Fly4free.pl

Reklama LOT-u z dzisiejszego dnia (oni już zupełnie stracili kontrolę nad...):

wyczyść ciastka

Ale dlaczego to ja mam dzwonić Waszym zdaniem? To im powinno zależeć, aby się zmieścić z poinformowaniem w terminie do 14 dni przed wylotem, a nie mi

Nie muszą do Ciebie dzwonić, wystarczy że wyślą maila na adres podany przy rezerwacji.

Z porannnych 3 połączeń GDN-WAW po biletach we Francy za 9zł ostały się już tylko 2, o 5:55 i 8:55, skasowali o 7:30

Żeby to jeszcze było takie piękne. Ostatnio wysyłali mi maila, na którego nie reagowałem, bo chciałem trochę poczekać, aż się zdecyduję, co robić. To zaczęli wydzwaniać, a ja z zasady nie odbieram nieznanych numerów. To w końcu do mojego brata (wpisanego jako kontakt w razie gdyby lot zakończył się bardziej efektownie niż efektywnie) zadzwoniło jakieś chamskie babsko, które w stylu PRL-owskiej bibliotekarki wyrażało oburzenie, że się ze mną TYLE CZASU nie można skontaktować. Żenada.

@obibok @bazx właśnie 2 czerwca miałem mieć lot GDN-WAW o 7:30, który skasowali. W sumie ten o 8:55 mi pasował nawet bardziej (7:30 wziąłem tylko ze względu na niższą cenę). Ale wiecie co? NIKT nawet maila nie wysłał. Jak się dowiedziałem? Z zasady wklepuję wszystkie booking reference do aplikacji Lufthansy na iPhone i tak sobie z ciekawości wszedłem. Zdziwiłem się, zobaczywszy komunikat o błędzie, że jeden z moich lotów został najprawdopodobniej zmieniony. Telefon do LOTu i - rzeczywiście. Było to w sobotę (a wylot we wtorek). Co by było, gdybym z ciekawości nie sprawdził? A maila i telefon do mnie mieli, bo po przepisaniu rezerwacji natychmiast etix był na mailu. Ciekawa polityka.

Jak przebukowali Cię na późniejszy lot, to nic by nie było, po prostu poczekałbyś tą godzinę dłużej na lotnisku.

@flus w tym przypadku nie byłoby problemu, ale czasami mam dolot do WAW i taki odlot z GDN o półtorej godziny później = spóźnienie na kolejny check-in w WAW. Tak, wiem że mają prawo i pasażer w tym przypadku ponosi konsekwencje, ale INFORMACJA to podstawa. Mail, SMS - cokolwiek - wszystkie moje dane mieli. Tak, abym mógł odpowiednio zareagować - wybrać lot o 8:55 albo o 5:40 (czy o której tam jest ten pierwszy poranny). Poza tym moja rezerwacja po tej zmianie nie była jeszcze potwierdzona, oni zaproponowali przepisanie biletu ale to "wisiało" i czekało na potwierdzenie ze strony pasażera. Tym bardziej powinni się skontaktować. Może i by to zrobili, w poniedziałek wieczorem. Tak nie powinno być, prawda?

Ktoś tu pisał przy innej okazji, że warto wybierać LOT, by wspierać narodowego przewoźnika itd. Podatki płacę, więc wspieram - choć nikt mnie o zdanie nie pyta. Natomiast poza tym, że on jest narodowy, to jest jeszcze - jak to się mówi - publiczny. Dla mnie konotacja tego słowa w odniesieniu do własności firm jest mniej więcej taka sama jak we frazie "dom publiczny". W takich firmach zazwyczaj pracują nieudacznicy, szwagrowie wybrańców narodu z wiejskiej i inne nieruszalne barachło, nieskalane uczciwą pracą i jasną myślą. Choćby prezes Mikosz był nadczłowiekiem, choćby przyszła nie wiem jaka kadra menedżerska, tego się nie da zmienić (oj znam ja dobrze takie firmy...). I to dlatego na stronie niby prymitywnych linii niskokosztowych rezerwację mogę zrobić szybko, jasno i sprawnie, a jak LOT z pompą zrobił swoją super stronę, to korzystając z niej z trudem powstrzymuję się przed wyrzuceniem komputera przez okno.
Przy czym paradoksalnie ja lubię latać LOT-em. W tych samolotach jest kulturalna atmosfera. Może dlatego, że pasażerom gorszego sortu, robiącym w samolocie "oborę", nigdy do głowy nie przyszło, że nie tylko Ryanairem może być tanio...

Nie zgadzam się z Tobą - LOT swoją działalnością wspiera naszą gospodarkę - zapewnia miejsca pracy, catering zamawia u polskich firm, stronę internetową i ich systemy IT pewnie też robiły firmy zatrudniające polskich pracowników, itd. Z tego powodu wolę swoje pieniądze zostawiać w firmie, która to zmniejsza bezrobocie i napędza gospodarkę w Polsce, a nie np na Węgrzech.

Co do "narodowych firm" - nie ma zasady... Ok, są ludzie, którzy pracę dostali tylko ze względu na znajomości, ale duża część zwykłych pracowników na serio tam ciężko pracuje i ja staram się to szanować.

_________________

Myślę, że to samo można powiedzieć o Ryanair i Wizzair

_________________

Czytając post @obibok pomyślałam sobie o kpt. Wronie i jego załodze z feralnego rejsu nr 16, o stewardessach, które obsługiwały mnie przez ostatnie niemal 15 lat czy o znajomych, którzy pracowali lub nadal pracują dla LOT-u. Jakoś nie widzę wśród nich "nieskalanych uczciwą pracą i jasną myślą". Pod "nieudacznicy (...) i inne nieruszalne barachło" też nie popadają. A rodziny wszak się nie wybiera.

Niektórym ludziom "robienie obory" ewidentnie udaje się bez względu na linię czy klasę, którą podróżują.

Ale w Wizzair czy Ryanair - tylko jakiś tam % załogi to Polacy, a zdecydowaną część pracy (szczególnie w centrali) wykonują np. węgrzy. W LOT pewnie ponad 90% osób zatrudnionych to nasi rodacy, firma w całości funkcjonuje i płaci podatki na terenie naszego kraju... Ja tutaj widzę zdecydowaną różnicę.

Wybaczcie OT - ale przyjrzyjcie się naszych zachodnim sąsiadom - dla nich oczywistym jest, aby kupować niemieckie samochody, latać Lufthansą itd. Wspieranie rodzimej gospodarki jest na serio bardzo ważne.

_________________

dlatego latem lotem i ile moge omijam lufthanse.

A i oczywiście. Nie wątpię, że tam jest mnóstwo świetnych ludzi. My w ogóle jesteśmy całkiem niezłym narodem, jeśli chodzi o inteligencję, wynalazczość itd. Tylko że ci ludzie zazwyczaj w pracy w takiej firmie trafiają na koszmarnych przełożonych - głupich, niekompetentnych, olewających itp. Do wyboru mają jedynie iść do prywaciarza i harować jak wół. No to w końcu im się odechciewa i chodzą tylko odbębnić te osiem godzin. A co zdolniejsi wyjeżdżają za granicę, gdzie z reguły robią furorę swoimi umiejętnościami.

Nie znam LOT-u, mogę się mylić, pisałem w oparciu o znane mi inne "publiczne" firmy. Ale mówię - sądząc choćby po tym, jak działa strona LOT, jak wygląda sprawa zmian rezerwacji na odwołane loty, o czym było powyżej, można zakładać, że tam jest tak samo.


No niby tak, ale w Locie ich raczej nie spotykam.


A i oczywiście. Niemiec nigdy nie kupi holenderskiego sera. Dlatego zawsze jak ludzie wchodzą na takie patriotyczne dyskusje o wspieraniu polskich firm, to się pytam, ile razy w tym tygodniu robili zakupy w zagranicznych hipermarketach czy innych obozach pracy, skąd cały zysk wyjeżdża za granicę.

@Kara, @livien
Oczywiście, przecież nikt nie napisał, że wszyscy tam pracujący podpadają pod zacytowane kategorie nierobów. Skoro linia dalej ciągnie do przodu to pewnie spora większość pracowników ciężko pracuje uczciwie wykonując swoje obowiązki. Ale smutna prawda jest taka, że o wiele więcej miejsca na zatrudnianie takiego towarzystwa jest w spółkach państwowych i w sektorze prywatnym. Być może z jakiegoś podświadomego poczucia "bezkarności" oraz pewnie braku wpływu na pewne decyzje. Gdyby LOT był prywatną linią to już dawno by nie istniał. Nie mówię, że w sektorze prywatnym nie ma kolesiostwa, jest lecz na mniejszą skalę. I jednak zazwyczaj musi być ono poparte jeszcze konkretną wiedzą/umiejętnościami.

Tak na marginesie, o PKP IC i jego wpływie na polską gospodarkę też macie takie dobre zdanie?

Żeby nie było - uważam, że transport "publiczny" generalnie jest potrzebny. I jego główną funkcją jest pewna funkcja społeczna, a fakt generowania zysków w tym wypadku jest kwestią drugoplanową. Bo kierując się tylko i wyłącznie kryterium rentowności mogłoby się nagle okazać, że w co drugim większym mieście czas zlikwidować komunikację autobusową - wszak trzeba do niej dopłacać.

Ja LO latam głównie z tego powodu, że jest monopolistą na mojej ulubionej trasie. Ale im jestem starszy tym więcej zalet widzę w wybieraniu LO niż wspominanych na przykład Wizzair lub Ryanair - mimo wszystko mniejsza szansa, że trafi się na jakąś bandę elementów w czasie rejsu, jak już wspomniano wyżej, jakaś taka bardziej kulturalna atmosfera, do tego trochę więcej komfortu i zawsze wpadną jakieś tam mile. No i oczywiście możliwość wsparcia polskiego przewoźnika

Smutna (bądź i nie) prawda na temat roli P. Mikosza w LO (skądinąd świetnego specjalisty w swojej dziedzinie) jest taka, że jego rolą jest owszem wyprowadzenie spółki na prostą, ale do tego zlecenie zrobienia dobrego due dilligence i przygotowanie linii pod sprzedaż.

Co do wyboru niemieckich samochodów przez Niemców - może wybierają po prostu najlepsze samochody? Z pewnością ma się wtedy mniej rozterek chcąc być "patriotą gospodarczym".

Masz rację - ważne jest to, w jakich sklepach robimy zakupy i jakich firm kupujemy produkty. Nie mogę napisać, że w ogóle omijam hipermarkety i sieciówki, ale staram się jak najczęściej kupować w małych, osiedlowych sklepach. Poza motywacją pt. "wspieranie naszej gospodarki" robię to też z egoistycznych pobudek - jeśli upadną, to po głupie 2 kajzerki będę musiała jechać do hipermarketu...

_________________

Czytałem gdzieś kiedyś - to był chyba felieton albo dyskusja na forum - wypowiedź kogoś, kto bardzo nieprzyjemnie poczuł się, gdy z siatą pełną zakupów z hipermarketu mówił "dzień dobry" sąsiadowi, prowadzącemu osiedlowy sklepik, u którego kiedyś kupował wszystko, a teraz już tylko rzodkiewkę...


Ech, gdyby ja mógł opowiedzieć o pewnych firmach. A niestety nie mogę...


Albo wręcz przeciwnie. Jak bankrutował Malev, to u bratanków wiedzieli, że nie warto reanimować trupa. Mają komercyjnego Wizzaira, który sobie świetnie radzi i to wystarczy. A my mamy LOT. Taki, który dostaje dotację (więc ma nieco inną perspektywę w kontekście "a co jeśli zbankrutujemy"), do tego jest ograniczany przez przepisy unijne - tego mu nie wolno, tamtego nie wolno, a to dostaje za nic. To tak, jakby posadzić ślepego, żeby grał w karty i wszystkim kazać udawać, że fajnie się gra.

Z moich doświadczeń w prywatnej firmie zdarza się, że pojawia się nagle głupia jak but kochanka prezesa i wszyscy muszą się do niej dostosowywać. Ale to wyjątkowe sytuacje - firma ma robić zysk i jak ktoś się nie nadaje do roboty, to szuka innej pracy. W budżetówce takie osoby to nie wyjątek, a reguła.


Jak jeżdżę do Berlina, to bilet zawsze kupuję przez stronę DB, a po Polsce podróżuję wszystkim innym, byle nie PIC. Bo moim zdaniem każda złotówka zapłacona tej okropnej firmie jest złotówką straconą, oddalającą nas od nadziei, że kiedyś w tym kraju kolej będzie na normalnym poziomie.


Bo w normalnej sytuacji (z wyjątkiem socjalizmu, ale socjalizm nie jest normalny, choć w Europie mocno zakorzeniony) operatorów publicznych się wybiera w przetargach. Funkcja publiczna jest realizowana poprzez zamówienie i dotację, a o zyski martwi się już firma w ramach narzuconych jej warunków.


Właściwie to w każdym. Oczywiście coraz bardziej brniemy w OT, ale ciekawie robią to w niektórych regionach Anglii - przewoźnicy jeżdżą komercyjnie, ale z reguły po 19:00 i w weekendy zwijają interes i wówczas na te same linie wyjeżdża przewoźnik wyłoniony w przetargu. De facto wychodzi więc na to samo, tylko tam widać to wprost.

@obibok, zwróć uwagę, że jednym z poważniejszych problemów w restrukturyzacji LOT-u był konflikt interesów kadry menedżerskiej (z których część chciała podejść do operacji jak ww. "prywaciarze") i związków zawodowych (owszem, reprezentowanych czasem przez działaczy z dużym ego, ale jednak działających nie tylko w swoim interesie). Post factum okazało się, że Mikosz ma - oprócz innych kwalifikacji - największy talent do osiągania kompromisów z przedstawicielami pracowników. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że wolę zapłacić 10 zł za kanapkę niż lecieć z przepracowaną załogą.

Co do obserwacji zjawisk przedziwnej natury - polecam np. okołoświąteczne loty na trasach do/ z Londynu czy Brukseli.

@ciacho_majonez, każdy narodowy przewoźnik ma jakiegoś "trupa w szafie", więc po prostu nie oczekuję cudów. Każdy też w jakiś mniej czy bardziej oficjalny sposób jest wspomagany finansowo/ preferowany/ itp. itd. przez władze danego kraju (i pisząc to mam na myśli wachlarz linii od EU po Emiraty czy Bruneę), więc nie pragnę, żeby LOT był jak Ryanair (i z pełną świadomością godzę się z wyższą ceną biletów i moją "działką" podatków). Po prostu jestem zdania, że warto zatrzymać strategiczne gałęzie gospodarki w polskich rękach na tyle, na ile się da.

Z PKP IC już dawno nie miałam okazji korzystać, ale mam gorsze doświadczenia jako jej pasażer i interesuje się tą spółką w mniejszym stopniu.

Natomiast zgadzam się z Tobą w pełni co do inwestowania w "dobre, co nasze", jeśli na dodatek jest jeszcze dobre w swojej klasie. Jak dla mnie - LOT jest taką firmą. A że nie trafił nam się Plan Marshalla czy pola naftowe - trudno.