Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 02 Mar 2018 10:36 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
Takie tam wspomnienia z wyjazdu, póki sam jeszcze pamiętam ;)

Cały pomysł na wyprawę wziął się z decyzji znajomej, która postanowiła wyjechać na doktorat do uroczej mieściny w Aalborg. Biorąc pod uwagę koszty hoteli w Skandynawii uznaliśmy, że jest to doskonały moment na pokręcenie się w miarę budżetowo po niezbyt znanym zakątku Europy w okresie majówkowym, kiedy sami Duńczycy akurat wolnego nie mają.

Ceny lotów WAW-AAL nieco mnie zmartwiły, dlatego postanowiłem pojechać tam samochodem. Brat dowiedziawszy się o wyprawie też stał się zainteresowany, jednak sam początek majówki spędzał w okolicach wyżyny Krakowsko – Częstochowskiej. Uzgodniłem z nim, że my pojedziemy samochodem wcześniej, a on kupi lot Norwegianem KRK-CPH trzy dni później, pojedziemy pociągiem do Kopenhagi na zwiedzanie zabierając go z lotniska ze sobą w drodze powrotnej do Aalborg i wspólnie wrócimy do Polski.

Dojazd samochodem był dla mnie wyzwaniem – trasa liczyła prawie 1300 km, byłem jedynym kierowcą w drodze do Danii (najdalej jak jechałem to Cieszyn w jeden dzień, więc nie mam pojęcia jak będę spisywał się jako długodystansowiec – zwłaszcza że pierwszy raz miałem jechać za granicą), a także sam samochód jest już prawie pełnoletni (zwłaszcza, że miesiąc wcześniej miałem niewielką stłuczkę – czy na pewno wszystko dobrze działa?). Przygotowanie do wyjazdu obejmowało:

• wiedzę co trzeba mieć w samochodzie w różnych krajach (tak btw w Niemczech obowiązkowe jest posiadanie kamizelek odblaskowych dla każdego pasażera w samochodzie!),
• wyrobienie aktualnej karty EKUZ,
• przeczytanie od deski do deski SOW ubezpieczenia oferowanego z Dinersem,
• zapoznanie się z ograniczeniami prędkości i podstawowymi przepisami co i jak,
• wymianie płynów, dopompowanie opon (włącznie z kołem zapasowym),
• kupno startera w Orange i zakup 200 MB (chyba, już nie pamiętam) na Internet w UE (ach te czasy sprzed darmowego roamingu, jak szybko się do dobrego przyzwyczaić można),

i nadszedł w końcu dzień wyjazdu, 29.04.2017. Pobudka 6.30, szybkie śniadanie, kawa, dorzucenie rzeczy do bagażnika. 7:30 – godzina wyjazdu! Przed nami długa trasa, którą chciałem pokonać w jeden dzień…

Załącznik:
1.png
1.png [ 347.96 KiB | Obejrzany 4627 razy ]


Trasa? Autostrada, autostrada, autostrada… Poza Niemcami, o dziwo, gdzie były fragmenty bez autostrad (jako jedyne na całej trasie). Przez Warszawę szybko dojechałem do S2 (sobota rano, kto to tak jeździ?) i na A2. Samą autostradą jedzie się całkiem fajnie, tylko drogo. Dużo miejsc do zatrzymania się, dobrze wyposażone, postanowiłem co 2h robić przerwę na 20 min na truchtanie i odpoczynek. Dłuższe postoje na tankowanie, jeden postój w drodze w Polsce na jedzenie (ostatni McDonald’s :D).

Aż stało się, dojechałem do granicy. Ostatnie dotantkowanie LPG pod korek w Słubicach (gaz przy autostradzie koło 3 zł! A wystarczyło zjechać 2 km obok, żeby ceny spadły do tych normalnych, 1.55 zł/litr), wymiana kart SIM na Orange (i modlenie się żeby zadziałało ze względu na nawigację –preferuję jeździć z mapą, ale mapa nie pokaże informacji o korkach czy wypadkach + informacje gdzie stacja banzynowa), mijam bramki powodujące kiedyś potężne korki i widzę znak „Bundesrepublik Deutschalnd.”

Osoby jeżdżące od wielu lat po świecie samochodami teraz mogą trochę się uśmiechnąć pod nosem, ale prawdę mówiąc, pierwsze 50 km jechałem przerażony, stres niesamowity (niemalże ręce mi się trzęsły na pierwszym postoju).

Pierwszy raz za granicą kraju samochodem, w głowie miliony czarnych scenariuszy, przed oczami rachunki ile to ja nie zapłacę w razie awarii/stłuczki/wypadku (w głowie dalej wspomnienia sprzed miesiąca jak facet przede mną gwałtownie zahamował, bo miejsce parkingowe i związane z tym rachunki za wymianę reflektorów z maską), strach jak ludzie będą jeździć (chociaż tutaj mniejszy trochę, bo jednak jechałem na północny zachód Europy, nie południe czy wschód), strach przed wysokością mandatów za przekraczanie prędkości (w Polsce bywają miejsca, gdzie znienacka jakieś ograniczenie zaczyna działać, a za pierwszym zakrętem/domem/znakiem już czeka drogówka – czemu by to tak nie miało działać w innych krajach? W Polsce bym się dogadał, a tam wiadomo co będzie…), ogólnie ogromne koszty i co ja w ogóle robię? Kurczowo się trzymam ograniczeń prędkości na prawym pasie wypatrując wszelkich znaków (i policji), karta SIM Orange (wiec i nawigacja) coś nie chce działać (łączy się i łączy, szuka, szuka… Dobra, zaskoczył!) – jedyną rzeczą, co była chyba w pełni szczęśliwą i usatysfakcjonowaną był alternator mogący pracować od dłuższego czasu na 100%.

I tak jechałem szczęśliwie przez 60 km do obwodnicy Berlina, po czym przyszła zaduma, że w sumie jeżdżą podobnie jak u nas (poza tym, że trzeba sprawdzać w lusterku czy ktoś w Audi nie jedzie lewym pasem 200 km/h), autostrada jest w dobrym stanie, ograniczenia są przestrzegane jak zazwyczaj +10 km/h, nawigacja działa i generalnie wiele to się nie różni…

Pierwszym momentem zaskoczenia, że jednak jest inaczej, była ilość stacji benzynowych. U nas w sumie tego sporo jest, a tutaj? Przy autostradzie nieraz przez 100 km nic nie ma, a litry gazu uciekają. Drugim zaskoczeniem był sam proces tankowania. Zjeżdżam na stację do LPG, biorę węża i zaduma – jak to spasować z moim zaworem? Nie mam pojęcia czemu założyłem w głowie, że oni na pewno będą mieli takie same wejścia do gazu jak u nas (no bo węże do paliwa ON/Pb95 są wszędzie takie same, nie? To czemu w przypadku LPG ma być inaczej?) no i klops. Jak tu zatankować?

Panika w mojej głowie wizualizująca rachunki za przejechanie pozostałych 800 km (i w drugą też trzeba jechać, więc 1600) na benzynie po paru minutach przerwał samochód pojawiający się też za mną do tankowania. Co za szczęście, też Polak! Przynajmniej się dogadam :D Na szczęście ktoś miał więcej głowy na karku zabierając wcześniej z Polski kupioną przejściówkę, pożyczają. Szybkie tankowanie, biegiem zapłacić (jak już są tacy mili, że pożyczają przejściówkę, to dobrze jest jak najszybciej się usunąć, żeby i oni mogli jak najszybciej zacząć tankować) i odjeżdżamy ze stacji benzynowej z dobrym słowem i ważną informacja – w kasach prawie zawsze mają przejściówki do różnych zaworów, wystarczy szybko dokument w zastaw jakikolwiek zostawić (a i nie zawsze) i użyczą. Mili ludzie :D


Co dalej (już daleko do celu nie jest) w następnym odcinku ;)

PS Wybaczcie małą ilość zdjęć w tej części, no bo co tutaj fotografować? Autostrada jaka jest każdy zna ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
zakrzemarski uważa post za pomocny.
 
      
Urlop na Krecie za 1077 PLN. Loty SWISS z Warszawy + noclegi Urlop na Krecie za 1077 PLN. Loty SWISS z Warszawy + noclegi
Majówka w USA: Seattle + Bozeman lub Missoula od 2639 PLN Majówka w USA: Seattle + Bozeman lub Missoula od 2639 PLN
#2 PostWysłany: 02 Mar 2018 19:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
Nie da się ukryć, Twoja relacja wywołuje uśmiech ;-). Ale i miłe wspomnienia gdy samemu się pierwszy raz za granice jechało autem.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#3 PostWysłany: 03 Mar 2018 15:47 

Rejestracja: 04 Lut 2018
Posty: 5
-- 03 Mar 2018 15:28 --

Czekamy na zdjęcia! ;)

-- 03 Mar 2018 15:47 --

Podróże samolotem są bardzo szybkie i wygodne, ale będę się upierał, że przemierzanie kolejnych kilometrów samochodem lub pociągiem sporo wnosi do podróży, ponieważ zawsze się coś ciekawego może się wydarzyć. Sam zresztą jakieś osiem lat temu wybrałem się z kolegami na ponad dwutygodniową podróż samochodem po Bałkanach przez Słowację, Węgry, Serbię, Macedonię, Albanię i Chorwację i bardzo dobrze wspominam ten czas, mimo że momentami podróż wydawała się nużąca, albo mieliśmy po drodze różne niedogodności, jak np. niedziałającą klimatyzację w gorącym bałkańskim słońcu, albo złapanie gumy w Tiranie :P Zresztą sama podróż już wtedy leciwym samochodem (Daewoo Nubira rocznik 1998 :D) była sporym wyzwaniem, zwłaszcza że żaden z nas nie miał prawo jazdy dłużej niż rok :P
Góra
 Profil Relacje PM off
michzak lubi ten post.
 
      
#4 PostWysłany: 04 Mar 2018 20:03 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
W pewnym momencie jadąc autostradą nagle nawigacja mi zaczęła krzyczeć „Skręć w prawo za 2 km”. Dziwne, nie spodziewałem się czegoś takiego, ale zjeżdżam. Szybki rzut oka na telefon, okazało się że na autostradzie był wypadek i autostrada była całkowicie zablokowana, zjeżdżając z autostrady jadąc na wprost było wolniej o 20 minut, za to mijając możliwość powrotu na autostradę Google pokazywało, że dłużej już o 50 min. Całe szczęście, że kupiliśmy jednak Internet w trasę, bo przy takim opóźnieniu na pewno bym się zatrzymał na noc i dojechał następnego dnia :)

Przez Niemcy jechało się całkiem przyjemnie, poza dwoma fragmentami, gdzie trzeba było jechać zwykłymi drogami i było ciasnawo (nijak się nie dało wyprzedzać z tym przyśpieszeniem mojego staruszka). Na ostatniej możliwej stacji benzynowej (ze 4 km od autostrady) zjazd na pit stop celem dotaknowania pod korek „bo w Niemczech taniej” – w Danii nie ma stacji z LPG. Mijamy zwężenie na granicy, gdzie duńska straż graniczna oglądała przejeżdżające samochody z możliwością zatrzymania do kontroli i witamy w Dani!

Załącznik:
1.jpg
1.jpg [ 428.89 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Autostrady – poezja! Ludzie spokojniej jeżdżą, jednak ograniczenie do 110/130 km/h sprawia, że nie ma ludzi sunących 200 lewym pasem. Najbardziej co mi się podobało to inny sposób dołączania pasów dojazdowych – u nas droga z węzła dochodzi do autostrady i od razu jest możliwość przeskoczenia na pas drogi, zamiast jak powinno być wykorzystać ten pas do rozpędzenia samochodu do akceptowalnej prędkości nie narażając innych na gwałtowne hamowanie.

A tam? Malowanie pasów wymusza jechanie do samego końca, gdzie dopiero można wjechać na autostradę bez łamania przepisów, no a jak już tam dojedziesz, to i rozpędzony jesteś. Przykład jest np. tutaj https://goo.gl/maps/SVyW2xcBqrB2

Załącznik:
2.png
2.png [ 1.51 MiB | Obejrzany 4405 razy ]

Fot. Google Maps

Dużo stacji benzynowych z masą punktów ładowania samochodów – podczas pobytu zauważyłem, że Dania stawia mocno na samochody elektryczne, które można ładować nawet przy autostradzie. Ciekawe kiedy u nas taka infrastruktura będzie… :roll:

Mijając znaki na Aarhus wjeżdżam do Jutlandii północnej. Co to za miejsce?
Wikipedia napisał(a):
Jutlandia Północna (duń. Nordjylland) – jeden z pięciu duńskich regionów administracyjnych utworzonych 1 stycznia 2007 na mocy reformy administracyjnej. W jego skład wszedł dotychczasowy okręg Jutlandia Północna, a także część okręgu Viborg Amt i gminy Mariager, należącej przed reformą do okręgu Århus Amt.
Powierzchnia regionu wynosi 8 020 km2, zaś ludność ok. 577 tysięcy mieszkańców (2007). Największym miastem i zarazem stolicą jest Aalborg.


Załącznik:
2i1.png
2i1.png [ 87.08 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Fot. Wikipedia

Czyli krótko mówiąc, północny region Danii kontynentalnej. Miejsce niezbyt dobrze opisane przez forumowiczów, a przeglądając Internet w poszukiwaniu atrakcji co można zobaczyć, nie zapowiadało się zbyt porywczo…
Największy kryzys w prowadzeniu samochodem miałem po zachodzie słońca, po 21. Jednak te 14h za kółkiem dało w kość, zatrzymywałem się już na każdej stacji na 15 min na odpoczynek, aż w końcu 22.30 meldujemy się w Aalborg pod blokiem znajomej. Szybkie wypakowanie się, przeparkowanie samochodu na parking w okolicy, trochę pogawędki i spać – w końcu następny dzień nie będzie mniej męczący.

Następnego dnia zostaję obudzony o 9, że trzeba pójść przestawić samochód. W tym kraju nieco inaczej podchodzi się do stref płatnego parkowania. Nie ma jako takich opłat, ale przy każdym parkingu na ulicy jest informacja ile można maksymalnie stać w danym miejscu – „1 time” jak na poniższym zdjęciu oznacza „1 godzina”. Najwięcej jak widziałem to były 3h, najmniej 10 minut, po tym czasie samochód musi przeparkować gdzie indziej tak, aby nie blokować miejsca parkingowego. Taki nakaz przestawiania obowiązuje jedynie w godzinach przedstawionych na znaku - w dni robocze na przykładzie 8-15, w weekendy 8-14. Czyli stawiając samochód o 15 mogę stać do 9 rano następnego dnia, ale jeśli zegar będzie wskazywał rozpoczęcie postoju o 14 - o 8 rano muszę przestawić wóz.

Załącznik:
3.jpg
3.jpg [ 399.07 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Skąd wiadomo ile czasu ktoś stoi? Każdy samochód ma „zegarek” umieszczony na przedniej szybie, kierowca parkując pojazd ustawia wskazówki zegara na godzinę, o której zaczyna parkować. Kontrola, jeśli jest, chodzi i przygląda się kto ma jaki czas ustawiony i porównuje z tym na znaku. Jeśli na dopuszczalnym czasie parkowania ktoś stoi za długo, dostaje mandat. Czy można po prostu przychodzić co godzinę – dwie przestawiać wskazówki zegara? Można, ale po prostu tam tak nie wypada ;)

Załącznik:
4.jpg
4.jpg [ 269.26 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


W moim przypadku takiego zegarka brakowało, ale wystarczającym rozwiązaniem było pozostawienie kartki za szybą z godziną rozpoczęcia parkowania. Zazwyczaj tolerancja akceptowalna wynosi +/- 10 minut (parkując od 10.08 jak wpiszę 10.15, to nikt za to głowy nie urwie).

Dzień rozpoczęliśmy od przepakowania samochodu w okolice Uniwersytetu w Aalborg, gdzie nie ma tego typu ograniczeń czasowych, więc samochód spokojnie mógł stać 2 dni. Do centrum poszliśmy na piechotę mijając park, w którym była makieta układu słonecznego – co jakiś czas można było się natknąć na mały „pomnik” planety w odpowiedniej skali, oddalony od punktu centralnego będącym słońcem o odpowiednią odległość zmierzoną w tej samej skali. Ot, pomysł na pomnik, mi się podobał, z Plutona jest jednak kawał drogi ;) z ciekawostek, widziałem w parku trasy przeznaczone dla osób poruszających się konno po parku.

Załącznik:
4.1.jpg
4.1.jpg [ 293.35 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
4.2.jpg
4.2.jpg [ 406.83 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


I druga ciekawostka, jak wyznaczyć drogę wyłącznie dla autobusów? Wilcze doły zawsze w cenie – autobusy mają zawsze ten sam rozstaw kół, szerszy niż większość samochodów ciężarowych i osobowych, więc na ulicy zostało pozostawione miejsce na koła autobusu, a pomiędzy nimi dziura – samochód chcący złamać zakaz wpadnie i rozwali podwozie utykając na miejscu. Proste i skuteczne :D

Załącznik:
4.3.jpg
4.3.jpg [ 890.75 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Samo miasto nie jest duże, leniwie spacerowaliśmy oglądając co ma do zaoferowania – urokliwe małe uliczki, nie śpieszących się nigdzie ludzi, dziwne pomniki, mały „zamek”.

Załącznik:
5.jpg
5.jpg [ 397.11 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
6.jpg
6.jpg [ 473.66 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
7.jpg
7.jpg [ 281.94 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
8.jpg
8.jpg [ 599.78 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
9.jpg
9.jpg [ 390.84 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
10.1.jpg
10.1.jpg [ 444.34 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
10.jpg
10.jpg [ 541.18 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
11.jpg
11.jpg [ 418.79 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Dworzec kolejowy, niezbyt okazały, ale wystarczający:

Załącznik:
12.jpg
12.jpg [ 310.11 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Na którym była makieta kolejki! :D

Załącznik:
13.jpg
13.jpg [ 435.81 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Ciekawym miejscem był park, w którym było kiedyś wesołe miasteczko, które zostało zamknięte i zaorane, nic już nie pozostało poza samą bramą wejściową.

Załącznik:
15.jpg
15.jpg [ 168.91 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Na terenie parku są też wystawione doniczki, w których ludzie hodują jakieś warzywa i owoce, nie jest to nijak strzeżone czy pilnowane, każdy dba o swoje

Załącznik:
16.jpg
16.jpg [ 555.23 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Z ciekawostek architektonicznych to budynek Utzon Center, stworzony przez architekta Jørna Utzona w swoim rodzinnym mieście, który wsławił się zaprojektowaniem słynnej opery w Sydney (jak popatrzeć, to nawet podobieństwo i inspiracje widać). Warto zauważyć, że mieszkańcy Aalborg są dumni z tego budynku i wskazują go jako jedno z najpopularniejszych i wartych odwiedzenia miejsc. Nie jest to muzeum, ale „centrum aktywności”, gdzie odbywają się różnego rodzaju wystawy czy spotkania.

Załącznik:
17.jpg
17.jpg [ 144.52 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Drugim budynkiem jest Musikkens Hus w dawnym bloku elektrowni. Służy dzisiaj jako sala koncertowa dla Orkiestry Symfonicznej Aalborg oraz jako miejsce prób.

Załącznik:
18.jpg
18.jpg [ 322.46 KiB | Obejrzany 4405 razy ]

Załącznik:
19.jpg
19.jpg [ 214.8 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Trzeba wracać, szykuje się przejazd do Kopenhagi!
Bilety kolejowe są do kupienia na ich stronie kolejowej dsb.dk i obowiązuje w niej stara zasada „Im wcześniej, tym lepiej”. Bilety są wrzucane 2 miesiące przed odjazdem, tak jak u nas w PKP. Za bilet Aalborg – Kopenhaga udało mi się zapłacić 114 DKK za osobę OW, czyli ok 60 zł, co jak na skandynawskie warunki, jest prawie darmo! Taryfa się nazywa „Orange”, wyszukiwarka umożliwia wyszukiwanie tylko najtańszych biletów bez wyświetlania już tych droższych.

Załącznik:
22.jpg
22.jpg [ 63.63 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Szybka kolacja, krótki spacer na stację kolejową i pociąg odjeżdżający o 23.07 w stronę Kopenhagi, przyjazd o 4.21. Ciekawostką jest, że w tak małym kraju (powierzchnia mniejsza od Estonii) nie istnieje szybszy pociąg – między tymi miastami jedyna droga ma długość 500 km! Więc średnie tempo 100 km/h i tak nie jest źle :) Nic dziwnego dlaczego tablica odlotów/przylotów lotniska w Aalborg jest taka… monotonna, skoro Aalborg jest 4. miastem pod względem liczby ludzi w Danii (ponad 100 000)

Załącznik:
20.jpg
20.jpg [ 91.94 KiB | Obejrzany 4405 razy ]


Samolot brata jest nieco opóźniony (ale nocny Norwegian z nocowaniem na lotnisku, więc i tak wszystko jedno – ostatecznie wystartował koło 1 w nocy), a my wsiadamy do pociągu, jadącego całą noc przez Danię. Siedzenia nie wyglądają źle, frekwencja prawie żadna, więc może uda się spokojnie rozciągnąć i przespać mogąc następnego dnia cieszyć się zwiedzaniem Kopenhagi…

Załącznik:
21.jpg
21.jpg [ 367.64 KiB | Obejrzany 4405 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
5 ludzi lubi ten post.
 
      
#5 PostWysłany: 04 Mar 2018 20:12 

Rejestracja: 04 Sty 2013
Posty: 2236
Loty: 285
Kilometry: 460 659
złoty
Mała poprawka: bilety kolejowe można kupić już na 2 miesiące przed odjazdem.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
michzak uważa post za pomocny.
 
      
#6 PostWysłany: 04 Mar 2018 21:07 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
@ms993 dzięki, poprawione! :) nie pamiętałem dokładnie, więc sprawdzałem przed wysłaniem o bilety na 2.05, ale nie zwrócił mi żadnych wyników - uznałem, że jest tak jak u nas 1 miesiąc przed. Widać akurat trafiłem na jakiś błąd na stronie
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#7 PostWysłany: 04 Mar 2018 21:23 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
Z tym super jeżdzeniem po dunskich autostradach to średnio sie zgodzę. Dwie zasadnicze niedogodności (poza nudą jeszcze większą niż w Niemczech ;-):

1. Denerwujący, zupełnie inny styl wyprzedzania i zmiany pasów niż w Niemczech. Dojeżdzają z tyłu pod sam zderzak i w ostatniej chwili wyskakują na lewy pas, żeby tuż przed nosem wjechać z powrotem. W Niemczech jest dość klarowna zasada (niepisana) - jeśli zjeżdzam wcześniej na lewy pas, to auto jadące z przodu prawym wie że jadę szybciej i albo przyspiesza, albo mnie przepuszczza i dopiero za mną samo zjeżdża na lewy, np żeby wyprzedzić ciężarówkę. I analogicznie, jeśli jadę do końca prawym pasem to auto przede mną wyjeżdza na lewy pas, a ja za nim (i jeśli jadę szybciej to zwalniam, ale to "moja wina" bo mogłem wyjechać wcześniej na lewy). Oczywiście zawsze zdarzy się procent kierowców ktorzy wyjadą w ostatniej chwili, w tym znakomita większośc tych z polskimi tablicami (niestety). Zasada działa analogicznie na drogach z większą ilością pasów, auta jadące szybciej przesuwają się w lewo odpowiednio szybciej, żeby inni kierowcy rozumieli zamiar. Inna sprawa że różnice prędkości między autami i pasami potrafią być spore, więc taka czytelność na drodze bardzo pomaga. Przy odrobinie praktyki jazda jest bardzo płynna i czytelna dla wszystkich (czytaj - bezpieczniejsza)

W Danii jest zupełnie inaczej - jadące szybciej auto dojeżdza prawie na zderzak poprzednikowi i wyskakuje znienacka, żeby zaraz po wyprzedzeniu wjechać przed nos. W deszczu (a wbrew temu co można by sądzić z pokazanych zdjęć pada całkiem regularnie) oczywiście oznacza to dostanie smugi na szybę itp. Nie mówiąc o nerwowości, bo ma sie wrażenie że dostanie się strzała z tyłu, a później odruchowo noga idzie na hamulec gdy mamy gościa z przodu. Z kolei gdy my jedziemy szybciej i "po niemiecku" zjedziemy odpowiednio szybciej na lewy pas, to z duzym prawdopodobienstwem auto jadące prawym wyjedzie nam przed nos, gdy zamarzy mu się wyprzedzić jakieś wolniejsze auto.
Nie mnie oceniac czy tak jest lepiej czy gorzej, ja osobiście męczę się jadąc przez Danię, bo musze dużo bardziej uważac na inne auta, niż jadąc z podświetlną przez Niemcy.
Tutaj dla porządku wypada dodać coś o naszych polskich autostradach. Mam wrażenie że bliżej do stylu niemieckiego niż dunskiego, chociaż często mam wrażenie, że poruszają sporo poruszających się autostradami ludzi robi to pierwszy raz w życiu... ;-)

2. o deszczu już wspomniałem, ale pada wszędzie, więc nie ma w tym nic niezwykłego. To co jest specyficzne dla Danii to boczny wiatr, zauważalny właśnie w opisywanej Jutlandii, bo autostrada leci bokiem do morza, a teren jest bardzo płaski i bez naturalnych osłon. Często nie ma punktów odniesiebia (brak wysokich drzew itp), więc na oko nie da się ocenić siły wiatru. Tym nieprzyjemniejsze jest boczne szarpnanie autem, czasem naprawde znaczne. I znowu - jadąc 110/130 przed Danię, męczę się bardziej niż jadąc 'nieco' szybciej przez Niemcy. Co ciekawe, również w PL jest sporo bardziej zauważalny wiatr niż w DE, podobnie jak dużo bardziej "niespokojny" sposób poprowadzenia trasy (praktycznie non-stop górki i dolinki, pomieszane z lepiej lub gorzej wyprofilowanymi zakrętami). Tak jak niekoniecznie przeszkadza to w samej jeździe, tak jest wprost zauważalne przy zużyciu paliwa, przez Niemcy jedzie się dużo płynniej, przez co łatwiej utrzymać optymalne spalanie.

Stacje elektryczne w Danii, i praktycznie w całej Skandynawii, sa wszędzie. Ale trzeba brać pod uwage niewielką populację tych krajów. Niedawno trafiłem na jakieś dyskusje w Niemczech, gdzie wyliczali, że gdyby np tak jak w Norwegii mieli ok 20% aut elektrycznych to problemem nie będzie infrastruktura do ładowania baterii (której oczywiście dziś nie ma), tylko w ogóle ilość enegrii która będzie potrzebna, szczególnie w kontekscie planowanego zamykania elektrowni atomowych. Ale to już temat na inną dyskusję, podczas której z chęcią podzielę sie wrażeniami z jazdy Teslą S, czy innym Mistubishi Miev'em ;-)

Sorki, tak sobie pozwoliłem dygresję zrobić do "powieści drogi" którą autor rozpoczął.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#8 PostWysłany: 04 Mar 2018 21:39 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
@BrunoJ szczerze mówiąc miałem niesamowite szczęście, bo cały wyjazd miałem słoneczną bezchmurną pogodę, wiać wiało całkiem spokojnie, max 50 km/h porywy (gorzej było jadąc do Skagen, tam już trochę zarzuca, ale tam też nie ma już autostrady, więc i prędkość mniejsza) a nawet w dniu wyjazdu z rana w ogóle nie wiało! (dosłownie, Accuweather pokazywał 0 km/h), a Duńczycy mimo kaca wychodzili na dwór o 7 rano żeby obserwować słoneczną bezchmurną pogodę bez wiatru - trafiłem na wyjątkowo nieduńską pogodę :D no i generalnie jeżdżąc "do" było dość pusto, rzędu 3-4 samochody w zasięgu wzroku , wyjątek na odcinku zjazdu z Kopenhagi do Aarhus, gdzie miałem tak z 10 samochodów jakoś (też tłoku nie czułem)

O jeżdżeniu w PL - rzeczywiście, bardziej przypomina niemiecki, chociaż u nas jest jeszcze problem w przypadku drogi z 3 pasami ruchu, gdzie wszyscy cisną środkowym pasem... :roll:
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#9 PostWysłany: 04 Mar 2018 22:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
To jeszcze mały komentarz odnośnie tablicy odlotów z Aalborg. W Skandynawii dość mocno promowana jest idea połączeń lotniczych przez główny hub w kraju. Stąd większość połączeń z dunskich lotnisk będzie do Kopenhagi, tak jak z nowerskich do Oslo. Takie ichniejsze centralne porty lotnicze. W dalszym ciągu imponuje ilość tych połączeń, lekko kilkanaście dziennie, a nie tak jak u nas do Wwy w porywach 3-4 z tych największych miast. Co wiecej - te samoloty są zazwyczaj pełne, to jest po prostu normalny środek podróżowania, a koszty biletów są najwyraźniej akceptowalne (kilkaset koron, czyli praktycznie tyle co u nas za krajówki bez kombinowania).
A tak przy okazji to gdzieś na koncu wrzuć jakieś podsumowanie kosztów przejazdu, ilość przejechanych km itp. W kilka osób i na LPG to faktycznie mogło wyjść całkiem sensownie. Ja jadąc autem sam, robię to tylko gdy mam ważny powód (transport większej ilości szpejów, czy samego auta), samolotem jest po prostu nieporównywalnie krócej.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#10 PostWysłany: 05 Mar 2018 09:05 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
@BrunoJ jak pisałem na początku, samolot do AAL kosztował dużo, bo z 800 zł RT, a za mniejsze pieniądze można do Seulu lecieć i trochę żal było tyle wydawać ;) a kombinowanie z DY przez CPH na oddzielnych biletach też wychodził z 500-600 zł, więc bez szału
Druga sprawa, tak jak napisał @zakrzemarski czasem warto przejechać się na dłuższą trasę samochodem pooglądać, niż tylko samolotem wszędzie (no i trochę pomysł zrobienia dłuższego wypadu samochodem gdzieś też siedział w głowach)
no i generalnie trochę mogłem sprawdzić lepiej przy planowaniu, bo jakoś 2 tygodnie przed sprawdziłem ile kosztuje wynajem samochodu w tym drogim państwie i znalazłem ceny rzędu 60 zł/dzień... Następnym razem lecę do BLL, wypożyczam wóz i jadę te 200 km zamiast ciągać się przez pół Polski i Niemcy... Ale o tym też napiszę ;)
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#11 PostWysłany: 05 Mar 2018 11:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 24 Lut 2011
Posty: 591
Loty: 80
Kilometry: 171 925
niebieski
Planuje podobną trasę (z wyjątkiem Kopenhagi), więc czekam na dalszy ciąg opowieści :)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
michzak lubi ten post.
 
      
#12 PostWysłany: 05 Mar 2018 11:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
To się nazywa zdobywanie doświadczenia. Ja całkiem często wynajmuję auta, bo wychodzą najefektywniej (co nie musi oznaczać najtaniej). A możliwość potestowania więcej niż wokół salonu dealera różnych współczesnych aut - bezcenna ;-). Zas autem robię dalekie trasy gdy ekonomicznie wychodzi taniej niż samolotem+wynajem (a tak wychodzi zazwyczaj przy kilku osobach). Lub gdy mam konkretną potrzebę transportową i samolotem po prostu się nie da. Lub gdy wiem, że niewiele zyskam czasowo lecąc (trzeba wliczyć dojazdy, czekanie na lotnisku itp), a auto sie przyda i ewentualne zmęczenie nie ma znaczenia.
Z tym rozglądaniem się w trasie, to ma sens przede wszystkim jeśli robi się po drodze jakieś zwiedzanie. W przeciwnym przypadku - gdy jedzie się taką trasę na raz - wartość krajoznawcza jest raczej skromna, szczególnie na wspomnianej trasie. Pozostaje czerpać przyjemność z samej jazdy, tutaj z kolei trochę ma znaczenie czym się jedzie, szczególnie w Niemczech ;-)
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
michzak lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 05 Mar 2018 11:58 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
@mikuś w sumie fajnie było, ale jak pisałem, pogodę mieliśmy arcyświetną!

@BrunoJ Lanos szczytem wygody to nie jest :lol: no i wypadek na Autobahnie dał mi możliwość oglądania uroczej wsi Sarenkow w Niemczech jadąc objazdem ;) samochód był głównie do jeżdżenia po okolicy w Danii, bo tam z transportem miejskim (np. do Skagen) jest różnie poza sezonem (a o cenie tych dojazdów już nie wspomnę)
Góra
 Profil Relacje PM off
BrunoJ lubi ten post.
 
      
#14 PostWysłany: 06 Mar 2018 19:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
No tak. Laniakiem przez pół Europy to dość odważny ruch :) ale skoro dojechał i wrócił to źle nie było.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#15 PostWysłany: 17 Mar 2018 13:33 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2014
Posty: 2869
niebieski
Czy mi się wydaje czy brak kontynuacji relacji?
A ja właśnie miałem okazję na kilka dni do Danii sie wybrać. Pogoda deszczowo-mglista, plus oczywiście wiatr. Pociągami jechałem w okolicach godzin szczytu, więc o miejscu siedzącym można zapomnieć, wrażenia raczej jak z metra. Bilety kupowałem w automacie bezpośrednio przed przejazdem, szybko i sprawnie, chyba faktycznie drożej, bo mniej więcej tyle co pisałeś to zapłaciłem za sporo krótszy odcinek.
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#16 PostWysłany: 17 Mar 2018 21:59 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
Chęć jest, tekst jest, ale nie ma kiedy zdjęć obrobić :/ jutro będzie wolna chwila :)

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#17 PostWysłany: 18 Mar 2018 13:26 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
W jakim byłem błędzie. Fotele są całkiem ok, jeśli się jedzie w dzień. W nocy? Nijak przy minimalnej frekwencji się nie da rozłożyć, twarde podłokietniki nie pozwalające się nijak poprawić. Konduktor chodzący sprawdzać bilety co 30 minut, no i co moim zdaniem najgorsze – światła paliły się absolutnie cały czas. Nocny pociąg w Danii to zwykły dzienny, tyle że jadący po nocy.

I w ten sposób po prawie nieprzespanej nocy dojeżdżam 4.15 do Kopenhagi. Myślałem o zdrzemnięciu się na stacji Københavns Hovedbanegård, przysiąść, oprzeć głowę i po prostu posiedzieć. Gdzie tam, taka pizgawica, że nawet usiąść bez zamarzania się nie da, wszystko pozamykane jeszcze, żeby chociaż kupić jakąś kawę? Nie ma opcji. Zrezygnowani bierzemy plecaki i w drogę, całodobowy McDonald’s koło Ratusza, może tam się uda chociaż przesiedzieć w cieple.

Na miejscu barierki zastawiające schody w górę, ale chwilę się pogadało, kupiło po Cheesburgerze i pozwalają przecisnąć się do góry, siąść, zjeść. Udaje się przezimować do 7 rano (Ela nawet się zdrzemnęła jakkolwiek), słyszymy zaczyna się harmider związany ze sprzątaniem i przygotowywaniem lokalu do dnia. Nie chcemy robić problemów, schodzimy i wychodzimy.

Z bratem umówiłem się koło 7-8 na stacji metra Nørreport, idziemy leniwym krokiem. Wychodzi z metra (dla niego pierwszy raz w Kopenhadze, a wiadomo że te autonomiczne metro jest niemałą atrakcją turystyczną jednak :D ), no to na spacer :)

Nie będę rozpisywał się ani wrzucał dużej ilości zdjęć, bo a) już tutaj byłem i nie miałem parcia na fotografowanie, b) relacja ma być o Jutlandii, a nie o Kopenhadze :)

Pociąg powrotny o 18, mamy 10h, to idziemy. Obeszliśmy chyba wszystko co się dało na piechotę, Nyhavn, stare miasto, okolice biblioteki (ach kawusia, kochana kawusia, wreszcie!), Christianshavn, Opera, Frederiks Kirke, Amalienborg, doszliśmy do syrenki, Kastellet, kościół anglikański z parkiem Churchila… godzina 15, już wszystko właściwie zobaczone. Idziemy do parku Kongens Have, widzimy ludzi siedzących, leżących na trawnikach, pikniki, gry, zabawy. Rzucamy plecaki pod głowy wygrzewając się na słoneczku (jak mówiłem i po zdjęciach widać, pogoda wybitnie nieduńska!) pierwszy raz zdarzyło mi się spać w parku przez 2h :D pobudka, w drogę powrotną na dworzec koło 17, wsiadamy w pociąg, i znowu te 5h trasy powrotnej… Przynajmniej coś widać…

Parę zdjęć:

Załącznik:
IMG_20170503_111902.jpg
IMG_20170503_111902.jpg [ 328.18 KiB | Obejrzany 3958 razy ]

Załącznik:
IMG_20170503_134137.jpg
IMG_20170503_134137.jpg [ 426.79 KiB | Obejrzany 3958 razy ]

Załącznik:
IMG_20170503_135548.jpg
IMG_20170503_135548.jpg [ 295.16 KiB | Obejrzany 3958 razy ]

Załącznik:
IMG_20170503_142303.jpg
IMG_20170503_142303.jpg [ 523.17 KiB | Obejrzany 3958 razy ]

Załącznik:
IMG_20170503_142422.jpg
IMG_20170503_142422.jpg [ 406.94 KiB | Obejrzany 3958 razy ]


Wniosek – nigdy więcej pociągiem do Kopenhagi z Aalborg! No, ale zobaczone, póki co nie ciągnie mnie nazad ;) wracamy do Jutlandii!
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
Cicha_Woda uważa post za pomocny.
 
      
#18 PostWysłany: 18 Mar 2018 21:59 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Paź 2015
Posty: 432
Ciekawa relacja, coś innego niż większość bo dziewicza podróż autem ;)

Z niecierpliwością czekam na dalszą część.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#19 PostWysłany: 18 Mar 2018 22:26 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
Kolejny dzień, napięty plan, gwoźdź programu – cel to Grenen, miejsce gdzie Morze Północne łączy się z Morzem Bałtyckim.

Wsiadamy rano w samochód (po spacerku na uniwersytet, gdzie zostawiliśy auto przed wyjazdem do Kopenhagi), po drodze przejeżdżając przez większe miasto Frederikshavn –zatrzymujemy się w nim by zobaczyć co oferuje.
Miasto prawdopodobnie jest najbardziej znane posiadania ze znajdującego się w nim portu z promami pływającymi do Oslo, Larvik i Göteborgu. Frederikshavn bardzo jest lubiane przez część mieszkańców powyższych miast, zwłaszcza Göteborgu. Promy często pływają pełne, dużo Szwedów i Norwegów wybierających się na zwiedzanie tego wspaniałego miasta! Co prawda zajmuje im to niewiele czasu (pewnie z 30-60 min) i wygląda to podobnie do zwiedzania Tallinna przez Finów :D czyli – statek przybija, tłumy wysypują się z terminala, większość skręca zaraz do najbliższego sklepu monopolowego, tam zakupy, hyc i powrót na prom do domu.

My jednak byliśmy zainteresowani trochę innym zwiedzaniem :D zaparkowaliśmy koło Kirkecenter (darmowny nielimitowany parking :D ), zeszliśmy na dół zwiedzać co ma miasto do zaoferowania. Pod kątem turystycznym całkiem duży føtex (sklep), główna aleja miasta, a także z racji zainteresowania kolejami, stacja kolejowa, z której odjeżdżają głównie pociągi do Skagen. Miasto generalnie ładne, jednak super dużo do roboty to tam nie ma. W razie czego dobre na przerwę w podróży :D w tym mieście też kończy się autostrada jadąca przez całą Danię E45.

Załącznik:
1.jpg
1.jpg [ 439.91 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
2.jpg
2.jpg [ 317.54 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
3.jpg
3.jpg [ 422.85 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
4.jpg
4.jpg [ 102.2 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
5.jpg
5.jpg [ 209.93 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
6.jpg
6.jpg [ 318.75 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
7.jpg
7.jpg [ 234.73 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
8.jpg
8.jpg [ 257.28 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
9.jpg
9.jpg [ 366.02 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Wsiadamy w samochód, coraz bardziej zaczynamy zauważać zmianę roślinności. Większość drzew jest już powygniana, pochylona przez ciągle wiejący wiatr. Przyroda się przystosowała do tych warunków (chociaż tej przyrody im dalej, tym mniej).
Wieje już konkretnie, samochód znosi dość mocno, cieszy bezchmurna pogoda.

Załącznik:
10.jpg
10.jpg [ 226.87 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
11.jpg
11.jpg [ 370.73 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
12.jpg
12.jpg [ 333.83 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Dojeżdżamy do Skagen, takie duńskie Wejherowo, ostatnie miasto przed samym wierzchołkiem Danii. Parkujemy w okolicach widocznego niżej kościoła i idziemy na spacerek – cel to zjeść coś dobrego i kupić pamiątki, w tym pocztówki! Niestety, miasto dość wymarłe, niewiele otwarte. Stacja kolejowa dziwnie zniszczona, jakaś kawiarenka próbowała swoich sił w budynku – niestety nie dała rady (albo się remontowała). Mam nadzieję, że w sezonie trochę lepiej to wygląda :)

Załącznik:
13.jpg
13.jpg [ 358.64 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
14.jpg
14.jpg [ 242.42 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
15.jpg
15.jpg [ 317.59 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
16.jpg
16.jpg [ 345.74 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
17.jpg
17.jpg [ 253.63 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
18.jpg
18.jpg [ 286.52 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


To, co mnie zaskoczyło, to praktycznie brak pamiątek, zwłaszcza takich najbardziej typowych jak magnesy, pocztówki, kubki, co zawsze są. Restauracji też za wiele otwartych nie ma, a te bliżej centrum są trochę nie na nasz portfel. Wracamy głodni w stronę samochodu, widzimy pizzerię – co tam, zachodzimy, ceny "akceptowalne". Na szczęście pizza była smaczna, co wpłynęło zdecydowanie na morale całej grupy :D (nie żeby było jakieś specjalnie niskie, w końcu zwiedzamy bardzo Północną Jutlandię!)

W razie czego – nazwa knajpy

Załącznik:
18i5.jpg
18i5.jpg [ 303.76 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Wchodzimy do samochodu i jedziemy – na Grenen!

Załącznik:
19.jpg
19.jpg [ 207.96 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Szacunek dla Duńczyków, że chce im się tak jeździć w takim wietrze :D

Załącznik:
20.jpg
20.jpg [ 150.72 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Wjeżdżamy na parking, sprawdzamy znaki na ile można parkować – a to pech, jedynie 30 minut bezpłatnie, i to aż do 18! Sprawdzamy zegarki… 17.59… idealnie :D Stajemy na praktycznie pustym parkingu tuż przy wejściu na szlak w stronę wierzchołka i ruszamy w drogę. Teren raczej wydmowy. To, co się rzuca w oczy (poza wiatrem, przepięknym słońcem oraz morzem Bałtyckim) to bunkry powstałe podczas drugiej wojny światowej. Obiekty te zostały wybudowane przez Niemców w pobliżu wody, służyły do obrony przed desantem, jako element Wału Atlantyckiego. Jest to system umocnień ciągnący się od granic Hiszpanii do północnych krańców Norwegii, jako postawa obrony w przypadku inwazji z morza. Warto o tym poczytać :)

Załącznik:
22.jpg
22.jpg [ 333.22 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
23.jpg
23.jpg [ 460.58 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Droga na wierzchołek idzie bardzo szeroką plażą, wiatr właściwie zaciera wszelkie ślady ruchów, co sprawia wrażenie czystej, nieruszonej, nieodwiedzonej. Ludzi – bardzo niewiele, tylko szum morza i wiatru

Załącznik:
24.jpg
24.jpg [ 346.21 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
25.jpg
25.jpg [ 353.06 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
26.jpg
26.jpg [ 311.08 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


Aż docieramy na sam koniec, koniuszek. Granica mórz. Myślałem, że to nie będzie to nijak widoczne, ale jednak wyraźnie stojąc na miejscu można obserwować „walkę” obu mórz – wiatry znad morza Bałtyckiego wiały zupełnie w drugą stronę, niż wiatr znad morza Północnego, przez co tworzyła się wyraźna granica z fal spotykająca wiatr wiejący z drugiej strony (i nie wynika to z różnic gęstości, bo aż takiej różnicy to nie ma – Bałtyk zazwyczaj ma zasolenie 3-12 promili, a Północne to około 3,4 promila – dużo za mało, żeby woda miała się nie mieszać). Bardzo ciekawa obserwacja.

Załącznik:
27.jpg
27.jpg [ 278.14 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
28.jpg
28.jpg [ 126.84 KiB | Obejrzany 3906 razy ]

Załącznik:
29.jpg
29.jpg [ 280.23 KiB | Obejrzany 3906 razy ]


No nic, trzeba wracać, już po 18, do Aalborg jest jednak kawałek, a jeszcze jedna atrakcja w planach…

Załącznik:
30.jpg
30.jpg [ 189.33 KiB | Obejrzany 3906 razy ]
Góra
 Profil Relacje PM off
Cicha_Woda lubi ten post.
Cicha_Woda uważa post za pomocny.
 
      
#20 PostWysłany: 04 Maj 2018 10:28 
Site Admin
Awatar użytkownika

Rejestracja: 29 Maj 2011
Posty: 8990
Powoli się ściemnia, do nawigacji na telefonie wbity cel podróży – Lokken, latarnia morska. Ściemnia się coraz bardziej, a my zastanawiamy się gdzie to ta nawigacja prowadzi – coraz mniejsze drogi, już jakiś czas temu straciła oznaczenia, niedługo później oznakowanie poziome, wszelkie nazwy.

Załącznik:
1.jpg
1.jpg [ 130.69 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
2.jpg
2.jpg [ 115.11 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


Dojeżdżamy do parkingu w kształcie owalu przypominający bardziej tor dla koni. Pustka, nikogo nie ma, a jedynie stojące znaki i tablice przypominają o tym, dokąd chcemy się udać. Zostawiamy samochód, resztę drogi trzeba pokonać na piechotę, lub za pomocą leżących rowerów przypiętych łańcuchem do płotu. Odblokowanie roweru przez użycie monety jak w wózkach sklepowych, ceny jak na zdjęciach.

Załącznik:
01.jpg
01.jpg [ 254.9 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
02.jpg
02.jpg [ 156.72 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
03.jpg
03.jpg [ 205.57 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


Ruszamy pod górę w towarzystwie owiec śledzących nas – przez większość trasy zagroda pozwala im na spokojne bieg wzdłuż osób udających się do latarni. Drzewa posiadające gałęzie rosnące poziomo potęgują uczucie wiejącego wiatru, niezbyt zachęcającego do spacerów. Sama północ tej wyspy, tuż przy morzu – czego innego można się spodziewać?

Załącznik:
4.jpg
4.jpg [ 263.15 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
3.jpg
3.jpg [ 189.69 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
5.jpg
5.jpg [ 122.33 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


W pewnym momencie zamiast roślinności zaczynają się góry piasku, wydmy tworzące góry przez silny wiatr. Wspinaczka powoli zaczyna być męcząca, temperatura też spada. Nikogo w okolicy, nawet owiec, które przestały nam towarzyszyć w momencie skończenia się zagrody (trawy). Krajobraz trochę pustynny (przynajmniej tak sobie zawsze wyobrażałem pustynny krajobraz :mrgreen: ).

Załącznik:
6.jpg
6.jpg [ 96.98 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
7.jpg
7.jpg [ 93.25 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
9.jpg
9.jpg [ 81.92 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


W pewnym momencie widzimy stojącą samotnie latarnię morską, na wysokim klifie. Brak drzwi do latarni zachęca do odwiedzin, wewnątrz zbudowane są metalowe schody, wyjątkowo szerokie i wygodne (mając w pamięci wszelkiego rodzaju schody do wejścia na wieże przy ratuszach czy katedrach).

Załącznik:
8.jpg
8.jpg [ 103.56 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
10.jpg
10.jpg [ 126.18 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


Dochodzimy na sam szczyt, wiatr urywa trochę głowę (całe szczęście, że nie był przeraźliwie zimny), a mocne światło zachodzącego słońca sprawia, że podziwianie widoku na szczycie w miejscu osłoniętym przez wiatr staje się całkiem przyjemne. Widoczne na horyzoncie statki przypominają, że jesteśmy blisko wejścia na Morze Bałtyckie. Klif leżący u podnóża latarni morskiej jest skąpany w pomarańczowym mocnym świetle, same piaski, wokół żadnych zabudowań, żadnych ludzi. Tylko my, zachód słońca i wiatr. Porównując wiele dostępnych w Internecie zdjęć z wysokich wież, latarń czy zachodów słońca… pewnie jest tona innych, lepszych widoków, jednak dla mnie to był jeden z najciekawszych widoków, jakich udało mi się zapamiętać.

Załącznik:
11.jpg
11.jpg [ 163.93 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
12.jpg
12.jpg [ 133.15 KiB | Obejrzany 3640 razy ]

Załącznik:
13.jpg
13.jpg [ 95.66 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


Ale czas goni, schodzimy, oglądamy pozostałości jeszcze budynków służących jako schronienie i miejsce życia dla osób obsługujących latarnie. Widać wiele cegieł zakopanych w piasku. No nic, idziemy rozmawiając o widokach i wrażeniach, mijając idących do latarni jedynych poza nami turystów chcących zobaczyć tę atrakcję.
Dochodzimy do parkingu podczas już samego zmierzchu, korzystając z ostatnich chwil światła zapoznajemy się z informacjami zawartymi na tablicach. Sam wstęp na wieżę jest bezpłatny i możliwy, „wnętrze” latarni zostało wyremontowane stosunkowo niedawno udostępniając ją zwiedzającym. Według obliczeń w ciągu paru lat klif dojdzie do latarni powodując jej zawalenie do morza. Zdjęcia wykonane w czasach „świetności” latarni pokazują, jak okolica bardzo się zmieniła – nic dziwnego, że dzisiaj latarnia już nie jest używana, metrowe zwały piasku powodujące przysypywanie latarni wymuszające ciągłe remonty oraz postępująca technologia radarowa i radiowa sprawiła, że latarnia została na wiele lat zamknięta. Cieszę się, że została ona udostępniona do zwiedzania.
Pakujemy się do samochodu, słońce zaszło, nic już więcej nie zobaczymy, wracamy do Aalborg.

Załącznik:
14.jpg
14.jpg [ 61.19 KiB | Obejrzany 3640 razy ]


Podsumowując informacje praktyczne – parking po latarnią bezpłatny (chociaż może być trochę tłoczno w „popularnych” godzinach, istnieje możliwość wypożyczenia rowerów (chociaż patrząc z perspektywy całej trasy, nie jest to najlepszy pomysł, dużo pod górę i dużo piasku. Czas wejścia – około 20-30 minut.
Czy warto? Biorąc pod uwagę, że za parę lat cała ta latarnia się zawali do morza (no i że ktoś już do tej Jutlandii przyjechał), to moim zdaniem warto zahaczyć.
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
Cicha_Woda uważa post za pomocny.
 
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 20 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group