liście moich marzeń: San Francisco i New York!
Oczywiście na „pierwszy ogień” poszedł most Golden Gate! Wyśniony, wyczekany, wytęskniony od kiedy byłam dzieckiem. Jak jechałam samochodem po nim to nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę :-). Szkoda tylko, że pogoda postanowiła nam trochę popsuć szyki :-(.
Często nad mostem wisi gęsta mgła i zdjęcia mają magiczny urok ale nasza mgła nie była zupełnie magiczna ;-). Słońce się zupełnie wyłączyło a ja postanowiłam trochę poczekać na lepszy moment. Jakiś specjalnie odpowiedni moment nie nadszedł ale po spędzonej ponad godzinie w samochodzie i na ławce postanowiliśmy zacząć zwiedzać kolejne miejsca bo mgła nie chciała dać za wygraną. Choć nie mam „genialnych” zdjęć mostu to i tak cieszę się, że miałam możliwość być w tym miejscu :-).
Załącznik:
_MG_4874.jpg
_MG_4874.jpg [ 98.99 KiB | Obejrzany 11238 razy ]

Załącznik:
_MG_4859.jpg
_MG_4859.jpg [ 102.15 KiB | Obejrzany 11238 razy ]

Załącznik:
IMG_4871.JPG
IMG_4871.JPG [ 109.86 KiB | Obejrzany 11238 razy ]


Zaraz po ekscytacji mostem ;-) udaliśmy się do Alamo Square. Nazwę tę pewnie niewiele osób kojarzy ale sławne rzędy kamienic na pewno :-). To jedna z wizytówek San Francisco, kolorowe kamienice, które okalają zielony skwer, na którym odpoczywa wielu mieszkańców i turystów.
Załącznik:
IMG_4883.JPG
IMG_4883.JPG [ 163.29 KiB | Obejrzany 11233 razy ]

Załącznik:
IMG_4895.JPG
IMG_4895.JPG [ 126.9 KiB | Obejrzany 11233 razy ]


Następnie wrzuciłam w nawigację adres Lombard Street. Na krótkim jej odcinku pomiędzy ulicami Hyde i Leavenworth znajduje się bardzo „specjalny” odcinek :-). Aby umożliwić zjazd z dużego nachylenia, ulica wije się w zadziwiający sposób. Podobno mieszkańcy tego odcinka drogi prosili urząd miasta aby zjazd nim był tylko przeznaczony dla nich. Ale, że jest to duża atrakcja turystyczna jak na razie wnioski z taką prośbą zostają oddalane. Choć zupełnie się tym ludziom nie dziwię. Ja na pewno przy tym odcinku drogi mieszkać bym nie chciała ;-). Sami zobaczcie :-).
Załącznik:
IMG_4875.JPG
IMG_4875.JPG [ 194.75 KiB | Obejrzany 11233 razy ]


Naszym kolejnym celem było zobaczenie panoramy miasta. Najlepszy taki widok uznałam, że będziemy podziwiać ze wzgórza a raczej dwóch wzgórz o nazwie Twin Peaks. Na całe szczęście tym razem słońce nam to umożliwiło.
Załącznik:
IMG_4905.JPG
IMG_4905.JPG [ 172.87 KiB | Obejrzany 11233 razy ]


Kiedy już napatrzyliśmy się na San Francisco z góry ruszyliśmy na jedną z ulic niedaleko chińskiej dzielnicy aby zaparkować samochód i wybrać się na przejażdżkę słynną kolejką linową (cable car). Zaparkowanie auta w tym mieście nie należy do najłatwiejszych. Po pierwsze parking przy ulicy jest bardzo drogi i trzeba mieć sporo drobnych monet aby nawrzucać do parkometrów. Po drugie, większość ulic ma tak duże nachylenie, że aby wcisnąć się pomiędzy dwa samochody i nie zjechać na tego z przodu albo "nie stuknąć" tego z tyłu wymaga to nie lada wyczynu :-). Choć mam prawo jazdy od kilkunastu lat i skromnie przyznam, że jestem dobrym kierowcą :-) to jazda po San Francisco należała do jednej z najmniej przyjemnych w moim życiu :-). Korki w niektórych miejscach były tak ogromne (dzięki ekipom telewizyjnym), że kilka kilometrów pokonywaliśmy w prawie 2h. To był istny koszmar.
"Przyjemność" jazdy kolejką kosztowała nas 6$ od osoby w jedną stronę i choć zbytnio nas to nie porwało to jednak radość ze skorzystania była :-).
Załącznik:
IMG_4928.JPG
IMG_4928.JPG [ 174.88 KiB | Obejrzany 11165 razy ]


Na zakończenie dnia wybraliśmy nabrzeże, a dokładniej molo nr 39. Dojazd do tego miejsca zabrał nam niewiele czasu i mieliśmy dużo szczęścia, że udało nam się zaparkować bardzo niedaleko.
Molo w San Francisco nie oznacza tego samego co molo w Polsce. Nie wygląda to tak samo jak np. molo w Sopocie ;-). Tutaj to wręcz "centrum handlowe" gdzie możemy znaleźć wiele sklepów, restauracji, piekarni itp. Bardzo często odbywają się tu przedstawienia uliczne, my akurat natrafiliśmy na bardzo fajny koncert grany przez marynarzy.
Na deskach mariny przylegającej do molo 39 można zobaczyć uchatki kalifornijskie a w oddali dobrze widać wyspę Alcatraz czy most Golden Gate. Stąd również wyruszają rejsy na wspomnianą wyspę.
Załącznik:
IMG_4938.jpg
IMG_4938.jpg [ 157.17 KiB | Obejrzany 11165 razy ]


To był nasz ostatni punkt wycieczki w San Francisco gdyż robiło się już późno a my następnego dnia wyruszaliśmy do Nowego Jorku. Powrót do Oakland zajął nam ponad 2h choć to tylko kilkanaście kilometrów. Szczerze nie polecam jazdy samochodem po SF :-). Albo nastawienie się na wszelakie przeszkody i uzbrojenie się w wielką cierpliwość :-).

Sobota 11 październik
Wstaliśmy dość wcześnie aby móc zjeść śniadanie, wszystko spakować i jechać na lotnisko.
Najpierw musieliśmy oddać auto w wypożyczalni. Takiego szybkiego serwisu to jeszcze nigdzie nie doświadczyłam :-). Zjeżdżając z autostrady na lotnisko, do wypożyczalni prowadziły nas odpowiednie drogowskazy. Każda wypożyczalnia ma przypisane swoje miejsce na konkretnym podjeździe/piętrze i oznaczenia są naprawdę rewelacyjne. Dojechaliśmy na konkretny parking, gdzie pan wskazał nam miejsce do zaparkowania ( po prostu jedno auto za drugim ustawia się na odpowiednim pasie), doszedł do nas, sprawdził licznik (a dokładniej wskaźnik paliwa), wstukał coś na małej "maszynce", wystawił rachunek i to było wszystko :-). Po zabraniu bagaży udaliśmy się prosto do odprawy bagażowej a później już pod naszą "bramkę" skąd wylatywaliśmy do Nowego Jorku.
Kiedy po starcie samolotu rozpoczęto podawanie napojów a ja zapytałam rodziców czego chcą się napić, jakże wielkie było nasze zdziwienie jak stewardessa zaczęła mówić do nas po polsku :-). Ucieszyła się bardzo, że słyszy polski język i może z nami porozmawiać. Powiedziała, że nie zdarza się jej to często więc każda okazja do pogawędki z Polakami sprawia jej dużą przyjemność. Po kilku krótkich rozmowach okazało się, że Dorota (bo tak ma na imię) mieszka w USA już ponad 20 lat i prawie równie długo pracuje w jednej z linii lotniczych. Dzięki niej podróż minęła nam bardzo szybko i przyjemnie. Na koniec, jak już wszyscy pasażerowie wyszli, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i wymieniliśmy się kontaktami :-).
Po odebraniu bagaży wyszliśmy przed terminal, wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Że było już bardzo późno to jedynie zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Ja oczywiście jeszcze naszykowałam plan na następny dzień :-).

Niedziela 12 październik
W Nowym Jorku czekały nas 3 długie dni ( z perspektywy czasu i tegorocznych doświadczeń z tym miastem wiem już, że 3 dni na Big Apple to zdecydowanie za mało).
Na samym początku naszej wycieczki jak jeszcze byliśmy u moich przyjaciół naszykowałam wstępny plan zwiedzania z wydrukowanymi mapkami, cenami i polecanymi miejscami. Ale i tak wszystkiego co zaplanowałam nie udało nam się zobaczyć z braku czasu lub na rzecz np. zakupów, które zajęły nam większość ostatniego dnia pobytu :-).
Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był położony zaraz przy stacji metra linii nr 7. dzięki czemu do centrum Manhattanu mieliśmy łatwy dojazd jednak zajmujący ponad pół godziny.
Dzień od samego rana był piękny i słoneczny tak więc pierwsze co wybraliśmy to rejs promem z dolnego Manhattanu na wyspę Staten Island. Nie mieliśmy zamiaru zwiedzać wyspy lecz jedynie poobserwować panoramę Nowego Jorku z promu i przepłynąć niedaleko Statuy Wolności. Atrakcje typu zwiedzanie statuy stwierdziłam, że sobie odpuścimy bo kolejki były i do promu wiodącego do niej i na statuę zbyt długie by marnować w nich czas.
Widok na Manhattan mieliśmy bardzo dobry gdyż udało nam się stanąć zaraz przy otwartych oknach więc mogliśmy spokojnie sobie popatrzeć :-).
Załącznik:
IMG_4986.JPG
IMG_4986.JPG [ 111.85 KiB | Obejrzany 11147 razy ]

Po przypłynięciu ponownie na Manhattan poszliśmy pieszo do Wall Street i kawałek dalej do World Trade Center. Przy znanej giełdzie nowojorskiej nie było zbyt wielu ludzi gdyż po pierwsze, była to niedziela a po drugie był długi weekend ze względu na święto Kolumba i wielu nowojorczyków wyjechało z miasta.
Kiedy doszliśmy do miejsca gdzie trochę ponad 14 lat temu stały dwie wieże odjęło mi głos z wielu powodów. Po pierwsze pamiętam jak dziś całe to wydarzenie, pamiętam dokładnie co robiłam tego dnia, gdzie byłam i jakiego szoku doznałam jak na moich oczach, wpatrując się w ekran telewizora drugi samolot rozbił się o wieżę i niebawem po tym oba budynki runęły. To było jak film, który niestety dział się naprawdę. Kiedy doszłam do tablic upamiętniających poległych strażaków, policjantów a później miejsc, w których stały owe budynki a teraz są tam dwa wodospady z nazwiskami miałam "gulę" w gardle. Na tym jakże niedużym terenie zginęło prawie 3 tysiące ludzi. Nie rozumiałam tych, którzy tutaj się śmiali, wygłupiali, wskakiwali na ławki i robili głupkowate zdjęcia. Brak jakiejkolwiek refleksji i zachowania ciszy. Bardzo mnie to zirytowało, że ludzie są tacy obojętni i nie potrafią się zachować jak należy. Dla niektórych to po prostu kolejny punkt turystyczny, do odhaczenia na liście.
Chcieliśmy zwiedzić muzeum mieszczące się w tym miejscu ale kolejka przerosła moje najśmielsze wyobrażenia.
Załącznik:
IMG_5030.JPG
IMG_5030.JPG [ 219.99 KiB | Obejrzany 11147 razy ]

Przy World Trade Center spędziliśmy około godzinę i metrem udaliśmy się do stacji Union Square.
Mój znajomy, mieszkający kilka lat w NY polecił nam dobrą i niedrogą restaurację właśnie przy tym placu. Restauracja nazywa się Republic i faktycznie można w niej zjeść smacznie i przy tym nie zbankrutować ;-). Gdyby ktoś miał ochotę się wybrać to podłączam link do menu https://www.seamless.com/menu/republic- ... ttan/64443
Najedzeni i gotowi do dalszego zwiedzania udaliśmy się w stronę Piątej Alei a później do budynku Flatiron (jeden z pierwszych i najstarszych wieżowców w Nowym Jorku w kształcie żelazka).
Załącznik:
IMG_5056.JPG
IMG_5056.JPG [ 162.08 KiB | Obejrzany 11147 razy ]

Załącznik:
IMG_5060.JPG
IMG_5060.JPG [ 191.62 KiB | Obejrzany 11147 razy ]


Idąc wzdłuż Piątej Alei, kierując się na północ przeszliśmy 10 przecznic i dotarliśmy do Empire State Building. To był nasz przedostatni punkt wycieczki tego dnia i wówczas nie spodziewaliśmy się, że przyjdzie nam czekać ponad godzinę w kolejce abyśmy mogli wjechać na punkt widokowy. Z początku kolejka wydawała się niedługa ale kiedy przeszliśmy przez bramki bezpieczeństwa, później kasy gdzie kupiliśmy bilety znowu czekała nas kolejna kolejka tym razem do wind. To był istny koszmar zważywszy na fakt, że moja mama miała już niewiele sił na stanie a nawet jednej ławki nie ma w całym budynku aby móc chwilę odpocząć. Jedyne miejsce do siedzenia, oczekując w kolejce to podłoga :/.
Na całe szczęście trud stania w ponad godzinnej kolejce zrewanżował nam widok, który zobaczyliśmy po wjeździe na górę. Dodatkowo akurat mogliśmy podziwiać zachód słońca nad Nowym Jorkiem.
Załącznik:
IMG_5082.JPG
IMG_5082.JPG [ 185.7 KiB | Obejrzany 11147 razy ]

Jak już zrobiło się szaro ruszyliśmy metrem na Time Square. Wychodząc z metra słychać już było dudniącą muzykę, hałas ulic i widać było tłumy ludzi. Time Square w świetle neonów wygląda "powalająco". W życiu nie chciałabym tu mieszkać albo pracować bo ten hałas i wielkomiejski bieg na dłuższą metę jest męczący ale być tutaj i zobaczyć to na własne oczy jest czymś niesamowitym. Od razu człowiekowi przypominają się wszystkie filmy tutaj kręcone, Noce Sylwestrowe pokazywane w TV. jak o północy opada kula i tysiące ludzi świętują Nowy Rok. Ale mnie najbardziej uderzył "pęd ludzi". Wszyscy gdzieś się spieszą jakby chcieli jak najszybciej stąd uciec :-).
Załącznik:
IMG_5252.JPG
IMG_5252.JPG [ 212.78 KiB | Obejrzany 11147 razy ]


Padnięci ale bardzo "nakręceni" na kolejny dzień w Nowym Jorku wsiedliśmy do metra przy Time Square i pojechaliśmy prosto do hotelu. Byłam niezmiernie wdzięczna samej sobie ;-) za to, że hotel był dosłownie 2 minuty od stacji metra.

Poniedziałek 13 październik
Tego dnia nastawiliśmy się bardziej na niewielki odpoczynek w Central Park i spacerowanie ulicami Manhattanu zwiedzając kilka ważnych miejsc.
Dojechaliśmy metrem do stacji Grand Central i idąc wzdłuż ulicy 42 doszliśmy do Bryant Park a później kierując się na północ do Central Park zatrzymaliśmy się na chwilę przy Carnegie Hall. Za 10 dni w tym miejscu miał występować nasz rodak - Rafał Blechacz.
Za czym weszliśmy do parku udaliśmy się jeszcze do Metropolitan Opera gdzie moja mama koniecznie musiała kupić drobny upominek swojej siostrze, która jest śpiewaczką w filharmonii :-). Wiedzieliśmy, że na pewno ucieszy się z drobiazgu przywiezionego właśnie z tego miejsca.
Po zwiedzeniu opery, zrobieniu kilku zdjęć ruszyliśmy do parku. Kiedy już się tam znaleźliśmy postanowiliśmy klapnąć na ławkach i zwyczajnie odpocząć. Nasza przygoda z Ameryką powoli dobiegała końca. Byliśmy już dość zmęczeni i troszkę stęsknieni za rodziną a w szczególności moi rodzice za swoją wnusią :-). I brakowało nam naszego polskiego chleba :-).
Po dłuższym odpoczynku zrobiliśmy sobie spacer na północ parku do Metropolitan Museum of Art. Jeśli ktoś kocha i ceni sztukę i jest miłośnikiem muzeów to koniecznie powinien zjawić się w tym miejscu. Ale zarezerwujcie sobie sporo czasu na dokładne zwiedzanie :-).
Załącznik:
IMG_5177.JPG
IMG_5177.JPG [ 191.33 KiB | Obejrzany 11145 razy ]


Wtorek 14 październik
To był nasz ostatni dzień w USA. W większości przeznaczony na zakupy, które zrobiliśmy w sklepie Century21 w dzielnicy Queens bo mieliśmy tam najbliżej.
Ja miałam jeszcze życzenie udać się na Most Brookliński choć wcale nie był on nam tego dnia bardzo po drodze. Ale myślałam sobie, że być w Nowym Jorku i nie być na tym moście to niewybaczalne ;-). Moi rodzice trochę stawiali opór gdyż byli już zmęczeni a do odlotu samolotu zostało nam jeszcze sporo godzin. Ale koniec końców znalazłam się na moście :-). Spacer po nim i oglądanie panoramy Manhattanu w pięknym słońcu zostaną mi na długo w pamięci.
Załącznik:
IMG_5237.JPG
IMG_5237.JPG [ 236.11 KiB | Obejrzany 11145 razy ]

Załącznik:
IMG_5225.JPG
IMG_5225.JPG [ 148.77 KiB | Obejrzany 11145 razy ]


Tego dnia za czym udaliśmy się na lotnisko zajrzeliśmy jeszcze na stację Grand Central i na pożegnanie zostawiliśmy sobie Time Square, z którego metrem ruszyliśmy do hotelu by zabrać nasze bagaże i po 20:00 pojechać taksówką na lotnisko.
Na miejscu wszystko poszło dość sprawnie i o godzinie 23:00 wylecieliśmy z JFK do Amsterdamu.

Środa 15 październik
Przed godziną 12:00 w południe byliśmy już w Amsterdamie i tylko jeden lot dzielił nas od Warszawy.
Pokręciliśmy się trochę po lotnisku, zrobiliśmy jakieś niewielkie zakupy i przed godziną 15:00 wystartowaliśmy na lotnisko Chopina.
Bez żadnych problemów, żadnych zgubionych bagaży i opóźnień dotarliśmy po niecałych dwóch godzinach do Polski. Pogoda nie była tak ładna jak jeszcze kilkanaście godzin temu w USA ale jakże byliśmy uradowani, że w końcu będziemy w domu i nareszcie zjemy nasz polski, pachnący chleb :-).

Nasza przygoda dobiegła końca i dostarczyła nam wielu niezapomnianych wrażeń, wspomnień i masy zdjęć. Rodzice po powrocie nie mogli uwierzyć, że jeszcze niedawno byli za oceanem i że w tak krótkim czasie (bo to w sumie tylko 20 dni) zobaczyli aż tak wiele. Jeszcze długo będziemy wspominać odwiedzone miejsca, napotkanych ludzi i sytuacje, które nam towarzyszyły podczas tej podróży.


Ostatnio edytowany przez karen222 22 Lip 2015 20:39, edytowano w sumie 9 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
      
Słoneczne first minute tylko dla dorosłych🤫 🌴 Tydzień na Majorce w 4* hotelu z wyżywieniem za 2779 PLN 🌊😎 Słoneczne first minute tylko dla dorosłych🤫 🌴 Tydzień na Majorce w 4* hotelu z wyżywieniem za 2779 PLN 🌊😎
Majówka w Turcji Egejskiej ☀️ Tygodniowe ultra all inclusive w 4* hotelu od 2649 PLN 🏖️ Majówka w Turcji Egejskiej ☀️ Tygodniowe ultra all inclusive w 4* hotelu od 2649 PLN 🏖️
#2 PostWysłany: 14 Lip 2015 20:40 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Lip 2014
Posty: 0
Loty: 242
Kilometry: 460 081
Bardzo ciekawa relacja
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 15 Lip 2015 18:34 

Rejestracja: 26 Sie 2013
Posty: 13
Loty: 49
Kilometry: 113 351
@Marcin Janek dziękuję :-) Fajnie wiedzieć, że komuś się podoba. Muszę ją jeszcze tylko dokończyć.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 14 Lut 2016 17:21 

Rejestracja: 19 Lut 2013
Posty: 7
Super! Fajnie opisałaś wycieczkę i bardzo mi pomogłaś ... Latem jedę na miesiąc z żoną i dziećmi ... przejedziemy całą Route 66 i już wiem że muszę zboczyć :) DZIĘKUJĘ
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 4 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group