Linie Emirates mają poważny kłopot: brakuje członków załóg, uziemią samoloty? Może się skończyć jak z Ryanairem
Czyżby prestiżowego przewoźnika z rejonu Zatoki Perskiej dotknął dokładnie ten sam problem, z którym borykały się tanie linie lotnicze w ubiegłym roku?
Emirates stoi w obliczu niedoboru personelu pokładowego – i stara się utrzymać pełną obsadę na większości lotów, walcząc z falą rezygnacji i zwiększoną liczbą zgłaszanych „chorób” wśród pracowników. Taką informację podaje agencja Reuters oraz branżowe media. Czy to tylko plotki?
Piloci
Zaczęło się od kwestii pilotów. Szef linii Emirates, Tim Clark, kilka tygodni temu zasugerował, że przewoźnik potrzebuje zatrudnić dodatkowo około 100-150 pilotów, aby zaspokoić popyt. Zrodziło to pytania, czy linia z Zatoki dysponuje obecnie wystarczającą obsadą pilotów, aby móc w niezagrożony sposób kontynuować oferowanie wszystkich swoich lotów.
Analitycy (w tym tak znani jak Alex Macheras) sugerowali, iż Emirates w przeciągu najbliższych kilku miesięcy będzie zmuszony „uziemić” nawet 46 swoich samolotów. Pokuszono się nawet o oszacowanie kwoty strat, które Emirates mógłby ponieść z tego tytułu – mówiło się o 46 mln USD miesięcznie.
Czy faktycznie przewoźnikowi zaczyna brakować pilotów? Zapewne przekonamy się o tym w okresie powakacyjnym, bliżej końca roku. Na ten moment wiadomo, że część z lotów oferowanych przez Emirates zostanie zredukowana. Oczywiście, padają przy tym uspokajające słowa.
Rzecznik linii stwierdza, że „zmiany zostały spowodowane rutynowym przeglądem operacyjnym, w celu zapewnienia wydajności i zaspokojenia potrzeb klientów w globalnej sieci”.

Personel pokładowy
Minęło kilka tygodni, a temat niedoboru pracowników w linii Emirates wraca jak bumerang. Tym razem chodzi o personel pokładowy. Siedmiu pracowników linii zgłosiło się do agencji Reuters, informując, że linia na części ze swoich tras ma niepełne załogi pokładowe.
Dodatkowo wzrasta liczba osób z personelu, które dosłownie na ostatnią chwilę są przesuwane na inne loty, aby spełnić minimalne wymagania operacyjne.
Rzecznik linii dementuje te informacje.
– Nasza działalność rekrutacyjna, a także dostosowanie członków załóg do niektórych typów samolotów, jest częścią każdej normalnej oceny biznesowej. Jesteśmy dumni z naszego zespołu międzynarodowego personelu pokładowego. I zapewniamy, że są oni przeszkoleni i uprawnieni do bezpiecznej obsługi naszych lotów oraz do zapewnienia jak najlepszej obsługi naszym pasażerom – informuje rzecznik linii w komunikacie przesłanym do thepointsguy.com
Świeża krew
Tymczasem przewoźnik intensywnie rekrutuje. Cały czas poszukiwane są nowe osoby do pracy – podobno chętnych do pracy w czwartej co do wielkości linii lotniczej na świecie, zatrudniającej ok. 25 tys. pracowników, nie brakuje.
Trudno się dziwić zainteresowaniu – w oczach wielu osób to naprawdę atrakcyjny pracodawca, a charakter pracy umożliwia spełnianie marzeń i podróże po całym świecie.
Z drugiej strony, wciąż świeżo w pamięci mamy przykład Ryanaira, który w ubiegłym roku niespodziewanie ogłosił, że odwołuje kilkadziesiąt lotów dziennie przez blisko 2 miesiące. Oficjalnym tłumaczeniem była chęć „poprawy punktualności całego systemu, która spadła poniżej 80 proc. w pierwszych dwóch tygodniach września 2017”.
Dopiero później okazało się, że jedną z przyczyn były… masowe odejścia pilotów Ryanaira do konkurencji (zwłaszcza linii Norwegian).