Afera w Hiszpanii. Nie znasz języka i wyglądasz na turystę? W knajpie zapłacisz więcej niż miejscowi
Proceder dotyczy wielu barów i restauracji, a pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że rzecz wyszła na jaw w San Sebastian, które aspiruje do bycia jedną z kulinarnych stolic Europy.
[Tekst pierwotnie ukazał się na naszych łamach pod koniec października 2019 roku]
Na Fly4free.pl opisujemy czasem absurdalne “pomyłki” i sposoby robienia w konia turystów w restauracjach: pisaliśmy więc o turystach, którzy za kalmary, sałatkę i kilka piw zapłacili 3600 PLN i inne tego typu historie.
Tu jednak sytuacja jest znacznie trudniejsza do wykrycia, a proceder wydaje się bardziej powszechny i… perfidny, bo różnice na rachunku pozornie nie są duże – wynoszą niecałe 10 euro.
Sprawa wyszła na jaw kilka dni temu w wyniku śledztwa dziennika “El Diario Vasco” – jego dziennikarze podszywali się pod turystów i porównali koszty rachunków w knajpkach w San Sebastian. Najpierw odwiedzali knajpę jako dwójka turystów, gdzie posługiwali się językiem angielskim, potem – jako miejscowi, a zamówień dokonywali po baskijsku. Odwiedzili w ten sposób w sumie 7 z ponad 200 tapas barów na starówce w San Sebastian, gdzie zamawiali “pinxtos”, czyli lokalny odpowiednik tapasów, a do tego napoje.
Efekt? Średnia cena jaką musieli zapłacić turyści to 47,80 EUR. Z kolei gdy dokładnie takie same zestawy zamawiali jako “miejscowi” – płacili 39,70 EUR, czyli ponad 8 EUR mniej.
“Metody podwyższania cen były różne. W niektórych lokalach po prostu liczono nam więcej za konkretne potrawy, w innych serwowano nam duże piwo, podczas gdy zamawialiśmy zurrito, czyli małe piwo” – czytamy w artykule, z którego wypływa prosty wniosek: jeśli nie mówisz płynnie po hiszpańsku lub baskijsku, to z całą pewnością zapłacisz wyższą stawkę.
Wbrew pozorom problem jest poważny, bo “pinxtos” to jeden z symboli San Sebastian, które zresztą chce uchodzić za jedną z kulinarnych stolic Europy – w żadnym innym mieście tej wielkości nie ma tylu restauracji posiadających prestiżowe gwiazdki Michelin. W sumie 11 lokali w San Sebastian posiada aż 18 gwiazdek, co jest absolutnym rekordem.

“Dla restauracji te drobne opłaty mogą urosnąć do ogromnych rozmiarów, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że 80 procent klientów w szczycie sezonu turyści” – czytamy w tekście.
W Kraju Basków rozpętała się poważna dyskusja, w którą zaangażowały się lokalne władze.
– Dyskusja o wysokich cenach to jedno, ale jeśli jadę na wakacje i na miejscu okazuje się, że jako turysta płacę za to samo więcej niż miejscowi, to na pewno już tu więcej nie wrócę – mówi Denis Itxaso z lokalnych władz prowincji Gipuzkoa.
– Reakcja na artykuł była generalnie pozytywna. W mieście, w którym kultura kulinarna jest tak ważna, powinna być jasna zależność między kuchennymi i społecznymi wartościami – mówi autorka artykułu.
Wielu mieszkańców jest oburzonych tym procederem.
– Uważam, że to zła sytuacja dla miasta, a ratusz powinien nałożyć kary na takie lokale. Choć oczywiście nie dzieje się tak we wszystkich lokalach. Problemem jest istnienie dużych grup restauracyjnych, które zaczynają wprowadzać takie praktyki. Ale to z pewnością nie jest standard – lokale, które znalazły się na liście, to nie są miejsca, do których ja chodzę – mówi Josema Azpeitia, redaktor lokalnego serwisu kulinarnego Ondojan.com.
A jeśli chcecie się dowiedzieć, jak nie dać się oszukać na turystycznym szlaku, przeczytajcie nasz tekst na ten temat.