Fly4free.pl

Przeprowadzka 5x w ciągu 16 dni to dla mnie by było trochę mało ale na przykład dla mojego taty to by była mała katastrofa.
Zależy jak lubicie podróżować. Jeśli nie jest dla Was tragedią zmiana miejsca to jest ok, przeprowadzka przy odrobinie organizacji nie powinna stwarzać problemów.
Tylko skróć pobyt w Bangkoku o 1 a wręcz 2 dni na korzyść czegokolwiek innego z listy.

Loy Krathong - 9 listopada
Yi Peng - 8-9 listopada
Wydaje mi się, że najlepiej być wtedy w Chiang Mai.

Za dużo BKK. Byłeś kiedyś w Tajlandii? Pewnie nie. Jak już poprzednicy ci napisali, Bangkok to wielkie, śmierdzące, duszne i hałaśliwe miasto.

Zrób tak

02.11 przylot do BKK
03.11 BKK -> Chiang mai

17.11. Khao Sok -> Surat Thani -> BKK
18.11 BKK-> powrot

Podziękujesz mi po powrocie;-)

_________________

Tak jak poprzednicy skróciłbym pobyt w Bangkoku po przylocie, próbowałbym nawet zaraz po przylocie jechać dalej a BKK robić na powrocie do kraju. Rozważ przejazd z BKK do Chiang Mai pociągiem nocnym - sypialnym, wyjeżdża ok 19 na miejscu ok 9 zaoszczędzisz na noclegu i jeden dzień więcej na zwiedzanie.

dzieki wszystkim za rady, generalnie lubimy miasta wiec zaryzykujemy pierwsze 3 noce w BKK ale faktycznie zetniemy koncowke na rzecz Krabi lub Phi Phi (porady mile widziane:))
Powiedzcie prosze, oplaca sie loty krajowe kupowac wczesniej czy jest szansa ze potanieja?

Bangkok to wspaniałe, pełne atrakcji i zabytków miasto, o niepowtarzalnym duchu. Zostań w nim dłużej.
Miejsc do plażowania jest pełno na świecie i nie tak bardzo różnią się od siebie, a Bangkok jest niepowtarzalny.

Jak ktoś wcześniej nie był to BKK na pewno jest miejscem gdzie warto się zatrzymać. Tak jest śmierdzący, duszny, zatłoczony ale przy pierwszej wizycie warto poświęcić ze 2 dni, żeby zobaczyć bo jednak atrakcji jest sporo, no i warto poczuć ten smród na własnej skórze

_________________

2 dni to śmiesznie mało na Bangkok.

2 dni to wystarczająco na Bangkok - każdy ma prawo do swojej opinii
Spokojnie można zobaczyć najważniejsze rzeczy, ale każdy ma swoje preferencje... Miasto jest wielkie, więc wiadomo, że można spędzić więcej czasu, ale zapewne wolałbym wybrać się w inne miejsca Tajlandii.
Zszedłem dobry kawałek miasta, ale mnie jakoś nie powaliło (chyba, że ten smród, o którym wspominacie, ale ja za bardzo nie zwracam na takie rzeczy uwagi, więc to nie było dla mnie żadnym problemem).

A tak z ciekawości - co zobaczyłeś przez te 2 dni że twierdzisz, iż to wystarczająco dużo czasu?

Do smrodu i duchoty tej betonowej dżungli dodałbym jeszcze, że jest totalnie nieprzyjazna dla pieszych i wyjątkowo skomercjalizowana jak na Tajlandię. Fakt, jak na pierwszy raz w Tajlandii, BKK może wydać się ciekawy i z założenia nie skreślałbym całkiem stolicy jadąc do nowego kraju, jaka by nie była. Dla mnie każdy kolejny raz był udręką i przymusem. Z tym miastem jest trochę jak z Dubajem, człowiek jedzie pierwszy raz i chce wszystko zobaczyć, bo może nie wróci. Potem okazuje się, że obiegowa opinia była mocno na wyrost. Na końcu się tam wraca, bo kolejny raz przesiadka tam wypadła i okazuje się, że można było sobie za pierwszym razem wiele rzeczy darować i zrobić je przy kolejnej okazji.


Ale kto mówi, że Tajlandia to tylko BKK i plaże? Alternatyw jest sporo. Świetne parki narodowe, pobliska Ayutthaya czy inne mniejsze miasteczka z klimatycznymi świątyniami, w których jest niewielki ułamek tłumów z Bangkoku.

_________________

Ale w poście #1039, do którego się ustosunkowujemy, ich nie ma.

A z jakiego powodu?

Wiem, że 2 dni wcześnie mało ale lepiej liznąć miasto niż je całkowicie odpuścić, taka jest moja opinia.

_________________

Tak, a nasze ustosunkowanie się ma chyba na celu to, żeby się ewentualnie pojawiły





Przede wszystkim ze względu na przemieszczanie się. Mam w zwyczaju jak tylko to możliwe podróżowanie lokalnym transportem publicznym, żeby być bliżej lokalsów i lepiej wczuć się w klimat. I o ile sam transport jest naprawdę ok, to już odnalezienie przystanków i złapanie przesiadek w gąszczu estakad jest udręką, bo nawet z nawigacją nie wiadomo gdzie ten przystanek dokładnie jest. Efekt ten potęguje to, że miasto jest całkowicie nieprzyjazne pieszym, nawet jak na azjatyckie standardy. Wąskie chodniki, które potrafią urwać się w dziwnym miejscu. Schody i estakady, które nie wiadomo gdzie prowadzą i jeszcze więcej schodów. Doskwiera to tym bardziej, że chodzi się wśród nagrzanego betonu i dużej ilości spalin. Jak już sobie uświadomimy, że może trzeba porzucić podróżnicze ideały to zaczyna się kolejna udręka ze złapaniem indywidualnego środka transportu. Na tuk-tuki szkoda nerwów, bo to proszenie się o scam i sklepy z garniturami. Z resztą nawet idąc ulicą zdarzało mi się, że ktoś dosłownie wpychał mi coś do ręki próbując złapać mnie na kolejny scam. Taxi? Można zatrzymać 15 pod rząd i każdy "no meter".

Może źle się nastawiłem, ale główne atrakcje mnie też nie powaliły. Owszem, jest kilka unikatowych miejsc na obrzeżach miasta, ale te główne. w centrum są dla mnie albo zbyt skomercjalizowane albo nie wyróżniają się na tyle względem innych podobnych w Tajlandii, żeby wynagrodzić trud przemieszczania się.

_________________

Nigdy nie miałem problemu z poruszaniem się po Bangkoku. Transport rzeką, kanałami i Sky Train'em jest łatwy, prosty i szybki.
Nocne kursy tuk-tukiem zawsze były udane.
Trochę problemów może stanowić przemieszczanie się autobusami, ale ten sposób komunikacji można po prostu wykluczyć.

Powinienem napisać "2 dni to dla mnie wystarczająco dużo czasu", ale z góry zakładałem, że każdy wygłasza własną opinię i nie istnieje coś takiego, jak obiektywne zdanie na temat sposobu podróżowania i zwiedzania.

To było w 2014 roku, ale na szczęście akurat z tego wyjazdu mam dobre notatki, więc mogłem do nich sięgnąć.
- Wielki Pałac Królewski z Wat Phra Kaew, (świątynia szmaragdowego Budd)
- Wat Pho (Leżący Budda)
- Wat Saket (Złota Góra)
- Wat Traimit (Złoty Budda)
- Chinatown
- dzielnica indyjska
- Khao San Road i okolice (taka turystyczno-backpackerska ulica)
- od groma wielkich centrów handlowych (nie lubię zakupów, ale pamiętam, że było takie spore nagromadzenie w jednym miejscu)
- jeszcze jakieś świątynie po drodze (w Bangkoku jest ich mnóstwo)
- jazda wodną taksówką (to jest ciekawy, lokalny środek transportu)
- SkyTrain do stacji Sukhumvit i w okolice Soi Cowboy - ale za dnia, kiedy tam cicho i spokojnie...
- dworzec Hua Lamphong
- taksówki na taksometr (dało się, choć nie było łatwo - ale np. z propozycji sztywnej ceny na lotnisko BKK 500 bahtów, wyszło niecałe 250 na taksometrze...)
- "słynne" pad thai w Thip Samai (zawiodłem się)

Z tego, co chciałem zobaczyć, to nie dotarliśmy tylko do Wat Arun. Ale to były też 2 pełne dni na miejscu, z czego ja przez jeden dzień zwiedzałem sam, przez co na drugi dzień na przykład drugi raz byłem na Wat Saket...
Do listy dodałbym może jeszcze ewentualnie dom Jima Thompsona, ale na tym mi nie zależało.

Dyskusja ile dni potrzeba na BKK to trochę jak spór o przewagę Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Każda z wspomnianych ocen moim zdaniem jest prawdziwa. Bangkok jest równie ciekawy co męczący i irytujący. Lista zabytków i interesujących miejsc jest spora i bez problemu wypełni więcej niż 2 dni.

@istenpl - pomysł by pierwszy dni (jak w Twoim planie) poświęcić na intensywne zwiedzanie Bangkoku moim zdaniem jest dobry. Skonfrontujecie swoje oczekiwania (i emocje) z tym miastem i wówczas będziecie wiedzieli czy w końcówce wyjazdu chcecie w nim spędzić kolejnych kilka dni, czy znaleźć inne rozwiązanie. Zawsze można będzie je zamienić na zwiedzanie bliskich okolic BKK, np. Ayuthaya.


Twój opis problemów w poruszaniu się o BKK jest prawdziwy. Jednak potrafiłbym go dopasować do bardzo wielu miast Azji, więc trzeba to traktować jako uciążliwy element miejskiego folkloru i nauczyć się z tym jakoś żyć.

@kevin
Dzięki, że przypomniałeś mi, jak odmiennie można rozumieć zwiedzanie Bangkoku.

@jaszon ja się zgadzam, że można spędzić więcej czasu, jednak spędzenie chyba prawie jednej trzeciej swojego wyjazdu do Tajlandii w tym mieście, to dla mnie byłoby zbyt wiele.

@boots proszę bardzo - Ty też rzuciłeś tylko takimi ogólnikami, że "Bangkok to wspaniałe, pełne atrakcji i zabytków miasto, o niepowtarzalnym duchu. Zostań w nim dłużej." i podsumowaniem, że 2 dni to "śmiesznie mało". Gdybyś rozwinął swoją myśl, to może @istenpl by się zastanowił, ile czasu można spędzić w tym mieście.

Ja nigdy, gdziekolwiek byłem, nie miałem poczucia, że tylko coś "zaliczam", żeby odhaczyć i nigdy nie miałem ciśnienia, że koniecznie muszę coś zobaczyć w danym miejscu.
Nie rozumiem też, jaka jest definicja "zwiedzania". Na przykład, jeśli w tym wielkim pałacu w Bangkoku byłem przez godzinę to zaliczyłem, a jeśli przez 4, to już zwiedziłem?

P.S. W Nowym Jorku byłem klika razy, a ostatnio cały tydzień