Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 52 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3
Autor Wiadomość
#41 PostWysłany: 05 Gru 2023 23:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
@QbaqBA Ostatnio oglądałem recenzję Peach Aviation i taka sama sytuacja. Am to akurat mnie nie dziwi, ale, że JP...

Pobudka o 4:00, bo w planie gejzery El Tatio, które najbardziej aktywne są o wschodzie słońca. Zaraz za San Pedro pojawiły się pędzące busy z turystami. Prędkość z jaką jechały także ośmieliła mnie do nieco głębszego wciśnięcia gazu. Droga zdecydowanie zła (oczywiście gruntowa), ale bez tragedii.

W pobliżu El Tatio termometr pokazywał nawet -9 stopni.

Image

Bilet do kupienia na miejscu, można płacić kartą. Po terenie można poruszać się samochodem.

Zdjęcia, które udało mi się zrobić są w mojej opinii jednymi z najpiękniejszych jakie kiedykolwiek udało mi się pstryknąć.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wczesna pobudka, niska temperatura, 4300 m n.p.m. i brak aklimatyzacji sprawił, że poczułem się trochę słabo, a więc ewakuacja. Wracam do San Pedro.

Image

Image

Image

Image

Cel na popołudnie to Valle de la Luna.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
 
      
8 dni na Zanzibarze za 2903 PLN. Loty z dużym bagażem z Warszawy + hotel ze śniadaniami 8 dni na Zanzibarze za 2903 PLN. Loty z dużym bagażem z Warszawy + hotel ze śniadaniami
Wakacje na Krecie za 1097 PLN. Loty z Gdańska i 5 noclegów blisko plaży Wakacje na Krecie za 1097 PLN. Loty z Gdańska i 5 noclegów blisko plaży
#42 PostWysłany: 09 Gru 2023 22:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Około południa wróciłem do hotelu w San Pedro, żeby trochę odpocząć, po czym ruszyłem w kierunku Valle de la Luna. Bilet kupiony wcześniej przez internet. W Vistors Centre dali mapkę, podali czasy przejścia czterech głównych szlaków w dolinie i powiedzieli, że ich zdaniem najfajniejszy jest drugi. Patrząc na te czasy, stwierdziłem, że nie wiadomo czy zdążę wszystkie obskoczyć, toteż zacząłem od dwójki. Uprzedzając fakty, szybko zorientowałem się, że czasy są duuużo na wyrost. Przejście wszystkich zajęło mi ok. 2,5 - 3 godziny i to bez szczególnego pośpiechu. Pomiędzy punktami możemy poruszać się samochodem. Wiele osób korzysta z rowerów.

Dolina jest przepiękna. W mojej opinii zdjęcia tego aż tak nie oddają, ale podobało mi się bardziej niż El Tatio. Szlak 1 i 2 są rzeczywiście rewelacyjne, trudno powiedzieć który lepszy. Pozostałe dwa są króciutkie.

Cudo!

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracam do San Pedro. Próbowałem jeszcze podjechać do Garganta del Diablo, ale podobnie jak @cart, który to opisywał w swojej relacji, zatrzymał mnie drugi czy trzeci strumień. Może i udałoby się nie utopić auta, ale wolałem nie ryzykować. Gdybym miał SUVA albo coś suwopodobnego z wyższym prześwitem, to pewnie bym jechał dalej. Nie skorzystałem również z opcji płatnego wejścia na punkt widokowy Pukará de Quitor. Widać stamtąd ten wielokrotnie obfotografowany stożek wulkaniczny, tylko w kamiennym łuku.

No więc na "miasto".

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na posiłek wybrałem knajpę Barro, w której to zamówiłem menu dnia. Jedzenie niestety bez szału.

Image

Jednak najgorsze okazało się po powrocie do auta…
Stanąłem pod tą knajpą na tym szutrze, przy głównej drodze wiodącej przez San Pedro. Nie przyszło mi do głowy, że jest zakaz postoju. Faktycznie był. I nawet przypomniałem sobie, że wcześniej widziałem te znaki. Zaćmienie? Zmęczenie? Nie wiem. Następnego dnia trzeba będzie pomyśleć co z tym zrobić.

Image

Mocno poirytowany pojechałem jeszcze na zachód słońca na punkt widokowy na Valle de la Luna, na który można wejśc tylko z biletem z doliny.

Image

Image

Image

Image

Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
2 ludzi uważa post za pomocny.
 
      
#43 PostWysłany: 10 Gru 2023 22:25 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Kolejnego dnia około 18:00 muszę być na lotnisku w Calamie, a w planie laguna Miscanti i Aguascalientes. Zaraz po 7:00 melduję się na komisariacie gotowy na odpokutowanie wczorajszych przewinień. Fuknjonariusze, niezbyt sympatycznie odesłali mnie do pobliskiego budynku urzędu miasta. Niestety wszystko pozamykane. Trudno, trzeba będzie próbować w drodze powrotnej.

Ruszam w trasę. Najpierw zatrzymuję się przy Jere Valley. Wstęp płatny, czas ograniczony, a zdjęcia w necie nie powodują u mnie szczególnej chęci odwiedzenia tego miejsca. Jadę dalej.

Krótki przystanek przy zwrotniku Koziorożca.

Image

Image

Image

Kolejny przystanek to miejscowość Socaire, gdzie jest punkt check-in. Okazuje się, że sprzedaż biletów jest już tylko online. Nie ma jednak problemu - udostępniają internet, lapka i bilet zakupiony. Napomknąłem, że trochę niefajnie, że osoby z zagranicy płacą więcej niż lokalsi. Szczerze - działa mi to na nerwy. Usłyszała to przewodniczka i z uśmiechem na ustach wytłumaczyła, że to nie jest tak, że są różne ceny biletów. Są takie same, tylko lokalsi mają zniżkę. No cóż - pozamiatała, nie miałem argumentów! ;)

Za miejscowością wjeżdza się na teren parku. Droga dobra i pusta, łykanie kilometrów idzie bardzo sprawnie.

Image

Skręcam na lagunę Miscanti. Jest kawałek do przejechania po kiepskim szutrze. Na wjeździe sprawdzone bilety i wytłumaczone jak się poruszać po terenie. Dojechałem do pierwszego parkingu. Podjeżdża do mnie strażnik w pickupie i opieprza za zbyt szybką jazdę. Fakt, 20km/h nie jechałem (a takie są tabliczki), ale też bez przesady. Pozostało przeprosić i zastanowić się co się ze mną dzieje, że tak tu nierozmyślnie rozrabiam. No i czy aby na pewno jestem jeszcze w Am. Pd. ;) Strażnik został moją osobistą eskortą do końca pobytu na lagunie i kiedy tylko ruszałem, jechał przede mną z prędkością nieprzekraczającą 20 km/h. Było sporo czasu na przemyślenia. :D

No ale wróćmy do laguny, bo jest przepiękna!

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na końcu terenu jest punkt widokowy na lagunę Miniques. Tu piękne światło, mrrr….

Image

Image

Image

Image

I jeszcze kilka ujęć na Miscani z innego punktu.

Image

Image

Image

Jadę dalej, do Aguascalientes. W pewnym momencie zbliżam się do furgonetki z napisem coś w stylu: “speed control”. Musiałem odrobinę zwolnić. Co tu się dzieje?! :D :D :D

Zbliżam się do celu. Już z oddali wygląda bardzo zachęcająco.

Image

Na miejscu w Piedras Rojas bardzo zimno i okropne wietrzysko. Czuć też niemałą wysokość, ale widoki rekompensują niedogodności.
Stwierdzam, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie w życiu widziałem. Co za nieziemskie kolory! Kosmos!

Image

Image

Image

Image

Całe to zwiedzanie zajmuje nieco więcej czasu niż się spodziewałem i robi się na styk. Pędzę jednak jeszcze do dwóch punktów widokowych znajdujących się w pobliżu.

Laguna Tuyajto:

Image

Image

Mirador de Aguascalientes:

Image

Image

Image

Trzeba wracać.

Image

Na powrocie eskortuje mnie ten sam busik, ale nie powoduje szczególnej straty czasu. Jedzie z max. dozwoloną prędkością. Jak go doganiałem w drodze tam, to jechałem najwyżej troszeńkę szybciej. ;)

Do San Pedro dojeżdżam nieco po 14:00 i idę do urzędu. No i oczywiście wygląda na to, że już wszystko pozamykane. Prawdę mówiąc nie do końca wiedziałem o który dokładnie budynek chodzi. Na Googlach coś zaznaczone, ale w realu żadnego szyldu ani nic. Spotykam jakąś kobietę i pytam o ten urząd i pokazuję boletę.Ta w pierwszej chwili wydaje się być bezradna, ale po krótkiej rozmowie okazuje się, że jest pracownicą tego urzędu. Ba, nawet może wejść do środka i podać mi dane do przelewu.
Okazuje się, że moja pokuta to stawka 1.5.

Image

Spodziewałem się niższego wymiaru kary, bo to równowartość ok. 100 euro. No trudno, przynajmniej jest szansa, że przy okazji nie ostrzyże mnie wypożyczalnia. Jeszcze tego samego dnia wysłałem kasę, a po kilka dniach napisałem do urzędu zapytanie, czy przelew dotarł i czy możemy uznać sprawę za zamkniętą. Pierwsza odpowiedź była taka, że jeszcze nic nie doszło i poinformują mnie jakby co. O sprawie zapomniałem, do momentu w którym po ok. 2 miesiącach od zdarzenia Chilean zablokował na mojej KK równowartość ok. 115 zł. Kolejny mail do urzędu i tym razem odpowiedź zawierająca opieczętowane pismo - sprawa zamknięta. Przyszło mi do głowy, że to pewnie jakaś kwota manipulacyjna, z powodu zgłoszenia faktu mandatowego, ale stwierdziłem, że przyzwoitość wymagałaby wysłania mailem jakiejś informacji, typu z jakiego tytułu pobrana została opłata. Miałem na to już machnąć ręką, ale stwierdziłem - co tam, zgłaszam reklamację do banku nie spodziewając się pozytywnego rozpatrzenia (niech przynajmniej Chilean wyjaśni). PKO jednak się nie cackało i bez zwłoki zwróciło kasę.

Wracając do relacji. Wjeżdżam jeszcze do Calamy, by coś zjeść i zatankować, Znajduję jakąś burgerownię z wysokimi ocenami. Burger jednak podły i drogi. Na lotnisku musiałem być nieco wcześniej niż zwykle, ponieważ nie miałem BP, nie dało się odprawić online w SKY. Wchodzę do terminalu, a tam kolejka do check-in zwinięta na dwie długości budynku.

Image

No way, że będę w niej sterczał. Podszedłem bez kolejki do stanowiska, wytłumaczyłem, że nie mogę odprawić się on-line, nie oddaję bagażu i po chwili negocjacji wydali BP. Wiem, że nieładnie, przepraszam.

W A321 dostaję miejsce 40C. Proszę, napiszcie jeśli ktoś zna inną linię, która do wąskiego kadłuba wyładowała 40 rzędów (!). Jeśli chodzi o wygodę, to znam gorsze linie (choćby nowy 321 od W6, który władował “tylko” 39) i nie było źle, jednak siedzenie w tym rzędzie powoduje, że w obrębie wzroku nie ma żadnego okna i muszę przyznać, że przy dość sporych turbulencjach przy podchodzeniu do lądowania był to jednak dyskomfort.

Image

Późnym wieczorem ląduję ponownie w SCL.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
tropikey uważa post za pomocny.
 
      
#44 PostWysłany: 09 Sty 2024 19:37 

Rejestracja: 19 Paź 2013
Posty: 7
@benedetti, czy mozesz podac kontakt do przewodnika z Rapa Nui, Nelsona? Czy mozesz tez podzielic sie szczegolami wypozyczenia samochodu (domyslam sie ze mogl to byc lokalny kontant od przewodnika, a nie wypozyczalnia z internetu)? Byc moze bede tam tez w marcu.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#45 PostWysłany: 09 Sty 2024 21:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
@cujo Nelson Whatsapp +56 965917532
Auto znalezione od osoby prywatnej. Polecam grupę FB: https://www.facebook.com/groups/turistas.rapanui/
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
cujo lubi ten post.
cujo uważa post za pomocny.
 
      
#46 PostWysłany: 09 Sty 2024 21:51 

Rejestracja: 19 Paź 2013
Posty: 7
@benedetti, bardzo dziekuje. Relacja tez ekstra!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#47 PostWysłany: 12 Mar 2024 18:58 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Pobyt w SCL bez historii, Tylko nocka przed lotem do BOG.

Lecę B787 w barwach LA.

Image

Na lotnisku czeka mnie mały stresik. Przypominam pierwszy post w relacji - w zeszłym roku nie wpuścili mnie do Kolumbii z powodu braku szczepienie na żółtą febrę po przylocie z Brazylii. Tym razem lecę z Chile, więc szczepienie niewymagane, ale żółta książeczka w pogotowiu.

Pani w okienku już podniosła pieczęć celem jej przybicia, patrząc jednocześnie w monitor. W tym momencie zrobiła wielkie oczy mówiąc - “supervisor”. Mówię, że mam szczepienie, na co słyszę, że zaprasza mnie do szefowej. No niestety - na*rane w kolumbijskich papierach. Pani szefowa z groźną miną zaczyna czytać informacje z systemu i wertować paszport. Ja z uśmiechem pokazuję książeczkę i mówię co to się wtedy stanęło. Pani z wciąż groźną miną pyta o cel i długość pobytu. Następnie pieczątka i “go”. Uff.

Biorę Ubera do centrum. Kierowca sprawia wrażenie jakby był bardzo wyluzowany lub znajdował się pod wpływem substancji psychoaktywnych, jednak bez problemów dojeżdżamy do hotelu. Po drodze widzę bilbordy z reklamami iż Wingo uruchamia loty do Caracas.

Image

Melduję się w hotelu Santa Lucia, który znajduje się przy samej Carrera 7 i ruszam połazić po centrum. Porządku na Plaza Bolivar pilnuje policja wyglądająca jak wojsko. Pełny rynsztunek, długa broń.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Doszedłem do Carrera 10. Tu już ilość wojska daje do myślenia. Żołnierz na każdym skrzyżowaniu albo i częściej. Dalej iść nie ma raczej sensu, więc wróciłem się w stronę Santa Fe, a gdy zaczęło się ściemniać i sklepy rozpoczęły sprzedaż jedynie zza krat uznałem, że czas udać się z powrotem do hotelu.

Image

Image

Image

Image

Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
tropikey uważa post za pomocny.
 
      
#48 PostWysłany: 24 Mar 2024 01:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Kolejnego dnia lecę do Medellin.

Image

Image

Na pokładzie samolotu melduje się zespół piłkarski Atlético Nacional, powodując duże poruszenie pośród pasażerów. Mój stosunek do sportu jest obojętny, więc z mojej perspektywy było to tylko kilku kolesi w dresach. Trzeba jednak przyznać, że świecące z daleka złote ajfony i rolexy (do tych dresów!) powodowały, że rzucali się w oczy. ;)

Image

Wypożyczam auto. Z terminalu do siedziby Localizy podwozi firmowy busik. No i tu przestało być sympatycznie. Panie w biurze nie miały najmniejszej ochoty zrozumieć, nie wspominając już o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa po angielsku. Stwierdziłem więc, że skorzystamy z translatora, a i to nie było łatwe bo mowa ciała zdradzała, że najprawdopodobniej sprawia im to ogromny ból i cierpienie. No ale dobra - okazało się, że w Medellin niedawno wprowadzono ograniczenie ruchu pojazdów (Pico y placa). W zależności od numeru rejestracji w jeden dzień tygodnia nie można wjechać do centrum. No i mój samochód akurat ma rejestrację zakazującą wjazdu właśnie w dniu wypożyczenia. Przypadek? Na “szczęście” zaproponowano mi rozwiązanie w postaci dopłaty do hybrydy, która z tych restrykcji jest zwolniona i która akurat była dostępna. Nie będę ukrywał, że niezbyt mnie to satysfakcjonowało. Poczytałem jednak, że zakaz obowiązuje do 20:00. Była 16:00. Stwierdziłem więc, że do miasta kawałek, pojadę pozwiedzać okolicę, zjem posiłek i po 20:00 pojadę do hotelu. No i przy okazji do końca pobytu nie będę już musiał się ograniczeniem przejmować. Następnie zaproponowano mi zapłacenie za sprzątanie auta (ok. 20k peso). Mówię, że dziękuję i oddam auto czyste. Wtedy usłyszałem wiązankę po hiszpańsku, z której wydaje się, że zrozumiałem tyle iż “co ja sobie w ogóle wyobrażam, że nie mam zamiaru wykupić żadnych opcji dodatkowych”. W tym momencie straciłem już całkiem złudzenia o przypadkach. Ostatecznie auto wydali, ale opłatę za sprzątanie uiścić musiałem. Powiedziałem więc na odchodne, że wypożyczałem samochód w wielu miejscach na całym świecie i takie rzeczy tylko w Kolumbii. Na to otrzymałem odpowiedź, że tak - tak właśnie jest w Kolumbii i na to stwierdzenie argumentów już nie miałem. ;) Na plus, że nie blokowali depozytu. Zabezpieczeniem był podpisany cyrograf z danymi karty.
Takiego oto wypierdka dostałem, który jednak dzięki temu podwyższonemu zawieszeniu bardzo fajnie się sprawdził - ale o tym później.

Image

Następnie pojechałem na posiłek. Dobre opinie na Google zaprowadziły mnie do pobliskiej restauracji Trivios. Nieco zdziwiłem się cenami (ok. 70k peso za posiłek). Do wyboru było porcja średnia lub duża. Zamówiłem średnią, a na rachunku widniała duża. Reklamacja nie została uwzględniona i znowu trzeba było zapłacić. Ależ mnie przywitało to Medellin - cholerni naciągacze!

Image

Jako, że miałem dużo czasu postanowiłem pojechać serpentynami przez góry (Santa Elena) zamiast tunelem. Zjazd na starą drogę jest tuż przed wjazdem do tunelu. Na rozjeździe zauważyłem informację o cenie przejazdu. Nie pamiętam dokładnie, ale było to prawie 30k peso i zastanawiałem się czy mi się przypadkiem zera w oczach nie rozmnożyły. Okazało się, że nie, bo przejazd przez góry też obarczony jest opłatą (też nie pamiętam, ale było to coś w okolicach 15k peso). No cóż - nie jest to dzień budżetowy.
Wyskakiwanie z kasy zrekompensował po części piękny widok na Medellin.

Image

Image

Jako, że czasu do 20:00 wciąż było sporo, postanowiłem pojechać na La Sierra, która była w pobliżu. Sama przejażdżka po tych stromych serpentynach nieco podniosła mi poziom adrenaliny. Dojechałem aż do górnej stacji kolejki, ale że było już ciemno oraz widząc jak wygląda okolica i lokalni mieszkańcy nie zdecydowałem się na spacer. To w sumie bardzo delikatnie powiedziane. W pewnym momencie pomyslałem, że zmiatam stamtąd czym prędzej.

Image

Zjechałem na dół, zatrzymałem się na parkingu, aby odczekać do 20:00 i następnie już bez przeszkód dojechałem do hotelu w El Poblado.

Image

A w El Poblado impreza taka, że robi wrażenie!

Image

Image

Image

Image

_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#49 PostWysłany: 07 Kwi 2024 23:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Poranny widoczek z dachu hotelu.

Image

Image

Medellin bez dwóch zdań ma swój klimat.

Jadę do centrum. Samochód zostawiam na jednym z wielu płatnych parkingów. Plac Botero jest odgrodzony od miejskiego zgiełku i ochraniany. Dzięki temu panuje na nim bardzo przyjemna atmosfera. W porównaniu do centrów innych dużych miast w Ameryce Południowej wydaje się być całkiem spoko.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Idę do Muzeum Antiochii.

Image

Fajnie, ale bez szału. Najciekawsza wydaje się być kolekcja obrazów Botero.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Poszwędałem się jeszcze trochę bo niezbyt ciekawej okolicy i wróciłem na parking w centrum handlowy, w którym w foodcourcie zjadłem bardzo dobry i niedrogi obiad.

Image

Image

Image

Image

Kolejny punkt to ogród botaniczny. Zaparkowałem przy pobliskiej przecznicy za centrum handlowym. Na miejscu samozawańczy parkingowi. Mówią, że zaopiekują się samochodem. Wyraźnie dałem do zrozumienia, że to “rental” i że “I don’t care”, co ich całkiem rozbawiło. Idę do wejścia. Okazuje się, że jest za free, ale potrzebny dokument. I tu zonk - zapomniałem w aucie portfela. No i już mi nie było “don’t care”. Ciekawe jak się skończy moje mądrowanie. Na szczęście na miejscu wszystko OK, panowie pilnują pomimo braku zapłaty haraczu.
Ogród też bez szału, ale całkiem przyjemnie się spacerowało. Przypomniałem sobie, że jestem w Ameryce i że jak na ten kontynent to jest bardzo sympatycznie.

Image

Image

Image

Kolejny punkt zwiedzania to Park Explora. Wejście dość drogie, jakoś niecałe 100 zł.

Image

Po wejściu do pierwszych interaktywnych sal tematycznych byłem raczej rozczarowany. Fajnie zrobione, ale atrakcje raczej dla dzieci.

Image



Następnie akwarium, które już zdecydowanie bardziej mi się podobało.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image





Następnie poszedłem do kolejnych sal tematycznych i tu już było zdecydowanie lepiej. Świetne pawilony poświęcone działaniu mózgu i iluzji optycznych z instalacjami przyprawiającymi o zawrót głowy czy sala muzyczna, wypełniona interaktywnymi zabawami, jak choćby możliwością zadyrygowania orkiestrą symfoniczną. Bawiłem się przednio aż do zamknięcia obiektu.

Image

Image

Wieczór w Bangkoku El Poblado. Tu codziennie jedna wielka impreza. W okolicy rzucają się w oczy panie (i panowie zresztą też) z najstarszej na świecie branży. Generalnie jednak okolica ta wydaje się być bardzo turystyczna. Policja także bardzo widoczna.

Image



Podsumowując, bardzo przyjemny dzień. Widać, jak miasto zainwestowało w poprawę wizerunku i kulturę. Nawet w radio w samochodzie już miałem ustawioną stację z kolumbijskim odpowiednikiem RMF Classic. Przypomniało mi się, jak w Chile nie byłem w stanie znaleźć jakiejkolwiek stacji z jakąkolwiek muzyką.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
SPLDER uważa post za pomocny.
 
      
#50 PostWysłany: 11 Kwi 2024 23:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Kolejnego dnia mam w planie wizytę w Comuna 13. Tymczasem w Ekwadoru dochodzą nieciekawe informacje. Jeden z kandydatów w wyborach prezydenckich zostaje zastrzelony na wiecu wyborczym, w kraju stan wyjątkowy. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, bo wspomnienia z pobytu w Ekwadorze są świetne. Kraj wydawał się bardzo przyjemny, a ludzie bardzo fajni. To pokazuje też jak bardzo trzeba uważać przebywając w Ameryce Południowej. Z perspektywy Europejczyka, grupa np. protestujących osób (częsty widok) może wydawać się niezbyt groźna, tymczasem nigdy nie wiadomo, czy za chwilę nie zaczną do siebie strzelać.

Wróćmy jednak do Kolumbii. Wsiadam w auto i ustawiam nawigację na “Comuna 13”. Jazda po mieście jest dość zwariowana, szczególnie przez wzgląd na motory i skutery. Nigdzie wcześniej nie widziałem tak agresywnie i ryzykownie jeżdżących jednośladów i nie potrafię zrozumieć, co kieruje tymi ludźmi, że tak bardzo ryzykują własnym życiem. W Azji - być może to wiara w karmę. Tu? Być może wierzą, że wystarczy co niedzielę udać się do kościoła, by nadprzyrodzona siła miała nas w swojej opiece. Nie wiem…
Nie znałem kompletnie topografii terenu, więc jechałem wg nawigacji, która to doprowadziła mnie prawie na sam szczyt wzgórza, w jakąś wąską i ślepą uliczkę, z której wydostanie się było zdecydowanie trudniejsze niż wjazd. ;) No nie było to najmądrzejsze, ale jak już pisałem - jazda samochodem, nawet zwariowana, jest dla mnie atrakcją samą w sobie i pozwala mi dużo dowiedzieć się o miejscowej mentalności i zwyczajach. ;)

Zjechałem więc na dół, zaparkowałem na płaskim i szukam jakichś oznak turystyki. W pewnym momencie zauważyłem kolorowe schodki. Pewnie to tam… Idę nieco z duszą na ramieniu, bo ludzi za bardzo nie ma, a turystów wcale. Po wejściu na górę zobaczyłem jednak w pobliżu główny deptak.

IMHO totalna komercha i paździerz.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Nie spodziewałem się tu ekstremalnych wrażeń, ale mimo wszystko nie sądziłem, że jest aż tak turystycznie w negatywnym znaczeniu tego słowa. Dzikie tłumy, kiełbasa z grilla, tandetne pamiątki i w zasadzie niewiele ciekawego. No cóż, nie bez znaczenia był zapewne fakt, że była niedziela. Próbowałem więc sobie wyobrazić mroczną historię tego miejsca spoglądając choćby na wzgórze La Escombrera, które przez niektórych badaczy uznawane jest za największy masowy grób w Ameryce Południowej.

Image

Długo tam nie pobyłem, a powrót już “turystycznie”, czyli po ruchomych schodkach i główną ulicą.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jadę do pobliskiego Laureles. Bardzo przyjemna dzielnica - poczułem się typowo jak w Hiszpanii. Ładnie, zielono, spokojnie, Starbucksik, knajpki. Nic dziwnego, że to miejsce popularne miejsce zamieszkania ekspatów.

Image

Image

Image

W jednej z knajpek przy Avenida Jardin zamawiam rewelacyjną sałatkę.

Image

Późnym popołudniem udałem się jeszcze pod El Volador. Przy wjeździe szlaban. Strażnik mówi, że dziś już zamykają. Zadowoliłem się więc tylko widokiem z parkingu na dole.

Image

Image

Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
#51 PostWysłany: 13 Kwi 2024 23:16 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Kolejnego dnia piękna pogoda.

Image

Decyzja - jadę do Guatape. Wybrałem w nawigacji alternatywny przejazd przez góry, żeby dojechać do głównej drogi nr 60, jednocześnie chcąc ominąć tunel i nie jechać całkiem dookoła. Podjazdy dość ciekawe, momentami grunt i ostro w górę, porównywalne z najbardziej stromymi podjazdami na Maderze. Swoją drogą - fajne uczucie. Niecodziennie można pojeździć autem na leżąco. ;) Jak już dojechałem do głównej, to wrażenie nieco zaskakujące. Dobra, kilkupasmowa droga, ruch mały, irytujące, pojawiające się co jakiś czas dziwne ograniczenia prędkości do 40/60 km/h w miejscach w których nic nie wskazywałoby na ich sensowność. Swoją drogą, wielu kierowców jechało dość anemicznie - ale nie sądzę, żeby to te ograniczenia były tego powodem. Cóż za odmiana po jeździe miejskiej. Odbicie na drogę lokalną na Guatape i tu już było znacznie gorzej. Sznur powoli jadących samochodów, średnia prędkość gdzieś w okolicach 30 km/h. Bardzo dużo czasu zajęło mi przejechanie tego odcinka.
No i końcu jest… skała Guatape, ale najpierw postanowiłem wjechać do miasteczka. Kiedy jednak zobaczyłem dzikie tłumy turystów, naganiaczy parkingowo-knajpowych, to odechciało mi się tam nawet zatrzymywać. Krajobraz jednak piękny, więc postanowiłem pojeździć po okolicy i tak oto znalazłem się na szutrówce prowadzącej na północ, wzdłuż jeziora.

Image

Ta mini wycieczka, natchnęła mnie by spróbować wracać inną drogą, tylko jak tu się przedostać dalej na północ. Na mapie droga jakaś niby jest, ale nawigacja przejazdu nie “widzi”. Kawałek dalej zobaczyłem drogowskaz na Alejandrię. Wniosek taki, że zapewne da się dojechać, natomiast można sobie próbować wyobrazić jaka to będzie droga… Te wszystkie przesłanki mogły spowodować u mnie tylko jedną decyzję - oczywiście jadę :D, ale najpierw jeszcze skała.
Już z podjazdu na parking widoczki zacne.

Image

Dalej, po bileciki i po schodkach na górę. Pełno ludzi, pomyślałem… weekend? Ale nie, był już poniedziałek.

Image

Krajobraz bajka. Fajnie byłoby mieć daczę na takiej wysepce.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Szybko poszło, wejście, sporo czasu na widoczki i zejście zajęło mi ok. godziny.

Image

Image

Ruszam w kierunku Alejandrii. Zawsze w takich sytuacjach wychodzę z założenia, że skoro gdzieś dojechałem, to raczej da się w razie czego po prostu wrócić tą samą drogą. ;)

Image

I to jest to co lubię najbardziej, czyli autkiem przez bezdroża. :D
Asfalt oczywiście bardzo szybko się skończył. Uprzedzając fakty, momentami było kiepsko, ale całość drogi była przejezdna. W okolicy Alejandrii zaczęły pojawiać się nawet nowe asfaltowe fragmenty przechodzące oczywiście płynnie w wertepy. Widoki i klimat cudowne. Co jakiś czas można napotkać kowboja (nie znam hiszpańskojęzycznego odpowiednika) i to takiego w klimacie, w czerwonej koszuli i tradycyjnym kapeluszu. Widoki wspaniałe.

Image

A tu nawet z oddali widać El Peñol.

Image

Autko też dało radę i przydało się to lekko podwyższone zawieszenie.

Image

Co do Alejandrii - zwykła mieścinka, pokręciłem się tylko trochę po rynku.

Image

Momentami krajobraz przypominał mi nieco północną Tajlandię.

Image

Widocznych jest wiele osuwisk lub pozostałości po nich. Droga fragmentami wyraźnie świeżo naprawiona. Nie ma żartów. Absolutnie odradzałbym jakiekolwiek wycieczki w tę okolicę podczas złej pogody. Na początku tego roku, w pobliżu miasteczka El Carmen de Atrato w tego typu osuwisku zginęło ponad 30 osób.

Image

Image

W końcu dojeżdżam do głównej drogi nr 25 w okolicy Barbosy. 3-4 pasy ruchu w każdą stronę. Jechałoby się świetnie, gdyby nie konieczność jazdy slalomem pomiędzy ciężarówkami. 4 pasy i każda jedzie swoim. Pomyślałem… ech, a ja się wkurzam na tych co jeżdżą środkowym pasem na DTŚ-ce pomiędzy Katowicami, a Gliwicami. Podróże nie tylko kształcą ale i holistycznie relaksują. ;)

Na kolację zatrzymałem się w centrum handlowym Puerta del Norte. Też w sumie fajny klimat, bo nieturystycznie. Ot takie codzienne życie Medellinczyków.

Image
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
hiszpan uważa post za pomocny.
 
      
#52 PostWysłany: 14 Kwi 2024 20:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Lip 2018
Posty: 2051
Loty: 190
Kilometry: 435 841
platynowy
Dobra, czas kończyć tę przydługą, oraz pisaną kilka miesięcy relację.
Dziś - można powiedzieć - ostatni dzień wycieczki, bo reszta to praktycznie powrót.
No i ten ostatni dzień przeznaczam na totalny chillout. Najpierw ruszam na El Volador. Na miejscu byłem przed południem. Zaparkowałem auto na górnym parkingu. Przy szlabanie ochroniarz. Gada z jakimś facetem. Pytam czy jest bezpiecznie, a oni na to zrobili nieco zdziwione miny i mówią, że muszę uważać. Zrobiłem wtedy podobnie zdziwioną minę i już obracałem się na pięcie z myślą, że chrzanię to i nigdzie nie idę. Widząc to zaczęli jednak mówić, że o tej godzinie jest spokojnie i kawałek dalej jest posterunek policji. No dobra - idę. Przypomnę głośną sprawę z czerwca, kiedy to właśnie na El Volador napadnięto i pobito dwójkę Polaków, a zdarzenie udało się nagrać smartfonem.

https://twitter.com/seguridadmed/status ... 5548365825

Faktycznie spokojnie i żadnych ludzi. Na rozstaju posterunek i czuwający pan policjant. Jest OK. Dochodzę do punktu widokowego.

Image

Image

Image

Image

Image

Kawałek dalej, wejście przez bramę na sam szczyt.

Image

Dalej można iść ścieżką prowadzącą przez wierzchołek, no i wprawdzie drzewa sporo zasłaniają, ale mamy panoramiczny widok na całe Medellin. Dokładnie na wprost wzgórza znajduje się też pas startowy EOH, drugiego miejskiego lotniska, obsługującego głównie małe samoloty i krajówki.

Image

Image

Image

Image

Image

Usiadłem sobie na ławce na szczycie i przesiedziałem tam z półtorej godziny, rozmyślając o życiu i śmierci, oglądając starty z EOH i kontemplując tę niesamowitą przygodę, którą dane mi było właśnie przeżywać i która ma się ku końcowi. Myślę, że jestem szczęściarzem. :D

No dobra, dość tych tkliwości, w drogę!

Image

Sałatka w Laureles była tak świetna, że postanowiłem powtórzyć to doświadczenie kulinarne. Niestety chyba tego dnia był inny kucharz, bo nie dość, że była nieco inna, to spalił nuggetsy, które były suche, gorzkie, no i zepsuły kompletnie smak dania. Nie omieszkałem o tym wspomnieć obsłudze, chwaląc jednocześnie niedzielną sałatkę i poprosiłem o nienaliczanie napiwku, który to w wysokości 10% standardowo jest doliczany do rachunku w kolumbijskich knajpach.

Następnie pokręciłem się jeszcze w okolicy Plaza Mayor. Całkiem fajnie i nowocześnie, ale nie zrobiłem nawet żadnego zdjęcia.

Pod wieczór postanowiłem poszukać jakiegoś fajnego punktu widokowego w południowo-wschodniej części miasta. Pierwszy zaznaczony na googlach o nazwie Las Palmas był nomen omen cały zarośnięty drzewami. :lol: Kolejny, o nazwie Segundo Mirador De Las Palmas :lol: był już lepszy. :D

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Żegnaj Medellin! :cry:

Następny dzień minął na dotarciu do Bogoty. Lot do Europy miałem kolejnego dnia wcześnie rano, więc trzeba było przylecieć dzień wcześniej. Lot MDE-BOG w środku dnia, więc nie spieszyłem się ze wstawaniem. Na lotnisko pojechałem tym razem tunelem, bo różnica w cenie przejazdu względem trasy przez Santa Elena była na tyle niewielka, że objazd mi się nie kalkulował. Na lotnisku przy security dość osobliwa sytuacja. Pewien Kolumbijczyk został zatrzymany z całą stertą narzędzi w podręcznym i był mocno zdziwiony, że musi je zostawić.

Image

Do hotelu w Bogocie dotarłem na tyle późno, że już się ściemniało i spacer ograniczył się tylko do celów gastronomicznych.

Zamówiony Cabify na 4:00 (lot o 7:00) i wszystko odbywa się bez problemów.
Żarcie w Aviance może niezbyt wygląda, ale smakuje całkiem dobrze. Znowu super wygodnie, bo mam miejsca w pierwszym rzędzie tylnego segmentu (w obie strony takie miałem i nie były dodatkowo płatne!)

Image

Późnym wieczorem, ląduję w Madrycie.

Image

Nocleg mam w Barajas, jakiś kilometr od terminalu, więc wsiadam tylko w shuttle na T2 i z buta do hotelu. Przechodzę przez jakąś totalnie ciemną uliczkę obok dużego parkingu. W życiu trzy razy mnie okradziono. Raz w Polsce dekady temu i dwa razy w Hiszpanii, w nieodległej przeszłości, więc nie ukrywam, że pomimo miesięcznego przebywania w Ameryce Południowej szedłem z lekkim dyskomfortem psychicznym. W sumie nie tylko psychicznym. W Madrycie nadal straszne upały i pomimo, że północ, to powietrze nadal gorące. Do tego już duże zmęczenie międzykontynentalnym lotem. Pomimo, że za piwem nie przepadam, to pomyślałem o jednym - zimny browar!!! Pytanie tylko, czy gdzieś go jeszcze dorwę. Tak! Jest! Otwarta knajpa, w której dogorywają lokalsi. :D

Biorę oczywiście zimniutką cervezę.

Image

Pod hotelem gadam przez chwilę z sympatycznym Francuzem, który niedawno był w Polsce i opowiadał, że był zdziwiony jak tam fajnie. Okazało się też, że ma polskie korzenie i mówił, że zna kilka słów po Polsku, ale tak naprawdę umiał tylko powiedzieć “krzywa” po włosku. ;)

Lot do PL miał być rano, ale po zmianach był dopiero o 15:00, więc po wymeldowaniu udałem się jeszcze na przechadzkę po centrum.

Image

Image

Jak już wspominałem, bardzo lubię Madryt.

Przed lotem jeszcze wizyta w saloniku Puerta de Alcala. Jest to chyba najlepszy salonik na PP w Europie w jakim byłem.

Image

Do WAW lecę Maxem LO w narodowych barwach.

Volver Polonia!

Image

Image

Dużo samolotów widzianych z okna. Tu jakiś TAP.

Image

A tu MUC.

Image

Z LOTowskiego magazynu dowiaduję się jak wielce ciekawą destynacją jest Warszawa-Radom ;)

Image

Image

Jest i Chopin.

Image

Późnym wieczorem lot do KTW i znowu ciekawe retro malowanie.

Image

Image

No i to już jest koniec. :(

Image

Mission completed! :)

Choć trudno porównywać miasto z przyrodą czy zabytkami, to była to chyba moja najciekawsza wycieczka w życiu. I chyba nieco zaskakująco, najciekawszym etapem nie było tytułowe Rapa Nui (choć jest to oczywiście niezwykłe miejsce), ale raczej zjawiskowe Galapagos i niewiele mniej zjawiskowa Atacama. Przydałby mi się tak choć jeden dzień więcej, no ale tak się ułożyły loty.

Dziękuję za uwagę, szczególnie tym, którzy dotrwali do końca! :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
tropikey uważa post za pomocny.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 52 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group