Akceptuję i chcę ukryć komunikat Fly4free.pl korzysta z technologii, takich jak pliki cookies, do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu automatycznego personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu na stronie. Technologię tę wykorzystują również nasi partnerzy. Szczegółowe informacje dotyczące plików cookies oraz zasad przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności. Zapoznaj się z tymi informacjami przed korzystaniem z Fly4free.pl. Jeżeli nie wyrażasz zgody, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim komputerze, powinieneś zmienić ustawienia swojej przeglądarki internetowej.



Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 76 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Rowerem do Aten
#1 PostWysłany: 29 Paź 2014 18:54 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Kwi 2013
Posty: 623
Loty: 212
Kilometry: 353 574
niebieski
Pomysł samotnej wyprawy do Aten rowerem pojawił się niespodziewanie pod koniec grudnia 2013 roku. Jako pierwsi dowiedzieli się o niej moi rodzice podczas Wigilii. Mama od razu postawiła jeden warunek - „Codziennie masz do mnie dzwonić”. Tylko jak to zrobić gdy człowiek planuje większość noclegów spędzić na dziko, bez możliwości dostępu do elektryczności. Z pomocą przyszedł mi mój przyjaciel ze studiów Mateusz, który obiecał mi zaprojektować i wykonać generator podłączany do dynama, którym będę mógł ładować telefon.
Załącznik:
0_0 (Small).jpg
0_0 (Small).jpg [ 21.98 KiB | Obejrzany 17063 razy ]

Tak więc mogłem już powoli planować podróż, a na poważnie do wyprawy zacząłem się przygotowywać w połowie kwietnia – trening fizyczny, opracowywanie trasy, słowników z podstawowymi zwrotami, map wraz z atrakcjami miast przez, które miałem przejeżdżać. Najdłużej zeszło mi ze znalezieniem odpowiedniego roweru, a wynikało to po prostu z braku odpowiedniej wiedzy. Pod koniec maja zdecydowałem się kupić rower Kros Trans Alp. Przed wyjazdem największe obawy wzbudzał fakt że nigdy wcześniej nie przejechałem na rowerze więcej niż 100 km. Do ostatniej chwili miałem sporo wątpliwości. Relacja z wyjazdu będzie w większości oparta na zapiskach z dziennika podróży:
Załącznik:
0_1.JPG
0_1.JPG [ 59.72 KiB | Obejrzany 17063 razy ]


Dzień 1 (08.07.2014) – 152 km, łącznie 152 km;
Początek był ciężki, już po pierwszych kilometrach chciałem się wycofać z tego szalonego pomysłu. Przez większość dnia wiało w twarz. Prawie godzinę szukałem dogodnego miejsca na nocleg. Śpię w krzakach, blisko torów kolejowych w okolicy miejscowości Trawniki.
Załącznik:
1_0 (Small).jpg
1_0 (Small).jpg [ 28.32 KiB | Obejrzany 17063 razy ]


Dzień 2 (09.07.2014)– 156 km, łącznie 308 km;
Najczęściej odwiedzanym sklepem jest Biedronka. O matko ile tego jest – jedna na wjeździe do miasta, jedna na wyjeździe i jeszcze dwie w centrum. W Zamościu wymieniłem pieniądze a od człowieka w kantorze usłyszałem – „Na Ukrainę to strach jechać samochodem, a co dopiero rowerem”. Te słowa zasiały we mnie strach. Tak to jest że człowiek jadąc samemu, z nudów nawet małą najgłupszą myśl może analizować 20 razy i nadmuchać ją do niewyobrażalnych rozmiarów. Za Tomaszowem Lubelskim miałem pierwszy upadek, przejeżdżając przez przejazd kolejowy, koło wjechało w szynę i bęc. Pierwsze poważne problemy pojawiły się na przejeździe w Herebennym. Celnicy stwierdzili, jest to wyłącznie przejście dla samochodów i mnie nie przepuszczą. Po cichu dodali żebym za rogiem złapał jakiegoś busa, wsadził rower w środek i przejechał granice. Niestety nikt mnie nie chciał zabrać z obawy przed tym że Polscy celnicy przepuszczą, zaś Ukraińscy będą chcieli oclić rower. Nie zostało mi nic innego jak jechanie na kolejne przejście graniczne, które znajdowało się jakieś 50 km dalej.

Dzień 3 (10.07.2014)– 154 km, łącznie 462 km;
W nocy złapała mnie ulewa, namiot przemókł, wszystko mam mokre i najgorsze jest to że mam zalaną mapę. Granicę przekroczyłem dopiero na przejściu dla pieszych w Medyce, ani w Budomierzu, ani w Korczowej mnie nie chcieli przepuścić. Dołożyłem przez to co najmniej 150 km. Nie jest tak źle na tej Ukrainie, myślałem że będzie gorzej. Śpię w lesie 30 km przed Lwowem. Ktoś mnie widział jak rozstawiałem namiot, przez to mam lekkiego stracha i dla bezpieczeństwa śpię z nożem przy głowie. Wieczorem w lesie po raz pierwszy w życiu widziałem świetliki – ale czad.

Dzień 4 (11.07.2014)– 118 km, łącznie 580 km;
Cały dzień lało. Do Lwowa dojechałem ok. 9, dużo nie zwiedziłem z powodu pogody. Jestem zauroczony tym miastem, wspaniałymi zabytkami i niepowtarzalnym klimatem.
Załącznik:
4_0 (Small).JPG
4_0 (Small).JPG [ 56.97 KiB | Obejrzany 17063 razy ]

Na wyjeździe ze Lwowa złapała mnie ulewa. Zatrzymałem się na pobliskim przystanku ponieważ nie dało się jechać w taką pogodę i spotkałem starszego pana, który chwalił się Polskimi korzeniami i podarował mi owoce ze swojej działki. Jedyne godziny, w których nie padało to 15-17. W miejscowości Stryi robiąc zakupy natknąłem się na kolejną osobę z Polskimi korzeniami, która dała mi sporo do myślenia…
-Z Polski jesteś?
–Da.
–Ja Ci dam „da”. Ty Polak jesteś i powinieneś odpowiadać „tak”.
Wyjeżdżając z miasta zgubiłem się i z pomocą przyszedł mi pewien człowiek, który jak się później okazało… miał Polskie korzenie. Śpię znowu w lesie, jest zimno, cały czas mocno pada i do namiotu zaczyna dostawać się woda.

Dzień 5 (12.07.2014)– 115 km, łącznie 695 km;
Wstałem o 5, bo nie dało się spać. Miałem cały śpiwór mokry i dygotałem z zimna. Gdy tylko wyszedłem na drogę zobaczyłem że mam w tylnym kole kapcia. Podczas zmiany dętki okazało się że pompka, którą mam ma końcówkę nie pasującą do dętki, a z powodu problemów z nadgarstkami nie mogłem odkręcić starej aby ją wymienić. Na szczęście udało się kogoś zatrzymać. Dzisiaj pierwszy poważny sprawdzian – przejazd przez Karpaty.
Załącznik:
5_1 (Small).JPG
5_1 (Small).JPG [ 56.8 KiB | Obejrzany 17063 razy ]

Około 12 postanowiłem się zatrzymać przy strumyku aby zrobić pranie i wysuszyć rzeczy, które przemokły w nocy. O 16 na szczycie podjazdu, pewien rodzina, która gotowała sobie obiad przy drodze, zobaczywszy Polską flagę zaprosiła mnie do siebie. Tego mi brakowało, porządnej chwili odpoczynku, dobrego posiłku i rozmowy z kimś. Tuż za miejscem gdzie się spotkaliśmy zaczął się porządny zjazd, na którym zgubiłem koszulkę, którą suszyłem. Ale w końcu zaczęło mi się dobrze jechać (może to kwestia wódki, którą wspólnie wypiliśmy do obiadu).
Załącznik:
5_2 (Small).JPG
5_2 (Small).JPG [ 71.69 KiB | Obejrzany 17063 razy ]

Pod koniec dnia złapałem znowu gumę i żeby jeszcze tego było mało, złamała mi się nóżka i zaczęło padać. Kolejnej nocy w mokrym namiocie bym nie wytrzymał, udało się znaleźć jakiś nocleg i to za świetną cenę (25zł). Po 4 dniach mycia się w misce, ciepły prysznic to wspaniała sprawa :D Strasznie obawiałem się tej Ukrainy, a już widzę że będę za nią tęsknił.

Dzień 6 (13.07.2014)– 141 km, łącznie 836 km;
Noc w zajeździe to coś czego mi trzeba było. Bez wątpienia dzień załamania już za mną. Jechało się świetnie. Bez problemów na granicach. Na Węgrzech z powodu niedzieli miałem problemy ze znalezieniem czynnego sklepu i nie mogę nigdzie kupić wody. I znowu złapałem kapcia. Tuż przy granicy z Rumunią zatrzymałem się w restauracji na obiad gdzie do swojego stolika zaprosiło mnie trzech kolarzy z Rumunii. Zaproponowali wspólną drogę do Carei, pokazali miasto, pomogli znaleźć bankomat oraz zaprosili mnie do knajpy (jeden z nich był jej właścicielem) gdzie mnie niesamowicie ugościli. Byli zachwyceni pomysłem z generatorem oraz moją kuchenką. Na pożegnanie pokazali mi czynny sklep oraz odprowadzili mnie na pobliski camping.
Załącznik:
6_1 (Small).JPG
6_1 (Small).JPG [ 65.56 KiB | Obejrzany 17063 razy ]


Dzień 7 (14.07.2014)– 201 km, łącznie 1037 km;
Rano dowiedziałem się że Niemcy wygrali mundial. Dzień zaczęty od prysznica i zmiany ogumienia - w nocy zeszło powietrze z tylnego koła. Cały dzień plaska droga, idealny asfalt. Jestem zaszokowany jakością dróg w Rumunii. Co kilometr przy drodze stał betonowy słupek z numerem i kilometrem drogi oraz informacją ile kilometrów jest do najbliższej miejscowości oraz jakiejś większej.
Załącznik:
7_1 (Small).JPG
7_1 (Small).JPG [ 90.83 KiB | Obejrzany 17063 razy ]

Widoki dosyć monotonne, cały czas tylko pola kukurydzy, słoneczników i zboża. Cieszę się że udało się złamać granicę 1000km. Zgubiłem flagę.
Załącznik:
7_2 (Small).JPG
7_2 (Small).JPG [ 60.49 KiB | Obejrzany 17063 razy ]


Dzień 8 (15.07.2014)– 163 km, łącznie 1200 km;
Zapowiadał się podobny dzień do poprzedniego i właściwie taki był. Na uwagę zasługuję miasto Arad – nie planowałem się w nim zatrzymywać, ale zachwyciło mnie swoimi zabytkami i postanowiłem zrobić w nim przerwę.
Załącznik:
8_1 (Small).JPG
8_1 (Small).JPG [ 52.42 KiB | Obejrzany 17063 razy ]

Znalazłem lumpeks gdzie kupiłem białą i czerwoną koszulkę i za pomocą opasek zaciskowych zrobiłem nową flagę. Kolejna nocka w kukurydzy, tym razem już w Serbii.
_________________
Rowerem do Aten
Kazbek - 5033 m n.p.m.
Liczba odwiedzonych krajów: 68


Ostatnio edytowany przez wrzoch, 29 Paź 2014 19:23, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
28 ludzi lubi ten post.
 
      
Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast Wczasy w Turcji: tygodniowe all inclusive w hotelu niedaleko plaży od 1763 PLN. Wyloty z 2 miast
Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem) Odkryj Deltę Mekongu: Wietnam i Kambodża w jednej podróży z Warszawy za 2900 PLN (z dużym bagażem)
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#2 PostWysłany: 29 Paź 2014 19:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27 Mar 2011
Posty: 1061
Loty: 94
Kilometry: 122 440
niebieski
Na początku pragnę pogratulować wyprawy :)

na marginesie: nie ładują mi się zdjęcia

na marginesie 2 : sporo miałeś tych kapci i deszczu :P
_________________
Image


Ostatnio edytowany przez 04patryk12 29 Paź 2014 19:11, edytowano w sumie 3 razy
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#3 PostWysłany: 29 Paź 2014 19:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Kwi 2013
Posty: 623
Loty: 212
Kilometry: 353 574
niebieski
Dzień 9 (16.07.2014)– 95 km, łącznie 1295 km;
Bez wątpienia jeden z gorszych dni wyjazdu co widać nawet po ilości przejechanych kilometrów. Rano chciałem zrobić pranie i zauważyłem, że mam pękniętą miskę. Następnie po przejechaniu 30 km złapałem gumę. Próbowałem ją załatać 2 razy ale cały czas uciekało z niej powietrze. Pokierowany wróciłem się 1 km do wulkanizacji gdzie młody chłopak załatał mi jedną dziurę, poczym znalazł 3 i na sam koniec wyszła jeszcze jedna. Po ostatnim łataniu już nawet nie chciał jej sprawdzać, bo by jeszcze kolejna wyskoczyła.
Załącznik:
9_0 (Small).JPG
9_0 (Small).JPG [ 61.71 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Łącznie straciłem 3 godziny, była 14 a ja miałem ledwie 30km przejechanych. Żeby tego jeszcze było mało ok. 16:00 złapała mnie ulewa dlatego byłem zmuszony do postoju. W miejscowości Kovin, w sklepie komputerowym udało mi się naprawić generator.
Załącznik:
9_1 (Small).JPG
9_1 (Small).JPG [ 52.95 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Na noc postanowiłem zatrzymać się w hotelu w miejscowości Smeredewo. Kolejnej nocy w mokrym namiocie bym nie wytrzymał.

Dzień 10 (17.07.2014)– 161 km, łącznie 1456 km;
Z samego rana kupiłem nową miskę. Wyjeżdżając ze Smeredeva spotkałem kolarza z Francji (ok. 60 lat.), który jechał do Stambułu i był to jego 56 dzień wyprawy, a łącznie planował zrobić 9000 km. Spotkanie z nim dało mi nową energię do pedałowania. Jadąc małymi drogami trochę się pogubiłem. Pytając o nazwę miejscowości uzyskiwałem odpowiedź „same prawo”. Dopiero po jakimś czasie skumałem się że „same prawo” oznacza cały czas prosto. Dzisiaj namiot rozbiłem u jakiś ludzi.

Dzień 11 (18.07.2014)– 151 km, łącznie 1607 km;
Z samego rana znów mi padł generator. Po południu udało mi się dojechać do miejscowości Nis, gdzie zrobiłem krótką przerwę na zwiedzanie miasta.
Załącznik:
11_0 (Small).JPG
11_0 (Small).JPG [ 85.21 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Od razu za miastem zaczęły się potężne góry. Droga wydawała się płaska a mimo to jechało się okropnie, jakby ktoś dowiązał mi coś do roweru i jeszcze zaczęły się tunele, a ja przez zepsuty generator nie miałem świateł…
Załącznik:
11_1 (Small).JPG
11_1 (Small).JPG [ 62.5 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Załącznik:
11_2 (Small).JPG
11_2 (Small).JPG [ 62.22 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Z racji braku sklepów przy drodze zdecydowałem się na obiad w przydrożnej restauracji. Ok. 18:30 w miejscowości Pirot zdecydowałem aby po raz kolejny rozbić namiot u kogoś na podwórku. W pierwszym domu gospodyni odmówiła i powiedziała żebym rozbił namiot w centrum miasta w parku. Całe szczęście szybko udało się znaleźć dom, przed którym bez problemu mogłem się rozbić.

Dzień 12 (19.07.2014)– 149 km, łącznie 1756 km;
Rano zostałem jeszcze ugoszczony przez gospodynię ciepła herbatą. Szybko udało się dotrzeć do granicy Serbsko – Bułgarskiej i popołudniu znajdowałem się już w Sofii. Pytając o drogę do cerkwi św. Jerzego spotkałem dwie studentki, które postanowiły oprowadzić mnie po całym mieście.
Załącznik:
12_1 (Small).JPG
12_1 (Small).JPG [ 65.16 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Wyjazd z miasta zgotował mi wiele strachu. Okazało się że droga, którą planowałem wyjechać jest autostradą, choć na mojej mapie była zaznaczona jako zwykła. Widząc szerokie pobocze postanowiłem jechać, musiałem pokonać jedynie 15-20km. Wszystko byłoby ok gdyby nie fakt że nagle na autostradzie zaczęły się tunele. W tunelu na autostradzie nie ma pobocza więc byłem zmuszony do jazdy zwykłym pasem. Czysta głupota. Przyznam szczerze gacie miałem pełne gdy słyszałem że za mną jedzie jakiś tir, który na mnie trąbi. Każdy dźwięk w tunelu słychać 100 razy głośniej. I znowu pech…. rozpętała się ulewa a ja złapałem gumę na autostradzie.
Załącznik:
12_2 (Small).JPG
12_2 (Small).JPG [ 53.74 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

Pod koniec dnia szukając hotelu po raz pierwszy na własnej skórze doznałem tego o czym tylko słyszałem na temat Bułgarów i ich kiwania głową na „nie” mówiąc tak i na odwrót. Zostałem totalnie zdezorientowany.

Dzień 13 (20.07.2014)– 156 km, łącznie 1912 km;
Okropny dzień. Zaczęły się ogromne podjazdy i niewiarygodny skwar. Na podjazdach byłem zmuszony do robienia przerwy co 500m .
Załącznik:
13_1 (Small).JPG
13_1 (Small).JPG [ 47.3 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

I ten 20 km podjazd do granicy Macedońskiej… tragedia. Całe szczęście Macedonia przywitała mnie cudownym 30 km zjazdem (pierwsze 10 km było strasznie strome i przejechane z prędkością 50 km/h). Wystarczyło przejechać jedną górę i nagle zaczęły się zupełnie inne widoki – góry porośnięte drzewami zamieniły się w pagórki zarośnięte trawami.
Załącznik:
13_2 (Small).JPG
13_2 (Small).JPG [ 37.38 KiB | Obejrzany 17058 razy ]

I kolejna awaria tylnego koła... Nie mam już żadnej nowej dętki i zostały mi tylko 3 łaty.

-- 29 Paź 2014 19:30 --

Dzień 14 (21.07.2014)– 113 km, łącznie 2025 km;
Z samego rana zdecydowałem się na zmianę trasy, aby jak najszybciej dojechać do Skopje gdzie będę mógł znaleźć sklep rowerowy. Początkowo planowałem odbić na Kosowo, a dopiero później zahaczyć o stolicę Macedonii ale z racji ostatnich usterek musiałem jak najszybciej znaleźć sklep rowerowy.
Załącznik:
14_1 (Small).JPG
14_1 (Small).JPG [ 55.25 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Jeśli chodzi o Skopje to będąc tam obiecałem sobie że jeśli w 2015 roku Wizzair zorganizuje tam maraton i będzie znowu rozdawał vouchery zniżkowe to nie ma bata, polecę tam i pobiegnę swój pierwszy maraton w życiu. W tym roku naciachałem chyba z 30 kuponów a w połączeniu z 10leciem Wizzara otrzymałem m.in. Dubaj przez Budapeszt RT za 140 zł. Ok. 16 dotarłem do granicy, a pierwsze rzeczą jaką ujrzałem w Kosowie była … ogromna flaga Albanii. Przepiękne góry i strasznie specyficzny klimat, który ciężko scharakteryzować.
Załącznik:
14_2 (Small).JPG
14_2 (Small).JPG [ 43.13 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Załącznik:
14_3 (Small).JPG
14_3 (Small).JPG [ 77.03 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Nocka na w namiocie na jakiejś łące… nad głową co chwile lata jakiś helikopter wojskowy a z meczetów cały czas słychać jakieś modlitwy. I ten sms od Playa… „Play wita w Monako…” BTW Wiedzieliście że w Kosowie jest Euro?

Dzień 15 (22.07.2014)– 160 km, łącznie 2185 km;
W nocy znowu złapała mnie burza i byłem zmuszony wstać przed 5. W Pristinie – stolicy Kosowa sporo czasu zajęło mi znalezienie jakiegoś miejsca gdzie mógłbym kupić jakiekolwiek pamiątki. Po południu byłem już z powrotem w Skopje i znowu zahaczyłem o sklep rowerowy bo po drodze złapałem gumę. Pech mnie chyba nie opuszcza znowu przegapiłem gdzieś zjazd na odpowiednią drogę i droga zamieniła się w autostradę i do tego znowu zaczęło mocno padać.

Dzień 16 (23.07.2014)– 152 km, łącznie 2337 km;
Dzień bez szczególnych przygód. Udało się pobić rekord prędkości – teraz nowy wynosi 60 km/h. Do Grecji mam już 10 km.
Załącznik:
16_1 (Small).JPG
16_1 (Small).JPG [ 65.63 KiB | Obejrzany 17053 razy ]


Dzień 17 (24.07.2014)– 172 km, łącznie 2509 km;
Grecja przywitała mnie płaską drogą i dosyć szybko znalazłem się w Tesalonikach.
Załącznik:
17_1 (Small).JPG
17_1 (Small).JPG [ 72.74 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Znowu problem z wyjazdem z miasta ponieważ była autostrada i po paru kilometrach szukając jakiejś alternatywy zdałem sobie sprawę że to jedyne rozwiązanie. I znowu problem, pojawiły się bramki – pierwsze udało się przejechać z jakimś tirem natomiast już na drugich wyszła do mnie straż, która mnie zatrzymała. Przeprowadzili mnie przez ogrodzenie i kazali jechać jakąś piaskową drogą do małej miejscowości, gdzie dalej bez problemu powinienem znaleźć drogę do Katerini. [Uprzedzając Wasze pytania autostrady, którymi jechałem nie miały dróg serwisowych]. Wieczorem zajechałem jeszcze na plażę aby umyć się i zrobić pranie. Namiot rozbijałem już po ciemku, kompletnie nie wiedząc gdzie się znajduję. Rano okazało się że przede mną znajdowała się góra Olimp.

Dzień 18 (25.07.2014)– 150 km, łącznie 2659 km;
Załącznik:
18_1 (Small).JPG
18_1 (Small).JPG [ 48.79 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Po 20 km zaczęło mi się robić duszno i słabo, dosyć częste przerwy i po raz pierwszy zacząłem pchać rower pod górkę. 6 godzin ciągłego wdrapywania się żeby po 30-40 km dotrzeć do zjazdu. Jestem wykończony i chyba powoli nie kontroluje siebie o czym może świadczyć fakt że w Larisie po zakupach w supermarkecie okazało się że nie przypiąłem roweru, mimo że wcześniej wyjąłem łańcuch i położyłem go na bagażniku. Kolejna nocka w namiocie.
Załącznik:
18_2 (Small).JPG
18_2 (Small).JPG [ 51.01 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Załącznik:
18_3 (Small).JPG
18_3 (Small).JPG [ 56.46 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Dookoła namiotu kompletnie nic nie ma…

Dzień 19 (26.07.2014)– 135 km, łącznie 2794 km;
Po kilkunastu kilometrach zobaczyłem tabliczkę Ateny – 270km i wstąpiły we mnie nowe siły oraz wiara, że już jutro mogę dotrzeć do celu. Szybko moje plany zmieniły 2 strome 5 km podjazdy. Wyjeżdżając z Lami autostradą widząc zjazd na drogę, którą powinienem jechać oraz górę na którą będę musiał się wdrapać, zmieniłem plany i postanowiłem dalej jechać autostradą.
Załącznik:
19_1 (Small).JPG
19_1 (Small).JPG [ 46.09 KiB | Obejrzany 17053 razy ]

Fizycznie nie dałbym rady pod nią podjechać... chyba że cały dzień bym pod nią wpychał rower. Nocka za ogrodzeniem na autostradzie. Pod rękawiczkami pojawiły mi się na dłoniach bąble.
Załącznik:
19_2 (Small).JPG
19_2 (Small).JPG [ 58.65 KiB | Obejrzany 17053 razy ]


-- 29 Paź 2014 19:35 --

Dzień 20 (27.07.2014)– 130 km, łącznie 2924 km;
Dzień przywitał mnie 2,5 km tunelem na autostradzie.
Załącznik:
20_1 (Small).JPG
20_1 (Small).JPG [ 37.45 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

Tuż za nim zostałem zatrzymany przez straż drogową, która kazała zjechać mi pobliskim zjazdem. Chwilę później okazało się że trafiłem na drogę, przypominającą starą drogę do Aten (tą sprzed autostrady). W moim przekonaniu utwierdził mnie pewien grecki kolarz, którego spotkałem.
Załącznik:
20_2 (Small).JPG
20_2 (Small).JPG [ 57.01 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

Niestety po przejechaniu 5 km, droga z powrotem doprowadziła mnie na autostradę. Praktycznie cały dzień jechałem autostradą lub drogą serwisową tam gdzie było to możliwe. 5km przed Thivą (miejscem gdzie planowałem zjeżdżać z autostrady i jechać inną drogą) złapała mnie znowu straż drogowa i eskortowała do najbliższego zjazdu. Ale czad… własna eskorta :D Z racji jazdy autostradą przez cały dzień nie widziałem żadnych sklepów i nie robiłem żadnych zakupów. W Thivie okazało się że wszystko jest pozamykane ponieważ jest już późno i jest niedziela. Jestem wykończony, patrzę na nogi i ręce i jest tragedia. Zrzuciłem sporo kilogramów, jestem głodny, nie mam nic na śniadanie, na kolację i nie wiem za ile kilometrów znajdę następny sklep.

Dzień 21 (28.07.2014)– 87 km, łącznie 3011 km;
Sklep znalazłem dosyć szybko i równie szybko dojechałem do Aten. Pod Akropolem stanąłem mając na liczniku 2992 km. Tyle czasu czekałem na ten moment, a w ogóle się tym nie cieszyłem, po prostu nie mam sił.
Załącznik:
21 (Small).jpg
21 (Small).jpg [ 33.55 KiB | Obejrzany 17051 razy ]


Dzień 22 (29.07.2014)– 8 km, łącznie 3019 km;
Nocka w hotelu i prysznic oraz pierwszy dzień bez pedałowania to coś co na pewno choć trochę mnie odbudowało. Z samego rana oddałem rower do serwisu i ruszyłem na zwiedzanie miasta. Ciekawa sprawa, że jako Polski student prawie wszędzie miałem wejście za darmo.
Załącznik:
22_0 (Small).JPG
22_0 (Small).JPG [ 58.28 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

Zwiedzając Akropol podłączyłem się do Polskiej wycieczki i udawałem Greka :D Podjąłem decyzję, że jutro wyruszam w drogę powrotną. Muszę coś zmienić, bo w takim stanie nie ma szans żebym dojechał do Polski, postanowiłem robić w godzinach największego upału kilkugodzinne przerwy. Wieczorem w pobliskiej kafejce internetowej zrobiłem też kilka screenów gogolowskich z drogą do Lublany, ponieważ na tym odcinku na mojej mapie nic nie widać.
Załącznik:
22_1 (Small).JPG
22_1 (Small).JPG [ 48.2 KiB | Obejrzany 17051 razy ]



Dzień 23 (30.07.2014)– 143 km, łącznie 3162 km;
Załącznik:
23_1 (Small).JPG
23_1 (Small).JPG [ 52.49 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

Wczoraj wieczorem udało się naprawić generator. Droga minęła dosyć szybko, widać że wróciły do mnie siły, ale też zupełnie inaczej się jedzie mogąc słychać muzyki. Po drodze nawet ustanowiłem nowy rekord prędkości 62km/h.
Załącznik:
23_2 (Small).JPG
23_2 (Small).JPG [ 44.39 KiB | Obejrzany 17051 razy ]


Dzień 24 (31.07.2014)– 119 km, łącznie 3281 km;
Powrócił dobry humor. Droga do Termopil szybko minęła. Tuż przed podjazdem pękła i obręcz i wyrwało szprychę.
Załącznik:
24_1 (Small).JPG
24_1 (Small).JPG [ 83.13 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

Na szczycie spotkałem Turka, który jechał do Delfi, zrobił podobny dystans i miał 30 dzień podróży. Takie spotkania naprawdę dodają siły. Zjeżdżając ze szczytu kilka razy przekroczyłem dozwoloną prędkość i nawet wyprzedziłem zjeżdżającą ciężarówkę mając ok. 50k/m. Niezły wyczyn jak na rower.
Załącznik:
24_2 (Small).JPG
24_2 (Small).JPG [ 52.44 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

2 godzinna przerwa pod Lidlem w Lamii i po kilku kilometrach złapałem gumę. Chyba pech znowu do mnie powraca. W Atenach miałem zmienić oponę tylnią z przednią aby się równomiernie zużywały ale doszedłem do wniosku że zrobię to jak złapię gumę aby zaoszczędzić sobie robotę. Tylnia opona była tak podziurawiona że dało się przez nią przełożyć długopis.
Załącznik:
24_3 (Small).JPG
24_3 (Small).JPG [ 68.8 KiB | Obejrzany 17051 razy ]

Na szczęście udał się jakoś wrócić do Lamii i znaleźć otwarty sklep rowerowy. Niestety nie mieli nowej obręczy 28 calowej, a więc muszę dalej jechać z krzywym kołem.

-- 29 Paź 2014 19:42 --

Dzień 25 (01.08.2014)– 141 km, łącznie 3422 km;
Tak dobrze mi się jechało, że aż musiałem się zmusić do popołudniowej przerwy. Większość dnia dosyć płasko. Pod koniec dnia w miejscowości Meteora spotkałem kolorowy samochód z polskimi studentami. Strasznie rozbawiła mnie ich przygoda z przejścia Chorwacko-Bosniackiego gdy dając celnikowi paszporty zapomnieli, że 2 osoby śpią na dachu samochodu. Nie zapomnę tez tej miejscowości z bardzo dziwnych gór, które tam widziałem.
Załącznik:
25_0 (Small).jpg
25_0 (Small).jpg [ 61.68 KiB | Obejrzany 17045 razy ]

Załącznik:
25_1 (Small).JPG
25_1 (Small).JPG [ 63.14 KiB | Obejrzany 17045 razy ]



Dzień 26 (02.08.2014)– 139 km, łącznie 3561 km;
Od samego rana nie chciało mi się jechać, jestem strasznie senny. Sporo podjazdów a otuchy dodają mi co chwilę machający ludzie, których mijam. Na jednym ze zjazdów musiałem w coś walnąć, ponieważ nagle trochę mocno wykrzywiło mi się koło.
Załącznik:
26 (Small).JPG
26 (Small).JPG [ 68.67 KiB | Obejrzany 17045 razy ]
Aby jechać dalej musiałem odłączyć tylni hamulec. Ostatnie 50 km widząc znikome natężenie ruchu (1-2 samochody na minutę) zdecydowałem się na jazdę autostradą, aby nie zgubić się na nieoznakowanych małych bocznych drogach. Wieczorem dojechałem do Kastorii. W miejscowości nie widziałem żadnego hotelu a jedynym miejscem jakie znalazłem na rozbicie namiotu była jakaś opuszczona posesja.
Załącznik:
26_1 (Small).jpg
26_1 (Small).jpg [ 42.63 KiB | Obejrzany 17045 razy ]


Dzień 27 (03.08.2014)– 123 km, łącznie 3684 km;
W końcu po 10 dniach opuszczam Grecję. Pożegnała mnie ona pięknym akcentem. 2 km przed granicą zaatakowały mnie dwa psy pasterskie. Jeden z nich rozszarpał mi koszulkę, która suszyłem na sakwach. Całe szczęście udało się uciec. Pierwszy fakt, który rzuca się w oko w Albanii to jak tu jest tanio. Za obiad dwudaniowy w restauracji zapłaciłem 8 zł.
Załącznik:
27 (Small).JPG
27 (Small).JPG [ 52.45 KiB | Obejrzany 17045 razy ]
Ok. 16 zobaczyłem na poboczu polskiego tira. Postanowiłem się zatrzymać i pogadać. Kierowca czekał na konwój, który powinien z nim jechać od granicy. Rozmawialiśmy prawie godzinę i przez ten czas opowiedział mi wiele ciekawych historii w tym jedną, która mnie troszkę przestraszyła. Dwa lata temu będąc w Albanii spotkał polskich żołnierzy stacjonujących w Kosowie. Na pytanie jak tam jest, uzyskał odpowiedź, że ostatni tydzień był spokojny tylko jedna bomba i jeden policjant zabity. Sam nie wiem ile w tym prawdy ale cieszę się, że Kosowo mam już za sobą.

Dzień 28 (04.08.2014)– 122 km, łącznie 3806 km;
„Nigdy nie wiesz kiedy i w co zamieni się tutaj droga” Słowa kierowcy faktycznie się sprawdziły.
Załącznik:
28_1 (Small).JPG
28_1 (Small).JPG [ 59.26 KiB | Obejrzany 17045 razy ]
Nagle główna droga z Grecji do stolicy Albanii zamieniła się w piaskowo – żwirową drogę z elementami płyt betonowych. Zapowiadał się najtrudniejszy dzień wyjazdu, według mapy moja droga prowadziła między dwoma szczytami (ok. 2900m i 2600m).
Załącznik:
28_2 (Small).jpg
28_2 (Small).jpg [ 103.92 KiB | Obejrzany 17045 razy ]

Załącznik:
28_3 (Small).jpg
28_3 (Small).jpg [ 85.03 KiB | Obejrzany 17045 razy ]

Mimo potężnych i wspaniałych gór droga okazała się przez większość dnia płaska. W miejscowości Elbasan zatrzymałem się na obiad, a podnosząc rower na wysoki krawężnik wyrwałem siodełko. Żeby mojego pecha było mało kilkanaście kriometrów dalej w 2,5 km tunelu pękła mi obręcz w drugim miejscu i wyrwało mi na raz 4 szprychy.
Załącznik:
28_4 (Small).JPG
28_4 (Small).JPG [ 62.48 KiB | Obejrzany 17045 razy ]

W nocy sporo strachu bo mój namiot zaatakowało kilka psów. Udało się je przegonić ale wracały jeszcze z 4 razy w ciągu nocy.

Dzień 29 (05.08.2014)– 165 km, łącznie 3971 km;
Do stolicy dojechałem dosyć szybko bo miałem do niej tylko 15 km. Udało się też znaleźć sklep rowerowy, gdzie dostałem nową obręcz. Niestety nie mieli tam przekładni 8 biegowej i musiałem zadowolić się 7 (stara przekładnia była połączona z Piastem i nie dało się jej zamontować do nowej obręczy).
Załącznik:
29 (Small).JPG
29 (Small).JPG [ 78.42 KiB | Obejrzany 17045 razy ]

Z nowym kołem jechało się tak dobrze, że wieczorem udało mi się dojechać do Czarnogóry.

-- 29 Paź 2014 19:47 --

Dzień 30 (06.08.2014)– 120 km, łącznie 4091 km;
Próbując przedostać się do morza natrafiłem na 4,5 km tunel. Zostałem zatrzymany na bramkach i aż godzinę czekałem aż panu z obsługi uda się złapać jakiś samochód dla mnie. Tuż za tunelem trafiłem na drogę wzdłuż morza, którą będę jechał przez prawie 700km. Cudowne widoki.
Załącznik:
30 (Small).jpg
30 (Small).jpg [ 44.09 KiB | Obejrzany 17043 razy ]

Nocka w krzakach na obrzeżach jakiegoś miasta. Dziwna sprawa ale co jakiś kawałek przy krzakach są porozstawiane wiaderka z wodą.

Dzień 31 (07.08.2014)– 103 km, łącznie 4194 km;
Rano już wiedziałem o co chodzi z tymi wiaderkami. Wychodząc z namiotu zobaczyłem kobietę, która przy wiaderkach przypinała kozy. Zrobiłem długą przerwę na zwiedzanie Dubrownik.
Załącznik:
31_1 (Small).jpg
31_1 (Small).jpg [ 94.24 KiB | Obejrzany 17043 razy ]

Załącznik:
31_2 (Small).JPG
31_2 (Small).JPG [ 60.18 KiB | Obejrzany 17043 razy ]

Przepiękne miasto i wszędzie słychać tylko Polaków. Znalazłem nawet restaurację gdzie wisiały szaliki tylko polskich klubów. Dzisiaj mija miesiąc mojej podróży.

Dzień 32 (08.08.2014)– 157 km, łącznie 4351 km;
Z Chorwacji zjechałem na Bośnię aby odwiedzić Mostar. Wyjeżdżając z miasta miałem pierwszą kolizję. Kierowca wyjeżdżający z parkingu mnie nie zauważył. Całe szczęście przytarł mi tylko lekko sakwy.
Załącznik:
32 (Small).JPG
32 (Small).JPG [ 47.45 KiB | Obejrzany 17043 razy ]


Dzień 33 (09.09.2014)– 151 km, łącznie 4502 km;
Dzień bez szczególnych wydarzeń. Cały dzień słoneczny z drogą wzdłuż wybrzeża. Wieczorem udało się dojechać do Splitu.
Załącznik:
33 (Small).JPG
33 (Small).JPG [ 59.51 KiB | Obejrzany 17043 razy ]


Dzień 34 (10.08.2014)– 166 km, łącznie 4668 km;
Dzień podobny do poprzedniego tylko że tym razem dojechałem do Zadaru. Na uwagę zasługuje jedynie fakt, że znalazłem pełne piwo przy drodze :D

Dzień 35 (11.08.2014)– 141 km, łącznie 4809 km;
Rano zmieniłem gumę bo w nocy zeszło powietrze. Po 2 km dętka wybuchła i znowu trzeba było zmieniać. Po 15 km sytuacja się powtórzyła, naprawiłem rower i poszedłem do pobliskiego sklepu. Gdy wyszedłem okazało się że znowu pękła dętka. Nie miałem już dętek i musiałem znaleźć wulkanizację. Całe szczęście była ledwie 1 km od sklepu. W warsztacie okazało się że pękła guma wyściełająca wnętrze obręczy i dlatego co chwile moje dętki wybuchały.
Zdenerwowany nawet nie pomyślałem o zrobieniu większych zakupów i nawet nie przypuszczałem że przez najbliższe kilometry nie znajdę jakiegoś sklepu. 20 km przed Karlobag skończyła mi się woda.
Załącznik:
35 (Small).JPG
35 (Small).JPG [ 58.77 KiB | Obejrzany 17043 razy ]

Nie nauczony brakiem sklepów przez ostatnią cześć dnia w Karlobag zrobiłem małe zakupy , twierdząc że do wieczora znajdę jeszcze jakiś sklep. Gdy ok. 19 okazało się że wjeżdżam w rejon 60km parku narodowego postanowiłem złapać jakiś samochód aby poratował mnie butelką wody. Przez długi czas nie mogłem złapać nikogo, aż tu nagle zatrzymał się Warszawiak. Strasznie rozbawiła mnie ta sytuacja.

Dzień 36 (12.08.2014)– 140 km, łącznie 4949 km;
10 km przed ostatnim miastem w Chorwacji moja droga zamieniła się w ekspresówkę. Kompletnie się tym nie przejmowałem bo sporo już przejechałem kilometrów autostradami. Tym razem się nie udało. Dosyć szybko zostałem złapany przez policjanta na motorze. Całe szczęście mandat okazał się mały – 140 zł. Policjant był o tyle miły że pokazał mi drogę, która mogłem jechać dalej. Nocka już w Słowenii. Po tylu dniach w samotności coraz częściej dopadają mnie jakieś dziwne przemyślenia.

Dzień 37 (13.08.2014)– 146 km, łącznie 5095 km;
Cudowny dzień. Ze Słowenii skręciłem kilkanaście kilometrów do Włoch aby zobaczyć romański kościół w Akwilei z przepięknymi mozaikami.
Załącznik:
37 (Small).JPG
37 (Small).JPG [ 35.72 KiB | Obejrzany 17043 razy ]

Później zacząłem się już prosto kierować na Lublanę. W miejscowości Adjoviscina pytając się o drogę, pewien mężczyzna zaproponował mi, że mnie podwiezie ponieważ czeka mnie potężny, stromy podjazd. Początkowo się nie zgodziłem ale ostatecznie uległem jego namowom. Przed podróżą zaprosił mnie jeszcze na kawę do kawiarni i podczas rozmowy okazało się że jest z Lublany i mógłby mnie tam podwieźć (70km). Zaprotestowałem, chciałem aby zabrał mnie tylko przez ten podjazd ale gdy wsiedliśmy do samochodu on odebrał telefon od żony i oznajmił mi: „dzisiaj moja córka wyjechała na 2 dni, i mam wolny pokój w domu dlatego jesteś dzisiejszej nocy u mnie gościem”. Aż ciężko w to uwierzyć ale dokładnie po tych słowach nastąpiło oberwanie chmury.

Dzień 38 (14.08.2014)– 0 km, łącznie 5095 km;
Rano ciągle padało. Bogdan (tak miał na imię) oprowadził mnie po mieście i pomógł znaleźć hostel na kolejną noc bo nie było sensu jechać dalej w taką pogodę.
Załącznik:
38 (Small).JPG
38 (Small).JPG [ 57.26 KiB | Obejrzany 17043 razy ]

W pokoju trafiły mi się 3 Polki – dwie podróżowały autostopem po Słowenii a jedna jechała samotnie rowerem z Polski do Francji, przy czym sporo podjeżdżała pociągiem :P Wszyscy jesteśmy zgodni co do jednego, ciężko gdzie indziej znaleźć tak życzliwych ludzi jak tutaj. Są pomocni na każdym kroku. Jeśli wyjmiesz tylko mapę od razu się zatrzymują i pytają dokąd jedziesz i jak mogą Ci pomóc. To dopiero drugi dzień podróży kiedy nie pedałuje, przyda się odpoczynek bo do Polski mam już tylko 1100 km i nie planuje już nigdzie więcej robić przerw.

Dzień 39 (15.08.2014)– 164 km, łącznie 5259 km;
Cały czas padało. Za namową Hani (kolarki z Polski) postanowiłem ominąć Austrię jadąc nieco dłużej, ale po płaskim terenie przez Węgry. Tuż przed Celje rozpadało się na dobre tak, że musiałem schować się pod przystankiem. Położyłem się na ławce i nagle zatrzymał się obok mnie samochód. Podszedł do mnie mężczyzna i zapytał się czy nic mi nie jest i czy dobrze się czuje. Wytłumaczyłem że schowałem się tylko przed deszczem a on wrócił się do samochodu i przyniósł mi batonik energetyczny. Co za ludzie. Pod koniec dnia na jednym ze zjazdów uzyskałem kolejny rekord prędkości – 66km/h.
Załącznik:
39 (Small).JPG
39 (Small).JPG [ 42.67 KiB | Obejrzany 17043 razy ]


-- 29 Paź 2014 19:52 --

Dzień 40 (16.08.2014)– 205 km, łącznie 5464 km;
Załącznik:
40 (Small).JPG
40 (Small).JPG [ 41.13 KiB | Obejrzany 17039 razy ]

Jechało się świetnie co widać po wyniku. Dzień słoneczny ale chłodny. Płaściuteńko jak na patelni. Wjeżdżając na Węgry spotkałem Polaka, który jechał samotnie rowerem do Rzymu, chwilę pogadaliśmy i dostałem od niego mapę Węgier.
Załącznik:
40_1 (Small).JPG
40_1 (Small).JPG [ 61.66 KiB | Obejrzany 17039 razy ]

Noce są coraz zimniejsze a mi ostatniej nocy zespól się suwak w śpiworze i muszę na noc zakładać na siebie wszystkie dostępne ubrania.

Dzień 41 (17.08.2014)– 157 km, łącznie 5621 km;
Dzień bez szczególnych przygód… no może z wyjątkiem tego że 10 km przed Bratysławą spotkałem kolarkę z Wenezueli :D

Dzień 42 (18.08.2014)– 178 km, łącznie 5799 km;
Kolejna okropnie zimna noc. Przez cały dzień zmagałem się z przeskakującym łańcuchem. Zablokowało się chyba jedno oczko i stąd chyba te problemy. Jutro Polska, już nie mogę się doczekać. Muszę się spiąć aby udało mi się dojechać do rodziny w Dąbrowie Górniczej, a przeczuwam problemy z przedostaniem się z Gliwic do Dąbrowy.

Dzień 43 (19.08.2014)– 164 km, łącznie 5963 km;
Cały dzień ulewa a ja wiedziałem że muszę jechać. Zupełnie inaczej się pedałuje cały dzień w deszczu kiedy ma się w głowie perspektywę kąpieli i nocki w ciepłym łóżku.
Załącznik:
43 (Small).JPG
43 (Small).JPG [ 33.68 KiB | Obejrzany 17039 razy ]

Gdy przekroczyłem granicę cieszyłem się jak dziecko, szybko powysyłałem smsy do rodziny i znajomych, a kto zadzwonił jako pierwszy? … Wizzair z informacją że odwołali mi z powodu wojny loty do Tel Avivu i chcieli się dowiedzieć czy już zdecydowałem się na nowy termin. Przepchanie się z Gliwic przez Zabrze, Bytom, Siemianowice Śląskie, Sosnowiec, Będzin do Dąbrowy Górniczej nie mając dokładnej mapy to istna masakra. Ale udało się.

Dzień 44 (20.08.2014)– 137 km, łącznie 6101 km;
Ach jak cudownie się spało po tylu zimnych nockach w namiocie. Wstąpiłem jeszcze na Jasną Górę a kilka kilometrów za Częstochową złamał mi się bagażnik z jednej strony.
Załącznik:
44 (Small).JPG
44 (Small).JPG [ 74.73 KiB | Obejrzany 17039 razy ]

Całe szczęście bez większych problemów udało mi się go naprawić.

Dzień 45 (21.08.2014)– 183 km, łącznie 6284 km;
Dzisiejszy dzień to mix ostatnich dwóch dni do 13 okropnie padało a od 13 wyszło słońce chodź było chłodno. Ostatnia nocka w namiocie bo do domu mam już 110 km.

Dzień 46 (22.08.2014)– 113 km, łącznie 6397 km;
Już na początku urwał mi się bagażnik, tym razem z drugiej strony. 30 km przed Siedlcami wyjechał po mnie mój przyjaciel Piotrek. Rozmawiając z nim nawet nie wiem gdzie zleciały mi te kilometry.
Załącznik:
46_1 (Small).JPG
46_1 (Small).JPG [ 41.48 KiB | Obejrzany 17039 razy ]

Zajechaliśmy pod Ratusz na pamiątkowe zdjęcie, poprosiłem pierwszą przechodzącą kobietę o zrobienie zdjęcia i usłyszałem „NIE”. Ach tego mi brakowało, w końcu jestem u siebie. Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej.
Załącznik:
46_2 (Small).jpg
46_2 (Small).jpg [ 17.83 KiB | Obejrzany 17039 razy ]

Dziękuję że część z Was dotrwała do końca relacji, wiem że nie było to łatwe, ponieważ nie ma daru do pisania takich rzeczy.
_________________
Rowerem do Aten
Kazbek - 5033 m n.p.m.
Liczba odwiedzonych krajów: 68


Ostatnio edytowany przez wrzoch, 30 Paź 2014 00:33, edytowano w sumie 1 raz
Góra
 Profil Relacje PM off
57 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#4 PostWysłany: 29 Paź 2014 21:45 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 14 Kwi 2013
Posty: 336
niebieski
Ostro :D
Myślałem że będzie tutaj masa komentarzy, ale widzę że jestem pierwszy :D
Czytaliśmy ten opis z niedowierzaniem, że można być tak szalonym by pojechać samemu w taką podróż :D
I do tego tyle awarii roweru :D
Niewiarygodna wyprawa :D
Zwykły, szary zjadacz chleba nie może sobie nawet wyobrazić, że można pojechać tak daleko rowerem :D
To zabawa tylko dla prawdziwych podróżników :)
Pełen respekt !
_________________
LUKASZBOGUSZ.COM
Góra
 Profil Relacje PM off
wrzoch lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#5 PostWysłany: 29 Paź 2014 22:35 

Rejestracja: 17 Kwi 2011
Posty: 3298
HON fly4free
Po przeczytaniu tej relacji od razu ciskają mi się w usta słowa: "jesteś prawdziwym hardcorem":>
Sam troszkę jeżdżę na rowerze także tym bardziej podziwiam Twój wyczyn, ponieważ wiem jak to dupsko piecze przy 150 km,
a Ty takie dystanse robiłeś prawie codziennie z balastem i ciągłymi awariami, dupę i nerwy to masz chyba ze stali:>
Szacunek!!!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#6 PostWysłany: 29 Paź 2014 22:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07 Kwi 2012
Posty: 708
Loty: 99
Kilometry: 160 637
niebieski
Podziwiam i zazdroszczę! Sam planuję kiedyś dojechać na przylądek św. Wincentego będę wiedział gdzie szukać kompana :P
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#7 PostWysłany: 29 Paź 2014 23:29 

Zasługujesz na miano założyciela nowej greckiej linii Airpodil Siedlce-Ateny, czas pedałowania 21dni OW z własnym cateringiem.
W sumie mianuję Cię na największego kamikadze rowerowego tego forum i nie tylko i zdaję sobie sprawę jakim był ten wyczyn dla Ciebie. Inaczej pisać relację o pokonaniu samolotami 9 tys km w 17 dni a coś innego rowerem ponad 5 tys . To się w głowie nie mieści ,jaką trzeba mieć chęć aby z dnia na dzień tak dążyć do celu,tego wybranego celu i go osiągnąć pokonując dobre 150 km dziennie. Jeszcze raz moje moje uszanowania, też kiedyś zapalonego rowerzysty.
Góra
 PM off
6 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#8 PostWysłany: 29 Paź 2014 23:31 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 19 Gru 2012
Posty: 1986
Loty: 123
Kilometry: 110 954
niebieski
Co Ty piszesz że nie masz daru pisania...fajnie się czyta...i podziwia :)

szacunek...
_________________
vivere militare est
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#9 PostWysłany: 30 Paź 2014 00:14 

Rejestracja: 27 Lip 2013
Posty: 887
niebieski
Dla mnie zdecydowanie relacja miesiąca!

Bardzo ciekawa, fajne zdjęcia. Tak się zaczytałem, że w ostatnich chwili zobaczyłem swój przystanek bo inaczej pojechałbym dalej ... relację czytałem w telefonie :)
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#10 PostWysłany: 30 Paź 2014 00:20 

Rejestracja: 27 Paź 2014
Posty: 1
Szacunek !!
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#11 PostWysłany: 30 Paź 2014 01:08 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20 Sty 2012
Posty: 4146
Loty: 1
Kilometry: 282
platynowy
Wow ! Respect..
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#12 PostWysłany: 30 Paź 2014 02:07 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Lip 2013
Posty: 682
Loty: 2
Kilometry: 14 922
Mega szacun. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej determinacji, siły ducha i mięśni, bo 150 km dziennie przez tyle dni to naprawdę wielki wyczyn. Jestem dumny, że jestem Siedlczaninem. Nawet w drodze wyjątku zgodziłbym się zrobić Ci fotkę pod ratuszem :)
_________________
Dlaczego polski maluch (126p) jeździ po ulicach Kuby? Jak zostać papieżem? Jak wielbłąd może żyć bez wody? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań w filmach WłóczyMiSie na YouTube
Góra
 Profil Relacje PM off
2 ludzi lubi ten post.
 
      
#13 PostWysłany: 30 Paź 2014 02:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 11 Lip 2010
Posty: 425
niebieski
Wow!!! Przeczytalam jednym tchem. Podziwiam! Miales tyle przygód a ze wszystkim swietnie sobie poradziles.. jak stary wyjadacz;) a jak rozumiem to byla pierwsza tak dluga wyprawa rowerowa?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#14 PostWysłany: 30 Paź 2014 03:40 

Rejestracja: 11 Gru 2011
Posty: 679
niebieski
Nie mogłem się powstrzymać :P : jaki model opony i bagażnika?
_________________
Image
Góra
 Profil Relacje PM off
Uru Baen lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#15 PostWysłany: 30 Paź 2014 09:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 10 Kwi 2013
Posty: 623
Loty: 212
Kilometry: 353 574
niebieski
Jaki model opony i bagażnika? - Nie mam pojęcia.

Tak to była moja pierwsza wyprawa rowerowa. Tak jak pisałem na wstępie, mój poprzedni rekord trasy przejechanej na rowerze wynosił 100km. Stąd brały się usterki, o których mogliście przeczytać. Bez wątpienia pojechałem zbyt mocno obciążony - z braku wiedzy tak naprawdę nie wiedziałem co może się przydać a bez czego można dać sobie radę.

PS. 2 dni przed wyjazdem po raz pierwszy w życiu zmieniałem koło :D
_________________
Rowerem do Aten
Kazbek - 5033 m n.p.m.
Liczba odwiedzonych krajów: 68
Góra
 Profil Relacje PM off
3 ludzi lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#16 PostWysłany: 30 Paź 2014 09:53 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
Ale wyprawa :-) Na pewno uświadomiłeś wielu osobom, jak trudne jest to przedsięwzięcie; że samo posiadanie kondycji na przejechanie 150 km dziennie np. w Polsce, po płaskim i w słoneczku zdecydowanie nie wystarczy, żeby dojechać do Aten i objechać Półwysep Bałkański. Teraz już wiemy, że te 150 km dziennie to może być ciężka jazda, lub po prostu pchanie roweru pod górę, cały czas w deszczu lub pod palącym słońcem, po bezdrożach lub tunelem autostradowym przed TIR-em ;-) kiedy co chwilę łapie się gumę lub traci szprychy. Twój rower jest chyba napędzany siłą psychiczną ;-)
Góra
 Profil Relacje PM off
Uru Baen lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#17 PostWysłany: 30 Paź 2014 10:04 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21 Wrz 2012
Posty: 7695
Loty: 15
Kilometry: 58 252
srebrny
Dobry wstęp do kolejnej wyprawy, czytało się jak Europejską wersję

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172380/c ... na-rowerze

Z całej wyprawy zapamiętałem najbardziej

Image

Wrócił prawdziwy facet :)
Gratuluję, szczególnie wyprawy wgłąb siebie.
_________________
Dancehall Masak-Rah
Junior Stress - Za Mało Cichej Wody W Rzece
ImageImage
Góra
 Profil Relacje PM off
wrzoch lubi ten post.
 
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#18 PostWysłany: 30 Paź 2014 10:15 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Gru 2011
Posty: 5594
Loty: 169
Kilometry: 241 913
niebieski
Ja również pogratuluję wyprawy - sam mam za sobą takich kilka (Tallinn, Rzym, Maribor, Lyon), ale to było dawno temu.
PS - też jestem z Siedlec :) jak zobaczyłem zdjęcie z Jackiem, wiedziałem żeś swój.
_________________
Blbec je blbec a blbcem zůstane
Ja tu tylko sprzątam
Image
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#19 PostWysłany: 30 Paź 2014 10:17 

Rejestracja: 03 Lip 2012
Posty: 1283
niebieski
mashacra napisał(a):
Dobry wstęp do kolejnej wyprawy, czytało się jak Europejską wersję

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172380/c ... na-rowerze


Jako afrykańską wersję, to mi się dobrze czytało ;-)

http://bezdroza.pl/ksiazki/afryka-przek ... beafro.htm
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
 Temat postu: Re: Rowerem do Aten
#20 PostWysłany: 30 Paź 2014 10:54 

Rejestracja: 23 Paź 2013
Posty: 67
Wielki Szacunek!! Zainspirowałeś mnie żeby w przyszłości wyruszyć w podobną trasę, chociaż dużo krótszą? Dużo ćwiczyłeś przed wyjazdem?
Góra
 Profil Relacje PM off  
      
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 76 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Przeszukaj temat:
  
phpBB® Forum Software © phpBB Group