Fly4free.pl

Jest takie miejsce w Boliwii, jedyne takie na świecie, gdzie legalnie można kupić dynamit na ulicy.

Potosi.

Miasto górnicze, którego większa część mieszkańców to byli lub obecni pracownicy kopalni. Kopalni, w której w czasach świetności srebra nie brakowało. Nam srebra nie udało się kupić, ale zakupu dynamitu nie mogliśmy sobie odmówić. A w parze z dynamitem zaopatrzyć wypada się w liście koki i alkohol (96%!!). Takie niezbędnik prawdziwego górnika;) mieszanka nieźle wybuchowa!

Ale spokojna głowa, zakupy nie były dla nas, przekazaliśmy je w prezencie odwiedzanym w kopalni górnikom. Choć jak się później okazało, dynamit w naszych rękach byłby chyba bezpieczniejszy;) "To jest Jose, Jose pije od dwóch dni". I taki Jose bierze dynamit, wsadza w skałę i stwierdza, że odpali jak trochę odejdziemy, żebyśmy usłyszeli odgłos wybuchu;) Na szczęście chyba zasnął po drodze, bo wybuchu nie było.

Ale atrakcji w kopalni nie brakowało! Były wąskie tunele z sufitem, który jakby tylko czekał na zawalenie. Była pionowa ściana do pokonania drewnianą drabiną, która ledwo trzymała się w jednym kawałku. A do tego przejeżdżające obok wagoniki bez hamulców wyładowanymi po brzegi surowcami. A wagoniki czasami lubią się wywalić (nawet jeden pomagamy postawić ponownie do pionu). No i do tego pijani, ale jakże gościnni górnicy.

A pijani, bo podobno przygotowali się do święta, które miało być za miesiąc. Więc, żeby ich przypadkiem to święto nie zaskoczyło to w cztery piątki poprzedzające to święto "smakują" już alkoholu. A my, chcąc nie chcąc razem z nimi. Nie dało się powiedzieć nie. Na szczęście zanim chluśnie się samemu, cześć wylewa się na ziemie, dzieląc się z pacha mama (matką ziemią) czyli opiekunem każdej kopalni. A dodajmy jeszcze, że alkoholem to szumnie zostało nazwane. To spirytus 96% rozcieńczony przy dobrych wiatrach z czerwoną oranżadą, a najczęściej to woda z cukrem.

Taka to wizyta turystyczna w kopalni

PS. Mało o tym mowy na forum, ale moim zdaniem warto zahaczyć jak ma się dzień wolnego

_________________
AJki w podróży :)

Hehe, miło , że pewne miejsca się nie zmieniają. Byłem tam w 2005 i wszystko wyglądało dokładnie tak samo, z wyjątkiem tego, że przy piciu nic nie wspominali o świętach.