Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 35 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2
Autor Wiadomość
#21 PostWysłany: 10 Mar 2015 12:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Osaka

Kolejny dzień postanowiliśmy spędzić w Osace. Jako, że w mieście tym jest stosunkowo mało miejsc, które chciałem zobaczyć to zdecydowałem, że będziemy nocować w Kioto, a do Osaki dojedziemy tylko na jeden dzień. Było to możliwe dzięki posiadaniu JR Pass i doskonałemu działaniu japońskich kolei, które nie tylko są wygodne i punktualne ale i bardzo szybkie. Dość powiedzieć, że lokalny ekspres łączący Kioto i Osakę jeździ co kwadrans, a czas przejazdu prawie 50 km wynosi poniże 30 minut (przy trzech postojach na trasie).

W Osace jako pierwszy punkt programu wybraliśmy zamek Osaka-jō, do którego z głównego dworca można łatwo dojechać linią kolei okrężnej Osaka Loop, należącej do narodowego przewoźnika Japan Rail (co umożliwia wykorzystanie JR Pass).
Zamek ten został zbudowany pod koniec XVI wieku jako symbol potęgi Toyotomi Hideyoshi i mimo, że już po 32 latach został zniszczony przez wojska sioguna Ieyasu Tokugawy, to szybko nastąpiła jego odbudowa, tym razem pod skrzydłami rodu Tokugawa. Aż do restauracji Meiji zamek był symbolem panowania rodu Tokugawa, jednak w trakcie wojny domowej został zniszczony i nieodbudowany aż do 1931 roku. Główna wieża zamku została odbudowana dopiero w 1996 i choć zewnętrznie odpowiada dokładnie oryginałowi, to została zbudowana z betonu (oryginalne mury są / były granitowe) a wnętrze jest w pełni nowoczesne i wyposażone choćby w windy.
Image

Sam zamek jest potężny, grube granitowe mury wznoszą się na kilkanaście metrów ponad obramowane murem fosy, konstrukcja jest wielopoziomowa, podzielona na kilka wewnętrznych sekcji z których każdą można było osobno bronić. Patrząc na jego potęgę i maestrię ciężko sobie wyobrazić wysiłek robotników, którzy przenosili tak wielkie bloki granitu przy tak prymitywnej technice. Jeżeli dodamy do tego, że cała budowa trwała zaledwie trzy lata, to podziw dla budowniczych jest tym większy.

Kolejnym celem w Osace była świątynia Shitennō-ji, będąca najstarszą świątynią buddyjską na terenie Japonii. Kompleks powstał w pod koniec VI wieku na życzenie księcia Shotoku, który był gorącym wyznawcą Buddy i położył wielkie zasługi w przeniesieniu tej religii z Chin do Japonii. Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że ciągle istnieje firma, która uczestniczyła w budowie tej świątyni, jest to Kabushiki Gaisha Kongō Gumi, rodzinna firma konstrukcyjna, działająca nadal w Osace. Choć oczywiście nie ma pewności czy rzeczywiście członkowie rodziny Kongō budowali tą świątynię, to jej obecne pokolenie jest w posiadaniu trzy metrowego zwoju pergaminu wymieniającego ponad 40 pokoleń zajmujących się nieprzerwanie tą działalnością.
Image

Image

Choć Shitennō-ji działa nieprzerwanie od dnia założenia, to najstarszym zachowanym budynkiem na jej terenie są kamienne torii pochodzące z końca XIII wieku, które są najstarszym zachowanym budynkiem tego typu w Japonii. Na terenie kompleksu można zobaczyć kilka niezależnych świątyń, które są ciągle w użyciu (jest to aktywne miejsce kultu Buddy). W głównej świątyni byliśmy świadkiem modlitwy buddyjskiego mnicha, w której uczestniczyła grupka wiernych. Charakterystyczne śpiewy mnicha, połączone z rytmicznym uderzaniem w dwa bębenki modlitewne i zapach kadzidła długo jeszcze towarzyszyły nam w trakcie zwiedzania.
Kolejnym, wartym uwagi, obiektem na terenie świątyni jest pięciopiętrowa pagoda, którą można zwiedzać (co jest bardzo nietypowe). Na każdym piętrze tego obiektu znajduje się pomnik innej inkarnacji Buddy, przy którym wierni mogą się pomodlić lub złożyć swoje życzenia.
Image
W jednym z budynków znajduje się również duży posąg Buddy wraz z podobnej wielkości posągiem Kannon, oba otacza szereg starych malowideł przedstawiających życie Buddy.

Wejście na teren kompleksu świątyń jest płatne, kosztuje 300 JPY.

Po opuszczeniu Shitennō-ji udaliśmy się do Umeda Sky Building, jednego z najwyższych budynków w Osace, składającego się z dwóch wież połączony na górze wiszącym tarasem, nazywanych Wiszącym Ogrodem. Budowa budynku była bohaterem jednego z odcinków serialu dokumentalnego Discovery Niezwykłe budowle. Jako, że Wiszący Ogród jest punktem widokowym, a prowadzące do niego windy i schody ruchome są przeszklone, co daje znakomity widok, postanowiłem, że musimy go obejrzeć.
Image

Niestety widok z samego tarasu rozczarowuje i raczej nie jest wart ceny, którą trzeba zapłacić za bilety (700 JPY za bilet normalny). Po pierwsze nazwa Wiszący Ogród jest myląca, na górze nie ma choć jednego kwiatka, nie mówiąc już o ogrodzie. Po drugie choć platforma widokowa jest okrągła, to jest mniejsza od podstawy, składającej się ze słupów dwóch wież budynku, na skutek tego widok w wielu kierunkach przesłaniają nam wystające elementy dachów budynków.
Image

Jedynie windy i schody ruchome warte są uwagi, choć definitywnie nie są miejscami dla osób o lęku wysokości.
Image

Image

Po zjechaniu na dół z budynku Umeda Sky wróciliśmy na stację w Osace i najbliższym ekspresem do Kioto. Obiad postanowiliśmy zjeść już w Kioto, w jednej z restauracyjek w Gion.
Po raz pierwszy wybraliśmy dwie różne potrawy: makaron sobe i ryż, obie bardzo smaczne, choć chyba okonomiyaki było lepsze.
Image

W kolejnej części wracamy do Kioto na spotkanie z Pałacem Cesarskim oraz chramem Fushimi Inari-Taisha.

(Uwaga: wszystkie zdjęcia są linkami do mojej galerii, do której odwiedzenia zachęcam. Wpis powstał w oparciu o mojego bloga http://tomekw.info).
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
Zobacz Park Narodowy Krugera 🦒🐘 Tanie loty do RPA od 1756 PLN 🔥 Zobacz Park Narodowy Krugera 🦒🐘 Tanie loty do RPA od 1756 PLN 🔥
Tanio 🚨 Loty na Maltę z Warszawy i Katowic za 170 PLN 🔥 Tanio 🚨 Loty na Maltę z Warszawy i Katowic za 170 PLN 🔥
#22 PostWysłany: 10 Mar 2015 20:24 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Kioto po raz drugi

Kolejny dzień przeznaczony był znowu na zwiedzanie Kioto. Taki układ wynikał z poczynionej wcześniej rezerwacji na zwiedzanie Pałacu Cesarskiego, którą trudno zdobyć, zwłaszcza na grupy z językiem angielskim. W chwili gdy robiłem rezerwację był to jedyny wolny termin z dwoma wolnymi miejscami w grupie, a jako że pałac uchodzi za wart obejrzenia to nie grymasiłem.

Mimo, że od kilku dni nie męczył mnie już jet-lag, to ten dzień zaczął się pechowo. W drodze do pałacu obtarły mnie, praktycznie do krwi, paski ortezy, która zabezpiecza moje kolana przed niestabilnością i umożliwia mi w miarę sprawne chodzenie.
W efekcie na zwiedzanie pałacu ruszyłem z duszą na ramieniu, bo zazwyczaj jej zdjęcie kończy się bardzo szybko nieprawidłowym zgięciem i bólem uniemożliwiającym dalsze chodzenie.

Wycieczka miała się zacząć o 10:00, ale wymagane było przybycie dwadzieścia minut wcześniej. Jak się okazało grupy są dość duże i wpuszczenie nas do obiektu zajęło kilka minut, po których puszczono nam film o historii pałacu. Po jego zakończeniu zjawiła się przewodniczka, dobrze mówiąca po angielsku starsza Japonka. Wygłosiła krótkie wprowadzenie w trakcie którego przedstawiła historię pałacu, następnie pokazała nam plan wycieczki i ruszyliśmy.
Image
Brama Okurumayose

Kioto zostało stolicą pod koniec VIII wieku, kiedy stolicę z Nary przeniósł tu cesarz Kanmu. Pierwsze zabudowania pałacowe znajdowały się w innym miejscu, obecne są zbudowane w miejscu używanym od 1331 kiedy cesarz Kogon uczynił to miejsce swoją stałą siedzibą. Przez setki lat kompleks pałacowy był wielokrotnie niszczony przez pożary i ponownie odbudowywany, po pożarze w 1788 roku pałac został odbudowany w klasycznym stylu Heinan, który przedstawia obecnie. Kolejny pożar w 1854 zniszczył go niemal doszczętnie, ale siogunat Tokugawy zadecydował o natychmiastowej odbudowie. Zabudowania z tamtej odbudowy były używane do 1869 roku (w 1868 zadecydowano o przeniesieniu stolicy do Tokio), po przeniesieniu dworu wyburzono część zabudowy dla służby (między innymi kuchnie), reszta pozostała jako rezydencja reprezentacyjna cesarza.

Kompleks pałacowy został zbudowany według wzorców chińskich i stanowi prostokąt o wymiarach 450 m (w kierunku NS) x 250 m (EW) otoczony murem w którym znajduje się sześć bram, które nie są jednak rozłożone symetrycznie, z uwagi na wierzenia nie ma bram znajdujących się po stronie północno-wschodnie, którą uważana za pechowe. Strony tej strzegła największa wieża zamku, oraz świątynia mająca zabezpieczać przed złymi duchami. Podobne dwie świątynie zbudowano na północny wschód od pałacu na wzgórzach otaczających Kioto.
Image
Ogakumonjo

Budynki są w całości wykonane w tradycyjnej technologii drewnianej. Z uwagi na klimat doliny w której znajduje się Kioto, który cechuje się gorącymi i wilgotnymi latami (temperatura średnia ok 36 stopni) i stosunkowo ciepłymi zimami (około 5 stopni, temperatury poniżej zera zdarzają się raz na kilka lat), projektując je zadbano głównie o zapewnienie przewiewności i zabezpieczenie przed wilgocią, natomiast nie zabezpieczają zupełnie przed chłodem.
Budowle stoją na palach kilkadziesiąt centymetrów nad podłożem, co daje możliwość przepływu powietrza pod konstrukcją. Ściany zewnętrzne są wykonane z drewna, wewnętrzne oraz drzwi z papieru (sklejanego z małych arkusików). Dachy pokryte są wieloma warstwami kory cyprysowej, która jest ostrożnie ścinana z żywych drzew. Poszczególne warstwy kory łączone są bambusowymi gwoździkami, szacuje się, że na wykonanie jednego tylko dachu zużywa się kilka milionów takich gwoździków. Jako, że poszczególne elementy ścian i fundamentów łączone są na wcisk to budowle są łatwe do rozebrania i np. przeniesienia w inne miejsce.
Image
Pokrycie dachu

Poszczególne budynki były połączone siecią korytarzy, które umożliwiały przejście między budynkami bez schodzenia na ziemię (stopy cesarza i cesarzowej nie mogły dotknąć ziemi). Podłogi budynków były drewniane, pokryte albo szlachetnymi gatunkami w miejscach przeznaczonych dla cesarza i cesarzowej albo matami tatami w pozostałych.

Oś pałacu wytyczała oś ówczesnej zabudowy miasta, które charakteryzowało się regularną, kwadratową siatką ulicy, z główną ulicą w osi NS, ulica ta miała 60-70 metrów szerokości i biegła od południowej bramy pałacu. Brama ta była najważniejszą z jego bram, nosiła miano Cesarskiej, gdyż jedynie cesarz miał prawo ją używać (choć czynił to sporadycznie). Obecnie przez tą bramę na teren pałacu są wprowadzane najważniejsze głowy państw: królowa Elżbieta czy Georg Bush sr.

Na terenie pałacu zostało zachowanych kilka najważniejszych budynków, które pokazują życie na dworze. Omówię je w kolejności zwiedzania, pokazując jednocześnie drogę gości pałacu.
Uprawnieni do wejścia goście wkraczali na jego teren przez bramę Okurumayose, położoną mniej więcej na środku zachodniej ściany murów pałacowych.

Z bramy goście byli prowadzeni do poczekalni Shodaibunoma w której oczekiwali na audiencję cesarską. Poczekalnia była podzielona na trzy części, przeznaczone dla trzech klas: najwyższej arystokracji, drobnej arystokracji i zwykłego ludu. Części różnią się między sobą dekoracjami na przesuwanych ścianach / drzwiach oraz wykończeniem mat tatami. W najniższej klasie maty mają czerwone obramowania a malunki na ścianach są skromne i przedstawiają wiśnie japońskie (sakura), pokój dla klasy średniej ma srebrne obramowanie mat i malunki przedstawiające żurawie, w klasie najwyższej wykończenia są również srebrne a malunki przedstawiają tygrysy.
Image
Poczekalnia najniższej klasy

Po odczekaniu na swoją kolej goście byli prowadzeni przez oblicze cesarza do budynku audiencyjnego zwanego Shishinden. Jest to największy i najważniejszy budynek w całym kompleksie, mierzy 37 x 26 metrów, oraz jest wysoki na 20,5 metra. W budynku znajdują się dwa potężne trony Takahimura dla cesarza i Michodai dla cesarzowej, po przeniesieniu stolicy do Tokio pełnią one funkcje tronów koronacyjnych. Do 1915 roku cesarz przyjeżdżał na koronacje do Kioto, od tego czasu tron jest przewożony na ceremonię do Tokio, po czym wraca do na swoje miejsce w pałacu. Na koronację cesarza Akihito tron (o wadze 78 ton) został przeniesiony przy użyciu potężnego śmigłowca (po rozebraniu dachu).
Budynek znajduje się przed południową bramą a sam tron cesarski jest tak ustawiony, że cesarz siedział twarzą skierowaną na południe, która jest uważana w Japonii za szczęśliwą.
Image
Shishinden

Image
Shishinden

Kolejnym ważnym budynkiem jest dom mieszkalny dla cesarzowej i cesarskich dzieci Seiryoden. Zwyczajowo, aż do restauracji Meiji cesarz i cesarzowa mieszkali osobno. Budynek cesarzowej ma kilka wydzielonych stref: część pokryta cyprysowym parkietem była przeznaczona dla porannych modlitw odprawiany przy odsłoniętych ścianach twarzą do słońca (budynek skierowany jest na wschód). Cesarzowa była jednocześnie tytularnie najwyższą kapłanką Shinto. Kolejną częścią jest podwyższenie z mat tatami, na którym cesarzowa spędzała dzień i przyjmowała gości. W tylnej części znajduje się osłonięte kotarami krzesło, na którym cesarzowa mogła odpocząć korzystając z odrobiny prywatności.
Image
Wnętrze Seiryoden

Kawałek dalej znajduje się budynek zwany Kogosho, przeznaczony na różnorakie ceremonie dworskie. W budynku tym cesarz naradzał się również z siogunami i daimyo. W 1868 roku odbyła się w nim tzw. Konferencja Kogosho na której ustalono przywrócenie zasad cesarstwa i odrzucenie władzy siogunów. Konferencja ta jest oficjalnym początkiem epoki Meiji.
Niestety sam budynek spalił się w 1954 roku i został odbudowany w 1958.
Image
Kogosho

Z budynkiem Kogosho sąsiaduje budynek Ogakumonjo, używany w ceremoniach dworskich i jako miejsce spotkań cesarza z dworzanami.
Między budynkami Kogosho i Ogakumonjo znajduje się plac na którym rozgrywano zwyczajowe gry Kamari, która polegała na podbijaniu skórzanej piłki od jednego gracza do drugiego, tak aby jak najdłużej nie dotknęła ziemi. Gra ta nie miała zwycięzców ani przegranych, była jedyne formą rozrywki dworskiej. Obecnie pokazy gry w tradycyjnych kimonach są wykonywane dla najważniejszych głów państwa, miedzy innym George Bush jr wziął udział w takiej grze.

Po wschodniej stronie budynków Kogosho i Ogakumonjo znajduje się ogród Oikeniwa, utrzymany w tradycyjnym stylu mającym symbolizować Japonię (gdzie duże drzewa symbolizują góry, a stawy – ocean).
Image
Ogród Oikeniwa

Image
Ogród Oikeniwa

Ostatnim budynkiem jest dom cesarza Otsunegoten, którego niestety nie było nam dane obejrzeć. Budynek ten nie jest dostępny do zwiedzania. Mogę jedynie napisać, że jest to budynek o największej powierzchni, mający 15 osobnych pokoi, a cesarzowie zamieszkiwali w nim nieprzerwanie od XVI wieku aż do 1869 roku.

Po zwiedzeniu kompleksu pałacowego wsiedliśmy w pociąg podmiejski lini Keihan, mający de facto charakter metra, choć nie zintegrowany z siecią miejską i należący do niezależnej firmy. Pociąg ten dowiózł nas do świątyni Fushimi Inari-Taisha położonej na przedmieściach Kioto (w dzielnicy Fushimi).
Jest ona jedną z ważniejszych świątyń shinto, głównym miejsce kultu bogini Inari. Świątynia oprócz głównego kompleksu składa się z szeregu mniejszych chramów połączonych tym, co stało się jej znakiem rozpoznawczym: ścieżkami obramowanymi torii, ustawionymi tak gęsto, że tworzą korytarze.
Image
Fushimi Inari-Taisha

Image
Korytarz z torii w Fushimi Inari-Taisha

Pierwsze budynki świątyni powstały na początku VIII stulecia, a główna część powstała w 1499 roku (choć oczywiście była od tego czasu wielokrotnie przebudowywana).
Tak jak napisałem, najbardziej charakterystyczną częścią świątyni są tysiące torii ustawionych w długie rzędy, robią one niesamowite wrażenie, zwłaszcza gdy wyjdzie słońce. Torii połyskują wówczas tajemniczo odbijając światło, a czarne, głęboko wyryte w nich napisy wotywne, zdają się wychodzić i przemawiać do pielgrzymów.
Jest to jedno z tych miejsc, których nie opiszą słowa, nie oddadzą zdjęcia ani filmy. Żeby poczuć to piękno trzeba je przeżyć, przejść się korytarzem bram torii, spojrzeć między nimi na niebo.
Magiczne miejsce i magiczne chwile...
Image
Korytarz z torii w Fushimi Inari-Taisha

Po zwiedzeniu świątyni regularnymi pociągami kolei japońskich JR, korzystając z naszego JR Pass, przejechaliśmy przez całe Kioto do zamku Nijo, który był miejską siedzibą siogunów rodu Tokugawa. Budowę zamku podjęto na początku XVII wieku na życzenie sioguna Tokugawy Ieyasu, jako symbol władzy rodu a jednocześnie miejsce w którym siogun mógł zatrzymywać się w trakcie wizyt w pałacu cesarskim.

Zamek składa się z dwóch pasów fortyfikacji, zewnętrznych z bramami wjazdowymi i fosą i wewnętrznych z drugą fosą.
W części zewnętrznej znajduje się rozległy pałac Ninomaru, składający się z pięciu budynków połączonych wyniesionymi do góry korytarzami wyposażonymi w tzw. słowicze podłogi. Podłogi te posiadają specjalną konstrukcję, która pod wpływem nacisku wydaje dźwięk zbliżony do ćwierkania słowika, Taka konstrukcja miała zapobiegać przez niepostrzeżonym wkradnięciem się kogoś obcego do komnat pałacowych.
Cały pałac zbudowany jest z cyprysu a bogate zdobienia zawierają płatki złota, całość była obliczona na wywarcie jak największego wrażenia na gościach sioguna.
Image
Pałac Ninomaru

Image
Pałac Ninomaru

W górnej części zamku jest kilka budynków niedostępnych dla zwiedzających, tworzących pałac Honmaru. Oryginalnie pałac wyglądał podobnie do Ninomaru, jednak spalił się w połowie XVIII stulecia. Obecna zabudowa została przeniesiona na teren zamku w 1893, oryginalnie była częścią innego pałacu.
Górna część zamku, w obrębie swoich murów posiada również wieżę kamienną, nazywaną z francuska donjon. Wieża jest obecnie najwyższym punktem zamku, stanowi więc dogodny punkt widokowy.
Image
Pałac Honmaru

Image
Pałac Honmaru

Teren zamku pomiędzy budynkami pokrywają ogrody, które zostały pierwotnie zaprojektowane przez Kobori Enshu, arystokratę i artystę będącego podwładnym Tokugawy Ieyasu.
Ogród składa się z setek drzew wiśni i moreli japońskiej, co w okresie ich kwitnienia sprawia, że staje się żywym symbolem Japonii.
Image
Fosa zamku wewnętrznego

W związku z tym, że moje kolana rozpoczęły ostry protest to wizytą w Nijo zakończyliśmy zwiedzanie Kioto, w kolejnej części odwiedzimy pierwszą stolicę Japonii Narę.

(Uwaga: wszystkie zdjęcia są linkami do mojej galerii, do której odwiedzenia zachęcam. Wpis powstał w oparciu o mojego bloga http://tomekw.info).
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#23 PostWysłany: 11 Mar 2015 01:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 28 Gru 2014
Posty: 69
jak wygląda sprawa kupowania biletów na pociągi tzn kupuje się je w kasie czy w automacie?, chodzi mi głównie o pociągi na krótkie dystanse np. Kioto-Nara?

i czy kupując od razu bilet w obie strony (powrotny) są jakieś zniżki?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#24 PostWysłany: 11 Mar 2015 01:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Bilety można kupować w automatach, wręcz w większości wypadków kupuje się je w nich, nawet na długie trasy i shinkanseny.
Co do zniżek to niestety nie wiem, korzystałem z JR Pass.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#25 PostWysłany: 11 Mar 2015 05:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 13 Lip 2013
Posty: 1608
niebieski
vrinks82 napisał(a):
i czy kupując od razu bilet w obie strony (powrotny) są jakieś zniżki?

Na trasach lokalnych przy biletach w dwie strony nie ma zniżek. Bilety w dwie strony można nabyć tylko w kasach - automaty do biletów lokalnych JR (inne od tych do biletów na shinkanseny) sprzedają jedynie bilety w jedną stronę na ten sam dzień - nie wybierasz stacji końcowej tylko cenę biletu. Kyoto - Nara to ¥ 710 więc wrzucasz monety lub wkładasz banknot ¥ 1000. Automaty wydają resztę.

W kasie, jeśli złapiesz osobę rozumiejącą trochę angielski i chcesz bilet w dwie strony to i tak proś o 'round trip' a nie 'return' - ewentualnie możesz powiedzieć 往復 (Ōfuku - kreska nad o przedłuża jej dźwięk, więc jest wymawia się to oofuku) co oznacza bilet w dwie strony.
Chcąc kupić bilet w kasie (bo przykładowo chcesz zapłacić kartą, a te automaty do biletów lokalnych nie przyjmują) np. do Nary w jedną stronę wystarczy powiedzieć Nara katamichi, a w dwie Nara oofuku.

Wracając do zniżek to są one tylko przy trasach powyżej 700 km, gdzie przy takim połączeniu taniej wychodzi JR Pass na cały tydzień niż bilet w dwie strony kupiony w kasie tylko na jedno połączenie.
Góra
 Profil Relacje PM off
Grzegorz40 uważa post za pomocny.
 
      
#26 PostWysłany: 11 Mar 2015 16:49 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Nara

Nara jest kolejny miastem które odwiedziliśmy nocując w Kioto, jest położona około 80 km od tego miasta i dojazd zwykłym ekspresem (limited express) zajmuje tylko 45 minut.
Niestety z uwagi na ciągłe problemy z moim kolanem musieliśmy ograniczyć ilość miejsc, które zwiedziliśmy w tym mieście.

Nara była pierwszą stałą stolicą Japonii, dwór cesarski miał tu swoją siedzibę w okresie od 710 do 784 n.e., po czym stolica została przeniesiona na teren obecnego Kioto, jednak dalej miasto było ważnym ośrodkiem religijnym, siedzibą wielu klasztorów i ważnych głównych świątyń.

To właśnie świątynie były naszym głównym celem przyjazdu do tego miasta. Na początek zaplanowaliśmy wizytę w świątyni Tōdai-ji, jednak już po drodze z dworca kolejowego zauważyliśmy jeden z najbardziej charakterystycznych elementów miasta, pasące się na poboczach stada danieli. Jako, że są one uważane za święte zwierzęta to nic nie ogranicza ich populacji, w mieście nie mają naturalnych wrogów, a nie prowadzi się żadnych ich odłowów.
Dodatkowo na licznych straganach można kupić pokarm dla danieli i karmienie ich stał się ulubioną rozrywką turystów.
Image
Daniele

Również i my kupiliśmy kilka paczek karmy (są one w postaci ciastek lub wafli) i to był błąd. Od razu otoczyły nas liczne zwierzęta, które usiłowały wymusić dla siebie ciasteczko, te których nie zauważaliśmy (np stojące za plecami) dawały o sobie znać mniej lub bardziej delikatny podgryzaniem i ciągnięciem za części ubrania.
Danieli są tutaj tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy, są wszędzie: w parkach, na chodnikach, na poboczach dróg, wchodzą do sklepów i toalet, jedynie do świątyń broni się im wstępu, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem.
Image
Moja córka osaczona przez krwiożercze bestie... ;)

Przemykając między natarczywymi danielami ruszyliśmy w stronę Tōdai-ji, będącej olbrzymi buddyjskim kompleksem klasztorno-świątynnym, należącym do szkoły kegon. Do świątyni prowadzi olbrzymia zewnętrzna brama, największy obiekt tego typu jaki było nam dane zobaczyć w Japonii. Brama jest strzeżona przez dwóch strażników Niō.
Za bramą stały kiedyś dwie siedmiopiętrowe pagody, z których każda miała 100 metrów wysokości. Kawałek dalej, za bramą wewnętrzną i dziedzińcem chūmon znajduje się budynek główny, nazywany Daibutsu-den (dom wielkiego Buddy). Wejście na teren świątyni kosztuje 500 JPY.
Image
Brama Tōdai-ji

Budynek ten jest prawdopodobnie największym zachowanym budynkiem drewnianym na świecie: jego wymiary wynoszą 57x50 metrów i wysokość 48 metrów. Przechowywany w nim posąg Buddy Birushana ma ponad 15 metrów wysokości, z czego 5 metrów przypada na głowę (Budda został wyrzeźbiony w pozycji siedzącej).
Obecny budynek pochodzi z 1709 roku i jest o 1/3 mniejszy od swojego poprzednika, który został zniszczony przez pożar. Również posąg ucierpiał w wyniku pożarów i stracił swoją głowę, obecna pochodzi z XVII stulecia.
Image
Daibutsu-den

Image
Wielki Budda

Po wyjściu z Tōdai-ji udaliśmy się Nigatsu-dō i Sangatsu-dō, dwóch świątyń położonych na zboczach kilkaset metrów od poprzedniej świątyni. Oba budynki zalicza się do kompleksu Tōdai-ji, choć w istocie stanowią swego rodzaju subświątynie.
Z budynku Nigatsu-dō posiadającego rozległą werandę wspartą na zboczu rozpościera się widok na Tōdai-ji oraz, w oddali, na Narę.
Image
Nigatsu-dō

Kolejnym celem był chram szinto Kasuga-taisha, będący jednym z najważniejszych miejsc tej religii, przez stulecia znajdującym się na listach świątyń wspieranych przez cesarza. Świątynia powstała w VIII stuleciu i od tej pory działa nieprzerwanie. Korytarze świątyni są udekorowane setkami wotywnych lampionów, które robią niesamowite wrażenie. Można sobie tylko wyobrazić jak pięknie wyglądają one po zmroku (wyobraźnia jest niezbędna, bo świątynia, jak większość obiektów w Japonii, jest zamykana dla zwiedzających o 16:00). Olbrzymie ilości lampionów są również przechowywane w niektórych salach chramu, w których zagaszono światło oraz zasłonięto okno, tak, że jedynym źródłem światła są świeczki umieszczone w lampionach. Kolejny magiczny moment, którego nie oddadzą zdjęcia ani słowa.
Image
Kasuga-taisha

Image
Kasuga-taisha
Zobaczenie tych atrakcji będzie nas kosztować 500 JPY.

Ostatnim punktem dnia Shin-Yakushi-ji, mało znana świątynia buddyjska, położona około kilometra przez las od Kasuga-taisha. Świątynia została ufundowana w 747 przez cesarzową Kōmyō, żonę cesarza Shōmu. Główny budynek świątyni Hon-dō pochodzi z VIII wieku i jest najstarszym budynkiem drewnianym w Japonii. Również południowa brama Nanmon, pochodząca z przełomu XII i XIII stulecia jest zachowana w oryginalnym stanie, będąc tym samym najstarszą bramą tego typu w Japonii.
Świątynia posiada również niezwykle bogate wnętrze, między innymi rzeźby 12 generałów pochodzące z okresu fundacji. Rzeźby są naturalnej wielkości i posiadają niezwykle sugestywnie nakreśloną mimikę, robiąc wrażenie żywych postaci zamrożonych w ułamku czasu.
Ciekawe jest, że tak stara i dobrze zachowana świątynia nie trafiła na listę obiektów godnych obejrzenia w przewodniku Lonely Planet. Zwiedzanie świątyni kosztuje 600 JPY.
Image
Hon-dō Shin-Yakushi-ji

Image
Rzeźby w Shin-Yakushi-ji (zdjęcie ze strony http://es.youinjapan.net/kansai/nara.php)

Po zwiedzeniu tej świątyni przeszliśmy w okolice Tōdai-ji, raz jeszcze nacieszyć się obecnością danieli (i widokiem turystów uciekających przed nimi). Po tej krótkiej chwili radości ;) wróciliśmy do Kioto skąd ruszymy na wyspę Miyajima.

(Uwaga: wszystkie zdjęcia są linkami do mojej galerii, do której odwiedzenia zachęcam. Wpis powstał w oparciu o mojego bloga http://tomekw.info).
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#27 PostWysłany: 12 Mar 2015 13:41 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Miyajima

Po opuszczeniu Kioto udaliśmy się w jednodniową wycieczkę na wyspę Miyajima, aby zobaczyć jedno z najbardziej znanych miejsc w Japonii: floating torii (pływające torii) oraz chram Itsukushima-jinja.

Wyspa Miyajima jest położona kilkanaście kilometrów od Hiroszimy, aby dostać się do niej z Kioto skorzystaliśmy z naszego JR Pass i wsiedliśmy do shinkansena, który, z przesiadką w Shin-Osaka, zawiózł nas do Hiroshimy. Tutaj wsiedliśmy w lokalny pociąg jadący do Miyajimaguchi, jako, że jest on częścią sieci Japan Rail to i ta część podróży odbyła się w oparciu o JR Pass. Z Hiroshimy do Miyajimaguchi można również dojechać tramwajem, ale podróż trwa zdecydowanie dłużej. Z Miyajimaguchi na wyspę Itsukushima, bo tak brzmi oficjalna nazwa Miyajimy, możemy przepłynąć jednym z dwóch promów: JR, który będąc częścią tych kolei, jest w systemie taryfowym, co oznacza, że można kupić bilet od razu z Hiroshimy na wyspę, a także można płynąć nim w oparciu o JR Pass. Dostępny jest również prom prywatny, którego przystań jest nieco bliżej końcówki linii tramwajowej.
My wybraliśmy prom Japan Rail.

Wyspę od „stałego lądu” (czyli wyspy Honsiu) dzieli około 2 km, więc przepłynięcie zajmuje kilka minut. W trakcie rejsu w stronę wyspy prom podpływa na odległość ok 200 metrów od wspomnianego torii, czy wielkiej, tradycyjnej bramy świątynnej, w tym przypadku ustawionego na dnie morskim.
Image
Floating torii

Po dopłynięciu na miejsce zdziwiły nas dwie rzeczy: na wyspie, tak jak w Nara, jest duża ilość danieli, ale w odróżnieniu od Nara nie wolno ich karmić w wyniku czego nie są one tak natarczywe jak w tamtym mieście. Tym niemniej spacerujące po ulicah daniele zawsze wzbudzają zainteresowanie, a jako że są całkiem oswojone, to pozwalają się głaskać i z dużym spokojem przyjmują, wykonywane przez turystów, próby zrobienia najlepszego z możliwych zdjęcia. Japonki próbują sobie zresztą robić z nimi selfie, z użyciem kijka lub bez, i nawet to daniele są w stanie wytrzymać ;)
Image
Daniele

My jednak byliśmy już (prawie) uodpornieni na ich widok, zostawiliśmy więc bagaże w naszym hotelu i ruszyliśmy do Itsukushima-jinja. Ten chram shinto w całości znajduje się w zatoce, zbudowany jest na palach i w trakcie przypływów woda morska wpływa pod budynki, natomiast w trakcie odpływu można ponoć dojść suchą stopą do samego torii. Piszę ponoć, bo nasze obserwacje tego nie potwierdzają, torii pozostało cały czas w wodzie, mimo, że ocean cofnął się z 200 metrów, choć może być tak, że kompletne odsłonięcie następuje tylko w określone pory roku.
Image
Itsukushima-jinja

Image
Itsukushima-jinja

Niezależnie od tego zarówno torii jak i chram wyglądają niezwykle. Samo torii, zwłaszcza o świcie i o zmierzchu zdaje się unosić nad wodą, natomiast woda chlupocząca pod podłogą świątyni nadaje jej aurę tajemniczości i posmak przygody, chwilami można się poczuć jak na starym drewnianym statku. Jedynym minusem było to, że pogoda tego dnia była bardzo kiepska, padający deszcz i zimny wiatr potęgowały uczucie chłodu bijące spod podłogi.
W chramie odbywał się akurat ślub jakiejś japońskiej pary, mieliśmy okazję przez chwilę oglądać tą ceremonię, zupełnie inną niż te nam znane. Ciekawe jest tylko, że ktoś zdecydował się na przeprowadzenie ceremonii na oczach tłumu turystów.
Image
Ślub w Itsukushima-jinja

Image
Ślub w Itsukushima-jinja

Po obejrzeniu świątyni poszliśmy na lunch, jako że tego dnia mieliśmy wczesną pobudkę, to zgłodnieliśmy dużo wcześniej niż zwykle. Dzięki radom recepcjonistki z naszego hotelu udało nam się znaleźć bardzo dobre sushi (nigiri-sushi). Porcja składająca się z 10 kawałków, w zestawie z dodatkami i zupą miso kosztuje 2400 JPY. Nie pamiętam nazwy restauracji, ale dla ewentualnych chętnych podaję lokalizację w google maps http://goo.gl/maps/lyFSm
Image
Sushi

Wzmocnieni lunchem wróciliśmy do hotelu Sakuraya, którym reprezentował tradycyjny japoński styl zwany ryokan. W pokojach nie ma łóżek a podłoga jest wyłożona matami tatami (dlatego niezbędne jest ściąganie butów w progu). Na te maty układa się materac zwany futong z pościelą. Mimo swojej tradycyjności hotel był wyposażony w pełni nowocześnie: wifi, lodówka, klimatyzacja czy nowoczesny tv – wszystko to znalazło się na wyposażeniu naszego pokoju. Noc w tym hotelu kosztowała nas 10400 JPY za pokój z łazienką. Co ciekawe pokoje bez łazienek były droższe, bo miały widok na morze, sęk w tym, że i z naszego pokoju był taki widok - czysty zysk. Hotel oferuje też śniadania w cenie 500 JPY od osoby, skromne ale smaczne śniadanie kontynentalne.
Image
Pokój w Sakuraya
Mogę gorąco zachęcić do skorzystania z usług tego hotelu, wyjątkowo przypadł mi do gustu zarówno lokalizacją jak i obsługą (np. przed odjazdem zostawiliśmy bagaże i poszliśmy zwiedzać, po powrocie chciałem jeszcze skorzystać z hotelowego WiFi, gdy go używałem recepcjonistka poczęstowała nas gratisową herbatą).

Po odświeżeniu się poszliśmy do do świątyni Senjō-kaku, znajdującej się na wzgórzu dominującym nad zatoką w której znajduje się wcześniej odwiedzona Itsukushima-jinja.
Świątynia ta składa się z dwóch części: pagody i głównego budynku w postaci wpół otwartej hali.
Kolorowa, pięciopiętrowa pagoda pochodzi z początku XIV stulecia, natomiast główny budynek z końca XVI wieku. Budynek ten wsparty jest częściowo na zboczu a dzięki swoje otwartej konstrukcji zapewnia dobry widok na zatokę i brzego Honsiu. Niestety świątynia Itsukushima-jinja jest częściowo przesłonięta przez drzewa.
Image
Pagoda w Senjō-kaku

Image
Wnętrze Hon-dō Senjō-kaku

Po obejrzeniu tej świątyni postanowiłem uzupełnić zapasy gotówki, Japonia jest takim dziwnym krajem, w którym transakcje bezgotówkowe praktycznie nie istnieją. Dodatkowo są duże problemy z wypłatą pieniędzy z kart wydawanych poza Japonią. Nic jednak nie przygotowało nas na problemy tego dnia. Na wyspie są cztery bankomaty, wszystkie zamykane o godzinie 17stej. Przez dwa tygodnie w tym kraju poznałem już trochę rzeczywiste oblicze japońskiej pracowitości, jednak to przerosło wszelkie moje wyobrażenia. Bankomat czynny tylko w określonych godzinach, dodajmy, że chodzi o bankomaty typu whole in the wall, a nie placówki bankowe.

W efekcie zostaliśmy z 3000 jenów i kolacją w planach. Na szczęście udało nam się znaleźć restaurację serwującą okonomiyaki w wersji Hiroshima. W tym wariancie kapusta jest zastąpiona przez makaron (udon lub sobe), w efekcie powstaje coś w rodzaju naszej zapiekanki makaronowej smażonej na blasze. Dwie porcje zamknęły się w 2000 JPY i ciągle mieliśmy jeszcze trochę drobniaków ;)
Image
Okonomiyaki z makaronu udon

Następny dzień rozpoczęliśmy od wycieczki do bankomatu :) Zaraz po nim zaczęliśmy wspinaczkę do świątyni Daishō-in, będącej największą i najważniejszą świątynią buddyjską wyspy. Świątynia tradycyjnie składa się z wielu budynków porozkładanych na wzgórzach. Budynki łączy ze sobą mnóstwo stopni wzdłuż których ustawiono szereg rzeźb.
Najciekawsze z nich są rzeźby ubrane w moherowe berety i pelerynki, można powiedzieć że kawałek ojczyzny w Japonii.
Image
Moherowe berety w Daishō-in

Image
Młynki modlitewne w Daishō-in

W głównym budynku świątyni mieliśmy okazję posłuchać modlitwy wznoszonej przez buddyjskiego mnicha. Dźwięk tradycyjnych: dzwonu i bębna niósł się odbijany przez wzgórza i zachęcił nas do wejścia do tradycyjnego wnętrza i zajęcia miejsca na jednej z poduszek rozłożonych na tatami. Po wysłuchaniu kilku litanii wycofaliśmy się po cichu, nie chcąc przeszkadzać mnichowi w jego obowiązkach.
Image
Główny budynek Daishō-in

Daishō-in było ostatnim punktem naszej wizyty na Miyajimie i de facto ostatnim punktem pobytu w Japonii. Po południu ruszyliśmy w drogę do Tokio, skąd kolejnego dnia odlatujemy, via Moskwa, do kraju, o czym w kolejnej części.

(Uwaga: wszystkie zdjęcia są linkami do mojej galerii, do której odwiedzenia zachęcam. Wpis powstał w oparciu o mojego bloga http://tomekw.info).
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#28 PostWysłany: 13 Mar 2015 20:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Powrót

Około godziny 14stej wsiedliśmy na powrotny prom JR, który przewiózł nas na drugą stronę cieśniny oddzielającej wyspy Itsukushima i Honsiu. W Miyajimaguchi złapaliśmy lokalny pociąg do Hiroshimy, przejazd zajął około 35 minut i koło 15stej byliśmy na dworcu kolejowym w Hiroshimie. Jako że na shinkansen do Shon-Osaka musieliśmy poczekać kilkadziesiąt minut to pochodziliśmy trochę po dworcu i znaleźliśmy punkt robiący Bentō-bako (jap. pudełko bentō).
Bentō to tradycyjny japoński posiłek na wynos, w pudełku zazwyczaj umieszcza się ryż, ryby, mięso, warzywa jak i owoce. Gdy czytałem, że jest to tradycyjny posiłek podróżny to nie sądziłem, że jest aż tak popularny. W naszym pociągu dobrze ponad połowa pasażerów miała własne warianty bentō, najczęściej kupne, ale czasem również własnej roboty. Jedynym minusem jest cena, która wyniosła 1080 JPY za prezentowany poniżej zestaw, no ale tradycja zobowiązuje.
Image
Bentō-bako

Przesiadka w Shin-Osaka zajęła kilkanaście minut i kolejny shinkansen zawiózł nas już prosto do Tokio, gdzie na dworcu głównym znaleźliśmy się przed 21szą.
W związku z tym, że następnego dnia rano mieliśmy ruszyć do Narity, to zarezerwowałem hotel koło dworca. Niestety gdy szukałem noclegu, większość hoteli mających dobre opinie była już zarezerwowana, pozostałe były poza moim zasięgiem cenowym. W związku z tym zdecydowałem się na nocleg w hotelu Pearl Hotel Yaesu, który miał średnie oceny i niestety dość wysoką cenę (18000 JPY za noc i pokój twin). Niestety złe opinie się potwierdziły: mimo mojego wcześniejszego poinformowania o późnym przybyciu do hotelu, okazało się, że pokoje dla niepalących zostały już zarezerwowane i dostałem śmierdzący pokój dla palących. Generalnie odradzam nocleg w tym hotelu, chyba że jesteście palaczami.
Same pokoje nie są złe, ale ten zapach zabija osoby niepalące.

Jednak wszystko co złe kończy się z nadejściem poranka ;) Rano z ulgą opuściliśmy hotel i wróciliśmy na dworzec Tokio, gdzie kupiliśmy bilety na Narita Express (nasze JR Pass straciły ważność z końcem poprzedniego dnia) - bilet kosztuje 3020 JPY.
Jako, że od kas jest dość daleko do peronów NEX (które są na najniższym poziomie dworca), to sprzedawczyni odradziła nam kupno biletów na najbliższy pociąg (który odchodził za 10 minut). Oczywiście okazało się, że zdążyliśmy bez problemów na ten pociąg, ale musieliśmy czekać 30 minut na kolejny. Te 30 minut kosztowało nas nieco nerwów w Naricie, gdzie stacja jest w podziemiach a odloty na czwartym piętrze. Pokonaliśmy jednak tą odległość biegiem i równo z rozpoczęciem boardingu ustawiliśmy się na końcu długaśnej kolejki. Jedyny minus, że nie zdążyłem wydać reszty jenów w sklepach bezcłowych :)

Po zajęciu miejsc w samolocie do Moskwy okazało się, że poczekamy trochę na pasażerów, którzy mieli przesiadki z innych lotów. Po chwili zacząłem się denerwować bo mieliśmy krótką przesiadkę w Moskwie - tylko godzina i 25 minut między lotami. Gdy minęła blisko godzina moje nerwy sięgnęły zenitu. W końcu jednak wystartowaliśmy mając prawie 60 minut opóźnienia i na dodatek pilota lecącego z instruktorem.
Od strony pokładowej lot przebiegał wzorowo, dobre jedzenie, wino do posiłków i sympatyczna obsługa pokazały że Aeroflot jest czołówce przewoźników. Niestety ich pilot musi się jeszcze sporo nauczyć. Źle ustawił zegar pokładowy, który oszukiwał o godzinę w czasie moskiewskim. W efekcie byłem przekonany, że do godziny spóźnienia doszła gdzieś kolejna godzina (w locie) i na pewno nie zdążymy. To, że jest to błąd pokładowego zegara odkryłem dopiero po kilku godzinach nerwowego wyliczania spóźnienia.
Dodatkowo (jakby mało było problemów) nad SVO była fatalna pogoda (co kontrastowało z zapowiedzią pilota przed lądowaniem, że warunki są dobre). W wyniku tych warunków pilot miał chyba lekkie problemy z posadzeniem samolotu na pasie, ziemia pokazała się dopiero w momencie przyziemienia, a my byliśmy poza osią pasa i na kursie zrzucającym nas na zewnątrz. Pierwszy raz przeżyłem korektę kierunku na wysokości może 20 metrów.

Na szczęście pośpiech nie pozwolił nam na dalsze denerwowanie się tą sytuacją. Na lotnisku czekała już na pasażerów do Warszawy obsługa wskazująca najszybszą drogę do bramki odlotu i ułatwiająca przejście przez liczne punkty (kontrola kart pokładowych po wysiadaniu - specjalność Moskwy, oraz dodatkowe security między lotami). Przy bramce okazało się, że pasażerowie już odjechali na pokład i musimy w kilka osób (między innymi z parą, która leciała z nami w pierwszą stronę na maraton) poczekać na osobny transport. Po kilku minutach podjechał po nas mikrobus i dowiózł nas na pokład pełen zirytowanych oczekiwaniem pasażerów.
Jakby tego było mało, to oczekiwanie spowodowało konieczność odladzania płatowca i w efekcie wylot z Moskwy był opóźniony o godzinę.

Do Warszawy dolecieliśmy więc spóźnieni, co nie miało dla mnie większego znaczenia. Cudownie działająca komunikacja wewnątrz naszego kraju powoduje, że ostatni pociąg w stronę Poznania rusza o 19:20 (podczas gdy planowo mieliśmy lądować o 19stej). Dodatkowo w soboty nie ma wieczornego lotu do Poznania. W związku z tym wracałem (pierwszy raz) z kierowcą znalezionym przez BlaBlaCar, który jechał do Poznania dość późno, akurat tak, żeby nas spokojnie zabrać.
Pierwszy kontakt z BlaBlaCar był bardzo udany, kierowca jechał szybko ale bezpiecznie i krótko po północy dojechaliśmy do domu w Poznaniu.

W następnym wpisie: podsumowanie kończące relację.
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
#29 PostWysłany: 15 Mar 2015 12:03 

Rejestracja: 11 Mar 2015
Posty: 22
fajna relacja, czekam na podsumowanie, koszty itp
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#30 PostWysłany: 15 Mar 2015 12:52 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Ciężko jest zabrać się za napisanie takie podsumowania.

Zacznę od kosztów, czyli tego co wiele osób interesuje tutaj bardzo. Koszty jednostkowe starałem się podawać w treści, więc nie będę teraz rozbijał ich tak szczegółowo.

- bilety kosztowały 1632 zł za osobę
- noclegi (tak jak napisałem wcześniej) łącznie 3750 zł za dwie osoby (pokoje typu twin).
- 7. dniowy JR Pass kosztował 204 EUR (z przesyłką)
- na resztę wydatków wydawałem średnio około 10 000 JPY dziennie (posiłki, przejazdy, pamiątki).

Japonia z pewnością jest magicznym miejscem, miejscem które koniecznie trzeba zobaczyć. Ja żałuję, że mogłem spędzić tam tak mało czasu, niestety mój pobyt był ograniczony długością zimowych wakacji córki, a jestem zdecydowanym wrogiem wydłużania wakacji kosztem nauki (zwłaszcza, że córka kończy właśnie gimnazjum i za kilka tygodni będzie pisała egzamin gimnazjalny).
Pomimo tego uroku, niejako przy okazji, rozwiało się kilka moich mitów, które narosły w mojej świadomości wokół tego kraju. Poniżej kilka takich spostrzeżeń.

* Popularny mit - w Japonii wszyscy uczą się angielskiego, wszyscy mówią po angielsku - nie jestem w stanie stwierdzić, jak wygląda edukacja w japońskich szkoła, ale z pewnością jej efekt nie jest zadowalający. Przeciętny Japończyk nie zna angielskiego wcale, znalezienie osoby która zna ten język, nawet w miejscach publicznych jest utrudnione. Osoby znające angielski spotykałem w zasadzie tylko w hotelach, na dworcach kolejowych czy na lotnisku jest z tym już spory problem a poza nimi praktycznie nikt nie mówi w języku Szekspira. Jeżeli planujemy wizytę w Japonii a nie znamy japońskiego, lepiej zaopatrzyć się w jakiegoś automatycznego tłumacza na swojego smartfona oraz poćwiczyć język migowy.

* Japończycy są pełni rezerwy dla obcokrajowców. Nie chodzi to tylko o samo podejście Japończyków do zachowania w miejscach publicznych, gdzie każdy zachowuje swoją przestrzeń, gdzie np. źle widziane są rozmowy w metrze. Jednak obcokrajowcy traktowani są specjalnie. Już jadąc z lotniska do Tokio zauważyliśmy, że w dość zatłoczonym wagonie wokół nas jest wolna przestrzeń, taka ziemia niczyja. Powtarzało się to wielokrotnie, nie było więc przypadkiem. Łącząc to z wyżej omówionymi problemami językowymi, okazuje się, że porozmawiać można tylko z innymi obcokrajowcami. Przez cały czas pobytu udało mi się porozmawiać tylko z jednym Japończykiem (mam na myśli zwykłą rozmowę, a nie zakupy itp), który jak się okazało sam sporo podróżował i był ciekaw skąd jesteśmy.

* Absolutny brak ładu przestrzennego - mam wrażenie, że w Japonii nie istnieje coś takiego jak planowanie przestrzenne, a poczucie ładu i estetyki ogranicza się tylko do własnego podwórka. Japońskie miasta są strasznie zaśmiecone przestrzennie, instalacje w większości są napowietrzne co daje wrażenie strasznej plątaniny kabli. Dodatkowo zupełnie nie chroni się otoczenia zabytków, co powoduje, że bardzo często przepiękna świątynia sąsiaduje z jakimiś magazynami, czy ruderami, a bezpośrednio na jej granicy stoi wielki słup energetyczny.
Psuje to zarówno odbiór tych miejsc jak i zdjęcia.

* Religia - temat bardzo ciekawy, bo ile opracowań tyle poglądów na temat dominującego wyznania czy wręcz religijności Japończyków. Część autorów twierdzi, że dominuje buddyzm, część, że shinto a część, że Japończycy w ogóle odeszli od religii. Z moich obserwacji wynika, że mylą się głównie Ci ostatni, świątynie pełne są ludzi, również młodych, którzy nie sprawiają wrażenia ściągniętych tam siłą. Co do drugiej kwestii to wydaje mi się, że większość Japończyków sama nie umiała by odpowiedzieć na pytanie o swoje wyznanie. Shinto i buddyzm przecinają się w wielu miejscach, egzystują razem od bardzo dawna, tak, że często trudno na pierwszy rzut oka odpowiedzieć jakie wyznanie reprezentuje dana świątynia. Co więcej wiele kompleksów zawiera świątynie obu wyznań, a wierni modlą się po kolei we wszystkich. W efekcie sądzę, że na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Japończycy po prostu wierzą.

Czytając powyższe punkty nie sądźcie, że Japonia mi się nie podobała. Wprost przeciwnie byłem zauroczony zabytkami, przyrodą. Wiele miejsc takich jak świątynie Kioto, Asakusa czy Miyajima na długo zostanie w mojej pamięci. Co więcej, gdybym miał okazję, to pewnie wróciłbym zobaczyć inne miejsca na które nie starczyło mi czasu i zdrowia.

Kończąc tą relację chciałbym podziękować wszystkim, którzy dotrwali do tego miejsca, którzy klikali "lubię to" pod poszczególnymi wpisami. Byliście motywacją, która umożliwiła mi skończenie tego "dzieła".
Następne pojawi się przy kolejnej wyprawie, czyli pewnie latem. A to gdzie się udamy zależeć będzie już tylko od okazji na Fly4Free :)

PS. Zgodnie z prośbą Washingtona zmieniłem ikonę wątku na gwiazdkę, oznaczając relację jako zakończoną.
Góra
 Profil Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
5 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#31 PostWysłany: 29 Maj 2015 09:33 

Rejestracja: 29 Maj 2015
Posty: 20
wojtkow - Witaj. W czerwcu udaję się do Japonii tą samą trasą tj. WAW - SVO i SVO - NRT. Jako, że to mój pierwszy lot Aeroflotem jak i lądowanie na lotnisku w Moskwie, mam kilka pytań do Ciebie. Nie mogę wysłać PW z racji zbyt małej ilości postów. Czy mogę prosić o adres mailowy? Z góry dzięki.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#32 PostWysłany: 29 Maj 2015 19:44 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
wojtkow (sam wiesz co) myapple.pl
Ale najlepiej pytaj na forum, w wątkach poświęconych Aeroflotowi i SVO. To jest idea forum - każdy ma prawo poznać odpowiedź.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#33 PostWysłany: 25 Cze 2015 08:59 

Rejestracja: 27 Sie 2012
Posty: 247
niebieski
fajnie! fajowo!
co prawda w Japonii już byliśmy, ale racji wiadomego deala będziemy tam znów w marcu 2016...ze zdjęć widzę, ze pod koniec lutego nie było tragedii z pogodą?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#34 PostWysłany: 25 Cze 2015 16:47 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Wrz 2014
Posty: 248
Loty: 29
Kilometry: 73 985
niebieski
Nie, nie było tragedii. Wprost przeciwnie, pogoda była dość dobra. Owszem padało nieco, ale deszcz i temperatura na ogół oscylowała w okolicach 10 stopni. Dlatego też zwiedzało się bardzo przyjemnie, gdyby tylko dni były dłuższe to uznałbym tą porę za najlepszą na zwiedzanie (no może poza okresem kwitnienia wiśni - hanami).
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#35 PostWysłany: 19 Gru 2015 19:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Gru 2014
Posty: 9
Dzięki wielkie za relację, czytało się przyjemnie i na pewno wezmę pod uwagę Twoje opisy planując moją wycieczkę w czerwcu :]
Góra
 Profil Relacje PM off
wojtkow lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 35 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group