Fly4free.pl

Przeszukałem wątek, ale chyba się jeszcze nie wypowiadałem.

- Trochę jak koleżanka i kolega powyżej nie planuje się wybierać do krajów typu Korea Północna.
- W ogóle mnie nie ciągnęło na Malediwy i nigdy nie chciałem tam jechać, ale oczywiście poleciałem i nawet napisałem o tym relacje. Kraj nie dla mnie, no ale.
- "Stany", ale ostatnio też przekonuje siebie samego, że przecież jakbym na weekend pojechał zobaczyć Astanę, to się przecież nic nie stanie, a i Samarkanda mnie ciągnie. Nie mniej jednak to tylko dlatego, że mam ten pass na loty od Wizza, tak to bym nadal nie chciał tam lecieć.
- RPA - nie czułbym się tam bezpiecznie
- Antarktyda - niech choć jedno miejsce będzie bez masowej turystyki na tej planecie.
- Safari/"sanktuaria" Słoni itp. - no jakoś mnie to nie kręci.
- Zanzibar - nie bo nie

Paryż. Cóż z tego że dużo pięknych zabytków, Jak wszędzie śmierdzi moczem.

@adam1987, jeśli chodzi o RPA to całkowicie błędne przekonanie, bardzo namawiam na Kapsztad i okolice do port Elizabeth, będziesz czuł się bezpiecznie nawet wieczorem w Kapsztadzie na ulicach np Sea Point czy w Stellenbosch, a bliżej ucha igielnego możesz zamieszkać w pensjonacie bez ogrodzenia, co jest niemożliwe na wschodzie kraju a i tam nie myślałem zbytnio o niebezpieczenstwach, w joburgu nocowałem koło lotniska do centrum miasta się nie pchałem

Mam to samo zdanie o RPA. Piękny kraj i wydaje się relatywnie bezpieczny zachowując rozsądek. Ani przez moment nie czuliśmy się tam zagrożeni, ale też nie szukaliśmy dodatkowych "wrażeń".

A by być w temacie, to nie ciągnie mnie do Afryki może poza paroma krajami które mam na liście i na półwysep arabski.

USA poza granicami moich zainteresowań.

W zasadzie to nie mam takiego problemu. Moje preferencje podróżnicze są takie, że chcę zobaczyć każdy kawałek świata, nie tylko każde państwo, ale i każdy region. Jedyna kwestia to "kiedy".

Szczerze powiedziawszy, za bardzo nie chcę odwiedzać krajów z europy. Lubie latać, lubię podróżować i lubię być daleko od domu. Na razie chce zobaczyć inne kontynenty, a Europę zostawię sobie na kiedyś. A z krajów europejskich, to pierwszej kolejności będę chciał zobaczyć kraje bałkańskie i kraje byłej Jugosławii. Nie za bardzo widzi mi się zobaczyć np. Portugalii czy Francji.

to czy chcemy gdzies jechac czy nie zalezy w duzej mierze od naszych zainteresowan i jak spedzamy wolny czas. Mnie zupelnie nie interesowaly Emiraty. Bylam by wyrobic wize do innego kraju i przy okazji pojezdzilam troche po UAE, zachwycona nie jestem. Wiem, ze jest tam sporo atrakcji ale akurat dla mnie nudnych.

Korea Północna - z przyczyn pryncypialnych i z powodu tego, że nie da się tam podróżować niezależnie i mieć kontakt z miejscowymi poza nadzorem służb

Rosja - tu z dużym ubolewaniem, bo jest tam mnóstwo ciekawych miejsc i kiedyś chciałem je zobaczyć. Ale dopóki to państwo prowadzi wojnę przeciwko naszemu sąsiadowi i jest oczywiste, że my jesteśmy w następnej kolejności do jej agresji, a większość Rosjan to co najmniej biernie akceptuje, to zdecydowanie nie chciałbym dostarczać jakiejkolwiek kasy wrogowi i nie mam ochoty na kontakty z tzw. "zwykłymi Rosjanami".

Białoruś - jw., obecnie to w zasadzie państwo całkowicie zależne od Rosji

tymczasowo Iran - ryzyko wylądowania w więzieniu jako zakładnik w przetargach irańskiego reżimu z Zachodem. Ale jeżeli to się zmieni, to chętnie bym tam wrócił (byłem już ponad 20 lat temu) - to piękny kraj, ciekawa kultura i pamiętam ludzi jako bardzo przyjaznych i kontaktowych.


Dalej już idą powody mniej polityczne:

- Emiraty, Kuwejt, Bahrajn, Katar - nie ma tam dla mnie nic ciekawego, a klimat morderczy (ale do sąsiedniego Omanu zimą już bym się chętnie wybrał, Arabii Saudyjskiej też nie skreślam)

- rumuńskie wybrzeże Morza Czarnego - podobno mocno nieciekawe, a w porównywalnej odległości można się wybrać nad północne Morze Egejskie i też mieć rumuńskie towarzystwo

- Wenezuela - poziom zwykłej ulicznej przestępczości znacznie powyżej akceptowalnej granicy ryzyka

- duże miasta Brazylii (Rio, Sao Paulo) - powód jw.

- duża część Afryki subsaharyjskiej (np. Mali, Burkina Faso, Niger, Nigeria, Czad, Sudan, RŚA, Somalia, Kongo Kinshasa) - zagrożenia wojenne, przestępczością i zdrowotne.

Z tych krajów w których byłem i nie mam najmniejszego zamiaru powrotu,no chyba że jakiś stopover na lotnisku to: Cypr,Luksemburg,Chorwacja,Mołdawia, Azerbejdżan,Barbados,Senegal,Zjednoczone Emiraty Arabskie,Katar,Kuwejt, Birma.Singapur,Brunei,Honduras.
Kraje które odwiedziłem i będę odwiedzał jak tylko nadarzy się okazja: Włochy,Szwajcaria,Islandia, Norwegia,Holandia,Hiszpania,Francja,Portugalia,Serbia,Malta,Maroko, RPA,Nikaragua,Peru,Boliwia,Chile,Australia,Tajlandia,Wietnam,Malezja, Uzbekistan,Kirgistan,Japonia,Tajwan,Oman.

Mnie z koleji nie interesują dalekie, egzotyczne i rozwinięte kraje a szczególnie Chiny, gdzie aby funkcjonawać muszę w zasadzie miec lokalny internet non stop, appki typu alipay czy wechat, gotówki sie nie ceni a europejskie karty działają 50/50.
Jak już jadę daleko i na dziko to lubię miec ten komfort że 10$ które w razie czego wyjmę z portfela rozwiąże 9 na 10 moich problemow na miejscu

Poza tym uwiebiam Europę i w sumie to mnie nie ciągnie poza nią.
Do tego częsty widok np. Azjatów w Europie jak ciągną za sobą wielkie walizy, średnio ogarniają co się dzieje i poprostu widać że są "z innej bajki". Oczyma wyobraźni widzę wtedy siebie totalnie zdezorientowanego bedąc gdzieś w Azji i mocno by to wykraczało poza strefę mojego komfortu.

Byłem w Chinach kilka razy, ale ostatnio w 2016, czyli jeszcze w czasach przed płaceniem kodami QR. Dawaliśmy radę z gotówką i opierając się na wi-fi bez miejscowej karty sim, ale brak dostępu na bieżąco do netu i niekompatybilność aplikacji bywały już momentami w miastach dość upierdliwe. Na wsi było jeszcze "po staremu".

Przyznam, że teraz te techniczne problemy też mnie mocno zniechęcają do Chin jako kierunku kolejnego wyjazdu, ale nie na tyle, żeby całkiem je skreślić - to jednak bardzo ciekawy i różnorodny kraj, jest w nim mnóstwo do zobaczenia i mimo coraz bardziej hardcorowej dyktatury za Xi da się w nim ciągle podróżować na własną rękę.

Hm, czytam te dwa dostatnie wpisy i uderzają mnie dwie kwestie: Po pierwsze żyjemy w czasach niebywałej rewolucji technologicznej. Czasem myślę, że dziś nie zadziwiłyby mnie gadające pierwiosnki z tworzyw sztucznych, pilotujące prom na Wenus, a jednak wciąż nas coś zadziwia. Jeszcze niedawno, gdy w opisie hotelu było wifi, zastanawiało mnie, po cholerę mi to. Dziś na wyjeździe ciężko przeżyć bez własnego internetu, ku zgrozie oczu i kondycji psychicznej. Ale też (a to po drugie) komentarze odnośnie Chin przypominają, że ostatnio ciężko mi się żyje w... Polsce, bo pognębia mnie wykluczenie cyfrowe. Od ponad 20 płacę za wszystko w internecie kartą kredytową, a teraz nie da się. Jeden bank robi analizę behawioralną (ostatnio kilka razy męczyłem się kilka godzin, żeby zapłacić... 88 groszy) która co trzeci raz nie przechodzi, inny żąda potwierdzenia w aplikacji. A ja żadnych aplikacji nie używam (nawet jakbym chciał, to nie mam na czym) , więc karta jest do wyrzucenia.

Takie życie. Dostosuj się, albo nie korzystaj - wybór należy do ciebie.

Da się ! Trochę wiary

Mam 15-letni "klawiszowy" telefon (stara, dobra Nokia, rzecz jasna, która nie chce przestać działać ), bez internetu, aparatu fot i żadnych aplikacji. Nie mam blika. Od 40 lat mam konto w jednym, tym samym banku i jedną kartę. Nie korzystam z gpsu ani google maps, podróżuję z "książkowymi" przewodnikami i "papierowymi" mapami. W podróż zabieram też wycinki z prasy, często sprzed lat, traktujące o miejscach, do których jadę... Nie mam ebooka, do samolotu zabieram książki oraz krzyżówki, które namiętnie rozwiązuję...Ponieważ za granicą nie korzystam z internetu, zatem wożę także ze sobą wydrukowane potwierdzenia rezerwacji, kopie biletów, etc. I nie kupuję miejscowych kart sim. A do Rodziny i przyjaciół wysyłam widokówki
I nie rozumiem podróżników, dla których najważniejsze w chwili zakwaterowania jest hasło do wifi...
W internecie zawsze płacę kartą kredytową, szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem, ze można inaczej... Nigdy żadna transakcja nie została odrzucona, zatwierdzam hasłem, które bank przesyła smsem.
I bardzo mi z tym dobrze

PS. Planowałem podróż do Chin, nawet tu, na forum szukałem informacji, ale gdy zgłębiłem temat, poczytałem i porozmawiałem z ludźmi ostatnio tam bywającymi, zrezygnowałem. Nie moja bajka...
PS. Od pewnego czasu jeżdżę z synem. W sytuacji niezbędnej (dla Syna, nie dla mnie) uruchamia on swój wypasiony smartfon i coś tam sprawdza. Czasami rzeczywiście uzyskane informację przydają się "ad hoc", ale też bez demonizowania... .

_________________
Paweł
https://sites.google.com/site/traveller ... haus-pawel

Można nie ułatwiać sobie życia, tylko po co?

A merytorycznie w temacie, podpiszę się pod słowami kol. Meczko:





Przy czym w Mali, Burkinie, Sudanie i Kongo Kinshasa byłem w czasach s/pokoju. Ale w Kongo i tak doszło do sytuacji (delikatnie mówiąc) mocno dyskomfortowej.
Nie zamierzam wracać...

Zawsze zaś chętnie pojadę ponownie, jeśli tylko czas, zdrowie i finanse pozwolą:
Alaska, Kalifornia, Meksyk, Peru, Chile, Galapagos, Brazylia (byłem 3 x, ale nigdy dosyć), Namibia, RPA (Kapsztad i okolice), Algieria, Egipt, Ziemia Święta, Uzbekistan, Indie, Polinezja Francuska

_________________
Paweł
https://sites.google.com/site/traveller ... haus-pawel

W doborze miejsc (zarówno tych na plus, jak i na minus) uderza wielki subiektywizm naszych ocen, jak również - u niektórych - zmiany postaw na przestrzeni lat. Ja na przykład kiedyś podróżowałem tylko po Polsce, potem tylko po Niemczech, potem tyko po "głównych" krajach Europy. Dziś na przykład w ogóle nie ciągnie mnie (bo nie ma tam nic ciekawego) do takich miejsc jak Londyn czy Paryż, za to na Cyprze byłem ponad 20 razy i pewnie jeszcze drugie tyle zrobię. Tak po prostu.

Pisanie, że w Londynie czy Paryżu nie ma nic ciekawego, to jednak dość duże nadużycie.
Co takiego ciekawego jest na Cyprze (oprócz zalewu Ruskich), czego nie ma choćby w Grecji czy Turcji?

Przecież pisałem, że chodzi o subiektywne odczucia, które bardzo mocno odbijają się w poszczególnych wpisach. Ludzie tu pisali, że nie ma nic ciekawego w Stanach czy Australii, a dla mnie na tej samej zasadzie nudny jest Paryż czy Londyn. No a Cypr, cóż - subiektywne odczucia ciężko jest wyjaśnić - to jedyne takie miejsce, że specyficzną kuchnią, mieszanką kultury greckiej, tureckiej i brytyjskiej, lewostronnym ruchem, niezawodną pogodą, no i faktycznie - z zalewem kacapów. Ale naprawdę nie chciałbym tego uzasadniać.