Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



 [ 13 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Ferie na Antypodach
#1 PostWysłany: 28 Lut 2025 18:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
A wszystko zaczęło się oczywiście od wrzutki z forum - Paryż-Jakarta Saudią za 1500 zł. Pełen kalendarz. Kilka godzin myślenia i kupuję dla całej rodziny na ferie na 2 tygodnie.
A potem myślenie, kurcze, Indonezja różni się porą deszczową od reszty Azji Południowo-Wschodniej i przecież trafiamy w sam środek. Pytam koleżanki z pracy, która mieszka w Jakarcie i mówi, że bywa bardzo źle.

Zaczęło się szukanie co dalej. Od razu na myśl przyszło mi Perth. Loty AirAsia po niecałe 100 euro za odcinek. Chyba jedyna szansa by zabrać całą rodzinę do Australii, bo normalnie to ceny lotów są kosmiczne...
A na powrocie może jednak coś zobaczymy w tej Indonezji? Może niecałe 3 dni na Bali wystarczą?

Potem jeszcze AirAsia skasowała bezpośredni lot Jakarta-Perth i przerzuciła nas przez Bali. Szkoda, bo planowaliśmy dzień zwiedzania stolicy, a tu po przylocie wieczornym trzeba odlatywać rano.

Pozostał dolot do Paryża. Wydawał mi się najmniejszym problemem, bo przecież zima, lata LO, AF, FR i W6. A tu się okazało, że ceny były spore, albo rozkłady beznadziejne. Koniec końców decydujemy się na LO za aż niecałe 900 zł, a w powrocie zostawiamy sobie 1.5 dnia na Paryż, jakby coś się posypało z powrotem.

Koniec końców wyszło jakieś 3k na bilety od osoby, co wydaje się całkiem niezłą ceną przy sztywnym terminie.

WAW-CDG LO
CDG-JED-CGK Saudia
CGK-DPS-PER Air Asia
PER-DPS AirAsia
DPS-CGK Transnusa
CGK-JED-CDG Saudia
CDG-WAW LO

Całkiem ładne kreski.

Dawało nam to 8 pełnych dni w Australii Zachodniej. Na mapie wszystko wydaje się blisko, ale po policzeniu kilometrów byłem lekko przerażony. Tzn. sam bym jeździł na maxa, ale po bardzo długich lotach chciałem rodzinie dać na luz i trochę czasu spędzić nad morzem i po prostu chłonąć atmosferę. Dlatego Ningaloo Coast odpadło. Dojedziemy max do Shark Bay.

Rezerwacje samochodu i noclegów. Czy jest faktycznie tak drogo w Australii? Jak się rezerwuje na długo przed, to może być tanio. W Avis, przez expedię, zarezerwowałem Mid-size SUV na tydzień za 700 zł! I dostaliśmy nówkę Mitsubishi Outlandera. Noclegi w centrum w Perth w 4* Crowne Plaza, wielki pokój z 3 łóżkami (2 podwójne) ze śniadaniem kosztował niecałe 500 zł. Noclegi dalej na trasie 350-450 (dla 4 osób). Benzyna na miejscu 4.5-5 zł! Nie zbankrutujemy ;-)


Nie posiadasz wymaganych uprawnień, by zobaczyć pliki załączone do tej wiadomości.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image


Ostatnio edytowany przez cart, 23 Mar 2025 14:54, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
 
 
#2 PostWysłany: 01 Mar 2025 17:56 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Mało brakowało abyśmy w ogóle nie polecieli. Tydzień przed wylotem młody miał potwierdzoną grypę typu A i 39 stopni gorączki. Na 3 dni przed lotem mówił, że go ucho boli i laryngolog stwierdził, że to ostre ropne zapalenie ucha i antybiotyk. Kontrola laryngologiczna na dzień przed wylotem nie pokazała znaczącej poprawy, ale przynajmniej młody już nie mówił, że go ucho boli.

Stwierdziliśmy, że zaryzykujemy i polecimy do Paryża. Jak będzie źle to wrócimy po kilku dniach, a jak będzie dobrze to lecimy dalej. Dostaliśmy wskazówki od laryngologa co zrobić w razie perforacji.
Na szczęście lot do Paryża nie przyniósł żadnych przygód zdrowotnych. Jedynie nasza duża walizka pękła i trzeba było zgłosić do LOTu na miejscu. Mieliśmy 5h na przesiadkę, ale szybko się to kurczyło. Samolot przyleciał później, potem walka z tą walizką, zmiana terminala i ogromne kolejki do kontroli paszportowej, bo w Paryżu jak lecisz z dzieckiem to musisz stać z armią ludzi non-UE.

Saudia otworzyła check-in dość wcześnie. Nadajemy tym razem 3 rzeczy, bo na każdego z nas na bilecie przysługują 2 darmowe. Dreamliner do JED napakowany na maxa. Oczywiście sporo młodych chłopaków poubieranych w ręczniki, no ale przekonań religijnych nie będę komentował ;-). Natomiast jak ktoś chce się pomodlić to w IFE jest odliczanie do każdej modlitwy, a z tyłu samolotu jest specjalnie wydzielone miejsce za zasłonami, gdzie faktycznie można się pokiwać.

Jedzenie poprawne, dzieciaki dodatkowo dostają plecaczki z prezentami (jest nawet kabel do ładowania), alko oczywiście brak. Lot nam dość szybko zlatuje. W JED mamy 3h na przesiadkę i czas spędzamy w jednym z saloników

JED-CGK to już inna bajka. Pełny 777-300 z Indonezyjczykami wracającymi z pielgrzymki. Większość z nich chyba pierwszy raz leciała samolotem. Nie umieli zamykać kibli, więc kilka osób nakryłem. Nie umieli też spuszczać wody. Albo spuszczali z nie wiem z czym, bo w połowie lotu ponad połowa toalet była już zapchana. Dramat.

Immigration za to poszło szybko. Lotnisko przepiękne. Walizki wyjeżdżały przez godzinę, bo chyba te ponad 350 osób miało po 2 bagaże na głowę. Jeszcze tylko hotelowy shuttle i można zjeść kolację i pójść spać.

W hotelu śniadanie już od 2:30 :). My byliśmy przed 6 i było pełno. Podjeżdżamy z powrotem na lotnisko i czeka nas lot przez Bali do Perth. Tak jak wcześniej pisałem, miał być bezpośredni, ale pokasowali.
Nawet te loty jakoś minęły. Łącznie 5 odcinków i nasz niespełna 4-latek naprawdę świetnie wszystko zniósł.

W PER bierzemy taxi i meldujemy się w Crowne Plaza. Hotel jest genialnie położony, z basenem na 3 piętrze z widokiem na ogromny trawnik i zatokę. Korzystamy jeszcze szybko z basenu i idziemy spać. Wylecieliśmy w sobotę rano, a przylecieliśmy w poniedziałek wieczór ;-)

Kolejny dzień bierzemy na luzaka. Po śniadaniu biorę Ubera i jadę po samochód do Avisa. Dostaję prawie nówkę Mitsubishi Outlandera za te 700 zł. Do tej pory nie mogę uwierzyć. Wracam po zgraję i jedziemy do Fremantle. To tylko 20km stąd. Fremantle to chyba najstarsza część tutejszej aglomeracji. Ogólnie to jest ładnie, czysto, nowiuśko, zadbanie i jesteśmy totalnie zachwyceni pierwszymi widokami. Chyba Afryka dała mi w kość, bo czujemy się super. 10 zł za godzinę parkowania na ulicy to trochę sporo, ale staramy się nie marudzić ;-)

Image

Image

Ciepło. Prognozy były na 28-40, a dochodzi do 38. Ani chmurki.

Image

Oglądamy kilka historycznych budynków. Jest nawet armata, z której pan strzelił.

Image

Wszystko elegancko dopasowane dla rodzin z wózkami, więc nie mamy kłopotów z chodzeniem.

Image

Image

Kawka. Lody. Można kupić co się chce i z dobrą jakością.

Na koniec spaceru przypomniałem sobie jeszcze o Fremantle Prison. To jedno z więzień rozsianych po całej Australii i wpisanych na listę Unesco. Kto by nie chciał być takim zesłańcem do Australii? :)

Image

Oglądamy tylko z zewnątrz i kilka sal pokazowych przy wejściu. Resztę zwiedza się z przewodnikiem, a że młody zasnął w samochodzie to nie było nawet jak się wytoczyć.

Image

Resztę dnia spędzamy na spacerach po centrum Perth i na basenie. W końcu są wakacje.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
16 ludzi lubi ten post.
 
 
#3 PostWysłany: 03 Mar 2025 10:19 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Czas ruszyć na północ. Nasz pierwszy przystanek to Yanchep National Park. Tam można spotkać koale :). A koale to wcale nie misie, tylko torbacze. Na wolności występują głównie w południowo-wschodniej Australii, więc tu musieli je przywieźć. Koale jedzą głównie eukaliptusy, a z drzewa schodzą tylko po to by wejść na inne drzewo.

W Yanchep jest krótki boardwalk, gdzie można je podziwiać. Pomimo wczesnej pory jest już piekielnie gorąco. Koala siedzi na drzewie i ma mgiełkę z wody by się chłodzić :)

Image

Są cudowne :). Takie powolne. 2/3 życia przesypiają. Drugi osobnik wykręcił się do nas tyłem.

Image

Jest też Kukabura chichotliwa. Też przenoszona do Zachodniej Australii.

Image

No ale my chcemy kangury! Gdzie są kangury? Wszędzie widać tylko ich odchody. Pytam jakiegoś rangera i mówi by iść w stronę pola golfowego, bo tam chowają się pod drzewami.
Idziemy wzdłuż rozlewisk, gdzie straszą krokodylami, ale nic nie widać, ani krokodyli, ani kangurów.

Image

Wracamy do samochodu i jeszcze objeżdżamy wszystkie uliczki samochodem, ale dalej nie widać :(. Może uda się później.

Jedziemy dalej do Lancelin. Tutaj są wielkie białe wydmy. W tym słońcu totalnie biją po oczach. I ten kontrast z granatowym niebem jest ogromny.

Image

Image

Można wypożyczyć quady, albo buggy do pojeżdżenia po wydmach. Nawet się zastanawiamy, ale wypożyczalnia nie chciała pozwolić aby nasz najmłodszy jechał z uwagi na bezpieczeństwo, więc rezygnujemy.

Image

Niektórzy zjeżdżają na snowboardach, wydmy są całkiem strome.

Image

W Cervantes zjadamy lobstera na lunch i jedziemy jeszcze kawał drogi do Geraldton. Limit prędkości na drodze to 110 kph, ustawiam 120 na tempomat i po 5 minutach łapie mnie policja jadąc z naprzeciwka. Mandat 100 AUD.
Szybko się wyleczyłem z jechania szybciej.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
19 ludzi lubi ten post.
 
 
#4 PostWysłany: 04 Mar 2025 21:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Jedziemy w stronę Parku Narodowego Kalbarri, a nasz pierwszy punkt widokowy to Pink Lake :)
Faktycznie różowy. Jezioro zawdzięcza swój kolor algom.

Image

Image

Pierwszy raz widzimy jakichś zagranicznych turystów, wyglądają na Chińczyków. Na szczęście jest ich niewielu więc nie ma tragedii, że zwiedzamy coś w "tłumach"

Image

Image

Sam park Kalbarri to mnóstwo ciekawych formacji skalnych, wąwozy, itd. Idziemy najpierw na krótki spacer do Mushroom Rock:

Image

Image

O godzinie 11 robi się naprawdę gorąco i samochód pokazuje 38 stopni. Dobrze, że szlaki są krótkie. Na zmianę odwiedzamy skywalk, bo młodszy akurat zasnął w samochodzie.

Image

Image

Image

Image

Do Nature Window jest troszkę dłuższy szlak. Jest piekielnie gorąco, młodego chowamy w wózek, znosimy po schodach i da się na szczęście dojechać pod sam koniec.
Dziura ciekawa, ale nie umywa się do Arches NP...

Image

Image

Image

Image

Na Z-Bend zachodzę już sam. Reszta siedzi w klimie w samochodzie. Jest 40 stopni.

Image

Image

Wracamy do miasteczka Kalbarri na lunch, ale prawie wszystko jest zamknięte. Udaje nam się znaleźć małą knajpkę, gdzie serwują nieśmiertelne fish&chips i dobrą kawę.

Czeka nas jeszcze 370 km monotonnej drogi do Denham w Shark Bay. Dojeżdżamy tam na wieczór. Mamy domek dla siebie. Niedaleko jest otwarta restauracja i mają dwa krafty. 38 zł to trochę drogo, ale pół litra złotego napoju było mi trzeba.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
14 ludzi lubi ten post.
Nvjc uważa post za pomocny.
 
 
#5 PostWysłany: 06 Mar 2025 21:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Jedną z największych atrakcji Shark Bay jest podglądanie delfinów w Monkey Mia. Karmienie jest codziennie od 7:45 do 10. Zajeżdżamy na sam początek. Zapominam aparat z hotelu, więc zdjęcia robię tylko telefonem...

A zaraz przed Monkey Mia widzimy w końcu kangura przebiegającego przez drogę :)

Delfiny przypływają praktycznie codziennie i dla nich to taka przekąska, bo otrzymują max 10% dziennej porcji ryb.

Image

O ile się nie mylę to jest 11 osobników. My widzieliśmy 8. Każdy ma imię i jest opisany. Pani opowiada o życiu delfinów i o ich zachowaniu. Można dowiedzieć się dużo ciekawych rzeczy.

Image

I co ciekawe, jednym z pracowników jest Polak. Zaczepia nas i zamieniamy kilka słów.

Image

Image

Po karmieniu zostajemy jeszcze na chwilę. Z pomostu oglądamy też pływające żółwie.

W informacji pytam się jeszcze o diugonie. To takie śmieszne roślinożerne ssaki, które są bardzo rzadkie. Można wziąć łódkę ale kosztuje masakryczne pieniądze. Ponoć można czasami je spotkać na północnym krańcu parku narodowego Francois Peron albo przy Eagle Bluff. Cóż, innym razem.

Resztę dnia spędzamy na leniuchowaniu. Pomimo tylko 32 stopni, żar leje się z nieba i słońce jest bardzo ostre. Wychodzimy po południu na trochę na plac zabaw i popluskać się w oceanie. Przychodzą do nas 3 sztuki emu :)

Kolejnego dnia wracamy powoli z powrotem. Mamy do przejechania 700 km i zatrzymujemy się tylko na początku na Shell Beach.

Image

Image

Śpimy w Cervantes i korzystamy z basenu hotelowego. Temperatury są tutaj dużo bardziej przyjemne.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
15 ludzi lubi ten post.
Nvjc uważa post za pomocny.
 
 
#6 PostWysłany: 11 Mar 2025 09:29 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
W okolicy Cervantes zaglądamy najpierw do Lake Thetis. To małe jeziorko, ale słynne jest ze stromatolitów. To najstarsze formy życia na Ziemi, jeszcze z epoki archaicznej... Mają 3.5 miliarda lat

Image

Image

A kawałek dalej jest Nambung National Park ze słynną Pinnacles Desert.

Image

Image

W szoku byliśy jakie to duże. Można jeździć samochodem po ścieżce i potem spacerować. Formy mają nawet do 4 metrów wysokości.

Image

Image

Image

Wg legendy Aborygenów, każdy z tych stożków to wróg zamieniony w kamień...

Image

Sprawnie dojeżdżamy do Perth i mamy jeszcze mnóstwo czasu. Postanowiliśmy odwiedzić Kohunu Koala Park, bo koali nigdy za wiele :)
Mają tu półotwarty park. Można sobie nawet koale poprzytulać, ale rezygnujemy z tej atrakcji.

Image

A jeden cwaniak i tak chciał wejść na mnie i mnie podrapał po ręce, próbując się wspiąć.

Image

Image

W parku są też inne zwierzęta, kangury, emu, strusie...

Image

Image

Image

Image

Jest późne popołudnie i jedziemy jeszcze na Penguin Island. Z powodu wiatru łódki jednak nie pływają, więc pingwinów nie będzie...
Wracamy do centrum Perth do dobrze znanego nam Crowne Plaza.

Jutro mamy jeszcze cały dzień i żona daje mi wolne. W planie małe wariactwo...
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
12 ludzi lubi ten post.
Nvjc uważa post za pomocny.
 
 
#7 PostWysłany: 12 Mar 2025 20:13 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Na ostatni pełny dzień dostałem od żony wolną rękę. Postanowiłem wziąć starszego syna i ruszyć 350 km w jedną stronę do Wave Rock! 700 km jednego dnia to całkiem niezły dystans, szczególne po zwykłej drodze.

Australia to totalne pustkowia. Minąłem dosłownie kilka miejscowości, gdzie była stacja benzynowa i sklep. Przy Perth było całkiem sporo lasów, a potem już pola uprawne, a następnie pustkowia.

Wave Rock wyglądał mi na skałę podobną do Uluru, ale oczywiście w innej skali. Sama fala zresztą wydała mi się jakoś mała :-)

Image

Image

Nawet miałem lekkie poczucie rozczarowania. Może dlatego, że spodziewałem się wielkiego wow. Może jechać tutaj specjalnie 700 km nie ma sensu, ale po drodze w inne miejsce na pewno warto tu zajrzeć.

Weszliśmy jeszcze na samą skałę:

Image

Image

Na górze nawet jakiś mur zbudowano. Dobrze, że z dołu go nie widać.

Image

Image

Idziemy kawałek krótkim szlakiem do czegoś co wygląda na paszczę hipopotama:

Image

Po 30 minutach mamy zwiedzanie z głowy. W pobliskiej knajpie coś zjadamy, podwójne espresso i można wracać. Wieczorem jeszcze korzystamy z basenu hotelowego i powoli żegnamy Australię.

Następnego dnia rano mamy lot na Bali, ale o tym w następnym wpisie.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
10 ludzi lubi ten post.
 
 
#8 PostWysłany: 13 Mar 2025 21:43 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Opuszczamy na Australię i lecimy na Bali. Lot Airasia przebiega spokojnie. Ciasno tam, ale nawet lubię te linie. Nie leciałem nimi od czasu Malezji w 2014 roku. Samoloty trzymają poziom, a ciepłe posiłki można zjeść za 20 złotych. Tylko zimno jak cholera, trzeba mieć polary w pogotowiu.
Wiz do Indonezji tym razem nie mamy, robimy na miejscu, ale nie ma żadnej kolejki. Z uwagi na małe dziecko, nie możemy skorzystać z automatycznych bramek, ale to nie problem. Bramek jest tak duża ilość, że do oficerów prawie nikt nie podchodzi. Podatku na Bali nie płacimy, bo nawet nie widzimy, żeby gdzieś to zbierali.

Nocleg mamy w Ubud. To tylko 30 km. Na zewnątrz lotniska czeka na nas transport. Zamówiłem z hotelu za 400k IDR. Może jak na Indonezję to sporo, ale po taksówce lotniskowej w Perth to bardzo tanio ;-)
Jedziemy aż 1.5h! Od razu humor nam się psuje. Wyspa jest totalnie przeludniona, drogi są słabe i mamy ogromne korki. W porównaniu do Australii to jest mega kontrast.

Samo Ubud to mekka backpackersów. Mieszkamy blisko monkey forest, więc jest jakiś element ciekawości, bo pod nasz bungalow przychodzi stado małp. Natomiast sama ulica i okolica to dla mnie dramat.

Powiem coś kontrowersyjnego, ale ja generalnie nie przepadam za Azją, to mój najmniej lubiany kontynent. A w szczególności Azja Południowo-Wschodnia to dla mnie masakra - tony turystów, pełno sklepów tylko pod nich, przeludnienie, spaliny, brud, itd. Wszędzie się podróżuje zorganizowanymi wycieczkami z tymi samymi ludźmi. Po prostu mi nie podchodzi. Jest to trochę dziwne, bo zanim tam pojechałem to czytałem sporo relacji z tych miejsc w latach 2000-2005 i miałem o tej części świata jak najlepsze wyobrażenie. Prysnęło to szybko jak zacząłem tam jeździć. Jedyna zaleta to w miarę dobre ceny, choć nie zawsze. Na wieczór idziemy do fajnej restauracji z włoskim jedzeniem i zostawiamy dwie stówy. Nie to co pad-thai na khaosan 10 lat temu za piątaka :D

Biorąc kontakty z forum, załatwiłem przewodnika z samochodem na 2 dni za 90 euro. Jeżdżąc z dzieciakami to super opcja. Porównując z fixerami afrykańskimi to taka cena to totalna okazja :). Pewnie korzystając z lokalnych opcji transportu byłoby taniej, ale jak jedzie się w 4 osoby to oszczędności pieniężne są pomijalne, natomiast oszczędności na czasie mając własny środek transportu są zauważalne.

Nasze zwiedzanie Bali podzieliliśmy na 2 dni. Z uwagi na porę deszczową, poranek jest słaby. Jedziemy na północ i rano niestety pada i jest mgła. Zwiedzamy świątynie, które są tu na każdym kroku i muszę powiedzieć, że robią całkiem niezły klimat.

Image

Image

Image

Sama Indonezja jest największym krajem muzułmańskim na świecie, ale to głównie Jawa, którą zamieszkuje 140M ludzi. Bali to hinduizm i to była trochę niespodzianka dla mnie. Myślałem, że tam panuje buddyzm.

Jedziemy na plantację kawy. Jest tutaj kilka miejsc, gdzie wypalają kawę. Oczywiście jest opowieść o zwierzęciu, które zjada surowe owoce kawy, trawi tylko zewnętrzną osłonkę i w jego kupie zbiera się najlepsze ziarna.

Image

Image

Mamy coffee i tea tasting. Kilka jest nawet niezłych i szarpnąłem się na 11 zł by wypić kawę z kupy tego zwierzaka.

Image

5 kaw szybko postawiło mnie na nogi. Jedziemy w okolice jeziora Batur. Droga wspina się bardzo wysoko i lądujemy w chmurach. Chwilę widzę jezioro, ale jedziemy do świątyni.
Guzik widać, ale coś tam ze zdjęć dało się wyciągnąć:

Image

Image

Image

Wszędzie syf z darów na bogów.

Image

Image

Wracamy nad jezioro, ale już go nie widać...

Zjeżdżamy w dół do innej popularnej świątyni. Jest mega dużo ludzi i spotykamy wycieczkę Polaków z Rainbow...
W tej świątyni popularne są kąpiele i obrzędy dla ciała. Zwiedzamy na raty, bo młody nam zasnął.

Image

Image

Image

Do części dla modlących się nie ma wstępu, ale robię coś zza płotu

Image

Image

Moja żona koniecznie chciała zobaczyć sanktuarium dla kotów i je odwiedzamy. To takie bardziej schronisko, ale mają kilkaset zwierząt i dobrze się nimi opiekują.
Wieczorem wychodzę jeszcze na zwiedzanie Ubud. Chcę dotrzeć do pałacu, ale zaraz przed nim są jakieś przygotowania do parady i nie puszczają mnie by przejść.

Image

Temu wszystkiemu przygląda się stado małp, które chodzi po licznych kablach elektrycznych.

Image

Wieczorem korzystamy jeszcze z basenu hotelowego.
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
8 ludzi lubi ten post.
 
 
#9 PostWysłany: 17 Mar 2025 08:38 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Trzeci i ostatni dzień na Bali. Pakujemy wszystkie rzeczy do samochodu. Odlot mamy dopiero wieczorem, ale nie będziemy się już wracać do Ubud z powodu tych korków.
Jedziemy najpierw na tarasy ryżowe Subak Catur. Blisko, a 1.5h z hotelu. Jednak zdecydowanie warto było.
Może nie są tak wielkie jak w Yuanyang w Chinach, ale i tak super.

Image

Image

Image

Mamy godzinę na lekki trekking po tarasach. Najpierw jest zwykła droga i oczywiście kramiarze co chcą wszystko sprzedać, ale potem skręcamy w pola i robi się spokojnie.

Image

Image

Image

Image

W końcu jestem zadowolony z Bali, bo jest pusto i ładnie :)

Image

Image

Przed nami jeszcze wodna świątynia Pura Taman Ayun.

Image

Image

Image

Image

Image

Jedziemy bardzo długo w stronę lotniska. Jedziemy do knajpy z owocami morza położoną nad plażą, ale restauracja ma jedzenie do kitu, a plaża mega brudna. Dzieci nic nie chciały jeść, więc wstępujemy jeszcze do nieśmiertelnego maca.
Przez te długie przejazdy nie mamy czasu na nic więcej. Pakujemy się w Transnusa do Jakarty, gdzie czeka już na nas nocna Saudia. Potem przesiadka do Dreamlinera i o 13 lądujemy w Paryżu.

Ale to jeszcze nie koniec, bo mamy prawie 2 dni na zwiedzanie okolic Paryża. Wynajmujemy samochód i jedziemy w stronę Reims. Jest -4, więc trochę szok :)
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
9 ludzi lubi ten post.
 
 
#10 PostWysłany: 17 Mar 2025 19:54 

Rejestracja: 22 Lut 2014
Posty: 12
Loty: 233
Kilometry: 487 115
Fajna relacja, przypomina mi moją z 2019 r., gdzie też do Perth lecieliśmy z przystankami w obie strony na Bali. My pojechaliśmy jeszcze w Australii po Wave Rock niżej na południe, na plażę z kangurami i wracaliśmy wybrzeżem do Perth.
Góra
 Relacje PM off  
 
#11 PostWysłany: 23 Mar 2025 14:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
Trzeci etap podróży to ostatnie 2 dni we Francji. Bierzemy w Alamo Renault Austral, pakujemy ledwo wszystko do bagażnika i jedziemy w stronę Reims.

Katedra, jak wiele innych we Francji wpisana jest na listę Unesco. Jesteśmy dosłownie 15 minut, bo jest mróz, a my nie mamy zimowych ubrań.

Image

Na wieczór dojeżdżamy do Epernay, gdzie produkują najlepsze szampany na świecie. Zbieramy się już z rana, bo szybko zasnęliśmy. Dalej jest mróz, ale Avenue de Champagne obowiązkowo trzeba było zaliczyć.

Image

Mamy tu same najlepsze marki, większość z nich nie trzeba przedstawiać :)

Image

Image

Image

Image

Jak ktoś przyjedzie w sezonie to oczywiście są degustacje i zwiedzanie przeogromnych piwnic. Nam niestety nie było dane, zresztą samochodem i z dziećmi to co to za degustacja...

Image

Jedziemy do średniowiecznego miasteczka Provins. Temperatura podnosi się do 4 stopni i możemy trochę więcej pospacerować. Miasteczko robi wrażenie, a szczególnie jego mury...

Image

Image

Image

Image

Image

Stąd już blisko do Fontainebleau.

Image

Ogrody robią tu przede wszystkim wrażenie, ale w lutym możemy jedynie obejść się smakiem.

Image

Image

Do środka nie chce nam się wchodzić. Jedziemy jeszcze do Wersalu, wiedząc, że tam do środka też nie wejdziemy. W ogóle są tam ogromne kolejki podzielone na co 30 minut wejścia. Cóż, innym razem.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

LOT zabiera nas do domu. Koniec przygody. Do Australii wrócimy przy najbliższej okazji, jak tylko ceny biletów nie przyprawią mnie o bankructwo ;-)
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
 
#12 PostWysłany: 25 Mar 2025 21:01 

Rejestracja: 22 Lut 2013
Posty: 280
srebrny
Wywołałeś wspomnienia , te fajne i mniej ..
Te fajne to zachodnia Australia. Miałam tam też parę dni, nawet mniej niż ty a potem niestety Bali.
Trasa w Au trochę podobna , szkoda że Wave Rock nie udało mi się zobaczyć , super wygląda na twoich fotkach.
Na Bali jakoś się nie mogłam odnależć, nie moje klimaty
Btw, piękne ujęcia
Góra
 Relacje PM off
cart lubi ten post.
 
 
#13 PostWysłany: 26 Mar 2025 08:10 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 04 Sie 2013
Posty: 2552
Loty: 927
Kilometry: 2 069 662
HON fly4free
@nelciowata no to się zgadzamy - Bali to nie nasze klimaty :)
_________________
Moje podróże - piotrwasil.com

Image
Góra
 Relacje PM off  
 
 [ 13 posty(ów) ] 

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: CommonCrawl [Bot] oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

  
phpBB® Forum Software © phpBB Group