Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
Offline
#1 PostWysłany: 07 Gru 2025 19:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Lut 2010
Posty: 1708
Loty: 117
Kilometry: 168 884
srebrny
Azjatyckie Przedwiośnie – Singapur, Filipiny i Malezja
Jak większość moich podróży, także i ta narodziła się z impulsu: lipcowa promocja w Turkish Airlines, szybki rzut oka na fly4free, telefon do znajomych i… bilety kupione. Padło na Singapur – nie dlatego, że marzyłem o nim od lat, tylko dlatego, że było najtaniej. 2300 zł za RT z Krakowa wydawało się uczciwe, a od ostatniej Tajlandii minęło już kilka lat, więc zatęskniłem za Azją. To nie miało być coś abitnego, ale różnorodnego.
Planowanie: „Zorganizuj jak chcesz, my jesteśmy na tak”
Z Singapuru miał być tylko skok dalej w Azję. Początkowo myślałem o Wietnamie, ale chciałem odwiedzić kilka krajów, a Wietnam wymaga poświęcenia mu całego wyjazdu (i doliczenia kosztów wizy). Moi znajomi to ten typ ludzi, którzy mówią:
„Zrób po swojemu, nam wszystko pasuje.”
Niby fajnie, ale też cała odpowiedzialność spadła na mnie.
Finalny plan wyglądał tak:
KRK–IST → IST–SIN → SIN–MNL → MNL–MPH → MPH–MNL →
MNL–KUL → KUL–SIN → SIN–IST → IST–KRK
Czyli Singapur → Filipiny → Malezja.

Wylot: stres, mgła i śnieżyca
Bardzo cieszył mnie wylot z Krakowa – mam tam najbliżej, ale zimą zawsze jest to ryzyko. Dodatkowo kilka dni przed naszym terminem Turkish skasował poranne loty: w Krakowie mgła, w Stambule śnieżyca. Kombo idealne.
Na szczęście 28 lutego nasz lot odbył się planowo – ulga ogromna.
Do Stambułu dotarliśmy bez problemów, tam mieliśmy spokojną przesiadkę i już siedzieliśmy w samolocie do Singapuru (który finalnie leciał aż do Melbourne). Do dziś zastanawiam się, czy te kosmetyczki Lacoste rozdawane przez Turka były na pewno oryginalne… 😉

SINGAPUR — 3 dni na start podróży
Do Singapuru dotarliśmy przed 9:00. Pilot jeszcze dwa razy przypomniał o karze śmierci za przemyt narkotyków — upewniliśmy się, czy nikt nie ma gumy w kieszeni 😄 i ruszyliśmy do automatycznych bramek. SGAC działa bezproblemowo, plecaki całe, więc po chwili siedzieliśmy już w Changi Lounge w Jewel. Prysznic i ciepły posiłek po locie zrobiły ogromną różnicę — mogliśmy bez zombie-wyglądu doczekać check-inu w hotelu.
Hotel
Wybraliśmy Furama RiverFront — dobra cena z Black Friday, śniadania, świetna lokalizacja i duży pokój dla czterech osób. Polecam.

Dzień 1 — Rozruch i pierwsze smaki
Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na spokojny spacer wzdłuż rzeki, a wieczorem na kolację do Lau Pa Sat. Tak, są bardziej lokalne hawkery, ale ten był po drodze, a jedzenie nam naprawdę smakowało.
Singapur to idealne „miękkie lądowanie” dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z Azją — czysto, bez problemów żołądkowych, łatwo się odnaleźć.
Załącznik:
PXL_20250301_051545019 (Średnie).jpg
PXL_20250301_051545019 (Średnie).jpg [ 479.41 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250301_095940581 (Średnie).jpg
PXL_20250301_095940581 (Średnie).jpg [ 431.88 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250301_101349796 (Średnie).jpg
PXL_20250301_101349796 (Średnie).jpg [ 307.13 KiB | Obejrzany 576 razy ]

Dzień 2 — Botanic Gardens, orchidee i wieczorne pokazy
Po śniadaniu ruszyliśmy metrem (polecam płatności zbliżeniowe — super wygodne) do Ogrodu Botanicznego. Ogrom zieleni, przyjemny chłód, a system odstraszania komarów sprawdza się świetnie.
Największe wrażenie zrobiły na mnie orchidee — odmiany zupełnie inne niż te znane z polskich parapetów. W szklarniach było… chłodniej niż na zewnątrz, co było miłą niespodzianką.
Obiad zjedliśmy w Little India, która — jak ktoś trafnie napisał — jest jak prawdziwe Indie, tylko bez krów i śmieci. Zajrza­liśmy też do Chinatown, a wieczorem zrobiliśmy dwupak pokazów:
• Garden Rhapsody o 19:45
• Spectra – Light & Water Show o 21:00
Świetnie to ze sobą współgra, warto robić w jeden wieczór.
Załącznik:
PXL_20250302_024244995 (Średnie).jpg
PXL_20250302_024244995 (Średnie).jpg [ 487.23 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250302_035648610 (Średnie).jpg
PXL_20250302_035648610 (Średnie).jpg [ 538.86 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250302_040106340 (Średnie).jpg
PXL_20250302_040106340 (Średnie).jpg [ 432.72 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250302_060841411 (Średnie).jpg
PXL_20250302_060841411 (Średnie).jpg [ 325.91 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250302_065206417 (Średnie).jpg
PXL_20250302_065206417 (Średnie).jpg [ 447.26 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250302_111938235 (Średnie).jpg
PXL_20250302_111938235 (Średnie).jpg [ 360.88 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250302_114912781 (Średnie).jpg
PXL_20250302_114912781 (Średnie).jpg [ 353.45 KiB | Obejrzany 576 razy ]

Dzień 3 — Dżungla w mieście i Ramadan
Tego dnia wybraliśmy się do MacRitchie Reservoir. Fenomenalne miejsce! Kilka stacji metrem i nagle jesteś w czymś, co wygląda jak dżungla. Przeszliśmy ok. 12 km dookoła zbiornika — trasa spokojna, do zrobienia dla każdego.
Uwaga tylko na złodziejki małpy, które polują na nieuważnych turystów.
Wieczorem, ze względu na trwający Ramadan, poszliśmy w okolice meczetu Sułtana. Po zachodzie słońca okolica zamienia się w uliczny festiwal smaków — koniecznie trzeba mieć gotówkę.
Załącznik:
PXL_20250303_035728511 (Średnie).jpg
PXL_20250303_035728511 (Średnie).jpg [ 223.55 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
Komentarz do pliku: monstera variegata pnąca się po drzewie
PXL_20250303_044520071 (Średnie).jpg
PXL_20250303_044520071 (Średnie).jpg [ 531.05 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
PXL_20250303_044631253 (Średnie).jpg
PXL_20250303_044631253 (Średnie).jpg [ 434.17 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
Komentarz do pliku: Little India
PXL_20250303_123257440.MP (Średnie).jpg
PXL_20250303_123257440.MP (Średnie).jpg [ 317.72 KiB | Obejrzany 576 razy ]

Dzień 4 — Ostatnie godziny i symbol miasta
Lot mieliśmy dopiero wieczorem, więc po zostawieniu bagaży ruszyliśmy zobaczyć klasyk: Merliona — pół ryba, pół lew, symbol Singapuru. Koleżanka przy okazji kupiła w Pandorze charmsa w jego kształcie 😉
Pozwoliliśmy sobie też na jazdę bez celu piętrowymi autobusami, żeby zobaczyć mniej oczywiste zakamarki miasta. Obiad ponownie w Lau Pa Sat — sprawdzone i dobre.
Wieczorem, korzystając z Early Check-In w Jewel, poszliśmy jeszcze do lounge’u, żeby zebrać siły przed nocnym lotem.
Załącznik:
PXL_20250304_035650031.MP (Średnie).jpg
PXL_20250304_035650031.MP (Średnie).jpg [ 225.99 KiB | Obejrzany 576 razy ]
Załącznik:
Komentarz do pliku: Merlion
PXL_20250304_124342824 (Średnie).jpg
PXL_20250304_124342824 (Średnie).jpg [ 346.57 KiB | Obejrzany 576 razy ]

Dalsza część — Filipiny — w kolejnym odcinku 8-)
Góra
 Profil Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
simrisham uważa post za pomocny.
 
      
Zimowe wczasy na Fuerteventurze 😎 All inclusive w 4* hotelu za 2499 PLN 😍 Zimowe wczasy na Fuerteventurze 😎 All inclusive w 4* hotelu za 2499 PLN 😍
Super 🔥 Loty na rajski Mauritius już od 2004 PLN 🌴😍 Super 🔥 Loty na rajski Mauritius już od 2004 PLN 🌴😍
Offline
#2 PostWysłany: 13 Gru 2025 21:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Lut 2010
Posty: 1708
Loty: 117
Kilometry: 168 884
srebrny
Filipiny: Manila i Boracay – czas na reset

Dzień 5 — Przez Manilę na rajską wyspę
Wylot do Manili na pokładzie Philippine Airlines zaliczył niewielkie opóźnienie, humoru nam to jednak nie popsuło. Na miejscu lądujemy wcześnie rano i od razu kierujemy się do kontroli paszportowej. Dzięki lekturze forum jesteśmy przygotowani — QR z deklaracji eTravel mamy już gotowy, choć sam obowiązek jego posiadania wygląda trochę jak relikt covidowych czasów.
Kontrola przebiega sprawnie, więc szybko opuszczamy terminal i łapiemy autobus transferowy na lot krajowy. Po drodze wymiana dolarów na peso, nadanie bagaży i z dużym zapasem czasu czekamy na lot na Boracay.
Dlaczego właśnie tam? Zdjęcia wyglądały zachęcająco, opinie były dobre, a ewentualną „nudę”, o której wspominali niektórzy w komentarzach, uznałem za coś, z czym dam radę żyć. W trakcie oczekiwania zauważyliśmy, że obok ustawia się kolejka na lot na Busuangę. Szybki Google i już wiedziałem, że to zielona, górzysta wyspa, która wygląda obłędnie… No cóż, zostaje na „następnym razem”.
Na Boracay lądujemy punktualnie. Dalej prom i trycykl na miejsce noclegu. Po drodze uwagę zwraca spora ilość różnego rodzaju złomu — pewnie to tu trafiają pozostałości po polskich karuzelach podatkowych 😉
W końcu docieramy. Jesteśmy na miejscu!
Załącznik:
foto 1 (Średnie).jpg
foto 1 (Średnie).jpg [ 309.52 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 1a.jpg
foto 1a.jpg [ 371.09 KiB | Obejrzany 303 razy ]

Dni 6–9 — Boracay, czyli pełen reset
Zatrzymaliśmy się w Lazy Dog Hostel, położonym od strony Bulabog Beach. Nazwa „hostel” jest tu nieco myląca — mieliśmy pokoje na wyłączność. Miejsce ma fantastyczny, surferski klimat: luz, uśmiechnięci ludzie i leniwe psy wylegujące się na schodach.
Wietnamska kawa była rewelacyjna, a śniadania z karty — naprawdę świetne. Do wyboru wersja filipińska lub europejska, a wszystko wliczone w cenę noclegu, która była wręcz śmiesznie niska.
To był czas totalnego chillu. Bulabog Beach spodobała nam się zdecydowanie bardziej niż popularna White Beach — czystsza, spokojniejsza, z kolorowymi latawcami kitesurferów unoszącymi się nad wodą. Idealne miejsce na zwolnienie tempa po szarej, polskiej zimie. Tylko uwaga, francowata meduza ostro poparzyła koleżankę.
Jednego dnia, zachęceni przez kelnera w jednej z knajpek, wybraliśmy się trycyklem na Puka Beach, położoną na północy wyspy. Dojazd tani nie był, ale zdecydowanie warto. Szeroka, rajska plaża, mało ludzi i — co najważniejsze — naprawdę czysta woda. Zdecydowanie najlepsza plaża na Boracay. Na miejscu można wypożyczyć łódki, SUP-y czy kajaki. Szczerze polecam.
Boracay to trochę taki filipiński Słoneczny Brzeg — typowo turystyczne miejsce, ale przy całej swojej masowości bardzo przyjemne. Mieszkańcy są wiecznie uśmiechnięci i życzliwi. Wśród turystów dominują Koreańczycy, co widać po liczbie koreańskich knajp i produktów w sklepach. Paradoksalnie działa to na plus i ciekawie urozmaica lokalną kuchnię.
Wieczory umilał nam tani, ale wcale nie słaby filipiński rum.
Ciekawym doświadczeniem było też to, że z racji położenia blisko równika, choć dzień był dość długi, wschody i zachody słońca następowały bardzo szybko, bez długiego celebrowania tych momentów.
Załącznik:
foto 2.jpg
foto 2.jpg [ 87.29 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
Komentarz do pliku: Śnaidania w Lazy Dog
foto 3.jpg
foto 3.jpg [ 66.78 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 4.jpg
foto 4.jpg [ 50.92 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto5.jpg
foto5.jpg [ 243.63 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 5a.jpg
foto 5a.jpg [ 268.54 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 6.jpg
foto 6.jpg [ 266.45 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 7.jpg
foto 7.jpg [ 357.8 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 8.jpg
foto 8.jpg [ 152.68 KiB | Obejrzany 303 razy ]

Dzień 10 — Żegnaj Boracay, witaj Malezjo
Czas ruszać dalej. Promem wracamy na wyspę Caticlan, a zgodnie z forumowymi poradami na lotnisko udajemy się pieszo. Mamy zapas czasu, więc po drodze zahaczamy o Kam’s Restaurant, położoną tuż przy lotnisku i jednocześnie przy plaży. Zimne piwo, startujące samoloty i morska bryza — idealne pożegnanie z Boracay.
Lot AirAsia do Manili odbywa się planowo. To właśnie ta przesiadka stresowała mnie najbardziej, bo sporo naczytałem się o rozrzuconych po mieście terminalach. Zaplanowałem więc aż 7 godzin zapasu… zupełnie niepotrzebnie. Transfer na terminal międzynarodowy przebiegł sprawnie, a AirAsia bez problemu przyjęła nasz bagaż z dużym wyprzedzeniem.
Po kontroli bezpieczeństwa trafiliśmy do saloniku, gdzie spokojnie regenerowaliśmy siły przed kolejnym nocnym lotem — tym razem do Kuala Lumpur.
Załącznik:
foto 9.jpg
foto 9.jpg [ 374.31 KiB | Obejrzany 303 razy ]
Załącznik:
foto 10.jpg
foto 10.jpg [ 347.75 KiB | Obejrzany 303 razy ]

Malezja — ciąg dalszy nastąpi.
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 2 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group