Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 17 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 16 Wrz 2024 01:30 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #1

Zastanawiając się jak zatytułować moją relację z Madagaskaru, przypomniałem sobie starego człowieka, który stał u wylotu jednego z mostów, trzymając tabliczkę „MORA MORA”. Starych ludzi na Madagaskarze prawie nie ma, więc ten widok był uderzający – niczym przekaz do nas, „Vazaha” (wymawiane „uaza”) czyli cudzoziemców, obcych – najczęściej tak nazywani są biali. W odróżnieniu od „Gasy”, czyli w skrócie Malgaszy.
Załącznik:
mad01-1.jpg
mad01-1.jpg [ 373.25 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

„Mora mora”, czyli „powolutku”, to rytm życia, filozofia, ale również postawa biernej akceptacji rzeczywistości [1]. A jeśli chodzi o sposób podróżowania po tym kraju, to wręcz konieczność i przymus. Każdego dnia wiele kilometrów dróg i bezdroży przemierzane jest pieszo przez mieszkańców. Kobiety muszą nierzadko pokonać kilkanaście kilometrów, niosąc na głowach jakieś produkty, aby sprzedać je w najbliższej większej wiosce i zakupić inne. A potem znów przemierzyć kilkanaście kilometrów w drodze do domu.
Załącznik:
mad01-7.jpg
mad01-7.jpg [ 566.24 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Bardziej majętni posiadają zebu – które w kieracie ciągną ciężkie wozy, ubijają ziemię pod uprawę ryżu, ale ostatecznie swój żywot kończą jako jedno z mięsnych dań…
Załącznik:
mad01-9.jpg
mad01-9.jpg [ 436.42 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Czasem jednak pieszo jest za daleko, zaprząg z zebu zbyt wolny. A może rower? Sam rower jest za mało ładowny… choć na pewno się przyda jako środek transportu. Tu – koza wieziona do swojego miejsca przeznaczenia. Mięso nie może się zepsuć, więc musi dotrzeć… żywe.
Załącznik:
mad01-13.jpg
mad01-13.jpg [ 649.75 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Gdy nie ma wyjścia, używa się „bezkompromisowego”, bo najbardziej kosztownego środka komunikacji – czyli wszystkiego, co tylko jeszcze się toczy na kołach. Busiki, autobusy, ciężarówki są przeciążone do granic możliwości, eksploatowane aż do krańców mechanicznej wytrzymałości. Transport jest kosztowny – w południowej części Madagaskaru, przez którą się przemieszczaliśmy, benzyna kosztowała najczęściej 5900 ari (bezołowiowa 95 oktanów, 5 zł / litr), a diesel 4900 ari (4,20 zł / litr), to naprawdę sporo…
Załącznik:
mad01-10.jpg
mad01-10.jpg [ 373.38 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Madagaskar, czwarta co do wielkości wyspa świata. Piąte najbiedniejsze państwo, z nominalnym PKB na osobę 529 USD [2] (szacunkowo, 40 razy mniej niż Polska). Kraj o powierzchni 593 tys. km2 (1,9 razy większy niż Polska), ale rozciągnięty na długość ponad 1500 km. Zamieszkały przez 32 mln ludzi, skupionych w 18 plemionach. Niepodległy od roku 1960. Głównym językiem jest malgaski i oczywiście francuski. 65% społeczeństwa jest piśmienne, większość 74% pracuje w rolnictwie [3]. Prawie tyle (70%) żyje poniżej granicy ubóstwa, czyli za 2 USD dziennie.
Załącznik:
mad01-8.jpg
mad01-8.jpg [ 430.16 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Przekrój wiekowy kraju odzwierciedla to, co obserwuje się w krajach najbiedniejszych – dużą dominantę ludzi młodych. 40% to dzieci do lat 14-tu. Mediana długości życia wynosi 19,6 lat! [4] Seniorów prawie nie ma, niewiele ponad 3% ma powyżej 65 lat. Średni czas życia 63 lata (mężczyźni) i 67 (kobiety) pokazuje, że żyć na Madagaskarze nie jest łatwo. Każdy dzień to trud, ciężka praca, żeby zdobyć pożywienie, albo wytworzyć coś, co można sprzedać, by kupić inne podstawowe produkty. Ogromnym wyzwaniem jest wielkie rozproszenie ludności, która żyje w warunkach całkowicie poza infrastrukturą, typu ujęcie czystej wody czy prąd elektryczny.

Nasz kierowca mówił, że Malgasz je przede wszystkim ryż – na śniadanie, na obiad i na kolację. Przeciętnie spożywa się 1 kg ryżu dziennie, który kosztuje, zależnie od miejsca (w miastach drożej) 2-3 tys. ariarów (1,7 – 2,6 zł) za kilogram. Mijane wielokrotnie „hotely”, które zdawały się nam może jakimiś budżetowymi „miejscami do spania”, to nic innego jak przydrożne jadłodajnie, serwujące tradycyjne, proste dania kuchni malgaskiej, takie jak ryż z różnymi dodatkami (np. warzywami, mięsem czy rybami). Albo kawę… mały kubeczek za 200 Ar. (czyli... 17 groszy). Jednak kierowca odradzał nam takiej kawy, która prawdopodobnie powstała przy użyciu wody, która miała taki sam kolor jak kawa, ale zanim stała się kawą…

Przerwa na papierosa i kawę. Kubki płukane w miednicy, kawa w termosach…
Załącznik:
mad01-12.jpg
mad01-12.jpg [ 363.29 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Madagaskar to jednak przede wszystkim miejsce całkowicie zjawiskowe przyrodniczo i geologicznie. Wyspa oddzieliła się od subkontynentu indyjskiego 90 mln lat temu i dzięki swojej izolacji, formy życia, które się na niej rozwinęły, są unikalne w skali światowej.
Załącznik:
mad01-5.jpg
mad01-5.jpg [ 419.47 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Bujnemu życiu sprzyja klimat subtropikalny i tropikalny. 90% form życia jest endemiczna. W wielu miejscach występują wręcz lokalne endemiczne gatunki, np. lemur maki złoty (golden bamboo lemur) w parku Ranofamana. Natomiast ogromnym zagrożeniem jest… bieda. W ciągu ostatnich 20 lat wycięto 29% lasów [5], głównie na potrzeby hodowli i rolnictwa.
Załącznik:
mad01-4.jpg
mad01-4.jpg [ 284.3 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Tyle wstępu... Moja relacja w żadnym wypadku nie aspiruje do miana jakiegoś dogłębnego przekazu, poznania i zrozumienia czym jest Madagaskar, jego mieszkańcy, jego niezwykła przyroda. Jestem tylko turystą, który po raz pierwszy spędził tam dwa tygodnie, z wielkim zainteresowaniem chłonąc krajobrazy i przyglądając się żyjącym tam ludziom. Trwające wiele godzin przejazdy autem, po drogach pełnych dziur, wręcz kraterów, czynią podróż przez ten kraj czymś zupełnie niewyobrażalnym dla zwykłego turysty. Stwarzają za to okazje do wielu obserwacji świata, który jest tak inny, a niemal na wyciągnięcie ręki…

Zwykle przed wyjazdem brakuje czasu, żeby dobrze rozpoznać tematykę… dlatego czuję wielką wdzięczność względem wszystkich, którzy piszą swoje relacje z różnych podróży, dzielą się refleksjami, dokonują podsumowań. Postanowiłem, że trochę ten dług wdzięczności spłacę, a przy okazji podzielę się doświadczeniem, dzięki któremu będziecie mogli uniknąć niektórych błędów w planowaniu, wyborze trasy, czy ocenie tego, co się da, a czego nie da się zrobić podróżując po Madagaskarze.
Załącznik:
mad01-6.jpg
mad01-6.jpg [ 153.26 KiB | Obejrzany 12752 razy ]

Jeśli miałbym polecić coś wartego obejrzenia bądź przeczytania, to z pewnością na pierwszym miejscu wymienię kanał YT „Planeta Abstrakcja” [6] z ich serią filmów o Madagaskarze. Nieoczekiwanie, ciekawe informacje znalazłem w książce Jarosława Kreta „Mój Madagaskar” [7]. Jak wiemy, również Wojciech Cejrowski postawił tam swoja „bosą stopę” [8], choć muszę przyznać, że w styl przedstawiania tego kraju przez Cejrowskiego budził we mnie jakiś dysonans, zwłaszcza po zobaczeniu Madagaskaru na własne oczy. I jeszcze kilka innych niezwykle ciekawych źródeł, które podam w dalszych częściach relacji. Mora mora! – przecież nigdzie się nam nie spieszy…

[1] Mora mora – powolutku! (miesięcznik „Poznaj Świat”) https://poznaj-swiat.pl/article/1681/mo ... -powolutku
[2] Wikipedia – za World Economic Outlook database: October 2023
[3] https://globaledge.msu.edu/countries/madagascar/economy
[4] https://www.statista.com/topics/2869/madagascar/
[5] Global Ecology and Conservation, Volume 42, April 2023, e02389
[6] YT “Planeta Abstrakcja”


[7] Jarosław Kret „Mój Madakaskar”, wyd. Świat Książki, 2014
[8] “Boso przez świat” (TVP) https://vod.tvp.pl/programy,88/boso-prz ... E67,339422


Ostatnio edytowany przez man4business 29 Wrz 2024 05:23, edytowano w sumie 2 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
41 ludzi lubi ten post.
14 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
Sardynia na przedłużony weekend w świetnej cenie 769 PLN 😍😎 Loty + designerski ⭐⭐⭐⭐ hotel ze śniadaniami 💙🦩 Sardynia na przedłużony weekend w świetnej cenie 769 PLN 😍😎 Loty + designerski ⭐⭐⭐⭐ hotel ze śniadaniami 💙🦩
Relaks na Wyspach Kanaryjskich 🌊🏝️ Tydzień na Fuerteventurze w hotelu z all inclusive za 2799 PLN Relaks na Wyspach Kanaryjskich 🌊🏝️ Tydzień na Fuerteventurze w hotelu z all inclusive za 2799 PLN
#2 PostWysłany: 16 Wrz 2024 10:04 

Rejestracja: 20 Gru 2011
Posty: 3199
złoty
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy - Madagaskar planuję od bardzo bardzo dawna, tylko zawsze wpada coś innego :lol:
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#3 PostWysłany: 16 Wrz 2024 12:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 15 Sty 2015
Posty: 2161
Loty: 370
Kilometry: 645 917
HON fly4free
Podoba mi się wstęp i zdjęcia też ciekawe. Czekam na więcej. Madagaskar jest też na mojej liście,ale co nie jest
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 16 Wrz 2024 12:17 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2443
Przypisy faktograficzne? Wiatr nowości na forum, szacuneczek
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 17 Wrz 2024 00:43 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #2

Zanim wyruszymy w drogę, wyjaśnię dlaczego Madagaskar, zaczynając od tego, dlaczego wydałem tyle na bilety lotnicze. Tyle… to znaczy ILE? Mora mora! W tej części, nieco nudnej dla osób oczekujących relacji z Madagaskaru, a być może ciekawszej dla geeków, przedstawię informacje dotyczące wyłącznie lotniczej części wyprawy, jej koszty, a także wrażenia z samego podróżowania samolotami. Do tego refleksje natury ubezpieczeniowo-medycznej.

Istotną wiadomością, również dla dalszych kosztorysów jest, że wydatki odzwierciedlają wyprawę rodzinną, 2+2. W zasadzie wszystko liczone było tak jak w przypadku podróży 4 osób dorosłych.

Zatem - dlaczego Madagaskar? Tak mi wyszło, trochę metodą iteracji i rozważania nad możliwymi do realizacji planami. Jeśli nie interesują was takie „rozkminy”, można spokojnie przeskoczyć kilka akapitów niżej – do zestawienia kosztów i samych wrażeń z lotów.

Z przyczyn prywatnych zająłem się planowaniem jakiegokolwiek wyjazdu na sierpień bardzo późno, gdzieś w połowie czerwca. Zatem na mniej niż dwa miesiące przed wyjazdem. Nie do końca byłem przekonany, czy cokolwiek sensownego da się jeszcze ułożyć, nie przepłacając. Po głowie chodziło mi bardzo, żeby skorzystać z dobrej oferty linii Ethiopian na loty WAW-ADD, oczywiście z rozszerzeniem na jakiś inny afrykański cel. Pomimo wakacyjnego sezonu, osiągalne były bilety na tej trasie w cenie około 1250 zł. Wydawało mi się, raczej słusznie, że taka cena już się „nie powtórzy”, choć zasadniczo mamy teraz ofertę rzędu 1480 zł. Wiecie jak to jest… coś nas korci i nie daje spokoju.

Zacząłem drążyć kierunek Namibia. Bilety bezpośrednio na trasie WAW-ADD-WDH są drogie, ale na drugą część planowałem użyć mile United Airlines. Jednak po wykonaniu rozeznania doszedłem do wniosku, że z tak krótkim wyprzedzeniem, nie jest możliwa już rezerwacja różnych miejsc itd. Druga opcja na stole to było wykorzystanie wciąż zawieszonych biletów do VFA, które kiedyś Lufthansa sprzedawała w atrakcyjnej cenie. Temat wyglądał na możliwy do realizacji. Jednak po przyjrzeniu się, jakie są ceny lotów pozycjonujących KRK-CPH w sierpniu (a takie potrzebowałem) uznałem, że okazja przestanie być w ogóle okazją, a zatem – ten plan też uznałem za bezsensowny. Wiadomo – doloty zrujnowały już niejeden deal przecież.

W ten sposób zacząłem przyglądać się co by tu można zrobić, żeby jednak wykorzystać loty WAW-ADD. I tak doszedłem do Madagaskaru… ale najpierw zbadałem, że można sensownie wykorzystać mile na odcinek ADD-TNR, ponieważ bezpośredni bilet WAW-ADD-TNR był i jest bardzo drogi.

Tu istotna uwaga: program milowy United umożliwia ciekawą konstrukcję wykorzystania mil, nazywaną Excursionist Perk [1]. Cały świat podzielony jest na 17 regionów. Kupując pierwszy i ostatni lot za mile, w tym samym regionie (np. bardzo korzystnie wyglądają loty OS: KRK-VIE, czasem wchodzą też Lotowskie krajówki – koszt około 5,5-6k mil i dopłaty), środkowa podróż znajdująca się w innym regionie, na przykład właśnie ADD-TNR, jest do wzięcia za 0 mil plus dopłaty. Przykładowo, na lot ET: ADD-TNR trzeba wydać 22,5k mil i około 158 zł dopłaty. W drugą stronę również 22,5k mil oraz 376 zł dopłaty. Warto zatem „opakować” te loty takimi lotami, które łącznie będą kosztować około 12k mil plus trochę dopłat… powiedzmy, OS: KRK-VIE za 6k mil i 56 zł. Można dwa razy to samo (ostatniego lotu nie trzeba przecież realizować… albo oddalić go w czasie, połączyć z powrotem Ryanairem itd.). W ten sposób realne jest zużycie 12k mil i 270 zł w jedną stronę, oraz 12k mil i 488 zł w drugą stronę. No właśnie, łącznie 24k mile oraz 758 zł. Niektórzy do mil podchodzą tak, jakby one były nic niewarte. Ja jednak zawsze kalkuluję ile realnie kosztuje taki bilet. Licząc 1 milę UA za 4 grosze, a myślę, że jest to sensowna wycena, dostałem koszt biletu rzędu 1700 zł. Krótko mówiąc, a raczej pisząc, gdyby dopłaty były „groszowe”, a nie aż 758 zł, to miałoby to wszystko sens. Popadłem więc w wątpliwości nad taką koncepcją zakupu biletów na trasie ADD-TNR. Dla osób ciekawych, ile mil z programu Miles&More trzeba „przepalić” na takiej trasie – jest to 40k mil oraz 565 zł dopłaty. Zatem, też żadna okazja.

Równolegle sprawdzałem ile trzeba za taki bilet zapłacić – wtedy cena, jaką widziałem na interesujące połączenie wynosiła około 1300 zł. W połączeniu z oczekiwanym 1250 zł (WAW-ADD) plus 1300 zł (ADD-TNR), cena wydała mi się do zaakceptowania. Oczywiście, żaden z tego „deal”, no ale albo chce się mieć wakacje i akceptuje pewne fakty i możliwości, albo nie… zdecydowałem się na taki zakup. Co gorsza, okazało się, że w wybranej dacie tylko dwa bilety na trasie WAW-ADD kupię rzeczywiście za około 1250 zł, a dwa kolejne – niestety – za prawie 1500 zł. Cóż robić? Przełknąłem gorycz niedostępności miejsc w najniższej klasie rezerwacyjnej i zakupiłem – cztery bilety WAW-ADD za 5500 zł (podając ceny robię minimalne zaokrąglenia, bo kogo w sumie obchodzi, że wydałem 5503,1 zł). A następnie na trasie ADD-TNR za 5260 zł. Te bilety kupiłem 20.06, na loty 12.08. Te szczegóły umieszczam tutaj, żeby podkreślić, że cała logistyka zakupu i wszelkich planów, była do zrealizowania w terminie niewiele większym niż 1,5 miesiąca przed wyjazdem.

A teraz zagadka. Zadałem ją kilku kolegom, którzy nie wiedzieli o mojej podróży. Co jest na zdjęciu?
Załącznik:
mad02-17.jpg
mad02-17.jpg [ 842.58 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Odpowiedź: jest to system rozrywki w samolocie Ethiopian z Warszawy. B737 Max 8, niestety. Wraz z rozkładem zimowym będzie latać Dreamliner 787-9. Przyglądając się bliżej, można było też dostrzec inne szczegóły, które skomentował ktoś, że „widocznie ktoś szukał, czy system rozrywki nie jest schowany pod spodem”.
Załącznik:
mad02-18.jpg
mad02-18.jpg [ 352.73 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Wracam do kosztorysu. Mało interesującym epizodem jest fakt, że Ethiopian startuje z Warszawy, a my – raczej z Krakowa. Stąd kolejne koszty, bo jak to tak jechać pociągiem… kilka dni później dokupione cztery bilety LO: KRK-WAW za 480 zł, a potem, jak się okazało, w promocji LOT, kolejne cztery, tym razem LO: WAW-KRK za 350 zł. Taka łączna cena biletów przekraczała moje „standardy”, według których chcę i potrafię kupować bilety lotnicze o wiele taniej… Owszem, ze zniżkami (aplikacja trip.com [2]), ale jednak kupiłem po prostu bilety! Nie jako „triki”, nie „mega deale”… nie „jak ja”.

Byłem przekonany, że to już naprawdę koniec… do czasu. Gdy zacząłem aktywnie planować trasę podróży z lokalnym organizatorem – o czym będzie w kolejnej części – okazało się, że albo kończymy w pewnym miejscu (park Isalo) i zaczynamy dwudniową (!) podróż powrotną do stolicy, albo mamy te dwa dni więcej, ale kupujemy lokalny lot, konkretnie z Toliary (do roku 1979 Tuléar), lotnisko TLE, do stolicy, czyli Antananarywy (potocznie, Tana), lotnisko TNR. Jedyną linią operującą na tej trasie jest Madagascar Airlines [3]. Na ich stronie zobaczycie, że „Toliara – Antananarivo” od 216 Euro. Niestety, takie są realia, ceny okrutne. W konkretnym dniu do wyboru mieliśmy lot rano i lot po południu, oczywiście wybrałem ten drugi. Organizator naciskał, żebym nie zwlekał z zakupem, bo to turystyczny sezon i bilety mogą zniknąć. Szczęśliwie, oprócz taryfy Eco Flex pojawiła się zwykła taryfa ekonomiczna, z nieco tańszymi biletami. Zakup na stronie linii, płatność w Euro. Około 3200 zł za cztery bilety. Co ciekawe, cały system rezerwacyjny jest obsługiwany przez GDS Amadeus, więc bilety wystawiane są całkowicie profesjonalnie i według wszelkich oczekiwanych standardów.

Reasumując, na bilety WAW-TNR wydałem prawie 2700 zł / osobę. Na dolot do Warszawy nieco ponad 200 zł / osobę. Wreszcie, na krajowy lot na Madagaskarze, 800 zł / osobę. Łatwo policzyć, że suma daje miażdżące 3700 zł / osobę. Czy można było zrobić to taniej? Jeśli kupuje się bilet w systemie „planowania lotów”, a nie „ustrzelenia okazji”, to pole manewru nie jest za duże. Owszem, po czasie okazało się, że cena biletu ADD-TNR obniżyła się prawie do 1100 zł. Owszem, była taka chwila, że bilet TLE-TNR kosztował 500 zł (dostępność 1-2 miejsca). Tylko, że zakładanie, że tak się stanie, byłoby czystą spekulacją, uniemożliwiającą jakiekolwiek pewniki i dalsze planowanie. Czyli tak, można było kupić WAW-ADD za 1250 zł, ADD-TNR za 1100 zł oraz TLE-TNR za 500 zł. Wygląda lepiej? Oczywiście, wygląda… Można też skonsumować posiadane mile, wtedy gotówki też pójdzie mniej.

Praktyczne podsumowanie cenowe. Absolutne minimum, żeby się na Madagaskar dostać, to bilet ET: WAW-ADD-TNR /rt, a właściwie dwa osobne bilety, ale z czasem na przesiadkę takim, że można „zaryzykować”, był technicznie do kupienia za 2550 zł, z potencjałem na cenę nawet 2350 zł. Wszyscy jednak wiemy, że nie zawsze można upolować opcję najtańszą.

Teraz garść wrażeń z samych lotów. Tu znowu pewnym kontekstem doświadczeń jest fakt, że posiadaliśmy dwa złote statusy w sojuszu Star Alliance (jeden UA, drugi SK – w sierpniu jeszcze w Star Alliance), dzięki którym całą grupą (przypominam, 4 osoby) korzystaliśmy po drodze z saloników.

Druga ważna uwaga: potrafimy, bo nieraz to praktykowaliśmy, spakować się tylko do bagaży kabinowych. Jest to zestaw plecak Cabinzero Military 44L [4] + mniejszy plecaczek (różne warianty). Szczególnie ważne z punktu widzenia przesiadki w ADD, na lot wykupiony na odrębnym bilecie. Jeśli ktoś nie potrafi lub nie chce tak się spakować, zmienia to oczywiście optykę oceny kupowania odrębnych biletów. Z takim zestawem bagaży nigdzie nie mieliśmy problemów z wejściem do samolotów… (kolejno: lot z Krakowa, Warszawy i z Addis Abeby).

Lot Kraków (salonik w Krakowie) – Warszawa bez historii. W Warszawie salonik Mazurek, za odprawą paszportową, leniwe oczekiwanie na lot Ethiopian. Przypomniałem sobie, że trzeba ogarnąć jakieś ubezpieczenie. Madagaskar ma to do siebie, że liczenie na interwencję medyczną jest… iluzoryczne. W trakcie całej wyprawy widzieliśmy dwie karetki jadące „na sygnale”. Poniżej ambulans, gdzieś na drodze RN-34 z Ankiranomena. Zdecydowanie się nie spieszył… mora, mora.
Załącznik:
mad02-22.jpg
mad02-22.jpg [ 478.28 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Wziąwszy pod uwagę stan dróg oraz odległości, na taką interwencję medyczną czeka się, przy dobrych wiatrach, kilka godzin. Zatem, kto ma umrzeć, to umrze… W porze suchej i tak jest nieźle, bo da się dojechać. W porze mokrej, niektóre części wyspy są całkowicie odcięte od świata. Z takiej Bekopaki, czyli wioseczki u granic parku Tsinga, w porze deszczowej trzeba iść pieszo około 25 km, żeby dotrzeć do miejsca, do którego jest w stanie dojechać jakikolwiek pojazd. Jak wygląda sytuacja, w której jednak zachodzi potrzeba skorzystania ze służby medycznej, można obejrzeć na jednym z filmów „Planeta Abstrakcji”, odcinek „Noc na Afrykańskim SOR” [5]. Polecam, daje do myślenia. Zakup ubezpieczenia raczej ma na celu zabezpieczenie medycznego transportu do Polski, jeśli sytuacja będzie tego wymagać… po wykonaniu kilku porównań (tak naprawdę trochę oglądałem oferty wcześniej), kupiłem polisę w AXA w wariancie „Podróżnik”. Koszt: 767 zł i chyba to jest jedyna ważna informacja, żeby nie zapomnieć dodać tego wydatku do ostatecznego bilansu kosztów.

Jest jeszcze jedna rzecz związana z wyjazdem na Madagaskar. Malaria. Cały obszar kraju jest klasyfikowany jako region malaryczny. „Wszechobecna jest malaria. Wystarczy jedno ukłucie komara (a dokładniej: komarzycy) i jesteś ugotowany. Ona jest nie do uniknięcia.” [6]. Pomimo tego, że była pora sucha, właśnie w saloniku Mazurek rozpoczęliśmy zażywanie tabletek.

W warszawskim saloniku Mazurek, za odprawą paszportową.
Załącznik:
mad02-16.jpg
mad02-16.jpg [ 341.09 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Falcimar (generyczna wersja Malarone), jedno pudełko to 12 sztuk, zażywać należy na dzień przed dotarciem do obszaru ryzykownego i przez 7 dni po powrocie. Upraszczając, nasza wyprawa to dwa pudełka na osobę, nie pamiętam kosztów, powiedzmy, że 120 zł za pudełko. Łatwo policzyć ten kolejny koszt dla czterech osób – 960 zł. W rzeczywistości chyba trochę wcześniej skończyliśmy zażywanie, ale niech taka pozycja w kosztach zostanie, dla świadomości, że takie koszty też są częścią wyprawy. Plus nieokreślona liczba innych medykamentów, których ja nie ogarniałem, ale podejrzewam, że kosztowały z kilkaset zł. Czy były komary? Niewiele, w parkach narodowych, a szczególnie Ranomafana. Każdy sam podejmie decyzję, czy chce zaryzykować.

Teraz trochę o samych lotach. Nie będzie zdjęć z tackami z jedzeniem. Te są opisane i obfotografowane w wielu innych relacjach. Jak wiemy, obecnie samolot ma międzylądowanie w Atenach. Do tego czasu wolnych siedzeń w samolocie jest więcej, niż zajętych. Po dobraniu pasażerów, samolot był naprawdę wypełniony. Ciepły posiłek był i po starcie z Warszawy, i po starcie z Aten. Lot wąskim kadłubem to mordęga. Do tego po dwóch godzinach lotu, w niektórych zakamarkach samolotu jest prawdziwy bajzel…
Załącznik:
mad02-19.jpg
mad02-19.jpg [ 265.49 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

O wiele ładniejsze widoki przez okno…
Załącznik:
mad02-12.jpg
mad02-12.jpg [ 235.26 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Po przylocie do ADD, zainstalowaliśmy się w głównym saloniku Ethiopiana dla gości Star Alliance. Salonik bardzo duży, wiele osób go zna. Za oknami zobaczyliśmy przygotowanie do powitania etiopskich olimpijczyków, wracających z Paryża, w tym złotego medalistę w maratonie, Tamirata Tolę i trzech srebrnych medalistek/ów. Kapela grała, ale nie doczekaliśmy się ujrzenia bohaterów tego powitania.
Załącznik:
mad02-1.jpg
mad02-1.jpg [ 423.54 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Na przesiadkę w ADD mieliśmy prawie 2 godziny. Niewiele później trzeba było zatem udać się, dość spiesznie, do bramki, z której do samolotu transfer odbywał się autokarami.
Załącznik:
mad02-21.jpg
mad02-21.jpg [ 254.71 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Jeszcze tylko schodkami w górę…
Załącznik:
mad02-20.jpg
mad02-20.jpg [ 283.76 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

…i lecimy ostatni odcinek – na Madagaskar. B787 miał już swoje lata, widać było „zużycie materiału”.
W tym miejscu zaczyna się podróż po Madagaskarze, ale w tej relacji skupiamy się na lataniu i… może jeszcze kilku formalnościach. Wiza na pobyty do 15 dni jest bezpłatna. „Bezpłatna”, nie znaczy… darmowa. Zaraz po przylocie należy uiścić opłatę kontroli granicznej. I tu ciekawostka – ta opłata jest wyrażana albo jako 10 dolarów, albo 10 euro. A jeśli „nie widać różnicy”, to po co przepłacać… no tak, tylko trzeba być na ten manewr przygotowanym. Jeśli dacie euro, to chętnie wezmą euro. Miejcie zatem również dolary. Otrzymujemy również kilkukrotnie złożony formularz – Disembarkation Card oraz Sanitary Declaration of Health. Po rozłożeniu wygląda to tak:
Załącznik:
mad_formularz_small.jpg
mad_formularz_small.jpg [ 142.94 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Zgodzicie się, że ponad połowa tego formularza jest irytująca. Do tego trzeba go wypełniać, stojąc w kolejce. Cztery osoby – cztery formularze. Teraz już widzicie jaka jest ich zawartość, więc możecie sobie wcześniej przemyśleć treść, którą naniesiecie. Sprawdzanie numeru lotu, numeru siedzenia, adresu na Madagaskarze jest mało komfortowe w takich warunkach. Ostatnim aktem tej ceremonii jest zakrawająca na farsę kaskadowa kontrola tych dokumentów. Na odcinku dosłownie 10 metrów, wasze paszporty, dowód płatności za te czynności urzędowe, oraz powyższy formularz, skontrolowany zostanie ze trzy razy, przez kolejne grupy urzędników. Ta biurokratyczna procedura również jest przejawem malgaskiego „mora mora”.

A potem – witajcie na Madagaskarze! Zaraz za drzwiami nie czeka niestety na nas król Julian (no chyba, że tak się nazywa wasz kierowca). Czekają za to kolejne zagadki i pułapki. Gdzie wybrać pieniądze? Gdzie i jaką kartę do Internetu kupić? Co zrobić, gdy usłużny Malgasz zaraz na lotnisku, albo na parkingu, koniecznie „pomoże nam” w niesieniu bagażu… Jak sobie radzić z dziećmi, które chcą „coś” od vazaha lub sprzedawcami, którzy chcą sprzedać również… cokolwiek. Na te pytania i wątpliwości odpowiem w kolejnej części!

Ponieważ zamierzeniem tej części jest opisanie wszystkich lotów, to chronologicznie, kolejnym lotem był ten liniami Air Madagascar, w przedostatnim dniu naszego pobytu. Historycznie, linie nazywały się Madair (w latach 1961-62), cóż… „szalone linie” [7]. Linie mają nie najlepszą reputację, odwołują loty, zmieniają godziny. Gdyby coś takiego nam się przytrafiło w Toliarze, to byłby prawdziwy fuck-up. Nasz lokalny organizator opowiadał, że coś takiego się zdarzało, wtedy w trybie awaryjnym, organizował klientom szaleńczą podróż, jazdę przez noc i dzień do stolicy – żeby zdążyć na połączenie międzynarodowe. Na szczęście, nic takiego nam się nie przytrafiło. Terminal lotniskowy w Toliarze zaskoczył nas tym, że w zasadzie poza tym, że był niewielki, to posiadał wszystko co posiadać powinien.

Terminal lotniska TLE, wejście.
Załącznik:
mad02-3.jpg
mad02-3.jpg [ 260.12 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Widok na wieżę kontroli lotów TLE.
Załącznik:
mad02-5.jpg
mad02-5.jpg [ 309.28 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Ponieważ samolot był mały, więc nadaliśmy nasze bagaże, było to w cenie tych wyjątkowo drogich biletów… Poniżej stanowisko linii lotniczych, odprawy i nadania bagaży.
Załącznik:
mad02-2.jpg
mad02-2.jpg [ 271.44 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Jedynym egzotycznym elementem lotniska jest… tablica przylotów i odlotów. Sami oceńcie. Rzeczywiście, w dniu naszego lotu dołożono drugi poranny lot, trzy loty do stolicy jednego dnia pobiły chyba rekord liczby operacji. Babimost, Szymany i Radom, mogą się schować zawstydzone…
Załącznik:
mad02-25.jpg
mad02-25.jpg [ 397.97 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Na terenie lotniska funkcjonuje mała gastronomia, można się napić dobrą kawę (również Lavazzę) i coś przekąsić, a także nabyć ciekawe pamiątki z regionu. Odprawa paszportowa, kontrola bezpieczeństwa, bez jakichś nadzwyczajnych akcentów. Niespodziewanie, na naszą rotację przyleciał dobrze nam znany De Havilland Canada Dash 8-400 południowoafrykańskich linii CemAir [8], z którymi Air Madagascar współpracuje od 2021 roku. Równie niezwykłe było to, że samolot przyleciał z Tôlanaro, FTU (dawniej Fort-Dauphin). Zdecydowana większość to połączenia lokalnych lotnisk ze stolicą.
Załącznik:
mad02-4.jpg
mad02-4.jpg [ 231.53 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Terminal od strony płyty lotniskowej.
Załącznik:
mad02-23.jpg
mad02-23.jpg [ 435.28 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

W samolocie uwagę przyciągają estetyczne zawieszki na zagłówkach foteli.
Załącznik:
mad02-24.jpg
mad02-24.jpg [ 659.02 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Lot trwał około 1 h 20 minut. Po przylocie do krajowego terminalu, chwilę zajęło czekanie na odbiór bagaży.
Załącznik:
mad02-6.jpg
mad02-6.jpg [ 358.33 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Terminal krajowy jest w odległości kilku minut spaceru od terminalu międzynarodowego. Przed terminalem ławeczki, coś na kształt poczekalni…
Załącznik:
mad02-7.jpg
mad02-7.jpg [ 350.53 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Jednak naszym celem tego dnia nie była jeszcze dalsza podróż, gdyż w planach mieliśmy jeszcze jeden nocleg, właśnie w stolicy. Spod terminalu podjął nas umówiony kierowca.

Ostatni akcent podróżniczy, czyli trzy loty powrotne, zaczynając oczywiście z lotniska TNR. Właściwie to zaczęło się od tego, że w kontroli paszportowej nie zaakceptowano naszych mobilnych kart pokładowych. Nie, bo nie – mamy iść po papierowe. A tu, do stanowisk odprawy, kosmiczna kolejka! Cóż, wykorzystaliśmy atut statusów Gold, którym nikt się nawet nie przyglądał.

Skoro już niedobrowolnie dotarliśmy do punktu odprawy, postanowiłem zrobić eksperyment i zapytałem, czy pomimo posiadania osobnych biletów (TNR-ADD, ADD-WAW i do tego jedna, a potem dwie rezerwacje), nie dałoby się nadać naszych bagaży z TNR aż do WAW. I o dziwo, pomimo dość skomplikowanej sytuacji biletowej, odprawiający nas pan wziął za punkt honoru, że da się to zrobić… Chyba jednak nie było tak łatwo! Dwa razy wzywani byli jacyś pracownicy wyższego szczebla, a każdy z nich wpisywał jakieś hasło, zapewne dające jeszcze większe uprawnienia w modyfikacjach rezerwacji. Cała procedura trwała pół godziny, ale rzeczywiście – dostaliśmy komplet kart pokładowych do Warszawy, a nasze bagaże zostały nadane do końca podróży i co ważniejsze, rzeczywiście tam dotarły. Można to mieć na uwadze, gdy kupicie dwa osobne bilety. Jeśli pracownik jest życzliwy, to potrafi nadać bagaże. A to jednocześnie zabezpiecza przesiadkę…

Co dalej? Do poniższego saloniku ajencyjnego nas nie wpuszczono. Tylko podróżni z odpowiednim statusem linii lotniczych, a nie sojuszu.
Załącznik:
mad02-8.jpg
mad02-8.jpg [ 228.26 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Trudno, skorzystaliśmy z lotniskowej gastronomii, nie było drogo. Tym razem, na trasie TNR-ADD (wylot o 14:50, nieco ponad 4 h lotu) czekał na nas lepszy model, bo A350. Wysiadanie w ADD ponownie po schodkach…
Załącznik:
mad02-9.jpg
mad02-9.jpg [ 268.41 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Tym razem przerwa pomiędzy lotami w ADD była dłuższa, ponad 4 godziny. Można było się rozgościć w saloniku. A w nim, ceremonia parzenia kawy, która to kawa była naprawdę dobra. W takiej samej ceremonii można było wziąć udział przed salonikiem, ale płacąc… w saloniku, gratis.
Załącznik:
mad02-10.jpg
mad02-10.jpg [ 400.17 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Samolot do Aten i Warszawy, tym razem był od samego początku nabity. Do tego stopnia, że żona i córka… dostały upgrade do biznes klasy, bo personel zidentyfikował złoty status na karcie pokładowej… (ja na moim bilecie nie wpisałem mojego, gdyż „zbieram” teraz do LH Senator). A zatem, był overbooking w klasie ekonomicznej. Klasa biznes w B737 posiada fotele wyposażone w ekraniki, jednak rozkładane tylko częściowo. Lepsze to oczywiście, niż bycie ściśniętym w klasie ekonomicznej… Klasa biznes praktycznie cała opustoszała w Atenach. Lecieli w niej głównie Włosi, którzy w ATH mieli przesiadkę na loty do Włoch. Samolot znów opustoszał, można było zająć trochę wygodniejsze miejsca…

Tę przydługą relację z latania zakończmy zdjęciem z ostatniego lotu, WAW-KRK.
Załącznik:
mad02-11.jpg
mad02-11.jpg [ 160.23 KiB | Obejrzany 12529 razy ]

Jak zatem podsumować te wszystkie loty? W mojej subiektywnej ocenie, wyszło drogo, ale w tych okolicznościach nie było alternatywy. Loty po Madagaskarze są boleśnie drogie, jednak jazda autem przez dwa dni jest jeszcze gorsza. Istniał czynnik ryzyka, wszystkie odcinki były kupione przecież jako odrębne bilety. Udało się i dzięki temu cały plan zakończył się pomyślnie.

W kolejnej części przedstawię szereg praktycznych wskazówek, kosztorys związany bezpośrednio z pobytem, oraz zarys trasy, którą pokonaliśmy na Madagaskarze.

[1] https://thepointsguy.com/guide/maximize ... nist-perk/
[2] aplikacja-trip-com,233,169678 teraz 3 zniżki na jedno konto, ustawienia English, UK, waluta może być PLN, uwaga – po iluś zmianach kont, aplikacja blokuje dany telefon i nie da się z niego nic kupić
[3] https://madagascarairlines.com/en/index.html
[4] https://www.cabinzero.com/products/mili ... lute-black interesujące są też te mniejsze, ja np. jako drugi mniejszy używałem wariant 28L
[5]


[6] „Malaria, larwy i pasożyty…” https://oblaci.pl/2021/02/12/k-szablows ... e-rozmowa/
[7] https://en.wikipedia.org/wiki/Madagascar_Airlines
[8] https://en.wikipedia.org/wiki/CemAir


Ostatnio edytowany przez man4business, 20 Wrz 2024 22:37, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
21 ludzi lubi ten post.
7 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#6 PostWysłany: 19 Wrz 2024 01:03 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #3

W tej części poznacie „całą prawdę” na temat kosztów pobytu na Madagaskarze, kraju, w którym za wszystko płaci się gotówką. Miejsca, w których można zapłacić kartą są tak nieliczne, że nie wpływają na sposób zarządzania finansami. Z tego powodu od początku postanowiłem, że będę zapisywał w notatkach na smartfonie wszystkie bez wyjątku wydatki. Każdą najmniejszą sumę, również przekazane napiwki. Praktyka dała 100% zgodność pomiędzy zapiskami, a ilością gotówki, która została „w portfelu”. Dzięki temu jestem w stanie przedstawić bardzo precyzyjny bilans wydatków.

Pierwszy zestaw wydatków – samoloty, leki („malarone”) i ubezpieczenie przedstawiłem w poprzedniej części. Drugi poważny wydatek związany był z organizacją i logistyką całego pobytu. Studiując dostępne w internecie relacje szybko zorientowałem się, że sposób podróżowania to wynajęcie kierowcy i samochodu, a jeszcze lepiej – skorzystanie z usług osoby, która zna się na rzeczy i poskłada nasze pomysły w całość możliwą do realizacji.

Wiele informacji i pomysłów znalazłem na blogu „Daleko od domu” [1], zdecydowanie polecam lekturę! W blogu przedstawiony jest Tsu, kierowca pracujący dla firmy organizującej podróże po Madagaskarze. Dziś Tsu, a właściwie Hennintsoa (pełne imię – Mamy Henintsoa, nazwisko – Andrianiaina) [2], wraz ze swoją żoną, sam jest organizatorem, sprawnym, elastycznym i potrafiącym dialogować na temat zamierzonych planów. Tsu to nie jest jego prawdziwe imię ani zdrobnienie, raczej wygodna ksywka. Na podstawie w większości pozytywnych komentarzy na temat jego usług, postanowiłem złapać z nim kontakt, pisząc na podany w blogu e-mail. Nie do końca byłem pewien, czy wszystko jest aktualne, gdyż większość wiadomości i komentarzy zatrzymała się w czasach sprzed Covidu, czyli w roku 2019. Tsu odpisał błyskawicznie i dzięki dynamicznej wymianie maili, z mojej wstępnie zebranej listy potencjalnych celów, stworzyliśmy plan. Co ważne, plan obejmujący nie tylko trasę, ale również proponowane hotele, które wyglądały całkiem rozsądnie. Zrozumiałem też, że zakup krajowego lotu TLE-TNR jest jedyną opcją w przedziale czasowym, jakim dysponujemy. Moim zadaniem było zacząć rezerwować noclegi w kolejnych miejscach. Tylko nieliczne hotele figurują na booking.com, dowiecie się o nich w relacjach z podróży. Większość posiada strony w internecie. Czasem przez formularz, a często pisząc maila, wysyłałem zapytanie o noclegi. Całą korespondencję prowadziłem w j. francuskim, którego w ogóle nie znam – ale stwierdziłem, że w czasach tłumaczeń wspartych AI, lepiej jest samemu ogarnąć tłumaczenie, niż zostać źle zrozumianym czy wręcz pozostawionym bez odpowiedzi, w przypadku gdybym pisał np. po angielsku. W ten sposób 9 hoteli sam ogarnąłem, a tylko 2 musiał zarezerwować Tsu. Łącznie, 13 noclegów.

Czy ułożony i zrealizowany plan okazał się idealny? Nie do końca, ale głównie dlatego, że nie byłem świadom realiów podróżniczych i różnych ograniczeń, głównie czasowych, wynikających z doboru celów. Nie znałem też szczegółów – do głowy mi nie przyszło, że zapis dla danego dnia, w stylu „zwiedzamy park narodowy” w punkcie A, potem jedziemy do punktu B, może oznaczać brutalne „masz 2 h na zwiedzanie parku”… a potem jedziemy przez 10 h. Moja relacja pomoże wam w ułożeniu lepszego planu, jak również w lepszym komunikowaniu oczekiwań podróżniczych.

Na zdjęciu droga, na kilkadziesiąt km przed Andasibe, gdzie prawie 2 h jechaliśmy w ciemnościach… Zastanawiałem się jak to będzie, bo w opisach z blogu [1] były przekazy, że kierowca (Tsu) panicznie się bał jeżdżenia po zmroku. Nasz kierowca (Fely) nie wyglądał na bardzo przejętego, ruch drogowy ze stolicy do Andasibe był całkiem intensywny.
Załącznik:
mad03-2.jpg
mad03-2.jpg [ 205.13 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

Po wymianie kilku maili, ustaliliśmy z Tsu następującą trasę. Podzielę ją czytelnie na dni, ale więcej szczegółów podam w kolejnych relacjach.

Dzień 1. Przylot do TNR popołudniem (13:40 czasu lokalnego), przejazd do Andasibe. 150 km.
Nocleg 1. Feon’ny Ala Hotel.
Dzień 2. Pobyt na miejscu, zwiedzanie Analamazaotra National Park, prywatnej farmy Vakona Park, nocna wizyta koło parku.
Nocleg 2. Feon’ny Ala Hotel.
Dzień 3. Przejazd z Andasibe do Antsirabe. 300 km. Po drodze oglądanie Réserve Peyrieras.
Nocleg 3. Vanilla B&B.
Dzień 4. Przejazd z Antsirabe przez Miandrivazo do Morondava. 500 km.
Nocleg 4. Vezo Beach Hotel.
Dzień 5. Przejazd z Morondava przez Belo-Tsiribihina do Bekopaka. Po drodze promy. Rano aleja Baobabów. 200 km.
Nocleg 5. Hotel Orchidée de Bemaraha.
Dzień 6. Jaskinia Manambolo łódkami. Park narodowy Tsingy of Bemaraha – tzw. duże Tsingy. Małe dopłaciliśmy prywatnie.
Nocleg 6. Hotel Orchidée de Bemaraha.
Dzień 7. Powrót tą samą drogą, z Bekopaka do Morondava. Zachód słońca przy baobabach. 200 km.
Nocleg 7. Hotel Chez Maggie.
Dzień 8. Przejazd z Morondava, przez Miandrivazo do Antsirabe. 500 km.
Nocleg 8. Hotel Les Chambres de Voyageurs.
Dzień 9. Przejazd z Antsirabe, przez Ambositra, do Ranomafana. Nocna wizyta koło parku. 260 km.
Nocleg 9. Hotel Centrest.
Dzień 10. Wizyta w parku Ranomafana. Przejazd do Ranohira. 340 km.
Nocleg 10. Hotel H1 Isalo.
Dzień 11. Wizyta w parku Isalo. Przejazd do Ifaty. 280 km.
Nocleg 11. Hotel Bella Donna.
Dzień 12. Odpoczynek na plaży w Ifaty.
Nocleg 12. Hotel Bella Donna.
Dzień 13. Transfer na lotnisko TLE. Lot TLE-TNR. Transfer do hotelu w Antananarywie. 36+20 km.
Nocleg 13. Hotel Le Chalet des Roses.
Dzień 14. Transfer w południe na lotnisko TLE. 20 km.

Trasa zaznaczona poglądowo na mapie. Numeracja porządkowa według kolejności punktów (nie dni), punkty 2, 3, 4 przykryte zostały przez 8, 7, 6 (powrót tą samą drogą). Ciekawy jest przekrój wysokości nad poziomem morza. Początek – zielony, koniec – czerwony, potem przelot TLE-TNR.
Załącznik:
route_map.png
route_map.png [ 871.71 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

Jak widać, całość to 14 dni, choć pierwszy i ostatni dzień to połówki dnia. Powyższe to ramowy plan, były w nim, na szczęście, ciekawe choć krótkie przystanki – w warsztacie odlewni aluminium, w warsztacie misternych wyrobów z drewna, czy wreszcie manufakturze jedwabiu. Do podanych powyżej odległości, dodałem orientacyjne dojazdy w lokalnych miejscach, razem przejechany dystans szacuję na 2900 km. Tsu przekazał, że w czasie, w którym będziemy podróżować on sam jest zajęty, ale będziemy mieć dobrych kierowców. I rzeczywiście tak było. Pierwszy kierowca, Fely, towarzyszył nam przez cztery dni, od przylotu do Morondavy. Jechaliśmy wtedy autem SsangYong Rexton, nie pierwszej młodości. Auto miało problemy z otwieraniem niektórych szyb, pewnie miało swoją „historię”. Fely, szczupły i drobny, bardzo niewiele mówił po angielsku, ale minimum komunikacyjne zostało zachowane. Był kierowcą uważnym, słuchał nas, było całkiem miło. W dalszą drogę przesiedliśmy się do mocniejszego auta, Jeep Grand Cherokee. Oczywiście też mającego swoje lata. Jego kierowca, Njaka [3], który podróżował z nami przez większość czasu, czyli od rana dnia 5 do wieczora dnia 11. Był komunikatywny, nieźle mówił po angielsku, chętnie odpowiadał na nasze pytania na różne tematy. Trochę za bardzo się spieszył, nie jeśli chodzi szybkość jazdy, ale o wyznaczane nam czasy zwiedzania parków. Choć może nie miał wyjścia, bo jak to wyraził, nasz program jest taki „run, run, run”… I o tym właśnie będę pisał w kolejnych częściach. Można zrobić to lepiej. Przedostatni kierowca zawiózł nas po prostu z hotelu w Ifaty na lotnisko w Toliarze. A ostatni, zawiózł z lotniska TNR do hotelu (z małym przystankiem po drodze, ale o tym później) i z powrotem, z hotelu na lotnisko. Mówił bardzo dobrze po angielsku, więc te krótkie odcinki, które z nim jechaliśmy, były i tak bardzo przyjemne, wypełnione interesującą rozmową.

Zatem, w cenie kontraktu ustalonego z Tsu, był przejazd na powyższej trasie, auto, kierowca, paliwo. Noclegi i wyżywienie kierowcy to była jego sprawa, zresztą na Madagaskarze bardzo często hotele i restauracje działają w ten sposób, że kierowca przywożący turystów, dostaje jakiś pokoik do spania, dostaje też jedzenie. W restauracjach czasem jest to wydzielony stolik, przy którym spotykają się różni kierowcy i jedzą np. ryż z dodatkiem mięsa. W cenie były też promy (dwa promy, w dwie strony), wycieczka pirogami do jaskini, we wszystkich parkach – obowiązkowy przewodnik mówiący po angielsku, również przewodnicy w tych prywatnych farmach, które odwiedziliśmy.

Taki zestaw usług Tsu podliczył, że będzie kosztować 750 Euro na osobę. Zatem 3000 Euro za naszą czwórkę. Sporo. Można się zastanawiać czy i na ile taniej dałoby się ogarnąć coś podobnego. W tej cenie był rzeczywiście pełny serwis, wszystko było załatwione, odpowiednio wcześniej zamówione, nie obchodziło nas aranżowanie przewodników itp. Co ważne, auto się nie zepsuło po drodze, ale gdyby tak się stało, podejrzewam, że Tsu szybko wysłałby zapasowego kierowcę.

Dlaczego nasz kierowca, gdzieś na drodze RN34 musiał „zatankować” auto z kanistra, który woził na dachu? Nie mam pojęcia… zwłaszcza, że akurat wtedy mieliśmy stacje benzynowe po drodze. Faktem jest, że jego leciwy Jeep palił jak smok.
Załącznik:
mad03-11.jpg
mad03-11.jpg [ 423.3 KiB | Obejrzany 12400 razy ]


Przed dokonaniem wyboru, polecam przeczytać wszystkie komentarza w blogu [1], pojawiają się tam również obserwacje krytyczne względem niektórych elementów świadczonej usługi turystycznej. Na pewno w propozycjach Tsu są takie, które pozwalają zarobić jemu i jego znajomym. Nie ma potrzeby akceptować np. oferty wymiany walut przez jego kolegę, po kursie „korzystniejszym niż w kantorze na lotnisku” i nawet banku. Cóż, jedni uwierzą, a inni zapytają i sprawdzą kurs wymiany. Warto wiedzieć, bo wejście w relację klienta wymaga zbudowania zaufania po obu stronach, zwłaszcza, że kwoty do zapłacenia nie należą do niskich.

Po zapięciu planu „na ostatni guzik” Tsu stwierdził, że dobrze by było, żebym zapłacił. Najlepiej przekazem przez Western Union. I najlepiej jak najszybciej, bo on „jutro rusza w trasę”. Trochę mnie to zaskoczyło, bo jednak płacenie z góry komuś na drugim końcu świata, nawet z tuzinem pozytywnych opinii, nie brzmi dobrze. Był to 24.06, więc jak widzicie tempo ułożenia planu w trzy dni – imponujące. Zacząłem w ogóle rozpoznawać jak zrobić przekaz przez Western Union i ile na tej operacji się straci. Okazało się, po pierwsze, że nie da się całej kwoty (3000 Euro) wysłać jednym transferem. A po drugie, że na takiej operacji stracimy 100 Euro. Tsu zaproponował wtedy (a według mnie powinien tak od razu), że wystarczy 250 Euro, a reszta w gotówce po przyjeździe. Ostatecznie przekazałem mu 300 Euro (i „straciłem” 5 Euro na Western Union). Resztę rzeczywiście zapłaciliśmy zaraz po przylocie. Druga „ciekawa” sprawa związana z Tsu to jego prośba, na trzy dni przed naszym wylotem nagle napisał do mnie, że może mógłbym mu kupić i przywieźć z Polski… plecak. Tak, zwykły plecak około 50L. Wysłał jakieś przykładowe zdjęcia, z francuskiego Decathlona. Oczywiście, że mi zapłaci, ale żeby nie był to drogi plecak. Nie podobało mi się to, bo jak już przeczytaliście, mieliśmy w planach wyłącznie bagaż podręczny, a taki zakup komplikował sprawę spakowania się. Poszedłem mu na rękę, najpierw zrobiłem rozeznanie, znalazłem niezły model outdorowy za 40 Euro. I faktycznie, taki plecak mu kupiłem, zawiozłem, odliczając od kwoty do zapłaty te 40 Euro. Po co opisuję takie rzeczy? Żebyście mieli smaczek różnych sytuacji, które się przytrafiają w kontekście planowania i płacenia…

Spróbuję teraz zrobić orientacyjną kalkulację, czy kwota 3000 Euro jest „mocno przepłacona”, czy może całkiem ok. W związku z tym, że zapłaciłem za cały pakiet, nie mam precyzyjnej informacji na temat tego, ile kosztowały poszczególne parki narodowe i przewodnicy, farmy, czy choćby promy. Na upartego można takie informacje wyciągnąć ze stron parków narodowych. Przykładowo park Tsingy [4] podaje ceny 55 tys. Ar za dorosłego, 25 tys. Ar za dziecko. Do tego, jak możemy przeczytać (patrz niżej) w jednym z opisów, miejscowa opłata 10 tys. Ar za dorosłego. Plus przewodnik – na stronie parku jest kilka PDF-ów z różnymi wariantami tras. Załóżmy (jak w relacji poniżej) 165 tys. Ar. W moim przypadku zatem był to zapewne koszt jak dla czterech dorosłych, czyli 425 tys. Ar (360 zł). Wiem natomiast ile kosztowała dopłata za małe Tsingy, które dokupiłem na popołudnie, z tym samym przewodnikiem – zapłaciłem 95 tys. Ar (80 zł). Myślę, że ten park jest jednym z najdroższych. Parki narodowe na naszej trasie były cztery, poza tym trzy miejsca typu prywatne farmy. Jeśli policzyć parki średnio po 300 zł, a prywatne farmy po 100 zł (stawki dla czterech osób), to mamy jakieś 1500 zł. Do tego promy i łódki do jaskini… ze 100-200 zł. Czyli niech będzie 1700 zł.

Inną możliwością jest podjęcie wyzwania i jazda self-driving. Generalnie, za wyjątkiem odcinka od Morondavy do parku Tsingy, gdzie miejscami jest naprawdę źle, a w parku Tsingy czujemy wręcz jakbyśmy jechali po jakimś leśnym beskidzkim szlaku, jest to wykonalne. Trzeba bardzo uważać na dziury, kierowca nie ma łatwego życia. Mijając wioski czy miasteczka, w których jest targ, wjeżdża się chwilami w taki chaos ruchu ulicznego i tłum pieszych, że zastanawiam się jakim cudem nikogo nie potrąciliśmy… Niemniej, widzieliśmy na trasie ludzi, których nasz kierowca zidentyfikował jako tak podróżujących.

Zazwyczaj drogi są takiej jakości. Potraficie sobie wyobrazić jak przejeżdża się przez takie dziury… tu droga narodowa RN34 przed Miandrivazo.
Załącznik:
mad03-6.jpg
mad03-6.jpg [ 566.77 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

I tu pojawia się pytanie gdzie wynająć odpowiednie auto. Odpowiednie, czyli zdecydowanie terenowe, z jak najwyższym zawieszeniem i napędem 4x4. W internecie dość łatwo wyszukamy ofertę Roadtrip Madagascar [8]. Zróbmy kalkulację z Nissan Navara Double Cab, w wysokim sezonie. Wychodzi sporo, 2085 Euro (8900 zł). Nissan NP300 dają za 1635 Euro (7000 zł). Do tego proponują własnego kierowcę… stawka 30 Euro / dzień, czyli na dwa tygodnie 450 Euro (ponad 1900 zł). Do tego trzeba doliczyć paliwo. Niezależnie od oferty, na stronach Roadtrip Madagascar można przeczytać wiele bardzo ciekawych informacji. Własnym autem musielibyśmy jechać całą drogę powrotną sami, czyli 1000 km więcej, dwa dni ciągłej jazdy i jeden lub dwa noclegi więcej. Oczywiście, wtedy odpadłaby cena biletu na lot krajowy.

Jeszcze inne zdjęcie, obrazujące typowy stan dróg na Madagaskarze. RN7 - w drodze do Ranomafana.
Załącznik:
mad03-12.jpg
mad03-12.jpg [ 642.13 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

A może tak normalnie, w wypożyczalni? Sprawdziłem. Jedyna wypożyczalnia na lotnisku TNR z właściwymi pojazdami to AVIS. Zależnie od serwisów, na których szukamy, ceny będą się różnić. Sprawdziłem przez Expedia, a następnie check24.de (gdzie wiem jakie będzie ubezpieczenie, a także można dokupić pełne ubezpieczenie w Allianz). Mitsubishi L200 wychodzi za 6300 zł, ze wszystkim. Mimo pełnego ubezpieczenia konieczna jest blokada środków (kaucja) w podobnej wysokości co płatność.

Jeśli teraz założyć, że takie auto, przy stylu jazdy jaki niestety jest koniecznością na Madagaskarze (ciągłe hamowanie przed dziurami na drodze, zjeżdżanie, przyspieszanie), nie mówiąc już o bardziej zdeformowanych odcinkach, to spalanie pod 14 litrów nie uznałbym za przesadę. Czysto orientacyjnie, paliwo na naszej trasie (liczę 5 zł za litr) kosztowałoby około 2000 zł.

Najtrudniejsze odcinki drogi zaczynają się od Morondavy do Bekopaki. Ta droga jest dostępna tylko w porze suchej i tylko dla aut z wysokim zawieszeniem i napędem 4x4. Zdjęcie gdzieś niedaleko przeprawy promowej koło Bekopaka.
Załącznik:
mad03-8.jpg
mad03-8.jpg [ 591.98 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

Powiedzmy że mamy auto za 6300 zł, spalamy paliwo za 2000 zł. Sami wkładamy wysiłek, naprawdę niemały, w kierowanie autem. Na wszelkie wstępy i atrakcje wydajemy 1700 zł. Razem 10000 zł. Za tego typu składowe, oraz rzecz jasna kierowcę, a właściwie zespół czterech kierowców precyzyjnie współpracujących, plus niemały nakład pracy logistycznej, Tsu wziął 13000 zł. Podsumowując, Tsu na pewno dobrze zarobił, ale nie czuję się bardzo „oskubany”. Wszystko było realizowane tak, jak być powinno.

Są jednak takie momenty, że kierowcy razem próbują załatać bardzo głębokie wyrobisko na stromym podjeździe… tu również przed promem na rzece Manambolo, koło Bekopaka.
Załącznik:
mad03-9.jpg
mad03-9.jpg [ 420.97 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

Naturalnie, Tsu nie jest jedynym organizatorem na Madagaskarze. Na pewno w polskich kręgach zyskał na popularności właśnie dzięki blogowi [1], ale miejmy szersze horyzonty. Dlaczego by nie sprawdzić innych ofert, innych ludzi? Można poczytać wiele recenzji na Tripadvisor, np. pod hasłem Madagascar Tour Guide. Niewykluczone, że gdybym miał więcej czasu, taką drogą dokonałbym wyboru któregoś z kierowców lub firmy. Zdążyłem sprawdzić tylko wariant, który opisał w swojej relacji na forum Woy [5, 6]. Polecam przeczytać, bo najlepsza wiedza pochodzi od poznania podobnych rzeczy z różnych punktów widzenia i doświadczeń różnych osób. Woy znalazł ostatecznie auto z kierowcą, z firmy Madagascar Tour Expedition. I nawet myślałem, że może podążę tą ścieżką, ale… znalazłem bardzo złe komentarze i to z tego (2024) roku [7]. Komentarze o psujących się notorycznie autach i niezbyt eleganckim rozwiązywaniu takich sytuacji przez organizatora tej firmy, który całość kwitował określeniem „pech”. Zatem, ta firma odpadła. Woy z rodziną przejechał w 12 dni około 2700 km (jeszcze raz dzięki Woy za relację i potwierdzenie!). Za kierowcę zapłacił 3000 zł (stosuję przelicznik z tamtego okresu czasu), za paliwo 1800 zł. Sumarycznie 4800 zł. „Skalując” to do długości mojej podróży, wyszłoby 5500 zł, pamiętajmy jednak o tym, że moja trasa nie była zamkniętą pętlą. Żeby była, trzeba by dołożyć dwa dni jazdy i 1000 km. Nie ma więc jednoznacznej i prostej odpowiedzi. Na pewno da się taniej (niż z Tsu), ogarniając może auto z kierowcą tak jak zrobił Woy, może za jakieś 6500 zł z paliwem, na całą (domkniętą) trasę. Zatem razem z kosztami wstępów, szacunkowo 8200 zł. Czysto spekulacyjnie, może więc „Tsu zarobił jeszcze więcej”. Tego się nie dowiem, bo trzeba by było rzeczywiście zamówić kierowcę, przejechać trasę i zobaczyć ile to kosztowało. Może ktoś to zrobi i podzieli się później doświadczeniem? Posiadacie teraz wiedzę jak to wygląda i sami możecie ocenić, który wariant jest dla was lepszy.

Zdjęcie ze stacji Shell, ale o wiele częściej widzieliśmy stacje benzynowe Jovena. Stacje benzynowe są ważnymi miejscami na trasie podróży, gdyż dają możliwość skorzystania z w miarę czystej toalety. Można też kupić kawę i całkiem sporo lokalnych i zagranicznych produktów. Cena paliwa w większości przypadków była identyczna jak na zdjęciu, ale zdarzały się stacje, np. w Miandrivaso, gdzie cena była o 50 Ar / litr wyższa. Paliwo, odnosząc jego cenę do ogólnej biedy, jest bardzo drogie. Popularnym sposobem płacenia dużych kwot jest portmonetka powiązana z telefonem. Nierzadko zasila się ją za pomocą wpłacania gotówki…
Załącznik:
mad03-3.jpg
mad03-3.jpg [ 259.29 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

Kontynuując wątek kosztów, powstaje pytanie, co jeśli podróżują dwie osoby, a nie cztery? Jak wtedy rozkładają się koszty? Podejrzewam, że wtedy jest niewiele taniej, bo auto i kierowca pracują niezależnie od liczby pasażerów. A jeśli jedna osoba? I tu można rozważyć opcję, która jest całkowicie „nie w moim stylu”, zupełnie się nie kalkuluje na wyjazd rodzinny. Może skorzystać z… biura podróży?

Taki pomysł w ogóle by mi do głowy nie przyszedł, ale to co teraz napiszę, jest wynikiem ciekawego spotkania. Otóż, w miejscowości Belo-Tsiribihina, zaplanowaliśmy lunch w restauracji o wdzięcznej nazwie „Mad Zebu”. To była najbardziej wykwintna restauracji podczas naszej podróży, trzeba było wcześniej dokonać rezerwacji, na stoliku czekała karteczka z imieniem naszego kierowcy (Njaka). Przy wejściu zobaczyliśmy połączone stoły, przygotowane na 12 osób, zarezerwowane dla… Hennintsoa. Ale niespodzianka! Nawet nie myśleliśmy, że spotkamy naszego organizatora, Tsu.

W istocie, nasz kierowca sam poszedł do Tsu poinformować go, że też jesteśmy w restauracji. Dzięki temu spotkaliśmy się, wymieniliśmy kilka zdań, no i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Na zdjęciu nasz kierowca i Tsu. Zdjęcie selfie wyszło technicznie fatalnie, ale nie mam innego…
Załącznik:
mad03-1.jpg
mad03-1.jpg [ 364.39 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

To jeszcze nic. Po chwili przyszli goście, a była to… grupa z Polski, w przedziale wieku 55-70. Ich pilot na plecach posiadał adres firmy… Om Tramping Klub [9]. Na ich stronie sami możecie sprawdzić ofertę, obecnie trwają zapisy na lipiec 2025. Cena wyprawy na 25 dni to 12950 zł. Do tego koszty wyżywienia i parę innych, rzędu 2200 zł. Zatem, impreza za 15-16 tys. zł, z bardzo ciekawym programem, plus koszty przelotu. Prawie miesiąc podróżowania, być może wcale nie jest to zła opcja dla pewnej kategorii ludzi, którzy nie mają własnej ekipy, nie mają takich zdolności, aby ogarnąć naprawdę wiele różnych rzeczy, niekoniecznie władają językiem obcym i tak dalej… Uważam, że o wiele fajniej jest, jeśli ludzie jadą na takie wyprawy, niż na „all inc” w hotelu „nad brzegiem” czegokolwiek, nierzadko… hotelowego basenu, celem jedzenia i upijania się. Spotkana ekipa realizowała zresztą wariant „rozszerzony” o dodatkowe kilka dni na Mauritiusie. Tyle na temat alternatywnych możliwości zobaczenia Madagaskaru. Tę samą grupę Polaków jeszcze raz spotkamy na swojej drodze…

Aby zamknąć całość kosztorysu, przedstawię kwoty wydane z naszej strony, w podziale na kategorie wydatków. Noclegi – 4013 zł, jedzenie (wszystko w tej kategorii) – 3000 zł, woda butelkowana (48 litrów) 85 zł, prezenty – 540 zł, internet dwie karty z doładowaniami – 116 zł, napiwki – 415 zł (w tym dla wszystkich kierowców 195 zł), inne wydatki (tutaj ten dodatkowy wstęp do parku Petit Tsingy) – 100 zł. W gotówce (ariary, nowiutkie banknoty) zostawiliśmy sobie na pamiątkę około 63 zł. Zatem pełny koszt to około 8300 zł. Szczegółowe składowe jeszcze omówię, ale stawmy czoła i zróbmy całkowitą sumę.

Przeloty – 14800 zł
Ubezpieczenie – 767 zł
Malarone (generyk) – 960 zł (może trochę mniej)
Usługa turystyczna – 13000 zł
Wydatki na miejscu – 8300 zł
Suma: zaokrąglone – 37800 zł. Na osobę 9450 zł.

Jest to spora kwota, ale znowu – „diabeł tkwi w szczegółach”. Na przykład noclegi niemal wszędzie braliśmy dwa pokoje dwuosobowe, albo bungalow lub apartament rodzinny. Śmiało można stwierdzić, że dwie osoby, albo rodzina z małymi dziećmi, wyda połowę mniej… Jeśli chodzi o jedzenie, to akurat my nie mamy restrykcyjnych wymagań, że codziennie muszą być trzy posiłki. Bywało, że wystarczyła mi kawa na śniadanie i jakaś kolacja. Z jednej restauracji, najdroższej, zdecydowanie bym zrezygnował (opiszę później). Zatem tu nie widzę wielkiego pola do manewru, może się okazać, że inni wydadzą nawet więcej. Oczywiście dwie osoby wydadzą pewnie połowę podanej kwoty… Co do reszty, cóż, według uznania – można niczego nie kupić i nie dawać napiwków, oszczędzając 1000 zł. Zatem stosując „gdybologię stosowaną”, czyli „gdyby” udało się polecieć za 10000 zł (cztery osoby), „gdyby” wziąć tylko kierowcę i płacić za paliwo oraz wstępy, powiedzmy 8000 zł, „gdyby” jednak bardziej oszczędzić na noclegach, może do 3000 zł, „gdyby” trochę ekonomiczniej jeść, powiedzmy 2500 zł. Gdyby też nie zażywać „malarone” oraz kupić ubezpieczenie za 500 zł. Internet, wodę, napiwki i prezenty ogarnąć za 1000 zł. Wtedy może wyszłoby „około” 25000 zł, oczywiście za trasę porównywalną do mojej (i bez lokalnego przelotu).

Kilka banknotów na pamiątkę, te które dostaliśmy jako resztę na jednej ze stacji benzynowych i te, które wypłaciliśmy z bankomatu w Antananarywie.
Załącznik:
banknoty.png
banknoty.png [ 772.76 KiB | Obejrzany 12400 razy ]

Mam nadzieję, że przedstawiłem cały przekrój możliwości, uzasadniłem wydatki oraz podpowiedziałem co można zrobić inaczej i gdzie jest potencjał do szukania oszczędności.

Stop! Nic nie napisałem o środku komunikacji, którego używają mieszkańcy. W ramach miasta, można napotkać taxi-be (dosłownie: duże taksówki), które są raczej czymś na kształt minibusów. Ciekawy tekst na ich temat znajdziecie tu [10]. Na dalszych dystansach komunikacja realizowana jest przez taxi-brousse, czyli większe busy, które w zależności od wielkości i modelu mogą przewieźć od 10 do 30 osób. Nierzadko są koszmarnie przeładowane, a na dachach transportują niesamowite ilości bagaży. Największe wrażenie zrobiły na nas… jadące na dachu żywe kozy. Tego nie da się krótko opisać, więc pokażę jak to wygląda w kolejnych częściach. Busy kursują według mniej lub bardziej regularnych rozkładów jazdy, w zależności od zapotrzebowania i dostępności pojazdów. Nierzadko widzieliśmy czekających na takiego busa ludzi, według naszego kierowcy, czasem na busa czeka się wiele godzin, tak długo, aż w końcu nadjedzie… Polecam lekturę [11], jak również filmik „MADAGASCAR | Morombe a Mangily en Camion-Brousse” [12]. Zachęcam również do obejrzenia jeszcze innego odcinka na kanale YT „Planeta Abstrakcja”, pod tytułem „Tutaj miała być POLSKA KOLONIA” [13]. Zobaczycie sami, jak podróżuje się taxi-brousee, a także… pociągami. Pociągi to bardzo ciekawy temat na Madagaskarze, ale żeby skorzystać z tego środka transportu, trzeba naprawdę się postarać, gdyż pociągi jeżdżą już tylko na bardzo zredukowanych trasach. O wiele częściej zobaczycie tory i opuszczone stacje kolejowe… Na najdalsze trasy wyruszają również autobusy-ciężarówki. Podróż nimi musi być porażającym doświadczeniem, wziąwszy pod uwagę czas przejazdu, ciasnotę oraz fakt, że służą one również za pojazdy transportujące wszelkiego rodzaju towary. Załadunek i rozładunek, czyli mocowanie rzeczy na dachu, to prawdziwa sztuka. Chciałem odszukać gdzieś w internecie te najbardziej ekstremalne, więc również prawdziwe, opisy przejazdu współdzielonymi ciężarówkami (camion-brousse). Tymi, które pokonują trasy ze stolicy do Fort Dauphin w 36 godzin, ale jeśli coś pójdzie nie tak, to nawet i trzy dni. Widzieliśmy je w naszej podróży, nawet nasz kierowca kiwał głową na ich widok… Znalazłem. Madagaskar – prawdziwy do bólu [14]. Koniecznie przeczytajcie.

Lokalne firmy przewozowe są całkowicie nieprzewidywalne. Zostaniesz wciśnięty między dowolną liczbę tubylców (biała osoba prawie nigdy tam się nie pojawia, nie bez powodu). Czas odjazdu i przyjazdu jest niepewny, w granicach 3 lub 4 godzin. Odjeżdżają dopiero wtedy, gdy każdy centymetr wewnątrz pojazdu zostanie zajęty, a na dachu zgromadzą się przynajmniej 3 metry bagażu. Warunki mogą tu się znacznie różnić (wojskowe jeepy z czasów przedwojennych, minibusy załadowane zwierzętami, piekielne ciężarówki itp.), ale stałym elementem jest zawsze ściemnianie i brak pewników. Nigdy nic nie wiadomo, tak naprawdę nikt nic nie wie. Powtarzana odpowiedź to: „Jesteśmy na Madagaskarze” lub „To jest Madagaskar, przyjacielu”.

Nie poddałem jeszcze krytyce samego planu. Na koniec – bardzo ważne pytanie. Czy uważam, że 13-14 dni wystarczy? Zdecydowanie nie. Albo trzeba z czegoś zrezygnować, albo naprawdę warto dołożyć około 3-4 dni więcej i wtedy mieć na parki narodowe (Ranomafana, Isalo) cały dzień. Z bólem serca z daleka tylko widziałem przepiękne góry. Chętnie poszedłbym na trekking na szczyt Chameleon (opisany w blogu [1]), mimo wszystko odwiedził rezerwat Anja, pospacerował w dolinie Tsaranoro. Całkiem ciekawym pomysłem jest też 2,5-dniowy spływ rzeką Tsiribihina (opisany w programie [9]) jako miła odskocznia od ciągłej i męczącej jazdy autem… Zatem, bardziej polecałbym celować w trzy tygodnie. Natomiast dwa tygodnie to minimum, ale z obcięciem niektórych pozycji. Będę o tym pisał jeszcze w samej relacji z wyprawy.

W następnej części zajmiemy się kwestią wypłaty gotówki, ogarnięcia internetu i kilku innych rzeczy… i wyruszymy w końcu w podróż.

[1] Blog https://dalekooddomu.pl/madagaskar/
[2] Strona Tsu na FB: https://www.facebook.com/mamy.andrianiaina.90
E-mail: amamih2004@yahoo.fr, telefon/whatsapp: +261 349928147.
[3] Strona naszego kierowcy na FB: Hery Njaka Niaina https://www.facebook.com/hery.niaina.1272
[4] Park Narodowy Bemaraha (strona parku) https://www.parcs-madagascar.com/parcs/bemaraha.php
[5] Relacja „Na Madagaskar [LIVE]” na Fly4Free viewtopic.php?p=1653677
[6] Park Narodowy Tsingy de Bemaraha na Fly4Free viewtopic.php?p=1658327
[7] Tripadvisor, komentarze: https://www.tripadvisor.com/Attraction_ ... vince.html
[8] https://www.roadtripafrica.com/madagascar/car-rental/
[9] https://omtramping.pl/wyprawa/madagaskar/
[10] Tekst o taxi-be: https://www.madamagazine.com/en/taxi-be/
[11] Tekst o taxi-brousee: https://www.madamagazine.com/en/taxibrousse/
[12] „MADAGASCAR | Morombe a Mangily en Camion-Brousse”


[13] YT Planeta Abstrakcja, „Tutaj miała być POLSKA KOLONIA”


[14] „How to travel in Madagascar as a solo and independent adventurer” https://travelbert.org/2023/08/29/how-t ... traveller/


Ostatnio edytowany przez man4business 01 Paź 2024 23:03, edytowano w sumie 4 razy
Góra
 Profil Relacje PM off
22 ludzi lubi ten post.
10 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#7 PostWysłany: 19 Wrz 2024 09:12 

Rejestracja: 17 Wrz 2015
Posty: 444
złoty
Dla mnie to najlepsza relacja, jaką tu widziałem od dawna. Tak napakowana konkretami, że z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. A podróży zazdroszczę :)
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 20 Wrz 2024 23:48 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #4

Do stolicy Madagaskaru, Antananarywy, przylecieliśmy przed czasem, 13 sierpnia 2024, o godzinie 13:23 (+1 h w stosunku do czasu w Polsce). Lotnisko TNR (Ivato International Airport) znajduje się 16 km na północny zachód od centrum miasta. W ubiegłym roku (2023) obsłużyło 1,12 milionów pasażerów, z czego 0,79 mln w ruchu międzynarodowym. Drugie bardzo popularne turystycznie miejsce Madagaskaru to wyspa Nosy Be (dosłownie: duża wyspa), położona przy północno-zachodnim wybrzeżu. Na lotnisko NOS (Aéroport international de Nosy Be-Fascene) w sierpniu 2024, raz tygodniowo, realizowane były bezpośrednie loty czarterowe z Katowic.

Według danych Ministerstwa Turystki, w roku 2023 Madagaskar odwiedziło prawie 260 tys. turystów, a zatem nadal mniej, niż w najlepszym przed-covidowym roku 2019, kiedy było ich 350 tys. Od stycznia do sierpnia bieżącego roku, a zatem wliczając nas, na Madagaskar przybyło 126 tys. turystów. Marzeniem ministerstwa jest, aby osiągnąć liczbę 1 mln turystów do roku 2028.

Tymczasem…

Po dopełnieniu formalności (vide mój wcześniejszy opis lub na [1]), które zajęły godzinę, przeszliśmy do hali przylotów. Zaraz za drzwiami ujrzeliśmy człowieka trzymającego tabliczkę z moim imieniem i nazwiskiem, był to nasz pierwszy kierowca, Fely. Towarzyszyła mu żona Tsu, która pojawiła się, aby zainkasować płatność za usługę turystyczną. Fely nie był zbyt mocny w j. angielskim, za to żona Tsu na szczęście tak.

Terminal przylotowy zorganizowany jest w ten sposób, że turystom od razu rzucają się w oczy: kantor wymiany walut oraz stanowiska operatorów telekomunikacyjnych, w których można nabyć karty SIM, przede wszystkim do internetu. Do obu wiły się długie kolejki. Nie mieliśmy zamiaru wymieniać pieniędzy w kantorze, wyposażeni w wiedzę, że kurs jest raczej słaby. Wiedzieliśmy również, że mamy nie fatygować się do pierwszego widocznego, po prawej stronie, bankomatu Société Générale, który pobiera prowizję od wypłaty gotówki. Zapytałem więc żonę Tsu, gdzie tu jest jakiś inny bankomat. I tu zaskoczenie, ponieważ nie wiedziała. Można więc być „organizatorem turystycznym” i nie mieć elementarnej wiedzy na temat fundamentalnie ważny dla turysty. Cóż, przeszliśmy się kawałek w lewo, wzdłuż terminala i dość szybko znaleźliśmy po prawej stronie, koło wyjścia – bankomat MCB (Mauritius Commercial Bank). Zdjęcie dokładnie tego miejsca na lotnisku znajdziecie na stronie bloga „Arriving in Antananarivo (Madagascar)” [1] oraz Nomadic Backpacker [2].

I tu zaczyna się zabawa w „wielkie pieniądze”, ale zacznijmy od podstaw. Kod madagaskarskiej waluty to MGA (tak jak złotówki to PLN), skrótowo „Ar” (lub ar) tak jak złotówka to „zł”. Kurs można wygodnie sprawdzić w Google, wpisując na przykład: 1000 MGA to PLN. Na dziś jest to 0,84 zł. Od czasów, gdy na blogach pisano, że przelicza się bardzo przyjemnie, bo dzieląc cenę w ariarach przez tysiąc mamy złotówki, kurs madagaskarskiej waluty osłabił się (lub złotówka umocniła) wyraźnie. Nadal można jednak stosować takie wygodne przybliżenie. W przypadku wypłaty, bardziej interesuje nas kurs euro, z którego bank dokona przeliczenia, to sprawdzamy, że na dziś 1 EUR to MGA daje 5084. Jak było w dniu naszego przyjazdu, czyli „pierwszej akcji pod bankomatem”? W zasadzie podobnie, pierwszą wypłatę wykonałem za pomocą karty Curve, efektywne przeliczenie 1000 Ar dawało koszt 0,855 zł. Dla relacji do 1 Euro, było to około 4950 Ar. Piszę to, bo mogę to odnieść do cen w lotniskowym kantorze. Otóż w tym samym momencie oferował on kurs wymiany 1 Euro na 4500 Ar, a w drugą stronę, sprzedaż 1 Euro za 4800 Ar. Tak, dobrze widzicie! Można by wyciągać z bankomatu kasę (dostając za każde euro 4950 ariarów) i maszerować do kantoru, żeby je sprzedać i na każdym euro zarobić 150 ariarów. Chyba jednak nikomu by się nie chciało biegać w ten sposób, żeby zarobić kilkanaście groszy. Ba, cały tłum turystów potulnie dawał się „golić” w kantorze, na prawie 10% (dostając 4500 zamiast prawie 5000 z bankomatu). Dwa tygodnie później, podczas naszej ostatniej wypłaty gotówki, za 1 Euro dostaliśmy równo 5000 Ar. Kantor na lotnisku też się połapał w kursach, bo tuż przed naszym wylotem euro można było kupić za 4950 Ar.

Nie mogę przemilczeć oferty, jaką podczas wymiany maili, złożył mi Tsu. Zaproponował, oczywiście jeśli zechcę, że jego kolega wymieni mi euro po kursie korzystniejszym niż w lotniskowym kantorze, a nawet w banku. Ponieważ lubię sprawdzać, więc zapytałem go, jaki to będzie kurs. Tsu odpisał, że 4600 Ar. Zatem rzeczywiście, nie mijał się z prawdą pisząc, że lepszy niż w kantorze, ale mocno mijał się pisząc, że lepszy niż w banku. Pokazałem mu jaki jest kurs i grzecznie „podziękowałem” za usługę kolegi-cinkciarza. Nie wszyscy się tak fatygują. Pamiętacie wzmiankę o spotkanej w restauracji polskiej grupie? Oni skorzystali z usług kolegi Tsu. Każdy z nich zakupił 2,5 mln ariarów, płacąc euro po kursie takim jak napisałem, a może nawet gorszym… nie drążyłem tematu. Byli bardzo ubawieni, że koleś przyjechał do nich do hotelu, dosłownie z walizką pieniędzy. Cóż, skoro wymienił 30 mln ariarów, to na czysto zarobił 3 mln ariarów, jakieś 630 euro (2700 zł). Przypomnę – w kraju, w którym przeciętna miesięczna pensja mieści się w przedziale 50-150 euro. I tak się robi biznes! Wszystko oczywiście kulturalnie i za przyzwoleniem, ale bądźcie tego świadomi i sprawdzajcie fakty…

Jeszcze jedna refleksja walutowa. Otóż, w ostatnim hotelu (La Bella Donna w Ifaty) można było zapłacić w euro, ale… zaoferowano przelicznik 4500 ariarów za euro, ale tylko dla banknotów 50 EUR. Banknot 10 EUR mógł być zaakceptowany za 4000 ariarów. Miałem przy sobie trochę euro, na wszelki wypadek, ale o kurs wymiany zapytałem z ciekawości i oczywiście nie skorzystałem…

No a co z tymi bankomatami? Otóż, niezła „zabawa”. Największym nominałem jest 20000 Ar, czyli… niecałe 17 zł. Wyobrażacie sobie? Maszyna ATM ma techniczny limit na wypłatę maksymalnie 40 banknotów, więcej nie przejdzie przez szczelinę. Oczywiście mogą być narzucone inne limity maksymalnej wypłaty, ale jeśli mamy duże szczęście, to bankomat może nam wypłacić maksymalnie 800 tys. ariarów (672 zł). No cóż, w Polsce też zmierzamy do czegoś podobnego, tyle że liczba banknotów mniejsza… Niestety, nierzadko okazuje się, że w bankomacie nie ma już wystarczającej liczby banknotów, zaś przy wypłacaniu w nominałach 10000 Ar zabawa będzie jeszcze… dłuższa. I tak się niestety okazało, jeśli chodzi o bankomat MCB na lotnisku. Wyglądało na to, że zabrakło w nim banknotów 20 tys. Ar. Musieliśmy też, metodą prób i błędów ustalić, jaką maksymalną kwotę w ogóle da się wypłacić. Jednorazowo mogliśmy wypłacić najwyżej 400 tys. ariarów (właśnie w banknotach po 10 tys. ariarów). Na szczęście, czynność wypłacania można powtarzać. Na nieszczęście – trochę to trwa, a do bankomatu ustawia się kolejka chętnych. Wypłacaliśmy jednak do skutku… to znaczy chwili, w której w bankomacie zwyczajnie zabrakło banknotów. Przy takich ilościach „papieru”, nie jest to jakaś nadzwyczajna sytuacja. Udało nam się wypłacić 4,1 mln ariarów. Na dziś wiem, że było to mniej niż połowa tego, czego potrzebowaliśmy, ale na początek wystarczyło. Wykonaliśmy, razem z testowym wypłacaniem mniejszych sum (200, 300, wreszcie 400 tys., więcej nie przechodziło), 11 wypłat.

Do całej tej operacji warto się przygotować. Co mam na myśli? Takie 4,1 mln ariarów, w banknotach po 10 tys. Ar, to jest gruba forsa, dosłownie.
Załącznik:
mad04-6.jpg
mad04-6.jpg [ 481.59 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

Wyobraźcie sobie, że trzymacie w ręku 410 banknotów! Gdzieś to trzeba schować, do portfela się nie zmieści, do kieszeni w spodniach też nie. Najlepiej mieć jakąś konkretną saszetkę, czy nawet mini-torebkę.

A jakich kart bankowych używać do wypłacania? Efektywnie użyłem trzy rodzaje kart Mastercard, zatem rozliczanych w euro: Curve, pod które podpiętą mam kartę kredytową PEKAO S.A. i normalnie bez żadnej prowizji można wypłacać, a do tego mile (program Miles&More) się naliczają… Oczywiście zależnie od rodzaju posiadanej karty Curve, może się szybko pojawić narzut (ze strony Curve) ze względu na przekroczenie limitów wypłaty gotówki za granicą. Druga karta, Revolut, podobnie. Najbardziej komfortowo i przewidywalnie wypłacało mi się za pomocą karty wielowalutowej Alior Kantor. Oczywiście miałem na subkoncie zakupione euro. Polecam również, zanim zaczniemy używać takiej karty, wykonać telefon do Aliora z informacją, że w takim a takim państwie mamy plany wypłacać gotówkę, żeby nie wycięli jakiegoś numeru. Wszystkie inne karty „wielowalutowe”, czy inne fintechowe wynalazki, też zapewne bardzo dobrze się sprawdzą.

Konkluzja: na Madagaskarze wypłacamy gotówkę tylko z bankomatów MCB. Ponieważ ludzie mają różne karty w różnych krajach i bankach, nic nie stoi na przeszkodzie testować, czy inne bankomaty naliczą prowizję czy nie. Jeśli naliczą, to czytelnie o tym poinformują, zanim zdecydujemy się na transakcję. Na przykład, wspomniany blog [2] podaje, że dla karty debetowej WISE VISA, wydanej w UK, bankomat BNI Madagascar nie pobrał prowizji, ale miał też bardzo niski limit jednorazowej wypłaty, zaledwie 200 tys. ariarów. Nic jednak nie napisano na temat kursu wymiany. Bankomaty BNI (Banque nationale de l'industrie, banku założonego w 1919 roku!) często występują na terenie całego kraju, ale z naszymi kartami zdecydowanie się „nie dogadywały”, chciałby pobierać prowizję – jest to kwota rzędu 10 tys. Ar, więc awaryjnie można to zaakceptować. Sprawdzanie czy dany bankomat nie pobiera prowizji, może się też skończyć… źle. W mieście Morondava zauważyłem, że jest tyle bankomatów koło siebie i to przy głównej ulicy RN35, już niedaleko naszego hotelu, że warto spróbować. I tak, bankomat BOA (Bank Of Africa) połknął moją kartę Revolut. Stało się to po anulowaniu operacji, gdy zobaczyłem, że będzie naliczona prowizja. Karta była zwykła, plastikowa, a zatrzymanie karty miało wynikać z procedur bezpieczeństwa ze strony wydawcy karty. Krótko pisząc, Revolut „dał ciała” i jego nieprzeniknione algorytmy nakazały zatrzymanie mojej karty. Był wieczór, bank zamknięty, a my jechaliśmy do naszego hotelu. Czysto spekulacyjnie pisząc, można by próbować odzyskać kartę po otwarciu placówki, ale – jak to napisał „dział wsparcia” (czy może raczej „dział farsy”) Revoluta, nie mogą zagwarantować bezpieczeństwa karty i integralności moich finansów, od momentu pochłonięcia karty przez bankomat, do potencjalnej chwili jej odzyskania. Czyli – zamknij kartę i zaaplikuj o nową, chętnie ci przyślemy, za darmo! Ale łaskawcy!

Kolejna lekcja: jeśli jedziesz za granicę, zwłaszcza do takiego państwa jak Madagaskar, musisz mieć plan A, B, C i najlepiej jakiś plan D. Czyli kilka różnych kart, z których dwie, a najlepiej trzy, zapewnią ci komfortowe (bezprowizyjnie, po dobrym kursie) warunki wypłacania gotówki z bankomatów. BLIK od przyjaciela nie przejdzie! Co zrobisz z jedną kartą, jeśli zatrzyma ci ją któryś z bankomatów? Albo, co zrobisz jeśli w bankomacie zabraknie gotówki, albo „czasowo będzie niesprawny”? Gdyby taka sytuacja nam się przydarzyła z bankomatem MCB na lotnisku, pewnie jakąś kwotę wypłacilibyśmy choćby z bankomatu pobierającego haracz. Ale teraz, gdy już wiemy, że MCB to jest to, czego potrzebujemy, można poszukać innych bankomatów tego rodzaju w Antananrywie. Google Maps znajdują siedem lokalizacji! Zatem, są jakieś alternatywy, co nie oznacza, że akurat będzie się dało z nich łatwo skorzystać – trzeba do tych bankomatów podjechać. Faktycznie jednak tak się złożyło, że nasz ostatni hotel, Le Chalet des Roses, był bardzo blisko oddziału banku MCB.
Załącznik:
mad04-3.jpg
mad04-3.jpg [ 365.92 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

Bankomat znajduje się na zewnątrz (na zdjęciu, po lewej stronie), nie ma potrzeby wchodzenia do środka banku i niepokojenia ochroniarzy, którzy czujnie lustrują każdego wchodzącego, nakazując zdjęcie nakrycia głowy… Bankomat, gdy pierwszy raz chcieliśmy z niego skorzystać, „chwilowo nie działał”! Zabrakło w nim gotówki, ale ponieważ był w zasadzie obok banku, to gotówka była właśnie uzupełniana. Gdy wróciliśmy po spacerze po stolicy, wszystko już działało jak należy. Trzeba mieć na uwadze, że inni klienci też lubią te bankomaty i może nas spotkać sytuacja, że stoimy w kolejce nawet pół godziny! Trudno się dziwić, jeśli wielu klientów robi po kilka transakcji. Ponieważ to była końcówka naszego pobytu, więc wystarczyła jedna transakcja na 400 tys. ariarów. Bankomat wydał nam nowiutkie, pachnące 20-tki i 10-tki. Normalnie, banknoty madagaskarskie są takim stanie, że wolałbym ich nie mieć w rękach.

Poza stolicą jest tylko jedno miasto, Antsirabe (trzecie co do wielkości na Madagaskarze), w którym jest tylko jeden bankomat MCB. Co ciekawe, bank i bankomat znajdują się na ulicy Beniowskiego. Jak wygląda to miejsce, można znaleźć na Google Maps (hasło „MCB MADAGASCAR ATM”). Antsirabe jest miastem leżącym na trasie większości wycieczek i to dwa razy – raz gdy jedzie się do baobabów, a drugi raz, gdy się od nich wraca. Tu jednak trzeba być przygotowanym na niespodzianki, bez alternatywnego planu (nie ma innych bankomatów MCB). I tak się nam przytrafiło, podczas pierwszej wizyty, gdy przyjechaliśmy na trzeci nocleg, postanowiliśmy dokończyć dzieła wypłacania gotówki. Niestety, bankomat był w stanie „dysfunkcji”… wieczorem i tak samo rano. Ktoś może pomyśleć, że poczekamy na otwarcie placówki i coś z tym zrobią. O nie, nie, na Madagaskarze, o godzinie 8:30, kiedy to ten konkretnie oddział się otwiera, jest się już daleko w trasie… Tak, jeszcze się dowiecie, że podróżowanie na Madagaskarze odbywa się reżimie wojskowym. Pobudka 5:30-5:45, śniadanie 6:00, wyjazd 6:30. I tak dzień w dzień!

W naszym przypadku to, co udało się wypłacić na lotnisku, idealnie wręcz starczyło do momentu, gdy po raz drugi byliśmy w Antsirabe, mieliśmy tu ósmy nocleg. Bankomat działał, pozwalał też wypłacać 600 tys. ariarów, chyba z powodu niewielkiej liczby banknotów o nominale 20 tys. ariarów, bo dostawaliśmy mieszankę banknotów. Wypłaciliśmy 4,8 mln ariarów, zabezpieczając zapasy gotówki aż do powrotu na ostatni nocleg do stolicy.

Jeśli zbierzemy te asynchroniczne zapisy, to ustalimy, że łącznie podczas naszego pobytu na Madagaskarze wypłaciliśmy z bankomatów 9,3 mln ariarów, za około 7900 zł. W większości, w banknotach 10 tys. Ar. Praktycznie wszystko wydaliśmy, na pamiątkę zostawiliśmy sobie nowiutkie banknoty w łącznej kwocie 74,5 tys. Ar (około 63 zł).

Wróćmy jednak na ziemię… udało się wypłacić pierwszą transzę gotówki, ale nadal nie wyszliśmy z lotniska! A czas nieubłaganie płynął do przodu, nasz kierowca i żona Tsu zdecydowanie chcieli, abyśmy już wyruszyli dalej. Zatem wizja zakupienia karty SIM na lotnisku nie wchodziła w grę. Widać zresztą było, że kolejka do okienka, w którym sprzedawano karty, strasznie powoli postępowała do przodu. I tu kolejna praktyczna porada: nie ma sensu kupować karty SIM na lotnisku, chyba, że jakimś zrządzeniem losu nie będzie żadnej kolejki. Po prostu szkoda czasu! Bez internetu da się wytrzymać, a po drodze będą punkty sprzedaży, w których spokojnie można kupić i doładować karty do internetu. Przekonamy się wtedy, że jest to bardzo żmudna procedura, która nie bez przyczyny trwa długo…

Na Madagaskarze są trzej znaczący operatorzy: Telma, Airtel i Orange. Pełnią oni nie tylko funkcje telekomunikacyjne, ale każdy świadczy ważną usługę elektronicznej portmonetki, którą trzeba najpierw zasilić, a potem można doładowywać swoją kartę SIM.

Jadąc przez cały kraj, w najbardziej zapyziałej wiosce, będziemy widzieć budki z czerwonymi reklamami Airtel…
Załącznik:
mad04-1.jpg
mad04-1.jpg [ 344.64 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

…rzadziej Telma i jeszcze rzadziej, Orange. A czasem w jednej budce można doładować kartę każdego z tych operatorów.
Załącznik:
mad04-2.jpg
mad04-2.jpg [ 495.84 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

Jednak to Telma ma największe pokrycie i polecam kupić karty SIM tego operatora. Zaś World Cola, bardzo kiepski odpowiednik amerykańskiego napoju, stała się narodowym napojem gazowanym Madagaskaru.
Załącznik:
mad04-7.jpg
mad04-7.jpg [ 352.58 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

Nasze karty SIM zakupiliśmy dopiero trzeciego dnia, w drodze z Andasibe do Antsirabe. Przejeżdżając główną drogą przez Ambatolampy, zobaczyliśmy sklep Telma (możecie poszukać na Google Maps pod hasłem „Telma Shop Ambatolampy”). Zobaczyliśmy, a nawet usłyszeliśmy, ponieważ trwała właśnie huczna akcja promocyjna, przed sklepikiem wywieszono baloniki i wystawiono dudniące głośniki. W samym sklepiku i na zewnątrz kręciło się z osiem osób w koszulkach operatora, z czego większość to młodzi praktykanci, nie mający zielonego pojęcie o procedurach sprzedaży i obsługi klienta. Robili zatem takie zamieszanie marketingowe. Nie ma oczywiście żadnego powodu, żeby kupować kartę SIM akurat w tym miejscu, gdyż można w każdym innym. My zrobiliśmy to niejako po drodze i przy okazji. Natomiast warto wiedzieć, że procedura nabycia karty to bardzo biurokratyczna czynność. Musimy dać swój paszport, który zostaje skopiowany (sfotografowany), nasze dane z niego wprowadzone do systemu. To nie wszystko – wykonane zostaje aktualne zdjęcie portretowe osoby, na którą karta SIM ma być zarejestrowana. Ponieważ kupiłem dwie karty, dwa razy byłem fotografowany. Trwa to dość długo, pomimo, że „moją sprawą” zajmowały się ze trzy osoby na raz, czyli chyba wszystkie, które wiedziały jak to się robi. Nic dziwnego, że na lotnisku kolejka do punktu Telma wydawał się nie posuwać do przodu ani trochę i dobrze, że w niej nie zdecydowaliśmy się wtedy czekać! Po spełnieniu biurokratycznych wymogów, otrzymałem żółtą kartkę z kontraktem (dla każdej karty SIM osobno) – warto ją zachować, bo jest na niej numer telefonu, konieczny, żeby kartę doładować. Sama karta SIM kosztowała 1000 Ar (0,84 zł). Personel sklepu podmienił zakupione karty w naszych telefonach.

Ktoś również uczynnie wypisał mi z tyłu kartki różne kody – warianty zasilenia.
Załącznik:
kartyTelma.png
kartyTelma.png [ 538.69 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

W zasadzie znajomość kodów doładowujących do niczego nie jest potrzebna, bo można ich użyć tylko jeśli założy się portmonetkę MVola (mobile money). Próbowałem później tak zrobić, portmonetkę nawet założyłem, ale… poddałem się przy kolejnym kroku. Aby portmonetkę zasilić, musiałbym iść do dowolnego punktu Telma… z gotówką w garści. Wybrałem plan doładowania (obie karty tak samo), na początek 2,5 GB z ważnością karty 1 miesiąc, za 15000 Ar (około 12,6 zł). Pan w okienku wstukiwał różne kody, po chwili otrzymałem SMS z informacją o doładowaniu konta. Dokładnie tak samo można zrobić w każdej przydrożnej budce Telma. Saldo można również doładować za pomocą kart-zdrapek (żółte, przykładowe zdjęcie na [3]), które sprzedawane są w bardzo wielu miejscach.

Czy 2,5 GB danych (pamiętajmy, że liczona jest suma: transfer wychodzący i przychodzący) wystarczy? Wydaje się, że tak, zwłaszcza, że przez większą część czasu naszego podróżowania, zasięg był taki sobie, transfer słaby. Jednak zdarzały się też miejsca, gdzie internet dostawał „kopa”, zapewne gdzieś w pobliżu przekaźników. Wszystko zależy też od celów używania internetu, wysyłanie zdjęć, a tym bardziej filmików, potrafi szybko skonsumować dostępny limit. I na to rzeczywiście się zanosiło, zwłaszcza, że limit mojego telefonu był drenowany przez jeszcze dwa inne telefony … W miejscowości Belo Tsiribihina (tak, tej samej, w której spotkaliśmy grupę Polaków i Tsu), dosłownie przecznicę dalej od restauracji „Mad Zebu”, w kolejnym całkiem dobrze wyglądającym punkcie – sklepiku Telma, doładowałem (przy asyście naszego kierowcy) moją kartę pakietem na 15 GB (za 75000 Ar, czyli 63 zł), a drugą tak samo jak poprzednio. I to powinno już zdecydowanie starczyć do końca… gdyby nie pewien incydent. W hotelu koło parku Ranomafana podłączyłem laptop do hotspota komórki, transfer w tamtym miejscu był wyjątkowo dobry. Tak dobry, że… Windowsy postanowiły zrobić sobie aktualizację. I pobrały jakieś 8 GB danych… zorientowałem się, gdy nauczyłem się jakim kodem sprawdzić pozostały limit danych. W efekcie, raz jeszcze, na sam koniec, w ostatniej miejscowości Ifaty, spacerując główną ulicą wsi, sam już poradziłem sobie w budce, pokazując palcem kod na kartce, że chcę 2,5 GB doładowania. Płacąc, a jakże, gotówką.

Jaki morał „z tej opowieści”? Ano taki, że nie ma co oszczędzać, polecam kupić kartę SIM i doładować ją od razu na 15 GB danych (i miesiąc ważności). Jeśli nie będziecie robić update’ów systemu operacyjnego na komputerze, jeśli nie będzie oglądany Youtube (co czasem może się udawać, ale raczej nie w drodze), powinno wystarczyć.

Dostępny limit danych oraz ważność konta sprawdzamy kodem skróconym [3]. Po kolei (jak na zrzutach ekranu, od lewej do prawej), wpisujemy #359#. Dalej wpisujemy 1. Ponieważ moją kartę doładowałem dwoma rodzajami doładowań, widnieją dwie odrębne pozycje. Doładowanie w ramach takiego samego kodu (np. drugi raz 15000) powiększa saldo tej pozycji. Zatem, choć to trochę dziwne, żeby sprawdzić ile nam zostało, trzeba osobno sprawdzić obie pozycje, czyli 1 i 2. Po wybraniu każdej z nich zobaczymy, ile mamy danych oraz jak długo są ważne. Powiedzmy, że wpiszę teraz 1. Jak widać, to nie koniec, jeszcze raz wpisuję 1 (kod 00 to powrót do poprzedniego menu). W ramach tego planu zostało 301,7 MB z ważnością do 22/09/2024.
Załącznik:
kodyTelma.png
kodyTelma.png [ 71.5 KiB | Obejrzany 12192 razy ]

Jeśli chcemy wykonać połączenia głosowe, to również należy kartę doładować odpowiednim kodem, np. na określoną liczbę minut takich połączeń.

Czas wyruszyć w drogę! A w każdym razie, w kierunku auta, gdzieś na parkingu przed terminalem, w którym to aucie zapłacimy resztę płatności żonie Tsu, przekażemy jej ten plecak zakupiony na życzenie jej męża, podpiszemy oficjalną umowę, wydrukowaną na jakieś domowej drukareczce… Czy mogą nas spotkać jakieś niespodzianki? O, tak! Na Madagaskarze, w bardzo wielu miejscach, przede wszystkim takich, w których turyści przenoszą swój dobytek – czyli lotnisko, taksówki, hotele – czają się tabuny „pomocników”, którzy koniecznie chcą cię wyręczyć w niesieniu twojego bagażu. Chcą po prostu zarobić, cokolwiek, za tę drobną przysługę. Na niektórych blogach możemy przeczytać, że warto dać takim ludziom 500-1000 Ar, dla nas to są grosze, a dla nich może „być albo nie być”. Każdą taką sytuację warto rozsądnie rozeznać, z wyczuciem, wliczając – jeśli oczywiście chcemy – tego typu koszty do kategorii „napiwki”. Z bagażem jest jednak sprawa taka, że z różnych powodów może nie chcielibyśmy przekazywać go w cudze ręce. Ot, choćby z poczucia bezpieczeństwa. Tuż obok auta nastąpiło zamieszanie. Nagle przy wkładaniu bagaży zaczęło nam pomagać dwóch ochotników. Moja żona była przekonana, że to „kierowca i koledzy”… Sytuacja całkowicie absurdalna, bo jedyna czynność, jaką „pomocnicy” wykonali, było włożenie dwóch plecaków do bagażnika. Pomyślałem sobie, ok – dorwaliście się, niech wam będzie. Nie miałem wtedy jeszcze banknotów o drobnych nominałach. A niech tam! Niech mają swój dzień – dałem jednemu z nich 10 tys. Drugi też chciał, ale to już była przesada. Jaki z tego morał? Trzeba być przygotowanym, to znaczy wiedzieć, że tak to wygląda. Nie musimy skorzystać z niczyjej usługi. We wszystkich kolejnych miejscach, stanowczo braliśmy swoje bagaże i samodzielnie przenosili, czy to do hotelu, czy z powrotem do auta. W niektórych hotelach, jak choćby wspomniany wcześniej Le Chalet des Roses, tacy „pomocnicy” noszą plakietki. Wolno im czekać na okazję u wejścia do hotelu.

Na FB jest grupa „Madagascar Expat Lifestyle”, na której znalazłem wpis o liczbie pasażerów obsłużonych przez lotnisko TNR w ubiegłym roku: „More than a million passengers transported to Madagascar in 2023”. A pierwszy komentarz brzmiał: „And more than a million people scammed by the fake employees trying to grab their luggage and then expecting compensation”, skomentowany z kolei: „Your choice in fact...”. Ważne, żebyśmy mieli wybór 8-)

Po zapakowaniu bagaży usiedliśmy w środku, żona Tsu na miejscu kierowcy, wyjęła kontrakt, ja odliczyłem należne 2660 euro (po odliczeniu kosztu zakupionego za 40 euro plecaka). Złożyliśmy podpisy, życząc dobrej drogi… Nasz pierwszy kierowca, Fely, zajął wreszcie swoje miejsce. Zbliżała się 15:30, od naszego lądowania minęły ponad dwie godziny… ruszamy. Przed nami droga do hotelu Feon’ny Ala, koło Andasibe. To tylko 150 km. Jednak już tego wieczoru przekonamy się, że czas oraz odległości pokonywane na Madagaskarze, liczą się zupełnie inaczej…

[1] Blog ze zdjęciem terminala MCB na lotnisku: https://mindofahitchhiker.com/arriving- ... mauritius/
[2] Raz jeszcze, bankomat MCB na lotnisku TNR: https://www.nomadicbackpacker.com/free- ... ascar.html
[3] Opis kodów skróconych operatora Telma https://www.madacamp.com/Telma


Ostatnio edytowany przez man4business, 29 Wrz 2024 05:28, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
17 ludzi lubi ten post.
5 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#9 PostWysłany: 21 Wrz 2024 14:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Sty 2012
Posty: 5332
platynowy
@man4business Napisze tak: niejednokrotnie irytowales roznymi wpisami na forum, ale(*).... ta relacja zrobiles weekend pewnie nie tylko mi, chapeau bas
(*) "but" - wg pewnej teorii anglosaskiej, wszystko przed "but" w zdaniu sie nie liczy... :-)
PS. A jesli ta fotka nie znajdzie sie w kalendarzu F4F na 2025, to sie bardzo zdziwie. :idea: No chyba, ze masz jeszcze lepsze w zanadrzu... ?

Załączniki:
mad01-6 (1).jpg
mad01-6 (1).jpg [ 38.2 KiB | Obejrzany 12132 razy ]
_________________
navigare necesse est
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
sko1czek uważa post za pomocny.
 
      
#10 PostWysłany: 22 Wrz 2024 23:41 

Rejestracja: 15 Lut 2016
Posty: 540
Loty: 138
Kilometry: 169 320
niebieski
Jeszcze w zasadzie nie wyjechałeś z lotniska, a to już jest najlepsza relacja września ;-)
Góra
 Profil Relacje PM off
man4business lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 25 Wrz 2024 03:32 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #5

Jadąc ze stołecznego lotniska, mogliśmy podziwiać targowy koloryt miasta, który tak wiele razy będzie się powtarzał na naszej drodze. Stragany ułożone wzdłuż ulic zdawały się nie mieć końca – uliczna wersja supermarketu. Praktycznie wszędzie, gdzie mieszka trochę więcej ludzi, ulica staje się miejscem handlu i miejscem spożywania posiłków.

Północna część Tany, RN2, dzielnica Ankadindramamy.
Załącznik:
mad05corr-10.jpg
mad05corr-10.jpg [ 454.88 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Wszelkie pojazdy kołowe były załadowane mieszaniną ludzi, towarów i zwierząt. Z kabiny mijanej ciężarówki wystawali ludzie, którzy z trudem się tam mieścili, a na pace siedzieli kolejni – niczym w „Podróży za jeden uśmiech”. Towary na wózkach – ciągniętych przez ludzi. Bez obuwia.
Załącznik:
mad05bbb-1.jpg
mad05bbb-1.jpg [ 596.65 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Stojących w korku, do zakupów namawiali lawirujący między autami uliczni sprzedawcy. Okulary przeciwsłoneczne? Całkiem sensowne, słońce raziło dosyć mocno. Ale sekator? Albo boule (choć to drugie może nie dziwi – sportowcy z Madagaskaru świetnie radzą sobie w pétanque, niedawno pokonali Francję)… I setki innych rzeczy, mniej lub bardziej dziwnych. W sumie tak jest na całym świecie, na ulicach Rio i Kapsztadu, handel wygląda bardzo podobnie.

Gdzieś w dzielnicy Alarobia, Antananarywa.
Załącznik:
mad05bbb-2.jpg
mad05bbb-2.jpg [ 557.63 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Innym, powszechnym sposobem transportu towarów jest… własna głowa. Nieraz trzymane na niej są bardzo nieforemne, ciężkie rzeczy, które trzeba nieść przez wiele kilometrów.

W drodze do miasta Marovohitra, drogą RN2.
Załącznik:
mad05bbb-4.jpg
mad05bbb-4.jpg [ 670.38 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Przy drodze RN2 do Ambanitsena.
Załącznik:
mad05corr-7.jpg
mad05corr-7.jpg [ 647.96 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Po drodze minęliśmy również jedno z miejsc, w którym zbierają się osobowe busy - taksówki (taxi be). Według danych Ministerstwa Transportu, każdego dnia około 2 miliony osób podróżuje między centrum miasta a odległymi regionami Antananarywy. Spośród 4,5 miliona codziennych podróży w stolicy, ponad 1 milion odbywa się właśnie taksówkami (taxi be). Prawie 2700 taksówek porusza się każdego dnia po centrum stolicy.

Do busika wsiada się z tyłu, drzwi kontroluje kasjer, pobierający opłatę w gotówce. Często też jedzie on przy otwartych drzwiach, kontrolując, czy nie ma chętnych do jazdy.
Załącznik:
mad05corr-3.jpg
mad05corr-3.jpg [ 389.93 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Jednym z charakterystycznych widoków na Madagaskarze jest… pranie. Suszące się ubrania rozwieszone są wszędzie, mało kiedy na sznurkach. Najczęściej na skałach koło rzeki, na trawie i krzewach, a nawet wprost na ziemi.

Na zdjęciu – Lalana Tsarasaotra-Ivato, droga z lotniska na południe.
Załącznik:
mad05corr-5.jpg
mad05corr-5.jpg [ 627.74 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Pranie jest jednym z zajęć malgaskich kobiet, które spotykają się całymi grupami, aby uczestniczyć w tej czynności. Jest też jednym ze sposobów zarobkowania [1]. „Gdy robimy pranie przy domu, siadamy na małym stołku lub na ziemi. (…) Płacimy za wodę, której używamy nawet nad rzeką. Brudną odzież przenosimy w miskach na głowie. Kiedy dochodzimy do brzegu, wrzucamy pranie do wody, by się namoczyło. Następnie przykucamy obok dużego płaskiego kamienia, mydlimy rzeczy i energicznie szczotkujemy. Prąd wody wypłukuje mydło. Mokre rozkładamy na trawie do wysuszenia. W tym czasie kąpiemy się, myjemy głowę i czyścimy paznokcie.” [2].

Pranie w rzece Tsiribihina, niedaleko Belo-Tsiribihina.
Załącznik:
mad05corrr-10.jpg
mad05corrr-10.jpg [ 547.64 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Kiedy wreszcie przebiliśmy się przez stołeczne korki, utknęliśmy w kolejnym. Ten spowodowany był „zjawiskiem”, którego nigdzie indziej już nie widzieliśmy – prawdziwym remontem drogi. Oto w pocie czoła, niemała ekipa robotników, z pomocą profesjonalnego sprzętu, kładła asfalt na wylocie „drogi narodowej” RN2 w kierunku wschodnim.

Remont drogi RN2 pomiędzy Ambatolampikely, a Ambanitsena.
Załącznik:
mad05corr-2.jpg
mad05corr-2.jpg [ 560.6 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Daliśmy znać kierowcy, że dobrze by było kupić gdzieś po drodze zgrzewkę wody. I taki był cel naszego pierwszego postoju. Koło sklepowego straganu zabawiała się grupka dzieci. Jedna z pań uwijających się przy towarze, rzuciła w ich stronę, że tu są vazaha, którzy mówią po angielsku. Dzieci natychmiast zgrupowały się, uśmiechnięte, nieśmiało wołając „good morning”. Wprawdzie było już późne popołudnie, ale jak na dobry początek – może być! Dzieci na Madagaskarze w zasadzie nie mają nic przeciwko robieniu im zdjęć, chętnie pozują. Niektóre też robiły nam „zdjęcia”, za pomocą „aparatu” narysowanego na tekturce.

Dzieci przy sklepiku, gdzieś przy drodze RN2, prawdopodobnie w Sambaina.
Załącznik:
mad05ddd-1.jpg
mad05ddd-1.jpg [ 410.03 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Dzieci na Madagaskarze są wszędzie. Czasem odnosi się wrażenie, że widać tylko dzieci i żadnych starszych. Od najmłodszych lat same muszą sobie organizować czas. Nie mają zabawek, więc zabawką jest wszystko, co tylko znajdzie się pod ręką. Starsze rodzeństwo zajmuje się młodszym.

Przy drodze RN2 przed Manjakandriana.
Załącznik:
mad05corr-9.jpg
mad05corr-9.jpg [ 525.14 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Wróćmy do tematu zakupu wody. Dobrze jest kupować wodę na zapas, w miejscach, w których jej cena jest niewygórowana. Najsensowniej kupić zgrzewkę 6 butelek po 2L, która powinna kosztować około 20-21 tys. Ar (17-18 zł, czyli 1,4 zł / litr). Im bardziej odludne miejsca, tym woda może być droższa, a przecież skoro jedzie z nami w bagażniku, to nie ma co się zastanawiać i potem przepłacać. Warto mieć na uwadze fakt, że w niektórych hotelach lepiej jest używać taką butelkowaną wodę również do płukania ust np. po myciu zębów. Taką radę dostaliśmy już a propos pierwszego miejsca noclegowego, czyli hotelu Feon’ny Ala koło Andasibe.

Obok drogi RN2 zauważyliśmy tory kolejowe – łączące stolicę ze wschodnią częścią kraju. Na zdjęciu – kilka kilometrów za miejscowością Manjakandriana, linia Tananarive Côte Est. Tory kolejowe ciągną się od Antsirabe do stolicy i ze stolicy, przez Moramangę, do Toamasiny (na wybrzeżu) lub do Ambatondrazaki, na północy [3].
Załącznik:
mad05corr-1.jpg
mad05corr-1.jpg [ 725.65 KiB | Obejrzany 11641 razy ]

Najbardziej wiarygodną informacją na temat wykonywanych kursów pasażerskich można znaleźć na stronie głównego operatora kolejowego, Madarail [4]. Z Antananarywy nie ma pociągu. W ruchu pasażerskim kursują dwa pociągi tygodniowo, ale z Moramangi do Ambila Lemaitso na wybrzeżu. Odcinek, na drogowej mapie wynoszący 155 km, pokonywany jest przez pociąg w… 9 godzin! Miłośnikom kolei polecam profil FB Madarail, gdzie można przeczytać o wysiłkach podejmowanych w kierunku uruchomienia połączeń kolejowych [5].

Drugi, rozłączny fragment kolei, o długości 163 km, znajduje się pomiędzy Fianarantsoa i portowm miastem Manakara. Linia Fianarantsoa Côte Est (FCE) [6], zbudowana w czasach kolonialnych przed II wojną światową, doświadczyła nie tylko erozji z powodu upływu czasu, ale również niszczycielskiego działania cyklonów. W styczniu 2024 miało miejsce wykolejenie się pociągu, które pociągnęło za sobą kilka ofiar śmiertelnych [7]. Kolej na Madagaskarze cierpi z powodu bardzo złego stanu infrastruktury, starych torów, starych mostów kolejowych, ale również zwykłego szabrownictwa – np. kradzieży śrub mocujących. Jeszcze rok temu pociągi ze stolicy docierały dalej na północ, do Toamasiny. Jakiekolwiek inne połączenia to wyłącznie przewozy towarowe. W odcinku „Tutaj miała być POLSKA KOLONIA” na kanale YT „Planeta Abstrakcja” możecie przekonać się, jak niełatwo jest znaleźć funkcjonujące osobowe połączenie kolejowe (część #3 [13]). Dialog na dworcu w Antananarywie (rok 2023): „Pociągów już nie ma od dawna. Od jak dawna? Od 4 lat”.

„Złota godzina” ubrała krajobraz w ciepły koloryt, zachęcając do prób uchwycenia tego na zdjęciach. Robienie zdjęć z samochodu, który dość często hamuje przed kolejnymi dziurami, czy wręcz wyrwami w drodze, jest nie lada wyzwaniem. Trudno jest też zrobić dobre zdjęcie przez szybę. Nie zatrzymujemy się, co najwyżej trochę zwalniamy, zatem na kadrowanie i dobre ujęcie nie ma czasu. Trzeba wyrobić sobie jakiś sposób na to, żeby choć niektóre zdjęcia były akceptowalne. No i trzeba mieć spory refleks.

Około 2 km za Manjakandriana, widok z drogi RN2.
Załącznik:
mad05bbb-8.jpg
mad05bbb-8.jpg [ 561.13 KiB | Obejrzany 11640 razy ]

Pstrykanie zdjęć z auta ma pewne zalety, bo można, siejąc serią niczym z kałasznikowa, strzelić fotkę nie tylko krajobrazom, wiejskim chatkom, ale również ludziom. Wielu takich zdjęć nie wykonałbym, gdybym miał się zatrzymać i zrobić „sesję fotograficzną” mijanym ludziom. Była to trochę „kradzież wizerunku po drodze” przez ciekawskiego vazaha, bez pytania o zgodę. Ustawiając na aparacie bardzo krótki czas, dało się, mimo trzęsącego się auta, zarejestrować nieporuszony kadr. Jednak coś za coś, nierzadko aparat musiał ekstremalnie podbić czułość, a tym samym dając grube ziarno i psując szczegółowość detali.

Po zmierzchu dość szybko zrobiło się ciemno. Pomimo tego, nasz kierowca ani myślał włączać światła drogowe, ale wcale nie był w tym odosobniony. Ciężarówka, wlecząca się przed nami, nie miała zupełnie żadnych świateł, poza malutką, zwisającą z tyłu niebieską żaróweczką. Kierowca włączył światła dopiero gdy zrobiło się naprawdę ciemno. Czyżby oszczędzał w ten sposób na paliwie?

Kierowca ciężarówki przed nami też zdecydował się włączyć światła… z tyłu została tylko ta niebieska lampka.
Załącznik:
mad05corr-11.jpg
mad05corr-11.jpg [ 213.67 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Ruch ze stolicy w kierunku Andasibe był całkiem intensywny, jechaliśmy w potoku pojazdów. I tu mieliśmy okazję zacząć obserwować kolejne „zjawisko”, tak częste na drogach Madagaskaru. Co chwilę mijaliśmy ciężarówkę, która uległa jakiejś awarii. Nie była to awaria typu „przebita opona”, tylko zwykle coś poważnego. Kierowca leżący pod ciężarówką, w całkowitych ciemnościach, świecąc latareczką. Jeśli nie uda się usunąć awarii własnymi sposobami, czyli „częściami”, które się ma ze sobą, trzeba wezwać „serwis”. Części zamienne, jeśli ich akurat nie ma w okolicy, potrafią dotrzeć nawet po trzech dniach. Wtedy kierowca i jego pasażerowie przymusowo biwakują przy swoim pojeździe… Czasem awarie wyglądały na jeszcze poważniejsze – widzieliśmy ciężarówki ze zdemontowanym silnikiem! Przez całą naszą podróż widzieliśmy kilkadziesiąt zepsutych pojazdów. Wszelkie pojazdy poruszające się po Madagaskarze, to obiekty wysłużone, takie, które za granicą poszłyby na złom. Do tego eksploatowane są do granic wytrzymałości, przeciążone, na drogach, które mocno testują zawieszenie. W niektórych wsiach dało się zauważyć warsztaty – które nazwalibyśmy raczej skupem złomu albo punktem odbioru zużytych opon. Nic bardziej mylnego. Każdy kawałek metalu, części, całkiem łysa opona – to materiał, który może się przydać, można poddać wulkanizacji. Nasz drugi kierowca miał imponujący bieżnik na oponach swojego Jeepa. Widzieliśmy zatem wiele zepsutych ciężarówek, wiele pojazdów załadowanych ludźmi i towarami „pod korek”, ale na szczęście, nie byliśmy świadkami ani jednego wypadku drogowego. Być może rzeczywiście niskie prędkości, do których zmuszeni są wszyscy użytkownicy dróg, wpływają też na bezpieczeństwo jazdy, nawet pojazdami w złym stanie technicznym…

W całkowitych ciemnościach wjechaliśmy w obszar oświecony światłami pojazdów, sklepikowych witryn, a czasem nawet ulicznych latarni. Przejeżdżaliśmy właśnie przez Moramangę, miasto wcześniej wspomniane jako węzeł kolejowy, ale również drogowy – na skrzyżowaniu RN2 i początku drogi RN44.
Załącznik:
mad05bbb-9.jpg
mad05bbb-9.jpg [ 486.04 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Moramanga jest stolicą plemienia Bezanozano, które trudniło się handlem niewolników w XVIII wieku. To w tym mieście, w 1947 roku wybuchło powstanie przeciwko francuskim kolonizatorom, brutalnie stłumione w ciągu dwóch lat, liczba ofiar szacowana jest od 11 do 100 tys., Francuzi w znacznym stopniu wytępili elitę kraju i przywódców buntu.

W Moramandze nowością dla nas były widoki, później spowszedniałe – rowerowe riksze, na Madagaskarze nazywane „pousse-pousse”, z języka francuskiego, co oznacza „pchać-pchać”. Tradycyjnie były ciągnięte przez ludzi i tak jest nadal w wielu miejscach, ale obecnie są często przekształcone na wersje rowerowe, a nawet motorowerowe. Każda riksza posiada swoją rejestrację! Oczywiście, służy do wszystkiego – przewozu ludzi i ich aktualnego bagażu. Wliczając w to żywy inwentarz. Jak na zdjęciu, żywe kury, w przyczepionym z tyłu koszyku, jak i kabinie pasażerów.
Załącznik:
mad05_kury.jpg
mad05_kury.jpg [ 220.52 KiB | Obejrzany 11650 razy ]

Do naszego hotelu zostało zaledwie 26 km, co w praktyce, z powodu złego stanu dróg i ciemności, oznaczało prawie godzinę jazdy. Na miejsce dotarliśmy po 19:30. Cztery godziny jazdy. W ten sposób już pierwszego dnia przekonaliśmy się, że przemieszczanie się na Madagaskarze ma zupełnie inny wymiar czasowy. Dodatkowo, wschód słońca po 6-tej rano, a zachód słońca już niewiele po 17:30 (w sierpniu), definiują ramy czasowe podróżowania. Na szczęście kolejny dzień będzie trochę inny, bo w Andasibe spędzimy dwie noce.

[1] Blog „Szpilki w plecaku”: Malgaskie pranie https://szpilkiwplecaku.pl/widokowka-malgaskie-pranie/
[2] Codzienność dzieci z Madagaskaru https://misjesalezjanie.pl/codziennosc- ... -s-dory-2/
[3] System kolejowy na Madagaskarze: https://en.wikipedia.org/wiki/Rail_tran ... Madagascar
[4] Madarail, operator kolejowy http://www.madarail.mg/
[5] Strona FB Madarail https://www.facebook.com/madarail_reseau_nord/
[6] Fianarantsoa-Côte Est https://en.wikipedia.org/wiki/Fianarant ... st_railway
[7] Opis katastrofy kolejowej https://www.linfo.re/ocean-indien/madag ... un-train-a
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#12 PostWysłany: 29 Wrz 2024 05:13 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #6

Hotel Feon’ny Ala [1] (dosłowne znaczenie nazwy hotelu to „głos lasu”), jest położony na skraju gęstego lasu, na granicy Parku Narodowego Analamazaotra [2], nazywanego też specjalną strefą lub rezerwatem. Od jego zachodniej strony biegnie droga na północ, do Andasibe. Po jej wschodniej stronie znajduje się z kolei stacja leśna [3], w której prowadzi się przywracanie zalesienia.
Załącznik:
mad06-1.jpg
mad06-1.jpg [ 660.3 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Tak wygląda teren hotelu na mapie. Warto wyjść przed bramę, gdzie są stanowiska z pamiątkami, pokręcić się trochę po najbliższej okolicy.
Załącznik:
mapa_feonny.png
mapa_feonny.png [ 229.47 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Po sprawnym zameldowaniu się na recepcji, zaproponowano nam od razu złożenie zamówienia na kolację. W restauracji, która działa przez cały dzień, można zamówić różne lokalnie przygotowane dania. Za dnia siedząc przyjemnie na tarasie, z widokiem na jeziorko, a wieczorem, na sali w środku, siedząc w półmroku słabych żarówek. Przenieśliśmy bagaże do naszego bungalowu i wróciliśmy od razu na posiłek. Serwowane jedzenie nie wyróżnia się szczególnie pozytywnie, w porównaniu do innych miejsc jest po prostu ok. Natomiast obsługa jest sprawna.

Po kolacji – czas na sen! Nasz bungalow składał się z dużego łóżka na dole, oraz dwóch osobnych na antresoli. Plus łazienka z WC. Tak wygląda to podwójne łóżko na dole, przed rozwinięciem moskitiery.
Załącznik:
mad05bbb-10.jpg
mad05bbb-10.jpg [ 467.14 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

A tak wygląda antresola. Łazienka znajduje się natomiast po lewej stronie tuż obok wyjścia.
Załącznik:
mad05aaa-5.jpg
mad05aaa-5.jpg [ 476.38 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Domek jest w podstawowym standardzie, o cienkich ścianach, co może być problemem podczas zimnych nocy. Słychać też rozmowy z sąsiednich bungalowów. Zdarzają się wyłączenia prądu. Niemniej, cena jest bardzo korzystna – za jedną noc policzono 120 tys. Ar (około 100 zł), choć w mailu z rezerwacji widniała cena 150 tys. Ar.

Jest jeszcze to… odkryliśmy po powrocie z kolacji. Cóż to dostało się do otwartego opakowania z plastikowymi sztućcami, pieprzem i solą, zabranego z samolotu?! Opakowanie leżało na stoliku obok łóżka…
Załącznik:
mad07-1.jpg
mad07-1.jpg [ 457.6 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

No cóż, ogromny karaluch nie jest gatunkiem endemicznym. Fakt znalezienia go w naszym bungalowie wprowadził pewien element zaniepokojenia, czy aby nie zaczniemy od tej pory wędrować w takim towarzystwie. Na „pocieszenie” dodam, że identyczny egzemplarz biegał i został przeze mnie rozdeptany, również w eleganckim apartamencie hotelu La Bella Donna w Ifaty. Trzeba mieć na uwadze, że z takich podróży można przywieźć robactwo typu pluskwy czy karaluchy, dobrze więc po powrocie do domu bagaż zostawić w izolowanym miejscu, choćby na balkonie, zanim się go rozpakuje i wniesie do mieszkania.

Wracam do przyjemniejszych tematów. Na werandzie domku można było słuchać odgłosów puszczy, które wieczorną porą, z godziny na godzinę, zmieniają się. A za dnia – przyjemny widok na gęsty las…
Załącznik:
mad06-2.jpg
mad06-2.jpg [ 739.22 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Jak nigdzie indziej, siedząc na tarasie domku, można wsłuchiwać się w zawodzenia lemurów indri, a nawet obserwować lemury płowe, zwane też brązowymi [4], harcujące tuż obok, w poszukiwaniu resztek jedzenia. Udało nam się je zobaczyć po południu, już po wizycie w parku. Najpierw usłyszeliśmy szmer w krzakach, a potem same wyszły – baraszkowały tuż poniżej domków, przemieszczając się w naszą stronę. Przez chwilę ukryte w gałęziach…
Załącznik:
mad05aaa-129.jpg
mad05aaa-129.jpg [ 452.18 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

…ale za chwilę zeskoczyły tuż pod balkon, gdzie wypatrzyły wyrzucony przez kogoś ogryzek jabłka.
Załącznik:
mad05aaa-130.jpg
mad05aaa-130.jpg [ 589.5 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Kolejnego dnia czekał nas bogaty program. Nie musieliśmy zrywać się na śniadanie wczesnym rankiem, wystarczyła 7. rano. Śniadanie, w kilku odmianach, niemal wszędzie na Madagaskarze wygląda tak samo. Bagietki są dość suche i bardzo się kruszą. Mimo kolonialnej pozostałości, bagietki madagaskarskie mają się nijak do tych z francuskiej boulangerie. Trochę masła, jajka w dowolnej postaci – czy to omletu, jajecznicy, czy jajka sadzonego. Trochę dżemu… Czasem pojawiają się jakieś lokalne owoce, banan, mango. Czasem, raczej rzadko, kiełbaska. No i malgaska kawa, przynoszona w małych metalowych dzbaneczkach. Z mlekiem do kawy bywa różnie i raczej warto z niego zrezygnować. Typowa cena za śniadanie, w wersji bardzo podstawowej od 16 tys. Ar (14 zł), przez „Continental” za 20 tys. Ar, po „American”, z jakąś kiełbaską właśnie, za 24 tys. Ar (20 zł).

O godzinie 8. wyruszyliśmy z naszym kierowcą do pobliskiego wejścia do Parku Narodowego Analamazaotra. Niemałą konfuzję wprowadzają opisy, które obszar tego rezerwatu traktują łącznie jako część Parku Narodowego Andasibe-Mantadia [5], który jednak znajduje się dużo bardziej na północy i jest oddzielnym terytorium. Żeby wyjaśnić sprawę klarownie, warto popatrzeć na mapę. Na południu widzimy Réserve Spéciale Analamazoatra, a na północy, dużo większy obszarowo Parc National de Mantadia. Obszar, w którym my poruszaliśmy się, to południowe krańce rezerwatu, a następnie – południowe krańce parku Mantadia, ale o tym będzie w kolejnej relacji.
Załącznik:
mapa_parkow.png
mapa_parkow.png [ 118.29 KiB | Obejrzany 9764 razy ]

Wszyscy zaczynają zwiedzanie rezerwatu o podobnej porze, stąd na placu przed wejściem panuje chaos, kręcą się różne grupy, w gotowości czekają przewodnicy.

Budynek – wejście na teren parku, wraz z kasami biletowymi.
Załącznik:
mad05aaa-56.jpg
mad05aaa-56.jpg [ 586.92 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Nasz kierowca poszedł załatwić bilety i przewodnika – na nasze zwiedzanie podczas dnia, jak i później tzw. nocnej wizyty. W tym czasie mogliśmy obejrzeć niewielką wystawę z podstawowymi informacjami o parku oraz, rzecz jasna, lemurach. Wstęp do każdego parku na Madagaskarze jest obowiązkowo z przewodnikiem. Ma to swoje zalety, ale sprawia też, że ceny nie należą do niskich. Przy kasie biletowej można było zobaczyć zdjęcia i krótkie opisy pracujących w parku przewodników, jest ich aż 56, wielu mówi w którymś z języków obcych.

Warto zapoznać się z informacjami na temat rezerwatu [2], który został powołany do życia jako specjalna strefa 54 lata temu, a w roku 2015 przekształcono go w park narodowy, dodając do niego leśną stację [3]. Powierzchnia parku wynosi 26,53 km², zaś powierzchnia przyległej stacji leśnej to 7,1 km². Park Analamazaotra odwiedziło w roku 2022 ponad 16 tys. turystów, w roku 2023 było ich więcej [6], ale kompletne dane nie są dostępne.

Ze względu na bardzo podobny ekosystem, warto też poczytać na temat położonego na północy parku Mantadia [5], którego powierzchnia wynosi 154 km². Liczba turystów odwiedzających obecnie ten park prawdopodobnie zbliżona jest do wartości sprzed Covidu. W roku 2018 było ich około 33,7 tys. [7]. Porównajmy to z liczbą turystów, którzy w zeszłym (2023) roku odwiedzili Tatrzański Park Narodowy – 4 mln 510 tys.! W obu parkach występuje jedenaście gatunków lemurów, ale za dnia możliwe jest zobaczenie czterech. Symbolem parku jest indris krótkoogonowy [8], który w języku malgaskim nazywany jest babakoto. Wczesnym rankiem, ale również do południa, w parku na pewno usłyszymy charakterystyczne wokalizy – nawoływania indri.
Załącznik:
mad05aaa-37.jpg
mad05aaa-37.jpg [ 555.9 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Do rodziny indrysowanych należą trzy rodzaje, różniące się wielkością: małe avahi, średnie sifaki i największe indri indri, czyli indrysy krótkoogonowe. Taki indrys siedział spokojnie na gałęzi, obracając się to w lewo, to w prawo, dając się całkiem dobrze sfotografować. Trochę przypomina misia koalę, prawda?
Załącznik:
mad05aaa-42.jpg
mad05aaa-42.jpg [ 520.1 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Warto zwrócić uwagę na duże i chwytne palce, dzięki którym indrys stabilnie siedzi na gałęzi, ale też sprawnie skacze.
Załącznik:
mad05aaa-43.jpg
mad05aaa-43.jpg [ 525.08 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Podczas spaceru po parku udało nam się wypatrzeć samicę z młodym. Ciąża indri trwa 5 miesięcy, rodzi się jeden lemur. Niestety mama z ciekawym świata indri, siedzieli dość wysoko na drzewie.
Załącznik:
mad05-121-samica.jpg
mad05-121-samica.jpg [ 271.68 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

W parku żyje dużo większa liczba gatunków ptaków, gadów i płazów, w tym wielu występujących endemicznie. Jak i roślin – lian, paproci drzewiastych, storczyków, pandan [9].
Załącznik:
mad05aaa-14.jpg
mad05aaa-14.jpg [ 819.6 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

No i rzecz jasna, pielgrzanu madagaskarskiego [10] – symbolu Madagaskaru (fragment widać na zdjęciu z budynkiem parku). Zdarzają się też rośliny obce, jak eukaliptus.

W rejonie rezerwatu prawie 210 dni w roku pada deszcz. Mieliśmy szczęście, gdyż pomimo zachmurzenia, cały spacer po parku był bez deszczu, a nawet z przejaśnieniami. Do wyboru jest kilka tras, w zasadzie podążaliśmy za naszym przewodnikiem, który pokazywał i wyjaśniał napotkane rośliny, ptaki.

A przede wszystkim – zaobserwowane lemury. Godziny przedpołudniowe są bardzo dobrą porą na ich obserwację. Lemury zajmują się wtedy żerowaniem – jedzą liście, kwiaty, owoce – a w poszukiwaniu jedzenia, przeskakują po gałęziach. Trzeba zatem patrzeć w górę…
Załącznik:
mad06-4.jpg
mad06-4.jpg [ 997.26 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Dość łatwo natknąć się na buszujące na drzewach całe grupy lemurów. Wtedy, pod jakimś drzewem, zbiera się pokaźna grupka turystów, próbują zrobić im jak najlepsze zdjęcia. Często schodzi się z ubitej ścieżki, przewodnicy jeden drugiemu przekazują informacje o wypatrzonych okazach.

Sifaki diademowe [11] udało się zobaczyć w całkiem pokaźnej grupie.
Załącznik:
mad05aaa-20.jpg
mad05aaa-20.jpg [ 805.89 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Załącznik:
mad05aaa-31.jpg
mad05aaa-31.jpg [ 579.07 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Niezwykle sprawie skakały po cienkich gałęziach, posilając się liśćmi i owocami.
Załącznik:
mad05aaa-25.jpg
mad05aaa-25.jpg [ 634.63 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Dłuższą chwilę przypatrywaliśmy się stadku, które czasem schodziło na niższe gałęzie, ku uciesze fotografujących…
Załącznik:
mad05aaa-30.jpg
mad05aaa-30.jpg [ 516.48 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Wszyscy, wszędzie i wszystkiemu robimy zdjęcia. Brakuje nam czasu na nacieszenie się, napatrzenie na to, co widzimy. Fotografuje każdy, tym co ma pod ręką. Najczęściej smartfonami, ale niemało turystów było profesjonalnie przygotowanych, dźwigając obiektywy o ogniskowych 600 mm, kosztujące po kilkadziesiąt tys. zł.

Zrobić dobre zdjęcie lemurom nie jest łatwym zadaniem. Siedzą gdzieś w koronie drzew, dość wysoko, nierzadko przeskakują z gałęzi na gałąź. Za nic mają turystów, którzy na dole błagalnie spoglądają w ich stronę. Czasem jednak zdarzy się, że lemur zdecydował się na posiłek zaledwie kilka metrów od nas i łaskawie pozwoli na zrobienie kilku fajnych fotek…

Blisko nas, zajadając się listkami, przysiadł nieduży lemur bambusowy (polska nazwa: maki) [12].
Załącznik:
mad05aaa-52.jpg
mad05aaa-52.jpg [ 603.7 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Lemury zostały „odkryte” przez Europejczyków już w połowie XVIII wieku, ale ich klasyfikację zawdzięczamy francuskim badaczom z XIX wieku. Niektóre podgrupy występują lokalnie endemicznie, np. maki złoty, żyjący tylko w lasach parku Ranomafana. Maki, choć są głównie nadrzewne, czasami schodzą na ziemię. Może dlatego udało nam się wypatrzeć osobnika przemieszczającego się w niewysokich krzewach.
Załącznik:
mad05aaa-53.jpg
mad05aaa-53.jpg [ 546.58 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Do kolekcji lemurów aktywnych za dnia brakowało tylko lemura płowego, którego w sumie zobaczyliśmy później (po wizycie w parku), pod oknami naszego domku… udało się. Dla osoby, która nie posiada wiedzy na temat szczegółów budowy anatomicznej danego gatunku, określenie, który to lemur buszuje gdzieś wysoko na drzewie, jest niełatwe. Lemury płowe mają długie ogony.
Załącznik:
mad05aaa-8.jpg
mad05aaa-8.jpg [ 422.37 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

W parku spędziliśmy około 3 h. Chodzenie po parku nie jest uciążliwe, trzeba uważać, jak to w lesie i na nierównym podłożu.
Załącznik:
mad06-3.jpg
mad06-3.jpg [ 827.5 KiB | Obejrzany 10497 razy ]

Park Narodowy Analamazaotra to zdecydowanie jedno z miejsc „must see” na Madagaskarze. Sąsiadujący z nim na północny park Mantadia jest dużo większy, szlaki są tam bardziej wymagające, bo przebiegające po górzystym terenie. Tak naprawdę nie byliśmy też świadomi, że nasz hotel leży właśnie na krawędzi parku narodowego Analamazaotra, a nie Mantadia. Na wędrówkę szlakami obu parków można się udać w cenie tego samego biletu, poza oczywiście odpowiednią opłatą za przewodnika, zależną od wybranej trasy. Zatem jeśli ktoś chciałby dokładniej poznać te miejsca, warto zostać tu na dwa, a nawet trzy dni. My po wizycie w parku wróciliśmy na lunch do hotelowej restauracji i żeby odpocząć chwilkę przed kolejną dawką atrakcji zaplanowanych jeszcze tego samego dnia, na popołudnie i wieczór.

[1] Strona hotelu Feon’ny Ala https://www.feonnyala-hotel.com/
[2] Analamazaotra National Park https://en.wikipedia.org/wiki/Analamaza ... ional_Park
[3] Leśna stacja: https://en.wikipedia.org/wiki/Analamaza ... st_Station
[4] Lemur płowy, zwany też brązowym https://en.wikipedia.org/wiki/Common_brown_lemur
[5] Parc National Mantadia https://www.parcs-madagascar.com/parcs/mantadia.php
https://pl.wikipedia.org/wiki/Park_Naro ... e-Mantadia
[6] Dane na temat liczby turystów w parku Analamazaotra https://fhorm.mg/2023/10/04/tournee-dan ... -tourisme/
[7] Artykuł „A trade-off between conservation, development, and tourism in the vicinity of the Andasibe-Mantadia National Park, Madagascar”. SN Soc Sci 2, 12 (2022). https://doi.org/10.1007/s43545-021-00309-0
[8] Indrys krótkoogonowy https://fr.wikipedia.org/wiki/Indri_indri
https://pl.wikipedia.org/wiki/Indris_kr%C3%B3tkoogonowy
[9] Pandan, pochutnik https://pl.wikipedia.org/wiki/Pandan
[10] Pielgrzan madagaskarski https://pl.wikipedia.org/wiki/Pielgrzan_madagaskarski
[11] Sifaka diademowa https://pl.wikipedia.org/wiki/Sifaka_diademowa
[12] Maki, lemur bambusowy https://en.wikipedia.org/wiki/Bamboo_lemur
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maki_(rodzaj_ssak%C3%B3w)
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
3 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#13 PostWysłany: 02 Paź 2024 05:29 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #7

Po zobaczeniu lemurów w środowisku naturalnym Parku Narodowego Analamazaotra, o 14. ruszyliśmy aby zwiedzić prywatną farmę Vakôna, należącą do hotelu Vakôna Forest Lodge [1]. Znajduje się ona na południowo-zachodnim narożniku Parku Narodowego Andasibe-Mantadia.
Załącznik:
mad05ccc-11.jpg
mad05ccc-11.jpg [ 821.68 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Wizyta składała się z dwóch części. Najpierw odwiedziliśmy wyspę lemurów, a później jezioro z krokodylami nilowymi [2].

Na Madagaskarze trzymanie lemurów jako zwierząt domowych jest nielegalne. Pierwsze przepisy wprowadzono w 1962 roku (Code de Gestion de la Faune et de la Flore, czyli kodeks ochrony dzikiej fauny i flory), a później je zaostrzono. Mimo zakazów, jeszcze kilkanaście lat temu hodowla i trzymanie lemurów jako zwierząt domowych były praktykowane. Lemury na wyspie, do której właśnie jechaliśmy, znalazły się gdyż zostały uratowane z nielegalnej hodowli lub były zwierzętami domowymi. Oswojone lemury nie byłyby w stanie samodzielnie przeżyć na wolności. Wyspa stała się rodzajem schronienia, gdzie lemury są bezpieczne, a jednocześnie mogą funkcjonować w środowisku zbliżonym do naturalnego.

Choć takie oglądanie zwierząt może się to kojarzyć z wizytą w zoo, to lemury żyją tu swobodnie, na ograniczonym terenie wyspy. Pozwalają się do siebie zbliżać, a nawet, przy odrobinie zachęty ze strony przewodnika, pozują do zdjęcia razem z turystami. Warto zerknąć na mapę, żeby mieć wyobrażenie jak wygląda wyspa. W istocie, jest ona podzielona na dwie części, również oddzielone kanałem. Wyspa Lemurów (Lemur Island) jest na mapie po lewej stronie, jednak bilety kupuje się w Vakôna Forest Lodge.
Załącznik:
mapa_vakona.png
mapa_vakona.png [ 134.54 KiB | Obejrzany 9573 razy ]


Na Tripadvisor znalazłem ciekawą relację sprzed 9 lat [3], według której nocując w Vakôna Forest Lodge, można również samodzielnie udać się na okoliczne szlaki – jest to teren prywatny. „Szlaki zaczynają się przy domku i prowadzą w górę do obszaru bardziej naturalnej roślinności. (…) Paprocie drzewiaste, wysokie rodzime drzewa, orchidee, palmy, gigantyczny pandanowiec. Wiele ptaków. Piękne paprocie, mchy, porosty itp. Widzieliśmy również kameleona. Moglibyśmy spędzić wiele godzin chodząc po tych szlakach. Było to o wiele bardziej satysfakcjonujące niż wiele spacerów z przewodnikiem, które odbyliśmy w różnych parkach i rezerwatach na Madagaskarze. Nie ma nic lepszego niż chodzenie we własnym tempie i poświęcanie czasu na słuchanie, oglądanie i fotografowanie roślin oraz szukanie dzikiej przyrody.” Warto wziąć to pod uwagę, planując noclegi w tej okolicy, jeśli oczywiście ma się na to czas.

Wróćmy do lemurów. Wizyta na wyspie zaczyna się od przepłynięcia kajakiem przez mały strumień o szerokości kilku metrów.
Załącznik:
mad05ccc-14.jpg
mad05ccc-14.jpg [ 760.64 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Już na pierwszej łączce czekały na nas czarno-białe lemury wari [4]. Wari są największymi z lemurowatych, długość ciała (bez ogona) 50–55 cm, długość ogona 60–65 cm, masa 3–3,7 kg.

Cześć! Witamy na wyspie lemurów!
Załącznik:
mad05aaa-57.jpg
mad05aaa-57.jpg [ 782.07 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Mamy tutaj niezłą metę. Czujemy się bezpiecznie, nie ma tu żadnej fossy, jedynego na Madagaskarze drapieżnika, który poluje na lemury [5].
Załącznik:
mad05aaa-80.jpg
mad05aaa-80.jpg [ 324.73 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Na polance baraszkowały dwa lemury wari, dając sobie robić zdjęcia wraz z turystami.
Załącznik:
mad05aaa-59.jpg
mad05aaa-59.jpg [ 387.77 KiB | Obejrzany 9573 razy ]


Takie życie, to ja rozumiem!
Załącznik:
mad05ccc-13.jpg
mad05ccc-13.jpg [ 911.5 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Spacer po wyspie jest relaksujący, nie tylko dzięki obecności lemurów, ale również dla sielskich widoków.
Załącznik:
mad05aaa-74.jpg
mad05aaa-74.jpg [ 707.72 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Wśród roślin spotkać można „drzewo podróżnika”, czyli pielgrzan madagaskarski.
Załącznik:
mad05aaa-77.jpg
mad05aaa-77.jpg [ 797.89 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Szybko doszliśmy do drugiej części wyspy, oddzielonej kanałem. Na jego brzegu rosną imponujące rośliny, nazywane potocznie „uszami słonia” [6] (typhonodorum lindleyanum), mogące osiągać wysokość od dwóch do czterech metrów. Roślina ta przypomina bananowca, ale zawsze rośnie w wodzie (stąd jej angielska nazwa „water banana”).
Załącznik:
mad05aaa-60.jpg
mad05aaa-60.jpg [ 706.03 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

A po drugiej stronie mieszkają sifaki – słynne tańczące lemury z Madagaskaru. Obserwuje się je z dystansu, ale przewodnik ma niezawodny sposób, by zachęcić je do zeskoczenia z wysokich drzew na ziemię. Wystarczy rzucić kawałek banana…

Patrz, tam na dole coś się szykuje!
Załącznik:
mad05aaa-73.jpg
mad05aaa-73.jpg [ 721.04 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

To chyba skaczemy, trzeba zbadać sprawę!
Załącznik:
mad05-109-skok.jpg
mad05-109-skok.jpg [ 329.11 KiB | Obejrzany 9571 razy ]


Załącznik:
mad05ccc-15.jpg
mad05ccc-15.jpg [ 735.15 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Chwilę później… jest ich coraz więcej.
Załącznik:
mad05aaa-72.jpg
mad05aaa-72.jpg [ 729.13 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Gdzie są te banany?
Załącznik:
mad05aaa-67.jpg
mad05aaa-67.jpg [ 744.46 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Przewodnik rzuca więc kawałek banana, ale nieco obok. I wtedy się zaczyna dance!
Załącznik:
mad05aaa-69.jpg
mad05aaa-69.jpg [ 674.08 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Wyginam śmiało ciało, wyginam śmiało ciało…
Załącznik:
mad05aaa-70.jpg
mad05aaa-70.jpg [ 702.93 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

…wyginam śmiało ciało. Dla mnie to – mało! Niektóre sifaki mają jednak podejście filozoficzne, zastanawiając się nad naturą rzeczy, wpatrzone w swoje odbicie w lustrze wody.
Załącznik:
mad05aaa-66.jpg
mad05aaa-66.jpg [ 573.11 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Nasz przewodnik zwrócił uwagę, że na wierzchołkach drzewa ucztują jeszcze inne lemury brązowe, które jednak nie miały ochoty aby schodzić niżej. Niechętnie ruszyliśmy w dalszą drogę, przechodząc brzegiem łąki pełnej paproci, podobnej do polskiego lasu…
Załącznik:
mad05aaa-75.jpg
mad05aaa-75.jpg [ 808.78 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Szlak połączył się z powrotem z drogą, którą przyszliśmy. I wtedy znów spotkaliśmy lemura wari, który tym razem zwisał z gałęzi niczym nietoperz, obgryzając patyk. Dzięki temu, przewodnik mógł nam zrobić bardzo fotogeniczne zdjęcia, z wiszącym lemurem na pierwszym planie!
Załącznik:
mad05aaa-78.jpg
mad05aaa-78.jpg [ 421.62 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

A teraz wzbudzę w was poczucie niższości. Zresztą uzasadnione.
Załącznik:
mad05ccc-17.jpg
mad05ccc-17.jpg [ 777.14 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Podobno na wyspie były wcześniej także lemury katta, albo ich już nie ma, albo nie mieliśmy okazji ich zobaczyć, niestety. Za to pod koniec naszego szlaku pojawiły się lemury brązowe, które bardzo cierpliwie siedziały na gałęzi, dając wiele uciechy przechodzącym turystom…
Załącznik:
lemury_brown.jpg
lemury_brown.jpg [ 325.05 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Teleobiektyw nie był konieczny…
Załącznik:
mad05aaa-90.jpg
mad05aaa-90.jpg [ 382.12 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

W pewnym momencie były nawet trzy.
Załącznik:
mad05aaa-87.jpg
mad05aaa-87.jpg [ 498.8 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Tuż obok pojawiła się „konkurencja”, czyli maki – wolę nazwę „lemur bambusowy”, choć nie dam głowy, czy nie jest to „szary lemur bambusowy” – niuanse są naprawdę subtelne.
Załącznik:
mad05aaa-88.jpg
mad05aaa-88.jpg [ 472.63 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Tak czy siak, i jedne, i drugie, nie płoszyły się na widok „człowieków”, zachowując doskonałą obojętność. Być może jest to pozostałość z ich historii, obecnie nie można ich dokarmiać ani głaskać. Jest coś uroczego w ich wyglądzie…
Załącznik:
mad05aaa-91.jpg
mad05aaa-91.jpg [ 379.63 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Do auta wróciliśmy w ten sam sposób, przepływając łódką na drugi brzeg kanału.

Z wyspy lemurów pojechaliśmy na południe, do drugiej części farmy – w której nad jeziorkiem zamieszkują krokodyle nilowe. Jeśli chcecie znaleźć na mapie, w Google Maps należy wpisać hasło „Crocodile Valley Madagascar”. Niemniej, żeby coś na mapie rzeczywiście zobaczyć, trzeba użyć map dostępnych w serwisie OpenStreetMap [7].
Załącznik:
mad05bbb-23.jpg
mad05bbb-23.jpg [ 817.39 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Tym razem podchodzi się ścieżką nieco w górę, trasa wiedzie dookoła jeziora, a krokodyle ogląda się z bezpiecznej odległości i wysokości.
Załącznik:
mad05aaa-94.jpg
mad05aaa-94.jpg [ 746.93 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Krokodyle o tej porze dnia nie przejawiały jakiejkolwiek aktywności, ale jak stwierdził przewodnik, „na pewno nas widzą”. Gdyby ktoś myślał inaczej, to tabliczka z napisem „Intruzi zostaną zjedzeni” powinna wyprowadzić z błędu.
Załącznik:
mad07-2.jpg
mad07-2.jpg [ 651 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Skąd jednak u licha na Madagaskarze wzięły się krokodyle nilowe? Okazuje się, że krokodyle te zamieszkują niektóre rzeki w zachodniej części Madagaskaru, takie jak Tsiribihina, Manombolo i Betsiboka. Można je spotkać podczas spływu rzeką Tsiribihina. Niektóre starsze osobniki mogą osiągnąć nawet 5 metrów. Choć krokodyle w kulturze malgaskiej uważane są za święte, to jednak nie chroni ich przed polowaniem na nie - skóry krokodyla są bardzo poszukiwane [8]. W rezerwacie Vakôna zostały umieszczone trochę tak jak… w zoo.

Suszymy ząbki, panowie!
Załącznik:
mad05aaa-103.jpg
mad05aaa-103.jpg [ 720.58 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Oglądanie krokodyli wydało mi się jakoś niespecjalnie porywające. Natomiast sama okolica, jezioro otoczone rosnące przy brzegach „uszy słonia”…
Załącznik:
mad05aaa-100.jpg
mad05aaa-100.jpg [ 496.75 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

…czy klimatyczny mostek nad wodą…
Załącznik:
mad05aaa-104.jpg
mad05aaa-104.jpg [ 628.63 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

…i może jeszcze raz jeziorko i roślinność…
Załącznik:
mad05aaa-110.jpg
mad05aaa-110.jpg [ 624.14 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

…były całkiem klimatyczne. Po drodze można było podziwiać storczyki z gatunku dendrobium nobile [9].
Załącznik:
mad05bbb-27.jpg
mad05bbb-27.jpg [ 506.47 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Nasz lokalny przewodnik wypatrzył też małego kameleona – calumma nasutum (po angielsku Madagascar pimple-nose chameleon) [10]. Z rozpoznawaniem gatunków kameleonów, tego czy to samiec czy samica, to jest dopiero prawdziwa jazda! Zmierzymy się z tym już kolejnego dnia, ale… czy naprawdę ważne jest „jak on się nazywa”? Skoro jest… słodki. I zmienia kolor pod sytuację, w której się w danej chwili znajduje!
Załącznik:
mad05aaa-102.jpg
mad05aaa-102.jpg [ 335.15 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Po drodze znajduje się też niewielka zagroda, w której można obejrzeć kilka egzemplarzy gekonów i kameleonów. Gadom oczywiście nie dzieje się żadna krzywda; po prostu, gdyby nie zagroda, znalezienie ich byłoby znacznie trudniejsze… Cóż… taki uroplatus sikorae (gekon omszały) [11] kamufluje się tak doskonale, że można na niego patrzeć i naprawdę nie widzieć gdzie on jest!
Załącznik:
mad05aaa-107.jpg
mad05aaa-107.jpg [ 645.67 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Na koniec, mamy chwilę, aby przyjrzeć się uroczym domkom na palach.
Załącznik:
mad05aaa-114.jpg
mad05aaa-114.jpg [ 697.54 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

W jednym z nich urządzono wystawę, na której zobaczyć drewniane figurki krokodyli, imponującą 5-metrową skórę krokodyla zabitego w 1972 roku (można dotykać) oraz rogi zebu, które służyły tym gadom jako pożywienie.
Załącznik:
mad05aaa-112.jpg
mad05aaa-112.jpg [ 483.9 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

A na zewnątrz, całkiem swobodnie, biegała sobie po ścianie, przepiękna zielona jaszczurka. Najpewniej któraś felsuma, zwana też dniówką (być może gruboogonowa) [12].
Załącznik:
felsuma.jpg
felsuma.jpg [ 297.46 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Prywatny rezerwat Vakôna jest miejscem wartym odwiedzenia, a ponieważ obie jego części są blisko siebie, więc można zaliczyć i część z lemurami, i część z krokodylami. A jeśli zdecydujecie się na nocleg w Vakôna Forest Lodge, to dodatkowo można skorzystać z obcowania z przyrodą na pobliskich szlakach. My zaczęliśmy powrót do hotelu, ale ponieważ po drodze przejeżdża się przez centrum Andasibe, a było jeszcze całkiem jasno, bo przed godziną 16., to pomyślałem, że może zrobimy spacer do miasta. Jednak szybko zauważyliśmy, że to jednak jest trochę daleko, 3 km. Pokazuję mapę tej drogi, ponieważ będzie ona jeszcze miejscem naszej „nocnej wizyty”… Oznakowanie: zielone – hotel Feon’ny Ala, czerwone: stacja kolejowa w Andasibe. Jeśli zatrzymacie się na trochę dłużej, można rzeczywiście urządzić sobie taki spacer.
Załącznik:
dorga_andasibe.png
dorga_andasibe.png [ 369.86 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Tymczasem, poprosiliśmy kierowcę, żeby jednak zawrócił, mniej więcej w połowie, gdzie znajduje się wejście do parku Analamazaotra i podwiózł nas z powrotem do Andasibe, pod budynek stacji kolejowej. Na krótki rekonesans po okolicy…

Nasz spacer ograniczył się do obejścia stacji kolejowej… Obejrzanej z każdej strony, rzecz jasna.
Załącznik:
andasibe.png
andasibe.png [ 269.83 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Andasibe ma nietuzinkowy i zachowany w bardzo dobrym stanie budynek stacji kolejowej. Według informacji operatora kolejowego Madarail (patrz część #5 relacji), dwa razy w tygodniu rzeczywiście przejeżdża tędy pociąg towarowo-osobowy, na trasie z Moramangi do Ambila Lemaitso.
Załącznik:
mad05ccc-22.jpg
mad05ccc-22.jpg [ 636.25 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

W środku zamkniętego budynku, przez brudne szyby, da się dostrzec piękny parkiet i nietuzinkowy drewniany strop! Wygląda to lepiej niż niejedna, lokalna stacja kolejowa w Polsce.
Załącznik:
mad05aaa-128.jpg
mad05aaa-128.jpg [ 396.01 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Udaliśmy się wzdłuż torów, w kierunku mostu przez rzekę (na mapie po prawej stronie). Przy torach można obserwować domy i życie lokalnych mieszkańców.
Załącznik:
mad05aaa-116.jpg
mad05aaa-116.jpg [ 447.72 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Na ich potrzeby prowadzone są mini-sklepiki.
Załącznik:
mad05aaa-118.jpg
mad05aaa-118.jpg [ 518.51 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Tuż przed mostem, przekładnie kolejowe łączą trzy tory w jeden.
Załącznik:
mad05aaa-117.jpg
mad05aaa-117.jpg [ 618.52 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Wreszcie sam most! Muszę przyznać, że gdy go oglądałem, nie przypuszczałem, że może się tędy odbywać jakikolwiek ruch kolejowy… Zardzewiałe tory kolejowe, dziury w strukturze mostu. Oczywiście dla mieszkańców taka przeprawa przez rzekę jest całkowicie satysfakcjonująca.
Załącznik:
mad05aaa-121.jpg
mad05aaa-121.jpg [ 608.74 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Przeszedłem się, po chwiejących się metalowych płytach, na drugą stronę.
Załącznik:
mad05aaa-120.jpg
mad05aaa-120.jpg [ 647.84 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Z okolic mostu rozpościera się widok na Andasibe i jeden z chrześcijańskich kościołów. Ten na zdjęciu to kościół katolicki (na Google Maps opisany jako EKAR Andasibe, co oznacza Eglizy Katolika Apostolika Romana). Drugi z kościołów, opisany jako FJKM Andasibe – oznacza Fiangonan'i Jesoa Kristy eto Madagasikara, czyli Kościół Jezusa Chrystusa na Madagaskarze [13]. Jak się okaże, kościoły FJKM, jeszcze nieraz zobaczymy w naszej podróży po Madagaskarze – są one częścią protestanckiej denominacji kalwińskiej. Jest to narodowy kościół reformowany na Madagaskarze, który wywodzi się z tradycji prezbiteriańskiej. Kościół ten został utworzony w wyniku misji ewangelickich z XIX wieku, w szczególności szkockich misjonarzy z Kościoła Szkocji.
Załącznik:
mad05aaa-119.jpg
mad05aaa-119.jpg [ 567.04 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Od mostu postanowiliśmy zawrócić i pójść wzdłuż torów w przeciwną stronę. Tory wydają się być jakimś stabilnym odnośnikiem, pewną drogą, miejscem koło którego toczy się życie, dzieci znajdują tutaj swoisty plac zabaw.
Załącznik:
mad05aaa-122.jpg
mad05aaa-122.jpg [ 610.08 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Idąc jeszcze dalej, doszliśmy do przecięcia torów kolejowych z drogą, którą wcześniej jechaliśmy do farmy Vakôna. Nieopodal proste boisko, miejsce grania w piłkę…
Załącznik:
mad05aaa-125.jpg
mad05aaa-125.jpg [ 658.98 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

…albo chwili odpoczynku. Dzieci z Andasibe. Bez smartfonów. Bez butów.
Załącznik:
andasibe_dzieci.jpg
andasibe_dzieci.jpg [ 330.68 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

W tym miejscu postanowiliśmy zawrócić do czekającego na nas kierowcy. Torami w dalszą drogę szli jacyś ludzie. Kto wie, może zmierzali do następnego miasteczka, Ampasimpotsy (jakieś 13 km), a może nawet do samej Moramangi (drugie tyle)… My zaś pojechaliśmy do hotelu, na chwilę wypoczynku przed naszą „nocną wizytą w parku”.

A właściwie to… koło parku. Już po godzinie 18. podjechaliśmy w okolicę wejścia do rezerwatu, które o tej porze było zamknięte. Spotkaliśmy naszego przewodnika z wędrówki za dnia i… zaczęli iść wzdłuż ulicy. Dokładnie na tym polegać miała „nocna obserwacja”… zatem przewodnik, z najmocniejszą latarką, a my za nim z kilkoma słabszymi, ale również niemało podobnych nam grupek ludzi, zaczęliśmy przemieszczać się przed siebie. Świecąc po krzakach, ale z naszych poszukiwań nic by nie wyszło. Przewodnik zaś był w stanie wypatrywać co chwilę a to jakąś żabkę, a to maleńkiego kameleona. Nie była to zbyt fascynująca ekspedycja zwłaszcza, że co chwilę mijały nas jadące ulicą auta. To był duży dyskomfort tych „poszukiwań”. Natomiast rzeczywiście fakt, że przewodnik był w stanie w takich warunkach cokolwiek zobaczyć, było imponujące. Zrobienie dobrego zdjęcia było za to skrajnie trudne… zatem – nie pokażę wszystkich „okazów”, które obejrzeliśmy. Ale niektóre – proszę bardzo. Ta maleńka żabka to boophis marojezensis [14] z rodziny mantellowatych.
Załącznik:
mad05aaa-135.jpg
mad05aaa-135.jpg [ 385.34 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

A ta zielona żabka? Pojęcia nie mam. Oczywiście mógłbym podłożyć tu jakiś mądry podpis, pasujący do wyglądu, ale czy to byłby ten gatunek? Nie wiem, nie zgaduję.
Załącznik:
mad05bbb-31.jpg
mad05bbb-31.jpg [ 471.07 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Równie trudno, a może i trudniej, było wypatrzeć kameleony. A zwłaszcza brown leaf chameleon [15], który należy do najmniejszych kameleonów świata, o wielkości kilku centymetrów.
Załącznik:
mad05aaa-136.jpg
mad05aaa-136.jpg [ 468.05 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Jednak naszym głównym zadaniem było wypatrzeć lemury z gatunków prowadzących aktywność nocną. Maszerowanie wzdłuż ulicy raczej nie rokowało dobrze. Na szczęście, w pewnym momencie skręciliśmy w leśną ścieżkę i całkowicie w otoczeniu drzew, kontynuowaliśmy poszukiwania. W dalszym ciągu łatwiej było dojrzeć nocną ćmę, niż lemura.
Załącznik:
mad05aaa-133.jpg
mad05aaa-133.jpg [ 383.62 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Na Madagaskarze jest 2680 rodzajów ciem, więc pasjonatom pozostawiam szczegółową identyfikację. Być może z rodziny mrocznicowatych (erebideae) [16].

W pewnym momencie minęliśmy drzewo z ołtarzykiem, dziwnie ogrodzone kolorowymi wstęgami z materiału, rozpiętymi na sąsiednich pniach. Okazało się, że właśnie natknęliśmy się na „święte drzewo”. Kult świętych drzew na Madagaskarze jest ważnym elementem tradycyjnych wierzeń i praktyk malgaskich. W wielu społecznościach drzewom przypisuje się duchowe znaczenie i uważa się je za miejsca zamieszkiwane przez duchy przodków lub istoty nadprzyrodzone. Drzewa te często są miejscami rytuałów i obrzędów mających na celu kontakt z duchami przodków lub bogami. Do niektórych gatunków drzew, takich jak baobaby czy drzewa tamaryszkowe, podchodzi się ze szczególnym szacunkiem. Praktyki kulturowe związane z drzewami mogą obejmować składanie ofiar, zawieszanie tkanin, umieszczanie darów oraz odprawianie modlitw i rytuałów. W tradycyjnej religii malgaskiej istnieje wiara, że święte drzewa mają moc ochrony i błogosławieństwa, a także mogą wpływać na powodzenie w życiu codziennym, płodność ziemi, zdrowie i pomyślność społeczności.
Załącznik:
mad05aaa-134.jpg
mad05aaa-134.jpg [ 394.18 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Plemię Betsimisaraka, obecne w lasach deszczowych Andasibe , znane jest z głębokiego związku z naturą i praktykują tradycyjne wierzenia oraz rytuały, które często wiążą się z miejscami takimi jak święte lasy czy drzewa. Spotkamy podczas naszej podróży jeszcze inne święte drzewo - baobab. Spotkamy się też z niezwykłymi rytuałami pogrzebowymi, jak również tym najbardziej kontrowersyjnym czyli famadihaną – „przewijaniem zwłok”.

Nasze poszukiwania nocnych lemurów nie powiodły się. Nasz przewodnik bardzo się starał i wydawał się być zmartwiony, że nie mógł dla nas ich wypatrzeć. Wtedy mu powiedziałem, że jest ok, że takie jest przecież podpatrywanie natury. Nie zawsze nam się uda i nie jest to dziwne. Przytoczyłem mu przykład, jak to w Parku Krugera w RPA, przez trzy dni nie udało nam się zobaczyć żadnego zwierzęcia kotowatego… Ucieszył się, że rozumiemy, że tak właśnie może być. Ale jak zobaczymy, w parku Ranomafana, przewodnicy mają jednak sposoby, aby zwabić lemury nocą.
I na sam koniec dostrzegliśmy leżącą przy ulicy sowę. Czy potrąciło ją auto? Nie wiadomo. Przewodnik delikatnie objął patka, chcąc go przenieść bardziej na pobocze, ale wtedy sowa nieco się ożywiła, zatrzepotała skrzydłami i odleciała kilka metrów dalej, w ciemne zarośla…
Załącznik:
mad05bbb-34.jpg
mad05bbb-34.jpg [ 645.82 KiB | Obejrzany 9573 razy ]

Wróciliśmy do naszego hotelu, na kolację, a potem na nasłuchiwanie nocnych głosów puszczy… Rano trzeba będzie wcześnie wstać. Przed nami długa droga.

[1] Vakôna Forest Lodge https://www.vakonahotel.com/en
Oficjalna strona FB https://www.facebook.com/vakonaforestlodge/
[2] Vakôna Private Reserve https://www.vakonahotel.com/en/places
Nieoficjalna strona FB Vakôna Private Reserve https://www.facebook.com/pages/Vakona%2 ... 265328753/
[3] Vakôna Lodge relacja: https://www.tripadvisor.com/ShowUserRev ... vince.html
[4] Lemur wari czarno-biały https://pl.wikipedia.org/wiki/Wari_czarno-bia%C5%82y
Lemur wari https://pl.wikipedia.org/wiki/Wari_(ssaki) https://en.wikipedia.org/wiki/Ruffed_lemur
[5] Fossa madagaskarska https://pl.wikipedia.org/wiki/Fossa_madagaskarska
[6] Uszy słonia http://puisatier.over-blog.com/2021/07/ ... ascar.html
https://tropical.theferns.info/viewtrop ... indleyanum
[7] Crocodile Valley z Vakôna na mapach OSM: https://www.openstreetmap.org/query?lat ... /48.433726
[8] Krokodyle na Madagaskarze https://www.urlaub-auf-madagaskar.com/e ... adagascar/
[9] Dendrobium szlachetne https://pl.wikipedia.org/wiki/Dendrobium_szlachetne
[10] Kameleon calumma nasutum https://en.wikipedia.org/wiki/Calumma_nasutum
https://www.medianauka.pl/Calumma-nasutum
[11] Gekon omszały https://en.wikipedia.org/wiki/Uroplatus_sikorae
[12] Felsuma https://pl.wikipedia.org/wiki/Dni%C3%B3 ... agaskarska
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dni%C3%B3wka_gruboogonowa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Phelsuma
[13] FJKM https://en.wikipedia.org/wiki/Church_of ... Madagascar
[14] https://fr.wikipedia.org/wiki/Boophis_marojezensis
https://en.wikipedia.org/wiki/Boophis_marojezensis
[15] Kameleon https://en.wikipedia.org/wiki/Brown_leaf_chameleon
[16] Ćma nocna https://en.wikipedia.org/wiki/Erebidae
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#14 PostWysłany: 25 Paź 2024 00:20 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Madagaskar – mora mora #8

Kolejny dzień zapoczątkował „reżimowy” styl podróżowania. Bardzo wczesna pobudka, śniadanie, ale tylko jeśli w danym hotelu serwowane jest od 6:00 rano, i jazda! Doskonale pamiętałem z innych relacji, że nie wypada się spóźnić na umówioną z kierowcą godzinę, bo on wstaje jeszcze wcześniej, żeby przygotować się do podróży. I nawet jeśli wydawałoby się, że to jest jakaś przesada, że godzina później niczego by nie zmieniła – praktyka pokazała, że za takim harmonogramem stoi precyzyjnie przemyślany i spięty plan. W całej logistyce przemieszczania się po Madagaskarze, w ślamazarnym tempie, omijaniu dziur, wszystko było skalkulowane tak, żeby do kolejnego miejsca dotrzeć nie za dużo po zachodzie słońca, maksymalnie wykorzystując naturalne światło dnia.

W hotelu Feon'ny Ala, który właśnie opuszczaliśmy, śniadanie nie było serwowane tak wcześnie. Kierowca zaproponował, żebyśmy wyjechali o 6:00 rano, a na śniadanie zatrzymamy się gdzieś po drodze. Przed nami było „aż” 300 km do przejechania – z Andasibe, do Antsirabe.
Załącznik:
mapa_drogi.png
mapa_drogi.png [ 789.37 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Jak widać, połowa drogi to był powrót do stolicy, a druga połowa – jazda na południe. Poranek był mglisty i lekko deszczowy, jadąc drogą N2 mijaliśmy niewielkie przysiółki. W niektórych wystawione przy drodze były wielkie worki, wypełnione najprostszym możliwym opałem – suszonymi liśćmi, czy to trzciny cukrowej, trawy, czy może włókna palmy. Innym powszechnie używanym opałem jest węgiel drzewny. Stąd tak ogromny i nadal postępujący proces wylesiania Madagaskaru. Na zdjęciu droga N2, niedaleko Ampasimpotsy.
Załącznik:
madaB-1.jpg
madaB-1.jpg [ 388.84 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Na śniadanie zatrzymaliśmy się po przejechaniu przez Moramangę, a przed Andranokobaka. Kierowca telefonicznie ustalał, że się pojawimy, bo pora (6:40 rano) była nadal dość wczesna, jak na jakieś „restauracje”. Zaprosiliśmy kierowcę, żeby się do nas przyłączył. Miejsce było całkiem ładne, choć obsługa była trochę zaskoczona tak wczesną wizytą. Ale dali radę. Śniadanie – typowe, czyli bagietki, wybrana forma jajek, trochę dżemu, masła… madagaskarska kawa.
Załącznik:
madaB-2.jpg
madaB-2.jpg [ 541.6 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Jadąc dalej, mijaliśmy typowe w tej części kraju krajobrazy. Gdyby wymienić najczęściej powtarzającą się scenerię, to byłyby to ciężarówki na drogach, nierzadko zepsute, na poboczu. A wśród ciężarówek zaskakująco duża liczba cystern z paliwem. Być może niewielka sieć dróg powoduje, że coś, czego nie zauważamy na co dzień u nas, na Madagaskarze jest bardzo wyeksponowane.
Załącznik:
madaA-6.jpg
madaA-6.jpg [ 299.66 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Niektóre ciężarówki zainteresowałyby koneserów motoryzacji, jako obiekty wręcz muzealne, wciąż na służbie. Poniżej zielona ciężarówka Mercedes-Benz serii L, z charakterystycznym krótkim przodem. Ciężarówki te były produkowane w latach 1959–1995 i były bardzo popularne na rynkach międzynarodowych, zwłaszcza w Afryce i Azji, dzięki swojej wytrzymałości i niezawodności.
Załącznik:
madaA-112.jpg
madaA-112.jpg [ 402.95 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Czasem korowód ciężarówek, które posuwały się niezwykle powoli, dodatkowo próbują omijać największe uszkodzenia w drodze, skutecznie spowalniał naszą jazdę.
Załącznik:
madaA-108.jpg
madaA-108.jpg [ 430.44 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Nasze zainteresowanie wzbudzały także taxi brousse, obowiązkowo załadowane tobołkami i w zasadzie wszystkim, co akurat pasażerowie mieli do zabrania. Jak ten busik, z workami i rowerem na dachu - za Andriaka, na drodze N2.
Załącznik:
madaB-5.jpg
madaB-5.jpg [ 604.24 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Dalej – „żywe ciężarówki”, zwierzęta do ciężkiej pracy, czyli zebu. Zebu są używane do orania pól ryżowych, zwłaszcza w okresie przed sadzeniem ryżu. Pomagają one przygotować glebę, ubijając ją i ułatwiając nawadnianie. Zebu są również wykorzystywane do transportowania narzędzi, materiałów rolniczych i zebranych plonów z pól ryżowych. W niektórych regionach ich odchody służą jako naturalny nawóz, wzbogacający glebę w składniki odżywcze, co poprawia wzrost roślin. Na polach ryżowych…
Załącznik:
madaB-3.jpg
madaB-3.jpg [ 520.47 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

…czy na ulicach, nie sposób nie spotkać zebu.
Załącznik:
madaB-4.jpg
madaB-4.jpg [ 599.52 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Pierwszą atrakcją przewidzianą podczas trzeciego dnia podróży był Réserve Peyrieras [1], mały prywatny rezerwat będący popularnym przystankiem w drodze pomiędzy stolicą, a Parkiem Narodowym Andasibe-Mantadiat. Jest to teren zamieszkały przez plemię Merina, najliczniejszą z 18 grup etnicznych Madagaskaru [2], która w XIX podporządkowała sobie niemal całą wyspę. Do wioski Marozevo dotarliśmy nadspodziewanie szybko, bo już około 7:30, tu podjęliśmy pierwszą próbę zakupu karty SIM Telma, w jednej z budek. Próbę, która się nie powiodła, bo coś się „zacięło na łączach”. Dzięki chwilowemu przystankowi można było przyglądać się codziennemu życiu lokalnej społeczności.
Załącznik:
madaA-4.jpg
madaA-4.jpg [ 418.86 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Albo obejrzeć jakże typową zawartość jednego ze „sklepików”, z workami ryżu, różnych słodyczy wytwarzanych na Madagaskarze, jak i oczywiście gazowanego napoju narodowego, World Cola.
Załącznik:
madaA-7.jpg
madaA-7.jpg [ 577.54 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Po nieudanej próbie zakupu karty telefonicznej podjechaliśmy, bez dalszej zwłoki, do rezerwatu gadów Peyrieras. Został on założony przez francuskiego entomologa i przyrodnika André Peyriérasa i ma w kolekcji wiele płazów i gadów. Większość jest trzymana w klatkach i dużych wolierach, do których turyści mogą wejść w towarzystwie przewodnika.

Na zdjęciu jedna z ostatnich odwiedzonych wolier, w której znajdują się mniejsze woliery – szafki, w których przetrzymywane są okazy szczególnie małe, których inaczej nie dałoby się odszukać.
Załącznik:
madaA-92.jpg
madaA-92.jpg [ 691.39 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Niektóre okazy przewodnicy ręcznie przenoszą z ukrycia, dla wygody ich sfotografowania. Co ciekawe, według opisów, gdzieś na terenie tego „zoo” można zobaczyć krokodyla, a podchodząc ścieżką na wzgórze pokryte eukaliptusami i sosnami, zwabić również stado oswojonych lemurów sifaka. My mieliśmy zaplanowany najwyraźniej wariant „ekspresowy”, nakierowany na główną atrakcję, czyli potężną dawkę kameleonów i gekonów. Trzeba przyznać, że zebranie tylu gatunków w jednym miejscu, pozwala zachwycić się tymi stworzeniami niezależnie od pory roku. Ich wypatrzenie w środowisku naturalnym byłoby albo bardzo czasochłonne, albo wręcz niemożliwe, gdyż w zimie niektóre z nich zapadają w letarg lub pozostają nieaktywne.

Przydzielony nam przewodnik całkiem nieźle mówił po angielsku. Wyglądał osobliwie, z dreadami rastafarianina, i sprawiał wrażenie jakby oderwany został od delektowania się jakimś mocnym ziołem. Niespiesznie prowadził nas z miejsca na miejsce, ścieżką nieco wznoszącą się do góry, pomiędzy bananowymi liśćmi canna musifolia [3]…
Załącznik:
madaA-10.jpg
madaA-10.jpg [ 676.32 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

…i kwiatami etlingera elatior [4], czyli kwiatami imbiru.
Załącznik:
madaA-73.jpg
madaA-73.jpg [ 397.74 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Przede wszystkim jednak – kameleony. Przewodnik wskazywał, gdzie siedzą kolejne okazy. Bez problemu podawał nazwę, rozróżniał pomiędzy samcem i samicą. Kameleony dawały się fotografować z bardzo bliska, można się im było dokładnie przyglądać.

Kameleon krępy, inaczej kameleon Parsona [5, 6] – również jeden z największych, występuje jedynie w izolowanych obszarach lasu pierwotnego na północy i wschodzie Madagaskaru.
Załącznik:
madaA-16.jpg
madaA-16.jpg [ 459.33 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaA-54.jpg
madaA-54.jpg [ 396.75 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaB-8.jpg
madaB-8.jpg [ 574.57 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaB-11.jpg
madaB-11.jpg [ 619.1 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Bez specjalistycznej wiedzy, ciężko jest sklasyfikować kameleona. Kameleony mogą zmieniać kolory. Potrafią rozwinąć ogon. Zatem charakterystyczne parametry to wielkość, grzebień lub jego brak na grzbiecie, kształt wyrostków na głowie i nosie. Czy na zdjęciu poniżej jest znów kameleon krępy?
Załącznik:
madaA-34.jpg
madaA-34.jpg [ 412.73 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Czy poniżej to kameleon olbrzymi [7]? Samce osiągają długość ciała do 100 cm, a samice połowę tej długości.
Załącznik:
madaA-46.jpg
madaA-46.jpg [ 409.17 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Ten nakarmiony został konikiem polnym, zatkniętym na patyku. Mieszkańcy wioski podobno są zakontraktowani, aby dostarczać świerszcze na pożywienie dla kameleonów.
Załącznik:
madaA-44.jpg
madaA-44.jpg [ 353.97 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

A czy osobnik poniżej to furcifer pardalis, czyli kameleon lamparci [8]? Kameleony lamparcie mają zmienną kolorystykę, która może obejmować plamy czerwone, zielone, niebieskie i inne odcienie.
Załącznik:
madaA-27.jpg
madaA-27.jpg [ 436.28 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaA-28.jpg
madaA-28.jpg [ 329.21 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Jego kolega, choć kolorami całkiem inny, też wygląda na kameleona lamparciego.
Załącznik:
madaA-66.jpg
madaA-66.jpg [ 381.66 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

I jeszcze inny, być może też jest kameleonem lamparcim. Nie ma szans, żebym potrafił rozstrzygnąć, czy samiec, czy samica. Ale nasz przewodnik to wiedział! Tylko, że kameleonów było zdecydowanie za dużo, żeby nie tylko zapamiętać, ale nawet zrozumieć trudną niejednokrotnie nazwę.
Załącznik:
madaA-69.jpg
madaA-69.jpg [ 444.89 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Można by przypuszczać, że na zdjęciu poniżej też jest kameleon lamparci, tyle, że młodociany.
Załącznik:
madaA-91.jpg
madaA-91.jpg [ 334.58 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Kolejny może z kolei przpomina calumma oshaughnessyi, kameleon globiferowy, inaczej rogaty [9], choć z przodu wygląda bardziej jak rybka Nemo.
Załącznik:
madaA-50.jpg
madaA-50.jpg [ 395.38 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaA-49.jpg
madaA-49.jpg [ 424.03 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Nie było jeszcze calumma nasutum, niewielkiego kameleona pryszczonosego [10]. Myślę, że nie muszę się bardzo przejmować, jeśli popełniam tu jakiś błąd. Sami badacze mają wątpliwości co do klasyfikacji danego osobnika, o tym małym kameleonie piszą na przykład, że „tożsamość taksonomiczna gatunku jest obecnie niepewna i wymaga rewizji, a ta rewizja prawdopodobnie doprowadzi do kilku nowo opisanych gatunków.”
Załącznik:
madaA-20.jpg
madaA-20.jpg [ 419.8 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaA-25.jpg
madaA-25.jpg [ 341.45 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Wiele z tych kameleonów jest niedużych, wielkości liścia pod którym się chowają. Poszukiwanie takich osobników w naturze może być nie lada wyzwaniem.
Załącznik:
madaA-71.jpg
madaA-71.jpg [ 371.58 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Te najmniejsze kameleony trzeba było wyciągnąć z niewielkiego pudełka, w przeciwnym razie nie dałoby się ich odszukać na zawołanie. Malutkie brookesia minima, kameleony karłowate [11], utrzymują się na niewielkim patyczku.
Załącznik:
madaA-84.jpg
madaA-84.jpg [ 247.21 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Jego kolega, platerowany kameleon liściasty, brookesia stumpffi [12], to jeden z kameleonów naziemnych, znany ze swojej zdolności do kamuflażu wśród ściółki leśnej i na korze drzew. Jest bardzo mały i bardzo trudny do zauważenia w ich naturalnym środowisku ze względu na rozmiar i doskonały kamuflaż.
Załącznik:
madaA-89.jpg
madaA-89.jpg [ 375.36 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Jednak to nie kameleony są mistrzami kamuflażu. To gekony – których kilka widzieliśmy już wcześniej w prywatnym rezerwacie Vakôna. Również tutaj przewodnik wyciągnął z niewielkiej zagródki okazy, których niemal nie widać, nawet gdy się na nie właśnie patrzy…

Pierwszy to bambusowy gekon płaskoogonowy, uroplatus ebenaui [13]. Choć jego ogon nie przypomina liścia tak wyraźnie jak u innych przedstawicieli rodzaju uroplatus, to ciała gekona jest doskonale dostosowany do otoczenia, z odcieniami brązu i beżu, co pozwala mu zlewać się z korą drzew i bambusem.
Załącznik:
madaA-95.jpg
madaA-95.jpg [ 485.7 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Arcymistrzem jeśli chodzi o wtapianie się w tło jest uroplatus sikorae, gekon omszały [14], wyglądający jak porośnięta mchem kora drzewa. Frędzle skórne pomagają rozmywać kontury ciała, czyniąc gekona prawie niewidocznym. Gekon ten za dnia wypoczywa, prowadząc nocny tryb życia.
Załącznik:
madaA-98.jpg
madaA-98.jpg [ 429.39 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Patrząc na niego przychodzi mi na myśl skojarzenie z Bootstrap Bill Turnerem z filmu „Piraci z Karaibów”…
Załącznik:
madaA-101.jpg
madaA-101.jpg [ 428.51 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Gekon bardzo podobny, ale nieco inny w kamuflażu, to płaskogon wielki, uroplatus fimbriatus [15].
Załącznik:
madaA-105.jpg
madaA-105.jpg [ 642.05 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Jednak bank rozbija gekon liścioogonowy, uroplatus phantasticus [16] – łacińska nazwa oddaje zachwyt, jaki towarzyszy patrzeniu na ten mały cud natury i kamuflażu. Ogon gekona wygląda niemal dokładnie jak suchy, zniszczony liść, co umożliwia mu doskonałe kamuflowanie się wśród opadłych liści.
Załącznik:
madaA-103.jpg
madaA-103.jpg [ 558.94 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaB-23.jpg
madaB-23.jpg [ 797.24 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Na tym można by zakończyć opowieść o niezwykłych mieszkańcach rezerwatu Peyrieras, ale byłoby krzywdzące nie wspomnieć o kilku innych, które też mogą zaciekawić, nawet jeśli tylko obok nich przejdziemy. Wąż boa madagaskarski [17], jak głosi opis, „jest mało aktywny – schwytany rzadko kąsa”.
Załącznik:
madaA-8.jpg
madaA-8.jpg [ 431.37 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

A na kolejnym zdjęciu splątany kolejny wąż – niestety nie wiem jakiego gatunku. W rezerwacie można zobaczyć niezwykle rzadki okaz jedynego endemicznego węża jadowitego – liścionosa madagaskarskiego. Nie ma się czego obawiać, na Madagaskarze nie ma węży niebezpiecznych dla ludzi.
Załącznik:
madaB-21.jpg
madaB-21.jpg [ 592.65 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Réserve Peyrieras jest miejscem, gdzie w kontrolowanych warunkach rozmnaża się również… motyle. W tym – motyl kometa [18] – gatunek będący jednym z największych motyli na świecie, występuje wyłącznie na Madagaskarze. Dorosłe motyle argema mittrei żyją bardzo krótko, zaledwie kilka dni, ponieważ nie mają rozwiniętego aparatu gębowego i nie są w stanie się odżywiać. Ich główną funkcją w tej fazie życia jest rozmnażanie. Dlatego motyl na zdjęciu jest… nieżywy.
Załącznik:
madaA-93.jpg
madaA-93.jpg [ 422.94 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Oglądanie gadów i płazów zakończyliśmy na – podziwianiu żab, a konkretnie dużej i malutkiej. Wyciągnięte ze swojej strefy komfortu, zostały zmuszone do pozowania dla nas przez kilka minut. Na Madagaskarze szacuje się występowanie około endemicznych 200 gatunków żab! Nazwano do tej pory 311 gatunków, wiele wciąż czeka na zbadanie i opisanie. Duża żaba na zdjęciu, to żaba pomidorowa, piękniś pomidorowy, dyscophus antongilii [19], jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. Samice osiągają długość 8,5–10,5 cm oraz masę 230 g.
Załącznik:
madaB-20.jpg
madaB-20.jpg [ 726.8 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Druga żabka, położona obok, aby była skala porównawcza, to żaba złota, mantella aurantiaca [20], wielkości nieco ponad 2 cm. Generalnie nie bardzo pasowało jej leżenie na suchym podłożu i szybko podjęła próbę ucieczki… w dowolnym kierunku.
Załącznik:
madaA-79.jpg
madaA-79.jpg [ 467.52 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Załącznik:
madaA-80.jpg
madaA-80.jpg [ 517.43 KiB | Obejrzany 4242 razy ]

Réserve Peyrieras jest otwarte codziennie, od 7:00 do 17:00. Zdecydowanie warto je odwiedzić, bo jest tu przegląd niesamowitej dzikiej przyrody Madagaskaru. Niektóre zwierzęta można zobaczyć podczas wizyt w parkach narodowych, ale rzadko tak blisko i tak łatwo je sfotografować. Nasza wizyta trwała 45 minut… i już o 8:30, wyruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku stolicy. Po drodze czekała nas jeszcze jedna atrakcja, która nie była zapisana w programie.

Ale o tym co dalej – w kolejnej części.

[1] Réserve Peyrieras: https://en.wikipedia.org/wiki/Peyrieras_Reptile_Reserve
[2] Plemię Merina https://pl.wikipedia.org/wiki/Merina_(lud)
[3] Canna 'Musaefolia': https://en.wikipedia.org/wiki/Canna_%27Musaefolia%27
[4] Etlingera wyniosła: https://en.wikipedia.org/wiki/Etlingera_elatior
[5] Kameleon krępy: https://en.wikipedia.org/wiki/Parson%27s_chameleon
[6] Olivier Rieppel „A case of dispersing chameleons”, Nature 415 (2002) 744–745 https://www.nature.com/articles/415744a
[7] Kameleon olbrzymi: https://en.wikipedia.org/wiki/Malagasy_giant_chameleon
[8] Kameleon lamparci: https://en.wikipedia.org/wiki/Panther_chameleon
[9] Kameleon globiferowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Globe-horned_chameleon
[10] Kameleon pryszczonosy: https://en.wikipedia.org/wiki/Calumma_nasutum
[11] Kameleon karłowaty: https://en.wikipedia.org/wiki/Brookesia_minima
[12] Kameleon liściasty: https://en.wikipedia.org/wiki/Brookesia_stumpffi
[13] Bambusowy gekon płaskoogonowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Lined_flat-tail_gecko
[14] Gekon omszały: https://en.wikipedia.org/wiki/Uroplatus_sikorae
[15] Gekon płaskogon wielki: https://en.wikipedia.org/wiki/Common_flat-tail_gecko
[16] Gekon liścioogonowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Uroplatus_phantasticus
[17] Boa madagaskarski: https://en.wikipedia.org/wiki/Acrantoph ... scariensis
[18] Motyl kometa: https://en.wikipedia.org/wiki/Comet_moth
[19] Żaba pomidorowa: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pi%C4%99k ... pomidorowy
[20] Żaba złota: https://en.wikipedia.org/wiki/Golden_mantella
Góra
 Profil Relacje PM off
11 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#15 PostWysłany: 21 Lis 2024 16:12 

Rejestracja: 18 Sty 2011
Posty: 58
Loty: 36
Kilometry: 88 294
Mam nadzieję że zapał na relacje nie minął, i doczeka się ona dalszej kontynuacji. Sprawdzam co jakiś czas i liczę na finał :) Prawdziwe kompendium wiedzy
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 20 Sty 2025 16:09 
Moderator forum
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2443
@man4business planujesz zakończyć? Wierni fani czekają :ugeek:
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
man4business lubi ten post.
 
      
#17 PostWysłany: 20 Sty 2025 16:19 

Rejestracja: 11 Sie 2010
Posty: 2464
HON fly4free
Planuję :-) ale nawał obowiązków... zmiana laptopa (na lepszy 8-) ), będzie ciąg dalszy.
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 17 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 0 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group