Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 10 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
#1 PostWysłany: 25 Cze 2017 12:53 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2013
Posty: 559
niebieski
Długo się przymierzałam do napisania pierwszej relacji, ale zawsze było mi jakoś... głupio - przeczytałam tutaj wiele relacji osób o wiele bardziej doświadczonych ode mnie i z o wiele ciekawszych miejsc. Więc czym jeszcze mogłabym Was zainteresować? I co wybrać, skoro jestem daleko w tyle za większością z Was? :)
Ale jak mawiają - kto nie ryzykuje, nie pije szampana. ;)

Do Portugalii trafiłam pierwszy raz w kwietniu 2016 roku i była to również pierwsza podróż multi-city: wylot do Lizbony, powrót z Porto. A po drodze kilka ciekawych miejsc - Sintra, Cabo da Roca, Obidos, Alcobaca, Batalha, Fatima.

Przyzwyczajona do tego, że we Wrocławiu i w Warszawie jest transfer i nie trzeba ponownie przechodzić przez kontrolę bezpieczeństwa, natknęłam się na pierwsze schody...
Na przesiadce w Londynie-Stansted najpierw się okazało, że wysiadłam dokładnie z drugiej strony lotniska, więc pędziłam po strzałkach na transfer... aż wyszłam do głównej hali, gdzie musiałam znowu przechodzić przez security. A tam pani mi mówi, że moja kosmetyczka z płynami nie spełnia warunków. Tłumaczyłam, że jakoś nikt mi wcześniej nie zwrócił na to uwagi, a trochę z nią latałam i jestem w szoku, po czym puściła mnie dalej. Z wrażenia zapomniałam zdjąć zegarka, bramki zapiszczały, musiałam zdjąć buty i wejść do tej szafy z rentgenem. :) W międzyczasie kątem oka widziałam, jak moją torebkę z elektroniką odsuwają na bok. Wszystko było w pokrowcach i myślałam, że znowu to jest problemem. Ale nie. Panu z security też się nie spodobała kosmetyczka. Zaczęłam się z nim wykłócać, a do zakończenia boardingu tylko kwadrans! Ostatecznie się udało, postawiłam na swoim i zdążyłam do bramki na czas - była obok tej, którą wyszłam wcześniej z pierwszego samolotu...

Na lotnisku w Lizbonie zaczekałam na koleżankę, która leciała z Krakowa i razem pojechałyśmy na kwaterę. Liliana okazała się wspaniałym hostem i wiedziałyśmy już, że pobyt tu będzie udany. Rzuciłyśmy torby i poszłyśmy odkrywać miasto. Podjechałyśmy do centrum coś zjeść i przywitać się z oceanem. Zaryzykowałam kalmary, ale podali je w całości i chyba tego więcej nie powtórzę. Jednak wolę te pierścionki w panierce. ;) Pokręciłyśmy się trochę bez większego celu, ale świeże powietrze i spacer dobrze nam zrobił po całym dniu siedzenia w samolocie.

Załącznik:
Lis001.jpg
Lis001.jpg [ 277.63 KiB | Obejrzany 2980 razy ]

Załącznik:
Lis002.jpg
Lis002.jpg [ 260.55 KiB | Obejrzany 2980 razy ]

Załącznik:
Lis003.jpg
Lis003.jpg [ 245.59 KiB | Obejrzany 2980 razy ]

Załącznik:
Lis004.jpg
Lis004.jpg [ 287.23 KiB | Obejrzany 2980 razy ]

Załącznik:
Lis005.jpg
Lis005.jpg [ 421.71 KiB | Obejrzany 2980 razy ]


Następnego dnia przy śniadaniu usiadłyśmy do przewodnika, notatek, mapek i postanowiłyśmy ułożyć jakąś sensowną trasę zwiedzania Lizbony. Najciekawsze miejsca oraz dwa muzea, które chciałam zwiedzić, znajdowały się w Belem, więc od razu pojechałyśmy w tamtą stronę. Belem okazało się uroczym miejscem, z klimatem, przestronne, a do tego pogoda idealna na zwiedzanie - ciepło, słonecznie, trochę chmurek i lekki wietrzyk.

Załącznik:
Lizbona01.jpg
Lizbona01.jpg [ 330.49 KiB | Obejrzany 2927 razy ]


Szeroki deptak zaczynał się na zachodzie za Torre de Belem, a na wschód prowadził prawie do samego mostu 25. kwietnia. Torre de Belem jakoś zawsze kojarzy mi się z Jaskółczym Gniazdem na Krymie, gdzie jednak nie udało mi się pojechać, bo pierwszy się tam wybrał car Putin... Miałam więc choć coś, co przypominało tamtą budowlę - a wcale nie gorszą od niej. Przy wieży jest malutka plaża, na której było mnóstwo muszli omółków, które chrzęściły pod nogami, pozostawiając we mnie wątpliwości, czy aby na pewno wszystkie są puste...

Załącznik:
Torre de Belem1.jpg
Torre de Belem1.jpg [ 359.42 KiB | Obejrzany 2926 razy ]


Ruszyłyśmy spacerem na wschód. Kolejny przystanek pod Pomnikiem Odkrywców - wygląda trochę jak komunistyczny monument, ale jasny kolor i ładnie dopracowane figury nie straszą tamtą epoką. Gdzieś przy pomniku stał jakiś grajek i dorabiał sobie na turystach. Nawet nie hałasował, wręcz wpasował się w nastrój i naprawdę aż się chciało usiąść na chwilę i odpuścić całe to zwiedzanie. ;)

Załącznik:
Lis14.jpg
Lis14.jpg [ 295.75 KiB | Obejrzany 2928 razy ]


Ale nie dałam za wygraną - poszłam najpierw do Muzeum karet i powozów, gdzie posiedziałam dobrą godzinę. Może nie jest to wielkie muzeum, ale karety zrobiły wrażenie. Ludziom się kiedyś więcej chciało - jedne rzeźbione, inne malowane, każda inna; jedne na uroczystości królewskie "z pompą", inne dla księżniczek "na co dzień"; inne dla dzieci, inne na polowania... Ozdoby takiej karety nigdy nie były przypadkowe, wszystko miało swoje znaczenie, każdy symbol był nawiązaniem np. do panującego władcy, czy okoliczności, do których powóz miał zostać wykorzystany.

Załącznik:
Lis17.jpg
Lis17.jpg [ 248.06 KiB | Obejrzany 2928 razy ]

Załącznik:
Lis18.jpg
Lis18.jpg [ 277.56 KiB | Obejrzany 2928 razy ]

Załącznik:
Lis19.jpg
Lis19.jpg [ 357.23 KiB | Obejrzany 2928 razy ]


Zwiedziłam też Muzeum Morskie – jest tam mnóstwo modeli najprzeróżniejszych łódek, żaglówek, szkunerów, jachtów, łodzi rybackich, statków wycieczkowych, przez łódkę do jazdy po lodzie (!), łodzie przemysłowe, aż po bardziej współczesne łodzie militarne. Nie mogłam się napatrzeć na niektóre żaglowce i ich olinowanie – niesamowite, jak się trzeba znać na tych wszystkich sznureczkach, kołowrotkach, którędy która lina idzie i jak działa... A na dziobach łodzi piękne galiony... Tak, ludziom się kiedyś więcej chciało.

Załącznik:
Lizbona02.jpg
Lizbona02.jpg [ 276.88 KiB | Obejrzany 2927 razy ]

Załącznik:
Lis15.jpg
Lis15.jpg [ 243.38 KiB | Obejrzany 2928 razy ]

Załącznik:
Lis16.jpg
Lis16.jpg [ 338.84 KiB | Obejrzany 2928 razy ]

Załącznik:
Lizbona03.jpg
Lizbona03.jpg [ 329.79 KiB | Obejrzany 2927 razy ]
Załącznik:
Lizbona04.jpg
Lizbona04.jpg [ 278.14 KiB | Obejrzany 2927 razy ]


Wieczorem podjechałyśmy na lotnisko odebrać samochód – będzie potrzebny na kolejne dni.

Załączniki:
Lizbona05.jpg
Lizbona05.jpg [ 359.39 KiB | Obejrzany 2927 razy ]


Ostatnio edytowany przez Antares, 28 Cze 2017 18:14, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
Wczasy w Egipcie: tydzień w 4* hotelu z all inclusive od 2005 PLN. Wyloty z 5 miast Wczasy w Egipcie: tydzień w 4* hotelu z all inclusive od 2005 PLN. Wyloty z 5 miast
10 dni w Tajlandii w sezonie za 3592 PLN. Loty z Warszawy + 4* hotel w Pattayi 10 dni w Tajlandii w sezonie za 3592 PLN. Loty z Warszawy + 4* hotel w Pattayi
#2 PostWysłany: 26 Cze 2017 18:02 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2013
Posty: 559
niebieski
Następnego dnia zaplanowałyśmy wyjazd w stronę Sintry, potem Cabo da Roca i kolacja w Cascais. Wyjazd prawie punktualnie, wycieczka mocno zdyscyplinowana. ;) Nie zdążyłam się dobrze rozpędzić na obwodnicy, a już był zjazd na pierwszy punkt - zamek Queluz. Niestety nie udało się nam do niego wejść, czego bardzo żałuję. Ruszyłyśmy więc dalej. Pomimo młodej godziny, w Sintrze już było mnóstwo ludzi, piesi chmarami wylegli z kilku autobusów, droga ledwo co przejezdna... ale na szczęście dość szybko znalazłam miejsce na parkingu. Do Palacio Nacional nie zamierzałyśmy wchodzić, tylko obeszłyśmy go dokoła. Trudno jednak znaleźć miejsce, z którego byłoby dobre zdjęcie, więc posłużę się azulejos. :)

Załącznik:
Sintra11.jpg
Sintra11.jpg [ 476.68 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


A tak jest na przeciwko Palacio Nacional:

Załącznik:
Sintra03.jpg
Sintra03.jpg [ 382.08 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


A to kawałek dalej, w drodze do następnego:

Załącznik:
Sintra01.jpg
Sintra01.jpg [ 633.6 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Miało być szybko, a zleciała godzina. Wracamy do auta i jedziemy na tą górę-górę do kolejnego zamku. Dużo znaków na skrzyżowaniach, bo dużo atrakcji skupionych w jednym miejscu. Coraz wyżej i wyżej, coraz ciaśniej, coraz więcej aut, coraz to ostrzejsze zakręty... Jeszcze kilka serpentynek i jest kolejny zamek! Kolorowy jak z bajki, coś pomiędzy Lego i Disney'em, sam kicz w najczystszej postaci. Pałac Pena. Kiedyś czytałam artykuł (bodajże z Forbes'a), że to najbardziej kiczowaty zamek Europy, czy coś w tym stylu. Jak go zobaczyłam wtedy na zdjęciach, to się obśmiałam... nie sądziłam, że kiedyś będę chciała go zobaczyć na własne oczy. :) Tu również nie wchodziłyśmy do środka; nie miałyśmy informacji, żeby było tam coś szczególnego.

Załącznik:
Sintra12.jpg
Sintra12.jpg [ 334.31 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Sintra13.jpg
Sintra13.jpg [ 270.16 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Sintra14.jpg
Sintra14.jpg [ 123.83 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Sintra15.jpg
Sintra15.jpg [ 240.25 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Sintra02.jpg
Sintra02.jpg [ 356.98 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Z tarasów widać było pięknie ruiny Zamku Maurów.

Załącznik:
Sintra16.jpg
Sintra16.jpg [ 495.93 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Z uwagi na ograniczenia czasowe, park już sobie darowałyśmy - był zbyt duży (sądząc z mapki, którą dostałyśmy na wejściu). Teraz czas na najważniejszy z zamków - ten, który sprawił, że w ogóle zainteresowałam się Sintrą…
Quinta da Regaleira - najpiękniejszy zamek, jaki widziałam w Sintrze i jeden z najurokliwszych w ogóle. Styl manueliński zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Ludziom się kiedyś więcej chciało...

Załącznik:
Quinta01.jpg
Quinta01.jpg [ 388.01 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Quinta 07.jpg
Quinta 07.jpg [ 324.81 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Kupując bilet do zamku, można się zapisać od grupy z przewodnikiem w jęz. angielskim, który oprowadzi po zamku i ogromnym ogrodzie oraz opowie o wszystkich symbolach i ścieżce wtajemniczenia, jaką przechodził kandydat na masona. Ale nie wybrałyśmy tej opcji - przy wejściu tradycyjnie dostałyśmy mapkę i ruszyłyśmy swoim tempem. Plan zakładał przejście trasy zgodnie z opisem, wszystkie punkty po kolei. Dobry plan, to połowa sukcesu. Ale (znowu) nie tym razem. Zamek tak przykuwa uwagę, że nie sposób oderwać od niego oczu. Idąc w górę (ogród oczywiście jest na wzniesieniu), co kilkanaście metrów odwracałyśmy się w poszukiwaniu nowego ujęcia budynku. Jednocześnie rozpraszały nas co raz to nowe rośliny i zakręty na ścieżce. Przemieszczając się z punktu do punktu, nie od razu zauważyłyśmy, że to miejsce pochłania nas coraz bardziej. Wspinaczka i ogrom różnorodności w końcu nas jednak zmęczyły, chociaż byłyśmy ledwie w połowie wzniesienia.

Załącznik:
Quinta04.jpg
Quinta04.jpg [ 378.39 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Quinta 08.jpg
Quinta 08.jpg [ 263.03 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Quinta09.jpg
Quinta09.jpg [ 555.95 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Quinta68.jpg
Quinta68.jpg [ 565.63 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Wtedy zorientowałyśmy się, że kręcimy się od prawie 2h! Ponieważ to nie był ostatni punkt dnia, zdecydowałyśmy, że pójdziemy skrótem do Studni Inicjacji, a potem na szybką kawę i ruszamy dalej. Studnia inicjacji ma 27m głębokości i jest ostatnim elementem ścieżki wtajemniczenia - kto wyszedł z jej dna na powierzchnię, stawał się pełnoprawnym masonem. Jest to symbol nowych narodzin. Znalazłyśmy tajne przejście za jedną z fontann, prowadzące przez ciemną grotę w skale, głębiej oświetloną przez kilka ledowych lampek (ale klimat!). Korytarz doprowadził nas mniej więcej do połowy głębokości studni - był jednym z 2 lub 3 tajnych przejść, które do niej prowadzą. Zeszłyśmy więc na samo dno, żeby mieć lepszy obraz jej rozmiarów. W całej studni zewsząd kapała woda. Im niżej, tym bardziej mokro. Robiąc zdjęcie w górę, nie dało się uniknąć kropel na obiektywie. :) Na górze jednak panowała ciepła i słoneczna pogoda.

Załącznik:
Quinta06.jpg
Quinta06.jpg [ 290.21 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Siedząc przy kawie uznałyśmy, że na zwiedzenie całego zamku i ogrodu (a naprawdę warto!), potrzeba co najmniej 3h. Będę polecać to miejsce zawsze i każdemu! Nie sądziłam, że po tym, co właśnie oglądałam, coś jeszcze będzie w stanie mnie w tym dniu zachwycić. A jednak...

Ostatni zamek na trasie okazał się być koronkową robótką, szydełkowaniem niemalże! Wikipedia opisuje Monserrate jako "egzotyczną pałacową willę" epoki romantyzmu. Gdzieś czytałam, że to był pałac letni i bardzo mi to określenie pasuje. Aby dotrzeć do pałacu, trzeba przejść kawałek ścieżkami ogrodu, który już od wejścia zapowiada ciekawe okazy. Jest to swego rodzaju ogród botaniczny, na terenie którego znajdują się okazy z każdego kontynentu.
Docieramy do pałacu szeroką ścieżką, przechodząc przez niewielki mostek, po którym z jednej strony plączą się fioletowe wisterie. Pachną obłędnie. Tuż za nimi naszym oczom ukazuje się pałac. Chwila ciszy... westchnienie... Nie mamy żadnych wątpliwości, że trzeba było tu przyjść. Dokoła mało ludzi, jest pora obiadowa, więc wszyscy chyba gdzieś się porozsiadali, tylko nam szkoda czasu.

Załącznik:
Monserrate101.jpg
Monserrate101.jpg [ 437.29 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Monserrate102.jpg
Monserrate102.jpg [ 382.58 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Wchodzimy do środka i kolejne zachwycające detale odbierają mi mowę. Moje słownictwo ogranicza się do "wow", "piękne", a czasem "wow, piękne". Gałki oczne zaczynają pracować niezależnie, jak u kameleona. Przechodząc długim korytarzem, prawe oko zagląda do jednej komnaty, a lewe do tej na przeciwko. Dobrze, że na końcu korytarza jest jedna sala i wzrok znowu może się skupić w jednym punkcie. A konkretnie na suficie. Ściany w korytarzach też są rzeźbione, nigdzie nie widać gładkiego tynku. Ludziom się kiedyś więcej chciało...

Załącznik:
Monserrate2.jpg
Monserrate2.jpg [ 489.87 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Monserrate3.jpg
Monserrate3.jpg [ 369.28 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Na piętrze kilka pustych malutkich komnat. Ale po co komu duże w letnim pałacu, jeśli na zewnątrz jest tak wspaniały ogród! Sama pewnie nie miałabym ochoty siedzieć w środku, choć musiało być tam pięknie. W ogrodzie m.in. kolekcja różnych palm, dąb korkowy, kamelie z południowo-wschodniej Azji, azalie rozmiarów wielkich drzew! Dalej inne drzewa: z Australii, Fidżi, Ameryki Pn., Nowej Zelandii. Jest też ogród meksykański z ogromnymi agawami i aloesami, które w pierwszej chwili mogłam porównać tylko do dinozaurów wśród roślin (z powodu rozmiarów); jest i ogród różany, ale trochę za wcześnie na róże, więc to chyba jedyne miejsce, gdzie mniej pachnie kwiatami.

Załącznik:
Monserrate1.jpg
Monserrate1.jpg [ 311.36 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Monserrate103.jpg
Monserrate103.jpg [ 342.89 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Monserrate107.jpg
Monserrate107.jpg [ 505.22 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Monserrate108.jpg
Monserrate108.jpg [ 464.43 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Po drodze mijałam też roślinki, które u nas rosną na skalniakach przydomowych i ich rozmiary nie przekraczają wielkości dłoni. Tam wyglądały jak dorodne główki kapusty! Kilka wodospadów, ogromna łąka, specyficzny mikroklimat - i to wszystko na terenie jednej posiadłości. Kolory i zapachy oszałamiają, wciągają dalej, pochłaniają w całości. I bynajmniej nie protestowałam, ale pozwalałam się owładnąć tej sile. "Mogę tu zamieszkać?!" - że tak zacytuję klasyka. ;)

Załącznik:
Monserrate105.jpg
Monserrate105.jpg [ 474.87 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
Monserrate106.jpg
Monserrate106.jpg [ 425.55 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Tyle wrażeń, że zapomniałyśmy o jedzeniu i bożym świecie, a tu się późno robi. Musimy jeszcze zdążyć na przylądek przed zachodem słońca!

Zaczęło się trochę chmurzyć. Już przy Monserrate popadał deszcz, ale po paru minutach przestało - zresztą, kto by się tym martwił. Chmury nie były czarne, ani ciemne, po prostu niebo przestało być niebieskie.
Cabo da Roca - najdalej wysunięty punkt Europy, 144m wysokości n.p.m. Prawie do końca XVI wieku był to koniec świata dla starożytnych - dalej już tylko nieprzebyte morze... Aż tu się znalazło paru takich śmiałków: Vasco da Gama, Magellan, czy Kolumb i postanowili wywrócić wszystko do góry nogami. :) W sumie fajnie się mieli - tyle było świata do odkrywania! A nam co pozostało? Oglądać.
Więc oglądałam - bezkres oceanu, łączący się mgliście na horyzoncie z niebem. Pogoda sprzyjała temu, żeby granica między nimi była jak najmniej wyraźna. Na pomniku cytat jakiegoś portugalskiego klasyka: „Aqui, onde a terra se acaba e o mar começa", czyli „Gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna”, stosowny do okoliczności.

Załącznik:
CdR51.jpg
CdR51.jpg [ 129.15 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Trochę pada. Idziemy na południe od pomnika, gdzie w skałach widać jakby jaskinie. Dokoła soczysta zieleń. Kiedy odwróciłam się na chwilę plecami do oceanu, okolica skojarzyła mi się trochę z Edynburgiem i Górą Artura. Tylko roślinność inna, ładniejsza. Chwila na zdjęcia i podziwianie fal, rozbijających się o skały. Ocean był bardzo spokojny.

Załącznik:
CdR01.jpg
CdR01.jpg [ 305.18 KiB | Obejrzany 2883 razy ]

Załącznik:
CdR02.jpg
CdR02.jpg [ 155.11 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


W tył zwrot i idziemy na północ. Jeszcze kilka zdjęć dwóch skał - jedna jakby niebieska, druga czerwona. Dwa olbrzymy, leżące pyskiem w wodzie. Jakby spały i czekały, kiedy ktoś podejdzie zbyt blisko.

Załącznik:
CdR04.jpg
CdR04.jpg [ 240.9 KiB | Obejrzany 2883 razy ]


Zaczyna padać na dobre. Zwijamy się do auta i szybka decyzja: w planie był jeszcze przystanek i spacer (lub nawet kolacja z racji późnej godziny) w Cascais, ale chyba nie mamy już sił. Może gdyby nie deszcz... ale po całym dniu takich wrażeń naprawdę nic już nie było w stanie przebić naszego zachwytu. Zmęczenie wzięło górę, a wygodne fotele w aucie sprawiły, że jednak wróciłyśmy prosto do Lizbony.

Po powrocie do domu przeczytałam, że 2-3 lata wcześniej jakieś polskie małżeństwo (starsi państwo) spadli z tego klifu na oczach własnych dzieci. Dopiero wtedy zastanowiłam się nad tym, jak tam jest niebezpiecznie. Przy złej pogodzie odradzam przechodzenie za barierki, jak również wszystkim, którzy mają lęk wysokości. Jest naprawdę stromo i może być ślisko; rośliny są błyszczące, mają gładkie liście, zwłaszcza po deszczu te ścieżki muszą być zdradliwe.
Góra
 Profil Relacje PM off
7 ludzi lubi ten post.
Cicha_Woda uważa post za pomocny.
 
      
#3 PostWysłany: 26 Cze 2017 19:10 

Rejestracja: 25 Paź 2012
Posty: 1023
niebieski
Piękne! Piękne! Zdjęcia super :) Widzę, że muszę wrócić do Sintry. A Cabo da Roca mogę odwiedzać przy każdym pobycie. Czekam na c.d.
Ps. to małżeństwo polskie to raczej nie starsze ;) , ludzie 30/40. Mieszkali w Portugalii. No, ale dla młodych to może już starsze...
Tragedia okropna.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#4 PostWysłany: 26 Cze 2017 19:32 

Rejestracja: 06 Wrz 2015
Posty: 5
Piękne zdjęcia ?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#5 PostWysłany: 26 Cze 2017 21:18 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2013
Posty: 559
niebieski
ewaolivka napisał(a):
Ps. to małżeństwo polskie to raczej nie starsze ;) , ludzie 30/40. Mieszkali w Portugalii. No, ale dla młodych to może już starsze... Tragedia okropna.

Wydawało mi się, że chodziło o parę w wieku ~60-tki, dlatego napisałam, że starsze. W przedziale 30/40 to akurat ja jestem. :mrgreen:
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#6 PostWysłany: 27 Cze 2017 17:26 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2013
Posty: 559
niebieski
Czas opuścić Lizbonę. Droga do Porto przewidywała kilka krótkich przystanków: Óbidos, bo jestem uzależniona od czekolady; Alcobaca, bo jest tam ogromny klasztor Cystersów; Batalha, bo kolejny piękny kościół i klasztor; no i Fatima, bo chyba oczywiste. :)

W Óbidos królują trzy kolory: biały, żółty i niebieski. No i oczywiście mnóstwo kwiatów. Średniowieczne mury, ciasne uliczki - tu jest klimat!

Załącznik:
Obidos1.jpg
Obidos1.jpg [ 302.57 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Obidos0001.jpg
Obidos0001.jpg [ 280.81 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Obidos5.jpg
Obidos5.jpg [ 226.31 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Obidos6.jpg
Obidos6.jpg [ 277.96 KiB | Obejrzany 2754 razy ]


W miasteczku akurat dobiegał końca coroczny festiwal czekolady. Impreza ma miejsce na terenie niepozornego zamku, ale jak tylko weszłam dalej… jakbym umarła i trafiła do raju! Tyle czekolady w przeróżnej postaci! :D

Załącznik:
Obidos00.jpg
Obidos00.jpg [ 230.38 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Obidos2.jpg
Obidos2.jpg [ 307.3 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Obidos3.jpg
Obidos3.jpg [ 325.51 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Obidos4.jpg
Obidos4.jpg [ 349.85 KiB | Obejrzany 2754 razy ]


Alcobaca nas pozytywnie zaskoczyła. Trafiłyśmy na jakieś targowisko, ale zaraz obok znalazła się wąska uliczka, która prowadziła do historycznej części miasteczka, cechującą się niskimi kamieniczkami. Oczywiście niektóre z nich były wyłożone płytkami azulejos. Atmosfera wiekowego miasta wychodziła niemal z każdego zakątka. Prawie wszystkie domki były ładnie odrestaurowane, a obok stały całkiem nowe samochody, absolutnie nie pasujące do otoczenia. Trochę jakby odbyły podróż w czasie i trafiły do przeszłości.
Klasztor stał ukryty w głębi - gdybym się dobrze rozejrzała ponad dachami w/w niskich kamieniczek, z pewnością bym zobaczyła jego fragment. Ale rozglądałam się tylko na wysokości wzroku, w poszukiwaniu jakichś strzałek i kierunkowskazów - zapomniałam, że to malutkie miasteczko, a nie Stolyca... ;) Dobrze, że pani w sklepiku z pamiątkami pokazała nam klasztor palcem, bo przecież jeszcze długo byśmy szukały. :lol:
Budynek klasztoru okazał się tak ogromny, że nie mieścił mi się w kadrze. Jak bym nie stanęła, to coś musiałam obciąć (cholera, no!). Słońce – dla odmiany po ostatnich dniach – zaczynało nam właśnie dopiekać, więc weszłyśmy do środka. Nawa główna kościoła jest ogólnodostępna, ale na zwiedzanie klasztoru trzeba kupić wejściówkę. Robimy kilka zdjęć i w wracamy do auta, bo mamy spory kawałek do zrobienia, a samochód trzeba oddać wieczorem.

Załącznik:
Alcobaca01.jpg
Alcobaca01.jpg [ 399.58 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Alcobaca02.jpg
Alcobaca02.jpg [ 253.7 KiB | Obejrzany 2754 razy ]


Miasteczko Batalha jest jeszcze mniejsze i jeszcze ładniejsze. Klasztor Matki Boskiej Zwycięskiej zasłużenie nosi miano najpiękniejszego klasztoru w Portugalii i jest wpisany na listę UNESCO. Patrząc na niego jednoznacznie stwierdzam wyższość gotyku manuelińskiego, nad innymi stylami gotyckimi. Od tej pory będzie to mój ulubiony styl. :)
Tu również weszłyśmy tylko do kościoła i nawy głównej. Za ołtarzem na ścianach grało światło, przebijające się przez witrażowe okna. W nawach bocznych dwa grobowce – fundatora, króla Jana I i królowej Filipy Lancaster.

Załącznik:
Batalha00.jpg
Batalha00.jpg [ 244.68 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Batalha01.jpg
Batalha01.jpg [ 328.24 KiB | Obejrzany 2754 razy ]

Załącznik:
Batalha02.jpg
Batalha02.jpg [ 285.43 KiB | Obejrzany 2754 razy ]


Na koniec Fatima. Olbrzymi plac przed bazyliką pomieści milion ludzi, tj. dwa razy więcej od placu św. Piotra w Rzymie. Po lewej stronie od deptaka jest stara bazylika, po prawej wybudowany niedawno kościół Trójcy Przenajświętszej. Miałyśmy ok. 40 minut na ten przystanek, a wejście od frontu było zastawione, akurat trwał remont na placu. Po jednej stronie, od deptaka do bazyliki jest specjalnie przygotowana "trasa" dla pielgrzymów do przejścia na kolanach; specjalnie wygładzone płyty, jak w prezbiterium na Jasnej Górze, tylko o wieeeleeee dłuższa.

Załącznik:
Fatima.jpg
Fatima.jpg [ 181.42 KiB | Obejrzany 2754 razy ]


W bazylice obok ołtarza znajdują się groby świętych: Łucji, Franciszka i Hiacynty, a nad ołtarzem wisi ciekawy obraz, przedstawiający scenę z objawień. Ludzi nie było specjalnie dużo, mało kto przychodził się pomodlić, większość robiła szybko zdjęcia i wychodziła.

Załącznik:
Fatima1.jpg
Fatima1.jpg [ 205.22 KiB | Obejrzany 2754 razy ]


Przed wyjazdem jeszcze szybki lunch i najdłuższy odcinek do Porto, już bez przystanków. Samochód oddany na czas, z parkingu szybki transfer na lotnisko i metrem do centrum na nocleg. Przed nami ostatnie dwa dni pobytu.
Góra
 Profil Relacje PM off
4 ludzi lubi ten post.
 
      
#7 PostWysłany: 27 Cze 2017 20:32 

Rejestracja: 18 Wrz 2013
Posty: 483
złoty
Świetny opis i zdjęcia Sintry, szczególnie Quinta da Regaleira (mój ulubiony, ale widziałem tylko trzy).

Z kolei z trzech położonych blisko siebie słynnych klasztorów nie zobaczyliście moim zdaniem najciekawszego - Konwentu w Tomar. Dla mnie to numer jeden jeśli chodzi o architekturę sakralną w Portugalii.
Antares napisał(a):
Cabo da Roca - najdalej wysunięty punkt Europy, 144m wysokości n.p.m. Prawie do końca XVI wieku był to koniec świata dla starożytnych - dalej już tylko nieprzebyte morze...

A tu już trochę nieściśle (zresztą tytuł mi trochę zgrzytał:)) - i nawet nie chodzi o pomyłkę w wieku. Starożytni znali i Maderę, i zachodnie wybrzeże Afryki (wystarczy spojrzeć na mapę Ptolemeusza), które są dalej na zachód niż Cabo da Roca.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
#8 PostWysłany: 28 Cze 2017 18:09 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2013
Posty: 559
niebieski
Na końcówkę pobytu pogoda się poprawiła, słońce grzało od rana, chociaż chłodny wietrzyk momentami był zbyt chłodny i trzeba było jednak coś jeszcze zarzucić na krótki rękawek. Ale to tylko do południa i wieczorem.
Plan na Porto był dość luźny, po tak intensywnej pierwszej części wycieczki. Miałyśmy pierwszego dnia zwiedzić miasto, bez szczegółowej rozpiski, które miejsca chcemy zobaczyć (OK, może 3 takie miejsca były). :) Tempo na luzie, nikt nas nie goni, nie trzeba nigdzie być o określonej godzinie, nikt nigdzie na nas nie czeka. Wyruszamy spacerem, ale zaczynamy od kawy. Później idziemy do katedry i robimy kółko w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.

Załącznik:
OPO01.jpg
OPO01.jpg [ 215.43 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO02.jpg
OPO02.jpg [ 304.73 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Mijamy m.in. Palacio de Bolsa - w środku jedną z atrakcji jest Sala Arabska, wyłożona 18kg złota. Długa kolejka po bilety, ale stoimy. Pani nas informuje, że wejście tylko z przewodnikiem, a następna runda o 17:30. Jest dopiero 12 na zegarze, rezygnujemy, i tak nie było to na liście "must see".

Załącznik:
OPO03.jpg
OPO03.jpg [ 375.97 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Idziemy cały czas w dół, w stronę nabrzeża, więc idzie się lekko. Dość szybko docieramy do Ribeiry - dzielnicy nabrzeżnej, gdzie na niemal każdym wolnym metrze są rozstawiane stoliki i parasole. Gwar i tłum widać i słychać z daleka. W zasadzie to się zbliża pora lunchu... zapachy dochodzące z niektórych miejsc przypominają mi o jedzeniu, ale nie mamy czasu (tak, tak, nikt nas nie goni…). ;)

Załącznik:
OPO04.jpg
OPO04.jpg [ 264.67 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO05.jpg
OPO05.jpg [ 322.18 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO21.jpg
OPO21.jpg [ 334.06 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO22.jpg
OPO22.jpg [ 315.23 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Idziemy w stronę mostu Ponte de Luis I. Most zaprojektowany i zbudowany przez Gustava Eiffla przed powstaniem paryskiej Wieży, ma dwa poziomy: górą leci metro i jest chodnik dla pieszych. Dołem poprowadzono ruch kołowy i też są wąskie chodniki dla pieszych. Decydujemy się, że idziemy górą, żeby mieć lepsze widoki. A więc zeszłyśmy od katedry w dół tylko po to, żeby teraz się wspinać... O ironio. ;) Słońce w zenicie, ale z góry jest widok niczego sobie. Po drugiej stroie mostu znajduje się kościół i monastyr Serra do Pilar.

Załącznik:
OPO07.jpg
OPO07.jpg [ 192.87 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


A taki widok jest z tarasu przed kościołem:

Załącznik:
OPO08.jpg
OPO08.jpg [ 232.99 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Skręcamy na wschód i wracamy przez Ponte de Infante znowu w dół pod Ponte de Luis I, żeby... za chwilę stwierdzić, że wracamy od centrum, czyli pod górę... :D O nie! Tym razem wjedziemy! Kolejką. Ponad kwadrans czekania, ale nie ma opcji, żebym się stąd ruszyła. :) Obie nie mamy siły. Kolejka jechała dość szybko, ale nie wysadzała nas dokładnie przy hotelu, ani też przy placu, gdzie zamierzałyśmy zjeść obiadokolację, także jeszcze kawałeczek trzeba było dojść. Na szczęście całkiem niedaleko. Po kolacji zasłużona sangrija i toast za udany wyjazd.

Załącznik:
OPO19.jpg
OPO19.jpg [ 276.58 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Wnętrze dworca kolejowego również wyłożone jest płytkami azulejos.

Załącznik:
OPO15.jpg
OPO15.jpg [ 308.96 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO41.jpg
OPO41.jpg [ 356.57 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Znacie zapewne księgarnię Lello & Irmão – to kolejny punkt wycieczki, z którego też zrezygnowałyśmy. Wiedziałam przed wyjazdem, że wejście nie będzie łatwe. Ostatniego dnia, choć do księgarni dotarłyśmy naprawdę wcześnie, to kolejka po bilet/voucher liczyła ze 40 osób i nie przesuwała się w rozsądnym tempie. Właściciele księgarni mnie rozczarowali, przyznaję, i nie uważam, że takie podejście można tłumaczyć: „skoro to prywatny biznes, to mogli sobie wprowadzić wejściówki”. Bo jeśli ktoś by zastosował taką zasadę do sklepu z obuwiem lub ciuchami, to nie sądzę, że tyle osób by temu przyklasnęło, co działaniom księgarni. Nie pamiętam już dzisiaj ceny wejściówki, ale – moim zdaniem – była nieadekwatna do samej „atrakcji”.
Obejrzałyśmy więc kolejne dzieła ceramiczne na pobliskim kościele i skierowałyśmy się ponownie w stronę rzeki.

Załącznik:
OPO10.jpg
OPO10.jpg [ 249.65 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO11.jpg
OPO11.jpg [ 394.86 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Zatem została nam jeszcze jedna atrakcja – wycieczka statkiem po rzece Douro, pod 6 mostami. Miałyśmy popłynąć m.in. w stronę winnic. Gdyby starczyło czasu, rozważałyśmy wypad za miasto do Bragi, ale ja się uparłam na statek i winnice. Kiedy w końcu doczłapałyśmy na nabrzeże okazało się, że z powodu (o ile dobrze zrozumiałam bardzo łamaną angielszczyznę, ale szczegóły i tak są bez znaczenia) zbyt silnego prądu lub zbyt wysokiego poziomu rzeki, cała żegluga została zakazana! I to do następnego piątku! :cry: Z tego wszystkiego zapomniałyśmy o planie awaryjnym. Wsiadłyśmy natomiast w zabytkowy tramwaj i pojechały całą trasę z pierwszego na ostatni przystanek, nad ocean. Plaża malutka i brzydka, a oceanarium daleko przed nami nie stanowiło dla nas atrakcji. No na pewno nie przebiłoby nieudanej wycieczki statkiem...

Załącznik:
OPO12.jpg
OPO12.jpg [ 289.25 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO16.jpg
OPO16.jpg [ 261.87 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO13.jpg
OPO13.jpg [ 259.18 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Wróciłyśmy tym samym tramwajem i potoczyłyśmy się (tym razem dolnym poziomem mostu Eiffla) na południowe nabrzeże. A tam było wszystko to, czego mi brakowało w krajobrazie do tej pory, a z czego nie zdawałam sobie sprawy, dopóki tego nie zobaczyłam. Stoiska z pamiątkami! Pierdółki wszelkiej maści, od malowanych kogucików, przez chusty, korkowe ozdoby, po słodycze. Na całej długości, aż do stanowiska kolejki linowej. Ale kolejka, to nie statek… :(

Załącznik:
OPO14.jpg
OPO14.jpg [ 219.45 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO17.jpg
OPO17.jpg [ 280.38 KiB | Obejrzany 2664 razy ]

Załącznik:
OPO32.jpg
OPO32.jpg [ 333.65 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Koleżanka próbowała ratować mój humor i pociągnęła mnie w stronę winnic. Podobno w Porto jest ponad 50 winnic, z czego około 30 udostępnionych do zwiedzania. Ale nie pola, tylko piwnice! Do jednej udało się nam trafić. Piwnica-muzeum z rodowodem ponad 100-letnim. Można zwiedzić z przewodnikiem, można zapłacić za degustację, można też coś zjeść i popić winem. W środku wszystko w drewnie i pachnie – drewnem i winem.

Załącznik:
OPO18.jpg
OPO18.jpg [ 301.81 KiB | Obejrzany 2664 razy ]


Podoba mi się, ale musimy się zwijać. Zleciało nam pół dnia na wałęsaniu się bez większego celu. Trzeba wrócić do hotelu i ogarnąć bagaże. Potem wcześniejsza kolacja i spać, bo ostatnia noc będzie bardzo krótka (pobudka o 4:00, żeby złapać nocny bus na lotnisko).

A na lotnisku kolejka do kontroli bezpieczeństwa pod same drzwi! Zwątpiłam w pierwszej chwili, że nie zdążymy. Ale wszystko poszło tak sprawnie, że ani się nie obejrzałam, a już czekałam przy schodach do samolotu. I wiecie co? Niczego nie wyjmowaliśmy z walizek – wszystkie hurtem leciały na taśmę. Bez pokazywania elektroniki, czy kosmetyków! Można? Można. :) Ale żeby nam się nie wydawało… w Paryżu przesiadka i odlot z innego terminala, więc ponowne security. :lol: Tym razem pada na moją towarzyszkę, pani w białych rękawiczkach, niczym Perfekcyjna Pani Domu, przegląda wnętrze jej torby. Kosmetyki miała spakowane w 2 (słownie: DWA) małe woreczki strunowe, które zgarnęła uprzednio w Londynie. Do tych woreczków dodatkowo były spakowane 3 malutkie buteleczki wiśniówki, które kupiła w Óbidos i miały być na prezent. Woreczki ładnie związane gumką recepturką - no i się zastanawiamy czy przejdzie, czy znowu będzie cyrk i może każą wiśnióweczkę wypić na miejscu…. :twisted: Ale jakoś przeszła, niczego się nie przyczepili. A ja nie musiałam nawet swojej kosmetyczki wyjmować z walizki…


Tak, mogłyśmy się lepiej przygotować do wyjazdu, więcej poczytać, dopracować trasę, itd. Ale za to miałybyśmy mniej przygód i mniej powodów do śmiechu dzisiaj. :) I szczerze powiem, że ostatnio zaczęłam więcej odpuszczać z układaniem wyjazdów - co kiedyś było nie do pomyślenia u mnie. Jak na razie ta zmiana wychodzi mi na dobre. ;)

KONIEC
Góra
 Profil Relacje PM off
5 ludzi lubi ten post.
 
      
#9 PostWysłany: 28 Cze 2017 19:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 12 Paź 2014
Posty: 320
niebieski
Interesująca relacja i piękne zdjęcia pięknych obiektów zachęcają do odwiedzenia tych
rejonów. Portugalia to mój kolejny "must see" :)
Góra
 Profil Relacje PM off
Maktravel lubi ten post.
 
      
#10 PostWysłany: 07 Lip 2017 21:11 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 22 Gru 2013
Posty: 559
niebieski
P.S.
Ponieważ kilka osób pytało mnie o informacje praktyczne, poniżej przydatne linki:
- muzeum powozów – http://www.museudoscoches.gov.pt/en/visite/
- muzeum morskie – http://ccm.marinha.pt/pt/museu
- muzeum płytek ceramicznych – http://www.museudoazulejo.gov.pt/en-GB/default.aspx
- Sintra – https://www.parquesdesintra.pt/en/comme ... -office-2/
- festiwal czekolady – http://www.centerofportugal.com/events/ ... -festival/
- komunikacja miejska w Porto - http://www.stcp.pt/en/travel/timetables/

Całkowity koszt wyjazdu na osobę wyniósł ok. 1650zł, za tydzień.
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 10 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group