Testujemy nowy samolot Ryanaira. Czy „Gamechanger” to dobra zmiana dla pasażerów?

Piękne malowanie, nowe fotele, ale pod względem miejsca na nogi… szału nie ma – tak w skrócie można zrecenzować pierwszego Boeinga 737 MAX 8-200 linii Buzz, czyli polskiej spółki Ryanaira. Pierwszy „pszczółkowy” Gamechanger za kilka dni wykona swój pierwszy lot z pasażerami. Sprawdźmy, czego mogą się spodziewać.
Swojego pierwszego MAX-a w „pszczółkowym” malowaniu Buzz miał otrzymać już dawno temu, ednak ostatecznie pierwszy Boeing 737 8200 Gamechanger (tak naprawdę Boeing 737 MAX 8-200, jednak Ryanair zmodyfikował nieco nazwę by samolot nie kojarzył się z MAX-em i 2 katastrofami, które spowodowały globalne uziemienie tego typu maszyn) pojawił się w Polsce dopiero w środę. Dzień później samolot udostępniono do obejrzenia przedstawicielom mediów, więc postanowiliśmy się tam wybrać, by sprawdzić, czego mogą spodziewać się pasażerowie. Gotowi? To lecimy!
Boeing 737-8200 (czy też MAX 200) o rejestracji SP-RZE to jeden z 8 samolotów tego typu, jakie do końca tego roku otrzyma Buzz, czyli polska spółka Ryanaira. Pierwszy samolot trafił już do bazy w Krakowie, gdzie od przyszłego tygodnia zacznie wozić pasażerów, podobnie będzie z 2 kolejnymi maszynami, które wkrótce przybędą do Polski. Kolejne 3 maszyny mają trafić jeszcze jesienią do bazy w Modlinie, a 2 kolejne do Wrocławia. W sumie więc na koniec roku Buzz będzie dysponował flotą 54 samolotów

Warto też dodać, że sumarycznie liczba samolotów zbazowanych przez Ryanaira w Polsce zwiększy się nie o 8, ale o 3 samoloty netto – pojawienie się „Gamechangerów” w 3 polskich bazach, oznacza jednocześnie, że część starszych Boeingów 737-800 w malowaniu Ryanaira trafi do innych baz irlandzkiej linii w Europie. Co z kolejnymi samolotami? Michał Kaczmarzyk, dyrektor generalny Buzz jasno deklaruje, że w przyszłym roku w pierwszej kolejności maszyny w malowaniu Buzz trafią do Budapesztu oraz na Litwę (do bazy w Wilnie lub Kownie).

Jakie pierwsze wrażenia?
Nie da się ukryć, że samolot w malowaniu „pszczółki” prezentuje się bardzo okazale. Podobnie jest po wejściu na pokład – już na starcie wita nas charakterystyczne logo Buzz, a przed nami rozciągają się rzędy foteli.


Jak pisaliśmy już wielokrotnie na naszych łamach, nowy samolot Ryanair ma o 8 foteli więcej niż 737-800 (zabiera na pokład 197 pasażerów), nie jest to jednak jedyna różnica. Zgodnie bowiem z przepisami, aby pomieścić więcej pasażerów, w nowym samolocie Ryanaira zamontowane jest dodatkowa para wyjść ewakuacyjnych (w sumie wyjścia ewakuacyjne są więc 4), co oznacza też, że Ryanair ma do dyspozycji nieco więcej miejsc typu premium, czyli z większym miejscem na nogi.

No właśnie, przejdźmy jednak do foteli
Na pierwszy rzut oka widać, że fotele wyprodukowane przez firmę Zodiac są znacznie „chudsze” niż w Boeingach 737-800, które są obecnie we flocie Ryanaira. Zważywszy na chęć maksymalnego cięcia kosztów (według Ryanaira średnie spalanie paliwa w MAX-ach jest o 16 procent niższe w przeliczeniu na pasażera niż w modelu 737-800), taka decyzja wcale nie dziwi. Fotele wydają się też dość wygodne do siedzenia, choć – tutaj chyba mamy do czynienia z najważniejszą wadą w Gamechangerach – w nowych samolotach Ryanaira jest jednak zdecydowanie bardziej ciasno niż w 737-800.

Sam Ryanair reklamował nowe samoloty twierdząc, że jest w nich więcej miejsca na nogi dla pasażerów, ale nie jest to prawda. A różnice szczególnie odczują pasażerowie ponadnormatywni, tacy jak ważący 115 kilogramów autor tego tekstu. Wynika to oczywiście ze zmniejszenia odległości między foteli, czyli tzw. seat pitch. W starszych Boeingach 737-800 odległość ta wynosiła 30 cali, czyli 76,2 centymetra, w MAX-ach zmniejszono ją o 2 cale do poziomu 71,12 cm. I trzeba przyznać, że te 5 centymetrów robi różnicę, bo dużemu pasażerowi będzie w nowych samolotach Ryanaira trudno wyciągnąć nogi.
Co jest dość zaskakujące, bo choć tzw. leag room i seat pitch nie są oczywiście tym samym, to można spokojnie spróbować podnieść komfort pasażera. Udowodnił to choćby Wizz Air w swoich Airbusach A321neo. Choć odległość między rzędami też wynosi tu 28 cali, to dzięki lekkiemu podniesieniu foteli jesteśmy w stanie bez większych problemów spokojnie wyciągnąć nogi i podróżować w miarę komfortowo.

Kolejna różnica widoczna na pierwszy rzut oka to rozstaw toalet, które zostały przeniesione na tylną ścianę samolotu i znajdują się praktycznie obok siebie.
Co dała ta zmiana, oprócz oszczędności miejsca? Przedstawiciele Ryanaira przekonują, że wymiary toalety są identyczne jak w 737-800. Czy tak jest faktycznie? Mam mieszane uczucia. Oczywiście, w toalecie można się poruszać w miarę sprawnie, ale też ma się wrażenie pewnej klaustrofobiczności – powierzchnia toalety wyklucza jakiekolwiek manewrowanie.

Czy mamy więc do czynienia z rewolucją? Z punktu widzenia pasażera – przynajmniej na sucho wygląda to tak sobie. Choć musimy pamiętać o tym, że nie miałem okazji przetestować jednej z większych zmian na plus, czyli znacznie niższego poziomu hałąsu w nowych samolotach. W przypadku A321neo Wizz Aira różnica na korzyść nowego modelu samolotu.w stosunku do starszych maszyn „landrynki” była ogromna – tutaj zapewne jest tak samo.

Na jakich trasach spotkacie „Gamechangera”? Jak pisaliśmy już na naszych łamach, w piewszym etapie nowe „pszczółkowe” MAX-y polecą na trasach do takich miast jak Londyn, Dublin, Rzym, Madryt czy Mediolan-Bergamo.

I choć Ryanair przekonuje, że po globalnym uziemieniu MAX-y zostały tak wszechstronnie przetestowane, że nie może być mowy o żadnych usterkach, przewoźnik zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy pasażerowie mogą mieć obawy, aby wsiąść do Boienga 737 MAX. W związku z tym każdy pasażer, który w dniu wylotu lub na lotnisku zauważy, że jego lot jest zaplanowany właśnie tego typu maszyną i nie będzie chciał do niej wsiąść, będzie mógł bezpłatnie przebukować swój lot na inny termin.


Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?