Fly4free.pl

Dawno nikt nie pisał o Wielkiej Rafie więc pozwolę sobie na opisanie mojej ostatniej wizyty w Cairns podczas której pozwoliłem sobie na jednodniową wycieczkę na Wielką Rafę Koralową.

To nieduże, aczkolwiek całkiem przyjemne miasto jest bazą wypadową dla chętnych, którzy chcą poznać centralną część WRK (wg opracowań naukowych martwą w 6%).

Wszystkie wycieczki ruszają z mariny położonej praktycznie w centrum miasta – rano jest tam spory ruch, bo operatorów jest wielu, podobnie jak i destynacji (najpopularniejsza to wyspa Fitzroy na której można aktywnie spędzić czas, jak i poleniuchować na któreś z plaż).

Ja zarezerwowałem kilka dni przed przyjazdem (na bookme.nz) wycieczkę organizowaną przez Dreamtime Dive and Snorkel (w cenie 175 AUD). W jej ramach mieliśmy dwa zejścia na snurkowanie oraz nurkowanie (tę opcję można było także dokupić na łodzi). Botanik obecny podczas rejsu w związku z warunkami pogodowymi zdecydował, że odwiedzimy dwie rafy – Saxon oraz Hastings.

Całość była bardzo dobrze zorganizowana: od początku do końca wszystko odbywało się wg dosyć twardych zasad zachowań na łodzi i na rafie. Szkolenie na wypadek ewakuacji, komplet informacji o bezpieczeństwie w wodzie, obowiązkowe pianki dla wszystkich, sprzęt do nurkowania, pływanie cały czas pod okiem któregoś z członków załogi (który często gwizdał z pokładu, instruując gdzie nie można pływać). Oprócz tego również ciekawy wykład biolożki (na koniec dostaliśmy dodatkową atrakcję w postaci karmienia dużych drapieżników przez nią – ryby wiedzą o tym i już od chwili naszego przybycia kręciły się przy nas czekając na posiłek) oraz rdzennego członka załogi który opowiadał o historii tej części Australii oraz wierzeń i mitów Aborygenów. Obiad w formie szwedzkiego stołu z dosyć dużym wyborem potraw i podstawowymi napojami (możliwość zakupienia piwa czy wina w dosyć atrakcyjnych cenach).  Rejs trwa od ok. 9 do 17.30.

No i crème de la crème – Wielka Rafa: uprzedzam, to nie jest bajeczne miejsce, jak mogą niektórzy sobie to wyobrażać (potwierdzam słowa poprzednika – są na świecie lepsze rafy), ale robi wrażenie (przynajmniej na mnie zrobiło). Duże ilości koralowców, jeszcze większe ryb. Widziałem rekiny, płaszczki, mnóstwo małych ryb i drapieżników. Rafa jest ogromna i jej poszczególne fragmenty (każde nazwane i odpowiednio opisane w pracach naukowych i internecie) to świat sam w sobie. Podsumowując: polecam.

Co do Cairnes: mają piękną promenadę (esplanada) ciągnącą się wzdłuż miasta przy zatoce – polecam na dłuższy spacer. Z miasta można pojechać na kilka wycieczek – w tym przede wszystkim do lasu deszczowego Daintree, Cape Tribulation, czy Port Douglas. Można również wybrać się legendarnym pociągiem do Kurandy (Kuranda Scenic Railway).

Lotnisko CNS małe ze słabym dojazdem z miasta: tylko taksówki i dosyć drogi autobus (cena 22 AUD).

W okolicy dużo hoteli w tym sieciówek, więc można spędzić tam kilka dni na wypoczynku połączonym ze zwiedzaniem okolicy.

Świetny opis. Mógłbym się pod nim podpisać. Pamiętam też, że gdy dotarliśmy do hotelu (to było coś na kształt ośrodka wczasowego, z basenem), a była jesień (maj) i wcześniej byliśmy w Sydney i Uluru, to uderzyła mnie zmiana klimatu. To było takie odczucie, jak gdy jesienią czy zimą lądujemy np. na Cyprze.